Prawda

Wtorek, 19 marca 2024 - 05:58

« Poprzedni Następny »


Cuda, cuda ogłaszają


Lucjan Ferus 2016-04-24


Dzisiaj, moja starsza wnuczka (gimnazjalistka), sprowokowała mnie do pewnych wyznań, a zaczęło się od niewinnego pytania:

- Dziadku, oglądałeś wczorajsze wiadomości, kiedy pokazywano cud eucharystyczny? Tylko nie pamiętam w jakiej miejscowości miało to miejsce. Widziałeś może tę sensacyjną wiadomość?

 

- Oczywiście, że widziałem i o ile pamiętam, wydarzył się ten cud w Legnicy bodajże…


- Chciałam cię spytać, co ty, jako niewierzący, sądzisz o tym cudzie? Domyślam się, że chyba nie wierzysz w takie cudowne wydarzenia, mam rację?

- Owszem,.. nie wierzyłbym, gdyby nie to, iż mnie samemu przytrafiło się niejako brać udział w pewnym cudzie, a właściwie widzieć go z bardzo bliska, nieomal na wyciągnięcie ręki.

 

- Teraz sobie żartujesz, prawda? Ty ateista, jak sam mi mówiłeś i wierzysz w cuda?!

- Nie powiedziałem, że wierzę w cuda, a tylko, że widziałem raz cud na własne oczy i to  z bliskiej odległości, więc wiara tu nie wchodzi w rachubę. A po drugie, to było dawno temu, nie miałem wtedy nawet 20 lat. No i daleko mi wtedy było do ateisty, prawie drugie tyle lat musiało upłynąć nim skrystalizował mi się światopogląd na tyle, by można go było określić w zdecydowany i jednoznaczny sposób.

 

- Nie mówiłeś mi nigdy o tym wydarzeniu, dlaczego?

- Bo nigdy nie zgadaliśmy się na ten temat, a poza tym byłaś za mała, aby interesowały cię podobne jak ten problemy. Jeśli teraz sama zaciekawiłaś się tą sprawą, to oznaczałoby, iż na tyle dorosłaś, że mogę ci to opowiedzieć, jeśli chcesz.

- Oczywiście, że chcę i już nie mogę się doczekać tej opowieści! Czy ktoś już ją zna?

- Nie, ty jesteś pierwszą osobą, której opowiadam tę niezwykłą historię. Posłuchaj zatem:

 

Jak wiesz zapewne, w wojsku byłem czołgistą, a konkretnie kierowcą-mechanikiem czołgu…

- Takiego jak Rudy z „Czterech pancernych i psa”?

- Ależ skąd! To był koniec lat 60-tych i mieliśmy na wyposażeniu nowsze typy czołgów T-54.

 

Ponieważ służbę odbywałem w jednostce wojskowej należącej do Układu Warszawskiego, więcej czasu spędzałem na różnych poligonach, niż w koszarach. Brałem udział w wielu różnych ćwiczeniach, szkoleniach i operacjach terenowych, na prawie wszystkich poligonach północnej Polski, od jednej granicy do drugiej. Przyznam się, iż odpowiadał mi ten styl służby wojskowej i bardzo lubiłem jeździć tym swoim 36-cio tonowym „smokiem”…

- Ale jaki to wszystko ma związek z tym cudem, o którym obiecałeś mi opowiedzieć?

 

- Chwileczkę, zaraz do tego dojdę. Otóż pewnego pięknego i ciepłego lata, na drawskim poligonie o ile pamiętam, odbywały się ćwiczenia terenowe polegające na tym, iż we dwa czołgi prowadziliśmy z kolegą z drużyny za sobą cztery „skoty”, czyli ówczesne popularne transportery opancerzone. Naszym zadaniem było doprowadzić je na sam brzeg jeziora, a potem osłaniać je ogniem podczas przeprawy na drugi brzeg. Powtarzaliśmy ten manewr wielokrotnie przez cały tydzień bodajże, co i tak nie było dużo w porównaniu z innymi uciążliwymi ćwiczeniami w czasie dwu miesięcznego poligonu.

 

A chcę ci powiedzieć, że musieliśmy pędzić ile mocy było w maszynach, bo owe transportery były dużo szybsze niż ówczesne czołgi, które osiągały co najwyżej 60 km na godzinę. Jednak przy masie czołgu przekraczającej w pełnym uzbrojeniu 36 ton, ta szybkość w trudnym, leśnym terenie i tak była nie lada wyczynem i połączenie tych dwóch czynników dawało czasem niesamowite efekty, kiedy to rozpędzona maszyna „kosiła” napotkane na swej drodze drzewa, z taką łatwością, jakby jechała po trawie, czy też leśnym młodniku. To były niezapomniane przeżycia i to jedne z wielu, jakich wtedy doświadczyłem.

 

- No, ale co z tym cudem dziadku? Bo nie mogę się już doczekać!

- Już mówię. Otóż pewnego pięknego, słonecznego dnia, kiedy temperatura w czołgu dawała się mocno we znaki, a nasze mundury całkowicie były przesiąknięte potem, ćwiczyliśmy ten sam manewr już któryś raz z rzędu. Pędziłem przed siebie „ile fabryka dała”, uważnie obserwując teren, gdyż jak już wspomniałem nie należał do łatwych: leżące pnie powalonych drzew, doły i jary różnej głębokości, strome wzniesienia i zdarzające się głazy sporej wielkości – takie było ukształtowanie terenu od tej strony jeziora.

 

To, co się wydarzyło chwilę później, stało się na jakimś w miarę prostym i pozbawionym drzew odcinku naszej trasy, kiedy mogliśmy rozwinąć pełną szybkość. Kierowca mechanik drugiego czołgu jechał z mojej lewej strony, jakieś 10 może 15 metrów ode mnie i widziałem dokładnie w pełnym świetle dnia jego pędzący pojazd, za którym unosiła się ciemna smuga spalin. Potężny ryk silników zagłuszał wszystko i mimo szczelnie zapiętego hełmofonu był wszechobecny, tak samo zresztą jak i smród spalin z dizlowskich silników, do którego zdążyliśmy się już przyzwyczaić, bo i tak na wskroś byliśmy nim przesiąknięci.

 

W pewnym momencie nasze czołgi zbliżyły się nieco do siebie, na jakieś 5-8 metrów,.. i wtedy dostrzegłem pięknego kolorowego motyla, który niczego nieświadomy leciał wprost na towarzyszący mi czołg. Widziałaś nie raz zapewne, jak lata motyl, prawda? Nie leci wprost przed siebie, lecz porusza się jakby „pląsał” czy też tańczył w powietrzu, ciesząc się z uroków lata w swoim krótkim lecz nie pozbawionym przygód, życiu. I w taki właśnie sposób ów motyl zbliżał się, ku nieuchronnemu losowi, który postawił na jego drodze tę niespodziewaną kolosalną przeszkodę.

 

Pamiętam, że jednocześnie przeleciały mi przez głowę dwie myśli: szkoda takiego pięknego, kolorowego stworzenia i druga, że nie ma się czym martwić, bo na pewno podmuch powietrza odrzuci go od pancerza i w efekcie nic mu się nie stanie. Tymczasem motyl był już na wyciągnięcie ręki od masywnej wieżyczki czołgu i widać było, iż nic już go nie mogło uchronić przed zderzeniem z tą rozpędzoną masą żelastwa. Patrzyłem na tę scenę jak zahipnotyzowany, starając się jednocześnie patrzeć drugim okiem na drogę przed sobą.

 

To, co się wydarzyło w ciągu następnych paru sekund, będę pamiętał do końca życia, gdyż odniosłem wtedy wrażenie jakby czas zwolnił swój bieg, a wszystko odbyło się w zwolnionym tempie. Widocznie na te parę chwil moje zmysły zostały wyostrzone do granic możliwości percepcji: zobaczyłem jak motyl zderza się z grubym pancerzem czołgu, a ten nagle staje dęba, jakby uderzył w niewidzialną przeszkodę o niewyobrażalnej masie i wytrzymałości. Robi salto w powietrzu i z ogłuszającym łoskotem i hukiem pękającego żelastwa, wali się na ziemię 20 metrów dalej. Wieżyczka czołgu wraz z potężnym działem  odrywa się od kadłuba i koziołkuje jeszcze kilkadziesiąt metrów, a dwie gąsienice mielą powietrze z jazgotem przeszywającym uszy, mimo osłony hełmofonu.

 

- A co stało się z motylem, dziadku? Mokra plama z niego została, nie?

- Otóż wyobraź sobie, że ów motyl nawet na chwilę nie zmienił trajektorii lotu i tak jak leciał dotąd swoim pląsającym, zygzakowatym lotem, tak samo poleciał dalej. Tak, jakby ta przeraźliwa dysproporcja masy i energii pomiędzy nim, a czołgiem, który znalazł się na jego drodze, była na korzyść tego małego, kruchego stworzonka, a nie potężnej i ciężkiej stalowej maszyny, która łamała jak zapałki drzewa na swej drodze, przejeżdżając przez murowany budynek na przestrzał, bez specjalnego wysiłku. Potrafisz sobie wyobrazić i wytłumaczyć logicznie to jedyne w swoim rodzaju wydarzenie?

 

- Coś niesamowitego! To rzeczywiście musiał być prawdziwy cud! I ty to naprawdę doświadczyłeś?! Nie do wiary! A co było potem?

 

- No, cóż,.. musiałem znosić niekończące się przesłuchania w tej sprawie, jako jeden z głównych świadków owego tajemniczego wypadku. Oczywiście nikomu nie powiedziałem o tym motylku, który zderzył się podczas swego lotu z czołgiem i wyszedł z tego bez szwanku, bo zamknęli by mnie w „psychiatryku” jak nic! Tym bardziej, że z tych dwóch załóg czołgów, jak się potem okazało, tylko ja jeden widziałem tę kolizję z motylem i nikt poza mną. Na wszystkie pytania wojskowych prokuratorów odpowiadałem, że byłem zbyt zajęty prowadzeniem czołgu, aby dostrzec przyczynę tej katastrofy i widziałem dopiero jej skutek, czyli koziołkujący w powietrzu czołg, walący się potem na ziemię tak blisko mnie, iż musiałem dokonać ostrego manewru, by się z nim nie zderzyć.

 

Mówiłem, że nie mam pojęcia dlaczego tak się stało, dopytywali się więc czy nie słyszałem odgłosu wybuchów poprzedzających to wydarzenie. Zgodnie z prawdą odpowiadałem, że niczego takiego nie słyszałem, ani nie zauważyłem. Dobrze, że przynajmniej nikt nie zginął w tym wypadku, a wszystkie jego ofiary po szpitalnym leczeniu wróciły do zdrowia, bo jeszcze dłużej zapewne trwałoby to śledztwo. Z tego co wiem, zakończyło się ono fiaskiem i nie zdołano wyjaśnić przyczyn tej katastrofy. Tylko ja jeden znałem prawdę i nie mogłem się nią z nikim podzielić, wyobrażasz to sobie?

 

- Powiedz mi dziadku – ale tak zupełnie szczerze – czy to wszystko co mi opowiedziałeś rzeczywiście wydarzyło się kiedyś w twoim życiu,.. czy ty to sam wymyśliłeś? Wiem, że przy twojej wyobraźni jest to całkiem możliwe, a więc jak to jest naprawdę?

- No, no! Zadziwiasz mnie! Myślisz, że z taką łatwością  „rozgryzłaś” swego dziadka, tak? Pogratulowałbym ci nawet gdybyś miała rację. Ale niestety nie masz racji. Tak było!

 

- Wiesz dobrze, że to niemożliwe. Kto by w ogóle w to uwierzył?! Motylek zderza się z pędzącym na niego czołgiem i wychodzi z tego bez szwanku, a czołg po tej kolizji nadaje się na złom jedynie? Nawet dziecko nie uwierzyłoby w to!

- Przecież tłumaczę ci, że był to najprawdziwszy cud i tyle! Bo jak można by to inaczej wytłumaczyć, jak nie ingerencją bożą? Stwórca nie chciał, by zginęło jedno z jego stworzeń i  ochronił je w sobie tylko znany sposób. Nie wiem,.. może po prostu osłonił je swymi dłońmi?

 

- Dobre sobie! A czymże dla Boga jest taki motylek, iż specjalnie dla niego dopuszcza się on takiego spektakularnego działania, na dodatek narażając swoją „koronę stworzenia”, czyli ludzi, na utratę zdrowia, a może i życia? Nie wydaje to ci się sprzeczne z rozumem i logiką? Nie uważasz, że byłby to najdziwniejszy cud ze wszystkich, o jakich się dotąd słyszało?       

- Taak?! A na czym według ciebie miałaby polegać jego dziwność?

 

- No, jak to na czym? Przecież on w ogóle nie kojarzy się ani z Bogiem, ani z Kościołem, ani z religią, wiec co to za cud?! O ile mi wiadomo, cuda polegają na tym, że od razu na pierwszy rzut oka kojarzone są z jakąś konkretną religią. Np. te cuda, o których opowiadała nam katechetka dotyczą katolicyzmu, czy też chrześcijaństwa. Inne zapewne dotyczą innych religii i Kościołów, i to jest normalne. Natomiast ten twój rzekomy cud, nie ma w ogóle kontekstu religijnego, więc jak go można uważać za cud? 

 

- Tak myślisz? No, widzisz jak bardzo różnimy się w tej kwestii?  Jeśli o mnie chodzi, to  gdyby miało kiedykolwiek dojść do sytuacji, iż poczułbym się zobligowany do wiary w cuda, to jedyny cud, który mógłby mnie przekonać i „nawrócić” na wiarę w Boga, to właśnie taki jak ten, który ci opowiedziałem, albo podobny do niego. A wiesz dlaczego?

 

Postaram się wytłumaczyć ci to najprościej, jak potrafię. Otóż powiem ci na wstępie, że nic bardziej nie świadczy o ludzkiej naiwności i łatwowierności, niż wiara w infantylne cuda: te cudowne objawienia przed niepiśmiennymi pastuszkami lub neurotycznymi zakonnicami, te płaczące krwią święte obrazy i posągi, te cudowne wizerunki świętego oblicza pojawiające się w przeróżnych miejscach, te cudowne uzdrowienia przez dotyk, modlitwę, czy też osobiste wstawiennictwo jakiegoś świętego męża u innego świętego lub świętej, te cudowne źródełka leczące nieuleczalnie chorych, oraz ten rozwinięty przemysł kiczowatych dewocjonaliów itd.

 

Czy ten nachalnie religijny kontekst wszystkich rzekomych cudów (ale zatwierdzonych oczywiście przez Kościół!), nie wydaje ci się, delikatnie mówiąc „nieco” dziwny? Wyobraź sobie następującą sytuację: masz do wyboru przedstawione dwa świadectwa cudu. Pierwsze takie, jak opisane powyżej: bez kontekstu religijnego, za to pokazujące jakąś niewyobrażalnie wielką potęgę czegoś, potrafiącego z łatwością omijać znane nam prawa fizyki, czegoś co przekracza nasze aktualne możliwości poznawcze i co z ludzkiego ograniczonego punktu widzenia, może być tylko kojarzone z bożą, nieskończoną mocą i wolą.

 

I drugie świadectwo opisujące kościelny cud, np. ogłoszony ostatnio cud eucharystyczny, który od razu i bez namysłu każdy skojarzy z Bogiem, religią i Kościołem. Z czym nawet „odkrywcy” i propagatorzy tego cudu się nie kryją, tłumacząc w licznych wywiadach pobudki Boga, dla których uczynił ten cud: otóż potrzebny jest on, aby ludzie się nawracali, chodzili do kościoła, spowiadali się i modlili. Zatem, który z nich wydaje ci się bardziej wiarygodny: ten pierwszy, czy ten drugi?

 

- Oczywiście, że drugi! Przecież pojęcie cudu zawsze należy rozpatrywać w kontekście Boga, religii i Kościoła. Sorry, lecz inaczej nie potrafię sobie tego wyobrazić.

- I to jest właśnie najgorsze, że nie jesteś w stanie dostrzec jak wielki popełniasz błąd poznawczy i to nie tylko sprzeniewierzając się rozumowi, ale też samej religii oraz idei Boga. Pozwolisz, że wyjaśnię ci to pokrótce. Zacznijmy od podstawowego pytania: po co w ogóle Bóg czyni cuda, jak myślisz?

- No, jak to po co? Aby się ludzie nawrócili, chodzili do kościoła, byli bardziej religijni…

 

- Właśnie! Od strony Kościoła i religii wygląda to tak, iż Bóg poprzez czynione cuda chce dać ludziom do zrozumienia, że powinni się zmienić na lepsze. Co zazwyczaj kojarzone jest z bardziej gorliwą religijnością, przejawiającą się w częstym odwiedzaniu świątyń i sumiennym praktykowaniu religijnego kultu i obrzędów. Wszyscy kapłani i cała hierarchia to potwierdzi, iż zadaniem cudów jest skierowanie wiernych pod skrzydła Kościoła i religii. To samo mówią objawiające się Matki Boskie, np. Fatimska, która apelowała, by ludzie się modlili, czynili pokutę i dawali ofiary, no i żeby było więcej powołań do stanu kapłańskiego i zakonnego.

 

Nie wydaje ci się to dziwne? Dlaczego Bogu miałoby bardziej zależeć na tym, by ludzie byli religijni, a nie na tym, aby byli po prostu dobrzy? Jak myślisz?

- Czy ja wiem? Może to jest jednoznaczne: człowiek religijny, to człowiek dobry?

- Nic bardziej błędnego! Każdy, kto zna historię religii ci powie, iż nie ma takiego zła, okrucieństwa i podłości, których by człowiek nie wyrządził człowiekowi w imię religii i bogów. Morze krwi zostało przelane z pobudek religijnych i ludzie ludziom wyrządzili niewyobrażalną ilość cierpienia i niezawinionych krzywd. Zatem mylisz się bardzo w tej kwestii: religijność (a już szczególnie religianctwo) nie czyni automatycznie ludzi dobrymi.

     

Biorąc pod uwagę korzyść, jaką religie i Kościoły spodziewają się mieć (i mają zapewne) po wszelkich cudownych wydarzeniach oraz „programową” już ich infantylność, można z łatwością odgadnąć ich prawdziwych twórców czy też autorów. Jednak nie to jest w tym problemie najistotniejsze lecz bardzo mierny wizerunek Boga, jakiego wyobrażają sobie ci wszyscy „twórcy” owych „cudów”, oraz wierzący w nie i zachwycający się nimi wierni.

 

Wyobraź więc sobie wszechmocnego i wszechwiedzącego Boga, który cały Wszechświat stworzył słowem, wypowiadając: „Niech się stanie!”. Boga, który wie wszystko o swoim dziele nieskończenie wcześniej, zanim cokolwiek zaistnieje w naszej rzeczywistości, bo jest w nim obecny w każdym miejscu przestrzeni i w każdym czasie jednocześnie. Boga, który zna nasze myśli i uczynki na długo, długo przed tym zanim zagoszczą w naszych umysłach i zanim zrealizujemy je w czynach. Boga, który dzięki swoim atrybutom ma nad swymi stworzeniami absolutną władzę i którego woli nikt i nigdy nie może się sprzeciwić.

 

Czy taki Bóg nie może realizować swych planów w stosunku do ludzi, bez ich wiedzy i woli? Wystarczy przecież, iż na całą wieczność wcześniej wie wszystko o naszym życiu i wszystko w nim może zmieniać w dowolny sposób, a człowiek i tak nie ma na to wpływu i możliwości przeciwstawienia się mu. Po cóż taki Bóg miałby dodatkowo czynić cuda w swym dziele, które na dobrą sprawę jest jednym wielkim cudem (dla osób wierzących, oczywiście), skoro bez tego i tak może wyegzekwować od ludzi wszystko, czego tylko sobie zażyczy? Jakże prymitywny musiałby być ten nasz Bóg, aby zabawiać się takimi infantylnymi „cudami”.

 

- Chcesz więc powiedzieć, że to nie Bóg robi te wszystkie cuda?

- Abstrahując od braku potrzeby robienia cudów w swym dziele z powodu posiadanych przez Boga atrybutów, to czy w kontekście nieskończonych bożych możliwości, można je w

ogóle uznać za cuda? Czy myślisz, że nie stać byłoby Boga na cuda bardziej godne jego potęgi? Na przykład na ułożenie napisu z gwiazd: „Ludzie, patrzę na was. Bóg”. Albo spowodowanie, iż w świątyniach jemu poświęconych panuje stała temperatura (np. 22 st.C) niezależnie od warunków zewnętrznych. Dla mnie byłoby to mocno przekonujące.

 

Albo na przykład: świątynie fałszywych bogów i religii znikają z powierzchni ziemi w oka mgnieniu, lub zamieniają się w słuszne miejsca kultu. Albo ci wszyscy terroryści samobójcy, którzy wysadzają się w powietrze pośród tłumu niewinnych ludzi, cóż by to był za problem dla Boga spowodować, że w czasie takiego wybuchu ginie tylko samobójca, a nikomu poza nim nie spada nawet włos z głowy? Lub bomba, którą podłożyli oni w miejscu publicznym, wybucha,.. w miejscu pobytu terrorystów, nikogo prócz nich nie zabijając ani nie raniąc.

 

Chociaż może to nie jest najlepszy przykład, gdyż jakoby  wielki Allach aprobuje takie zachowania swych wiernych, a nawet nakazuje im w swoim Piśmie Świętym zabijać i prześladować swoich wrogów. Zaliczając do nich nie tylko wszystkich wyznawców innych religii (czyli niewiernych), ale też własnych wyznawców nieco inaczej interpretujących jego pisma. Można jednak wytłumaczyć ten teologiczny paradoks w ten sposób, iż na terenach  gdzie panuje nasza religia, to nasz Bóg ma więcej do powiedzenia, a on przecież wyraźnie przykazał w Dekalogu: „Nie będziesz zabijał”. Można więc w ten prosty sposób i ten cud obronić. Wierz mi, iż można wymyślić setki mądrzejszych i lepiej świadczących o bożej wielkości cudów, niż te, które uznawane są przez Watykan za prawdziwe.     

 

- To dlaczego ów Bóg nie robi takich właśnie cudów?

- Może dlatego, że taki Bóg Absolut jest tylko ideą i nie istnieje w rzeczywistości? A może dlatego (to alternatywa dla mądrzej wierzących), że Bóg o takich atrybutach nie potrzebuje żadnych cudów, by zawsze spełniała się jego wola. Zamiast skłaniać ludzi cudami do tego, by byli dobrzy (przyjmijmy, że o to w tym chodzi), mógł przebaczyć ludziom w raju i byliby dziś wszyscy dobrzy. Zamiast zabijać w wyszukany sposób terrorystów i wrogów swej religii, mógłby wpłynąć w taki sposób na ich umysły (jak np. w czasie Exodusu, kiedy sprawił, że Egipcjanie okazali Izraelitom życzliwość, pozwalając się im ograbić z kosztowności), aby sami z własnej woli nie mieli chęci kogokolwiek zabijać, a wręcz odwrotnie: aby chcieli szanować wszystkich i lubić, bo czyż wszyscy nie jesteśmy dziećmi jednego Boga? Itd., itd.    

  

Wierz mi, iż wystarczy spojrzeć na religie z pozycji nie na kolanach (czyli z pozycji Rozumu), aby z łatwością dostrzec wszelkie wady, sprzeczności, absurdy i niedociągnięcia Idei Boga i by z tego wyciągnąć wniosek, iż to nie Bóg stworzył ludzi, lecz ludzie stworzyli swoich bogów, na własne podobieństwo i obraz. A te różnorodne i co jakiś czas pojawiające się „cuda”, tylko potwierdzają tę tezę w najlepszy z możliwych sposobów.

 

- Zatem powiesz mi dziadku prawdę o tym „na własne oczy widzianym cudzie”? Wymyśliłeś go, prawda? Tylko dlaczego?

- No, cóż,.. nie będę cię dłużej oszukiwał: rzeczywiście, wymyśliłem go. Dlaczego? Abyś to dobrze zrozumiała musiałabyś obejrzeć (i zrozumieć) piękny film, pt. „Życie Pi”. Jego przesłanie jest następujące: „Lepsze jest piękne kłamstwo, niż przerażająca prawda” (ja znam to jeszcze w innej wersji: „Lepiej skłamać, niż zabić prawdą”).

 

Naprawdę byłem w wojsku świadkiem wypadku, tyle, że nieco innego: podczas jesiennych ćwiczeń na poligonie w czasie przejazdu czołgów przez drewniany most, jadący czołg przede mną przełamał barierkę i spadł do wody, obracając się do góry gąsienicami. Niestety, nikt z jego załogi się nie uratował, a jego kierowca był moim dobrym kolegą. Co do ciągnących się przesłuchań w tej sprawie, to prawie wszystko jest prawdą (oprócz tych pytań o wybuchy). Aby zatrzeć w pamięci to bolesne wspomnienie, wymyśliłem ten rzekomy cud, mający symbolizować Opatrzność Bożą, która nie pozwoli nawet wróbelkowi spaść z gałązki, jeśli On tego nie będzie chciał. Ironia religijnego losu, czyż nie?

 

- Od razu wiedziałam, że to lipa! Takie cuda się nie zdarzają przecież!

- Masz rację,.. z pewnym zastrzeżeniem: takie cuda nie są wymyślane i nie są propagowane, bo jakie korzyści mieliby z nich kapłani? Żadne! Nie płynie z tego żadne przesłanie moralne, nie można zrobić z tego relikwii, do której ciągnęłyby tłumy ciekawych wiernych, no i nie ma to żadnego związku z żadnym popularnym świętym lub błogosławionym. To po cóż taki cud? Najważniejsze jest jednak to, iż taki „cud” nie potwierdza i nie wzmacnia roli Kościoła i religii w systemie społecznym, w którym jest zapotrzebowanie na cuda.

 

A przecież to jest istotnym przesłaniem każdego cudu: Kościół wraz z hierarchią jest przedłużeniem Bożego ramienia i Opatrzności, poprzez którą Bóg pomaga mu pełnić wzniosłą, ale też i trudną misję ewangelizacyjną. Dlatego właśnie dokonujące się cuda muszą być potwierdzone przez Watykan jako autentyczne, ponieważ żaden cud – nawet ten najbardziej cudowny – bez kościelnego imprimatur jest bezwartościowy. Inaczej mówiąc, tylko cuda zalegalizowane mają możliwość stać się częścią religijnej legendy, która potrzebna jest wiernym do uzyskania złudzenia uczestnictwa w tajemnicy świętości.

 

Skoro już wszystko sobie powiedzieliśmy w tej kwestii, to proponuję zakończyć tę rozmowę cytatem z książki Vanini Andrzeja Nowickiego, gdyż opinia o cudach tego włoskiego filozofa, ateisty, który został spalony na stosie w 1619 r., jest zgodna z moim poglądem w tej sprawie. W rozdziale poświęconym problemowi cudów, Autor pisze między innymi tak:

 

„Najczęściej Vanini podaje w wątpliwość wiarygodność informacji o cudzie, twierdząc, że prawie zawsze mamy do czynienia z bajkami. /../ Skoro cudów (w religijnym znaczeniu tego słowa) nie ma, trzeba odkryć przyczyny, dla których mimo to opowiadane są bajki o cudach albo fabrykowane są cuda fałszywe. Przyczyną tego jest przede wszystkim wadliwa struktura społeczeństwa, w którym istnieją dwie grupy zainteresowane tym, żeby wprowadzać resztę społeczeństwa w błąd: warstwa rządząca (książęta), która posługuje się oszustwem dla umocnienia swej władzy /../ oraz służąca jej warstwa kapłanów, która posługuje się oszustwem przede wszystkim z chciwości”.

 

Na szczęście teraz są inne czasy i nie ma już społeczeństw o wadliwej strukturze; teraz to warstwa rządząca służy kapłanom, czyli jak widać niesprawiedliwość dziejowa została naprawiona przynajmniej w tym aspekcie rzeczywistości. A w innych będzie niebawem, ważne, że nareszcie stał się sprzyjający ku temu klimat.

 

Kwiecień 2016 r.                              


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj






Nowy ateizm i krytyka religii

Znalezionych 898 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Logika świadectwem prawdy       Ferus   2024-03-17
Niektóre obawy dotyczące islamu są całkowicie racjonalne   Dawkins   2024-03-12
Cena świętego spokoju.Czyli religijny raj dla oportunistów albo też azyl ignorancji (wg Spinozy).   Ferus   2024-03-10
Bogu/bogom nic nie jesteśmy winni (III)   Ferus   2024-03-03
Bogu/bogom nic nie jesteśmy winni (II)   Ferus   2024-02-25
Bogom/Bogu nic nie jesteśmy winniCzyli „prawda” religii versus prawda rozumu   Ferus   2024-02-18
Droga Saladyna kończy się w Rafah   Pandavar   2024-02-17
Zatrute ziarnoCzyli wkład chrześcijaństwa w cywilizację europejską.   Ferus   2024-02-11
Epigoni: inna wersja upadku człowieka w raju   Ferus   2024-02-04
Mój racjonalny ateizm.Czyli w czym upatruję siłę areligijnych poglądów.   Ferus   2024-01-28
Moja racjonalna wiara (III)   Ferus   2024-01-14
Nowe książki Lucjana Ferusa   Koraszewski   2024-01-12
Moja racjonalna wiara (II)   Ferus   2024-01-07
Ayyan Hirsi Ali porzuciła ateizm dla chrześcijaństwa   Koraszewski   2024-01-01
Moja racjonalna wiara. Czyli idea bogów/Boga dla bardziej wymagających.   Ferus   2023-12-31
Alternatywna forma ateizmu   Ferus   2023-12-24
Niewiarygodna idea bogów/Boga (IV)   Ferus   2023-12-17
Niewiarygodna idea bogów/Boga III.   Ferus   2023-12-10
Niewiarygodna idea bogów/Boga II.   Ferus   2023-12-03
Niewiarygodna idea bogów/Boga   Ferus   2023-11-26
Nieudane autodafe. Czyli: kiedy ateizm był zbrodnią.    Ferus   2023-11-19
  Egzorcyści kontra Zły (II). Czyli pozorna walka „dobra ze złem”.   Ferus   2023-11-12
Egzorcyści kontra Zły. Czyli pozorna walka „dobra” ze „złem”.   Ferus   2023-11-05
Tanatos, czyli refleksja eschatologiczna   Ferus   2023-10-29
Trudna sztuka zrozumienia istoty rzeczy (III)   Ferus   2023-10-22
Trudna sztuka zrozumienia istoty rzeczy (II)   Ferus   2023-10-08
Trudna sztuka zrozumienia istoty rzeczy   Ferus   2023-10-01
Błądzenie - ludzka rzecz II   Ferus   2023-09-24
Błądzenie - ludzka rzecz   Ferus   2023-09-17
Bardzo nieelegancka hipoteza Boga II   Ferus   2023-09-10
Bardzo nieelegancka hipoteza Boga. Czyli mocno niedoskonałe wyobrażenia absolutnej doskonałości   Ferus   2023-09-03
Sztuczna inteligencja i sen   Ferus   2023-08-27
Ogromna transformacja Indii i Bliskiego Wschodu   Bulut   2023-08-22
Najlepszy ze światów - Ziemia? III.   Ferus   2023-08-20
Najlepszy ze światów - Ziemia? (II)   Ferus   2023-08-13
Bogowie, przesądy i fizjologia   Koraszewski   2023-08-13
Pakistan: “Oko za oko” – reperkusje palenia Koranu w Szwecji dla chrześcijan   Saeed   2023-08-12
Nowy ateizm i żądanie dogmatów   Johnson   2023-08-07
Najlepszy ze światów – Ziemia? Czyli najlepsza z możliwych marności nad marnościami.   Ferus   2023-08-06
Palenie pism świętych i innych śmieci   Koraszewski   2023-08-05
Wieżo z gierkowskiej cegły…   Kruk   2023-07-31
Kiedy prowadzą nas ślepi przewodnicy (II)   Ferus   2023-07-30
Ślepi przewodnicy   Ferus   2023-07-23
Czy sztuczna inteligencja rozumie o czym mówi?   Ferus   2023-07-16
Credo sceptyka. Część XII.   Ferus   2023-07-09
Credo sceptyka. Część  XI.   Ferus   2023-07-02
Objawienie Maurycego Kazimierza Hieronima Ćwiercikowskiego   Kruk   2023-06-26
Credo sceptyka. Część X.   Ferus   2023-06-25
Credo sceptyka. Część IX.   Ferus   2023-06-18
Boży ludzie w Afryce i w Polsce   Koraszewski   2023-06-15
Credo sceptyka. Część VIII   Ferus   2023-06-11
Marzenie o religii z ludzką twarzą   Koraszewski   2023-06-10
Credo sceptyka. Część VII.   Ferus   2023-06-04
Credo sceptyka. Część VI   Ferus   2023-05-28
Credo sceptyka. Część V.   Ferus   2023-05-21
Credo sceptyka, Część  IV.   Ferus   2023-05-14
Credo sceptyka. Część III   Ferus   2023-05-07
Credo sceptyka. Część II.   Ferus   2023-04-30
Credo sceptyka. Część I.   Ferus   2023-04-23
Odłożone w czasie zbawienie (IV)   Ferus   2023-04-16
Dorastać we wszechświecie   Koraszewski   2023-04-15
Odłożone w czasie zbawienie (III)   Ferus   2023-04-09
Odłożone w czasie zbawienie (II)   Ferus   2023-04-02
“New York Times” głosi fałszywą przyjaźń między nauką i religią   Coyne   2023-03-30
Odłożone w czasie zbawienie   Ferus   2023-03-26
Nawróć się, wyjdź za mnie lub giń: Chrześcijanki w muzułmańskim Pakistanie   Ibrahim   2023-03-21
Credo Ateisty (XIII)   Ferus   2023-03-19
Galopujący wzrost dyskrepancji między słowem i jego desygnatem   Koraszewski   2023-03-13
Credo ateisty (XII)   Ferus   2023-03-12
Turcja: seks islamistów z dziećmi jest w porządku; potępienie tego to przestępstwo   Bekdil   2023-03-10
Skandal wokół Jezusa niefrasobliwego   Kruk   2023-03-08
Zbliżają się dni religijnej zemsty   Carmon   2023-03-06
Credo ateisty (XI)   Ferus   2023-03-05
Czy antysemityzm, szalejący w niektórych częściach świata muzułmańskiego, naprawdę opiera się na błędnej interpretacji islamu?   Spencer   2023-02-27
Credo ateisty (X)   Ferus   2023-02-26
Credo ateisty (IX)   Ferus   2023-02-19
Credo ateisty (VIII)   Ferus   2023-02-12
Credo ateisty (VII)   Ferus   2023-02-05
“Hańba Pakistanu”: oskarżenia o bluźnierstwo   Saeed   2023-02-03
Watykan przeciw Izraelowi   Koraszewski   2023-02-02
Credo ateisty (VI)   Ferus   2023-01-29
Skąd Jezus wziął swoje DNA? Spór między katolikami a ewangelikami   Coyne   2023-01-25
Credo ateisty (V)   Ferus   2023-01-22
Credo ateisty (IV)   Ferus   2023-01-15
Credo ateisty (III)   Ferus   2023-01-08
Credo ateisty (II)   Ferus   2023-01-01
Credo ateisty    Ferus   2022-12-25
Przekleństwo nieskończonych możliwości (II)   Ferus   2022-12-18
Przekleństwo nieskończonych możliwości   Ferus   2022-12-11
Nasza lepsza połowa (III)   Ferus   2022-12-04
Nasza lepsza połowa (II)   Ferus   2022-11-27
Nasza lepsza połowa   Ferus   2022-11-20
List do chrześcijan i nie tylko   Koraszewski   2022-11-19
Błędna droga rozwoju ludzkości (II)   Ferus   2022-11-13
Błędna droga rozwoju ludzkości   Ferus   2022-11-06
Zbłąkane dzieci Matki Natury (VI)   Ferus   2022-10-30
Zbłąkane dzieci Matki Natury (V)   Ferus   2022-10-23
Czy jakiś proboszcz popełnił kardynalny błąd?   Koraszewski   2022-10-17
Zbłąkane dzieci matki Natury (IV)   Ferus   2022-10-16
Zbłąkane dzieci Matki Natury (III)   Ferus   2022-10-09

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk