Prawda

Wtorek, 19 marca 2024 - 08:38

« Poprzedni Następny »


Autorzy


Andrzej Koraszewski 2013-11-14

Foto: Henryk Rubinstein.
Foto: Henryk Rubinstein.

Przyjaźnimy się ponad pół wieku, od 46 lat jesteśmy parą, od 45 małżeństwem (pisane w grudniu 2013 roku), razem próbujemy zrozumieć świat.

Poznaliśmy się na studich socjologicznych, ja zająłem się później historią gospodarki, a następnie dziennikarstwem, Małgorzata  tłumaczyła książki i tysiące artykułów. Mieszkaliśmy 15 lat w Szwecji, a potem 12 lat w Londynie, żeby osiąść na emeryturze w Dobrzyniu nad Wisłą. Przez prawie 10 lat współpracowaliśmy z portalem "Racjonalista" i tam czytelnik znajdzie ponad 700 moich artykułów,  (informacja już nieaktualna, patrz uzupełnienie artykułu "Pożegnanie z Racjonalistą") kilka artykułów Małgorzaty i grubo ponad tysiąc dwieście jej tłumaczeń. Wśród tłumaczeń dla "Racjonalisty" było sporo materiałów MEMRI, dyrektor tego instytutu, Yigal Carmon, zapytał czy mogą one stanowić zaczyn polskiej strony MEMRI. Ponieważ uważamy,  że ten instytut dostarcza ważnych informacji o świecie islamu, Małgorzata postanowiła zrobić znacznie więcej - zaczęła tłumaczyć te materiały i systematycznie tworzyć polską stronę tego instytutu. Jej inną pasją jest robienie polskich napisów do ciekawych filmów. Stworzyła swój kanał na youtube, na kórym jest już ponad 450 filmów.

Porzuciliśmy socjologię, ale nie straciliśmy zainteresowania światem i zmianami społecznymi. Interesuje nas zarowno to wszystko, co czyni świat lepszym, a więc nauka, rozwój oświaty, reformy, poszerzanie się obszarów uwolnionych od głodu, rozwój handlu i wzrost dobrobytu; interesują nas również zagrożenia, wśród których najgoźniejszym jest naszym zdniem powrót brunatnej fali.

W Europie widzimy wracającą atmosferę lat trzydziestych ubiegłego stulecia, wzrost nacjonalizmu i wzrost niechęci do demokracji.

Podczas gdy część Azji, Japonia, Korea Południowa, Tajwan, Singapur, Hong Kong, a wreszcie Chiny weszły na drogę przyspieszonego rozwoju, ogromny świat islamu nie tylko pozostał z tyłu, ale nie rozpoczął nawet drogi do reform społecznych i ekonomicznych. Z tego właśnie regionu płynie najbardziej reakcyjna ideologia powrotu do teokracji, do nacjonalizmu połączonego z religijnym fanatyzmem.

Ta niezdolność do przeprowadzenia reform i dołączenia do świata opartego na wiedzy kanalizuje swoją frustrację w nienawiści do Żydów, do Zachodu, do  demokracji. Antysemicka obsesja jest tu nie tylko podobna do obsesji europejskich nazistów, ale jest na nich wzorowana. Przenika również ponownie na Zachód. Do modnych pytań należy pytanie powtarzane zgodnie przez członków skrajnie prawicowych ruchów nacjonalistycznych jak i przez ludzi lewicy: czy wolno krytykować Izrael? Na głupie pytania nie warto odpowiadać, nie ma sensu również odpowiadać pytaniem na pytanie - czy wolno pokazywać zawarte w tej krytyce ewidentne kłamstwa, tendencyjność, nieuczciwość? Zamiast pytać, robimy to i nadal będziemy robić. W samym Izraelu jest również mnóstwo rzeczy, które nas fascynują - jest to państwo, w którym istnieje prawdziwa, a nie tylko deklarowana wolność wyznania, jest to państwo, w którym gospodarka jest naprawdę oparta na wiedzy, jest to państwo, którego społeczeństwo mimo, że jest otoczone przez wrogów, mimo, że jest atakowane, mimo narażenia na nienawiść - nie godzi się na nienawiść i konsekwentynie potępia nie tylko wszelkie akty przemocy i agresji wobec Arabów, ale reaguje również  stanowczo na werbalne próby propagowania nienawiści. Jak każde społeczeństwo jest to zbiorowość różnych ludzi, gdzie spotykamy mądrych i głupich (ale Żydzi jak to Żydzi, we wszystkim muszą przesadzać i gdyby były Noble za głupotę, to też byliby rekordzistami), nieprawdopodobna szlachetność, ale i łajdactwo. Można by powiedzieć naród jak każdy inny, gdyby nie zogniskowana na tym małym narodzie nienawiść. Dlatego właśnie (znów podobnie jak w latach trzydziestych) próbą elementarnej przyzwoitości jest zdolność przeciwstawienia się tak modnej dziś "krytyce" Izraela i rosnącemu znów antysemityzmowi. 

Konflikt bliskowschodni   wydaje się przesłaniać wiele innych konfliktów na świecie, co więcej, podobnie jak w latach trzydziestych, spotykamy się tu znacznie częściej z zapiekłą ideologią niż z dyskusją o konkretnych faktach.

Innym polem naszych zainteresowań jest tak zwany nowy ateizm. Dziwna nazwa wymyślona przez krytyków grupy naukowców mówiących otwartym tekstem o konflikcie między nauką i religią i o narastającej presji instytucji religijnych  na szkolnictwo i na politykę.

Tych pól naszych zainteresowań jest wiele i wręcz zastanawialiśmy się nad nazwaniem tej strony "Meandry", potem zdecydowaliśmy się na "Przemianę"? (Czy pamiętacie opowiadanie Franza Kafki "Przemiana"?  Kafka napisał to opowiadanie w grudniu 1912 roku. Czy było jakimś przeczuciem zdarzeń, które miały dopiero nadejść? Trudno powiedzieć. Rośnie fala nietolerancji i pytając jak czuje się dziecko w Afryce oskarżane przez własnych rodziców o czary, jak czuje się dziewczynka w Afganistanie, która po drodze do szkoły zostaje oblana przez sąsiada kwasem solnym, jak czuje się właściciel sklepu, pod którym mieszkańcy urządzają pikietę pod hasłem "nie kupuj żydowskich towarów" przywodzi myśl o kafkowskiej "Przemianie " właśnie.) Ostatecznie postanowiliśmy, że będą to "Listy z naszego sadu", nazwa wystarczająco neutralna, żeby objąć i niepokoje i optymizm.  

Nie tylko my będziemy autorami na tej stronie. Wiele miejsca zajmą goście, a więc głównie tłumaczenia tekstów, którymi będziemy chcieli się podzielić.

  


Najczęściej można nas zobaczyć jak siedzimy naprzeciwko siebie przy naszych komputerach. Czasem do siebie coś mówimy, czasem wysyłamy do siebie listy  z linkami, artykułami, czy cytatami, czasem droczymy się, kto wpuści lub wypuści psa lub kota, czasem wreszcie rzucamy wszystko i idziemy sobie na spacer.

Jerry Coyne przesłał nam zrobione ukradkiem zdjęcie, ale obiecał solennie, że nigdy go nie opublikuje.  Możemy mu wierzyć, bo to nie tylko wspaniały, mądry przyjaciel, ale i bardzo porządny człowiek.



Stałą współautorką będzie Hili, nasza kotka, z którą od półtora roku prowadzę rozmowy na mojej stronie na Facebooku i której sława zawędrowała za ocean.
Jerry Coyne codziennie na swojej stronie publikuje dialogi z Hili w wersji angielskiej.

Na pierwszym posiedeniu kolegium redakcyjnego postanowiliśmy, że to Hili będzie redaktorem naczelnym.


Z Henrykiem Rubinsteinem poznaliśmy się na emigracji w Szwecji w 1971 roku. Łączyły nas wspólne zainteresowania i przyjaźń, która wiele razy prowadziła do wspólnych działań. Henryk mieszka w Göteborgu i 25 lat temu założył firmę Textalk, która robi programy dla przedsiębiorstw handlowych i dla gazet. Czternaście lat temu zaproponował mi, żebym założył swoją gazetę internetową.  Zamiast tego założyłem wówczas (oczywiście z jego pomocą) szkolną gazetkę w tutejszym gimnazjum. ("Nawojka" istnieje do dziś, chociaż ja musiałem się już z tego wycofać.) Dopiero teraz doszliśmy z Małgorzatą do wniosku, że dojrzeliśmy do zaakceptowania jego propozycji, a Henryk nie tylko wyposażył nas w odpowiedni program, ale codziennnie czuwa, żeby to dobrze wyglądało.


Kiedy tylko „Listy” pojawiły się w sieci, do redakcyjnej skrzynki pocztowej wpadł list zatytułowany: „Programista pomoże w sadzie”. Autor maila pisał:

Nie wiem czy powinienem pisać ten list, jestem osobą nielubiącą się narzucać, jednak dziś postanowiłem zrobić wyjątek. Fakt powstania "Listów z naszego sadu" ucieszył mnie bardzo. Popieram całym sercem tę inicjatywę, i właśnie dlatego chciałbym zaoferować swoją pomoc.

 

No i bardzo dobrze, że Jacek Chudziński zrobił ten wyjątek, bo się wyjątkowo dobrze wkomponował w to nieco zwariowane towarzystwo.



Marcin nie pozwala na publikowanie swoich fotografii, nie znosi również kiedy się o nim pisze. My, którzy go znamy, zupełnie tego nie rozumiemy.    

Lucjan Ferus przez prawie dwanaście lat był autorem tekstów w „Racjonaliście”. Kiedy w grudniu 2013 roku złożyliśmy „Listy”, pan Lucjan zaproponował nam kilka tekstów i sądziłem, że to publikacje okazjonalne. Okazało się, że zapoczątkowały one stałą współpracę i teksty Lucjana Ferusa ukazują się regularnie, w każdą niedzielę. Lucjan Ferus to oczywiście pseudonim. On sam jest emerytowanym już snycerzem, który od kilku dziesiątków lat pasjonuje się religioznawstwem.       

 



Jerry A. Coyne, personal assistant to the Editor-in-Chief, Hili. Długa historia, która zaczęła się jeszcze w czasach “Racjonalisty”. Małgorzata chciała przełożyć tekst tego wspaniałego amerykańskiego biologa ewolucyjnego,  ale wspaniały biolog nas zignorował. Nasz poprzednia kotka Pia napisała do niego gniewny list i tym razem pomogło. I to jak! Zaczęła się trwająca do dziś przyjaźń z codziennymi kontaktami. Dialogi z Hili są również codziennie na stronie Jerry’ego, a wiele artykułów Jerry’ego można przeczytać po polsku na naszej stronie.              


Tipsa en vn Wydrukuj



Dziesięć lat „Listów
z naszego sadu”
Andrzej Koraszewski 

Redaktor naczelna „Listów z naszego sadu” (po lewej) z biologiem ewolucyjnym Jerrym A. Coynem, w koszuli z podobizną redaktor naczelnej wyhaftowaną przez japońską artystkę.

Pierwszego stycznia 1970 roku miałem strasznego kaca. Bolała mnie głowa, z radia płynął nachalny, odrażający głos pierwszego sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki. Sięgnąłem po szklankę wody i powiedziałem do Małgorzaty, wyjeżdżamy z tego kraju. Padały już takie słowa w naszym małżeństwie i zawsze to drugie mówiło – poczekajmy. Teraz jednak usłyszałem spokojne i zdecydowane – dobrze. Nie było to tak proste jak myśleliśmy, ale kiedy raz decyzja zapadła nie zamierzaliśmy jej zmieniać. W początkach sierpnia 1971 opuściliśmy Polskę na 27 lat.
W sierpniu 1997 roku byliśmy z wizytą w Polsce, przyjaciele, para wiejskich nauczycieli, postanowili nam pokazać ciekawe gospodarstwo. Gospodarz oprowadzając nas pokazał stojący nad jeziorem dom i powiedział, że to dom po jego rodzicach, który zamierza sprzedać. Ja miałem już powyżej dziurek w nosie pracę w BBC (nadawanie z Londynu do Polski straciło urok, walka o przetrwanie Polskiej Sekcji mnie nie bawiła, a samo BBC schodziło na psy).

Więcej

O „Listach z naszego sadu”


Dobrzyń nad Wisłą. Sielskie obrazki z rozległego sadu: drzewa owocowe z ...

Więcej

Sześć lat
„Listów z naszego sadu”
Andrzej Koraszewski

Foto: Henryk Rubinstein.

Pisać, nie pisać? „Listy” skończyły sześć lat i można się zastanawiać komu to potrzebne? Pisze człowiek głównie dla samego siebie, żeby poukładać myśli, tak by móc je przekazać innym do sprawdzenia. Zaczynając wysyłać „Listy” w świat, nie mieliśmy pojęcia, czy będą docierać do kilkudziesięciu, kilkuset czy do kilku tysięcy osób. Umówiliśmy się z Małgorzatą, że nie ma to większego znaczenia, że nawet gdyby docierały do tysięcy, to przecież świata nie zmienią. Jest zatem to pisanie i dzielenie się tym, co wydaje nam się interesujące, zawracaniem Wisły kijem, albo poszukiwaniem tych, którzy podzielają nasze zainteresowania, a szczególnie tych, których kompetencje są większe niż nasze i którzy mogą nam pomóc w odnajdywaniu błędów w naszym rozumowaniu. Póki żyjemy, próbujemy dowiedzieć się, na jakim świecie żyjemy, a jak się okazuje, nie jest to wcale takie proste.

Więcej

Regulamin


Czy jest możliwe stworzenie miejsca w Internecie, gdzie ludzie ze sobą normalnie rozmawiają? To...

Więcej

Autorzy

Próby świadectwa
Andrzej Koraszewski

Ojhyzna
Część I

Ojhyzna
Część II

Ojhyzna
Część III

FODDERLAND

Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk