Prawda

Piątek, 1 listopada 2024 - 01:37

« Poprzedni Następny »


Przez okno wszedł Ziobro, a spod łóżka wylazł biskup, czyli jak Jarosław Kaczyński rozpętał wojnę domową


Weronika Górska 2020-11-24


„Mamy wojnę domową. (…) Od dawna Jarosław Kaczyński prowadził Polskę w stronę wojny domowej, świadomie eskalował nastroje” – stwierdziła Eliza Michalik w felietonie z 19 listopada To już jest wojna domowa, podkreślając, że to nie jest coś, co może się stać, przed czym należy ostrzegać, ale coś, co faktycznie się zaczęło. Brutalność policji – również nieoznakowanych funkcjonariuszy – wobec pokojowo demonstrujących kobiet i młodzieży, a nawet wobec dziennikarzy i opozycyjnych posłów, upolitycznienie kolejnych instytucji państwowych, stanowienie prawa w sposób niezgodny z prawem, pozbawienie immunitetu sędziego Tuleji, wydającego niewygodne dla władzy wyroki, przez nieuprawnioną do tego Izbę Dyscyplinarną – to są obrazki jak z Białorusi, a nie jak z demokratycznego państwa – stwierdziła dziennikarka.  W jaki sposób ta wojna wybuchła?


Rewolucja jest kobietą


„To jest wojna” – brzmi jedno z naczelnych haseł trwających od miesiąca protestów, nawiązujące do tytułu książki To jest wojna. Kobiety, fundamentaliści i nowe średniowiecze autorstwa Klementyny Suchanow, jednej z liderek Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Jest to wojna obywająca się bez broni, wojna kulturowa, wojna przeciwko ograniczaniu praw kobiet, zwłaszcza prawa do aborcji. Pierwsza bitwa została wygrana po Czarnym Poniedziałku 3 października 2016 roku, gdy pod naciskiem kobiecych protestów w całej Polsce, organizowanych przez OSK, sejm odrzucił projekt ustawy „Stop Aborcji”. Druga bitwa zaczęła się pod Trybunałem Konstytucyjnym 22 października bieżącego roku, gdy w środku gwałtownie nasilającego się kryzysu epidemicznego i ekonomicznego zawłaszczony przez partię rządzącą Trybunał uznał aborcję z przyczyn embriopatologicznych za niezgodną z Konstytucją. Do małej grupki działaczek OSK, wykrzykujących swoje oburzenie najpierw przed budynkiem Trybunału, a następnie przed domem Jarosława Kaczyńskiego, będącego jego faktycznym mocodawcą, szybko zaczęły dołączać kolejne osoby. W ciągu następnego miesiąca w całej Polsce odbyły się setki protestów – nie tylko w dużych miastach, ale, co znamienne, również w małych miejscowościach, dotąd uchodzących za „pisowskie bastiony”. Największym z nich był Marsz na Warszawę 30 października, w którym uczestniczyło ponad sto tysięcy osób. O ile w 2016 roku swoje poglądy manifestowały przede wszystkim dorosłe kobiety, teraz dołączyło do nich wielu mężczyzn, a przede wszystkim młodzież obojga płci. Pomimo trwającej epidemii na ulicach pojawiają się także seniorzy, między innymi zaprawione już w antyrządowych manifestacjach Polskie Babcie, a nawet kombatantki Powstania Warszawskiego, deklarujące, że „o równe prawa trzeba walczyć do ostatniej kobiety”.


Wojna kulturowa przekształciła się w rewolucję, która łączy różne pokolenia, mimo że ton nadają jej młodzi ludzie. Wśród ich postulatów znajduje się nie tylko kasacja „wyroku pseudotrybunału”, ale też – między innymi – liberalizacja dotychczasowego prawa aborcyjnego, równouprawnienie osób LGBT, ochrona środowiska, wyższe nakłady na służbę zdrowia, zerwanie konkordatu czy wreszcie – dymisja rządu. Możliwe sposoby realizacji tych postulatów ma wskazać powołana przez OSK Rada Konsultacyjna, zrzeszająca doświadczonych działaczy, ekspertów, ale także uczniów i studentów.


Rewolucję wspierają również artyści – nie tylko ci z ogromnym dorobkiem, ale także ci dotąd nieznani szerszej publiczności, zwykle bardzo młodzi. Na youtube pojawiły dziesiątki protest songów, a 31 października w oknach bloku przy ulicy Mickiewicza na Żoliborzu, nieopodal domu Jarosława Kaczyńskiego, grupka aktorów i wokalistów odegrała Dziady (czytelne nawiązanie do zdjęcia Dziadów ze sceny Teatru Narodowegow 1968 roku), których tekst okazał się zaskakująco aktualny. Na transparentach, obok wulgarnych haseł: „Wypierdalać” i „Jebać Pis”, gorszących przeciwników protestów, pojawiają się eufemizmy, takie jak: „Jesteśmy zaniepokojone”, „Proszę umykać prędziutko”. Częste są również hasła odwołujące się do solidarności, siły i prawa do samostanowienie kobiet: „Kiedy państwo mnie nie chroni, moje siostry będą bronić”, „Nigdy nie będziesz szła sama”, „Rewolucja jest kobietą”, „Wolność, równość, prawa kobiet”, „ Wybór, nie zakaz”, „Wara, politycy, od mojej macicy”. Nie brakuje też odniesień do kultury popularnej: „Run, Jarek, run!”, „Jeżeli chcesz być dyktatorem, zagraj w Sims Średniowiecze”, „To jest kraj dla tych, co się lubią bać” (z wizerunkiem Gargamela w tle). Różnorodność i kreatywność haseł stała się tematem wielu artykułów i wywiadów z językoznawcami, socjologami, psychologami. Na ich temat powstanie z pewnością niejedna ciekawa praca naukowa (o ile minister Czarnek nie będzie kontynuował represjonowania uczelni).     


Demonstranci buntują się nie tylko przeciwko autorytarnej władzy PiS-u, ale też przeciwko jej sojuszowi z Kościołem Katolickim, który skutkuje tym, że prawo kościelne staje się prawem państwowym – nie tylko w kwestii aborcji – a księża dopuszczający się pedofilii pozostają bezkarni. W niedzielę 25 października OSK zorganizowało serię happeningów, podczas których na msze wnoszono transparenty z napisem „Módlmy się o prawo do aborcji”, a do drzwi świątyń przyklejano plakaty z wizerunkiem ukrzyżowanej kobiety w ciąży. Doszło też do kilku oddolnych aktów wandalizmu – rysowania sprayem na elewacjach świątyń błyskawic, będących symbolem OSK czy pisania numerów telefonów do organizacji ułatwiającym Polkom legalną aborcję za granicą. Po tej akcji organizatorki uznały, że przekazały biskupom to, co miały do przekazania, postanowiły „zostawić kościoły samym sobie” i protestować dalej na ulicach, nadal jednak nie stroniąc od antyklerykalnych haseł, takich jak: „Tu jest Polska, nie Watykan”, „Mniej księży, więcej księżniczek”, „Chcemy lekarzy, nie misjonarzy”, „Chcemy edukacji, nie indoktrynacji”. Oburzenie na sojusz tronu z ołtarzem wzrosło ponownie po emisji na antenie TVN-u 9 listopada reportażu Marcina Gutowskiego Don Stanislao, pokazującego, jak kardynał Stanisław Dziwisz tuszował przez lata pedofilię nie tylko w polskim, ale również w amerykańskim Kościele. Tym razem jednak nie atakowano świątyń, lecz protestowano przed domem hierarchy i przed kuriami, pod hasłem „Dziwisz wiedział pierwszy, Jan Paweł drugi”.

 

Kontrrewolucja bojówkarzy, policjantów, prokuratorów i biskupów


Zarówno Lewica, jak i Koalicja Obywatelska, natychmiast po ogłoszeniu wyroku Trybunały wsparły manifestacje, nie tylko słowem, ale i czynem. Zwłaszcza młode posłanki z obu ugrupowań podjęły szereg interwencji podczas protestów, negocjując z policją i deeskalując konflikt. Lewica, której projekt depenalizacji aborcji od kilku miesięcy tkwi w sejmowej „zamrażarce”, zaczęła też – wspólnie z OSK i innymi organizacjami kobiecymi, które wprowadziły do ustawy drobne poprawki – zbierać pod nim podpisy, chcąc go przekształcić w projekt obywatelski, którego nie można lekceważyć w podobny sposób.


Tymczasem partia rządząca ignorowała zajścia na polskich ulicach. Dopiero po kilku dniach, widząc, że manifestacje nie tylko nie ustają, ale wręcz się nasilają, zdecydowała się zareagować. Premier Mateusz Morawiecki nawoływał, aby ze względu na epidemię przenieść protest do sieci. Prezydent Andrzej Duda z zaproponował ustawę będącą „kompromisem” od zerwanego przez Trybunał „kompromisu aborcyjnego” z 1997 roku, dopuszczającą przerwanie ciąży w przypadku wad letalnych płodu, ale już nie w przypadku zespołu Downa.


Jarosław Kaczyński natomiast zamiast jakichkolwiek prób udobruchania rozwścieczonych kobiet postanowił brutalnie je uciszyć. 27 października nagrał przemówienie do złudzenia przypominające, w formie i treści, przemówienie Wojciecha Jaruzelskiego z 13 grudnia 1981 roku, ogłaszające wprowadzenie stanu wojennego. Tym, co szczególnie oburzyło opinię publiczną, było nawoływanie przez Kaczyńskiego – od kilku tygodni wicepremiera, odpowiedzialnego za bezpieczeństwo – do „obrony kościołów za wszelką cenę”, a zatem de facto do tworzenia ultraprawicowych bojówek. O ile część piłkarskich kibiców nie pozwoliła wciągnąć się w polityczną grę i pozostała neutralna, a w niektórych przypadkach nawet poparła protestujące kobiety, inna ich część, razem z narodowcami, utworzyła Straż Narodową. Staż stanęła przed bramami świątyń, a nie doczekawszy się przed nimi żadnych napaści, w niektórych miastach zaczęła dążyć do konfrontacji na ulicach. Do agresywnych ataków (szybko spacyfikowanych przez policję) doszło między innymi podczas Marszu na Warszawę, a także podczas jednego z protestów we Wrocławiu, gdy pobito dziennikarkę „Gazety Wyborczej”.


OSK ogłosiło, że 11 listopada, święto od lat zawłaszczane przez ultraprawicowy Marsz Niepodległości, urządzi sobie „Kwarantannę od nacjonalizmu”, pozwalając agresywnym narodowcom walczyć z przystankami i koszami na śmieci na pustych ulicach. Skala zniszczeń stolicy, a także ataków na policjantów po tegorocznym Marszu Niepodległości znacznie przewyższyła to, co obserwowaliśmy podczas tego wydarzenia w poprzednich latach. Poturbowanych zostało również kilku dziennikarzy – tak przez uczestników Marszu, jak i przez policję. Opinia publiczna oskarżyła o zamieszki w Warszawie Kaczyńskiego, który dał zielone światło brutalnym „patriotom”. Ze wszystkich stron – od polityków różnych opcji, mediów, a także samych organizatorów Marszu Niepodległości – oberwało się również policji. Niektórzy obwiniali ją o nieudolność, inni o nadgorliwość.


Stosunek policji do trwających od 22 października protestów przeciwko wyrokowi Trybunału bywał bardzo różny. Przez pierwsze kilka dni zdarzało jej się reagować ostro, a to gazem łzawiącym, a to wypisywaniem mandatów za „udział w nielegalnym zgromadzeniu”. Potem – widząc, że na „wściekłych Polkach” nie robi to wrażenia, że w odpowiedzi na brutalność nie wracają potulnie do domów, tylko krzyczą: „Zdejmij mundur, przeproś matkę”, że prawnicy i samorządy wskazują na obywatelskie prawo do spontanicznych protestów mimo epidemicznych obostrzeń – funkcjonariusze odpuścili. Ich stosunek do demonstracji wahał się, w różnych miastach, od neutralnego do pozytywnego. Będąc obecna na kilku protestach w Katowicach oraz na kilku w innych miastach Śląska i Zagłębia, liczących od kilkudziesięciu do dwudziestu tysięcy uczestników, nie spotkałam się z ani jednym aktem przemocy ani ze strony policji, ani jakichkolwiek bojówek. Funkcjonariusze czasami stali na straży katowickiej Katedry czy biur PiS-u, czasami ograniczali się do kierowania ruchem drogowym podczas przemarszy, a czasami nawet przyjaźnie gawędzili z protestującymi. Nic zatem dziwnego, że uczestnicy manifestacji niejednokrotnie dziękowali im i bili brawo za pomoc organizacyjną oraz ochronę. W sieci internetowej krążyły filmiki pokazujące policjantów przyjaźnie machających, a czasami wręcz dołączających się do protestujących, a także wypowiedzi (zwykle anonimowe) funkcjonariuszy, którzy podkreślali, że na służbie muszą być apolityczni i strzec porządku publicznego, nawet jeżeli prywatnie popierają OSK, oraz prosili o zaniechanie obraźliwych okrzyków w kierunku służb mundurowych. Do mediów przenikały również plotki o tym, że komendant główny policji, Jarosław Szymczyk, nie ugina się przed naciskami Jarosława Kaczyńskiego i ministra spraw wewnętrznych, Mariusza Kamieńskiego, aby pacyfikować kobiety i młodzież za pomocą gazu łzawiącego, pałek, armatek wodnych czy gumowych kul. W niektórych miastach, zwłaszcza podczas Marszu na Warszawę, policja, narażając własne zdrowie i życie, broniła demonstracje przed agresją narodowców, dając najlepsze świadectwo, że stoi po stronie oburzonego społeczeństwa, a nie partii rządzącej.


Z dnia na dzień rosły we mnie sympatia i współczucie wobec służb mundurowych, starających się w tej trudnej sytuacji zachować przyzwoicie, a momentami nawet heroicznie. Miałam też cichą nadzieję, że policjanci w końcu zastrajkują przeciwko rozkazom, w myśl których zamiast tropić przestępców czy pomagać służbie zdrowia w walce z epidemią, muszą otaczać kilkusetosobowym kordonem dom Jarosława Kaczyńskiego, a także strzec domów i biur innych polityków PiS-u, kościołów i kurii. Moja nadzieja wzrosła po przeczytaniu apelu 200 emerytowanych generałów, w którym przestrzegali przed rozlewem krwi, nawoływali polityków do uwzględnienia woli społeczeństwa, funkcjonariuszom przypominali, że przysięgali służbę społeczeństwu, zaś społeczeństwo przekonywali, że funkcjonariusze nie są ich wrogiem. Apel ten został pominięty milczeniem przez PiS, z wyjątkiem Antoniego Macierewicza, dopatrującego się w nim zapowiedzi puczu.         


Nadzieja na strajk policjantów okazała się płonna. Obóz rządzący wymusił na policji zmianę postawy wobec protestujących, wykorzystując do tego jej katastrofę wizerunkową po zamieszkach 11 listopada, a także stosując zarazem metodę kija i marchewki – z jednej strony zawieszenie funkcjonariuszy, którzy nie przeszkadzali w umieszczeniu antyrządowych transparentów w okolicach domu Jarosława Kaczyńskiego, a z drugiej strony podwyżki dla prewencji (500 zł) i dla antyterrorystów (1500 zł). Ci policjanci, którzy nie chcieli pałować kobiet i młodzieży (około sześciu tysięcy), zamiast odmówić wykonania rozkazów, do czego w takim wypadku upoważnia ich Ustawa o Policji, uciekli na urlopy i na zwolnienia lekarskie. Nic zatem dziwnego, że zarówno Marta Lempart, jedna z liderek OSK, jak i dziennikarka Eliza Michalik, zaczęły nazywać funkcjonariuszy „panami przebranymi za policjantów” czy „prywatną ochroną Jarosława Kaczyńskiego”.  


16 listopada, gdy kolejna grupa protestujących zebrała się na Rynku w Katowicach (nie było mnie tam, znam zatem przebieg zdarzeń tylko z mediów), funkcjonariusze otoczyli ich, uniemożliwiając przejście ulicami miasta i nawołując do rozejścia się. Kto jednak chciał wydostać się z kotła, musiał się wylegitymować. Kto się na to nie godził, dostawał mandat. Obecni na miejscu posłanka Koalicji Obywatelskiej Monika Rosa oraz poseł Lewicy Maciej Kopiec nie zdołali pomóc protestującym.


18 listopada w Sejmie – mimo że wciąż nie opublikowano wyroku Trybunału z 22 października – miano obradować nad prezydencką ustawą zaostrzającą prawo aborcyjne, jak również nad ustawą stworzoną przez Zbigniewa Ziobrę, Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego w jednej osobie, kierującą kobiety będące w ciąży z kalekimi płodami do hospicjów perinatalnych – jak domyśla się OSK, pod przymusem, aby uniemożliwić im legalną aborcję za granicą. W porządku obrad miała się znaleźć także kolejna kontrowersyjna propozycja ministra Ziobry, dotycząca wypowiedzenia międzynarodowej konwencji antyprzemocowej. W związku z tym OSK zapowiedziało na ten dzień „Blokadę Sejmu”. Ostatecznie jednak w Sejmie – otoczonym przez tysiące funkcjonariuszy ściągniętych z całej Polski – nie dyskutowano o żadnym z powyższych projektów, ale o wymuszonym przez Zbigniewa Ziobrę na Mateuszu Morawieckim wecie przeciwko powiązaniu budżetu Unii Europejskiej z praworządnością. Weto to – odzierające Polaków z miliardów euro wsparcia dla zrujnowanych pandemią i nieudolnością PiS-u służby zdrowia i gospodarki oraz będące de facto wstępem do polexitu – wzbudziło w społeczeństwie równie silne emocje, co kwestia aborcji. Licząca kilka tysięcy osób demonstracja OSK porzuciła Sejm – który, wedle słów Marty Lempart, „sam się zablokował” – aby przejść pod siedzibę TVP, od kilku lat nazywanej TVPiS. Manifestacja spotkała się tam z jeszcze ostrzejszą reakcją policji, niż przed dwoma dniami w Katowicach. Znowu otoczono protestujących, każąc im się wylegitymować, a następnie rozejść. Niepokornych traktowano gazem łzawiącym (oberwało się między innymi liderkom, Marcie Lempart i Klementynie Suchanow, a także dziennikarzom Onetu). Policjant w cywilu rzucił się na nieuzbrojonych demonstrantów z pałką teleskopową, a gdy próbowano go obezwładnić, biorąc za członka bojówki narodowców, uznał to za „napaść na funkcjonariusza”. Tym razem nawet immunitet poselski nie pomagał w negocjacjach ze służbami mundurowymi. Przeciwnie, opozycji dostało się nie tylko podczas samych demonstracji, ale też przed otoczonym kordonem policji Sejmem. Posłance KO Monice Wielichowskiej złamano legitymację, posłanka Magdalena Biejat z Lewicy, gdy pokazała własną, dostała od funkcjonariusza gazem w oczy, szarpano też wicemarszałka Sejmu Włodzimierza Czarzastego, a następnie zarzucono mu, że to on pobił policjanta. Jak zauważyła z goryczą posłanka KO, Klaudia Jachira, mimo złożonej jej przez funkcjonariuszy obietnicy, że wylegitymowane osoby będą mogły bez przeszkód wrócić do domów, kilkadziesiąt osób zatrzymano i wywieziono poza Warszawę, utrudniając im kontakt z bliskimi czy z pracującymi w tym przypadku pro publico bono prawnikami.


Podobne sceny rozgrywały się latem, podczas protestów środowisk LGBT, również ochranianych przez opozycyjnych posłów. Wtedy jednak oburzenie społeczne nie było tak powszechne, jak teraz, bo odsetek homo czy transseksualistów oraz osób gotowych walczyć o ich prawa jest w Polsce nadal niewielki.


Jeszcze przed zaostrzeniem postawy policjantów demonstracje stawały się z dnia na dzień coraz mniej liczne, co jest naturalne dla wszystkich protestów, a na co wielki wpływ wywarła również pandemia, liczne zachorowania, kwarantanny oraz strach społeczeństwa przed nimi. Brutalność policji zintensyfikowała ten proces. 18 listopada w Sosnowcu, a 20 w Katowicach uczestniczyłam w Milczących Protestach, będących odpowiedzią na zarzuty, że demonstracje OSK są głośne i wulgarne, a także wyrazem sprzeciwu wobec nowej strategii funkcjonariuszy. W obu wydarzeniach wzięło udział zaledwie kilkadziesiąt osób, w pierwszym przypadku spacerujących po chodnikach, a w drugim stojących na Placu Kwiatowym, ze świecami i transparentami w dłoniach, bez krzyków czy lżenia polityków, z zachowaniem przepisowego, epidemicznego dystansu. Tym razem policjanci – niemal tak liczni, jak protestujący – nie byli w stanie znaleźć żadnego pretekstu do interwencji.  


O ile postawa policji wobec upominających się o swoje prawa kobiet bywała różna, to zależna od Zbigniewa Ziobry prokuratora już po pierwszych protestach wypowiedziała im wojnę. Po pierwsze, uchylała areszt i oczyszczała z zarzutów złapanych przez policjantów agresorów, bijących demonstrantki i dziennikarki. Po drugie, zastraszała nastolatków, dla których obecne protesty stanowią pierwszy w życiu akt obywatelskiego nieposłuszeństwa. Czternastolatkę niosącą transparent podczas manifestacji w Olsztynie oskarżono o jej organizację. Jej rówieśnikowi z Krapkowic, który udostępnił na facebooku post informujący o kolejnym proteście, postawiono podobny zarzut, grożąc aż ośmioma latami więzienia. Sąd Rodzinny w pierwszym przypadku odmówił rozpatrzenia sprawy, nie widząc znamion demoralizacji nieletniej, a w drugim stwierdził wręcz, że funkcjonariusze przekroczyli swoje uprawnienia, wprowadzili w błąd i straumatyzowali niewinne dziecko oraz podkreślił, że żadne prawo nie zakazuje udostępniania postów na facebooku. Wezwania do złożenia wyjaśnień otrzymała także część dorosłych aktywistek, jak również kobiety, które w minionych latach dokonały dopuszczalnej przez prawo samodzielnej aborcji farmakologicznej.

 

Zastraszaniem młodzieży, ale także nauczycieli i wykładowców, którzy pojawili się na protestach bądź publicznie je poparli, zajął się również świeżo upieczony Minister Edukacji i Nauki, znany z homofobii i mizoginizmu Przemysław Czarnek. Środowisko odpowiedziało mu, wysyłając do wszelkich możliwych władz i mediów petycje o jego dymisję. Pod jedną z nich podpisało się aż dziewięćdziesiąt tysięcy uczniów, studentów, rodziców i nauczycieli, pod inną ponad trzystu wykładowców. Pod siedzibą Ministerstwa Edukacji odbyło się też kilka protestów. Podczas ostatniego, 23 listopada, ośmioro młodych ludzi przykuło się do bramy resortu. Inni wykrzykiwali: „Solidarne z nauczycielkami”, „Szkoła wolna od faszyzmu”, „Studia i szkoła bez tego matoła”, „To jest nasze ministerstwo” czy „Żadne represje nas nie złamią”. Zaaresztowanie kilkorga z nich (w tym również fotoreporterki, Agaty Grzybowskiej, mimo okazania przez nią legitymacji prasowej) nie złamało ducha w młodych ludziach. W odpowiedzi przenieśli swój protest pod komisariat policji.

 

Oczywiście, znaleźli się również kuratorzy oświaty domagający się od dyrektorów szkół pisania donosów na swoich pracowników, jak też pedagodzy zakazujący młodzieży posługiwania się logiem OSK podczas zdalnych lekcji czy wykładów. Zdaje się jednak, że są oni w mniejszości. 

 

Jaką pozycję wobec owej rewolucji czy wręcz wojny domowej zajął Kościół Katolicki? Niewielka grupka wykonuje kawał dobrej roboty dla potrzebujących (siostra Chmielewska, ksiądz Lemański czy 27 kapłanów podpisanych pod Apelem Zwykłych Księży), stwierdziła, że Kościół poniekąd sam sobie zapracował na oburzenie społeczeństwa, zarazem popierając PiS i naciskając na niego w kwestii zakazania aborcji, chroniąc pedofilów w swoich szeregach czy szerząc homofobiczne hasła, a także, że komu naprawdę zależy na losie niepełnosprawnych dzieci, zamiast szafować zakazami i nakazami, powinien zaangażować się w opiekę nad tymi dziećmi oraz wspierać ich rodziny.  


Większość kleru, z Episkopatem na czele, nie poczuwa się jednak do winy. Udział w protestach został oficjalnie uznany na grzech, nie zabrakło proboszczy krzyczących na demonstrujących wiernych, a jeden z nich posunął się nawet do grożenia im bronią palną. Zarazem oskarżenia o tuszowanie skandali pedofilskich wobec kardynała Dziwisza, a zwłaszcza wobec papieża Jana Pawła II, zostały potraktowane jak świętokradztwo. Ta twarda postawa jednak raczej nasila trwający od kilku lat proces laicyzacji społeczeństwa, zamiast go powstrzymywać. W ostatnich tygodniach nie tylko ateiści, ale coraz częściej również osoby wierzące – w Boga, ale już nie w Kościół – wypisują dzieci z lekcji religii czy dokonują aktu apostazji. Nie powstrzymuje ich nawet papież Franciszek, który pozbawił dopuszczającego się pedofilii kardynała Gulbinowicza biskupich insygniów i przywilejów. Kilka dni po decyzji papieża, 16 listopada, kardynał Gulbiniewicz zmarł, podobno „pojednawszy się z Bogiem”.  


Wypowiadamy wam umowę


Mimo że społeczeństwo, zastraszone, zmęczone bądź tracące nadzieję na zwycięstwo, nie wychodzi już na ulice tak licznie jak przed trzema czy czterema tygodniami, jego komunikat wobec władzy jest jasny: „Wypowiadamy wam umowę, ponieważ zawiedliście nas w każdym możliwym aspekcie”. Sondaże również wskazują, że chociaż dzięki swojemu twardemu elektoratowi, na którym żadne kolejne afery nie robią wrażenia, PiS nadal mógłby liczyć na zwycięstwo w wyborach (około 30% poparcia), to połączone siły Koalicji Obywatelskiej i Lewicy zapewniłyby tym partiom większość w Sejmie. Siły te byłyby zaś jeszcze większe, gdyby w wyborach wystartowała świeżo założona partia Szymona Hołowni Polska 2050 (według sondaży, niewiele ustępująca wynikiem KO).


Czy do wyborów dojdzie dopiero za trzy lata, czy już na wiosnę, gdy minie druga fala pandemii? Niesnaski w szeregach PiSu oraz jej koalicjantów (Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry i Porozumienia Jarosława Gowina) pozwalają mieć nadzieję, że może z tego tonącego okrętu ucieknie kilka szczurów (lub po prostu posłów, którzy zachowali resztki moralnego kręgosłupa), przyspieszając jego zatonięcie. Zarazem jednak trudno pozbyć się lęku, że Jarosław Kaczyński nie odda władzy bez walki, że trwająca w Polsce wojna domowa będzie miała jeszcze wiele ofiar, także śmiertelnych. Nie tylko tych, które umierają z powodu fatalnego zarządzania służbą zdrowia w dobie pandemii, ale także tych, które, być może, zginą z rąk bojówek czy policji. Oby ten ostatni scenariusz nigdy się nie sprawdził, oby rewolucja kobiet i młodzieży nadal pozostała bezkrwawa, nawet jeżeli nie ominą jej represje.


O ile jednak nie do końca wiadomo, jakie będą dalsze losy skompromitowanej partii rządzącej i jej przywódcy, ta wojna ma już jednego przegranego – Kościół Katolicki. Sondaże mówią jasno, że społeczeństwo ma do niego jeszcze mniejsze zaufanie niż do czołowych polityków PiS-u. 



Weronika Górska 

Redaktorka książek, autorka recenzji literackich i filmowych, tomiku wierszy "Rozsznurowywanie" i baśni dla dzieci "O górze, która wybrała się w świat. Przygody Małej Czantorii". Weganka, wielbicielka ruchu na świeżym powietrzu i koncertów rockowych. 


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj




Komentarze
2. Po trupach do upadku a 2020-11-24
1. komentarz Leszek 2020-11-24


Znasz li ten kraj

Znalezionych 387 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Święto Konstytucji, czy świętowanie zdrady?   Koraszewski   2016-05-03
Antyaborcyjne paranoje, albo teoria krzyczącego zarodka   Pietrzyk   2016-04-25
List otwarty do Prymasa PolskiArcybiskupa Wojciecha Polaka   Koraszewski   2016-04-19
Utopia, czyli dlaczego historia niczego nas nie uczy?   Ferus   2016-04-17
Czy politycy byli głusi, czy zagubieni?   Koraszewski   2016-04-15
Nie zgubić ani jednego zarodka   Koraszewski   2016-04-12
Sens picia ateisty   Kruk   2016-04-11
Błędy lekkie, ciężkie i śmiertelne   Koraszewski   2016-04-07
Kochaj bliźniego swego czyli rzecz o aborcji   Koraszewski   2016-04-04
Pycha wierzącego, pokora ateisty   Kruk   2016-04-01
ONI polską racją stanu   Kruk   2016-03-10
Jan Hartman wzywa do polemiki   Koraszewski   2016-03-03
Historia i Instytut Narodowego Alzheimera   Koraszewski   2016-02-20
Książę Świebodzina i okolic   Kruk   2016-02-19
W Polsce, czyli w Europie   Koraszewski   2016-02-01
Zamienianie słowa w ciało   Koraszewski   2016-01-26
Rigor mortis   Kruk   2016-01-25
Powrót fundamentalnych wartości   Pietrzyk   2016-01-19
Polska hybrydowa, czyli system parlamentarno-prezesowski   Kruk   2016-01-16
Występując w obronie moich przywilejów   Koraszewski   2016-01-14
Tako rzecze panna Krysia   Kruk   2016-01-05
Dlaczego nie chcę być polskim inteligentem   Koraszewski   2016-01-04
A ja was zjadacze chleba i tak dalej   Kruk   2015-12-31
Jak się kler z szatanem mocuje   Koraszewski   2015-12-28
Modlitwy o wstawiennictwo – poradnik   Kruk   2015-12-26
Świąteczny prezent dla Prezesa   Kruk   2015-12-24
Państwo na prawach bożych,czyli długa droga od Józefa Kępy do Beaty Kempy   Koraszewski   2015-12-14
Ten prezydent łamie prawo   Koraszewski   2015-12-09
Burzliwe życie brakujących ogniw   Kruk   2015-12-08
Stowarzyszenia Konstytucyjnych Demokratów nie ma   Koraszewski   2015-12-02
Śmiać się, płakać, czy działać?   Koraszewski   2015-11-23
Nowe wraca, a życie idzie dalej   Kruk   2015-11-17
Czy musimy tolerować nienawiść i wezwania do nietolerancji?   Koraszewski   2015-11-12
Polska w ruinie, idziemy głosować   Koraszewski   2015-10-21
Pięcioro (raczej nie) wspaniałych   Koraszewski   2015-10-07
Uchodźcy, polityka i demografia   Koraszewski   2015-09-16
Mój prezydent, moja premier   Kruk   2015-09-09
Refleksje pobożocielne i Ewangelia św. Mateusza   Koraszewski   2015-06-06
Kto wygrał i co wygrał?   Koraszewski   2015-05-26
Państwo i boska komedia   Koraszewski   2015-05-05
W poszukiwaniu konstytucyjnych demokratów   Koraszewski   2015-04-27
PAP ma Alę, Ala ma Hamas   Koraszewski   2015-04-07
Katolicy, protestanci i nasza przyszłość   Koraszewski   2015-03-30
Uwagi o życiu Stanisława Staszica   Koraszewski   2015-03-14
Inscenizacja kłamstwa, czyli nowa sztuka sakralna   Koraszewski   2015-03-05
Uśmiech nowej twarzy podobno nowej lewicy   Koraszewski   2015-02-20
Czy mamy wpływ na cokolwiek?    Koraszewski   2015-02-11
Wolność słowa i technika   Koraszewski   2015-02-05
Kwiczoły z 15 PAL-u   Koraszewski   2015-01-30
Yes we cat   Koraszewski   2015-01-27
Uwaga niewypał   Kruk   2015-01-14
Wesołych Świąt   Kruk   2014-12-24
Ojczym narodu   Kruk   2014-12-13
Szkoła poszukuje ateochety   Kruk   2014-12-05
Nośnik outdoorowy   Kruk   2014-11-30
Pośladkowy poród IV Rzeczpospolitej   Koraszewski   2014-11-22
Idioci bez granic   Kruk   2014-11-21
Państwo jako stróż dzienny   Koraszewski   2014-11-05
Antagonizm polsko-ukraiński w cieniu igraszek Kremla   Koraszewski   2014-11-03
Szatan, dynia, dziecko   Kruk   2014-10-31
Państwo ćwierćwyznaniowe   Koraszewski   2014-10-23
Gmina musi się rozwijać   Kruk   2014-10-17
Jak kopnąć w rzyć, panie premierze?   Koraszewski   2014-08-23
Coma, czyli różne sposoby walki o życie   Szczęsny   2014-08-11
Różne ruchy obrony konstytucji   Koraszewski   2014-07-30
Wczesna inicjacja   Kruk   2014-07-21
 Nie tylko błazen   Koraszewski   2014-07-20
Religia, małpa, nauka.pl   Kruk   2014-07-12
Byk, niedźwiedź i trzy krzyże   Koraszewski   2014-07-07
O wyciu brzydkich kaczątek   Koraszewski   2014-06-24
Reguły gry ...i kamieni kupa   Koraszewski   2014-06-19
Lekarz religijnie zmodyfikowany   Kruk   2014-06-06
Kiedy wolność ma znikomą szkodliwość społeczną?   Koraszewski   2014-06-01
Podniebny lotku demokracji   Kruk   2014-05-29
Kto zwariował, Panie Ministrze?   Koraszewski   2014-05-26
Samorządna i niezależna   Koraszewski   2014-05-06
Zbrodnie w cieniu krzyża   Koraszewski   2014-04-13
Wredność i medycyna   Koraszewski   2014-02-25
O naruszeniu dóbr osobistych   Hili   2014-02-21
Za małe zdjęcie   Hili   2014-02-10
Bezdroża wiary i niewiary   Koraszewski   2014-01-22
Pluralizm nieporozumień   Koraszewski   2014-01-12
Czego się boi pani Dulska?   Koraszewski   2014-01-07
Atak gendera   Kruk   2014-01-05
Do siego roku   Kruk   2013-12-31
Nasze państwo   Koraszewski   2013-12-04
Czy Polacy wybiją się na uczciwość?   Koraszewski   2013-12-04

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Demokracje powinny opuścić


Zarażenie i uzależnienie


Nic złego się nie dzieje


Chłopiec w kefiji


Czerwone skarby


Gdy­by nie Ży­dzi


Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk