Wychowując swoje dzieci poniekąd zachowujemy życie wieczne. W dzieciach i dzieciach ich dzieci żyjemy my przez nasze geny. Może to pocieszy tych co twierdzą, że życie bez wiary w zaświaty jest bez sensu. Sensem życia i dużą pociechą jest również to w/g mnie, że dzięki nauce N-te pokolenie w przyszłości będzie w stanie mocno odsunąć w czasie moment śmierci człowieka, a przede wszystkim zmniejszyć ilość cierpienia i strachu jakie towarzyszą nam w dzisiejszym świecie. Czy to nie jest wyzwanie warte życia?