Prawda

Niedziela, 5 maja 2024 - 09:21

« Poprzedni Następny »


Ani Marks, ani Chomsky, ani Jezus, ani Mahomet


Andrzej Koraszewski 2014-01-27


Francuski eseista i filozof, Jean-François Revel, zmarł w 2006 roku, w szacownym wieku 82 lat. Przez ostatnie trzy dekady swojego życia uznawany był przez ciężką lewicę za ciężką prawicę, ale on sam wcześniej uważał się za człowieka lewicy. Od dawna pojęcia lewicy i prawicy traciły swoją wyrazistość, przenikając się wzajemnie, gdy nie stroniąca od rozsądku prawica podejmowała reformy społeczne, a nie stroniąca od rozsądku lewica dochodziła do wniosku, że rynek może mieć pewne przewagi nad państwową własnością i centralnym planowaniem.

Lewica i prawica przenikały się również na innych obszarach i zdumienie z powodu paktu Ribbentrop-Mołotow było całkowicie nieuzasadnione.

 

Pakt Ribbentrop-Mołotow był już tak dawno, że najmłodsza generacja gotowa jest dziś zaliczyć to wydarzenie do historii antycznej. Historycy mogą dojść do wniosku, że ostatnią próbą wyrazistego zdefiniowania pojęcia lewicy w społeczeństwie dobrobytu i pigułki antykoncepcyjnej był rok 1968 (zaś późniejsze okrzyki Tony Blaira o „nowej lewicy” nie bez powodu uznano za podstępny wallenrodyzm stosunkowo najlepszego ucznia pani Thatcher).

 

Jean-François Revel wydał w 1970 roku książkę pod tytułem Ani Marks, ani Jezus, w której wykpiwał „filozoficzne” założenia rewolucji „dzieci kwiatów” i obietnice wspaniałego jutra kolektywizmu tworzone przez inteligencję pragnącą nadal jakoś przewodzić topniejącemu proletariatowi. Revel odrzucał również natchniony kolektywizm religijny, dochodząc do wniosku, że rozsądną opcją jest raczej liberalny indywidualizm.

 

          

Jean-François Revel bluźnił nie po raz pierwszy. W 1957 roku wydał książkę, w której deprecjonował wielkość królowej nauk. Twierdził wówczas, że filozofia (podobnie jak wcześniej religia) próbowała niegdyś odpowiadać na pytania, na które nie znaliśmy odpowiedzi. W odróżnieniu od religii, była długo dobrym przedszkolem nauki i możemy zasadnie powiedzieć, iż z filozofii (a nie z jakiejś teologii) wyszły nauki ścisłe i nowoczesne nauki społeczne. Jednak jego stwierdzenie, że od końca XVIII wieku to już nie filozofowie dostarczali najważniejszych odkryć intelektualnych, ale ludzie, którzy zeszli na poziom konkretu i zajęli się badaniami rzeczywistości, dysponując narzędziami wykraczającymi poza chłopski rozum, wywołało zrozumiałą obrazę uczuć religijnych zarówno wierzących, jak i niewierzących filozofów.

 

Fakt, że autor książki Pourquoi les Philosophes? nie został spalony na stosie przed gmachem Sorbony, ani nawet nie został zesłany na ciężkie roboty do jakiegoś gułagu, może być związany z faktem, że platońskie koncepcje państwa rządzonego przez filozofów kultywowane były jeszcze w maoistowskich Chinach, ale Europa Zachodnia była do tej idei trochę zniechęcona i klientami zawodowych filozofów byli głównie studenci wybranych wydziałów nauk humanistycznych oraz niektórzy studenci innych wydziałów słabo zainteresowani wybranym przez siebie kierunkiem studiów.

 

Revela zdumiewała pokusa totalitaryzmu, próbował zrozumieć sposób myślenia zachodnich (lewicowych) intelektualistów, którzy w miarę wzrostu zamożności zachodnich społeczeństw i ewidentnej poprawy położenia (byłego już) proletariatu, z coraz większym zachwytem patrzyli na produkujące coraz więcej biedy tyranie.                            

 

Oczywiście kapitalizm i postęp techniczny tworzyły nowe problemy społeczne, ale ich analiza i proponowane przez lewicowych intelektualistów strategie ich rozwiązywania ograniczały się zdaniem Revela do odrzucenia liberalizmu i propagowania tęsknoty do zbiorowego myślenia pod ich przewodem. Nie tylko rozmywali wartości demokracji, ale wspólnie z komunistycznymi tyranami robili co w ich mocy, żeby przedefiniować samo pojęcie parlamentaryzmu i demokracji tak, aby stały się zaprzeczeniem swego pierwotnego znaczenia.


Jak pisał po jego śmierci Henri Astier:


Revel ubolewał nad tym, co uważał za poddanie się intelektualne i stwierdzał, że Zachód zupełnie nie umie wykorzystać własnej siły. Obawiał się, że demokracje bardziej skupiały się na ratowaniu swoich wrogów niż na działaniach samozachowawczych; w rezultacie prawo politycznej ewolucji może doprowadzić do „przetrwania najgorzej przystosowanych".

Jego kolejne książki wyrażały niepokój o los demokracji i odczytywane po latach okazują się ze wszech miar prorocze. Wcześniej francuska (i nie tyko francuska) lewica, po rewelacjach Nikity Chruszczowa i napaści na Węgry niechętnie wyrzekła się miłości do Stalina i przerzuciła ją częściowo na Mao Zedonga, a częściowo na Trockiego (najbardziej wytrwali zachowali swoją miłość do ZSRR do 1968 roku). Śmierć Mao w 1976 roku i nazbyt już trudne do zignorowania informacje o jego zbrodniach zbiegły się w czasie z pojawieniem się nowego bożyszcza – Chomeiniego i jego rewolucji islamskiej. 5 lutego 1979 roku Chomeini proklamował utworzenie rządu, który tak pięknie zabrał się do mordowania, że magazyn „Time” natychmiast uznał go za człowieka roku i nikt, kto miał serce po lewej stronie, nie uważał tego oddania czci nowemu tyranowi za rzecz niestosowną.

Revel przez całe swoje życie wierzył w wartości  liberalizmu, w prawa człowieka, w postęp oparty na rynku tworzonym na rządach prawa. Ani kolektywna własność, ani centralne zarządzanie, ani kolektywne myślenie nie mogły jego zdaniem przynieść wyzwolenia wykluczonym. Jeśli głęboka niechęć do dyskryminacji drugiego człowieka z powodu jego pochodzenia klasowego lub etnicznego, z powodu jego wyznania lub płci, z powodu koloru skóry lub niewłaściwego akcentu jest głównym wyznacznikiem lewicowości, to  Jean-François Revel był przez całe życie człowiekiem lewicy, dlatego właśnie napisał swoją najważniejszą (czy może tylko najbardziej znaną) książkę Ani Marks, ani Jezus.

Czy demokracja jest nadal na rozdrożach, czy znajdujemy się już na równi pochyłej? Umizgi i pochlebstwa zachodnich polityków wobec tyranów wzniosły się na nowe wyżyny, towarzyszy im narastająca niechęć do demokracji i kolejne natarcie irracjonalizmu, zarówno w formie romantycznej wiary w tabletki na platfus, jak i odwiecznego dążenia do wspólnoty pod hasłem „nie będziesz miał cudzych bogów przede mną”. W gazetach dominuje orwellowskie dwójmyślenie, głos liberałów słabnie, wielu przechodzi na pozycje gwarantujące poklask tłumów.

Upadek komunizmu wyzwolił nowe nadzieje, ale byliśmy naiwni sądząc, że te nadzieje nie staną się nowym motorem ideologii opartej na wzajemnej zawiści. W książce Jak giną demokracje Revel wzywał Zachód do obrony własnych wartości, podobne wezwanie słyszeliśmy niedawno z ust Ibn Warraqa, wybitnego intelektualisty pochodzenia pakistańskiego, który w doskonałej książce Why the West is Best próbował nam powiedzieć dlaczego ani Marks, ani Mahomet nie są opcją dla myślącego człowieka. Problemem jest jednak strategia, wyzwolenie jest łatwiejsze niż sztuka korzystania z wolności w warunkach codzienności. Wezwania do wyzwolenia daje się uprościć, sztuki korzystania z wolności trzeba mozolnie uczyć. Revelowi zarzucano, że sieje panikę, pisząc, iż w społeczeństwach demokratycznych zaczynają dominować skłonności samobójcze, że wolność może być skazana na zagładę.

Kilka razy słyszałem z ust liberałów żałosną skargę, że wzywający na barykady irracjonalizmu wkładają w swoją walkę więcej serca, pracują ciężej, gotowi są do większych poświęceń. Sam wielokrotnie powracałem do pytania, czy liberałowie potrafią wyjść z literackiej kawiarni, czy mogą wypracować program dotarcia z liberalnymi wartościami do mas?

W marcu 1998 roku, wkrótce po powrocie do Polski, próbowałem w paryskiej „Kulturze” opisać nasz stan inteligencki na drodze do kapitalizmu. Zastanawiałem się nad aktualnością obserwacji Józefa Chałasińskiego, który swoją „Przeszłość i przyszłość inteligencji polskiej”  wydał bezpośrednio po wojnie, ale jej drugie wydanie ukazało się dopiero w 1958 roku.    

Zetknąłem się z tą książką na drugim roku studiów. Była dla mnie wstrząsem, była z jednej strony fotografią rodzinną, z drugiej nagłym wzmocnieniem tego, o czym wcześniej czytałem u Nałkowskiego i Krzywickiego.

Szlachecka genealogia inteligencji polskiej, inteligenckie getto ludzi dobrze wychowanych, pomieszanie patriotyzmu i kultury pogardy (pogardliwego stosunku do pracy i pogardliwego stosunku do innych), Sienkiewicz zastępujący prawdziwą literaturę i uczący stanowej i narodowej ksenofobii.

Chałasiński nie stroił swojej książki w szaty naukowej teorii, walił z armaty w marksistów, katolików i kawiarnianych liberałów, pokazując zjawisko, które doskonale znałem z historii rodzinnej — historię zubożałej szlachty, która straciwszy swoje majątki przenosiła się do miast i tworzyła namiastkę warstwy oświeconej. Wykształcenie było dla tej grupy symbolem statusu, drogą do zdobycia pozycji w towarzystwie. Profesjonalizm, rzetelna praca, osiągnięcia zawodowe to nie były cele tej grupy. Wzorem osobowym dla polskiej inteligencji pochodzenia szlacheckiego był salonowy mędrzec, który dobrze tańczył, najsprawniej wygłaszał podzielane przez innych opinie i błyskotliwie krytykował wszelkich przeciwników tych opinii.

Józef Chałasiński wyrażał obrazoburczą opinię, że warstwa inteligencka jest z gruntu antydemokratyczna, że traktuje wiedzę wybiórczo i instrumentalnie, gardząc wszelką wiedzą użyteczną, wykoślawiając instytucje nauczania, utrudniając zdobywanie wiedzy warstwom niższym, uporczywie utrzymując dystans społeczny również w odniesieniu do jednostek, które pokonując wszelkie trudności, zdobywają równe lub lepsze wykształcenie jak członkowie warstwy inteligenckiej. W definicjach (przedwojennych, powojennych i współczesnych) nieodmiennie znajdujemy stanowcze stwierdzenia, że wykształcenie jest ważną, ale nie jedyną cechą inteligenta, przy czym owe inne cechy pozostają niedookreślone. Te inne cechy to bycie człowiekiem z towarzystwa, człowiekiem obytym, gładkim, ustosunkowanym, krótko mówiąc, bycie swoim.

Jeszcze przed wojną w nowej inteligencji (w szczególności w Galicji i w Wielkopolsce) coraz większą część maturzystów stanowiła młodzież z innych warstw społecznych. Nieliczni zostali wpuszczeni do salonu, dla innych stworzono nową kategorię — półinteligencji, oddalonej przepaścią od swoich wiejskich rodzin i kolejną przepaścią od swoich nauczycieli i inteligenckich kolegów ze szkoły. W tej kategorii znalazł się inżynier i weterynarz, nauczyciel, działacz gospodarczy.

Chałasiński prezentował marksizm i katolicyzm w wydaniu polskiej inteligencji jako dwie strony tego samego medalu. "Dla obydwu tych kierunków — pisał — historia istnieje jako obiektywny proces rozwojowy, kierowany przez jakieś ostateczne sprężyny metafizyczne... jest rzeczą drugorzędną czy tą historią kieruje wola boża, czy jakieś wewnętrzne siły..."  Hetman polskiej inteligencji marksistowskiej lat pięćdziesiątych — Stefan Żółkiewski - poszukiwał formuły łączącej marksizm z jakimś neopozytywizmem. Zdaniem Chałasińskiego, w płaszczyźnie metodologicznej był to trójkąt, którego nieuniknioną charakterystyką była niewierność, zaś w płaszczyźnie praktycznej sprowadzało się to do żałosnych prób dialogu między marksistami i katolikami. Ani „Tygodnik Powszechny", ani „Przegląd Kulturalny" nie zamierzały i nie były w stanie wyprowadzić inteligencji z kawiarni, mogły co najwyżej przezwyciężać wrogość między stolikami.

Wskazując na inteligencję katolicką jako na tę część inteligenckiego getta, która w równym lub w jeszcze większym stopniu niż marksiści blokowała transformację, Chałasiński pisał, że ta warstwa strzegła tradycyjnych dystansów między warstwą oświeconą a ludem. Inteligenckie credo niewątpliwie formułowane było na łamach „Tygodnika Powszechnego" wyraźniej niż w innych pismach. "Nie wykształcenie wyróżnia inteligencję — cytował „Tygodnik" Chałasiński — lecz produkcja kulturowa w odróżnieniu od produkcji ekonomicznej." W innym miejscy autor cytował pomieszczone na łamach „Tygodnika" ostrzeżenia iż "nie wolno… kosztem wartości inteligencji powiększać jej ilości". Podczas gdy marksiści otwierali drogę do społecznego awansu, ale zastępowali wykształcenie propagandą, inteligencja katolicka pozostawała wierna idei zamkniętego i liczebnie ograniczonego getta. To getto było tradycyjnie gettem "Europejczyków". Józef Chałasiński w końcu lat pięćdziesiątych pisał, że frazeologia europejskości jest stałym rysem polskiej inteligencji, ale że jest ona z reguły nie tyle próbą przybliżenia zachodniej nowoczesności do ludu, co formułą podkreślającą nasz dystans od tego ludu. Twierdził, że w tej europejskości nie ma odpowiedzialności ani za Polskę, ani za Europę, że jest to głównie wyraz skłonności do hedonistycznej konsumpcji, a nie do zbiorowego trudu.

Można by sądzić, że dziś problemem jest nie tyle owa szlachecka genealogia inteligencji, co fatalne dziedzictwo komunistycznych instytucji oświatowych. Obawiam się jednak, że obserwacje Chałasińskiego (które były powtórzeniem wcześniejszych wniosków całej plejady najlepszych polskich pisarzy i publicystów) nie utraciły swojej aktualności. Przeniesione z przeszłości wzory osobowe stworzyły trwały inteligencki etos, który odnajdujemy nie tylko w warszawskich i krakowskich salonach, ale również (często wręcz w karykaturalnej postaci) na wiejskich plebaniach, w pokojach nauczycielskich, w redakcjach gazet i w gabinetach lekarskich. Jest gorzej, i nie jest to wyłącznie problem społeczeństw opóźnionych w rozwoju. W obliczu zdumiewającego rozkwitu nauk ścisłych, humanistyka ucieka w napuszony bełkot i dąsy obrażonej księżniczki, próbując wrzaskami odzyskać utracony prestiż. Filozofowie szukający zrozumienia świata zmienionego przez postęp nauki giną w cieniu utytułowanych trybunów wzywających na takie lub inne barykady.        

Gdzie kryje się dylemat? W ostatnich stuleciach jesteśmy świadkami ciągłej rewolucji agrarnej. Zaledwie kilka stuleci temu 90 procent siły roboczej zatrudnione było w rolnictwie, niedobór siły roboczej stworzył popyt na mechanizację prac rolnych, co pociągnęło za sobą lawinowe zmiany społeczne, popyt na narzędzia i maszyny, zmianę struktury zawodów, urbanizację. Zmianie struktury społecznej towarzyszyło rozszerzenie sfer wolności, ale zmiany mentalności były z natury rzeczy znacznie wolniejsze.

Żyjemy dziś w świecie, w którym inteligent i były proletariusz stoją koło siebie w kolejce do kasy w supermarkecie i mają tej samej wielkości wózki. Były proletariusz wróci do domu i usiądzie przed telewizorem, żeby oglądać jarmarczną produkcję inteligentów pracujących w telewizji, zaś inteligent piszący inaczej zasiądzie do komputera, by tworzyć kolejne wyzwania do wyzwolenia, bo do wolności czuje jakąś wewnętrzną odrazę ze względu na swoje, czy to katolickie czy marksistowskie dziedzictwo, czy ich amalgamat wytworzony pod ciśnieniem zawiedzionych miłości.

Czy potrafimy wymyśleć strategię dla tych, którzy chcieliby pójść w lud i uczyć sztuki korzystania z wolności na co dzień?

Mamy wolność i demokrację, nie mamy kadry nauczycielskiej gotowej uczyć dzieci, że ani Marks, ani Chomsky, ani Jezus, ani Mahomet nie mają dla nas dobrych rad i nie pomogą nam odpowiedzieć na pytanie co zrobić, żeby przestać żyć w wiecznym strachu przed sąsiadem.  Kto ma być zaczynem tej kadry? Prosta odpowiedź: ja i ty wydaje się zarozumialstwem, ale wydaje się ona równocześnie jedyną szansą odwiedzi na wezwania Jean-François Revela, Ibn Warraqa i garstki innych, mówiących, że liberalizm jest wartością, a ci, którzy wzywają do wiecznego oburzenia, zagrożeniem.                    


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj




Komentarze
2. NIE ZGADZAM SIĘ Dorota 2018-01-28
1. Właśnie wysłałem dziecku do przeczytania... Poltiser 2014-02-16


Notatki

Znalezionych 2597 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Wstydliwa (dla UNESCO) sprawa uchodźców   Julius   2014-06-23
“New York Times” i Izrael   Ini   2014-06-25
Pora przestać infantylizować Palestyńczyków   Johnson   2014-06-27
Chiny zwalczają terror; świat krytykuje Izrael     2014-06-29
Imieniny Semantyki   Kruk   2014-07-05
Amerykanie odchodzą z Afganistanu, kto przychodzi?   Pant   2014-07-06
Potępienie zamordowania Mohammeda Abu Khdeira     2014-07-07
Moralność jest poza dyskusją   Bellerose   2014-07-08
Dlaczego znowu walczymy z Gazą?   Horovitz   2014-07-10
ONZ dodaje ISIS do Rady Praw Człowieka     2014-07-11
BBC i bezstronność   Ridley   2014-07-13
Europa przybliża się do eliminacji burki   Chesler   2014-07-14
Zamiana ról Dawida i Goliata     2014-07-16
Co robi izraelski pilot nad Gazą?   Nirenstein   2014-07-17
Zawsze nazywajcie zabitych “niewinnymi cywilami”     2014-07-18
Świat arabski traci cierpliwość     2014-07-19
Dlaczego?   Smuga-Otto   2014-07-19
Pociski izraelskie i schrony w Gazie   Al-Mulhim   2014-07-20
Ambasador Izraela mówi w ONZ   Prosor   2014-07-21
Fakty o bitwie w Shejaiya   Levick   2014-07-24
Na równiach pochyłych   Ridley   2014-07-25
Cierpienie palestyńskie   Karsh   2014-07-29
Izrael, Bliski Wschód i dysonans poznawczy   Harris   2014-08-02
Powody, by obawiać się Eboli   Ridley   2014-08-15
Komu nie sprzeda broni Wielka Brytania?   Greenfield   2014-08-19
Ognisko   Kruk   2014-08-21
Powody do radości   Ridley   2014-08-22
Chcesz zmniejszyć zanieczyszczeniewalcz z biedą   Lomborg   2014-08-24
Zdobywanie wyżyn moralnych jest zabawą przegranych   Greenfield   2014-08-25
Killer app w Jerozolimie   Boteach   2014-08-26
Pieniądze ONZ płyną do terrorystów   Ehrenfeld   2014-08-27
Listek figowy na łonie okonia   Koraszewski   2014-08-29
Chów wsobny elit   Azad   2014-09-02
Stan globalnej wioski   Koraszewski   2014-09-03
Spróbujcie wolnej przedsiębiorczości w Europie   Ridley   2014-09-04
Człowieczeństwo okaleczone   Valdary   2014-09-06
Muzułmańskie gwałty pod parasolem politycznej poprawności   Lindenberg   2014-09-07
Śmiercionośny dom izraelski uderza ponownie   Greenfield   2014-09-08
Dlaczego myślimy to, co myślimy?   Koraszewski   2014-09-12
Stare antypatie nie giną   Honig   2014-09-15
Turecka “hakawati” w Lewancie   Bekdil   2014-09-17
Ekonomia, głupcze? Owszem, ale jaka?   Koraszewski   2014-09-17
Amerykański negocjator i duże pieniądze z Kataru   Smith   2014-09-22
Więzień sumienia   Koraszewski   2014-09-25
Jazydzi i chrześcijanie obwiniają Obamę   Charbel   2014-09-27
Chodząc wśród duchów Hiroszimy   Boteach   2014-09-28
Pomieszanie z poplątaniem   Tsalic   2014-09-30
Kim są niewidzialne kobiety, które przystępują do ISIS?   Ahmed   2014-10-02
Nigeryjski książę o imieniu Islam   Greenfield   2014-10-04
Jak belgijscy sceptycy popełniali masowe samobójstwo   Bonneux   2014-10-04
Mordowanie więźniów politycznych Iranu   Paveh   2014-10-05
Komu w którym uchu dzwoni?   Koraszewski   2014-10-07
Skąd my to znamy?   Koraszewski   2014-10-09
Akuszerka i powrót do pytania o dobro i zło   Koraszewski   2014-10-11
Usuńcie Izrael z tej mapy!   Toameh   2014-10-13
Mój dziadek nie chciał być palestyńskim uchodźcą   Deek   2014-10-15
Czy można uratować liberalizm przed nim samym?   Harris   2014-10-15
Malala – nagroda Nobla, która przeraża talibów   Nirenstein   2014-10-16
O mechanizmie zniesławiania   Harris   2014-10-16
Czy Turcja powinna być w NATO?   Dershowitz   2014-10-18
Pszczoły i pestycydy   Ridley   2014-10-21
O Krymie, prawie międzynarodowym i Zachodnim Brzegu   Kontorovich   2014-10-22
Pokój, ale kiedy?   Landes   2014-10-23
Hashtag Nikab   Chesler   2014-10-24
Ebola – w poszukiwaniu strategii   Ridley   2014-10-27
Żyć z sensem   Kruk   2014-10-29
Nieoczekiwane konsekwencje pobożnych życzeń   Kemp   2014-11-01
Tańsza ropa to dobra wiadomość   Ridley   2014-11-01
Stop dziecięcej intifadzie!   Toameh   2014-11-03
Ewolucja duszy człowieka   Kruk   2014-11-06
Czym zajmuje się WHO?   Ridley   2014-11-09
Wojna Egiptu z terroryzmem: podwójne standardy świata   Toameh   2014-11-10
Nieznośna lekkość feminizmu   Greenfield   2014-11-14
Najlepsza inwestycja w czynienie dobra na świecie   Lomborg   2014-11-17
Dlaczego Gaza nie jest zdalnie okupowana   Kontorovich   2014-11-22
Uwagi o dyskuterach i kaczkach dziennikarskich   Koraszewski   2014-11-28
Opowieść o dwóch Zielonych Liniach   Kontorovich   2014-11-30
Kolumb nie odkrył Ameryki   Al-Mulhim   2014-12-06
Dobra wola Romson nie pomaga biednym   Lomborg   2014-12-07
Dumni Palestyńczycy muszą prowadzić walkę o zreformowanie UNRWA   Eid   2014-12-08
Czy Putin spotka się z kalifem w Jałcie?   Koraszewski   2014-12-09
Reguły? W walce na noże?!     2014-12-11
Legalność izraelskiego projektu ustawy o państwie narodowym   Kontorovich   2014-12-13
Organizacja Narodów Zjednoczonych potrzebuje strategii   Lomborg   2014-12-14
Listy z naszego sadu - rok w sieci   Koraszewski   2014-12-15
O historii, mitach i narracjach   Corwin   2014-12-16
Mruczanych świąt   Hili   2014-12-24
Pięć łamigłówek o okupacji i osiedlach   Kontorovich   2014-12-27
Poligamia napędza przemoc   Ridley   2014-12-28
Jestem amerykańskim gejem...   Boteach   2014-12-30
Turcja i UE: Kodak Moment   Bekdil   2015-01-01
Czy walczyć z wiatrakami?   Koraszewski   2015-01-02
Rewidowanie rewizjonistycznej historii   Tsalic   2015-01-06
Islamski Deng Xiaoping?   Koraszewski   2015-01-07
Nie ma sprawiedliwości, nie ma pokoju   Lumish   2015-01-12
Rozpoczynają się cyfrowe rządy   Ridley   2015-01-16
10 lat klepto-dyktatury Mahmouda Abbasa   Boteach   2015-01-20
Oznakować żywności, która zawiera… DNA!   Coyne   2015-01-21
Izrael, Palestyna i Międzynarodowy Trybunał Karny   Kontorovich   2015-01-22
Uprawy GMO: spór naukowy rozstrzygnięty   Ridley   2015-01-23

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk