Prawda

Niedziela, 19 maja 2024 - 13:26

« Poprzedni Następny »


Zasada ostrożności, czyli strach przed ryzykiem


Malgorzata Koraszewska 2016-06-13

Stanowcze protesty sytych, bogatych i zdrowych przeciw możliwosci nakarmienia biednych i chorych.
Stanowcze protesty sytych, bogatych i zdrowych przeciw możliwosci nakarmienia biednych i chorych.

Histeria antyszczepionkowa wydaje się rosnąć, a nie maleć mimo braku jakichkolwiek dowodów na szkodliwe efekty uboczne, nadal utrzymuje się wściekły opór przeciw stosowaniu biotechnologii w rolnictwie, rozpętanie dzikich lęków przeciw szczelinowaniu poszło jak z płatka. Wywoływanie irracjonalnych lęków jest zawsze najłatwiejsze. Przypominamy artykuł  sprzed 10 lat o „zasadzie ostrożności”, która była wtedy i jest nadal  najpotężniejszym instrumentem blokowania innowacji.

W numerze 9/10 2005 „Krytyki politycznej" Piotr Stankiewicz pisze o ekologii, żywności modyfikowanej genetycznie i „zasadzie ostrożności", wpisanej do całego szeregu traktatów Unii Europejskiej, gorąco popieranej przez rozmaite ruchy ochrony środowiska i mniej lub bardziej obowiązującej także w polskich salonach politycznych i intelektualnych. Autor, dostrzegając, że zasada ostrożności może prowadzić do pewnych wynaturzeń (które nazywa wątpliwościami), nawołuje do dyskusji o model racjonalności jakim my i Unia Europejska mamy się kierować. Wiem, że Oświecenie ma na salonach złą prasę, zaryzykuję jednak pytanie — czy mamy kierować się modelem irracjonalności z czasów mrocznego Średniowiecza, czy też modelem racjonalności z czasów Oświecenia. Taki bowiem jest moim zdaniem (i zdaniem wielu naukowców) wybór.


Zacznijmy od kwestii ekonomicznych. Stosowanie zasady ostrożności pokazuje zdaniem jej zwolenników moralną wyższość Europy nad Stanami Zjednoczonymi. Tam, jak pisze Stankiewicz, „globalne interesy USA przedkładane są nad problemy ekologiczne". Tu mamy „ludzką twarz kapitalizmu europejskiego, dbającego o zdrowie swoich obywateli i stan środowiska". Czyli postęp naukowy i techniczny odbywa się w imię pazernego napychania własnych kies i dlatego na każdy wynalazek musimy patrzeć z najwyższą podejrzliwością i najlepiej go powstrzymać.


Czy jest to jednak postawa racjonalna? Słynna obserwacja Adama Smitha brzmi: „Nie od przychylności rzeźnika, piwowara czy piekarza oczekujemy naszego obiadu, lecz od ich dbałości o własny interes. Zwracamy się nie do ich humanitarności, lecz do ich egoizmu i nie mówimy im o naszych potrzebach, lecz o ich korzyściach. Jedynie żebrak godzi się z tym, aby zależeć głównie od łaski współobywateli". Cała historia kapitalizmu i socjalizmu jest dowodem na słuszność tej obserwacji. Jakie przełomowe wynalazki techniczne, na których skorzystała cała ludzkość, powstały w Związku Radzieckim i w państwach „demokracji ludowej", w których zasada zysku była objęta anatemą? Czy nasza państwowa Polfarma dostarczyła nam za czasów PRL nowych leków dających się porównać z tym, co wytworzyły firmy farmaceutyczne pracujące dla zysku? Czy jest wyższe moralnie pozwolenie, by ludzie umierali na dające się wyleczyć choroby, byle tylko nie dać zarobić jakiemuś kapitaliście? Zawiść jest bardzo silną siłą napędową ludzkiego działania, ale czy naprawdę lepiej jest przymierać głodem niż patrzeć jak się piekarz bogaci?


Zresztą szlachetne idee wyższej moralności i dbałości o to, by ktoś się przypadkiem nie wzbogacił, nie są wyłączną siłą napędową przeciwników rozwoju technicznego. Także w sytuacjach, kiedy wynalazek zostaje udostępniony za darmo, a wielkie firmy rezygnują z zysku, bojownicy o zachowanie status quo (Greenpeace, Friends of the Earth i im podobni) powołując się na zasadę ostrożności i szerząc kłamstwa, nie dopuszczają go do ludzi, dla których byłby wybawieniem. Znakomitym przykładem jest tu „złoty ryż". Stworzony przy pomocy inżynierii genetycznej w latach dziewięćdziesiątych przez Ingo Potrykusa ryż ten zawiera prowitaminę A (˛-karoten), której nie zawiera normalny ryż. Z powodu braku witaminy A ślepnie rocznie 500 tysięcy dzieci. Potrykus zrezygnował z wszelkich zysków z tego wynalazku i przekonał Syngentę i inne firmy, by także zrzekły się praw patentowych — możliwość uratowania wzroku tak wielkiej liczbie dzieci w Trzecim Świecie wydawała się celem tak ważnym, że ci bezwzględni kapitaliści zrezygnowali z zysku i własnych globalnych interesów.


Mamy rok 2006, a dzieci nadal tracą wzrok. Przestraszone kraje Trzeciego Świata (przestraszone zarówno kłamliwą propagandą płynącą z siedzib dobrze odżywionych przeciwników inżynierii genetycznej, ale także przestraszone perspektywą zamknięcia granic Unii Europejskiej dla importu ich produktów żywnościowych, jeśli ośmielą się wprowadzić genetycznie modyfikowane rośliny) do dziś nie dopuściły złotego ryżu do swoich rolników. Złoty ryż zapewne nie dotarłby do wszystkich, więc oceńmy konserwatywnie, że z powodu „zasady ostrożności" przez te pięć lat wzrok stracił tylko milion dzieci, a nie dwa i pół miliona.


[Złoty ryż otrzymał w między czasie wiele międzynarodowych nagród, błogosławieństwo papieża Franciszka i napisano mnóstwo artykułów naukowych o jego dobrodziejstwach. Jednak jak pisał w 2013 roku Marcin Rotkiewicz:

Ale na tym ta optymistycznie brzmiąca bajka się kończy. Złotego ryżu do dziś nie dostał żaden rolnik w Azji. Dlaczego? Bo to genetycznie zmodyfikowany organizm, czyli GMO. A GMO stało się jednym z głównych wrogów ruchów zielonych, przede wszystkim w Europie. Greenpeace - sprawna i globalna organizacja dysponująca pokaźnym budżetem - od początku wzięła złoty ryż na swój celownik. Wprawdzie w 2000 r. obiecała, że nie będzie niszczyć jego doświadczalnych upraw, ale wprawiła w ruch swoją potężną machinę propagandową.  


Zdawała sobie bowiem sprawę, że sukces złotego ryżu (trochę pogardliwie określanego przez działaczy tej organizacji "żółtym ryżem") może zmienić nastawienie opinii publicznej do GMO. Oczywiście rozumiały to doskonale także koncerny biotechnologiczne i stąd m.in. ich wsparcie dla tego projektu. Wprost o tych obawach zielonych wypowiedziała się indyjska ekofeministka, alterglobalistka i przeciwniczka GMO Vandana Shiva, która nazwała cały projekt Potrykusa i Beyera "koniem trojańskim" przemysłu biotechnologicznego. I w taki oto sposób dwaj naukowcy trafili w sam środek ideologicznej wojny rozpętanej na globalną skalę.” - M.K. 2016]

Zasada ostrożności nie jest „bezpieczną opcją". Oznacza rezygnację z wielu korzyści i akceptację tragedii, które rodzi sytuacja obecna. Postęp naukowy i techniczny często wprowadza nowe ryzyko, ale brak tego postępu utrwala zagrożenia już istniejące. Milion ślepych dzieci, rozrzuconych po świecie, nie jest jednak wystarczająco fotogeniczny, by dostać się do telewizji i na pierwsze strony gazet. Co innego ofiary postępu. Tragedia ofiar Talidomidu była ogromna i ogromnie dużo o niej pisano. Podawanie tego leku kobietom w ciąży było kryminalną lekkomyślnością. Politycy, aktywiści, luddyści zbili na tej sprawie wielki kapitał. A kto walczy o ślepnące dzieci? Gdzie są bijące na alarm artykuły i wstrząsające audycje telewizyjne? Jak nazwać oślepianie dzieci ze strachu przed nieznanym?

Porównanie danych statystycznych z przełomu XIX i XX wieku z danymi z przełomu XX i XXI wieku pokazuje jednoznacznie jakim dobrodziejstwem dla ludzkości były postępy nauki i techniki. Tylko jeden przykład: na przełomie XIX i XX wieku w Anglii na każde 1000 urodzonych dzieci 150 umierało przed ukończeniem pierwszego roku życia. Dzisiaj umiera 5 dzieci na 1000 urodzeń. Wszystkie inne dane: długość życia, spożyte kalorie, uleczalność rozmaitych chorób, czystość powietrza i wód itd. pokazują ten sam korzystny trend. Nie dotyczy to tylko Anglii czy świata wysoko uprzemysłowionego. Podobny trend występuje także w krajach „rozwijających się", choć nadal są daleko w tyle (a obecnie epidemia AIDS powoduje załamanie się korzystnych zmian).


Wszędzie tam, gdzie w imię zasady ostrożności powstrzymano postęp techniczny, powróciły stare plagi. Na przykład w Sri Lance DDT zmniejszył liczbę zachorowań na malarię w roku 1963 do 17 przypadków. Po całkowitym zakazie używania DDT liczba ta w roku 1968 skoczyła na dwa i pół miliona. DDT faktycznie powodował, że skorupki jaj ptasich stawały się cieńsze i mogło to zagrozić populacjom dzikiego ptactwa. Nigdy jednak nie było żadnych danych świadczących o tym, że DDT jest szkodliwe dla ludzi. Zamiast histerycznego strachu i całkowitego zakazu, można było pozostawić prawo do używania DDT przynajmniej w domach mieszkalnych, dokąd ptactwo nie miało dostępu. Strach był jednak tak potężny, a propaganda grup „zielonych" tak skuteczna, że zgodzono się na śmierć i choroby milionów ludzi. Rachel Carson, która swoją Milczącą wiosną rozpoczęła tę histerię, jest odpowiedzialna za niemal tyle śmierci co najgorsi dyktatorzy ostatniego stulecia. Oczywiście, nie ona jedna. Głównymi winowajcami są asekuranccy decydenci, hołdujący „zasadzie ostrożności" w imię „kapitalizmu z ludzką twarzą".


Gdyby zasada ostrożności obowiązywała w historii, mielibyśmy świat bez szczepionek, antybiotyków, rentgena, bez samolotów, rowerów czy elektryczności. Aspiryna nie zostałaby dopuszczona na rynek. Bo zasada ta brzmi przecież „Jeśli nie ma dowodów na szkodliwość, to jeszcze nie znaczy, że to nie jest szkodliwe". Taka zasada jest bardzo przydatna dla wszelkiej maści aktywistów właśnie dlatego, że nie dopuszcza do dyskusji naukowej. Bo jak naukowiec ma z czymś takim dyskutować? Skoro sprawdził i nie znalazł dowodów na szkodliwość, to niczego więcej zrobić nie może. Jak odpowiedzieć racjonalnie i logicznie na zastrzeżenie: „A może jednak szkodzi?" Zasada ostrożności opiera się na przesądzie, który odrzuca ludzką wiedzę i kontrolę na rzecz ignorancji. Przypomnijmy zresztą, że kiedy rozpoczęły się budowy kolei, przodkowie dzisiejszych asekurantów twierdzili, że organizm ludzki nie wytrzymuje szybkości 50 kilometrów na godzinę i człowiek umiera. Były także przypadki chorób po jeździe pociągiem, przypisywane „nienaturalności" przemieszczania się z taką szybkością. Rolników zaś straszono, że jeśli zgodzą się na budowę torów w pobliżu ich gospodarstw, to krowy przestaną dawać mleko. Na szczęście dla nas wszystkich duch Oświecenia był wtedy silniejszy i obskuranci przegrali.


Piotr Stankiewicz pisze o wzroście zakresu innowacji technologicznych i w wyniku tego — wzroście zasięgu konsekwencji ludzkiego działania na ekosystem, sięgającym „dużo dalej i głębiej niż w przypadku technologii typowych dla epoki industrialnej". Trudno mi to zrozumieć. Wycinanie lasów, zanieczyszczanie szlaków wodnych, gwałtowna urbanizacja, elektryfikacja, niesłychanie zwiększone użycie paliw kopalnych — to wszystko miało być mniejszymi konsekwencjami dla ekosystemu niż genetycznie modyfikowane organizmy czy inne współczesne wynalazki? A co z całkowitą zmianą ekosystemu Australii sprzed dziesiątków tysięcy lat, kiedy to nowa technologia (ogień przyniesiony przez człowieka) spowodowała nieodwracalne zmiany w ekosystemie? A wszystkie duże ssaki Ameryki, wytępione na przestrzeni kilkuset lat przez człowieka uzbrojonego we włócznię (i może łuk)? Zawsze nam się wydaje, że jesteśmy wyjątkowi i żyjemy w wyjątkowych czasach. Warto może czasem z pokorą zadumać się nad historią ludzkości.


Do roku 2050 będziemy musieli wyżywić dodatkowe trzy miliardy ludzi. Byłoby również dobrze, gdybyśmy mogli żywić ich lepiej, niż robimy to dzisiaj. Stawia to ogromne wymagania rolnictwu. Obecnie najlepszym sposobem zwiększenia wydajności rolnictwa bez zwiększania areału i przy zmniejszeniu użycia pestycydów są rośliny modyfikowane genetycznie (wbrew kłamstwom rozmaitych bojowników o „naturę" wszystkie dane wskazują na bardzo poważne obniżenie zużycia pestycydów, pociągające za sobą również zmniejszone użycie paliw w rolnictwie). Według ekonomisty Indura Goklany, gdyby świat próbował wyżywić już istniejącą obecnie populację sześciu miliardów ludzi przy pomocy (głównie) technologii ekologicznych i plonów na poziomie 1961 roku, wymagałoby to uprawiania 82 procent areału lądowego, zamiast dzisiejszych 38 procent. Wymagałoby to wycięcia lasów tropikalnych, nawodnienia Sahary i Pustyni Błędowskiej i wygnania żubrów z puszczy Białowieskiej.


Mimo tych danych zwolennicy zasady ostrożności propagują „rolnictwo ekologiczne", produkujące żywność „organiczną" (w odróżnieniu od jakiej? nieorganicznej?), twierdząc, że jest to jedynie zdrowa żywność i że warto znosić niedogodność niższych plonów i wyższych cen dla tych właśnie zalet zdrowotnych oraz ze względu na korzyści dla środowiska. W styczniu 2004 roku brytyjska Food Standards Agency (Agencja Kontroli Jakości Żywności), niezależny organ powołany przez rząd do ochrony interesów konsumenta oznajmiła, że „na podstawie obecnych dowodów (...) żywność organiczna nie różni się zasadniczo w kategoriach bezpieczeństwa i wartości odżywczych od żywności produkowanej konwencjonalnie". Tam zaś, gdzie od lat już uprawia się rośliny modyfikowane genetycznie i używa mniej pestycydów, na pola powracają ptaki. Gdzie więc są korzyści rezygnacji z wydajności?


Zdaniem indyjskiego biologa C.J. Prakasha jedynym wkładem "odnawialnego, ekologicznego" rolnictwa będzie odnawianie nędzy i niedożywienia.


Cały szereg raportów — tak czysto naukowych, jak i prowadzonych na zamówienie rozmaitych międzynarodowych organizacji (ONZ, WHO, EU) — stwierdza, że nie znaleziono żadnego ryzyka dla zdrowia ludzkiego lub dla środowiska ze strony genetycznie modyfikowanej żywności. Jest jeszcze jeden, mniej naukowy, ale wiele mówiący fakt, że uwielbiający się procesować o wszystko Amerykanie, którzy od kilku lat z apetytem ową genetycznie zmodyfikowaną żywność zjadają, jeszcze żadnej firmy nie podali do sądu o odszkodowanie. Skoro w USA można dostać odszkodowanie za to, że się otrzymało zbyt gorącą kawę, to jakakolwiek szkoda spowodowana genetycznie zmodyfikowaną żywnością z pewnością stałaby się przedmiotem rozprawy sądowej.


Popatrzmy jeszcze na gospodarkę energetyczną. Elektrownie atomowe są obiektem nieustających ataków wyznawców zasady ostrożności. Działa ich na świecie dużo i to od lat. Mieliśmy dwie katastrofy: Three Mile Island (brak ofiar w ludziach) i Czernobyl (według raportu WHO z 2003 roku przez dwadzieścia lat od katastrofy doliczono się 40 ofiar śmiertelnych, a przecież nie można zapominać, że była to elektrownia budowana według przestarzałej technologii i to nie wiadomo, ile piasku dosypali do cementu robotnicy tej socjalistycznej budowy). Porównajmy to z liczbą ofiar śmiertelnych wśród górników w kopalniach, ludzi zaczadzonych przez wadliwe piece, wypadków drogowych przy transporcie węgla i tak dalej. Policzmy również ile dwutlenku węgla (którego tak się boimy) wypuściliśmy do atmosfery tylko dlatego, że jeszcze bardziej boimy się niezrozumiałego „atomu". (Polecam znakomity artykuł Marcina Rotkiewicza „Atom w dom" w „Polityce" 2/2006.)


Piotr Stankiewicz cytuje proroka zasady ostrożności Hansa Jonasa: „Proroctwu zatraty należy bardziej przysłuchiwać się niż proroctwu szczęśliwości". A dlaczego właściwie? Kiedy ci prorocy zatraty (poza Kassandrą) mieli rację? Matt Ridley w artykule „Nigdy nie było nam tak dobrze" pisze: „Malthus stwierdził, że nigdy nie wyprodukujemy wystarczającej ilości żywności; Klub Rzymski powiedział, że zasoby ropy naftowej wkrótce się wyczerpią; Paul Ehrlich powiedział, że populacja Ziemi będzie rosła aż do gwałtownego załamania się". Zarówno ci prorocy zagłady, jak i wszyscy inni od czasów Malthusa mylili się. W imię czego mamy ich słuchać?


Nowa technologia często minimalizuje lub likwiduje stare zagrożenia, ale wystawia nas na nowe. Jest zaś tak skomplikowana, że nie starcza nam cierpliwości lub zdolności, by ją próbować zrozumieć. Jak pisze John Diamond w książce Snake Oil: „Jeśli wiedza jest władzą, a władza — przynajmniej w demokracji - powinna być w rękach wszystkich, to znaczy, że wiedza także powinna być w naszych rękach. Tyle tylko — kto by to pomyślał? — wiedza i umiejętności są bardzo trudne do zdobycia. Latami musi człowiek tkwić w bibliotekach, wkuwać treść podręczników w ciasnych pokoikach akademików, żyć za grosze i być zanudzanym, kiedy mógłby sobie pójść do pubu. A ponieważ obecnie uważa się za oczywiste, że wszystko co jest nierówne, jest złe, po prostu zmniejszamy nasz szacunek dla tych, którzy mają specjalne umiejętności i specjalną wiedzę." Wyznawcy zasady ostrożności szerzą „wiedzę" prościutką, którą każdy bez trudu może zrozumieć: wszystko co nowe, to złe; wszystko co naturalne, to dobre. Zdaniem Piotra Stankiewicza „postawa USA cechuje się daleko posuniętym hurraoptymizmem technologicznym, przeradzającym się często w technokratyzm". Moim zdaniem postawa wyrażona w zasadzie ostrożności cechuje się luddyzmem i zabobonnym strachem podpartym obskurantyzmem.


Polska jako członek Unii Europejskiej podpisała rozmaite traktaty i zgodziła się na „zasadę ostrożności". Wykłócaliśmy się z Unią o cały szereg przepisów i byliśmy z tego dumni. Nigdy jednak nie słyszałam, by ktoś kwestionował zasadę ostrożności. Nie było to przedmiotem zainteresowania polityków. A może jednak warto? Zasadę ostrożności można stosować wtedy, kiedy uważa się, że już żyjemy w najlepszym z możliwych światów. Jeśli jednak widzi się nieszczęścia i cierpienia dotykające olbrzymie masy ludzi, to warto zdać sobie sprawę z tego, że zasada ostrożności utrwala cywilizację śmierci i okaleczeń jak najbardziej rzeczywistych, już urodzonych ludzi, umierających z braku żywności i leków, jak również dzieci ślepnących z powodu braku witaminy A. Lord Taverne pisze: „Zasada ostrożności jest niebezpieczna. Rodzi pseudo-religijną bigoterię, której - jak nauczyła nas historia — powinniśmy się obawiać."

 
Pierwsza pyublikacja w dawnym "Racjonaliście" (2006)


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj






Notatki

Znalezionych 2607 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Wstydliwa (dla UNESCO) sprawa uchodźców   Julius   2014-06-23
“New York Times” i Izrael   Ini   2014-06-25
Pora przestać infantylizować Palestyńczyków   Johnson   2014-06-27
Chiny zwalczają terror; świat krytykuje Izrael     2014-06-29
Imieniny Semantyki   Kruk   2014-07-05
Amerykanie odchodzą z Afganistanu, kto przychodzi?   Pant   2014-07-06
Potępienie zamordowania Mohammeda Abu Khdeira     2014-07-07
Moralność jest poza dyskusją   Bellerose   2014-07-08
Dlaczego znowu walczymy z Gazą?   Horovitz   2014-07-10
ONZ dodaje ISIS do Rady Praw Człowieka     2014-07-11
BBC i bezstronność   Ridley   2014-07-13
Europa przybliża się do eliminacji burki   Chesler   2014-07-14
Zamiana ról Dawida i Goliata     2014-07-16
Co robi izraelski pilot nad Gazą?   Nirenstein   2014-07-17
Zawsze nazywajcie zabitych “niewinnymi cywilami”     2014-07-18
Świat arabski traci cierpliwość     2014-07-19
Dlaczego?   Smuga-Otto   2014-07-19
Pociski izraelskie i schrony w Gazie   Al-Mulhim   2014-07-20
Ambasador Izraela mówi w ONZ   Prosor   2014-07-21
Fakty o bitwie w Shejaiya   Levick   2014-07-24
Na równiach pochyłych   Ridley   2014-07-25
Cierpienie palestyńskie   Karsh   2014-07-29
Izrael, Bliski Wschód i dysonans poznawczy   Harris   2014-08-02
Powody, by obawiać się Eboli   Ridley   2014-08-15
Komu nie sprzeda broni Wielka Brytania?   Greenfield   2014-08-19
Ognisko   Kruk   2014-08-21
Powody do radości   Ridley   2014-08-22
Chcesz zmniejszyć zanieczyszczeniewalcz z biedą   Lomborg   2014-08-24
Zdobywanie wyżyn moralnych jest zabawą przegranych   Greenfield   2014-08-25
Killer app w Jerozolimie   Boteach   2014-08-26
Pieniądze ONZ płyną do terrorystów   Ehrenfeld   2014-08-27
Listek figowy na łonie okonia   Koraszewski   2014-08-29
Chów wsobny elit   Azad   2014-09-02
Stan globalnej wioski   Koraszewski   2014-09-03
Spróbujcie wolnej przedsiębiorczości w Europie   Ridley   2014-09-04
Człowieczeństwo okaleczone   Valdary   2014-09-06
Muzułmańskie gwałty pod parasolem politycznej poprawności   Lindenberg   2014-09-07
Śmiercionośny dom izraelski uderza ponownie   Greenfield   2014-09-08
Dlaczego myślimy to, co myślimy?   Koraszewski   2014-09-12
Stare antypatie nie giną   Honig   2014-09-15
Turecka “hakawati” w Lewancie   Bekdil   2014-09-17
Ekonomia, głupcze? Owszem, ale jaka?   Koraszewski   2014-09-17
Amerykański negocjator i duże pieniądze z Kataru   Smith   2014-09-22
Więzień sumienia   Koraszewski   2014-09-25
Jazydzi i chrześcijanie obwiniają Obamę   Charbel   2014-09-27
Chodząc wśród duchów Hiroszimy   Boteach   2014-09-28
Pomieszanie z poplątaniem   Tsalic   2014-09-30
Kim są niewidzialne kobiety, które przystępują do ISIS?   Ahmed   2014-10-02
Nigeryjski książę o imieniu Islam   Greenfield   2014-10-04
Jak belgijscy sceptycy popełniali masowe samobójstwo   Bonneux   2014-10-04
Mordowanie więźniów politycznych Iranu   Paveh   2014-10-05
Komu w którym uchu dzwoni?   Koraszewski   2014-10-07
Skąd my to znamy?   Koraszewski   2014-10-09
Akuszerka i powrót do pytania o dobro i zło   Koraszewski   2014-10-11
Usuńcie Izrael z tej mapy!   Toameh   2014-10-13
Mój dziadek nie chciał być palestyńskim uchodźcą   Deek   2014-10-15
Czy można uratować liberalizm przed nim samym?   Harris   2014-10-15
Malala – nagroda Nobla, która przeraża talibów   Nirenstein   2014-10-16
O mechanizmie zniesławiania   Harris   2014-10-16
Czy Turcja powinna być w NATO?   Dershowitz   2014-10-18
Pszczoły i pestycydy   Ridley   2014-10-21
O Krymie, prawie międzynarodowym i Zachodnim Brzegu   Kontorovich   2014-10-22
Pokój, ale kiedy?   Landes   2014-10-23
Hashtag Nikab   Chesler   2014-10-24
Ebola – w poszukiwaniu strategii   Ridley   2014-10-27
Żyć z sensem   Kruk   2014-10-29
Nieoczekiwane konsekwencje pobożnych życzeń   Kemp   2014-11-01
Tańsza ropa to dobra wiadomość   Ridley   2014-11-01
Stop dziecięcej intifadzie!   Toameh   2014-11-03
Ewolucja duszy człowieka   Kruk   2014-11-06
Czym zajmuje się WHO?   Ridley   2014-11-09
Wojna Egiptu z terroryzmem: podwójne standardy świata   Toameh   2014-11-10
Nieznośna lekkość feminizmu   Greenfield   2014-11-14
Najlepsza inwestycja w czynienie dobra na świecie   Lomborg   2014-11-17
Dlaczego Gaza nie jest zdalnie okupowana   Kontorovich   2014-11-22
Uwagi o dyskuterach i kaczkach dziennikarskich   Koraszewski   2014-11-28
Opowieść o dwóch Zielonych Liniach   Kontorovich   2014-11-30
Kolumb nie odkrył Ameryki   Al-Mulhim   2014-12-06
Dobra wola Romson nie pomaga biednym   Lomborg   2014-12-07
Dumni Palestyńczycy muszą prowadzić walkę o zreformowanie UNRWA   Eid   2014-12-08
Czy Putin spotka się z kalifem w Jałcie?   Koraszewski   2014-12-09
Reguły? W walce na noże?!     2014-12-11
Legalność izraelskiego projektu ustawy o państwie narodowym   Kontorovich   2014-12-13
Organizacja Narodów Zjednoczonych potrzebuje strategii   Lomborg   2014-12-14
Listy z naszego sadu - rok w sieci   Koraszewski   2014-12-15
O historii, mitach i narracjach   Corwin   2014-12-16
Mruczanych świąt   Hili   2014-12-24
Pięć łamigłówek o okupacji i osiedlach   Kontorovich   2014-12-27
Poligamia napędza przemoc   Ridley   2014-12-28
Jestem amerykańskim gejem...   Boteach   2014-12-30
Turcja i UE: Kodak Moment   Bekdil   2015-01-01
Czy walczyć z wiatrakami?   Koraszewski   2015-01-02
Rewidowanie rewizjonistycznej historii   Tsalic   2015-01-06
Islamski Deng Xiaoping?   Koraszewski   2015-01-07
Nie ma sprawiedliwości, nie ma pokoju   Lumish   2015-01-12
Rozpoczynają się cyfrowe rządy   Ridley   2015-01-16
10 lat klepto-dyktatury Mahmouda Abbasa   Boteach   2015-01-20
Oznakować żywności, która zawiera… DNA!   Coyne   2015-01-21
Izrael, Palestyna i Międzynarodowy Trybunał Karny   Kontorovich   2015-01-22
Uprawy GMO: spór naukowy rozstrzygnięty   Ridley   2015-01-23

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk