Prawda

Czwartek, 16 maja 2024 - 09:33

« Poprzedni Następny »


Dlaczego znowu głosowałam na Trumpa


Barbara Nykiel-Herbert 2020-11-12


Od Redakcji „Listów z naszego sadu”


Na poniższy tekst natrafiliśmy na FB przyjaciółki i uświadomiliśmy sobie, że najprawdopodobniej nie mógłby się ukazać ani na łamach „Gazety Wyborczej”, ani „Polityki”, ani „Rzeczpospolitej”. Wśród naszych amerykańskich znajomych mniej więcej połowa głosowała na Bidena, a połowa na Trumpa. Jest wśród głosujących na Trumpa bardzo wielu muzułmanów i byłych muzułmanów, którzy mają wszystkie lewicowe parametry – bronią praw kobiet, świeckiego państwa, przeciwstawiają się religijnemu fanatyzmowi i domagają się, żeby państwo zwalczało islamistyczną ideologię. Również żydowska diaspora w USA jest osobliwie podzielona i toczą się w niej zdumiewające spory. Wielu Czarnych nauczycieli akademickich patrzy z przerażeniem na ponowne tworzenie rasowych murów. Tu mamy głos polskiej lingwistki, która uczyła na amerykańskim uniwersytecie. Ten głos polskiej nauczycielki akademickiej ze Stanów warto pokazać, więc zwróciliśmy się do Autorki z prośbą o pozwolenia na jego publikację.


Kilka miesięcy temu dostałam list od Oli, polskiej koleżanki od ponad czterdziestu lat, w którym oświadczyła mi, że oficjalnie zrywa ze mną stosunki koleżeńskie na zawsze, bo popieram Trumpa. “Nie rozumiem, jak tak możesz!”, napisała. Gdyby napisała, “Nie rozumiem, dlaczego,” to być może otwarta byłaby jeszcze furtka do dialogu i porozumienia. Ale “jak tak możesz” zdyskwalifikowało moją moralność, i tym samym prawo do obrony mojej postawy politycznej. Odpowiedź nie miała sensu, wiec usunęłam Olę z listy moich znajomych, tak jak sobie tego zażyczyła – na zawsze.

 

Ola nie była jedyną wśród moich znajomych, którzy wykreślili mnie z dobrego towarzystwa. Bo przecież otwarte deklarowanie się po stronie Trumpa odsłoniło mój rasizm, ksenofobię, transfobię, białą supremację, kołtuństwo, zaściankowość, naiwność, brak zrozumienia własnych interesów, wręcz skrajną głupotę. Być może też mój fundamentalizm religijny, nietolerancję, i nadmierne przywiązanie do broni palnej, jak również wrogą postawę wobec poprawności politycznej, globalizmu, nauki, i alternatywnych źródeł energii. Myślę, że gdybym sama siebie znała tak dobrze, jak znają mnie moi znajomi, też bym ze sobą zerwała stosunki towarzyskie.

 

Na szczęście, znam siebie trochę inaczej. Znam też Trumpa i jego zwolenników od stron, których media takie jak CNN i „Gazeta Wyborcza” wolą nie ujawniać.

 

Moj profil demograficzny, kariera zawodowa, i działalność charytatywna wskazują, że powinnam zabrać miejsce po stronie Partii Demokratycznej. Jestem kobietą, mam wyższe wykształcenie, dom na suburbii, nowy samochód dobrej marki, i dochody stawiające mnie w grupie “upper middle class.” A do tego jestem imigrantką i mam męża uchodźcę, który jest POC, “Person of Color.” Jestem emerytowanym profesorem uniwersyteckim, a jako wolontariuszka udzielam się w organizacjach pomagających dzieciom z rodzin zastępczych, uchodźcom, i imigrantom, tym legalnym i tym nie tak bardzo, którzy potrzebują darmowych lekcji angielskiego. Finansowo popieram organizacje ochrony środowiska, takie jak Nature Conservancy i International Crane Foundation. Jedynym czasopismem regularnie prenumerowanym w moim domu jest “Science News” (Nowości Naukowe).

 

Dużo łatwiej więc byłoby mi wpasować się ideologicznie do grupy, do której demograficznie należę. Nic by mnie to nie kosztowało. Podwyżka opodatkowania bogatych, którzy podobno w tej chwili płacą za mało, nie objęła by mnie, bo nie zaliczam się do tej klasy. Poparcie dla Demokratów nie przyniosłoby ujmy mojemu statusowi społecznemu i towarzyskiemu. Wręcz przeciwnie: uniknęłabym obelg pod swoim adresem, i mogłabym sama z wyższością i pobłażaniem traktować tych ideologicznie upośledzonych. Jednym słowem, mogłabym być członkiem amerykańskiej Elity Kulturowej. Ola nadal byłaby moją przyjaciółką, i nie dostawałabym wstrętnych komentarzy i epitetów wysyłanych pod swoim adresem od znajomych moich znajomych przez prywatnego Messengera.

 

No więc jak i dlaczego znalazłam się po tej parszywej stronie? Może dlatego, że nie chcę być po stronie tej oskarżycielskiej nienawiści, która kazałaby mi zerwać przyjaźń z koleżanką po drugiej stronie oceanu za głosowanie na kandydata, który z moim życiem nie ma nic wspólnego. Albo tej rozgrzanej do czerwonego nienawiści, która każe zakładać czarne maski, brać do ręki pałki, i pobić do krwi dziennikarza, Azjatę-geja, za to, że jest politycznie po innej stronie. Czy tej bigoteryjnej nienawiści, która każe bojkotować i wykluczać za inny punkt widzenia czy inne wartości. Ani tej niebezpiecznej nienawiści, która kojarzy mi się z ludobójstwami, z Holokaustem i Rwandą. Nienawiści otwarcie wyznawanej przez tych, którzy chlubią się tolerancją i inkluzywnością i wierzą, że miłość zwycięża. Nienawiści, której doznałam na własnej skórze, i w której szerzeniu nie chcę uczestniczyć.

 

Zarówno ja, jak i mój mąż, David, byliśmy kiedyś Demokratami. Oboje głosowaliśmy na Obamę. Prezydentura Obamy przyniosła nam osiem lat głębokich rozczarowań na wszystkich polach rządowej działalności. Pogłębiły się podziały rasowe i klasowe, zmniejszyło się zaufanie do rządu, wzrosła korupcja, skurczyła się nadzieja, której ogromna fala kilka lat wcześniej wyniosła Obamę na szczyt politycznej popularności. W 2016 wiedziałam, że nie będę głosować na Hillary Clinton, ale nie przypuszczałam, że przyjdzie mi zagłosować na Trumpa. Zrobiłam to bez entuzjazmu, ale nie miałam innego wyboru. Cztery lata później, czyli w zeszłym tygodniu, głosowałam na Trumpa z pełnym przekonaniem, i jeżeli okaże się, że Trump zechce kandydować w 2024, to przypuszczam, że znowu oddam na niego głos.

 

Pomimo nieprzerwanych szykan, szyderstw, kłamliwych ataków, a nawet spisków (udowodnionych) o pozbawienie go prezydentury, które zaczęły się jeszcze zanim objął ten urząd w styczniu 2017, a nade wszystko pogardy, z jaką Trump był i jest traktowany przez lewicowe elity kulturowe, poparcie zwykłych ludzi dla Trumpa nie tylko utrzymało się, ale wzrosło. W ostatnich wyborach Trump uzyskał ponad 70,5 miliona głosów: o prawie osiem milionów więcej, niż w 2016 roku, i o ponad pół miliona więcej, niż Obama w szczycie swojej popularności w 2008 roku.

 

Pogarda jest jednym z kluczowych czynników, które motywują tradycyjny elektorat Partii Demokratycznej do zmiany obozu. Niedyplomatyczne określenie Hillary Clinton, że zwolennicy Trumpa są godni pożałowania, kosztowało ją chyba sporo głosów, a może i prezydenturę. Publiczne wyśmiewanie się z Trumpa, kiedy powiedział, że kocha ludzi mniej wykształconych, postawiło Demokratów w ostrej opozycji do tych właśnie bezdyplomowych, ciężko pracujących fizycznie Amerykanów, którzy postanowili stanąć po stronie tego, który się za nimi opowiedział. Niestety, te lekcje nie nauczyły Bidena, który określił zwolenników Trumpa mianem “chumps”, głupców, i “ugly folks”, nieprzyjemnych typów. Biden wygrał wybory – być może legalnie, być może przez zmasowane oszustwo – być może nigdy nie dowiemy się prawdy. Ale przepowiadana przez sondaże “niebieska fala” nie zmaterializowała się.

 

Biedni i średniozarabiający, mniej wykształceni, pracujący Amerykanie są dumni i nie dają się obrażać. Duma jest jedną z niewielu wartości, na które mogą sobie pozwolić, szczególnie w ciężkich czasach. Rozpoznają Trumpa jako “swojego”, który walczy o ich dobrobyt. Trump nie jest politykiem – jest ulicznym wojakiem, który na pewno nie nadstawi drugiego policzka, ale odda, i to podwójnie. Ma niewyparzoną gębę, jest nieokrzesany, ma skłonność do astronomicznej przesady, pomijania niektórych faktów, i ignorowania szczegółów. Jak wielu innych stronników Trumpa, irytują mnie jego wyskoki, jego niewybredne komentarze, jego brak dyplomacji, więc nie czytam jego tweetów; z drugiej strony, doceniam to, że wali prawdę w oczy bez ogródek, i że mówi bezpośrednio do ludzi, a nie do kamer, mediów, polityków. Ma niespożytą energię i siłę przebicia sowieckiego czołgu. Na swoich słynnych wiecach, Trump niezmiennie używa zaimka “my”– w odróżnieniu do Obamy, którego ulubionym słowem w przemówieniach było “ja”. Trump oddaje cesarzowi co cesarskie, wywołując na podium i publicznie wyrażając uznanie dla miejscowych polityków i aktywistów, jak również zupełnie przeciętnych ludzi, którzy się w jakiś sposób wyróżnili.


Przeciwnikiem Trumpa jest “The Swamp”, Bagno: skorumpowane agencje rządowe (łącznie z FBI i CIA), media, internetowy “Big Tech” (Google, Yahoo, Facebook), przemysł rozrywkowy, i wyższe uczelnie. Ideami przewodnimi tych ostatnich stały się marksizm, teorie tożsamości płciowej, i krytyczna teoria rasy, według której każdy członek społeczeństwa jest przypisany do jednej z dwóch grup: ofiar lub ich prześladowców. Trump obiecał osuszyć Bagno i przywrócić przeciętnym, ciężko pracującym, poniżanym przez elity Amerykanom ich godność.

 

Trump jest pierwszym prezydentem w historii naszej zbiorowej pamięci, który spełnił, przynajmniej w dużej części, obietnice, jakie dał swoim stronnikom. “Promises Made, Promises Kept” (Obietnice Dane, Obietnice Dotrzymane): obniżone stawki podatkowe dla przedsiębiorstw pozwoliły na sprowadzenie zakładów przemysłowych z zagranicy, przede wszystkim z Chin, z powrotem do Stanów. Do napędu gospodarki przyczyniły się również nowe międzynarodowe porozumienia handlowe. Wszystkie te działania poprawiły rynek pracy i spowodowały spadek stopy bezrobocia do historycznie niskiego poziomu 3.7% w 2019 roku (czyli tuż przed pandemią). Bezrobocie wśród Czarnych i Latynosów spadło do najniższych poziomów w historii kraju. Wróciła praca w kopalniach w Pensylwanii i Zachodniej Virginii, rozkręciło się szczelinowe wydobycie ropy i gazu ziemnego, ruszyły zamknięte ropociągi, i raptem staliśmy się energetycznie niezależni od Bliskiego Wschodu po raz pierwszy od 1957 roku. Na Bliskim Wschodzie Trump rozprawił się szybko i skutecznie z Kalifatem Islamskim, przeniósł ambasadę USA z Tel-Awiwu do Jerozolimy, i pośredniczył już w trzech umowach pokojowych pomiędzy Izraelem a krajami islamskimi. Trump, który jest pragmatykiem i nie popiera uszczęśliwiania ludzi wbrew ich woli, ale za nasze pieniądze, wycofuje amerykańskie wojska z Afganistanu. Bo to nie nasza wojna.

 

Nasza wojna to ta na naszej południowej granicy, przez którą bezkarnie przechodziły tysiące nielegalnych imigrantów nie tylko z krajów Ameryki Łacińskiej, ale z całego świata: czasami w liczbie ponad stu tysięcy osób w ciągu miesiąca. Nie tylko ludzie poszukujący pracy, ale również członkowie gangów, przemytnicy fentanylu i dziewczynek do prostytucji, osobnicy z przeszłością kryminalną. Mur, a właściwie płot graniczny, porozumienie z Meksykiem, i zmiany w procedurach przyznawania azylu politycznego zmniejszyły możliwość bezkarnego forsowania naszej granicy. (Apropos dzieci oddzielonych od rodziców: zdjęcia dzieci w klatkach krążące w Internecie są z czasów Obamy, kiedy dzieci wysyłane były same, pociągami, pod nadzorem opłacanych “kojotow”, i wypuszczane samopas na naszych przejściach granicznych. Natomiast około pięciuset dzieci oddzielonych na granicy od nierzadko fikcyjnych “rodziców” za prezydentury Trumpa, ciągle przebywa pod opieką władz amerykańskich, bo biologiczni rodzice odmówili ich przyjęcia, mając nadzieję na połączenie się z nimi w Stanach, przy następnej próbie przekroczenia granicy).

 

Nie sposób jest tu wymienić wszystkich osiągnięć Trumpa, bo lista jest długa. Jego zdobycze dla kraju i popierającej go części społeczeństwa nie są reklamowane w mediach, ponieważ zaprzeczają narracji lewicowych elit, którym nie zależy na osiągnięciu obiecanego przez Trumpa American Dream, Amerykańskiego Marzenia, bo już je osiągnęli. Niedawno zadzwoniła do mnie znajoma Polka, która wraz z mężem uciekła do Stanów z socjalistycznej polskiej biedy, z wynajmowanego kątem u kogoś pokoiku z grzybem na ścianie, bez szansy na lepszą przyszłość. Przepracowali fizycznie wiele lat, sprzątając cuchnące motele i nosząc cegły na budowach, a po nocach ucząc się angielskiego i dorabiając nowe kwalifikacje na różnych kursach. Krystian, ich dorosły dziś syn, za którego studia płacili 30 tysięcy dolarów rocznie ze swoich ciężko zapracowanych kapitalistycznych oszczędności i pożyczek, i który wrócił po studiach trochę pomieszkać w domu, oświadczył, że będzie głosować na Bidena, bo tylko socjalizm zagwarantuje wszystkim Amerykanom prawdziwą równość. “Wy Boomersi (“Baby Boomers”, osoby urodzone w wyżu demograficznym) nie macie o tym pojęcia,” skwitował reakcje zaszokowanych rodziców, którzy połowę życia spędzili w socjalizmie.

 

Pisząc te słowa wyglądam od czasu do czasu przez okno, gdzie Alejandro, rówieśnik Krystiana i również syn imigrantów, układa deski na naszym nowym tarasie. W nocy spadł śnieg i jest bardzo zimno, ale prac budowlanych nie przerywa się z powodu pogody, jeżeli są klienci. Alejandro, zakutany w pikowaną kufajkę i czapkę naciągniętą na uszy, co chwila chucha w zmarznięte ręce i kontynuuje robotę. Alejandro nie poszedł na studia, bo musi zarobić na własne utrzymanie i jeszcze pomóc rodzinie. Nie głosował w 2016 roku, ale w zeszłym tygodniu, dołączając do rosnącej liczby latynoskich entuzjastów Trumpa, oddał na niego głos. Alejandro wierzy, że polityka Trumpa pomoże mu osiągnąć Amerykańskie Marzenie. Krystian natomiast nie musi już niczego osiągać, bo do opływania w dostatki jest przyzwyczajony, i dlatego też może sobie pozwolić na rozmyślanie o socjalizmie.

 

Przytakiwałam koleżance ze zrozumieniem, bo moje dzieci, dowiadując się, że głosowałam na Trumpa, też najpierw mnie obszczekały, a potem przestały ze mną rozmawiać.

 

“If Trump loses, we’re totally screwed,” (“Jeżeli Trump przegra, jesteśmy pogrzebani”) mówi James, współwłaściciel małego przedsiębiorstwa, które buduje nasz taras, i u którego pracuje Alejandro. Jeżeli przedsiębiorstwo Jamesa padnie, Alejandro straci pracę. “Wszyscy mali przedsiębiorcy i ich pracownicy w Reno stoją za Trumpem”, mówi James. Robert, nasz elektryk, niezależnie potwierdza słowa Jamesa. “Nigdy nie było nam tak dobrze, jak za Trumpa” dodaje. “Boimy się, że jak Demokraci wygrają, nasza dobra passa się skończy.”

 

Podczas gdy Partia Demokratyczna wybrała drogę tzw. “identity politics”, polityki tożsamości, która dzieli ludzi na grupy według wskaźników demograficznych, w pierwszym rzędzie rasowych, polityka Trumpa zaczęła jednoczyć ludzi o średnim statusie ekonomicznym: tych, których dochód nie jest gwarantowany, których komfort materialny nie jest stabilny i zależy od fluktuacji gospodarki. Bogaci mogą sobie pozwolić na popieranie Demokratów, bo nie muszą się obawiać załamania ekonomii; bogaci mogą sobie również pozwolić na luksus pełnej izolacji z powodu pandemii, bo mają wybór pracy z domu, a co im jest potrzebne, dostawiają im pod drzwi fizyczni robole, tacy jak Alejandro. Ci żyjący z zasiłków też nie mają się czego obawiać, zwłaszcza, jeżeli do władzy dojdą Demokraci.

 

Dwa tygodnie przed wyborami, mój mąż David i ja zaoferowaliśmy się jako ochotnicy-domokrążcy, chodzący od drzwi do drzwi i przypominający mieszkańcom o potrzebie głosowania. Odpowiednia aplikacja w telefonie pokazywała nam przynależność partyjną mieszkańców domów w różnych dzielnicach: domy Republikanów oznaczone były na czerwono, a domy Demokratów – na niebiesko. Im bogatsze dzielnice, tym bardziej niebiesko wyglądały mapy. Osiedla strzeżone, czyli tzw. “gated communities”, okazały się prawie bez wyjątku niebieskie; jako ochotnicy z ramienia partii Republikańskiej nie zostaliśmy nawet wpuszczeni za bramę. Wyraźny jest również podział pokoleniowy: w wielu domach konserwatywnych, które odwiedziliśmy, rodzice ubolewali, że ich dzieci zmieniły swoją afiliację polityczną w okresie studiów, lub zaraz po ich ukończeniu. “Uniwersytety zupełnie wyprały im mózgi. Teraz żałujemy, że płaciliśmy czesne,” kilka razy słyszałam tą samą opinię, którą wyraziła matka Krystiana.

 

Nasze krążenie po osiedlach nie dało nam wglądu w różnice poglądowe przedstawicieli różnych ras, bo tereny podmiejskie zamieszkane są głównie przez białą ludność, wśród której znalazło się tylko kilku Azjatów. Ale w skali narodowej, poparcie dla Trumpa wśród mniejszości rasowych i innych grup tradycyjnie popierających Demokratów wzrosło znacząco: 26% członków tych grup głosowało w zeszłym tygodniu na Trumpa. Wśród Czarnych, Trump uzyskał głosy 18% mężczyzn (tylko 5% głosowało na Republikańskiego kandydata w 2008 roku) i 8% kobiet (z 4% w 2016 roku). Wśród Latynosów, jak Alejandro, 35% głosowało na Trumpa. Jeszcze większy sukces odniósł Trump wśrod rdzennej ludności amerykańskiej: 59% Hawajczykow i 52% kontynentalnych Indian Amerykańskich oddało na niego głos; chyba nie dotarła do nich wiadomość, że Trump jest rasistą. Wśród grup mniejszościowych o nierasowym charakterze, Trump znalazł poparcie 28% głosów społeczności LGBT. (Powyższe dane są kalkulacjami na podstawie tzw. “exit polls”, czyli sondaży powyborczych). Czarni i Latynosi przechodzą do obozu Trumpa, bo chcą być traktowani jak Amerykanie, a nie jak uciskane mniejszości czy ofiary rasizmu, kokietowane co cztery lata przez Partię Demokratyczną jako niezawodne mięso wyborcze. “What do you have to lose?” (“Co macie do stracenia?”), zawołał do nich Trump podczas kampanii wyborczej w 2016. “Ludzie Kolorowi” (People of Color, w tej chwili najbardziej politycznie poprawny termin ) zaczęli się rozglądać i zauważać, że przez odejście od Demokratów niczego tak naprawdę nie stracą.

 

Ani dylematy Ludzi Kolorowych, którzy czują się politycznie wykorzystywani przez Demokratów, ani interesy Jamesa, czy ryzyko utraty pracy przez Alejandra nie musiałyby motywować mnie do głosowania na Trumpa. Mogłabym równie dobrze stanąć po tej samej stronie co Krystian, który ma dwa dyplomy, studiów menadżerskich i nauk politycznych, i liczy na dobrą pracę w jakiejś korporacji, gdzie, pracując w biurze z pełną klimatyzacją, zarobi kilka razy więcej, niż przemarznięty Alejandro. W końcu należy mi się członkostwo w liberalnej elicie, wśród której nikt nie będzie mną pogardzał. Moje dzieci, trochę starsze od Krystiana, też wybrały polityczny i towarzyski komfort elity. Gdybym opowiedziała się za Bidenem, dzieci pewnie pozwoliłyby mi na kontakt z moimi wnukami, bo nie byłabym dla nich ideologicznym zagrożeniem. No trudno.

 

To właśnie troska o dzieci jest moim największym motywatorem do popierania Trumpa. Nie o własne dzieci, a o te cudze. Nie te z rodzin elitarnych, tak jak moje wnuki, chodzące do prywatnych szkół lub tych ekskluzywnych państwowych w orbitach strzeżonych osiedli, ale te z rodzin walczących o przeżycie, uczące się w szkołach, które są intelektualnymi pustyniami. Ponieważ zawsze pracowałam i nadal pracuję z dziećmi biednymi, takie szkoły znam aż nadto dobrze.

 

Jednym z punktów programu Trumpa jest “school choice”, czyli prawo wyboru szkoły. Mało osób spoza Stanów Zjednoczonych wie, że w naszym kraju dziecko przywiązane jest do szkoły dzielnicowej jak feudalny chłop do ziemi. Szkoły w bogatych dzielnicach, które zamieszkują elity, są dużo lepiej wyposażone i mają doskonałych nauczycieli, a ich uczniowie osiągają o wiele wyższe wyniki, niż szkoły w etnicznych gettach, w których często ani jeden uczeń nie osiąga nawet najniższego progu testu z matematyki wymaganego przez program szkolny (tak jest m.in. w Okręgu Szkolnym Baltimore). Z tego też powodu domy w rejonach z dobrymi szkołami są bardzo drogie, a czynsz mieszkań do wynajęcia wysoki. Rodziny z biednych dzielnic nie mogą sobie pozwolić na przeprowadzkę, i nie mają prawa wysłać swoich dzieci do tych lepszych szkół. Dzieci są więc skazane nie tylko na akademicką miernotę, ale są też nierzadko narażone na narkotyki i przestępczość.

 

Administracja Trumpa od dawna walczy o prawo uczniów do wyboru szkoły: o to, aby państwowe pieniądze przeznaczone na kształcenie szły za dzieckiem. Wszystkie kraje wysokorozwinięte, których dzieci i młodzież osiągają dobre wyniki na arenie międzynarodowej, pozwalają na wybór szkół; w niektórych krajach wybór szkoły jest gwarantowany konstytucyjnie. Tylko dostęp wszystkich dzieci i młodzieży do tych samych możliwości kształcenia się może zagwarantować równość społeczną i stworzyć możliwość wyrównania rażących dysproporcji ekonomicznych w następnym pokoleniu.

 

Partia Demokratyczna i popierające ją związki zawodowe nauczycieli ostro zwalczają wszelkie zabiegi polityczne i administracyjne, zmierzające w kierunku zagwarantowania wyboru szkoły. Wielomilionowe kontrybucje finansowe związków nauczycielskich do Komitetów Akcji Politycznej (Political Action Committees) po stronie Demokratów mają zapewnić, że propozycja wyboru szkoły nigdy nie zostanie zaakceptowana przez Kongres.

 

Trzeba się zastanowić, dlaczego amerykańskie elity liberalne związane z Partią Demokratyczną nie chcą, aby dzieci biedne miały dostęp do dobrych szkół? Dlaczego tak bardzo się boją, aby ich własne dzieci nie znalazły się przypadkiem w klasie z tymi gorszymi, ze slumsów? Dwie odpowiedzi cisną się na usta: kontrola i pogarda. Bo Bagno wciąga.


I dlatego właśnie głosowałam na Trumpa.

 


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj




Komentarze
3. Dlaczego znowu głosowałam na Trampa Barbara Wacker 2020-11-19
2. Źródła informacji Danka 2020-11-18
1. @subject Hal 2020-11-12


Notatki

Znalezionych 2605 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Kto, kogo i dlaczego?   Koraszewski   2015-01-25
Kanada wybrała wrażliwość kulturową zamiast zachodniej medycyny   Coyne   2015-01-25
Otwarty list do kosmitów   Ferus   2015-01-26
Rodzina zabija młodą parę   Chesler   2015-01-26
Pochwała cudów   Koraszewski   2015-02-02
Cztery księżniczki i prezydent Obama   Chesler   2015-02-04
Zmieniająca się moralność i Friendship Nine   Coyne   2015-02-04
Kiedy strona przegrana dyktuje warunki   Draiman   2015-02-06
Dlaczego wolność słowa jest fundamentalna     2015-02-06
Islam, lewica i sprawa polska   Mencel   2015-02-07
Alarmująca sprawa klimatycznego panikarstwa   Lomborg   2015-02-17
Brakujący przedmiot nauczania   Ferus   2015-02-18
Prześladowani chrześcijanie organizują się przeciwko ISIS   Chesler   2015-02-18
Którędy do miasta?   Koraszewski   2015-02-22
Dlaczego dobre wiadomości to oksymoron   Gardner   2015-02-24
Czy Biały Dom walczy z terroryzmem?     2015-02-27
Wielka Brytania nadal potrzebuje gazu łupkowego   Ridley   2015-03-02
Wzlot i upadek Baracka Obamy   Frantzman   2015-03-06
Śmierć, która wstrząsnęła Turcją     2015-03-07
Susan Rice i polityzacja ludobójstwa   Boteach   2015-03-09
Kantata o pokoju i inne melodie   Koraszewski   2015-03-10
Kto ma się przystosować w imię tolerancji?   Chesler   2015-03-13
Powrót imperiów - perskie marzenia     2015-03-14
Ponury obraz iluzji Zachodu   Blum   2015-03-16
Badanie australijskie: homeopatia jest bezwartościowa   Coyne   2015-03-18
Więcej żywności z mniejszego areału   Ridley   2015-03-20
Bliźni w świadomości bliźniego   Koraszewski   2015-03-20
Rekord Guinessa w pluciu na demokrację   Koraszewski   2015-03-21
Wywiad z Davidem Keyesem   Harris   2015-03-23
Kiedy słowa zabijają?   Koraszewski   2015-03-25
Pełzający podbój Iraku przez Iran   Al-Rashed   2015-03-27
Dlaczego jestem propalestyński   Bellerose   2015-03-29
Mordowanie ateistów w Bangladeszu   Koraszewski   2015-04-02
ONZ walczy o prawa człowieka     2015-04-03
Czy ktokolwiek chce dyskutować o nagich faktach?   Koraszewski   2015-04-04
Problem z wodą w kranach i w propagandzie    Roth   2015-04-05
BBC jako pomocnik antysemickiego terroryzmu   Johnson   2015-04-06
Ktoś w Białym Domu jest zagubiony   Yemini   2015-04-08
Akademia Sukcesu czyli szkoła, która uczy   Koraszewski   2015-04-11
Reformowanie języka zamiast reformowania społeczeństwa   Coyne   2015-04-13
Nie tyle umowa ramowa, co oszustwo   Shargai   2015-04-13
Żydowski antysyjonizm: honorowe zabijanie per procura   Landes   2015-04-14
Wojna (modlitw) na kampusach     2015-04-18
Życie w sumie jest piękne     2015-04-20
Gaza: Egipt utrudnia dostawy broni   Toameh   2015-04-20
Heroiczna walka Kurdów przeciwko ISIS     2015-04-22
Problem uchodźców arabskich opisany w 1967 r.     2015-04-25
Szukanie wiary z ludzką twarzą   Koraszewski   2015-04-29
Tylko innowacje mogą nas uratować   Ridley   2015-05-01
San Remo: Zapomniany kamień milowy   Benzimra   2015-05-02
145 pisarzy podpisało list protestujący przeciwko nagrodzie PEN dla Charlie Hebdo   Coyne   2015-05-04
Elektryczność dla Afryki   Ridley   2015-05-06
Zuchwałość oszustwa: porozumienie z Iranem   Tsalic   2015-05-06
Poliekran: Nepal, Israel   Collins   2015-05-11
Pocztówka z globalnej wioski   Koraszewski   2015-05-15
Pora zaprzestać subsydiowania paliw kopalnych   Lomborg   2015-05-16
Małe, piękne, ignorowane   Koraszewski   2015-05-19
Pośladkowy poród IV Rzeczpospolitej   Koraszewski   2015-05-22
Kolorowi też mogą być rasistami   Owolade   2015-05-25
Illinois uchwala historyczną ustawę przeciwko BDS, a Kongres rozważa podobne posunięcie   Kontorovich   2015-05-26
Prawa człowieka, które budzą zgrozę   Pearson   2015-05-27
Świętoszkowata świętość Stolicy Apostolskiej   Honig   2015-06-01
Sport - czyli szlachetna rywalizacja   Koraszewski   2015-06-01
Święta Semantyka daje prezenty   Kruk   2015-06-03
Biznes z terytoriami okupowanymi, Orange telecom i francuskie podejście do prawa międzynarodowego   Kontorovich   2015-06-08
Konflikt w Gazie oceniany przez wojskowych     2015-06-14
Gdy ISIS brutalnie traktuje kobiety, panuje żałosne milczenie feministek   Chesler   2015-06-16
Zaszczyt bycia obiektem ataku cenzorów   Lomborg   2015-06-19
Fikcja etnograficzna Jordanii?   Salim Mansur   2015-06-22
Raport Departamentu Stanu o terrorze   Roth   2015-06-23
Miły facet na Bliskim Wschodzie   Rosenthal   2015-06-25
FIFA i inne udzielne księstwa   Ridley   2015-06-25
Odwaga i handel – co zrobiło więcej dla wzbogacenia ludzkości   Ridley   2015-06-29
Cierpliwość, niejasność i kryzysy   Frantzman   2015-06-30
Jazydzi nie są tylko ofiarami. Są naszymi partnerami i potrzebują pomocy   Clarfield   2015-07-02
Rasizm niektórych antyrasistów   Owolade   2015-07-04
Turcja woli ISIS od Kurdów   Totten   2015-07-06
Prawne ramy obrony Izraela   Dershowitz   2015-07-08
Technika, konsumeryzm i papież   Ridley   2015-07-08
Gdyby amerykański morderca, Roof, był islamistą, byłby “wojownikiem”   Frantzman   2015-07-10
Irańskie urojenie: elementarz dla skonsternowanych   Totten   2015-07-14
O racji w kwestii dobra i zła   Michael Shermer   2015-07-20
Opowieść o dwóch porozumieniach: co Grecja i Iran mają wspólnego?   Tsalic   2015-07-21
Zdewaluuj, restrukturyzuj i decyduj sam   Ridley   2015-08-05
Paryski szczyt klimatyczny   Ridley   2015-08-08
Strategia równowagi według prezydenta Obamy   Alberto M. Fernandez   2015-08-09
Mniejsza liczba celów rozwojowych znacznie bardziej pomoże Indiom   Lomborg   2015-08-11
Przemilczana czystka etniczna Palestyńczyków   Toameh   2015-08-19
Z głową w piachu   Friedman   2015-08-21
Problem zielonych strachów   Ridley   2015-08-25
Co Palestyńczycy robią z pieniędzmi z USA?   Toameh   2015-08-28
Czy i jak możemy pomóc uchodźcom?   Koraszewski   2015-09-03
Życie czarnych liczy się – poza życiem Birama Daha Oulda Obeida   Brown   2015-09-04
Jeszcze raz w sprawie cenzury   Miś   2015-09-04
Wyobraź sobie... Gazę   Tsalic   2015-09-05
Dejudaizacja Jerozolimy w 1948 roku   Carlson   2015-09-07
Wyzwanie dla Europy: jak zapobiec wpuszczeniu ekstremistów islamskich razem z ich ofiarami   Horovitz   2015-09-10
Egipt z Piotrem Ibrahimem Kalwasem   Koraszewski   2015-09-12
Uchodźcy: punkt, z którego nie ma powrotu   Tsalic   2015-09-15
Jordania: Nie chcemy Palestyńczyków   Toameh   2015-09-16

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk