Ateizm jest rzadki i mało powszechny, bo wymaga wysiłku intelektualnego. Trzeba zacząć zadawać pytania i czytać. U mnie zaczęło się to też ok. trzydziestki, ale nie od razu od religii. Pojawiła się po drodze. Musiała się pojawić, bo wcześniej czy później nasze poszukiwania prowadzą na obszar religii. To kwestia czasu. Ja obecnie jestem bardziej deistą niż ateistą. Nie odrzucam całkowicie idei Boga. Oczywiście, nie traktuje poważnie tego co jest w świętych księgach o bogu i tego co mówią w kościołach. Dla mnie to również tylko mity religijne. Właśnie z tego powodu co Pan. To jest zbyt nielogiczne, pogmatwane, infantylne i przeraźliwie okrutne. Prawda, która jest prawdą, bo się w nią wierzy, nie ma dla mnie sensu. Mogę w coś wierzyć na początku, ale muszę to sprawdzić. Jakiż to Bóg chciałby każdego podsłuchiwać i podglądać, czekać na jego modły/prośby? To jest tak strasznie typowa relacja człowiek-człowiek, że aż boli (naprawdę tak mało osób to widzi?). Taki świat od razu byłby do "zaorania" jako dzieło wybitnie nieudolne. Człowiek o średnim IQ prawdopodobnie byłby w stanie stworzyć lepszy. Ale te dywagacje i tak nie mają sensu, bo Świat jest jaki jest i nauka nam od dawna mówi, że wszystko jest idealnie sparametryzowane. Po prostu od początku tak miało być, a od nas zależy jak to środowisko wykorzystamy dla siebie. I tyle. Nikt od nas nie żąda ani wdzięczności ani czczenia, ale również nie ingeruje w losy Świata i każdego człowieka z osobna. A co ma być po śmierci (o ile w ogóle coś) to i tak będzie, niezależnie od naszego chciejstwa i magicznych zabiegów. Ot co, trzeba żyć tu i teraz i nie martwić się tym na co nie mamy wpływu, mimo że religie mówią co innego, ale to już jest taki interes. Dzięki za kolejny świetny, niedzielny tekst. Pozdrawiam autora i redakcję.