Prawda

Wtorek, 13 maja 2025 - 00:12

« Poprzedni Następny »


Czego moje sowieckie życie nauczyło mnie o cenzurze

Cenzura zasłania widok na rzeczywistość i ogranicza możliwości społeczeństwa.


Izabella Tabarovsky 2024-05-26

Sowieckie artefakty w Unsplash.
Sowieckie artefakty w Unsplash.

Po kilku latach mojego amerykańskiego życia wzięłam udział w zajęciach z myśli zachodniej. Jedynym znanym mi filozofem w programie nauczania był Karol Marks i nie był to powód, dla którego zapisałam się na ten kurs: miałam go pod dostatkiem w ZSRR. Przez następne dwa semestry czytałam Adama Smitha i Fredericka Douglassa, Friedricha Nietzschego i Zygmunta Freuda, Marcela Prousta i Arthura Koestlera. Czytałam amerykańskie feministki, z których sowiecka propaganda bezlitośnie kpiła, i czarnych pisarzy, których całkowicie ignorowała. Któregoś dnia, wychodząc z zajęć, bogatsza o kolejną porcję pouczającej wiedzy, przyłapałam się na myśleniu: jak oni śmieli to wszystko przede mną ukrywać! Gdybym wcześniej w życiu zetknęła się z tymi myślami, byłabym innym człowiekiem.

Oni to oczywiście Komunistyczna Partia Związku Radzieckiego i jej armie piorących nasze mózgi cenzorów i propagandystów – pracujących w mediach, szkołach i wydawnictwach – którzy jednocześnie wychwalali sowiecką edukację i pozostawili nas, obywateli radzieckich, w przerażającej ignorancji. Pierwsze lata jako Amerykanka spędziłam nadrabiając zaległości we wszystkim, co pokolenia bezimiennych biurokratów usunęły z naszego życia, uznając to za szkodliwe dla komunistycznej świadomości narodu radzieckiego (i dla władzy partii).


Nie tylko ogromne porcje filozofii, literatury, religii, historii i nauk społecznych, ale pół wieku zachodniej kultury popularnej zostały wymazane z naszego życia: kiedy przyjechałam do Stanów Zjednoczonych w 1990 roku jako 20-latka, po raz pierwszy zetknęłam się z Bobem Dylanem i Arethę Franklin, Johnnym Cashem i Billy Holiday, Milesem Davisaem i Brucem Springstenem. Spędziłam niezliczone wieczory w małym niezależnym kinie, oglądając filmy Alfreda Hitchcocka, Martina Scorsese, Francisa Forda Coppoli, Orsona Wellsa, Stanleya Kubricka, Woody'ego Allena, Akiry Kurosawy i francuskiej Nowej Fali. Potem była amerykańska telewizja, którą można było nadrobić: The Brady BunchI Love LucyStar TrekThe Cosby Show, The Wheel of Fortune, opery mydlane – z pewnością niewysokich lotów, ale kluczowe dla zrozumienia moich nowych amerykańskich przyjaciół i żarty kolegów.


Oczywiście wielu Amerykanów nigdy nie zajmuje się gigantami filozofii i literatury, a niewielu traci sen z powodu niemożności sporządzenia listy arcydzieł Jeana-Luca Godarda: tym, co doprowadzało mnie do wściekłości, był fakt, że nie miałam w tej kwestii żadnego wyboru. Zamiast tego to inni decydowali, które strony światowej literatury będę czytać, jakiej muzyki będę słuchać, w jakim stylu będę się ubierać. Wszystko, co nie znalazło się na zatwierdzonej liście, pozostało niepublikowane lub zostało zakopane, zniszczone lub wyśmiane. Nawet nie wiedziałam, czego nie wiedziałam.


W ciągu ostatniego roku, gdy obserwowałam, jak mnożą się przypadki amerykańskiej cenzury i rozciągają się na mowę, książki, filmy, opinie i zwykłe fakty, wspomnienia z pierwszych lat mojego amerykańskiego życia, kiedy po raz pierwszy zaczęłam zmagać się z konsekwencjami życia pod cenzurą, powróciły na powierzchnię. Ze zdumieniem obserwowałam, jak pracownicy wydawnictw wściekają się z powodu publikacji autorów, z którymi się nie zgadzają, określają te dzieła jako szkodliwe i żądają ich „anulowania”. Osłupiałam, kiedy dowiedziałam się, że niektóre kalifornijskie szkoły zakazały szanowanych klasyków, takich jak Zabić drozda Harper Lee, Myszy i ludzie Johna Steinbecka i Przygody Huckleberry Finna Marka Twaina,  z powodu obaw związanych z używaniem przez autorów rasistowskich obelg i stereotypów. Oczywiście nie chcemy, aby dzieci czytały literaturę rasistowską. Jednak wiara w to, że te konkretne dzieła propagują nienawiść rasową, wymaga takich samych akrobacji mentalnych, jakie stosowali sowieccy cenzorzy, gdy tak ciężko pracowali, aby wyobrazić sobie wszystkie sposoby, w jakie dzieło sztuki może sprowadzić obywateli na manowce.


W Ameryce zawsze było wielu ludzi, którzy nawoływali do cenzury tego, co uważają za obraźliwe treści, ale do zeszłego roku wciąż mogłam wierzyć, że tacy ludzie są na marginesie – być może kierowani przez skrajny konserwatyzm religijny, polityczny i społeczny. Ludzie po mojej stronie spektrum – liberałowie tacy jak ja – nie bali się myśli, które podważały ich wcześniejsze założenia. Ale to zmieniło się w zeszłym roku. Gdy nowa, dogmatyczna, skrajnie lewicowa ideologia szybko wdarła się do naszego głównego nurtu kultury, z mojego krańca spektrum zaczęły napływać wezwania do cenzury. Naukowcy, którym nie udało się dostosować do najbardziej radykalnych idei skrajnie lewicowych, nagle zaczęli obawiać się o swoją wolność akademicką. W redakcjach doszło do buntów, ponieważ wcześniej uprawnione, choć prowokacyjne opinie przestały obecnie nadawać się do publikacji. Liberalny establishment medialny zamienił się w „Prawdę” wobec niektórych kluczowych wydarzeń tego roku, takich jak polityka wyborcza, radzenie sobie z pandemią i protesty Black Lives Matter – do tego stopnia, że David Satter i Matt Taibbi, długoletni obserwatorzy Związku Radzieckiego, nawiązali do ideologicznie spętanej, propagandowej prasy tego kraju.  


Z niedowierzaniem obserwuję te wydarzenia. Jako członek ostatniego pokolenia sowieckiego, dorastając w epoce  pierestrojki, pamiętam, jak to było, gdy zaczęto znosić cenzurę. Czasopisma literackie rywalizowały o wydanie Życia i losu Wasilija Grossmana, Archipelagu Gułag Aleksandra Sołżenicyna i Doktora Żywago Borysa Pasternaka – książek napisanych kilkadziesiąt lat wcześniej, które dopiero teraz docierały do nas, ich docelowych czytelników. Radziecka muzyka rockowa wyłoniła się z podziemia z piosenkami, o których nie wiedzieliśmy, że powinniśmy je usłyszeć, piosenkami, które przypieczętowały stan naszych dusz. Prawda była  narkotykiem pierestrojki i byliśmy od niej uzależnieni.


Ale ten narkotyk prawdy powodował także bolesne skutki uboczne. Rozległe zakazy informacyjne sprawiły, że nie byliśmy przygotowani na pełne przyswojenie rzeczywistości naszej historii i bieżących wydarzeń. Nagle musieliśmy stawić czoła konsekwencjom inwazji naszego kraju na Afganistan w 1979 r. i dziewięcioletniej wojny, którą tam prowadził: ocynkowane trumny, przywożące z powrotem nastoletnich chłopców wysłanych w obronie zagranicznego komunistycznego zamachu stanu, którego nie znaliśmy, nie rozumieliśmy i nie obchodził nas; okaleczeni 20-letni weterani wracający do domu z psychicznymi ranami i przejmującymi piosenkami, z którymi nikt z nas nie mógł się utożsamić. Dziesięciolecia frazesów na temat internacjonalizmu socjalistycznego sprawiły, że nie byliśmy w stanie mentalnie i emocjonalnie przetworzyć przemocy na tle etnicznym, która obecnie eksplodowała na krańcach imperium sowieckiego. Nie można było powstrzymać się od zadania sobie pytania: jak mogłam nie wiedzieć? Jak mogli to wszystko przede mną ukryć? W ostrym świetle prawdy wszelkie resztki wiary w system zniknęły. Wkrótce też zniknął Związek Radziecki.


Dziwnie się czuję, tłumacząc Amerykanom niebezpieczeństwa cenzury. To oni nauczyli mnie o absolutnej wartości wolności słowa. To ich gotowość – taka spokojna, taka pewna siebie – do akceptowania najbardziej heterodoksyjnych idei pozwoliła mi zrozumieć, dlaczego Związek Radziecki nigdy nie miał szans w walce z ich krajem. Czy naprawdę muszę mówić Amerykanom, że cenzura ogłupia, że ogranicza naszą zdolność oceny rzeczywistości i podejmowania najlepszych dla nas decyzji, zarówno jako jednostek, jak i jako społeczeństwa? Czy naprawdę muszę mówić postępowcom, że postęp jest niemożliwy bez wolności myślenia, mówienia i argumentowania? I czy naprawdę muszę mówić wojownikom o sprawiedliwość społeczną, że sprawiedliwość społeczna jest jedynie mrzonką w każdym społeczeństwie, które trzyma się jednej, sztywnej ideologicznej narracji – lub że brak wolności słowa uciska uciskanych i wzmacnia potężnych?


Oczywiście Ameryka to nie Związek Radziecki i amerykańskie organy rządowe nie są tymi, którzy cenzurują. Ograniczenia sprzeciwu nie są też wszechogarniające. Jednak nadal są one niezwykle skuteczne, częściowo dlatego, że tak wiele grup i osób zależy obecnie w dużym stopniu od prywatnych platform internetowych, aby dotrzeć do swoich odbiorców. Konserwatywna platforma mediów społecznościowych Parler została skutecznie uciszona, gdy Big Tech usunął ją z Internetu. Liczba odbiorców „New York Post” została znacznie ograniczona, gdy Twitter  zablokował  jego konto w reakcji na publikację negatywnej historii o Hunterze Bidenie w przededniu wyborów prezydenckich w USA. (Twitter oznaczył tę historię jako „szkodliwą” i dołączył do Facebooka, uniemożliwiając innym jej udostępnianie). Przez półtora roku ludzie byli wyśmiewani i wyrzucani z towarzystwa za sugestie, że Covid 19 mógł powstać w laboratorium w Wuhan podczas gdy media społecznościowe uciszyły debatę na ten kluczowy temat. Dziś dowiadujemy się, że  jest to hipoteza wysoce realistyczna.


Takie działania mają dalekosiężne konsekwencje. Tłumienie spraw i wydarzeń o znaczeniu narodowym nie powstrzymuje ich od dalszego rozwoju i wpływania na życie ludzi. Radziecka cenzura nie zapobiegła okaleczaniu, mordom i pokonaniu żołnierzy radzieckich w Afganistanie. Nieopowiedziane historie o stalinowskich represjach wróciły, by prześladować nas dziesiątki lat później – i nadal prześladują wielu z nas dzisiaj. Amerykańscy dziennikarze-aktywiści i politycy, którzy obecnie są zaangażowani w kształtowanie narracji na korzyść ich krańca spektrum politycznego, powinni się martwić, że ich czytelnicy będą później zaskoczeni, gdy nagle dowiedzą się o rzeczach, o których wcześniej odmawiano im informacji. Na przykład, w jaki sposób służy Demokratom to, że ci, którzy głosowali na swoich kandydatów, nadal wierzą, że zeszłoroczne protesty Black Lives Matter były „w większości pokojowe” – co stanowi przyjęty dogmat, który zdecydowanie przeważa nad skąpymi doniesieniami na temat tego, jak fatalnie dotknęły one imigrantów i mniejszości? Jakie korzyści odniesie ich partia z ignorowanie faktu, że to  mniejszości ponownie najprawdopodobniej ucierpią z powodu zmniejszonej obecności policji w niektórych miastach w wyniku tych protestów? W jaki sposób Demokratom pomaga ukrywanie tego, że przesłania o grupach rasowych i kwestii rasy ich partii niekoniecznie odpowiadają członkom mniejszości rasowych i etnicznych? Czy wzięli pod uwagę, że te sprawy mogą wyjść na jaw w politycznie niewygodnym momencie, na przykład w przededniu przyszłych wyborów?


Kultura cenzury nie tylko ukrywa pewne fakty i opinie oraz zabrania niektórych form wypowiedzi: często wymaga także od ludzi akceptowania określonych idei jako prawdziwych, posiadania określonych opinii i angażowania się w określone formy wypowiedzi.


Kilka tygodni po protestach zeszłego lata dostałam wiadomość na Twitterze od osoby, którą obserwowałam, ale z którą nigdy nie miałam kontaktu. Podsumowała swoje (błędne) założenia na temat moich przekonań politycznych, a następnie powiedziała mi, że przejrzała kilka tygodni mojego kanału na Twitterze i zauważyła, że „nie wyraziłam oburzenia z powodu brutalności policji lub śmierci kolejnego nieuzbrojonego czarnego człowieka”. („Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę” – dodała.) Zakończyła krótkim wykładem na temat aktualnej polityki i wezwała mnie, bym przyłączyła się do niej w potępianiu białej supremacji.


Zaskoczyło mnie to. Po raz pierwszy od mojego wyjazdu z ZSRR ktoś zażądał ode mnie zaangażowania w rytualne wypowiedzi polityczne. W aroganckim i natrętnym tonie autorki usłyszałam głos działaczy radzieckiej mafii komunistycznej, którzy wierzyli, że mają prawo żądać, aby wszyscy wokół nich maszerowali w takt tej samej melodii. Ale było w tym coś więcej. Wiadomość miała mnie zastraszyć. Wszędzie wokół mnie ludzie tracili pracę, karierę i reputację z powodu wyrażania błędnych opinii, dzielenia się niewłaściwymi treściami lub okazywania niewystarczającego entuzjazmu dla nowej, wciąż bezimiennej ideologii, która teraz zagarniała nasze życie. Dawno zapomniany strach wkradł się z powrotem. Mój pradziadek został zamordowany przez NKWD w 1941 roku z powodu czterech krótkich zdań, jakie wypowiedział w przeciągu ośmiu miesięcy, co znajomy zgłosił milicji. Wiedziałam, jak łatwo jest ułożyć w całość destrukcyjną narrację o osobie, korzystając z różnych strzępków informacji.


Stałam na środku pokoju, wpatrywałam się w ekran telefonu i nagle poczułam potrzebę tłumaczenia się: wyjaśnienia, że tweetuję tylko w ograniczonym zakresie tematów; zaznaczenia, że jestem Żydówką i że potępiam białą supremację za każdym razem, gdy piszę o Holokauście; wskazania, że było wiele innych palących problemów, o których nie pisałam na Twitterze w tych samych tygodniach, takich jak przyjaciele i ukochana osoba, która właśnie zmarła na Covid. Poczułam się, jakbym stała przed jakąś amerykańską wersją trojki, próbując bronić swojego charakteru. Kiedy wreszcie otrząsnęłam się (musiałam sobie przypominać, że nie jestem już w Związku Radzieckim i że KGB mnie nie ściga), obiecałam sobie: nie pozwolę się zastraszyć. Nigdy więcej; nie tutaj, w Ameryce.


Ale strach – przed publicznym upokorzeniem, ostracyzmem, utratą kariery – jest potężną siłą, nawet dla tych, którzy nie cierpią na traumę transpokoleniową i posttotalitarny zespół stresu pourazowego. Strach może być jednym z powodów, dla których aż 62 procent Amerykanów twierdzi, że zachowuje swoje opinie dla siebie. Jestem przekonana, że ten strach pchnął także Amerykanów do wyrażania opinii, których wcale nie popierają.


Weźmy na przykład petycję przeciwko Stevenowi Pinkerowi, która zaczęła krążyć latem ubiegłego roku. Podpisana przez 550 naukowców (obecnie jest więcej podpisów) żądała, aby Amerykańskie Towarzystwo Lingwistyczne skreśliło Pinkera z listy wybitnych członków. Podany powód? Rzekoma „historia wypowiadania się o prawdziwych krzywdach i bagatelizowania niesprawiedliwości” Pinkera oraz „zagłuszania głosów osób cierpiących z powodu przemocy na tle rasistowskim i seksistowskim” przez Pinkera. Petycja opierała swoje argumenty na sześciu tweetach, które ten płodny intelektualista opublikował wiele lat wcześniej. To było absurdalne – a jednak wydawało mi się takie znajome. Przypominało to zachowanie kobiety, która sprawdzała moje tweety pod kątem poprawnych i błędnych sformułowań, oraz przesłuchującego NKWD, który przejrzał prawdopodobnie liczne doniesienia policyjnych informatorów na temat mojego pradziadka i wyciągnął cztery inkryminujące cytaty. Krytycy Pinkera zarzucili sieć w oceanie słów, które wypowiadał przez lata, wyłapali te nieliczne, za które ich zdaniem można było go powiesić, i wykorzystali te kilka słów do skonstruowania zbiorowego potępienia w stylu sowieckim.


W 2020 r. takie petycje zaczęły być rutyną: 116 profesorów zostało ukaranych za naruszenie mowy – cztery i pół razy więcej niż w 2015 r. i pięćdziesiąt procent więcej niż w 2019 r. Jednak w odpowiedzi na petycję wzywająca do potępienia Pinkera zdarzyło się coś niezwykłego się: pojawił się reporter  „New York Timesa” i zaczął zadawać pytania. Zwrócił się do dziesięciu sygnatariuszy, w tym do kilku dość wybitnych, ale nie znalazł nikogo, kto chciałby skomentować sprawę; nie był też w stanie dowiedzieć się, kto był inicjatorem petycji.


Milczenie tych sygnatariuszy mówi o nich więcej, niż mogłyby to wyrazić słowa. Przedstawia ich nie jako wojowników sprawiedliwości społecznej działających odważnie na podstawie swoich przekonań, ale jako konformistów, którym prawdopodobnie trzęsą się kolana ze strachu. Wyobrażam sobie, że podobnie jak radzieccy naukowcy, pisarze i inni przedstawiciele inteligencji, którzy użyczali swoich nazwisk państwowym nagonkom na utalentowanych i odnoszących sukcesy kolegów, zdecydowana większość podpisujących petycję przeciwko Pinkerowi zrobiła to ze strachu: strachu przed powiedzeniem „nie” kolegom, którzy prosili ich o podpis; ze strachu przed okazaniem niewystarczającego entuzjazmu dla sprawy i potencjalnym staniem się celem kolejnej petycji o usunięcie; ze strachu przed ekskomuniką z Kościoła Wszystkich Dobrych Ludzi.


W zeszłym roku wybuchła wojna prowadzona za pomocą petycji i listów otwartych. Wiele z nich to oszczerstwa wyrażone w języku zadufania. Ile osób poczuło się zmuszonych do podpisania tych listów raczej ze względu na konformizm niż z przekonania? Ilu z nich składa podpisy pod petycjami, których do końca nie rozumie, których pochodzenia nigdy nie zbadali? Ilu z nich w dzisiejszym klimacie cenzorowania nie tylko tłumi swoje opinie, ale także mówi rzeczy, których nie ma na myśli – lub po prostu wolałoby nie mówić tych słów właśnie wtedy, pod presją? Ilu zaczęło grać w grę, w którą graliśmy w ZSRR: będziemy udawać, że popieramy twoje zwariowane teorie, jeśli ty będziesz udawał, że myślisz, że naprawdę tak myślimy?


Po upadku jednego ideologicznie napędzanego systemu cenzury jestem pewna, że obecna kultura cenzury również dobiegnie końca. Elektryzujące slogany mogą elektryzować ludzi tylko na jakiś czas, zanim zamienią się w frazesy. I – ponieważ Ameryka to nie Związek Radziecki i Amerykanie nie są przyzwyczajeni do życia w strachu przed odwetem za niewłaściwe wypowiedzi ani pod naciskiem zjednoczonej ideologicznie prasy – spodziewam się, że nie będą długo cierpieć z powodu tej głupoty. Nie powinniśmy jednak po prostu czekać, aż ta kultura sama się skończy. Cenzura zasłania nam widzenie rzeczywistości i utrudnia funkcjonowanie naszego społeczeństwa. Im dłużej następne pokolenie dorasta w tej kulturze, tym bardziej ją przyswoi. Przejście od intelektualnej niewoli do wolności zajmuje dużo czasu i wiele wysiłku. Zatem obowiązkiem nas wszystkich jest zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby przeciwstawić się tej kulturze, bez względu na to, jak jest wszechobecna i zastraszająca.


Jak możesz to robić? Opanuj swój strach: jeśli czytasz to w USA lub innym miejscu na demokratycznym Zachodzie, pamiętaj, że jesteś wolną osobą żyjącą w wolnym kraju. Bądź dobrze poinformowany: czytaj teksty obu stron. Kwestionuj wszystko – zwłaszcza jeśli pochodzi ze źródła, którego ideologia jest bliska twojemu sercu. Załóż, że druga strona kryje w sobie ziarno prawdy – i szukaj go. Dodaj odcienie szarości do swojego myślenia na każdy temat. Dostosuj swoją mowę do swojego prawdziwego ja: nie wpadaj w pułapkę. Odmawiaj mówienia sloganami. Nie mów rzeczy, których nie masz na myśli. Mów tylko te rzeczy, które są dla ciebie prawdziwe w danej chwili. Nie pozwól innym dyktować, co powinieneś myśleć i czuć. I na litość boską, podpisuj tylko te listy grupowe, których jesteś gotowy bronić osobiście i publicznie.


Link do oryginału: https://quillette.com/2024/05/17/what-my-soviet-life-taught-me-about-censorship/?ref=quillette-daily-newsletter

Quillette, 17 maja 2024

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


*Powyższy esej ukazał się pierwotnie w maju 2021r, na łamach “Areo Magazine” i został powtórzony w “Quillette” za zgodą Autorki.  

 

Izabella Tabarovsky 


Urodzona w ZSRR. Studiowała historię na Uniwersytecie Harvarda, zajmuje się badaniem historii i ekonomii Rosji i Europy Wschodniej. Obecnie kieruje rosyjskim wydziałem w Kennan Institute. 

 

 

 

 


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj






Notatki

Znalezionych 2929 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Nielegalne przejmowanie ziemi przez Europę   Rhea   2025-05-12
Siedem największych kłamstw na temat działań Izraela i Sił Obronnych Izraela w Gazie   i Arsen Ostrovsky   2025-05-09
Krótka historia antysemityzmu jako sygnalizacji cnoty     2025-05-07
Sąd Najwyższy Wielkiej Brytanii potwierdza, że kobiety istnieją   Greenfield   2025-05-07
Malowane papugi na plafonie jak długi   Koraszewski   2025-05-05
Koszmarne dziedzictwo kolonializmu   Koraszewski   2025-05-02
Departament Sprawiedliwości stwierdza, że UNRWA może zostać pozwana przed amerykańskim sądem   Fitzgerald   2025-05-02
„Guardian” przedstawia antysemityzm na kampusach jako wytwór naszej wyobraźni   Levick   2025-04-29
Zachód znów wpada w pułapkę Iranu   Rafizadeh   2025-04-28
Jak ekstremizm maszeruje bez przeszkód   Bryen   2025-04-28
Vermont, Mohsem Mahdawi i tabun użytecznych idiotów   Collier   2025-04-25
Azerbejdżan: rozszerzenie Porozumień Abrahamowych   Sherman   2025-04-24
Dwa pełne lata piekła w Sudanie   Fernandez   2025-04-23
Szalona kampania mająca na celu dekryminalizację Hamasu   O'Neill   2025-04-21
Najnowsza próba podważenia Izraela? Wykorzystywanie palestyńskich chrześcijan   Bard   2025-04-20
Sytuacja kryzysowa kanadyjskich Żydów   Hecht   2025-04-19
Sahel: rodzące się centrum globalnego islamizmu   Haug   2025-04-19
Drodzy uprzejmi Żydzi i inni o mentalności „Nie chcę się do tego mieszać”:To nie działa.   Finlayson   2025-04-17
Żydowska ambiwalencja w walce z antysemityzmem   Bard   2025-04-17
Biesy napadają raz jeszcze   Koraszewski   2025-04-16
Zapomniana wojna w Sudanie ujawnia nieludzkość izraelofobii   O'Neill   2025-04-16
Zastosowanie żydowskiej perspektywy etycznej do zidentyfikowania i ujawnienia stronniczości mediów (znowu @NYTimes)     2025-04-15
Żydowska etyka polityczna: projekt dla sprawiedliwych     2025-04-14
Realistyczne spojrzenie na kolonializm osadniczy   Finlayson   2025-04-14
Ramy uniwersalnej etyki żydowskiej     2025-04-13
Trump i pułapka Najwyższego Przywódcy   Taheri   2025-04-13
Antyglobalista w Białym Domku   Koraszewski   2025-04-12
Etyka żydowska: wróg każdej wadliwej filozofii     2025-04-11
Udawanie rozbrajania Hezbollahu nic nie pomoże   Abdul-Hussain   2025-04-10
Wojna ONZ z sukcesem Żydów     2025-04-10
Ludobójcza krucjata Iranu     2025-04-09
Trzydzieści lat temu Izrael deportował przywódców Hamasu. Świat zmusił Izrael do przyjęcia ich z powrotem   Greenfield   2025-04-09
Turcja idzie w ślady demokracji z tradycjami   Koraszewski   2025-04-08
Nazistowski supersesjonizm: unicestwienie żydowskiej „antyrasy”     2025-04-08
Wojna socjalizmu z Żydami – od Marksa do dzisiaj     2025-04-07
Zbrodnia to niesłychana   Koraszewski   2025-04-06
Czy rząd USA ma prawo stawiać warunki finansując uniwersytety?   Dershowitz   2025-04-05
Palestyńscy mężczyźni dopuszczają się przemocy wobec kobiet, ale winą obarcza się Izrael   Levick   2025-04-05
Turcja: moment neoosmański   Fernandez   2025-04-04
Jak świecki progresywizm stał się moralnie regresywny     2025-04-04
Samą istotą palestynizmu jest supersesjonizm     2025-04-03
Zawsze przyczyna, nigdy skutek   Malicki   2025-04-02
Tożsamość w czasach zarazy   Koraszewski   2025-04-01
Sprawiedliwość społeczna i supersesjonizm     2025-04-01
Gaza, Trump, prawda i… „transfer”   Sherman   2025-03-31
Nie ma różnicy między “politykami” Hamasu a jego terrorystami   Toameh   2025-03-30
UE musi przestać podważać starania o uratowanie jej samej   Rafizadeh   2025-03-29
Rządy terroru w Bangladeszu: w stronę kolejnego islamistycznego centrum w Azji Południowej?   Bulut   2025-03-28
Jednolita teoria pola antysemityzmu     2025-03-27
Irak: Nieustające ataki na Jazydów   Bulut   2025-03-26
Dają nam słowo Hamasu, że piszą prawdę i tylko prawdę   Koraszewski   2025-03-26
Nie licz na to, że Arabowie odbudują Gazę lub pomogą Palestyńczykom   Toameh   2025-03-25
Jedna wojna ale w różnych odsłonach   Bryen   2025-03-23
Sieć kłamstw Hamasu i współudział mediów (w tym @NYTimes)     2025-03-22
Najwyższy czas usunąć biurokrację ONZ sprzyjającą Hamasowi   Cohen   2025-03-21
Palestyńczycy: “Giniemy z powodu Hamasu”   Toameh   2025-03-21
Dziwaczne zainteresowanie Mahmoudem Khalilem   Fitzgerald   2025-03-20
Kolejne kłamstwa ONZ na temat Izraela   O'Neill   2025-03-18
„Negocjator” USA w sprawie zakładników mówi, że Hamas chce pokoju, oferuje „15-letni rozejm” i odbudowę Gazy przez USA   Greenfield   2025-03-17
MKCK nie jest neutralny w żadnym sensie. Jest pro-Hamas     2025-03-16
Biden obiecał, że pomoc nie trafi do Hamasu. Działania USAID, które miały zapewnić realizacje tej obietnicy, były kiepskim żartem     2025-03-13
Wysokie notowania kryptoracjonalizmu   Koraszewski   2025-03-12
Przeczytajcie konstytucję Iranu i obalcie reżim   i Bill Siegel   2025-03-11
Jak Hamas uzyskał zawieszenie broni w Ramadanie bez uwolnienia zakładników   Frantzman   2025-03-11
Przywłaszczanie słów Goldy Meir   Oz   2025-03-10
Papież Franciszek ignoruje dżihadystyczną masakrę w kościele   Greenfield   2025-03-09
Prawie jeden na trzech Demokratów i prawie połowa młodych ludzi w USA popiera Hamas a nie Izrael     2025-03-08
Talibanizacja Bangladeszu   Bulut   2025-03-08
Reżim Iranu: Dlaczego dyplomacja i układy zawsze zawodzą   Rafizadeh   2025-03-07
Jak wyjaśnić wydarzenia z tego weekendu?     2025-03-04
Irytujący czubek góry lodowej   Koraszewski   2025-03-04
Hunter College poszukuje wykładowcy     2025-03-03
Dyplomaci, pokerzyści i matematycy   Koraszewski   2025-03-02
Stawianie czoła terroryzmowi i przesłanie wiadomości   Collins   2025-03-01
Tajemnica popularności sprawy palestyńskiej   Koraszewski   2025-02-28
Hamas zachowuje się tak, jakby Izrael nie był już tym, czym był kiedyś   Frantzman   2025-02-28
Przekręcanie słów w świadomości społecznej   Koraszewski   2025-02-26
ZEA obiecuje 200 milionów dolarów na wsparcie Sudanu   Williams   2025-02-26
Gaza. Plan Trumpa i trochę kontekstu   Anderson   2025-02-24
Nieunikniona konieczność wyciągnięcia wniosków o społeczeństwie palestyńskich Arabów   Tobin   2025-02-23
Dzień po zakończeniu pierwszego etapu zawieszenia broni w Gazie   Koraszewski   2025-02-23
Biznes poszukiwania rozwiązań   Bryen   2025-02-21
Trump ma rację, a @NYTimes myli się w sprawie usuwania materiałów wybuchowych w Gazie     2025-02-20
Haniebna reklama wykupiona przez Żydów w „New York Times”   Chesler   2025-02-19
Sokrates, Trump i Ukraina   Koraszewski   2025-02-18
Artykuł w katarskiej gazecie rządowej: Hamas wyłonił się jako zwycięzca z nienaruszoną siłą, armią i bronią; ludność Gazy nigdy jej nie opuści     2025-02-18
Strategia przetrwania reżimu irańskiego: opóźnić, oszukać, przetrwać Trumpa   Rafizadeh   2025-02-17
Proste pytanie, które pokazuje szkodliwość @UNRWA     2025-02-16
Jak bardzo nadal jest z nami?   Koraszewski   2025-02-16
Długa “Czarna Ręka” i 7 października   Collier   2025-02-15
Rozpoczął się niezwykle ważny proces   Spencer   2025-02-14
Burza piaskowa na Bliskim Wschodzie   Koraszewski   2025-02-13
Krytycy Trumpa chcą uczynić Amerykę bezpieczną dla antysemitów   Tobin   2025-02-13
Prawo do istnienia Spośród ponad 200 państw w systemie międzynarodowym, przetrwanie tylko jednego – państwa Izrael – wydaje się być kwestią dyskusyjną.   Cohen   2025-02-10
Liban i Izrael powinny zacząć rozmawiać o pokoju. Wojna Izraela, która zmiażdżyła Hezbollah, dała Libańczykom szansę. Powinni ją wykorzystać   Abdul-Hussain   2025-02-09
Kłamią i wiedzą, że kłamią   Koraszewski   2025-02-08
Koniec „Palestyny” Donald Trump przypomina światu, że idee mają termin zdatności do użycia   Smith   2025-02-07
Dlaczego Autonomia Palestyńska nie jest zdolna do sprawowania władzy w Gazie   Toameh   2025-02-07
Syria ma nowego autokratę, Szaraa przyznał sobie tytuł „prezydenta”   Abdul-Hussain   2025-02-06
Hamas i Czerwony Krzyż   Steinberg   2025-02-05

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Hamasowscy mordercy


Stawianie czoła


 Dyplomaci, pokerzyści i matematycy


Dlaczego BIden


Nie do naprawy


Brednie


Rafizadeh


Demokracje powinny opuścić


Zarażenie i uzależnienie


Nic złego się nie dzieje


Chłopiec w kefiji


Czerwone skarby


Gdy­by nie Ży­dzi


Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill

Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk