Prawda

Czwartek, 2 maja 2024 - 09:11

« Poprzedni Następny »


Czy zbliża się wielka wojna?


Andrzej Koraszewski 2019-07-01


Z wielu stron powtarzają się opinie analityków, że wojna jest nieunikniona, a jej wybuch to tylko kwestia czasu. O wojnie stosunkowo najczęściej, praktycznie niemal codziennie, mówią politycy Islamskiej Republiki Iranu, zapewniając buńczucznie, że zniszczą Stany Zjednoczone, ale najpierw zniszczą Izrael.


Zimna wojna nigdy nie była zimna. Od zakończenia drugiej wojny światowej nie było dnia bez wojny. My żyliśmy pod atomowym parasolem, gwarantującym, że Ameryka i ZSRR nie skoczą sobie do gardeł. Dziesiątki milionów ludzi umierały na odległych frontach, gdzie strony toczyły wojny zastępcze, już nie o kolonie, a o strefy wpływów.


Francis Fukuyama ogłosił, że wraz z końcem zimnej wojny kończy się historia. Musiałem go ignorować z innych ważnych względów. (Od czasu, kiedy w ludowej ojczyźnie odmówiono mi paszportu „z innych ważnych względów”, uwielbiam to określenie.) Głosił uczony Francis Fukuyama, że wiek XXI będzie wiekiem łagodności, zwycięstwem kapitalizmu i demokracji. Globalna bezkonfliktowość miała przyświecać naszej postmodernie.


Najwyraźniej Fukuyama nie zauważył, że kolejny totalitarny potworek urodził się głęboko w czasach zimnej wojny. Jego przywidzenie było efektem popularnej w pewnych kręgach wady wzroku.


Ostateczny upadek ZSSR wielu wiązało z wojną w Afganistanie, którą stronie radzieckiej skomplikował nasz rodak Zbigniew Brzeziński, przekonując Cartera, że zbrojąc mudżahedinów wciągnie się ZSRR w takie bagno, w jakie Amerykanie wpadli w Wietnamie. Dowcip się udał, Rosjanie musieli wyjść z Afganistanu, Amerykanie tkwią w tym bagnie do dnia dzisiejszego. W narracji islamskiej, było to pierwsze od stuleci zwycięstwo muzułmanów nad Zachodem. Narracje są ważne, mogą niesłychanie wzmocnić morale. Zaś wysokie morale w połączeniu z górami pieniędzy, może prowadzić (i doprowadziło) do stworzenia zupełnie nowej rzeczywistości.  


W końcu drugiej dekady XXI wieku ponad 70 milionów ludzi jest uciekinierami, ponad 41 milionów ludzi błąka się z dala od swoich domów we własnych krajach, pozostali są na łasce i niełasce poza swoimi krajami.


Obecne wojny mają głównie charakter wojen domowych, w których zaangażowane są kraje ościenne. Najnowsza i najbardziej krwawa jest dogasająca wojna w Syrii, w którą zaangażowany jest Iran, Rosja, Turcja, Arabia Saudyjska, jak również Izrael, reagujący głównie na obecność sił irańskich w pobliżu swojej granicy. Pół miliona zabitych, ponad cztery miliony Syryjczyków znalazło się poza granicami swojego kraju, kolejne miliony ludzi musiały opuścić swoje domy i przenieść się w inne regiony Syrii.  


O co biją się Syryjczycy? Początkowo mogło się zdawać, że część społeczeństwa domaga się odejścia od dyktatury i wprowadzenia demokratycznych rządów. Szybko jednak okazało się, że mamy do czynienia z gmatwaniną interesów, a Syria niemal z dnia na dzień przekształciła się w pole bitwy o to, czyją będzie strefą wpływów. Główna oś to starcie islamu szyickiego z islamem sunnickim (czyli starcie Iranu z Arabią Saudyjską), Turcja korzystająca z okazji, żeby zaszkodzić Kurdom, Rosja próbująca skorzystać z zamieszania i wrócić na Bliski Wschód i dopiero gdzieś na dalszym miejscu znalazły się różnice polityczne między mieszkańcami Syrii. W Syrii Ameryka jest wielkim nieobecnym. Ponoć jest nadal zaangażowana w walkę z ISIS, walkę z dziwacznym tworem skrajnie fanatycznych sunnitów, którzy stworzyli kalifat Iraku i Syrii. Ten kalifat, to stosunkowo niewielka, niezwykle brutalna siła, uzbrojona głównie w broń amerykańską (przejętą praktycznie bez walki od armii irackiej), która w krótkim czasie zajęła obszary większe od Wielkiej Brytanii.  Skuteczny opór tej fanatycznej armii Allaha stawiali wyłącznie marnie uzbrojeni Kurdowie. O ofiarach tej armii Allaha nadal mamy daleko niepełne informacje, odnosiło się wrażenie, że zachodnie media koncentrowały się niemal wyłącznie na cywilnych ofiarach amerykańskich ataków z powietrza. Tereny zajęte przez ISIS zostały odbite, ale fanatyczni bojownicy tej formacji pojawiają się teraz w Afryce, w Afganistanie, ale również w krajach zachodnich, gdzie dotarli wraz z niekontrolowaną falą uchodźców.    


Drugim polem bitwy, gdzie zaangażowany jest głównie Iran, jest Jemen. Tam walczą ze sobą popierani przez Iran, wyznający szyicki islam Huti oraz zdominowane przez sunnitów i popierane przez Arabię Saudyjską władze rządowe. W walkach na ziemi od 2015 roku zginęło między 10 a 15 tysięcy ludzi. W  wyniku bombardowań, według Yemen Data Project, do marca 2019 życie straciło blisko 18 tysięcy ludzi. Największe żniwo śmierci zbiera jednak głód. Jak podaje ONZ 13 milionów Jemeńczyków zagrożonych jest głodem, a ponad 50 tysięcy ludzi już z powodu panującego tam głodu zmarło.    

 

Wcześniej, na przełomie stuleci, najbardziej krwawą wojną w ostatnich dziesięcioleciach, była tzw. druga wojna w Kongo (w latach 1998-2003), podczas której zginęło w walkach oraz z powodu głodu i chorób ponad trzy miliony ludzi (niektórzy pisali wręcz o pięciu milionach, ale nikt tak dokładnie nie liczył). W tę wojnę zaangażowanych było dziewięć państw afrykańskich, w Europie mało kto o niej wiedział. Nie była ciekawa. Co innego atak 11 września 2001 na WTC i Pentagon oraz następująca po nim amerykańska wojna w Iraku i w Afganistanie.     


W kilka tygodni po zamachu 11 września 2001 roku, zachodnia koalicja zaczęła przeprowadzać ataki lotnicze na cele w Afganistanie, który był wówczas rządzony przez talibów. Talibowie nie różnili się specjalnie od ISIS, prymitywni religijni fanatycy, barbarzyńsko prześladujący własną ludność, którą rząd afgański mordował tysiącami. Powodem ataków zachodniego lotnictwa nie była jednak ochrona afgańskiej ludności, a złamanie struktur dających oparcie terrorystycznej organizacji atakującej cele na Zachodzie. Al-Kaida miała nie tylko swoje bazy treningowe w tym kraju, ale zdaniem wywiadów, ukrywał się tam jej przywódca. Niebawem talibowie musieli wyjść z Kabulu, nadal jednak byli (i są do dziś) istotną siłą w wielu regionach kraju, a co gorsza mieli silne poparcie Pakistanu i mogli korzystać ze swoich baz na terenie tego kraju.      


W porównaniu do nadal nieznanej liczby cywilnych (muzułmańskich) ofiar talibów, ta wojna nie była specjalnie krwawa. Szacuje się, że w latach 2001-2016 po stronie afgańskiej zginęło około 30 000 żołnierzy i bojowników, a w wyniku walk zginęło drugie tyle afgańskich cywilów, zaś po stronie koalicyjnej (29 państw w tym Polska), zginęło 3 500 żołnierzy.  


Wojna w Afganistanie złagodziła nieco cierpienia ludności tego kraju, ale ani nie przyniosła pokoju, ani nie doprowadziła do całkowitej eliminacji Al-Kaidy, miała jednak pewne poparcie społeczeństw zachodnich. 20 marca 2003 roku Stany Zjednoczone ponownie zmontowały koalicję krajów zachodnich i uderzyły na Irak. Ten kraj rządzony był wówczas przez krwawego dyktatora, który masowo mordował mieszkańców swojego kraju, włącznie z użyciem broni chemicznej przeciw ludności kurdyjskiej. Nie ukrywał swoich ambicji zdobycia broni nuklearniej, kupował od Rosji rakiety dalekiego zasięgu, nie krył się również ze swoimi sympatiami dla Al-Kaidy. Ameryka patrzyła na niego z pewną sympatią, kiedy prowadził wojnę z Iranem, a po tej wojnie brutalnie prześladował ludność szyicką, uznając ją za wewnętrznego wroga. Sama wojna zachodniej koalicji w Iraku był krótka, bo trwała zaledwie miesiąc, strona zachodnia straciła około 200 żołnierzy, poległych żołnierzy irackich nikt nie liczył, potem zaczęło się coś w rodzaju wojny domowej i powstania przeciw okupacji, co doprowadziło do śmierci nie mniej niż 85 tysięcy irackich cywilów oraz 4 700 żołnierzy amerykańskich. Amerykanie demokratycznie oddali kraj szyitom (co oznacza, że Irak stał się irańską strefą wpływu), uzbroili wspaniale iracką armię i w 2010 roku wojska amerykańskie wycofały się z Iraku. Ponieważ wcześniejsze prześladowania szyitów zostały zastąpione prześladowaniami sunnitów, w niespełna cztery lata później powstał sunnicki kalifat, który błyskawicznie opanował nie tylko niemal cały Irak, ale i duże obszary Syrii.


W cieniu znienawidzonej przez zachodnie media operacji nieudolnego usuwania krwawego dyktatora przez republikańskiego prezydenta USA (operacji, która była tylko odrobinę mniej nieudolna od późniejszego usuwania innego krwawego dyktatora, w Libii, przez demokratycznego prezydenta USA), jeszcze inny krwawy muzułmański dyktator, Omar Al-Bashir przeprowadzał ludobójstwo w Darfurze. Tu zamordowano co najmniej 300 tysięcy ludzi, a ponad trzy miliony ludzi straciło swoje domy.


Czy jest coś, co łączy wojnę w Afganistanie, wojnę w Iraku, wojnę z ISIS i wojnę z Kaddafim w Libii? Prawdopodobnie możemy te wszystkie wojny nazwać wojną z terrorem. Wojnę, którą Zachód konsekwentnie przegrywa na każdym froncie. Udało się wygnać talibów z Kabulu, zlikwidować Saddama Husajna, zabić Bin Ladena, zabić Kadafiego, rozbić ISIS, zapewniając przy każdej okazji, że ani sam terror, ani powołujące się na Allaha terrorystyczne organizacje nie mają nic wspólnego z islamem. Tymczasem kolejni przywódcy zapewniają, że z pomocą Allaha podbiją świat, że ich sztandary zawisną w Rzymie, w Grenadzie, w Berlinie i nad Białym Domem. Ich przechwałki mogą śmieszyć. Możemy wzruszać ramionami, mówić, że ich ofiarami są przecież głównie sami muzułmanie, albo jacyś tam pakistańscy, syryjscy, czy afrykańscy chrześcijanie, albo mieszkający w Izraelu Żydzi. Możemy odwracać oczy od budowania w krajach zachodnich meczetów przez Arabię Saudyjską, Turcję, Katar, czy Iran, możemy nie zauważać miliardów oferowanym zachodnim uniwersytetom, kupowania dziennikarzy i polityków. Możemy również nie słuchać ostrzeżeń dysydentów z muzułmańskiego świata, krzyczących, że polityczny islam jest nowym totalitaryzmem. Ten ukochany przez zachodnią lewicę polityczny islam jest wściekle prawicowy, nienawidzi demokracji, nienawidzi praw człowieka, praw kobiet, nauki. Zachodnia tolerancja jest dla tej totalitarnej ideologii oznaką słabości i pozwala wierzyć, że islam podbije świat, a ogólnoświatowy kalifat jest już w zasięgu ręki.


Chwilowo toczy się zaciekły spór o to, kto ten światowy kalifat zorganizuje, sunnickie Bractwo Muzułmańskie, czy Islamska Republika Iranu, Arabowie, czy Turcy? Podobnie jak wcześniej Związek Radziecki, dziś marzący o światowym kalifacie za nic mają dobrobyt swoich społeczeństw, kuszą je potęgą, nadzieją na podboje i rozboje i zapewniają wieczne rozkosze w nagrodę za walkę o potęgę islamu.


Trudno w to uwierzyć, ale to działa, działa na prostych afrykańskich pasterzy i działa na świetnie wykształconych na zachodnich uniwersytetach młodych ludzi z zamożnych domów. Sen o potędze zaprawiony głęboką wiarą jest narkotykiem. Wierzą, że demokracja jest słabością Zachodu, wierzą, że Allah jest po ich stronie.


Czy mogą popełnić ten sam błąd co Hitler uderzając na ZSRR? Czy mogą popenić ten sam błąd co Japonia uderzając na Pearl Harbor? Historyczne analogie są zwodnicze. Nie mogą być aż tak głupi. Przecież Zachód zmiażdży ich jednym uderzeniem. Nie zmiażdżył Afganistanu, nie zmiażdżył Iraku, nie zmiażdżył Libii. Wszędzie i zawsze na dłuższą metę przegrywa.       


Pamiętajmy, że ta wojna już trwa, trwa od kilku dziesiątków lat. Przeciwnik wygrywa na polu propagandowym, zdobywa również coraz więcej przyczółków. Najgroźniejszy jest Iran (chociaż turecki sen o odbudowie osmańskiej potęgi może się okazać groźniejszy niż nam się wydaje). Iranu, nie bez powodu, najbardziej obawia się Izrael. Wszystkie kraje islamskie przez dziesięciolecia podsycały wściekły antyjudaizm. Dziś w walce o przywództwo w świecie islamu toczy się konkurencja o to, kto bardziej nienawidzi Żydów i kto głośniej obiecuje, że zniszczy Izrael. Bez wątpienia obietnice Teheranu słychać najczęściej. Nie są również gołosłowne.  



Atak na tankowce oraz zestrzelenie przez Irańczyków amerykańskiego drona wywołało falę spekulacji na temat możliwości nagłej eskalacji i przerodzenia się trwającego konfliktu w otartą wojnę. Trudno o wątpliwości, że ostrzeliwanie rakietami Izraela z terytorium Gazy, a przez ostatni rok systematyczne powodowanie tysięcy pożarów przy pomocy balonów z podpalającymi ładunkami, jest celową prowokacją zmierzającą do wywołania odwetowej reakcji na dużą skalę. Wielu ludzi nie ma wątpliwości, że Hamas robi to na polecenie Iranu (chociaż Katar i Turcja mieszają w tym kotle również. Hamas jest odgałęzieniem Bractwa Muzułmańskiego, a zarówno Katar, jak i Turcja to kraje, w których Bractwo Muzułmańskie jest siłą rządzącą). Ostrzeliwanie Izraela tysiącami względnie prymitywnych rakiet jest stosunkowo tanie, obrona niebywale kosztowna, pożary są dewastujące, a obrona przed nimi wymaga strzelania do „cywilów” co daje niebywałe zyski propagandowe. A jednak wielu ludzi jest przekonanych, że właściwym celem jest sprowokowanie odwetu, w którym zginą tysiące mieszkańców Gazy, co wywoła zarówno gniew zachodnich liberałów, jak i może usprawiedliwić zmasowane uderzenie na Izrael z wielu stron. 


Iran tylko w Libanie w pobliżu granicy z Izraelem ulokował 130 tysięcy rakiet (w tym tysiące rakiet dalekiego zasięgu o dużej precyzji rażenia). Wyrzutnie i składy broni Hezbollahu rozmieszczone są w gęsto zaludninych rejonach, więc próba ich zniszczenia wiąże się nieuchronnie z dużymi stratami wśród ludności cywilnej. Iran buduje również swoje bazy w Syrii. W Gazie zapasy uzbrojenia Hamasu nieustannie rosną. Przekonanie, że Iran świadomie dąży do eskalacji konfliktu, i że wolałby, żeby ten wielki konflikt „rozpoczął się” od takiej reakcji izraelskiej na prowokacje, w której będą tysiące ofiar (co wywołałoby tak potężne oburzenie w świecie muzułmańskim, iż mogłoby skłonić wielu do walki przeciw Żydom pod sztandarami Islamskiej Republiki Iranu).


Izrael ogranicza akcje odwetowe do niemal symbolicznych reakcji (co budzi w Izraelu coraz silniejsze protesty społeczne). Rząd, a przede wszystkim premier, jest świadomy, że ta wojna na wyniszczenie nie jest głównym celem, że powtarzane systematycznie zapowiedzi Iranu, że zrównają Izrael z ziemią, nie są gołosłowne, że uderzenie ze wszystkich stron, nawet jeśli uda się je odeprzeć, będzie bardzo kosztowne, z dużymi ofiarami po stronie izraelskiej i koniecznością użycia ogromnej siły ognia przeciw napastnikom. Równocześnie istnieje świadomość, że Iran jest coraz bliższy posiadania broni nuklearnej, a jego zasoby rakiet dalekiego zasięgu, które mogą być uzbrojone w głowice atomowe, są coraz większe.       


Czy sankcje ekonomiczne mogą spowodować załamanie się fanatycznej dyktatury w Iranie? To mało prawdopodobne. Władcy Islamskiej Republiki Iranu bezlitośnie dławią wszelkie protesty własnego społeczeństwa, równocześnie zdają sobie sprawę z tego, że wojna z Izraelem da im ogromne poparcie w całym świecie muzułmańskim, a w dodatku sporo sympatii w świecie zachodnim. W tej sytuacji wielu analityków powtarza, że dziś pytaniem nie jest to, czy będzie wojna, ale kiedy oraz w jakim stopniu w tej wojnie Izrael będzie osamotniony?   


Jeśli idzie o Palestyńczyków, to już dziś widać, że największa góra pieniędzy i najwspanialsze perspektywy gospodarczego rozwoju nie zachęcą ich do pokoju. Przeciwnie, ci Palestyńczycy, którzy woleliby raczej pokój niż wojnę, muszą się liczyć z aresztowaniem, perspektywą tortur lub śmierci.


Czy rację mają ci, którzy twierdzą, że ta wojna może się okazać dla Izraela groźniejsza zarówno niż wojna o niepodległość w 1948 roku, jak i wojna Jom Kipur w 1973 roku? Zmasowane ataki rakietowe mogą przełamać możliwości obrony przeciwrakietowej. Wielkie centra miejskie i ośrodki przemysłowe mogą być narażone na poważne zniszczenia. Siły Izraelskiej Armii Obronnej będą rozrzucone na wielu frontach.


Dla wielu mieszkańców Izraela jest to pytanie, czy wojna wybuchnie za kilka tygodni, za kilka miesięcy, czy może za kilka lat? Są przekonani, że na Zachodzie najgłośniej będzie słychać domaganie się całkowitego embarga na dostawy broni, a jeśli szala przechyli się na stronę Izraela, świat będzie żądał natychmiastowego zawieszenia broni i pokoju.   

Jeśli Izrael przegra, jeśli spełnią się marzenia Islamskiej Republiki Iranu i jej miłośników, by dokończyć plan ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej i podwoić liczbę żydowskich ofiar, również marzenia o czarnych flagach nad Rzymem i Waszyngtonem mogą przestać być wzbudzającym uśmiechy politowania bajdurzeniem ludzi powtarzających co drugie zdanie „jeśli Allah pozwoli”.


Tymczasem w zachodnim świecie coraz więcej ludzi wydaje się powtarzać słowa napisane w Argentynie przez Adolfa Eichmanna na krótko przed jego porwaniem przez agentów Mossadu:

Wy, 360 milionów mahometan, z którymi mam silny związek wewnętrzny od dni mojej więzi z waszym Wielkim Muftim Jerozolimy. Wy, którzy macie większą prawdę w surach waszego Koranu, wzywam was, byście mnie osądzili.

To nie była tylko prośba o osądzenie. To było również powierzenie ideologicznego dziedzictwa.


Zabawy w kreślenie scenariuszy zostawiam innym. Mamy właściwie pewność, że rzeczywisty rozwój wydarzeń okaże się inny, niż to sobie wyobrażaliśmy. Nie można wykluczyć, że Irańczycy sprowokują jednak Amerykanów jakimś atakiem na amerykańską bazę, zestrzeleniem samolotu, czy innym wyczynem. Prawdopodobnie jednak nawet wówczas, główna siła ognia skierowana zostanie na Izrael, zaś dalszy rozwój wydarzeń pozostaje nieprzewidywalny.   

 


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj




Komentarze
8. @Paweł Sobieski 2019-07-05
7. @sobieski Paweł 2019-07-04
6. Iran i broń nuklearna sobieski 2019-07-04
5. Bez tytułu Paweł 2019-07-02
4. Broń jądrowa Paweł 2019-07-02
3. Straszenie dart 2019-07-01
2. Antysemityzm jest jak balon baszarteg 2019-07-01
1. @subject Hal 2019-07-01


Notatki

Znalezionych 2596 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Wstydliwa (dla UNESCO) sprawa uchodźców   Julius   2014-06-23
“New York Times” i Izrael   Ini   2014-06-25
Pora przestać infantylizować Palestyńczyków   Johnson   2014-06-27
Chiny zwalczają terror; świat krytykuje Izrael     2014-06-29
Imieniny Semantyki   Kruk   2014-07-05
Amerykanie odchodzą z Afganistanu, kto przychodzi?   Pant   2014-07-06
Potępienie zamordowania Mohammeda Abu Khdeira     2014-07-07
Moralność jest poza dyskusją   Bellerose   2014-07-08
Dlaczego znowu walczymy z Gazą?   Horovitz   2014-07-10
ONZ dodaje ISIS do Rady Praw Człowieka     2014-07-11
BBC i bezstronność   Ridley   2014-07-13
Europa przybliża się do eliminacji burki   Chesler   2014-07-14
Zamiana ról Dawida i Goliata     2014-07-16
Co robi izraelski pilot nad Gazą?   Nirenstein   2014-07-17
Zawsze nazywajcie zabitych “niewinnymi cywilami”     2014-07-18
Świat arabski traci cierpliwość     2014-07-19
Dlaczego?   Smuga-Otto   2014-07-19
Pociski izraelskie i schrony w Gazie   Al-Mulhim   2014-07-20
Ambasador Izraela mówi w ONZ   Prosor   2014-07-21
Fakty o bitwie w Shejaiya   Levick   2014-07-24
Na równiach pochyłych   Ridley   2014-07-25
Cierpienie palestyńskie   Karsh   2014-07-29
Izrael, Bliski Wschód i dysonans poznawczy   Harris   2014-08-02
Powody, by obawiać się Eboli   Ridley   2014-08-15
Komu nie sprzeda broni Wielka Brytania?   Greenfield   2014-08-19
Ognisko   Kruk   2014-08-21
Powody do radości   Ridley   2014-08-22
Chcesz zmniejszyć zanieczyszczeniewalcz z biedą   Lomborg   2014-08-24
Zdobywanie wyżyn moralnych jest zabawą przegranych   Greenfield   2014-08-25
Killer app w Jerozolimie   Boteach   2014-08-26
Pieniądze ONZ płyną do terrorystów   Ehrenfeld   2014-08-27
Listek figowy na łonie okonia   Koraszewski   2014-08-29
Chów wsobny elit   Azad   2014-09-02
Stan globalnej wioski   Koraszewski   2014-09-03
Spróbujcie wolnej przedsiębiorczości w Europie   Ridley   2014-09-04
Człowieczeństwo okaleczone   Valdary   2014-09-06
Muzułmańskie gwałty pod parasolem politycznej poprawności   Lindenberg   2014-09-07
Śmiercionośny dom izraelski uderza ponownie   Greenfield   2014-09-08
Dlaczego myślimy to, co myślimy?   Koraszewski   2014-09-12
Stare antypatie nie giną   Honig   2014-09-15
Turecka “hakawati” w Lewancie   Bekdil   2014-09-17
Ekonomia, głupcze? Owszem, ale jaka?   Koraszewski   2014-09-17
Amerykański negocjator i duże pieniądze z Kataru   Smith   2014-09-22
Więzień sumienia   Koraszewski   2014-09-25
Jazydzi i chrześcijanie obwiniają Obamę   Charbel   2014-09-27
Chodząc wśród duchów Hiroszimy   Boteach   2014-09-28
Pomieszanie z poplątaniem   Tsalic   2014-09-30
Kim są niewidzialne kobiety, które przystępują do ISIS?   Ahmed   2014-10-02
Nigeryjski książę o imieniu Islam   Greenfield   2014-10-04
Jak belgijscy sceptycy popełniali masowe samobójstwo   Bonneux   2014-10-04
Mordowanie więźniów politycznych Iranu   Paveh   2014-10-05
Komu w którym uchu dzwoni?   Koraszewski   2014-10-07
Skąd my to znamy?   Koraszewski   2014-10-09
Akuszerka i powrót do pytania o dobro i zło   Koraszewski   2014-10-11
Usuńcie Izrael z tej mapy!   Toameh   2014-10-13
Mój dziadek nie chciał być palestyńskim uchodźcą   Deek   2014-10-15
Czy można uratować liberalizm przed nim samym?   Harris   2014-10-15
Malala – nagroda Nobla, która przeraża talibów   Nirenstein   2014-10-16
O mechanizmie zniesławiania   Harris   2014-10-16
Czy Turcja powinna być w NATO?   Dershowitz   2014-10-18
Pszczoły i pestycydy   Ridley   2014-10-21
O Krymie, prawie międzynarodowym i Zachodnim Brzegu   Kontorovich   2014-10-22
Pokój, ale kiedy?   Landes   2014-10-23
Hashtag Nikab   Chesler   2014-10-24
Ebola – w poszukiwaniu strategii   Ridley   2014-10-27
Żyć z sensem   Kruk   2014-10-29
Nieoczekiwane konsekwencje pobożnych życzeń   Kemp   2014-11-01
Tańsza ropa to dobra wiadomość   Ridley   2014-11-01
Stop dziecięcej intifadzie!   Toameh   2014-11-03
Ewolucja duszy człowieka   Kruk   2014-11-06
Czym zajmuje się WHO?   Ridley   2014-11-09
Wojna Egiptu z terroryzmem: podwójne standardy świata   Toameh   2014-11-10
Nieznośna lekkość feminizmu   Greenfield   2014-11-14
Najlepsza inwestycja w czynienie dobra na świecie   Lomborg   2014-11-17
Dlaczego Gaza nie jest zdalnie okupowana   Kontorovich   2014-11-22
Uwagi o dyskuterach i kaczkach dziennikarskich   Koraszewski   2014-11-28
Opowieść o dwóch Zielonych Liniach   Kontorovich   2014-11-30
Kolumb nie odkrył Ameryki   Al-Mulhim   2014-12-06
Dobra wola Romson nie pomaga biednym   Lomborg   2014-12-07
Dumni Palestyńczycy muszą prowadzić walkę o zreformowanie UNRWA   Eid   2014-12-08
Czy Putin spotka się z kalifem w Jałcie?   Koraszewski   2014-12-09
Reguły? W walce na noże?!     2014-12-11
Legalność izraelskiego projektu ustawy o państwie narodowym   Kontorovich   2014-12-13
Organizacja Narodów Zjednoczonych potrzebuje strategii   Lomborg   2014-12-14
Listy z naszego sadu - rok w sieci   Koraszewski   2014-12-15
O historii, mitach i narracjach   Corwin   2014-12-16
Mruczanych świąt   Hili   2014-12-24
Pięć łamigłówek o okupacji i osiedlach   Kontorovich   2014-12-27
Poligamia napędza przemoc   Ridley   2014-12-28
Jestem amerykańskim gejem...   Boteach   2014-12-30
Turcja i UE: Kodak Moment   Bekdil   2015-01-01
Czy walczyć z wiatrakami?   Koraszewski   2015-01-02
Rewidowanie rewizjonistycznej historii   Tsalic   2015-01-06
Islamski Deng Xiaoping?   Koraszewski   2015-01-07
Nie ma sprawiedliwości, nie ma pokoju   Lumish   2015-01-12
Rozpoczynają się cyfrowe rządy   Ridley   2015-01-16
10 lat klepto-dyktatury Mahmouda Abbasa   Boteach   2015-01-20
Oznakować żywności, która zawiera… DNA!   Coyne   2015-01-21
Izrael, Palestyna i Międzynarodowy Trybunał Karny   Kontorovich   2015-01-22
Uprawy GMO: spór naukowy rozstrzygnięty   Ridley   2015-01-23

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk