Wojna hybrydowa: od bariery granicznej Gaza-Izrael po ulice i mosty w Stanach Zjednoczonych
Daled Amos
2024-03-27
Widok granicy z Gazą od strony izraelskiej, 5 październik 2018r. (Źródło: Wikipedkia)
Od marca 2018 r. do grudnia 2019 r. media donosiły o Wielkim Marszu Powrotu.
W każdy piątek palestyńscy Arabowie z Gazy zbliżali się do bariery oddzielającej Gazę od Izraela w „spontanicznych”, „pokojowych” protestach, żądając prawa do powrotu do swoich domów w „Palestynie”. Hamasowi nie zajęło dużo czasu dokooptowanie protestów. Wkrótce, pośród dymu płonących opon i pod osłoną nocy, Gazańczycy podejmowali próby przedarcia się przez płot do Izraela.
To nie były pokojowe protesty; to były niszczycielskie zamieszki. Ale jak prawo międzynarodowe stosuje się do zamieszek cywilnych wspierających cele wojskowe? Który paradygmat ma zastosowanie: działania wojenne czy egzekwowanie prawa – a może kombinacja tych dwóch?
Marsz był przydatny dla Hamasu. Wywarł presję na Izrael, by uporać się z masami Gazańczyków przy barierze, z których wielu próbowało się przedrzeć i przedostać się do Izraela. Zabici lub ranni Gazańczycy trafiali na pierwsze strony gazet, wywołując ogólnoświatowe potępienie Izraela.
Pod koniec 2019 roku Hamas „odroczył” cotygodniowe zamieszki.
Ale 7 października 2023 roku Hamas przekroczył tę barierę, mordując, gwałcąc i porywając izraelskich cywilów.
Teraz w wiadomościach ponownie pojawiają się informacje o zamieszkach przeciwko Izraelowi, ale tym razem na całym świecie. Są to zamieszki propalestyńskie i nie mają one charakteru pokojowego, ale to nie powstrzymuje mediów od nazywania ich „protestami”, także kiedy opisują powodowane przez nie zniszczenia. Przecież nikt nie chce przyznać, że rząd traci kontrolę:
Niektórzy kwestionują metody uczestników zamieszek. W końcu jak mogą mieć nadzieję, że zmienią zdanie ludzi, uciekając się do przemocy i sprawiania ludziom kłopotu? To mija się z celem. Uczestnicy zamieszek i ich organizatorzy nie są zainteresowani argumentami i dialogiem. Forsują własne cele.
Wykorzystują zakłócenia porządku publicznego jako dźwignię.
Konflikty zwalcza się na nowe, innowacyjne i radykalnie odmienne sposoby. Wraz z pojawieniem się nowoczesnej wojny hybrydowej coraz mniej chodzi o siłę śmiercionośną lub kinetyczną.
Należy tutaj zauważyć, że koncepcja wojny hybrydowej może nie być całkowicie nowa. Wielu praktyków twierdzi, że jest tak stara jak sama wojna. Niemniej w ostatnich latach zyskała na popularności i znaczeniu, ponieważ państwa wykorzystują podmioty niepaństwowe i technologię informatyczną do ujarzmiania swoich przeciwników w trakcie lub – co ważniejsze – w przypadku braku bezpośredniego konfliktu zbrojnego. [podkreślenie dodane]
W kampaniach tych celowo i skutecznie wykorzystano połączenie siły militarnej i działalności cywilnej. Na przykład podczas walk w Gruzji siły pancerne mogły przedostać się na północ kraju dzięki wysiłkom ludności cywilnej gruzińsko-abchaskiej, sympatyzującej z Rosją, która w ruchu przygotowawczym zajęła tunele i mosty drogi ekspresowej prowadzącej do stolicy Tbilisi.
Nie ogranicza się to do Rosji i nie musi obejmować elementu wojskowego: „Podobnie Pekin wykorzystuje tysiące cywilnych łodzi rybackich w swoich wysiłkach na rzecz rozszerzenia suwerenności na Morzu Południowochińskim”.
Według „The NATO Review” wojna hybrydowa nie wymaga kontekstu pełnej wojny:
Centralne miejsce zajmuje tutaj rola ludności cywilnej: sposób, w jaki myślą i działają w stosunku do państwa. Współczesne platformy cyfrowe i media społecznościowe pozwalają aktorom hybrydowym ze znaczną łatwością wpływać na sytuację ze szkodą dla państwa przeciwnika. Dobrym tego przykładem są rosyjskie kampanie dezinformacyjne w Internecie, niektóre z nich są bardzo subtelne, acz poważne, skierowane przeciwko niektórym państwom zachodnim. [podkreślenie dodane]
Zamieszki, które obserwujemy, nie są spontaniczne. Stanowią sposób na forsowanie programu wymagającego od Bidena i Partii Demokratycznej poparcia zawieszenia broni w Gazie. Alternatywą jest zakłócenie kampanii prezydenckiej Bidena.
Uczestniczą w nich setki, a czasem tysiące ludzi. Mają profesjonalnie wyprodukowane plakaty i banery. Mają transport, jedzenie i napoje. Mają też organizatorów, którzy noszą mundury i kontrolują tłumy.
Jest w tym coś więcej niż tylko lepsza organizacja; jest też lepsze finansowanie. Pieniądze przeznaczone są jednak na coś więcej niż tylko personel i zaopatrzenie. Ludziom płacisię za uczestnictwo w zamieszkach:
pro-palestyńskim – i coraz częściej pro-Hamasowskim – protestującym płaci się za protesty. Za blokowanie autostrad i dróg. Za zastraszanie i grożenie Żydom i nie-Żydom. Za wywoływanie chaosu.
Z programu Autonomii Palestyńskiej „pieniądze za zabijanie” doszliśmy teraz do programu „pieniądze za zamieszki”. Decydują ludzie, którzy dają pieniądze. Ponieważ organizatorzy nadal płacą pomimo zamieszek, wandalizmu i chaosu, wydaje się, że zamieszki, wandalizm i chaos są właśnie tym, czego chcą organizatorzy.
„New York Times” znalazł powiązania między Singhamem a „ hojnie finansowaną kampanią wywierania wpływu, która broni Chin i szerzy ich propagandę”:
Mniej znane i ukryte w plątaninie grup non-profit i firm fasadowych jest to, że pan Singham blisko współpracuje z machiną medialną chińskiego rządu i finansuje jej propagandę na całym świecie.
W artykule opisano go jako „socjalistycznego dobroczyńcę spraw skrajnie lewicowych”. Singham zaprzecza jakimkolwiek powiązaniom z Komunistyczną Partią Chin lub samymi Chinami. Jednak zgodnie z artykułem:
On i jego sojusznicy znajdują się na pierwszej linii frontu, jak to nazywają urzędnicy Partii Komunistycznej, „bezdymnej wojny”. Pod rządami Xi Jinpinga Chiny rozszerzyły działalność mediów państwowych, nawiązały współpracę z zagranicznymi mediami i pozyskały zagraniczne wpływowe osoby. Celem jest ukrycie propagandy jako niezależnych treści.
„Bezdymna wojna” to dobry opis wojny hybrydowej.
W artykule w Timesie z sierpnia 2023 r. nie ma żadnej wzmianki o Izraelu, Arabach palestyńskich czy Strefie Gazy, ale wspieranie brutalnych protestów przez People's Forum Singhama, zwolennika spraw skrajnie lewicowych, nie jest zaskakujące. Dla Chin zamieszki niekoniecznie są kwestią wsparcia Gazy, ale raczej wykorzystaniem propalestyńskich protestów i wywołanego przez nie chaosu do osłabienia Stanów Zjednoczonych.
Te chińskie interesy medialne pomagają siać niezgodę w USA, powiedział The Free Press republikanin Mike Gallagher, przewodniczący komisji specjalnej Izby Reprezentantów ds. Komunistycznej Partii Chin.
„Komunistyczna Partia Chin korzysta z narzędzi takich jak Instytuty Konfucjusza na kampusach uniwersyteckich, uzależniający algorytm TikTok i organizacje takie jak te, które finansuje pan Singham, aby dzielić i osłabiać Amerykę” – powiedział Gallagher.
Jeśli Gallagher ma rację, chaos wywołany tymi „protestami” nie jest przypadkową szkodą. Jest całkowicie zamierzony.