Prawda

Środa, 15 maja 2024 - 10:42

« Poprzedni Następny »


Moce sprawcze globalnego znikania


Paweł Zbierski 2022-03-04

Rybitwa w Barcelonie (Zdjęcie Paweł Zbierski)
Rybitwa w Barcelonie (Zdjęcie Paweł Zbierski)

Wojna Putina z Ukrainą i popełniane przez niego zbrodnie wojenne związane są bezpośrednio z równie niepokojącym zjawiskiem nad którym właśnie tracimy kontrolę. Otóż w ciągu najbliższych kilku miesięcy, za sprawą internetu, ilość przyrastania danych przekroczy ilość wyprodukowaną przez człowieka od zarania dziejów. Globalny skutek może być niszczący dla całej cywilizacji.  Wydaje się, że za prędkością tego procesu technologicznego porównywalnego może z reakcją łańcuchową nadążyć może jedynie wyobraźnia artysty. Tymczasem - na razie - nic nie znika samo z siebie.

Czy wiecie, że w okresie pozawakacyjnym w Barcelonie słychać rybitwy, wydające dźwięki identyczne jak te zasłyszane  nad Bałtykiem? To było jedno z moich pierwszych dość szokujących, ale szczęśliwych emigranckich odkryć w Katalonii :  rybitwa na pohybel nowym technologiom komunikacyjnym, które zamiast scalać świat atomizują go i fragmentaryzują.


Bo przecież, jak mi wytłumaczyli już na miejscu katalońscy  eksperci ze świata animalsów, rybitwa to jest największy włóczykij. Może pokonywać nawet kilkadziesiąt tysięcy kilometrów na długich dystansach. Na przykład lecąc z Gdyni, albo  z Nowej Zelandii wprost do miasta Gaudiego. I myślę, że jeśli uchodźcy na świecie jeszcze nie mają  herbu  to koniecznie powinni wpisać w swoje godło właśnie rybitwę. Chyba, że wpiszą drona.

                                                                  

                              IGNORANCJA W MIEJSCE PREMEDYTACJI

 

Z czasem proces znikania kojarzyć się musi bardziej z ignorancją niż z premedytacją.  Bo na przykład  zderzenie swoistego ekoterroryzmu z wizją ocalenia globu przed przegrzaniem skutkuje  takimi surrealnymi obrazami jak znikające z dróg samochody napędzane ropą na rzecz aut z wybuchającymi na autostradach bateriami elektrycznymi. Przy czym w tych właśnie sferach zielonej polityki i zielonego biznesu tematem tabu jest katorżnicza praca dzieci wydobywających rzadkie metale niezbędne do produkcji owych baterii.  Internauci podnoszą alarm. Ale która bańka informacyjna ze świata głównego nurtu mediów słucha pojedynczych internautów? Na FB pisze np. 16 grudnia 2021 r. Andrzej Gąsiorowski:  

Niemcy żegnają elektrownię jądrową Grohnde, która zostanie za chwilę zamknięta. W miejsce tego niewielkiego, sprawnego i wydajnego obiektu (i pięciu innych, które zlikwiduje niemiecki rząd), powstaną tysiące wiatraków i elektrownie gazowe. Obłęd schyłkowego antropocenu. Widziałem na własne oczy i gwarantuję, mało jest smutniejszych i bardziej bezsensowych widoków. W dawnych czasach można było powiedzieć - poeta pamięta. Dziś nie ma takiej pewności. 

Tyle o znikających krajobrazach. Wróćmy do opowieści o znikających  ludziach.

W epoce bardziej współczesnej kandydatów do zniknięcia wybiera się już selektywnie, punktowo, pojedynczo, w sposób bardziej wyrafinowany. Przykłady to Poczobut na Białorusi czy Nawalny w Rosji. Pojedynczo, czyli nie tak jak w Auschwitz czy w Nagasaki. Jednak skutek psychologiczny zniknięcia ma być odczuty w skali masowej podobnie jak przy atakach jądrowych. W ten sposób znikają także starannie wybrani ludzie ze swymi nazwiskami z filmowych plansz końcowych, ale znikają także całkowicie dosłownie i bezpowrotnie, tak jak Popiełuszko, a wcześniej Przemyk i Antonowicz…

Są także na świecie ofiary mowy nienawiści. W Polsce tak znani, jak  Paweł Adamowicz. Ale są też zapewne jeszcze inni, mniej znani. Więc bezimienni.


Największym, ponadczasowym sojusznikiem znikania jest przemilczenie, przynoszące - per saldo - identyczne skutki jak zapomnienie lub - mówiąc bardziej eufemistycznie - jak  „przeoczenie”. W przypadku systemowego przemilczania konkretni ludzie i ich dzieła traktowani są jak powietrze co najmniej do czasu narodzin dwóch, trzech kolejnych pokoleń. To daje gwarancję, że zniknięcie okaże się trwałe. Tymczasem w polsko-katolickim kręgu kulturowym bez względu na status społeczny obywateli i bez względu na ich wykształcenie jako fatalny należy ocenić bezrefleksyjny obyczaj dobrowolnego poddawania się znikaniu, polegający na szybkim rezygnowaniu z poważnej walki o przekazy, testamenty, przesłania i zapisy umarłych.  Oto więc - na przykład - umiera nad Wisłą wyjątkowy pisarz i myśliciel Marcin Król. W Internecie trwa więc rekordowe, gigantyczne wzmożenie i wyścigi celebrytów z „wyrazami” (cóż za idiotyczne i puste słowo:  „wyrazy” w tymi kontekście) współczucia i „najgłębszego”, nieprzeciętnego żalu. Tak dzieje się dokładnie w czasie i w przestrzeni między aktem śmierci a wiecznym spoczynkiem („ wieczny spoczynek” - cóż za mało obiecujące bo pieczętujące stagnację kolejne puste słowo…) na cmentarzu. Zaraz po cmentarzu, czyli po ostatniej wrzuconej na świeżo usypany kopczyk szufli grabarza, czy też zaraz po ostatniej kropli wody święconej wylanej przez katolickiego proboszcza na tę świeżo usypaną mogiłę, zapada wokół nieboszczyka głucha cisza. Cisza na amen. Zupełnie odwrotnie niż u Katalończyków czy Francuzów, którzy w chwili odejścia Kogoś Takiego natychmiast wydają jego dzieła wszystkie, a co najmniej dzieła wybrane. W każdym razie u nas  w ślad za badaniami Biblioteki Narodowej wykazującymi  najwyższy wśród Europejczyków analfabetyzm Polaków - za sprawą stylu rozstań ze swymi umarłymi choćby w epoce pandemii -  dzieło znikania całej cywilizacji nad Wisłą zostaje dopełnione.     
                                          

                                  POD ZNAKIEM GAUDIEGO


Rybitwa, młodzieńczy flaming czy zahibernowana żaba manifestują w naturze i kulturze katalońskiej żywiołowe, ponadczasowe trwanie. W Barcelonie, zwłaszcza gdy nie ma tam tłumu turystów, czyli mniej więcej od początku października do końca marca, uwielbiam gadać z rybitwami - tymi  bezczelnymi, roszczeniowymi ptakami, wyjadającymi mi z ręki, znienacka, ostatni okruch bagietki. Lubię więc gadać z nieustannie wygłodzonymi ptakami, snuć się  wzdłuż opustoszałej plaży i kopać czubkiem buta wyrzucone na brzeg po wczorajszym sztormie kawałki bambusa. A w ślad za tym rysować na pustej plaży abstrakcyjne figury. I obserwować - krzyżując moje spojrzenie ze spojrzeniem rybitwy - nieokiełznane, wyłamujące z formy szaleństwo fal Morza Śródziemnego. A wszystko to w blasku marcowego, ale już bardzo ciepłego popołudniowego światła. A potem przez La Rambla, które podobnie jak sopocki Monciak traktuję jako zaledwie opakowanie lub etykietę miasta, wchodzę do wnętrza Barcelony. I trafiam - wlokąc się do celu chaotycznym slalomem kilometrami -  najpierw na plac budowy bazyliki Sagrada Familia. 



Plac budowy bazyliki Sagrada Familia. (Zdjęcie strona internetowa „Antonio Gaudi”)


Wnętrztrze bazyliki <span lang=\

Wnętrztrze bazyliki Sagrada Familia. (Zdjęcie Paweł Zbierski)



Przysiadam potem chętnie na dłużej także w pobliżu innych budowli wymyślonych przez Gaudiego. I widzę w tej architekturze duchowość niejako przefiltrowaną przez całą Katalonię w tutejszych kształtach i kolorach: a więc szczyty pirenejskie, wraz z ich skalną fakturą i strukturą i zatopionymi weń wielokolorowymi rudami metali, groty podwodne i podziemne, całą tutejszą faunę powietrzną i morską, gwiaździste niebo albo rozsłonecznione kopuły kilkusetletnich drzew. Patrząc na zakleszczone w ramionach dźwigów smukłe okna bazyliki i widzę w tych oknach nieregularne kształty, monumentalne jasne prześwity między górskimi masywami. Do tego dostrzegam w budowanej bazylice całe sekwencje wodnych odbić i cieni, wraz z wydłużaniem lub zwężaniem proporcji w zależności od aktualnego kąta nachylenia światła. A do tego porozrzucane tu i ówdzie zahibernowane żaby. Żaden algorytm zastosowany hipotetycznie w realizacji takiego  konkretnego dzieła nie był by zdolny zastąpić konceptu Gaudiego. Żaden.


Zobaczysz. Im dłużej pomieszkasz w Katalonii, tym bardziej architektura Gaudiego wydawać ci się będzie mniej dziwaczna, a bardziej realistyczna, bardzo ściśle związana z katalońską materią, ale zarazem skierowana ku nieskończoności, czyli niepodlegająca jakiemuś unicestwianiu czy znikaniu. Tak to odbierzesz bez względu na to czy czujesz się ateistą, agnostykiem czy człowiekiem religijnym - tak przewidywał Roger Lautier, kataloński aptekarz z miasta Saint Laurent de Cerdans niedługo po tym, gdy rozpocząłem życie i pracę w Galerii Poray. I teraz po latach okazuje się, że Roger miał rację… Bo tu cała natura katalońska rzeczywiście jest dla architektury pierwowzorem. Żeby więc dzisiaj wymyślić dla współczesnych ludzi jakiś algorytm wobec budowanej w Barcelonie bazyliki Gaudiego trzeba by poznać kody genetyczne rybitwy i niedźwiedzia, mikrokosmos podwodnego świata wraz ze stylami bytowania żywych fenomenów zanurzonych pod wodą, strukturę i paletę barw skał pirenejskich, trzeba by znaleźć kod dla górskich, rwących potoków, dla zatopionych muszli, dla obyczajów ślimaków i zahibernowanych żab, dla natury światła katalońskiego, wreszcie trzeba by znać rzeczywisty kontrast między obrysem masywu górskiego a całym nieboskłonem. To jest dla technologa niewykonalne ani dziś ani jutro. A w każdym razie przed końcem świata.                                                         

 

U Gaudiego rybitwie towarzyszy zahibernowana żaba, motyl albo lekko spłoszony młodzieńczy, kataloński flaming, co podpowiada takie a nie inne poprowadzenie linii charakterystycznej dla Gaudiego. Opływowość kształtu zaobserwowanego w naturze narzuca artyście taki właśnie a nie inny rysunek architektoniczny.



 W kształcie budowanej bazyliki jest przed wszystkim zawarty fenomen artysty mistyka, który zmarł dawno temu, ale jego dzieło architektoniczne, podobnie jak atakowany z wielu kierunków i pod różnymi pretekstami język kataloński wciąż jest w stanie realizacji (nie kończącego się odnawiania).



Tak Gaudi sobie zamierzył i tak też się dzieje, bez względu na tragiczne okoliczności śmiertelnego potrącenia artysty przez tramwaj. Odnajduję w biografii tego dobrowolnie izolującego się  dziwaka i trochę pustelnika, wielką artystyczną i filozoficzną strategię obronną wobec widma znikania świata historycznego i politycznego wraz z horrorem zgotowanym Katalończykom przez Hiszpanów, które to widmo wybuchając gwałtownie w wieku XX przeżywa swoje apogeum w wieku XXI. Odnajduję strategię Gaudiego nie czekając na rozstrzygnięcia sztucznej inteligencji.

 

                        ZNIKANIE POD PRZYMUSEM I ZNIKANIE UPRAGNIONE            

  

Strefa między Azją a Europą, w której siłą rzeczy znaleźliśmy się -  my Żydzi, Ukraińcy, Białorusini, my - Rosjanie ale też i my - Polacy i Katalończycy naraża zwłaszcza w XX w. ludzi na znikanie tego co naturalne, na rzecz tego co sztucznie zaprogramowane. Przy czym rzeczywista groza narosła, wraz z toczącymi się do dziś, więc nie dokończonymi przez ludzkość debatami etycznymi wokół choćby celowych i kierunkowych ataków na Drezno, Hiroszimę czy Nagasaki. Zarazem ludzkość oraz etyka są w swoich dziejach bezradne wobec sterowanego  atomizowania wybranych grup społecznych albo na przykład wobec sztucznie budowanego zastępczego rodzicielstwa, poprzedzonego na masową skalę odbieraniem dzieci rodzicom ze względów ideologicznych (Franco !). Ludzie odcinani od swych naturalnych wspólnot i środowisk - znikają w łagrach i w komorach gazowych albo też przenosi się ich, wyrywając wraz z korzeniami całe wsie i miasta, ponad granicami państw i kontynentów. Na terytorium dzisiejszej Polski tak znikają kuzyni Kaszubów - Słowińcy albo tak znikają Mazurzy. Znikają Hucułowie ze świata Stanisława Vincenza, tak wreszcie znikają Łemkowie w ramach akcji „Wisła”. Wszyscy znikają ze świata żywych raczej irracjonalnie. A czasem znikają irracjonalnie do sześcianu.


W dziejach świata niektórzy giną na rogu najbliższej ulicy. Innych dosłownie wymazuje się z archiwalnych przekazów metodą ręcznego retuszu. Tu mistrzami byli  Lenin i Stalin wymazując z fotografii swoich rywali, np. Trockiego i znajdując po wielu, wielu latach naśladowców na polach audiowizualnych nie tylko w Gdańsku, ale także w bardzo różnych krajach świata, także w tych nazywanych nieco na wyrost „demokracjami liberalnymi”.


Nie tylko więc w czasach Rosji bolszewickiej, również całkiem współcześnie „redaktorzy” fotografujący uzyskują nad fotografowanymi władzę absolutną, bo to przecież on, fotografujący,  decyduje kto zasłużył na istnienie, a kto powinien zniknąć. Tak wykoncypowana i wyrafinowana strategia wykluczania i powodowania zniknięć zniewala pokojowo, bez rozlewu krwi, bez widzialnej  przemocy. Wszystko zgodnie z teoriami nowoczesnego autorytaryzmu i totalitaryzmu  systemowo zastosowanymi np. przez reżimy Kaczyńskiego czy Orbana przypisujące nadzwyczajne znaczenie narzędziom komunikacji medialnej. Przemoc w białych rękawiczkach:  psycho i socjocjotechniczna, bez widzialnej „przemocowej” metody jest tutaj zastosowana ze skutkiem analogicznym psychologicznie do epoki ataków bronią jądrową czy biologiczną, do epoki komór gazowych, gułagów. Wszędzie bowiem chodzi o ten sam skutek. Czyli o wywołanie swoistego stuporu umysłowego, bierności, abnegacji albo o wywołanie strachu i totalne obezwładnienie wraz z utratą poczucia jakiejkolwiek sprawczości. Może też chodzić o dwójmyślenie, w którym ofiary plątają się i blokują się wewnątrz własnego umysłu.

        

                                                            *

Los człowieka przemocą zniewolonego wraz ze wszystkimi skutkami wnikliwie literacko opisał w „Innym świecie”  Herlinga Grudziński, zaś w filozofii szeroko i wieloaspektowo Leszek Kołakowski. Obaj stawiają czytelnikowi poważne wyzwanie rozpoznania zagrożeń  kultury europejskiej poprzez myśl i praktykę totalitarną występującą w różnych maskach i przebraniach: filozoficznych, religijnych, politycznych. Tak widziany los zniewalanego mieszkańca wolnej Europy i całego świata jest losem odwrotnie proporcjonalnym do losu  wolnej rybitwy albo nawet losu żaby w stanie hibernacji.


Wiele  i wielu z nas ma swoje osobiste asocjacje związane ze znikaniem. 


Unoszący się anioł”  replika rzeźby Ernesta Barlacha. Źródło ilustracji: Profil Fb Tomasza Fiałkowskiego

Unoszący się anioł”  replika rzeźby Ernesta Barlacha. Źródło ilustracji: Profil Fb Tomasza Fiałkowskiego



Dla mnie przykładem takiego znikania (niejako rozpuszczania się w koniunkturach polityczno-historycznych) jest asocjacja Tomasza Fiałkowskiego związana z Ernstem Barlachem zawarta na jego osobistym profilu FB. Pisze tam Fiałkowski, przybliżając swego bohatera: Ernst Barlach (1870–1938), niemiecki rzeźbiarz, malarz i pisarz, ekspresjonista. Umarł pod rządami nazistów jako artysta wyklęty - jego książki palono, jego prace plastyczne znalazły się na wystawie "Sztuki zdegenerowanej". Najsłynniejsze jego dzieło - "Unoszący się anioł", pomnik pamięci ofiar I wojny umieszczony w 1927 roku w gotyckiej katedrze w Güstrow, gdzie Barlach mieszkał przez kilkanaście ostatnich lat życia - zostało na rok przed śmiercią autora usunięte i przetopione. Ocalała replika zawisła po II wojnie w kościele Antonitów w Kolonii, na jej podstawie sporządzono potem odlew, który trafił znów do Güstrow. Anioł ma rysy twarzy Käthe Kollwitz.

*

Znikanie  w polskich dziejach odbywa systemowo np. poprzez sowiecki Katyń czy poprzez mniej znaną powszechnie hitlerowską Akcję „AB”, jak nazywano proceder celowego wyniszczania inteligencji polskiej. Głównymi kandydatami do zniknięcia byli tu powstańcy śląscy i wielkopolscy, nauczyciele, księża i sędziowie, szczególnie aktywni działacze polityczni i społeczni. W ramach tej akcji w r.40  strzałem w tył głowy, w lesie pod Apolonką koło Częstochowy pozbawiło życia Gestapo mojego dziadka Dominika - senatora i dyrektora gimnazjum im.R.Traugutta w Częstochowie. Jeden z jego rodzonych braci, czyli mój hipotetyczny stryj Stanisław  - nauczyciel, został wykończony w Dachau także w r.40, a dwa lata  potem w tymże Dachau - jeszcze jeden z dwóch braci Dominika, a wraz za tym kolejny z moich hipotetycznych stryjów, czyli ksiądz Marian, zagłodzony i zamęczony na śmierć. O dziadku Gestapo napisało lakonicznie: „należy do inteligencji polskiej i musi zniknąć”.  Przed wykonaniem uśmiercającego strzału - czego są świadectwa - dziadek głośno wykrzyknął „Polska zwycięży!”.

Polska jednak nie zwyciężyła, zważywszy choćby na losy ojca. Po wojnie światowej wrogowie ludu nie poddający się reżimowemu modelowaniu umysłów najpierw są torturowani, tak jak wspomniany mój rodzony ojciec, oskarżony w procesie  tzw „ bandy Warszyca”, a potem najczęściej znikają  bezpowrotnie za bramami UB-owskich kazamatów.

 

Właściwie ta presja domagająca się oczyszczania własnego przedpola z wrogów czyli w praktyce doprowadzenia do znikania wrogów z horyzontu jest ponadczasowa i w pewnym sensie uniwersalna.


Znikanie na przestrzeni dziejów odbywa się dosłownie, poprzez wykrwawianie, tak jak w Powstaniu Warszawskim albo poprzez śmierć symboliczną  -  gdzie ludziom tak jak bohaterowi wspomnianego wyżej Tomasza Fijałkowskiego odbiera się imiona, pali się ich książki na stosie, niszczy się ich nuty, rękopisy albo dzieła malarskie a nawet likwiduje się ich groby.

*

Fenomenem są ludzie ukrywający się, w tym Żydzi, sami pragnący zniknąć, co - na bardzo konkretnym przykładzie -  przejmująco opisuje w swej bardzo obszernej książce „Kryjówka” Holenderka Corrie Ten Boom. Po tym, jak naziści najechali Holandię w 1940 roku, holenderska zegarmistrzyni Corrie Ten Boom i cała jej chrześcijańska rodzina postanowili zbudować sekretny pokój w swoim domu w Rotterdamie. Pokój znajdował się w sypialni Corrie za specjalną ścianą i mógł pomieścić jednorazowo 6 osób. Zainstalowano tam system wentylacyjny dla znikających mieszkańców. W domu słychać było brzęczek, który ostrzegał uchodźców, aby jak najszybciej weszli do pokoju podczas kontroli bezpieczeństwa w okolicy.


Corrie Ten Boom na tle ściany ukrywającej Żydów. (Zdjęcie z profilu FB Rabino Yisroel Bernata)
Corrie Ten Boom na tle ściany ukrywającej Żydów. (Zdjęcie z profilu FB Rabino Yisroel Bernata)

Przez cztery lata używali tego pokoju, aby ukryć Żydów i ocalić ich przed Holokaustem.

Rodzina Ten Boom przyjmowała możliwie najwięcej żydowskich uchodźców. Pomagała im zniknąć z pola widzenia Gestapo dopóki nie mogli zostać przewiezieni w bezpieczne miejsce.

Do momentu gdy holenderski szmalcownik poinformował Gestapo o kryjówce w 1944 roku,  uratowali ponad 800 osób. (Źródło FB Rabino Yisroel Bernath: „Osher Shalom”)

*

 

Pytanie w jakim kształcie mielibyśmy świat i czy w ogóle także ten historyczny świat by nie zniknął, gdyby postaciom z przeszłości dać do ręki całkiem współczesne narzędzia technologiczne czyli oddać go we władanie znanym nam już z dziejów hipotetycznym twórcom sztucznej inteligencji ? I gdyby tak tworzenie algorytmów zlecić właśnie im, nagle wskrzeszonym utylitarnie, wedle współczesnych potrzeb? I jaki były by w końcu ostateczny los nie tylko ich samych, ale przede wszystkim los głównych adresatów tej operacji, czyli np. narodów małych i dużych, w zależności od tego kto usiądzie za sterami: Hunowie czy Rzymianie? Kaligula czy Kasjusz Cherea? Mehmed II czy Konstantyn Wielki? Mozart czy Salieri ? Płatonow, Zubow czy Katarzyna Wielka? Osama bin Laden czy Joe Biden? …

*
CENA ZNIKANIA  LUDZI, MIAST  I KONTYNENTÓW


Na przestrzeni dziejów nowożytnych w sferze zniknięć nagłych brylowały lub brylują w świecie Chiny i Daleki Wschód, Bliski Wschód razem z gwałtownie potęgującym się Hamasem, czyli w praktyce z dżihadem oraz ISIS tłumaczonym jako Państwo Islamskie, Afryką, Ameryką Południową, Niemcami hitlerowskimi, Rosją, Włochami Mussoliniego i oczywiście Hiszpanią, zwłaszcza w czasach generała Franco. Ale wciąż przybywają ich następcy i naśladowcy. W ten sposób znikają nie tylko ludzie, ale znikają nawet całe ludzkie populacje. Nie ulega chyba wątpliwości, że w dziele globalnego znikania oprócz stale wrastających arsenałów jądrowych i biologicznych to covid, razem ze swymi mutacjami okazuje się jedną z kluczowych przyczyn odchodzenia ludzi z tego świata nagle i niespodziewanie i uwalniania ze swoistego nadmiaru przeludnionej planety. Już 11 stycznia 2022 roku w samej tylko Polsce naliczono oficjalnie sto tysięcy zgonów. Nie ma przy tym  klucza wyraźnego klucza dlaczego akurat odeszli ci, a nie inni?

 

Wciąż jeszcze otwarta dla globalnego procesu -   bez ostatecznego przesądzenia o finalnym dokonaniu totalnego znikania - pozostawać będzie w dającej się przewidzieć przyszłości  sztuczna inteligencja a wraz z nią wszelkie technologie śledcze, takie choćby jak Pegasus - bez wnikania w tej chwili w etyczną stronę zagadnienia. Pytanie co w tej sprawie można świadomie zrobić dobrego?

*

Jakże się dziwić globalnemu znikaniu, skoro proces znikania wspiera organizacja tak powszechnie chlubiąca się obroną ludzkiej, godności i podmiotowości jak Organizacja Narodów Zjednoczonych? Problem ONZ którą przecież powołano by ze znikaniem wałczyła, nie jest na świecie analizowany przez media głównego nurtu. Temat podejmują jednak niszowe, poważne blogi, portale internetowe i pojedynczy internauci. Zacytujmy tu jeden z nich:

Karsten Høegh Brønnum

28 grudnia 2021 o 13:17

 

Grono odbiorców: Publiczne

W miejscu, w którym wkraczamy w kolejny rok, wypada się ekscytować organizacją, która ma wprowadzić pokój i harmonię na świecie: ONZ.

Oto kilka najważniejszych wydarzeń wokół ONZ, z roku który minął:

Jeden z niewielu krajów, które nadal legalizują trzymanie niewolników, Mauretania, została pochwalona przez ONZ za obronę praw człowieka.

Na prośbę Arabii Saudyjskiej ONZ zawiesiła śledztwo w sprawie zorganizowanej akcji Saudyjskiej podejrzewanej o ludobójstwo w Jemenie.

Białoruś pod wodzą dyktatora Aleksandra Łukaszenki otrzymała mandat w Komisji Narodów Zjednoczonych w Komisji ds. Zapobiegania Przestępczości.

Rada Praw Człowieka ONZ skupia obecnie głównie dyktatury, w tym takie jak Katar, Kamerun, Erytrea, Kazachstan, Somalia, Chiny, Kuba, Pakistan, Libia i Wenezuela. Wiele krajów starało się o wejście do rady, ale uznano je za niegodne, w tym Finlandię, Luksemburg i Stany Zjednoczone.

Specjalna misja ONZ do Wenezueli oskarża Zachód o to, że jest przyczyną upadku kraju, a nie dyktatora Nicolasa Maduro. Ta specjalna transmisja pochodziła z Białorusi.

ONZ potępiło Izrael 14 razy w 2021. Reszta 175 krajów świata otrzymała łącznie 5 potępień. Kraje takie jak Chiny, Białoruś i Arabia Saudyjska nie otrzymały potępienia.

Światowa Organizacja Zdrowia WHO powołała Syrię jako członka swojego zarządu.

Rada Praw Człowieka ONZ UNHCR nie zdecydowała się krytykować talibów i odmówiła udzielenia pomocy ofiarom talibów w Afganistanie.

Zwolniono z pracy sygnalistę, który ujawnił, że ONZ potajemnie poinformowało Chiny o nazwiskach anonimowych chińskich dysydentów.

Rada Ekonomiczno-Społeczna Organizacji Narodów Zjednoczonych powołała Iran do Komisji Ochrony Praw Kobiet, Komisji ds. Statusu Kobiet.

Szczęśliwego 2022.

               

*

Znikanie cywilizacji ludzkich i zastępowanie ich bezforemnymi, ale prostymi strukturalnie substytutami widać wyraźnie poprzez kontrast między miastami leżącymi w ramach tej samej jednostki administracyjnej w Południowej Francji: np. Oksytanii. Z jednej strony mamy bowiem w Oksytanii wokół pirenejskie gminy, miasta katalońskie wraz z rozpaczliwymi wysiłkami autochtonów ocalenia tam bogatej, wielowątkowej i wielowiekowej  kultury (łącznie z katalońskim językiem). Z drugiej strony mamy na przykład uchodźczą Tuluzę. Uchodźczą i w dużej mierze właśnie monokulturową. Tuluzę, jako miejsce amorficzne i znikające w oczach, w kształcie jakże odległym od miasta tworzącego niegdyś genotyp cywilizacyjny Francji i Europy i to we wszelkich wymiarach: gospodarki, sztuki, edukacji, zdrowia, ekologii. Tuluza to egzemplifikacja znikania poddanego głównie paradygmatom pseudoekonomicznym, podobnie jak fragmenty Górnego Śląska w epoce PRL. Dla przykładu: takie są Katowice czy Bytom w PRL, Essen w RFN, wreszcie Tuluza we Francji (mimo, że za sprawą Vichy nie tknięta wojennym toporem). To przykład miast cywilizacyjnie rozwodnionych i trudno już dostrzegalnych właśnie w wymiarze kulturowym gołym okiem.


Pokaz maskotek zwierzęcych na stadionie rugby w Tuluzie. (Zdjęcie: materiały promocyjne organizatorów)

Pokaz maskotek zwierzęcych na stadionie rugby w Tuluzie. (Zdjęcie: materiały promocyjne organizatorów)



W różowej (z powodu ceglanych fasad) Tuluzie związki Francji z kulturą śródziemnomorską, judeochrześcijańską i europejską odczytać jeszcze można w muzeum Musée des Augustin i przede wszystkim w bazylice św. Saturnina.

W wymiarze religijnym ton coraz mocniej nadają tutaj wyznawcy islamu, a także współcześni demonstranci uliczni afirmujący Strefę Gazy na przekór „okupantom z Izraela”. Poza tym króluje tutaj czysta konsumpcja, ostatnio nieco ograniczona, bo jednak ludzie w skali masowej nawet w Tuluzie biednieją, mimo, że wielu z nich zarabia ponadprzeciętnie za sprawą ulokowania tu Airbusa. W okresie świątecznym beneficjenci miejskich ofert żyją głównie słynnym na świecie zespołem rugby oraz zachwycają się gigantycznym Jarmarkiem "Bożonarodzeniowym" zbudowanym w mieście przez Chińczyków. Żeby jednak wejść na ten Jarmark muszę, podobnie jak każdy człowiek od trzeciego roku życia wzwyż, poddać się obligatoryjnie szczegółowej kontroli pirotechnicznej.

 


W sumie tylko w Wigilię Bożego Narodzenia wiele tysięcy ludzi napływa  na ten chiński  Jarmark „bożonarodzeniowy” połączony z Festiwalem Świateł. W okresie świątecznym napływają tu ludzie wciąż kolejnymi falami z miasta. Niegdyś była w Tuluzie - w bazylice Saturnina -  szopka z maleńkim Jezuskiem, Maryją, Józefem i osiołkiem. Dziś są ogromne, plastikowe chińskie dinozaury. Coś znika, coś innego pojawia się w zamian.   

 

Tymczasem  do miasta od lat napływa rosnąca i coraz gorzej kontrolowana fala imigrantów, głównie arabskich, wraz z ich ambicjami budowy w tym mieście szariatu. Zagrożenie terroryzmem rośnie systematycznie.

*

W Tuluzie czuję się szczęśliwie w sferze jedynie symbolicznej, poprzez pracę wyobraźni i poprzez głównie lektury. Z radością - mijając dwuosobowy antyterrorystyczny patrol policji z karabinami gotowymi do strzału -  odkupuję od ulicznego, upalonego ziołem domokrążcy dzieła wszystkie Flauberta za jedyne dwadzieścia euro!

 

I jestem oczywiście pod nieustającym urokiem Saturnina. Saturnin, znany również jako Święty Sernin lub Savournin – pierwszy biskup Tuluzy, jeden z siedmiu "apostołów Galii", męczennik z czasów panowania Decjusza. Człowiek wyjątkowy. Do Tuluzy został wysłany przez papieża Fabiana. Według części historyków przybył tutaj z Kartaginy. W romańskiej bazylice w Tuluzie do dziś przetrwał jego grobowiec. Bazylika to zresztą moje ulubione schronienie w pełnej kakafonii Tuluzie. Uwielbiam wchodzić do jej wnętrza i pomilczeć sobie.

*

Uporczywie wpatruję się w niebo, by w okrągłej obręczy słonecznej dostrzec coś w rodzaju smogu. Dolegliwości sprzyjające znikaniu Tuluzy potęguje rzecz stanowiąca dziś największe wyzwanie większości światowych metropolii: właśnie potęgujący się smog i zanieczyszczenie atmosfery. Smog identyfikowany przez naukę, jednak niechętnie uchwytny przez politykę jako PM 10.


Paweł Zbierski w  Tuluzie. (Zdjęcie: Aleksandra Fontaine
Paweł Zbierski w  Tuluzie. (Zdjęcie: Aleksandra Fontaine

Największym problemem wytwarzanym przez PM 10 są cząsteczki na tyle małe, że można je wdychać do najgłębszych części płuc. Cząstki te mają średnicę mniejszą niż dziesięć mikronów, czyli jednej siódmej grubości ludzkiego włosa. PM10 są mieszaniną materiałów, które mogą obejmować dym, sadzę, pył, sól, kwasy i metale. Cząstki stałe tworzą się również, gdy gazy emitowane z pojazdów silnikowych i przemysłu przechodzą reakcje chemiczne w atmosferze. PM10 jest widoczny wzrokowo jako mgła, którą uważamy za smog.

*

Metropolie globalne i lokalne to dla mnie przykład tego, co jest chociaż  tego jeszcze widać, ale czego nie widać dokładnie w takim  znaczeniu, jakie mu nadaje kontrowersyjny i prowokacyjny  amerykański film „Nie patrz w górę” (2021) ze studentką astronomii Kate Dibiasky (Jennifer Lawrence) i jej profesorem Randallem Mindy (Leonardo DiCaprio). Po obrzeżach galaktyki krąży kometa, która wkrótce uderzy i rozwali glob ziemski. Ale kogóż to może  obchodzić w świecie, w którym obecna w najważniejszych mediach ludzka pamięć nie przekracza dystansu jednego tygodnia? To jest historia w obliczu nadchodzącej katastrofy ale też metafora ludzkiego losu wobec globalnego znikania. Niczego tu przecież nie widać, skoro nie chce się zobaczyć. To tak jak nie chce się zobaczyć totalnego i niewidocznego gołym okiem zanieczyszczenia powietrza. W tej mierze jedne światowe metropolie ścigają się z innymi metropoliami. I pobijają światowe rekordy…

*
Pytanie w jakim kształcie mielibyśmy świat i czy w ogóle świat by nie zniknął, gdyby oddać tę planetę znanym nam już z historii ludziom we władanie sztucznej inteligencji? Gdyby tak tworzenie algorytmów zlecić właśnie im - bohaterom i antybohaterom historii świata, nagle wskrzeszonym utylitarnie, wedle współczesnych potrzeb? I jaki były by w końcu ostateczny los nie tylko ich samych, ale przede wszystkim los adresatów tej operacji, czyli np. narodów małych i dużych, jaki też był by los kultury i sztuki w zależności od tego kto by usiadł  za sterami  -   Hunowie czy Rzymianie? Kaligula czy Kasjusz Cherea? Mehmed II czy Konstantyn Wielki? Mozart czy Salieri? Płatonow, Zubow czy Katarzyna Wielka? Osama bin Laden czy Joe Biden…
*
Kiedy hiszpańska  policja polityczna zadała w roku 2019 ostateczny cios rozgrywanemu w katalońskiej sieci internetowej Demokratycznemu Tsunami (będącemu odpowiedzią na drakońskie wyroki hiszpańskiego sądu najwyższego wobec wolnościowych aktywistów katalońskich z czasów słynnego Referendum roku 2017) ; pokonani technologicznie Katalończycy wspinali się wysoko w góry, by tam na szczytach Pirenejów rozwinąć swe gigantyczne banery i rozświetlić pochodniami rysunki twarzy swych aresztowanych bohaterów. Nieziemskie, fosforyzujące obrazy rozjaśnionych nocą najwyższych szczytów górskich wraz z portretami bojowników niepodległości, masowo filmowanych i fotografowanych, docierały w ten sposób do globalnych mediów społecznościowych dając czytelny sygnał światu:  rozwichrzona i nieco zanarchizowana wolna Katalonia znika jedynie w statystykach madryckich komisariatów policji politycznej, w umysłach króla Filipa VI oraz w głowie premiera Pedro Sancheza. Poza tym trwa sobie wciąż w najlepsze w sercach ludzi. Od wieków. I od pokoleń. Ten kataloński rytm historii -  niczym przybijanie i  odpływanie fal morskich na plaży w Barcelonie -  najdobitniej wyraża dzieło Antonio Gaudiego. Kataloński artysta od dawna nie żyje. Jednak Sagrada Familia wciąż jest w budowie. Miała być wysadzona w powietrze przez islamskich terrorystów. A zamiast bazyliki w rzekę krwi zamieniła się w roku 2017 barcelońska La Rambla. Prawdopodobnie dzieło Gaudiego  przetrwa też III wojnę światową.
*
W chwili gdy piszę ten tekst Putin morduje ludzi w Ukrainie, a gigantyczne konwoje z pomocą medyczną ruszają z Katalonii, gdzie mieszkam, w kierunku Warszawy i Kijowa. Prowadząc swoją wojnę psychologiczną z Zachodem Putin zaczyna potrząsać nuklearnym arsenałem.

 

Tymczasem wszystkie rybitwy asystujące kutrom płynącym w górę rzek nie tylko w Chinach czy Indiach, ale także od strony  Atlantyku lub Morza Śródziemnego wydają się znikać z horyzontu, dusząc się  niepostrzeżenie, gdy statki płynące sieciami kanałów  są już na wysokości nie tylko chińskich molochów, ale także właśnie Garonny w Tuluzie czy Sekwany w Paryżu.

 

Bo też nikt nie ma dziś specjalnego interesu politycznego, by tworzyć jakiś szczególne algorytmy chroniące swobodę ruchu rybitwy i kategorycznie nie tolerujące zabójczego dla płuc, jednak nie dostrzegalnego gołym okiem PM 10.

 

I tak się właśnie kończy świat.

 




*"Tekst ukazał się pierwotnie w marcowym,  w 42 numerze Kwartalnika Artystycznego "Bliza"

 

Barcelona, Tuluza, Saint Laurent de Cerdans, 15 grudnia 2021 - 28 lutego 2022r.

 

Paweł Zbierski, urodzony z w Gdańsku, reżyser, scenarzysta i malarz. Wieloletni dziennikarz TVP, dobrowolnie odszedł z tej instytucji za prezesury Jacka Kurskiego. Emigrant. Współzałożyciel w Paryżu firmy Fontaine Media oraz Stowarzyszenia My w Europie. Wspólnie z Aleksandrą Fontaine otworzył działający od r. 2018  w Saint Laurent de Cerdans, na terytorium Francji  Dom Sztuki  „Galeria Poray”


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj






Notatki

Znalezionych 2605 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

UE i administracja Bidena wciąż ugłaskują i nagradzają mułłów Iranu   Rafizadeh   2023-01-24
Żyjemy w ciekawych czasach   Koraszewski   2023-01-24
Wojna Unii Europejskiej z Izraelem   Tawil   2023-01-19
Czy istnieje środek prawny na kłamstwa George'a Santosa?   Dershowitz   2023-01-19
Wieczny dyktator i brakujący pokój: historia Mahmuda Abbasa   Eid   2023-01-19
Orwellowska obsesja „New York Timesa” na punkcie Izraela   Chesler   2023-01-18
Palestyna: Perwersyjny – i wprawiający w osłupienie - paradoks   Sherman   2023-01-17
Kolejna faza ewolucji państwucha   Koraszewski   2023-01-17
Najważniejsze niepisane prawo na Zachodzie: nie drażnij irracjonalnych, ekstremistycznych muzułmanów     2023-01-13
Głupota ujawnia się w działaniu, część 3: ignorowanie porażek   Bard   2023-01-11
Nie ma chleba bez wolności?   Koraszewski   2023-01-11
Europa na łasce Kataru?   Godefridi   2023-01-10
Turecki “postęp”: Sześcioletnią dziewczynkę wydał za mąż jej ojciec, znany szejk   Bekdil   2023-01-06
Antysemityzm ludzi łagodnych i dobrych - raz jeszcze   Koraszewski   2023-01-06
Dzisiejsza Rosja i “Długi Telegram”   Koraszewski   2023-01-05
Zapomniane przemówienie Jasera Arafata   Shaw   2023-01-04
Znaczenie wielkiego exodusu Mizrahi   Julius   2023-01-03
Profesor Matczak i hollywoodzka puma   Koraszewski   2023-01-02
Śmieć chrześcijaństwa w Betlejem   Ibrahim   2022-12-31
Ukraina: przepis na ugłaskanie zbrodniarza   Taheri   2022-12-31
Przesłanie Zełenskiego w mundurze polowym   Jacoby   2022-12-29
Konserwatyzm w dobie populistycznej rewolty   Winegard   2022-12-23
Europa budzi się i dostrzega korupcję w organizacjach pozarządowych   Steinberg   2022-12-22
W Iranie i Chinach protestujący domagają się wolności. Gdzie jest przywódca wolnego świata?   Jacoby   2022-12-22
Niemiecki kanclerz obawia się zimnej wojny   Koraszewski   2022-12-21
Niemieckie spojrzenie na globalne perspektywy   Taheri   2022-12-20
Historia medialnej intifady przeciwko Izraelowi   Chesler   2022-12-20
Mułłowie Iranu: kiedy zbudzi się Unia Europejska?   Rafizadeh   2022-12-15
Turcja i Izrael: otwarcia i ponowne zamknięcia   Bekdil   2022-12-15
Uwolnić Iran z rąk terrorystów i morderców   Grzegorz Lindenberg   2022-12-13
Długi cień zimnej wojny   Koraszewski   2022-12-12
Głupota ujawnia się w działaniu   Bard   2022-12-12
Kolonializm i Żydzi, ofiary czy kolaboranci?   Julius   2022-12-11
Zniekształcona pamięć wojny koreańskiej   Shankar   2022-12-09
Czy Izrael powinien bojkotować palestyńskich Arabów?   Amos   2022-12-08
Komu wierzymy i dlaczego tak niechętnie?   Koraszewski   2022-12-07
Kolejne medialne wymówki dla Palestyńczyków i ich terroru   Bard   2022-12-07
Dwoje ludzi przekraczających rzeczywistość we wnętrzu jednego katalońskiego domu   Zbierski   2022-12-02
“New York Times” i jego współpracownicy   Fitzgerald   2022-12-02
Niewinne zdumienie pewnego socjologa   Koraszewski   2022-12-01
Wyjście ze stalinowskiego zimna   Ashenden   2022-11-29
Eureka! Odkryto arabskie lobby   Bard   2022-11-26
Stare irańskie hasło podbija świat   Taheri   2022-11-25
Nie, nierówności dochodów nie są najwyższe w historii. Są na historycznie niskim poziomie   Jacoby   2022-11-22
Porwanie studiów bliskowschodnich   i Alex Joffe   2022-11-20
Mistrzostwa świata w piłce nożnej i światowe rozgrywki   Collins   2022-11-19
Zabłąkane pociski: czego Ukraina (i Polska) mogą nauczyć się od Izraela   Frantzman   2022-11-18
Mroźna zima dla Europy: obwiniaj strategiczną ślepotę   Bekdil   2022-11-16
Thomas Friedman, zwolennik równego kopania wszystkiego, co izraelskie   Flatow   2022-11-14
Inwestowanie w naukę dla bezpieczeństwa żywnościowego w Afryce   Bafana   2022-11-14
Kapitalizm to dobra rzecz   Koraszewski   2022-11-12
Skuteczna walka ze skrajnym ubóstwem   Jacoby   2022-11-11
Zabijanie Lewiatana tysiącem ciosów   Taheri   2022-11-10
Krytyczna teoria rasy i antysemityzm   Levick   2022-11-10
Afrykańscy farmerzy zarobili około 282 miliony dolarów na GMO w 2020 roku – nowe badanie   Opoku   2022-11-09
Niebezpieczeństwo „śpiącej” umowy nuklearnej: silniejsza Rosja, Chiny, Korea Północna, Iran   Rafizadeh   2022-11-08
Refleksje o książce Roberta Spencera Who Lost Afghanistan?   Chesler   2022-11-08
Palestyńska walka o potrawy   Fitzgerald   2022-11-07
Arabowie o zachodniej hipokryzji w sprawie irańskich dronów     2022-11-07
Chaos tworzony przez moralistów na poziomie trzylatków   Tracinski   2022-11-04
Projektanci mody intelektualnej i ich klienci   Koraszewski   2022-11-02
Rewolucja w Iranie jest powstaniem, któremu przewodzą mniejszości etniczne   Mustafa   2022-11-01
Nadzieja w pesymizmie i rozsądku   Koraszewski   2022-10-31
Inna definicja antysemityzmu     2022-10-30
Czego Irańczycy chcą od Waszyngtonu   Taheri   2022-10-29
Zachód odwraca się plecami do prześladowanych chrześcijan, wita radykalnych muzułmanów   Ibrahim   2022-10-26
Opowieści byłego premiera kraju wielkości znaczka pocztowego   Koraszewski   2022-10-25
Odsłonić prawdziwe poglądy antysemitki   Kirchick   2022-10-22
Dzięki administracji Bidena Rosja i Iran są sobie bliższe niż kiedykolwiek   Rafizadeh   2022-10-21
Błąd „jeśli-to” powraca z pełną mocą z okazji umowy o granicy morskiej z Libanem     2022-10-14
Nowa bajka na zimę: “Europa jest ofiarą Amerykanów”   Godefridi   2022-10-12
Pan się myli, Panie Konstanty   Koraszewski   2022-10-12
Także dzisiaj niewolnictwo jest ogólnoświatową plagą   Jacoby   2022-10-11
FAIR – Fairness & Accuracy In Reporting – pokazuje skrajny brak szacunku wobec izraelskich Arabów     2022-10-09
Szef administracji Rady Praw Człowieka ONZ systematycznie naruszał zasady ONZ, ujawniają wycieki e-maili     2022-10-08
Czy Ilhan Omar lub Linda Sarsour dobrowolnie zdjęły hidżab w solidarności z irańskimi kobietami?   Chesler   2022-10-07
Rashida Tlaib, Jaskinia Lwa i wszechobecność nienawiści do Żydów ponad politycznymi podziałami (plus komiks)     2022-10-05
Dalekosiężne skutki śmierci Mahsy Amini   Mahmoud   2022-10-05
Jak USA roztrwoniły swoje strategiczne minerały   Bergman   2022-10-04
Główny nurt i władczyni pierścionka   Koraszewski   2022-10-03
Iran: dymiący wulkan   Taheri   2022-10-03
Iran kupił ponad milion hektarów ziemi w Wenezueli     2022-10-02
Wojownicy sprawiedliwości społecznej ignorują arabskich właścicieli niewolników   Bard   2022-10-01
Czy irański naród otrzyma wsparcie demokratycznego Zachodu?   Koraszewski   2022-09-30
Rosja i Iran: przyjaźń czy tylko partnerstwo?   Amos   2022-09-25
Niebezpieczne związki, czyli sojusze wiernych i niewiernych   Koraszewski   2022-09-24
Nierozwiązywalne konflikty na Bliskim Wschodzie   i Alberto M. Fernandez   2022-09-18
Trzecia droga skręca w prawo   Koraszewski   2022-09-17
Palestyńczycy i świat nie potrzebują jeszcze jednego, skorumpowanego, upadłego, terrorystycznego państwa arabskiego   Toameh   2022-09-17
Jak Zachód zbudował rosyjskiego wroga   Taheri   2022-09-16
Dlaczego ludzie nienawidzą?   Koraszewski   2022-09-15
Fundamentalna irracjonalność palestinizmu   Bellerose   2022-09-14
Administracja Bidena “zaniepokojona” izraelskimi rajdami na Zachodni Brzeg   Fitzgerald   2022-09-13
Departament Stanu traktuje śmierć Abu Akleh jako priorytet, ignorując śmierć Malki Roth   Meyers Epstein   2022-09-12
Kiedy niemieccy ekolodzy i rząd Putiuna mieli gorący romans   Godefridi   2022-09-12
Arabowie do Bidena: Nie podpisuj umowy z Iranem, doprowadzi to do wojny   Toameh   2022-09-10
Oni umarli wszyscy, my wszyscy żyjemy   Koraszewski   2022-09-09
Norwegia dostaje za swoje   Bawer   2022-09-08
Tragedia bez Żydów to żadna wiadomość   von Koningsveld   2022-09-06
A piecyk wciąż dymi   Koraszewski   2022-09-03

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


&#8222;Choroba&#8221; przywrócona przez Putina


&#8222;Przebudzeni&#8221;


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk