Prawda

Niedziela, 5 maja 2024 - 19:01

« Poprzedni Następny »


Pokój ma na imię Hadassah


Qanta Ahmed 2014-05-12


W Rehawii jest wiosna. Zostawiając za sobą migające światła hotelu King David, idę na obiad. Jerozolima błyszczy po niedawnym deszczu. Powietrze jest świeże, wieczorny powiew chłodny. Rozmyślając nad planami na jutro, natykam się na koleżankę z Nowego Jorku. Wysłuchawszy moich planów, mówi: „Jutro zobaczysz, jak wygląda Pokój”. Jej słowa pozostały ze mną przez resztę pobytu w Izraelu. Przez długi czas nie myślę o niczym innym.

Jestem w windzie w Ein Kerem. Dr Mickey Weintraub, ordynator oddziału Hematologii i Onkologii Dziecięcej w Szpitalu Hadassah towarzyszy mi w drodze na oddział. Podczas krótkiej chwili ciszy stoję nieruchomo, nawet tu otoczona zderzającymi się kulturami. Po mojej prawej stronie stoi zakwefiona muzułmanka w pełnym hidżabie i abaji. Po mojej lewej stronie patrzy przed siebie wysoki chasyd w ciemnym stroju z XIX wieku. Wszyscy patrzą na cyferki pokazujące piętra, ale ja mogę tylko gapić się na to co jest wokół mnie. To, co mnie wydaje się cudem, dla wszystkich innych jest codziennością. Krótka podróż zwalnia i staje się jednym, potężnym wspomnieniem: dychotomiczne światy, w których urządziłam moje domy kondensują się w ten jeden moment, w którym izraelski chasyd stoi obok zachodniej, heterodoksyjnej muzułmanki, a ta stoi między współczesnym, ortodoksyjnym Żydem i ortodoksyjną muzułmanką-Arabką. Burzliwy region, niespokojne epoki zlewają się w obraz o nadzwyczajnej ostrości. Przez moment kradnę pierwszą, nasyconą słońcem klatkę filmu: widzę Pokój.


Winda otwiera się, rozpraszając tajemnicę, a my rozchodzimy się w różne strony. Idę z moim kolegą i spotykam personel i pacjentów oddziału Hematologii i Onkologii Dziecięcej Hadassah Ein Kerem. Oddział dla lekarza znajomy w sposób, w jaki wszystkie szpitale zawsze będą dla mnie znajome. To jednak, co jest uderzająco inne, to różnorodność ludzi, którą odkrywam podczas naszej wizyty.


Pielęgniarki, lekarze, rodzice i pacjenci zajmują się heroiczną pracą zmagania się z rakiem. Najmłodsi przyjeżdżają tu w wózkach, inni idą na własnych nogach do pokojów zabiegowych. Rodzice weterani, doświadczeni w znoju choroby, wspierają nowszych rodziców, nadal niepogodzonych z grozą strasznej choroby. Przy każdym oknie widzę okrągły stół. Gromadzą się tam rodziny, jedne z ich dzieci dostają chemioterapię w kroplówce, inne oczekują na rutynowe wydarzenia dnia. Para rodziców, haredi, która sama niedawno była parą  nastolatków, zajmują się swoim maleńkim dzieckiem z niepewnością zdradzającą brak doświadczenia. Tu i ówdzie pielęgniarki notują na kartach dane na temat pulsu, gorączki, ciśnienia,  itp. , mówiąc ciepło do swoich małych pacjentów. Jedne pielęgniarki są Arabkami w hidżabach, inne równie pobożnymi i zakrytymi kobietami haredi. Odkrywam, że niemal nie potrafię ich rozróżnić.


Kolega opowiada szczegóły logistyczne obsługiwania tej społeczności pacjentów. Hadassah ma 1100 łóżek i służy ponad milionowi ludzi na jednym z najbardziej spornych terenów na świecie. Służyła obu społecznościom także podczas gwałtów Drugiej Intifady, co zarobiło szpitalowi Hadassah nominację do Pokojowej Nagrody Nobla – jako jedynemu szpitalowi na świecie, który został uhonorowany w ten sposób. Hadassah robi to wszystko z budżetu, który w 90% pochodzi z datków dobroczynnych. To jakby jeden szpital amerykański zajmował się niemal 39 milionami Amerykanów w obliczu żarzącego się konfliktu i był niemal wyłącznie finansowany przez filantropów. Chociaż te datki pochodzą niemal (ale nie wyłącznie) od żydowskiej społeczności międzynarodowej – są także muzułmańscy darczyńcy w Turcji i Maroku – wielu pacjentów w Hadassah jest muzułmańskimi Arabami z terytoriów palestyńskich. W ostatnich latach Hadassah wykształciła ponad 73 palestyńskich lekarzy, a obecnie szuka możliwości kształcenia ich na specjalistów, rozumiejąc pilną potrzebę rozbudowania kompetencji lekarskich w społeczności palestyńskiej. Z powodu braku lekarzy specjalistów – w tym onkologów – pacjentów aż nazbyt często trzeba przewozić do Izraela do Hadassah-Ein Kerem lub Hadassah-Mount Scopus, daleko od ich bliskich.


Dr Weintraub mówi o praktycznych wyzwaniach swojej pracy w sposób, w jaki może mówić tylko oddany lekarz, który od dawna służy swoim pacjentom. Chorzy, a szczególnie dzieci, nie powinny musieć daleko jeździć, przekraczać granice i być daleko od swoich rodzin, jeśli można tego uniknąć. Cierpienia rodzin można złagodzić, jeśli społeczność będzie miała własnych, wysoko wyspecjalizowanych onkologów. A młodzi lekarze palestyńscy, którzy chcą zostać specjalistami, zasługują na kształcenie i możliwości pracy we własnych społecznościach, tam angażując się, by służyć własnemu narodowi zamiast osiedlać się za granicą, gdzie dzisiaj muszą się szkolić.


W kolejnych dniach słyszę to samo, kiedy spotykam dr Osnat Levtzion-Korach, lekarkę i dyrektorkę Hadassah University Hospital-Mount Scopus i dr Hani Abdeena, byłego palestyńskiego ministra zdrowia, który jest obecnie dziekanem Akademii Medycznej Uniwersytetu Al-Kuds w Jerozolimie Wschodniej. Wielu izraelskich i palestyńskich lekarzy i kadry uniwersyteckiej mówi to samo. Jedność ich zaangażowania w służbę podzielonych grup etnicznych jest uderzająca, niezgodna z portretem tego regionu jako miejsca niekończącego się konfliktu i przemocy. Zarówno u izraelskich, jak u palestyńskich lekarzy znajduję dążenie do tych samych celów – lepszej służby swojej hybrydowej społeczności, lepszego kształcenia przyszłych lekarzy, a przede wszystkim dążenie do tych złożonych celów razem w ścisłej współpracy.


Absorbuję to wszystko mimo niesłychanych rzeczy, które rozpraszają uwagę w nadzwyczajnym środowisku szpitala Hadassah. Kiedy moi koledzy mówią, zaczynam rozumieć, że dla nich ta różnorodność wiary, rasy i pochodzenia etnicznego nie jest niczym nadzwyczajnym – niczego innego nie znają. Dla mnie, która praktykowałam kilkaset kilometrów stąd, w Rijadzie w Arabii Saudyjskiej, nic nie mogłoby być bardziej nadzwyczajne niż ta bliskość, szacunek, solidarność i poczucie społeczności, jakie czuję wokół, wspólnoty wyrażanej bez słów, bez wspólnego języka, ale niesłychanie namacalnej. Podczas pobytu w Hadassah wpadałam często w marzenia na jawie i na nowo wyobrażałam sobie mój świat w Rijadzie, gdyby któregoś dnia był zaludniony pacjentami żydowskimi obok pacjentów muzułmańskich, kolegami żydowskimi obok kolegów muzułmańskich. Wydaje się to równocześnie niewyobrażalne, a kiedy powracam do rzeczywistego otoczenia, w którym jestem, całkowicie możliwe.

***


Na korytarzu zauważam muzułmańską matkę. Nosi szmaragdowozieloną abiję i pasującą kolorem chustę. Oczy ma pięknie podkreślone tuszem, świeżo nałożoną szminkę. Obserwuję, jak sadowi dziecko w pokoju i na chwilę wychodzi. Wygląda, jakby czuła się tu jak w domu i zastanawiam się, od jak dawna choruje jej dziecko. Kiedy jej się przyglądam, przypominam sobie każdą koleżankę, każdą moją pacjentkę w Arabii Saudyjskiej. Nasze oczy spotykają się na chwilę i czujemy związek. Chwilę później wchodzi do pokoju i mój umysł rejestruje inny fragment tej rzeczywistości.


Dostrzegam zrobioną z kolorowego drewna, radosną mezuzę dla dzieci ozdabiającą drzwi pokoju jej dziecka i każdego innego pokoju, jaki widziałam w Hadassah. Wyobrażam sobie robotnika, który musiał instalować te małe przedmioty dla rodzin, których nigdy nie spotka. W tym małym geście leży podstawowe człowieczeństwo Hadassah. Jakie szczęście mają ci, którzy są leczeni w tym szpitalu, który, pomimo swojego nadzwyczajnego opanowania technologii i innowacji, nadal błogosławi każde przyjętego i wypuszczanego do domu pacjenta Szema, oryginalną modlitwą Pana. Ta migawka chwyta bogactwo, z jakim nie mogą się porównać marmury i złoto, fontanny i trawniki przeogromnych meczetów w Rijadzie.


Następnego dnia, na kampusie Hadassah Mount Scopus, mam zobaczyć oddział nagłych wypadków. Moja przewodniczka zatrzymuje się, żeby dowiedzieć się o kobietę, która – co widzimy obie – wyraźnie cierpi. Prosi mnie, żebym poczekała i siadam w poczekalni, obserwując jej sylwetkę znikającą w długim korytarzu.  Lekarz rzadko spędza czas w poczekalni. Rozkoszuję się luksusem wolnego czasu, przyglądając się widokowi, jaki rzadko kiedy widzę.


Siedzę między ludźmi Jerozolimy. Wokół mnie cichy szmer rozmów rodzin, które usadowiły się w poczekalni. Widzę rodziny arabskie, które mogłyby być z Malaaz w Rijadzie. Zwykli ludzie pracy, zakwefione kobiety, mężczyźni w taubach, z koszami żywności i niezbędnych rzeczy. Niemal czuję zapach kardamonu, który ciągnie się nieuchronnie za takimi rodzinami, kiedy podróżują z termosami znakomitej kawy arabskiej. Raz jeszcze w Izraelu czuję się jak przeniesiona do Arabii.


W pobliżu widzę inne rodziny, które mogłabym leczyć w Maimonides w Nowym Jorku, gdybym przyjęła pracę, jaką mi kiedyś zaproponowano. Trudno uwierzyć, że nie jestem w Brooklynie, kiedy widzę wysokich, skromnych mężczyzn z pejsami, z formalnymi czarnymi kapeluszami, eskortujących swoje skromne żony. Patrzą na mnie spokojnie, zupełnie bez ciekawości. Pozostaję niezauważona, bo – co dostrzegam z pewnym zachwytem – pasuję do tej różnorodności.


Dopiero później zdaję sobie sprawę z tego, że nie ma tam żadnej segregacji, ani mężczyzn od kobiet, ani muzułmanów od Żydów, ani Izraelczyków od Palestyńczyków. Zamiast tego stanowiliśmy tam jeden ludzki lud.

***



To jest tylko kilka wspomnień, jakimi obdarował mnie szpital Hadassah podczas mojej krótkiej wizyty, wspomnień, które cenię, kiedy czytam teraz o kłopotach, przed jakimi stoi Hadassah. Odwiedzając moich kolegów i ich pacjentów, wchodząc w znajomą strefę opieki zdrowotnej, w której żyłam więcej lat niż poza nią, widzę wreszcie Izrael taki, jaki miał być w zamiarze. Izrael jest miejscem uzdrawiania i zdrowienia dla wszystkich, którzy wchodzą tam, miejscem, gdzie szacunek przypisany jest każdemu człowiekowi stworzonemu na obraz Pana. Izrael jest miejscem, gdzie Pokój nie tylko wylądował, ale uczynił sobie stałą siedzibę. Kiedy niechętnie opuszczam Szel Zahaw, Złote Miasto, rozumiem, że choć jest to moja trzecia podróż do Izraela, był to pierwszy raz, kiedy zobaczyłam Jeruszalajim Szel Mala, kosmiczną Jerozolimę, gdzie pokój nosi imię Hadassah i mości sobie skromne gniazdo w miejscu, które Bóg — i Jego Naród – nazywają Izraelem.


Gołąb gnieździ się między kamieniami Ściany Zachodniej Jerozolimy(Zdjęcie: Qanta Ahmed)

Gołąb gnieździ się między kamieniami Ściany Zachodniej Jerozolimy

(Zdjęcie: Qanta Ahmed)



Peace goes by the name Hadassah

Times of Israel, 5 maja 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

Qanta Ahmed


Profesor medycyny, zatrudniona w State University of New York (Stony Brook). Autorka słynnej książki 'In the Land of Invisible Women' (Sourcebooks 2008), przez kilka lat pracowała w Arabii Saudyjskiej, od 2009 roku prowadzi swój blog przy Huffington Post gdzie zajmuje się głównie politycznym islamem, Bliskim Wschodem i terroryzmem. Jest i pierwszym lekarzem, i pierwszą Muzułmanką, która została zaproszona do programu Fundacji Templetona dla dziennikarzy. Pochodzi z Pakistanu.  

 

 


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj






Notatki

Znalezionych 2597 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Wstydliwa (dla UNESCO) sprawa uchodźców   Julius   2014-06-23
“New York Times” i Izrael   Ini   2014-06-25
Pora przestać infantylizować Palestyńczyków   Johnson   2014-06-27
Chiny zwalczają terror; świat krytykuje Izrael     2014-06-29
Imieniny Semantyki   Kruk   2014-07-05
Amerykanie odchodzą z Afganistanu, kto przychodzi?   Pant   2014-07-06
Potępienie zamordowania Mohammeda Abu Khdeira     2014-07-07
Moralność jest poza dyskusją   Bellerose   2014-07-08
Dlaczego znowu walczymy z Gazą?   Horovitz   2014-07-10
ONZ dodaje ISIS do Rady Praw Człowieka     2014-07-11
BBC i bezstronność   Ridley   2014-07-13
Europa przybliża się do eliminacji burki   Chesler   2014-07-14
Zamiana ról Dawida i Goliata     2014-07-16
Co robi izraelski pilot nad Gazą?   Nirenstein   2014-07-17
Zawsze nazywajcie zabitych “niewinnymi cywilami”     2014-07-18
Świat arabski traci cierpliwość     2014-07-19
Dlaczego?   Smuga-Otto   2014-07-19
Pociski izraelskie i schrony w Gazie   Al-Mulhim   2014-07-20
Ambasador Izraela mówi w ONZ   Prosor   2014-07-21
Fakty o bitwie w Shejaiya   Levick   2014-07-24
Na równiach pochyłych   Ridley   2014-07-25
Cierpienie palestyńskie   Karsh   2014-07-29
Izrael, Bliski Wschód i dysonans poznawczy   Harris   2014-08-02
Powody, by obawiać się Eboli   Ridley   2014-08-15
Komu nie sprzeda broni Wielka Brytania?   Greenfield   2014-08-19
Ognisko   Kruk   2014-08-21
Powody do radości   Ridley   2014-08-22
Chcesz zmniejszyć zanieczyszczeniewalcz z biedą   Lomborg   2014-08-24
Zdobywanie wyżyn moralnych jest zabawą przegranych   Greenfield   2014-08-25
Killer app w Jerozolimie   Boteach   2014-08-26
Pieniądze ONZ płyną do terrorystów   Ehrenfeld   2014-08-27
Listek figowy na łonie okonia   Koraszewski   2014-08-29
Chów wsobny elit   Azad   2014-09-02
Stan globalnej wioski   Koraszewski   2014-09-03
Spróbujcie wolnej przedsiębiorczości w Europie   Ridley   2014-09-04
Człowieczeństwo okaleczone   Valdary   2014-09-06
Muzułmańskie gwałty pod parasolem politycznej poprawności   Lindenberg   2014-09-07
Śmiercionośny dom izraelski uderza ponownie   Greenfield   2014-09-08
Dlaczego myślimy to, co myślimy?   Koraszewski   2014-09-12
Stare antypatie nie giną   Honig   2014-09-15
Turecka “hakawati” w Lewancie   Bekdil   2014-09-17
Ekonomia, głupcze? Owszem, ale jaka?   Koraszewski   2014-09-17
Amerykański negocjator i duże pieniądze z Kataru   Smith   2014-09-22
Więzień sumienia   Koraszewski   2014-09-25
Jazydzi i chrześcijanie obwiniają Obamę   Charbel   2014-09-27
Chodząc wśród duchów Hiroszimy   Boteach   2014-09-28
Pomieszanie z poplątaniem   Tsalic   2014-09-30
Kim są niewidzialne kobiety, które przystępują do ISIS?   Ahmed   2014-10-02
Nigeryjski książę o imieniu Islam   Greenfield   2014-10-04
Jak belgijscy sceptycy popełniali masowe samobójstwo   Bonneux   2014-10-04
Mordowanie więźniów politycznych Iranu   Paveh   2014-10-05
Komu w którym uchu dzwoni?   Koraszewski   2014-10-07
Skąd my to znamy?   Koraszewski   2014-10-09
Akuszerka i powrót do pytania o dobro i zło   Koraszewski   2014-10-11
Usuńcie Izrael z tej mapy!   Toameh   2014-10-13
Mój dziadek nie chciał być palestyńskim uchodźcą   Deek   2014-10-15
Czy można uratować liberalizm przed nim samym?   Harris   2014-10-15
Malala – nagroda Nobla, która przeraża talibów   Nirenstein   2014-10-16
O mechanizmie zniesławiania   Harris   2014-10-16
Czy Turcja powinna być w NATO?   Dershowitz   2014-10-18
Pszczoły i pestycydy   Ridley   2014-10-21
O Krymie, prawie międzynarodowym i Zachodnim Brzegu   Kontorovich   2014-10-22
Pokój, ale kiedy?   Landes   2014-10-23
Hashtag Nikab   Chesler   2014-10-24
Ebola – w poszukiwaniu strategii   Ridley   2014-10-27
Żyć z sensem   Kruk   2014-10-29
Nieoczekiwane konsekwencje pobożnych życzeń   Kemp   2014-11-01
Tańsza ropa to dobra wiadomość   Ridley   2014-11-01
Stop dziecięcej intifadzie!   Toameh   2014-11-03
Ewolucja duszy człowieka   Kruk   2014-11-06
Czym zajmuje się WHO?   Ridley   2014-11-09
Wojna Egiptu z terroryzmem: podwójne standardy świata   Toameh   2014-11-10
Nieznośna lekkość feminizmu   Greenfield   2014-11-14
Najlepsza inwestycja w czynienie dobra na świecie   Lomborg   2014-11-17
Dlaczego Gaza nie jest zdalnie okupowana   Kontorovich   2014-11-22
Uwagi o dyskuterach i kaczkach dziennikarskich   Koraszewski   2014-11-28
Opowieść o dwóch Zielonych Liniach   Kontorovich   2014-11-30
Kolumb nie odkrył Ameryki   Al-Mulhim   2014-12-06
Dobra wola Romson nie pomaga biednym   Lomborg   2014-12-07
Dumni Palestyńczycy muszą prowadzić walkę o zreformowanie UNRWA   Eid   2014-12-08
Czy Putin spotka się z kalifem w Jałcie?   Koraszewski   2014-12-09
Reguły? W walce na noże?!     2014-12-11
Legalność izraelskiego projektu ustawy o państwie narodowym   Kontorovich   2014-12-13
Organizacja Narodów Zjednoczonych potrzebuje strategii   Lomborg   2014-12-14
Listy z naszego sadu - rok w sieci   Koraszewski   2014-12-15
O historii, mitach i narracjach   Corwin   2014-12-16
Mruczanych świąt   Hili   2014-12-24
Pięć łamigłówek o okupacji i osiedlach   Kontorovich   2014-12-27
Poligamia napędza przemoc   Ridley   2014-12-28
Jestem amerykańskim gejem...   Boteach   2014-12-30
Turcja i UE: Kodak Moment   Bekdil   2015-01-01
Czy walczyć z wiatrakami?   Koraszewski   2015-01-02
Rewidowanie rewizjonistycznej historii   Tsalic   2015-01-06
Islamski Deng Xiaoping?   Koraszewski   2015-01-07
Nie ma sprawiedliwości, nie ma pokoju   Lumish   2015-01-12
Rozpoczynają się cyfrowe rządy   Ridley   2015-01-16
10 lat klepto-dyktatury Mahmouda Abbasa   Boteach   2015-01-20
Oznakować żywności, która zawiera… DNA!   Coyne   2015-01-21
Izrael, Palestyna i Międzynarodowy Trybunał Karny   Kontorovich   2015-01-22
Uprawy GMO: spór naukowy rozstrzygnięty   Ridley   2015-01-23

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk