Prawda

Piątek, 3 maja 2024 - 18:39

« Poprzedni Następny »


Wojna i szaleństwo: spojrzenie wstecz na pięć lat doświadczeń korespondenta wojennego w Syrii


Jonathan Spyer 2016-04-03


Najpierw uderzają cię nagie liczby. Liczby, które mówią o ludzkiej katastrofie na skalę trudną do wyliczenia. Cierpienie na poziomie, na które każda racjonalna odpowiedź wydaje się nieodpowiednia – 470 tysięcy zabitych ludzi, według najnowszego szacunku; 11,5 procenta populacji ranna; 45 procent ludności kraju o populacji 22 miliony bezdomnych; 4 miliony uchodźców za granicą i 6,36 miliona uchodźców wewnątrz kraju. Przeciętna długość życia obniżona z 70,5 roku w 2010 do oszacowanych 55,4 lat w 2015. Witajcie w syryjskiej wojnie domowej.

Dla tych z nas, którzy obserwowali ją z bliska, nie są to tylko kolumny statystyk. Za nimi są palące obrazy i wspomnienia, których nie można wymazać.


Pamiętam chmary uchodźców w gajach oliwnych blisko płotu granicznego na północ od Aleppo latem 2012 r. Bitwa o miasto szalała z pełną, morderczą siłą kilka kilometrów na południe. Uchodźcy, w większości Arabowie sunniccy, próbowali znaleźć miejsce bezpieczne od destrukcyjnych zamiarów lotnictwa Baszara Assada. Nie mieli żadnego sposobu na dostanie się do Turcji. Łudzili się nadzieją, że jeśli wezmą rodziny tak blisko płotu granicznego, jak to możliwe, syryjskie lotnictwo nie odważy się na bombardowanie tak blisko potężnego północnego sąsiada.


Całe rodziny z małymi dziećmi – niektórzy ludzie straszliwie poranieni przez bomby – ludzie żyjący w gajach oliwnych bez schronienia ani zaopatrzenia. Ale byłem także w mieście Aleppo i wiedziałem, że te kalkulacje miały sens. W mieście bomby beczkowe padały gdzie popadło. Domy, budynki, istoty ludzkie zamieniały się w nicość.


Z tego składają się te liczby. Od pięciu lat tak wygląda życie Syryjczyków. Jest to największa katastrofa, jaka spotkała Lewant od II wojny światowej.


Niewielu ludzi spodziewało się tej wojny. Przez moment wyglądało, jakby fala zmian w regionie miała ominąć Syrię. Państwo-więzienie zbudowane przez partię Baas miało przecież silne mury. Jego mieszkańcy wydawali się zbyt zastraszeni, by postawić wyzwanie swojemu dyktatorowi.


Sam Assad w dziwacznym wywiadzie, jakiego udzielił “Wall Street Journal”, opublikowanym 31 stycznia 2011 r. wyjaśnił dlaczego, jego zdaniem, Syria nie doświadczyła i nie doświadczy niestabilności:

„Mamy trudniejszą sytuację niż większość krajów arabskich ale mimo tego Syria jest stabilna – powiedział dyktator. – Dlaczego? Ponieważ trzeba być bardzo blisko związanym z przekonaniami ludu. To jest podstawowa kwestia. Kiedy jest rozbieżność między twoją polityką a przekonaniami i interesami ludzi, będzie ta próżnia, która tworzy niepokoje”.

To był język arabskiego, nacjonalistycznego państwa policyjnego z całą jego pewnością siebie i ślepotą. Więzienia pełne więźniów politycznych. Obywatele zastraszeni przez wszechobecny aparat inwigilacji i represji. A na szczycie tego wszystkiego „prezydent”, beztrosko twierdzący uległemu dziennikarzowi, że stabilność jest wynikiem jakiegoś milczącego, uzgodnionego kontraktu między reżimem i narodem.


To nie mogło się utrzymać. I, oczywiście, nie utrzymało się. Jak nemezis następuje po pysze, tak w marcu 2011 roku demonstracje dzieci szkolnych w prowincji Deraa zostały brutalnie zdławione przez miejscowe siły bezpieczeństwa. Chłopiec o imieniu Hamza Al-Chatib, którego zamordowano w areszcie, stał się symbolem protestów. Zamieszki rozprzestrzeniły się do innych sunnicko-arabskich części kraju – Homs, Hama, Banias. Assad, którego władza – jak twierdził – wspierała się na niewypowiedzianej zgodzie jego ludności, szybko i przewidywalnie porzucił takie nonsensy i próbował po prostu zatopić szerzące się protesty w krwi protestujących.


Latem scena była przygotowana na nadejście wojny domowej. Liczba ofiar śmiertelnych rosła raptownie. W sierpniu przywódcy zachodni wzywali Assada do ustąpienia. Ale Assad nigdzie się nie wybierał. To były dni Wiosny Arabskiej. Siła ludu i demonstracje miały wystarczyć do obalenia dyktatorów. Ta radosna narracja zaniedbała dostrzeżenia faktu o zasadniczym znaczeniu. Obaleni dyktatorzy - Zine El Abidine Bin-Ali w Tunezji, Hosni Mubarak w Egipcie, Ali Abdullah Salah w Jemenie – padli nie tylko lub głównie z powodu powszechnych demonstracji przeciwko nim. Zostali usunięci, bo ich patron, Stany Zjednoczone Ameryki, postanowił porzucić ich w godzinie potrzeby. Assad wybrał innych przyjaciół. Nie był związany z Zachodem, ale z Rosją i z Islamską Republiką Iranu. A reakcją obu tych mocarstw było od samego początku dostarczenie dyktatorowi takiego poziomu wsparcia, jaki był niezbędny, by pozostał na swoim miejscu.


Przyjęło to różne formy. Rosja użyła weta w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, by nie dopuścić do jakiejkolwiek wspólnej akcji przeciwko reżimowi. Moskwa dostarczała także broni. Irańczycy użyli swojej ekspertyzy kontrolowania tłumów, by pomóc Assadowi opanować demonstracje. Pod koniec 2011 r. było jasne, że jaśniejące kłamstwo „Wiosny Arabskiej”, według którego piękni młodzi ludzie maszerują ulicami i to wystarczy, by obalić dyktatorów, nie zadziała w Syrii.


W tym momencie opozycja podjęła brzemienną w skutki decyzję spróbowania innym sposobem. Grupy żołnierzy, którzy niedawno zdezerterowali, zbroiły się, żeby bronić demonstrantów przed żołnierzami Assada. Na początku 2012 r. zaczęły się one krystalizować w pierwsze bataliony rebelianckie, organizując się nie tylko do obrony demonstrantów, ale do atakowania armii i uczynienia obszarów rewolty niedostępnymi dla sił rządowych. Scena była gotowa do wojny.


W tym czasie po raz pierwszy odwiedziłem opanowaną przez rebeliantów Syrię, prowincję Idlib – jeden z bastionów wyłaniającego się powstania. Pamiętam gorączkową atmosferę tych czasów i nadzieję na szybkie zwycięstwo. We wsi Sarmin w pobliżu miasta Idlib prowadziłem wywiad z niedawnym dezerterem z sił powietrznych Assada. Porucznik Bilal Chabir był typowym rodzajem wojownika, który przyciągał wówczas uwagę świata. Młody, idealistyczny i odważny zdezerterował ze swojej jednostki po tym, jak kolega-oficer został rozstrzelany za odmowę strzelania do cywilnych demonstrantów w Deraa.

“Jestem za prawem, nie zaś przeciwko prawu – powiedział mi Chabir, kiedy siedzieliśmy w na wpół zbudowanym budynku, który stanowił kwaterę główną rebeliantów w Sarmin. – Ten reżim jest faszystowski i zbrodniczy. Spodziewamy się, że to, co stało się w Homs, stanie się tutaj. Ale nawet z naszą prymitywną bronią jesteśmy gotowi walczyć. Albo będzie Baszar, albo my. A wolność jest obietnicą Boga na ziemi”.



Walczyli. Sam Chabir awansował na dowódcę rebelii w Idlib zanim został straszliwie ranny w akcji w 2013 r. Rebelianci z Idlib i Aleppo, i Deraa, z Kunajtry i Rakka, Homs i Hama, i Deir al-Zor i Damaszku uczynili, że wiele z tych okręgów było niedostępnych dla armii Assada w kolejnych latach.  


Ale nawet wtedy, w tych pierwszych dniach, można było dostrzec sekciarską rękę w aksamitnej rękawiczce pięknych słów rebeliantów. W Sarmin i Binnisz w lutym 2012 r. walczące grupy salafickie, odrębne od zbieraniny niedawnych dezerterów z armii, już działały otwarcie, niezależnie od entuzjastycznych, często młodszych rebeliantów z jednostek nieislamistycznych. Kiedy rozlew krwi trwał w 2012 i 2013 r. te organizacje robiły postępy. Świeccy rebelianci nie mieli realnej wizji lub idei, by ich zastąpić. Po prostu chcieli zniszczyć Assada. Idee pochodziły od islamistów. Pieniądze zaś głównie pochodziły z Kataru i z Turcji. Oba te kraje faworyzowały wyłaniające się grupy islamistyczne, których skłonności były odzwierciedleniem ich własnych.


I oczywiście od samego początku istniała dostrzegalna logika sekciarska w tej rebelii. Rodzina Assada pochodzi z mniejszości alawickiej, stanowiącej 12 procent populacji. Oczywiście nie tylko Alawici odnosili korzyści  z rządów Assada. Na wysokich stanowiskach byli Arabowie sunniccy i inni. Również wśród rebeliantów można było znaleźć nie-sunnitów i nie-Arabów. Ale podstawową dynamiką była ta, na której polegał dyktator – poparcie własnej sekty. Szabiha, zbiry i kryminaliści alawiccy, których potem Irańczycy zorganizowali w dobrze wyszkoloną milicję, byli od początku zasadniczy dla przetrwania reżimu. Jednostki militarne zdominowane przez Alawitów – siły specjalne, Gwardia Republikańska, 4 Dywizja Pancerna – od początku cieszyły się zaufaniem, podczas gdy lojalność dużych formacji sunnickich poborowych była wątpliwa.


Także rebelia wyłoniła się z 60 procentowej większości Arabów sunnickich. W latach 2012 i 2013 sekciarska logika wojny stawała się coraz bardziej nieunikniona. Pojawiły się nowe i potężne formacje, które miały odegrać zasadniczą rolę. Latem 2012 r. Assad strategicznie wycofał się z dużych połaci Syrii przy północnej granicy z Turcją. Samo wycofanie się było podyktowane logiką sekciarską. Assad miał zbyt mało żołnierzy. Ze względu na wąską bazę jego reżimu stało się jasne, że nie ma wystarczającej liczby ludzi do trzymania całego kraju, który w większości zbuntował się przeciwko niemu. Ta brzemienna w skutki decyzja podyktowana pilną koniecznością rozpoczęła proces rozczłonkowywania, który obecnie jest w Syrii daleko posunięty. W trakcie lat 2012 i 2013 kraj praktycznie podzielił się na szereg enklaw, które przetrwały do dzisiaj.


Reżim trzymał się w Damaszku i na zachodnich terenach przybrzeżnych oraz panował nad połączeniami drogowymi między nimi. Rebelianci sunniccy i islamiści mieli wschód i południe. Lokalna franszyza kurdyjskiej PKK (Kurdyjska Partia Pracujących) znana jako PYD (Partia Demokratycznej Jedności) ustanowiła się jako de facto władca w trzech nieprzylegających do siebie enklawach wzdłuż granicy syryjsko-tureckiej. Ich potężna milicja kurdyjska, YPG, wyłoniła się jako najsilniejsza militarnie organizacja, która teraz dzieliła kontrolę nad Syrią. Pojawienie się enklaw kurdyjskich było kolejnym świadectwem sekciarskiej dynamiki leżącej u podstaw tej wojny.



Wzrost ekstremistycznych grup islamistów salafickich z łona rebelii potwierdziło ten trend. 23 stycznia 2012 r. ogłoszono założenie Dżabhat an-Nusra li-Ahl asz-Szām (Front Poparcia Ludów Lewantu). Nazywana zazwyczaj skrótem Dżabhat Al-Nusra, była to oficjalna franszyza sieci Al-Kaidy w Syrii. Kierowana przez szejka Muhammada Al-Dżulaniego szybko zdobyła reputację militarnej skuteczności i wyjątkowej brutalności. Następnie, w maju 2013 r., w trakcie sporu między kierownictwem Nusra a kierownictwem irackiej franszyzy Al-Kaidy, w Syrii zaczęła działać frakcja o nazwie Państwo Islamskie Iraku i Al-Szam (ISIS lub ISIL). Ta grupa dżihadystyczna, mało zauważana w owym czasie, miała przekształcić konflikt syryjski, a następnie cały region.


W tym okresie wielokrotnie byłem w Syrii jako reporter. Wśród chaosu i cierpienia można było zobaczyć, że dzieje się coś nadzwyczajnego. Struktury państwowe, które istniały na tym obszarze od początków XX wieku – „Syria”, a potem „Irak” – praktycznie przestawały istnieć.


Stare granice nie odstraszały grup militarnych. Dziennikarze przekraczali je „nielegalnie” z pomocą rebeliantów. Czasami te przejścia były długie i niebezpieczne. Częściej jednak zaledwie zauważało się granice, była ona fikcją. To, co początkowo wydawało się wojną ludu przeciwko brutalnej dyktaturze, okazało się być czymś zupełnie innym. Rozwalono ściany państw-więzień Syrii i Iraku. Nowe i nieznane siły prowadziły wojnę na ruinach.



Na początku lata 2014 r. w tureckim mieście granicznym Kielis powadziłem wywiad z dwoma członkami ISIS. Właśnie wróciłem z Syrii po odwiedzeniu oblężonej enklawy kurdyjskiej, Kobani.


Kilka dni wcześniej, w miejscu o nazwie Hadż Ismail, towarzysze tych dwóch ludzi, których spotkałem w Kielis, strzelali do mnie, kiedy prowadziłem wywiad z dowódcą YPG. Stanowiska ISIS było w odległości około 200 metrów, w płaskim, pustym krajobrazie. Zaczęło się strzelanie i biegłem za wojownikami, którzy pędzili do karabinów maszynowych umieszczonych za workami z piaskiem, żeby odpowiedzieć ogniem. Był to rutynowy incydent wzdłuż linii frontowej. Czułem się jednak dziwnie, kiedy - zaledwie dwa dni później – siedziałem w pokoju, rozmawiając i pijąc herbatę z ludźmi z drugiej strony linii frontu.


Ci dwaj nazywali się Abu Muhammad i Abu Nur. Obaj byli Syryjczykami. „Jeśli ISIS upadnie, możesz zapomnieć o sunnitach w Syrii”, powiedział mi Abu Muhammad, po opowiedzeniu własnej historii długiej drogi do organizacji dżihadystycznej. Obaj byli pobudzeni dziwną kombinacją lokalnego sekciarstwa i olbrzymiej, tysiącletniej wrogości wobec Zachodu. Wpasowały się one razem bardzo gładko i siła tej kombinacji była ewidentna w raptownym wzroście ISIS i krwiożerczym fanatyzmie jego wojowników.


Abu Nur z czcią mówił o celu ruchu: “Chcemy kalifatu, czegoś starego i nowego od czasów Mahometa. Europejczycy przyszli tutaj i stworzyli fałszywe granice. Chcemy przełamać te granice”. Innymi słowy, ISIS wyłaniało się bezpośrednio z rzeczywistości Lewantu w 2014 r.


Sytuacja istotnie stawała się coraz wyraźniejsza. Jak otwarcie wyraził to mój przyjaciel, Mahmoud, kiedyś nauczyciel, obecnie analityk polityczny i zwolennik rebeliantów: „W dzisiejszej Syrii warte wspomnienia są trzy grupy: ISIS, reżim i Kurdowie. Nic innego”.


Rzeczywistość rozczłonkowania i wojny sekciarskiej wybuchła przez granice kilka miesięcy po tym wywiadzie zdumiewającą ofensywą ISIS w Iraku. Do sierpnia dżihadyści dotarli do bram Bagdadu i Erbil. Zatrzymało ich tylko wejście do boju sił powietrznych USA.


Wkroczenie ISIS do Iraku wniosło logikę wojny syryjskiej do dużego kraju sąsiadującego. W dramatycznych i przerażających wydarzeniach wokół Góry Sindżar tego lata – straszliwej próbie ludobójstwa na Jazydach – ujawniło się nagie barbarzyństwo dżihadystów sunnickich. Koszmar tam przekraczał możliwości opisu. Choć masakra Jazydów niosła swoje specjalne zło, reżim Assada pozostawał nadal odpowiedzialny za zdecydowanie największą liczbę zabitych w Syrii.


Sytuacja dzisiaj zachowuje zasadnicze kontury tego, co wyłoniło się w połowie 2014 r. Wojna syryjska dała przerzuty poza granice. W wyniku, ani Syria, ani Irak, ani też Liban nie stanowią dłużej państw w normalnie rozumianym sensie tego słowa. Zamiast tego, cała olbrzymia przestrzeń między granicą Iraku z Iranem a Morzem Śródziemnym jest dzisiaj podzielona między rozmaite organizacje polityczno-militarne, niemal wyłącznie zorganizowane wzdłuż linii sekciarskich lub etnicznych.



Różnią się one w orientacji od radykalnego sekularyzmu i socjalistycznego światopoglądu Kurdów syryjskich w autonomicznej „Rożawie” do morderczego i apokaliptycznego sunnickiego dżihadyzmu Państwa Islamskiego.


Po drodze można znaleźć zorientowany na Iran islamizm Hezbollahu i szyickich milicji w Iraku, pro-zachodni konserwatyzm plemienny Kurdyjskiego Rządu Regionalnego w Iraku i rozmaite rodzaje sunnickiego islamizmu w słabo rządzonych obszarach rebeliantów sunnicko-syryjskich.


Wojna, oczywiście, wywarła także wpływ na świat odległy od Bliskiego Wschodu. USA i Zachód stanowczo starały się trzymać swoje zaangażowanie na minimalnym poziomie. Dzisiaj jednak zachodnie siły powietrzne i siły specjalne odgrywają kluczową rolę w wysiłku zredukowania i zniszczenia Państwa Islamskiego.


Dalej na zachód interwencja rosyjska po wrześniu 2015 r. niemal z pewnością uratowała reżim Assada przed zniszczeniem i odwróciła bieg wojny. Obecnie trwają rozmowy pokojowe w Genewie i sporadycznie dotrzymywane zawieszenie broni.


Zawieszenie broni odnosi się jednak tylko do pierwotnej wojny w Syrii (reżim kontra rebelianci). Nie ma wpływu na inne konflikty, które wyłoniły się z jej łona (YPG/SDF przeciwko ISIS, rebelianci przeciwko Kurdom, KRG i Irak przeciwko ISIS, Turcy przeciwko PKK, reżim przeciwko ISIS).


Zamachy w Brukseli 22 marca są najnowszym pokazem dalekiego zasięgu tej wojny. To, co zaczęło się demonstracją dzieci szkolnych w Deraa, zamieniło się teraz w proces ciągłych zmian i konwulsji o historycznych proporcjach.


Myślę o wojnie syryjskiej i umysł mam raz jeszcze pełen wspomnień o zdumiewającej ostrości: głęboki błękit nieba podczas bombardowania bombami beczkowym dzielnicy Szaar w Aleppo gorącego lata 2012. Wojownicy YPG przekraczający rzekę Tygrys pontonami, w nocy, w śmiertelnej ciszy. Chlupotanie wody, gwiazdy odbijające się w wodzie i pusta przestrzeń przed nami. Szpital wojowników kurdyjskich w Derik latem 2014 r., pełen mężczyzn rannych w walkach, żeby otworzyć korytarz do Góry Sindżar i ratować schwytanych w pułapkę Jazydów. Bardzo ciemnoskórzy wojownicy Ktaeb Hezbollahu na pozycji frontowej tuż na wschód od miast Ramadi w Iraku w lipcu 2015 r. Podobne do duchów postaci ludzi ISIS, całych na czarno, przebiegających szybko przez przerwę w ich pozycji obronnej. Pierwsi rebelianci w prowincji Idlib z nadzieją, dawno już straconą. Uchodźcy jazydzcy, u podnóża Sindżaru, w obozie dla uchodźców Newroz latem 2014 r., ich wyczerpane, udręczone oczy i czarny koszmar rzeczy, które opisywali.


Pozostajemy z nagimi faktami – faktami, z którymi decydenci na Zachodzie dopiero zaczynają się porać. Państwa-więzienia są rozbite na kawałki. Siły uwolnione z tych ruin wirują i ścierają się w całym regionie i wychodzą poza region. Syria stała się jednym z zawiasów, na których obracają się wydarzenia regionalne i globalne. Reputacja wielkich mocarstw, globalnych i regionalnych, tworzy się i rozbija wśród jej ruin. To jest wojna, to jest szaleństwo. I dalece nie jest skończona.


Jerusalem Report, 28 marca 2016

Madness and War

Rubin Center, 29 marca 2016

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jonathan Spyer


Pracownik naukowy w Global Research in International Affairs Center. Autor książki The Transforming Fire: The Rise of the Israel-Islamist Conflict.


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj




Komentarze
1. Syria terenem rozgrywki sił islamu. Ola 2016-04-03


Notatki

Znalezionych 2596 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Krew, ropa i golf: Zachodnia hipokryzja wobec COP-28   Fernandez   2023-07-01
Misterium historycznego zakrętu   Koraszewski   2023-06-28
Chiny, Pakistan i Turcja sięgają po Kaszmir   Bulut   2023-06-27
Kto chce apartheidu? Palestyńczycy!     2023-06-25
Jak USA starają się związać ręce Izraela przed ogłoszeniem nowej umowy z Iranem   Doran   2023-06-24
ONZ i WHO obwiniają Izrael bardziej niż kogokolwiek innego   Bryen   2023-06-22
Problem z definicją antysemityzmu IHRA polega na tym, że nie pozostawia miejsca dla  antysemitów     2023-06-21
Groźba decywilizacji   Lloyd   2023-06-21
„To nie dowcip”: zaskakujące milczenie administracji Bidena, ONZ i UE w sprawie łamania praw człowieka w Iranie   Rafizadeh   2023-06-20
UNRWA dostarcza darmowych świadczeń 775 tysiącom osób, które nie są uchodźcami nawet według jej własnej definicji     2023-06-19
Polityka w czasach romantycznej zarazy   Koraszewski   2023-06-17
Antyzachodni klub nuklearny: Korea Północna, Chiny, Rosja i Iran niebezpiecznie atakują Zachód   Rafizadeh   2023-06-08
Polemika z izraelskimi migawkami   Koraszewski   2023-06-08
Amerykanin w Moskwie   Bawer   2023-06-07
Saudyjczycy wyłaniają się jako nowe mocarstwo Bliskiego Wschodu     2023-06-06
Czy modne bzdury przestaną być modne?   Koraszewski   2023-06-05
Amerykańska Narodowa Strategia Przeciwdziałania Antysemityzmowi jest porażką, zanim rozpoczęła działalność     2023-06-03
Głupota i podłość w służbie walki o władzę   Koraszewski   2023-06-02
Nowe media i stare problemy z dialogiem   Koraszewski   2023-05-30
Turcja: Co powiedziałby ojciec?   Taheri   2023-05-30
Wybory w Turcji: nacjonalistyczna polityka tożsamości wygrywa mimo nędzy   Bekdil   2023-05-27
Ekstremiści już planują wykorzystanie AI   Stalinsky   2023-05-23
Wywiad rzeka o seksie   Koraszewski   2023-05-22
Iran: Zastąpienie Chomeiniego Clintonem   Taheri   2023-05-20
Krytyka nazbyt zatroskanego rozumu   Koraszewski   2023-05-19
Dwaj reformatorzy, dwa bardzo różne światy   Fernandez   2023-05-17
Napięcia rosną na Bliskim Wschodzie, gdy jedna strona chce zabijać Żydów, a druga strona to Żydzi, którzy nie chcą umierać i żadna ze stron nie godzi się  na kompromis     2023-05-15
Problem niedoborów wody na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej   Raphaeli   2023-05-15
Dziewczyna z Krochmalnej, która nie została Jentł   Walter   2023-05-10
Co dalej w sprawie uczciwości sztucznej inteligencji?   Koraszewski   2023-05-09
Wiek XXI – wojna przeciw kobietom i zanikanie rodzaju żeńskiego   Chesler   2023-05-08
Systematyczne zaciemnianie uprzedzeń rasowych   Rubinstein   2023-05-05
Absurd goni absurd   Koraszewski   2023-05-04
Świat w krzywych zwierciadłach   Koraszewski   2023-05-02
Dwadzieścia lat po obaleniu Saddama przez Amerykę Irakijczycy są pod butem islamistycznego Iranu   Abdul-Hussain   2023-04-29
Sprawy, które wzbudzają niepokój   Hirsi Ali   2023-04-28
Turcja: Porzuceni iraccy i syryjscy chrześcijanie   Bulut   2023-04-27
Urzędnik państwowy stanął w obronie praw związanych z płcią i drogo za to zapłacił   Kay   2023-04-20
Wycofanie się z Afganistanu było jednym chaosem. Dlaczego Biden udaje, że tak nie było?   Jacoby   2023-04-19
Islamskie dyktatury próbują kupić agencje ONZ   Meotti   2023-04-17
Czy moralność jest zapisana w genach?   Koraszewski   2023-04-13
Francja: “Krajobraz ruin”   Milliere   2023-04-11
„Biedni” Palestyńczycy nie są tacy biedni   Fitzgerald   2023-04-07
Hipokryzja brytyjskiego premiera Rishiego Sunaka wobec Izraela i terroru   Flatow   2023-04-06
Serce i umysł: Ćwierć wieku MEMRI   i Alberto M. Fernandez   2023-04-04
Żart niech się żartem odciska, a przed fejkami uczmy bronić się za młodu   Koraszewski   2023-04-01
Obrona obiektywnego dziennikarstwa   Jacoby   2023-03-31
Co myślą Palestyńczycy?   Hirsch   2023-03-30
Słowa nie mają znaczenia. Mamy władzę nad słowami, a nie odwrotnie.   Krauss   2023-03-29
Dziennikarze czczą Rogeta i porzucają obiektywizm   Bard   2023-03-29
Progresiści zwrócili Demokratów przeciwko Izraelowi   Tobin   2023-03-28
Roger Waters twierdzi, że odmawia się mu „wolności słowa”, obiecuje pozwać niemieckie miasta   Fitzgerald   2023-03-26
Dylematy demokraty, chochoła i warchoła   Koraszewski   2023-03-25
Czy niemowlęta nadal wygrywają wojny?   Taheri   2023-03-24
France24 zawiesza dziennikarzy za antysemityzm   Wójcik   2023-03-22
Nie każda solidarność budzi podziw i uznanie   Koraszewski   2023-03-20
Protesty i Zasada Pani Frearson   Collins   2023-03-19
Amerykańscy profesorowie przemawiają na konferencji terrorystów   Flatow   2023-03-18
Pornografia protestu. Szukanie przyjemności w szlachetności buntu   Leibovitz   2023-03-18
Pożegnać świętości, wrócić do zasad   Koraszewski   2023-03-17
Mordercza obsesja UE na punkcie Izraela   Tawil   2023-03-17
Czy modlitwa w szkole jest zgodna z Konstytucją?   Dershowitz   2023-03-14
Dziecięca choroba lewicowości   Koraszewski   2023-03-10
Lista rzeczy, których NIE zobaczymy i NIE usłyszymy od rządu i mediów USA po zamordowaniu obywatela amerykańskiego w Judei     2023-03-07
Chiny przekraczają “czerwoną linię” pomagając Rosji w wysiłkach wojennych   Bergman   2023-03-03
Katastrofa demokracji, czy katastrofa w demokracji   Koraszewski   2023-03-02
Republika Strachu: 20 lat później   Teheri   2023-03-01
Empatia i wrażliwość sztucznej inteligencji   Krauss   2023-02-28
“Przebudzona” Ameryka — oglądana przez uciekinierkę z Korei Północnej   Bawer   2023-02-27
Rajd IDF na Nablus to kolejny gwóźdź do trumny Autonomii Palestyńskiej   Toameh   2023-02-24
Ukraina: niezamierzone konsekwencje   Taheri   2023-02-23
Gdzie, u licha, była „Palestyna”?   Collier   2023-02-23
Wojna zastępcza Europy przeciwko Izraelowi. Jak UE ignoruje zbrodnie Hamasu   Tawil   2023-02-22
UE walczy z dezinformacją. Ale nie antyizraelską dezinformacją     2023-02-20
Szczęśliwy święty Jerzy   Koraszewski   2023-02-19
Trzęsienia ziemi przynoszą śmierć. Ale także życie   Jacoby   2023-02-18
CIA Burnsa wznawia wojnę z Izraelem   Bard   2023-02-18
„Global Getaway”: nadmiar pustych obietnic ze strony UE?   Bergman   2023-02-17
UNRWA jest problemem a nie rozwiązaniem   Tawil   2023-02-16
Syria: Wojna, która nie ma końca    Taheri   2023-02-16
Dialog ze sztucznym inteligentem   Koraszewski   2023-02-15
Chiny i Rosja pogłębiają więzi   Bergman   2023-02-11
Iran: Wyprzedaż klejnotów rodzinnych, by kupić lojalność   Taheri   2023-02-09
Zagrożeni Asyryjczycy i język Jezusa potrzebują międzynarodowego wsparcia   Bulut   2023-02-08
Palestyńczycy naprawdę zasługują na współczucie   Koraszewski   2023-02-07
„Imam Pokoju” wzywa Arabów, muzułmanów do zaakceptowania Izraela     2023-02-07
Unia Europejska w sprawie praw człowieka w Iranie: najpierw biznes   Rafizadeh   2023-02-01
Państwa arabskie wysyłają miliardy na amerykańskie uniwersytety     2023-01-29
Naród ofiar jest skazany na porażkę   Greenfield   2023-01-28
Dlaczego należy zakazać flagi OWP i Konfederacji?   Flatow   2023-01-27
Komu na rękę z niewidzialną ręką?   Koraszewski   2023-01-27
UE i administracja Bidena wciąż ugłaskują i nagradzają mułłów Iranu   Rafizadeh   2023-01-24
Żyjemy w ciekawych czasach   Koraszewski   2023-01-24
Wojna Unii Europejskiej z Izraelem   Tawil   2023-01-19
Czy istnieje środek prawny na kłamstwa George'a Santosa?   Dershowitz   2023-01-19
Wieczny dyktator i brakujący pokój: historia Mahmuda Abbasa   Eid   2023-01-19
Orwellowska obsesja „New York Timesa” na punkcie Izraela   Chesler   2023-01-18
Palestyna: Perwersyjny – i wprawiający w osłupienie - paradoks   Sherman   2023-01-17
Kolejna faza ewolucji państwucha   Koraszewski   2023-01-17
Najważniejsze niepisane prawo na Zachodzie: nie drażnij irracjonalnych, ekstremistycznych muzułmanów     2023-01-13

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk