Prawda

Czwartek, 15 maja 2025 - 16:47

« Poprzedni Następny »


Kącik Miłośników Językoznawstwa, czyli: co znaczy słowo "antysemityzm"?   


Richard (Ryszard) Kerner 2025-05-15

„Syjonizm jest bronią imperializmu!” Parada pierwszomajowa, Moskwa, ZSRR, 1972 (Ze zbiorów Vladimira Sichova)
„Syjonizm jest bronią imperializmu!” Parada pierwszomajowa, Moskwa, ZSRR, 1972 (Ze zbiorów Vladimira Sichova)

Zacznę od uściślenia znaczenia samego tytułu niniejszego eseju. Gdy słowa są nazwami przedmiotów codziennego użytku, lub rzeczy spotykanych na każdym kroku w życiu codziennym, interpretacja nie sprawia zazwyczaj wielkiego trudu. Wystarczy krótka notka w słowniku, lub ilustracja z podpisem w leksykonie. W wieku przedszkolnym uczymy się korzystając z obrazków, jeszcze bez podpisów, a w pierwszych klasach szkoły już z prostymi objaśnieniami, ucząc się słów oznaczających coraz bardziej abstrakcyjne pojęcia – od prostych zjawisk takich jak deszcz, wiatr, dobra i zła pogoda, aż do stosunków rodzinnych i społecznych.

Pionierem metody nauczania przy pomocy ilustracji z podpisami był autor pierwszego podręcznika dla szkół podstawowych, czeski pedagog Jan Amos Komenski, autor słynnego „Świata zmysłowego w obrazach” („Orbis sensualium pictus”), wydanego po raz pierwszy w 1658-m roku. Czego tylko nie ma w tym wspaniałym przewodniku po świecie i życiu! Zaczyna Komenski od Boga, potem opisuje nasz Świat – cztery żywioły, ogień, wodę, ziemię i powietrze, dalej mowa jest o roślinach i zwierzętach, metalach i kopalinach, o rozmaitych zawodach – rolnik, młynarz, piekarz, kowal, szewc, żołnierz... Dalej pojęcia stają się coraz bardziej abstrakcyjne – miłość bliźniego, dobroć, odwaga, uczciwość, pracowitość, sprawiedliwość... Na samym końcu omawia się pojęcie religii – pogaństwo, judaizm, chrześcijaństwo i mahometanizm – w kolejności historycznej. Lecz daremne byłoby poszukiwanie „antysemityzmu” - z prostej przyczyny, takie słowo nie istniało jeszcze wówczas w żadnym języku.


Lecz niechęć, a często i nienawiść do Żydów były w ówczesnej Europie od dawna zakorzenione i rozpowszechnione. Jak widać, zjawiska są trwalsze od słów, które często są tylko ich szatą – a szatę można zmieniać, gdy dojdzie się do wniosku że jest już znoszona i wymaga zamiany na nową.


Uogólniając, można powiedzieć że słowo „antysemityzm”, które pojawiło się dopiero w XIX-m wieku, jest kolejną szatą słowną zjawiska starego jak świat. A w każdym razie, tak starego jak sam naród żydowski.


Niektórzy z naszych mędrców twierdzą, że antysemityzm jest jeszcze starszy, i że za pierwszy jego objaw można uznać dzieje synów Adama i Ewy. W tym wypadku można powiedzieć że stosunek Kaina do Abla był czymś co można nazwać „proto-antysemityzmem”. Samo zaś słowo pojawiło się po raz pierwszy w Niemczech w roku 1879, tuż po zjednoczeniu, gdy Wilhelm Marr założył radykalną partię i nazwał ją „Ligą Antysemitów”. Rewolucyjnym unowocześnieniem tradycyjnej nienawiści do Żydów opartej na antagonizmie religijnym było przeniesienie walki z Żydami na grunt jakoby naukowy, wykorzystujący definicję żydostwa jako rasy. Teorie rasowe były bowiem coraz bardziej popularne w europejskiej nauce, szczególnie po ogłoszeniu przez Darwina jego teorii ewolucji. Teorie rasowe XIX-go wieku zaliczały Żydów do rasy „semickiej”, stąd nowa nazwa dla postawy którą określano przedtem jako „anty-judaizm” – co dobrze odzwierciedlało religijną istotę antagonizmu wobec Żydów zamieszkujących kraje europejskie.


O ile zatem słowo „antysemityzm” jest dość młode, poprzedzone było rozkwitem teorii rasowych propagowanych w XIX-tym wieku przez Arthura de Gobineau, autora dzieła „Esej o nierówności ras ludzkich”, dzielącego ludzkość na rasy białą, żółtą i czarną, przypisując każdej z nich specyficzne wady i zalety, uznając też rasę białą za najwyższą, a czarną za najniższą. Wprowadza też Gobineau podział na Chamitów i Semitów, zamieszkujących Afrykę Północną i Bliski Wschód. Poza tym uważa wpływ mieszania się rasy białej z Semitami lub z Chamitami za zgubny. Radykalnym kontynuatorem idei Gobineau stał się urodzony w 1855 roku w Anglii Huston Stewart Chamberlain, germanofil do tego stopnia, że ożenił się z Ewą Wagner, córką Richarda Wagnera, którego antysemityzm osiągał formy wręcz chorobliwe.


Pisma Chamberlaina, który spopularyzował pojęcie „rasy aryjskiej”, były ulubioną lekturą czołowego teoretyka narodowego socjalizmu Alfreda Rosenberga, a także Adolfa H., autora znanego dzieła p.t. „Moja Walka”. W języku polskim pojawiły się wtedy nowe przymiotniki – „semicki” lub „aryjski” (w odniesieniu do wyglądu), a za okupacji niemieckiej wyjście z Getta oznaczało „znaleźć się po aryjskiej stronie”. Można uznać za ironię historii fakt, że same nazwy „Semici” czy „Chamici” wywodzą się z żydowskiej Tory, zawierającej dzieje ludzkości cudem uratowanej z potopu w arce, którą zbudował Noe dla swojej rodziny. Miał on trzech synów, Sema, Jafeta i najmłodszego Chama. Ten ostatni zachował się niegodnie, wyśmiewając swego ojca, gdy ów upił się i odkrył we śnie swą nagość. Na co oburzeni Sem i Jafet, po złajaniu Chama, okryli ojca, odwracając wstydliwie wzrok. Po przebudzeniu Noe rozgniewany niegodnym zachowaniem młodszego syna, przeklął go, skazując jego potomstwo na wieczne niewolnictwo w służbie u potomstwa starszych braci, Sema i Jafeta.


Odgłosy historii biblijnej można znaleźć nawet w mickiewiczowskim „Panu Tadeuszu”, gdzie Gerwazy tak oto przestawia podział etniczny ówczesnej ludności Polski:


„Prawda, że się wywodzim wszyscy od Adama,
Alem słyszał, że chłopi pochodzą od Chama,
Źydowie od Jafeta, my szlachta od Sema,
A więc panujem jako starsi nad obiema.”


Trudno powiedzieć, czy Mickiewicz umyślnie włożył w usta Gerwazego opinię niezgodną z ogólnie przyjętą interpretacją Biblii, czy też sam się pomylił. Albowiem według pierwszej księgi Tory trzej synowie Noego byli protoplastami narodów zaludniających trzy znane podówczas części świata: potomkowie Sema mieli żyć w Azji (czyli na Bliskim Wschodzie), potomkowie Chama – w Afryce, a potomkowie Jafeta – na północy, w Europie. Tradycyjną wersję pochodzenia nie tylko ras, lecz także narodów i nawet klas społecznych można znaleźć w opublikowanej w Łodzi z 1982-m roku pracy Józefa Matuszewskiego zatytułowanej „Geneza Polskiego Chama” (studium semazjologiczne), w której autor przytacza teorie pseudo-naukowe uzasadniające skazanie chłopstwa na wieczną niższość społeczną i usługiwanie warstwie szlacheckiej, jako rasowo wyższej. Pouczająca jest krótka dyskusja w angielskojęzycznej „Wikipedii” dotycząca prawidłowej pisowni tego słowa. Z dwóch możliwości, „Anty-Semityzm” i „Antysemityzm” Wikipedia poleca używanie drugiej wersji, w postaci jednego słowa, bez łącznika. Wytłumaczenie? – otóż pisząc „anty-Semityzm”, chcąc niechcąc odwołujemy się do „Semityzmu”, czyli do zastąpienia pojęcia „Żyd” pojęciem „Semita”, dając tym samym posłuch teoriom rasowym, które – według anonimowych autorów – należy dziś uznać za skompromitowane. Uproszczona pisownia bez łącznika, „antysemityzm”, jest odbierana jako symbol, a interpretacja rasowa przestaje być wyraźnie widoczna, czyniąc to słowo jakby bardziej neutralnym, a zatem zdatniejszym do używania w towarzystwie.


Przez dłuższy czas oskarżenie kogokolwiek o antysemityzm było nie tylko obelgą, lecz mogło pociągnąć za sobą bardzo nieprzyjemne skutki, z pozwaniem i procesem włącznie. Dlatego też przez parę pokoleń po wojnie mogło powstać złudzenie, że jeśli nawet antysemityzm chowa się jeszcze po ciemnych katach tu i ówdzie, to antysemitów nie da się już znaleźć nawet na lekarstwo. Kiedyś Diogenes szukał w Atenach człowieka chodząc w biały dzień z latarnią w ręku – jeszcze jeden dowód na to, ze ironia i żarty trzymały się filozofów od niepamiętnych czasów. Podobnie dziś moglibyśmy bezskutecznie szukać antysemitów wokół nas. Chwilami ma się wrażenie, że wyparowali jak kamfora. Nawet jeśli zdarzy się komuś nawymyślać na Żydów, jak to się przytrafiło aktorowi i reżyserowi amerykańskiemu (pochodzącemu z Australii) Mel Gibsonowi, to zaraz okaże się, że to po pijanemu, jakaś nieczysta siła, bo on sam Żydów lubi, poważa i szanuje, tylko jakoś tak wyszło niechcący, w zamroczeniu alkoholowym...


Dziś trudno jest znaleźć osobnika który po prostu, bez wykrętów i fałszywej skromności określił by sam siebie jako antysemitę. Sytuacje te dobrze ujmuje znany dowcip:

„Na dworcu kolejowym stary Żyd z dwiema ciężkimi walizkami rozgląda się wokół, zwracając się po kolei do mijających go ludzi z pytaniem ‘przepraszam, czy jest pan antysemitą?’ – ależ nie, bynajmniej – pada niezawodnie odpowiedz. – A, to przepraszam – powiada Żyd, zaczepiając po chwili następnego przechodnia. Wreszcie ktoś niespodziewanie odpowiada twierdząco: ‘tak, jestem antysemitą!’ – Ach, cudownie! – wpada w zachwyt stary Żyd. – To proszę łaskawie dopilnować przez minutę moich walizek, muszę szybko wpaść do toalety, a nareszcie mogę być pewny, że mam do czynienia z uczciwym człowiekiem!”

Ta historyjka ujmuje w sposób żartobliwy rzeczywistość po drugiej wojnie światowej i Zagładzie, gdy antysemityzm zrósł się w świadomości powszechnej z hitleryzmem i jego opłakanymi skutkami nie tylko dla Żydów, lecz i dla większości narodów Europy, w związku z czym otwarte przyznawanie się do przekonań antysemickich stało się czymś niepożądanym i głośno potępianym.


Na szczęście pojawiło się nowe określenie, „antysyjonizm”, któremu nadano jakby szlachecki tytuł i wpuszczono na salony. W rzeczywistości jednak sytuację realną ilustruje takie oto angielskie określenie pojęcia „antysemita” (podejrzewam jednak, sądząc po ironii, że wymyślone przez angielskich Żydów):

"An anti-Semite is someone who hates Jews more than necessary".

"Antysemita to człowiek nienawidzący Żydów więcej niż jest to konieczne".

Faktycznie. Jak echo tego określenia zabrzmi inna pełna ironii uwaga, zasłyszana jakoby niegdyś przez mego przyjaciela Karola Pensona: „Jedyne zjawisko które wzbudza we mnie większą odrazę niż antysemityzm, to Żydzi”. Zdarza się bowiem często, że nawet filosemici tracą do nas cierpliwość.


Tak na przykład jak starający się zawsze uchodzić za filosemitę francuski prezydent Jacques Chirac, gdy na początku jego drugiej kadencji (2002-2007) wzmogły się we Francji ataki na Żydów, podpalanie synagog i szkół żydowskich, włącznie z kilkoma morderstwami, z których najgłośniejszym stało się uprowadzenie przez bandę czarnych i arabskich wyrostków młodego chłopaka Ilana Halimi, którego torturowano, żądając wykupu od rodziny, i wreszcie zabito, co wywołało protesty żydowskie we Francji i poza nią, a premier Izraela Ariel Sharon poradził Żydom francuskim jak najszybciej emigrować do Izraela.


Oburzony na tę żydowską hucpę Sharona Chirac niedwuznacznie dał francuskim Żydom do zrozumienia, że:

   - po pierwsze, we Francji nie ma antysemityzmu - choć być może tu i ówdzie mogą zdarzyć się antysemici;

   - po drugie, ten cały rejwach i oskarżanie Francji o antysemityzm, szczególnie w zagranicznych środkach przekazu, jest niewątpliwie rzeczą dla Francji szkodliwą;

   - po trzecie, - co jest już logiczną konsekwencją punktu drugiego - działanie na szkodę Francji może wywołać sprawiedliwy gniew współobywateli, ale to już nie będzie antysemityzm, tylko po prostu normalna reakcja na szkalowanie i szkodnictwo.


A kto oskarża Francję o antysemityzm, jak nie Żydzi właśnie? Bo przecież nikt inny, jak słusznie sugerował prezydent Francji. Widać więc wyraźnie, że prezydent Chirac był przedstawicielem francuskiego sposobu myślenia, znanego z jasności i logiki prowadzącej do niezaprzeczalnych wniosków. Tak jak wielu swych poprzedników, rozumował zupełnie słusznie, że antysemityzm nigdy by nie powstał, gdyby Żydzi nie istnieli na tym świecie.


Trudno temu stwierdzeniu zaprzeczyć. Warto przypomnieć, że podobny typ rozumowania przyświecał francuskiemu wynalazcy najbardziej niezawodnego środka przeciwko łupieżowi. Nazwisko owego wynalazcy znane jest na całym świecie i przysporzyło Francji wiele chwały: był nim osiemnastowieczny lekarz i filantrop Joseph Ignace Guillotin. Podobnie jak bez Boga nie byłoby ateistów, tak też można założyć że bez Żydów nie byłoby antysemitów. A przynajmniej antysemityzmu. Gdyby jednak to wybranie przez Boga okazało się tylko urojeniem, urojeniem stałby się i sam antysemityzm; jednakże na to bynajmniej się nie zanosi.


Można w podobnych rozważaniach pójść jeszcze dalej, jak to uczynił Karol Marks. Będąc sam potomkiem starego rabinackiego rodu, dzięki swemu ojcu, który w wieku dojrzałym przeszedł na luteranizm jeszcze przed urodzeniem syna, młody Karol nie uważał się za Żyda – choć większość jego otoczenia nie miała żadnej wątpliwości, że pochopne nawrócenie na inną wiarę nie wystarcza, by można było zapomnieć o pochodzeniu przechrzty.


Świetnie ilustruje to stary, bo przedwojenny jeszcze, dowcip z Polski:

„Pewien Żyd postanowił przejść na chrześcijaństwo, by otrzymać upragnioną posadę państwową. Chrzest odbył się w świątyni ewangelickiej. Po miesiącu nowoupieczony protestant zgłosił się do Kościoła Zbawiciela, prosząc o chrzest katolicki. – A dlaczego nie przyszedłeś od razu, synu, będąc jeszcze Żydem? – pyta ksiądz. – Bo gdy teraz zgłoszę kandydaturę na posadę w Ministerstwie, gdy wypełniając ankietę napiszę w rubryce „wyznanie” „Rzymski Katolik”, oni zapytają: - a przedtem? – i wtedy ja odpowiem: „Ewangelik”!

Dowcip ten wywołuje u słuchaczy sardoniczny uśmiech, wszyscy bowiem wiedzą, że i po tej odpowiedzi nastąpi kolejne pytanie: „a przedtem?!” Powróćmy jednak do Marksa i jego rewolucyjnego poglądu na Żydów i antysemityzm. Za młodu Marks był pod wielkim wrażeniem filozofii Hegla, tłumaczącej wszystko – świat i prawa nim rządzące, historię ludzkości i cel jej istnienia – za pomocą logiki i metody dialektycznej. Lecz czasy się zmieniają, i w następnym po Heglu pokoleniu ludzkie umysły jęły zaprzątać problemy społeczne związane z niesłychanie szybkim rozwojem przemysłu i ekonomii, a razem z tym wyzysku i nierówności społecznej. Pojawili się inni filozofowie, Proudhon we Francji i Feuerbach w Niemczech, wielce krytyczni wobec starej filozofii. Młody Marks z werwą włączył się do dyskusji, oświadczając że teraz celem powinno być postawienie filozofii Hegla „z głowy na nogi”.


Nie wdając się w głębszą analizę, skoncentrujemy się na poglądach Marksa na „kwestię żydowską”, nowy zwrot wprowadzony przez osoby, delikatnie mówiąc, mało Żydom przychylne. I tu Marksowi udało się „postawienie z głowy na nogi” – chociaż na zdrowy rozum, to było raczej postawienie problemu na głowie. W odróżnieniu od tych, którzy twierdzili, że antysemityzm jest możliwy tylko dlatego, że istnieją Żydzi, Marks wypowiedział paradoksalne twierdzenie, że to „kapitalizm tworzy Żyda”. To wina kapitalizmu, który Żydom powierza banki i zajmowanie się cudzymi pieniędzmi, co wzbudza antysemityzm. Gdyby nie kapitalizm i zrodzona przez niego niechęć do Żydów, od dawna rozpuścili by się oni w ludności krajów, w których żyją.


Podobne stanowisko przyjął Jean-Paul Sartre, który rozpoczynał karierę filozofa jako marksista, by potem stworzyć swoją własną jego odmianę zwaną egzystencjalizmem. I tu nie obyło się bez „Rozważań o kwestii żydowskiej” – tomiku napisanego przez Sartre’a już po wojnie i po zagładzie Żydów europejskich. Sartre również stara się nas przekonać, że bez antysemitów nie byłoby Żydów – innymi słowy, jesteśmy wytworem wyobraźni naszych wrogów. Przy tym sam Sartre bynajmniej nie uważał się za antysemitę, i sporo młodych Żydów kręciło się w jego otoczeniu, włączając popularnego niegdyś długowłosego André Glucksmanna.


Wśród dzisiejszych Europejczyków antysemityzm dość często ujawnia się w bardzo podeszłym wieku, na starość - zjawisko jest wówczas podobne do utraty panowania nad podstawowymi czynnościami fizjologicznymi prowadzącej do kłopotów z powstrzymywaniem się od robienia w majtki. Co i raz przytrafia się to politykom, znanym pisarzom, aktorom i filozofom.


Tu mogę podzielić się z własnymi obserwacjami w tej dziedzinie, dotyczącymi dość specyficznej grupy, mianowicie fizyków niemieckich starszego pokolenia – urodzonych jeszcze przed wojną, na tyle wcześnie, że zdążyli w większości należeć do Hitlerjugend (a kto wtedy nie należał?). Chociaż sam jestem z pokolenia powojennego (jako urodzony w 1943-m roku), zdarzało mi się spotykać niemieckich kolegów po fachu starszych ode mnie o 15 czy 20 lat – niektórzy jeszcze w sile wieku, pod sześćdziesiątkę w latach 80-tych, i pod siedemdziesiątkę w latach 90-tych. Nie będę tu przytaczał nazwisk, lecz ciekawe było to, że ci profesorowie często znakomitych uniwersytetów zazwyczaj nie zdradzali najmniejszych oznak antysemityzmu (choć jakoś nie kwapili się do odwiedzania Izraela). Lecz wkrótce po przejściu na emeryturę nagle zaczynali zabierać głos na kongresach naukowych, często poza Niemcami, powtarzając argumenty wytaczane jeszcze przed wojną przeciwko „żydowskiej nauce” przez oficjalną propagandę hitlerowską.


Najczęstszym obiektem ataków był oczywiście Albert Einstein i jego Teoria Względności, lecz obrywali także i amerykańscy fizycy żydowskiego pochodzenia. Moj szwajcarski kolega, znany fizyk światowej klasy, niemieckojęzyczny protestant z Zurychu, podzielił się ze mną ciekawą uwagą. – Antysemici często padają ofiarą swoich przesądów, wierząc bezkrytycznie w teorie spiskowe i w to, że Żydzi rządzą światem. W tym także na uniwersytetach. Dlatego też póki są czynni zawodowo, boją się odwetu i prześladowań ze strony panoszących się i kontrolujących wszystko Żydów. Dopiero po przejściu na emeryturę czują się bardziej bezpieczni mogąc głosić swoje poglądy otwarcie. Podobne zjawisko daje się zaobserwować w środowisku filmowym, zwłaszcza amerykańskim, gdzie panuje opinia że Żydzi wszystkim kręcą w Hollywood.


Dobrze znany jest inny przykład antysemityzmu ujawnionego na starość – a mianowicie, towarzysza Stalina. Po wojnie, w której Żydzi walczyli u boku Rosjan z hitlerowskim najeźdźcą, po wykorzystaniu talentów żydowskich do wzmocnienia witalnej współpracy z Ameryką, wreszcie po udzieleniu decydującego poparcia Izraelowi w walce o niepodległość, nastąpił zwrot o 180°. Żydowski Komitet Antyfaszystowski rozwiązano, większość jego członków rozstrzelano lub zamordowano skrytobójczo, wraz z większością pisarzy żydowskich stanowiących kwiat literatury pisanej w jidysz: zaś po paru latach zorganizowano, z inspiracji Stalina, tzw. "Sprawę lekarzy" czy też, jak określano to w gazetach ówczesnych, "morderców w białych fartuchach". Lekarze kremlowscy, w 90% Żydzi, którym większość członków Biura Politycznego KPZR zawdzięczała stałą i do końca najlepszą opiekę lekarską, niedostępną dla zwykłych obywateli, zostali oskarżeni o świadome otrucie zmarłych (lub zamordowanych przez Stalina) partyjnych funkcjonariuszy. Sprawa ta, z zaplanowanym pokazowym procesem, publicznymi egzekucjami i histeryczną kampanią w prasie i radiu miała stać się preludium do powszechnych pogromów i deportacji resztek ocalałych Żydów na Daleki Wschód. Los jednak rozporządził inaczej, i zanim sprawa ta nabrała obrotów, sam Generalissimus i Ojciec Narodów wyzionął ducha, pozbawiony zresztą jakiejkolwiek opieki lekarskiej - jakby ktoś niewidzialny chciał podkreślić ironię sytuacji.


Po odejściu Generalissimusa na wieczny spoczynek nastąpiło zacisze – jego towarzysze z Biura Politycznego byli zbyt zajęci walką o władzę, i Żydom chwilowo dano spokój – do czasu. Po krótko trwającym zamieszaniu i przepychankach na górze, Pierwszym Sekretarzem został Nikita Chruszczow, którego nie można było nazwać antysemitą w sensie brytyjskim. Lecz cóż poradzić, gdy i tu z wiekiem Nikitę Siergiejewicza coraz bardziej drażnili i denerwowali Żydzi – piszący i gadający zbyt wiele, malujący nie to co trzeba, wystawiający nielojalne sztuki w teatrach i propagujący zachodnią zgniliznę. Oto dowcipy z tamtego okresu :

- W czasie pamiętnej wizyty w Ameryce, pewna dziennikarka zaczęła dopytywać się, dlaczego w ZSRR utrudnia się Żydom wstęp na uniwersytet czy do konserwatorium, czy to prawda że został ustanowiony „numerus clausus”? Tak się zdarzyło, ze w ramach poprawiania stosunków sowiecko-amerykańskich występowała wówczas w USA słynna Moskiewska Orkiestra Symfoniczna. Towarzysz Chruszczow skorzystał z tej okoliczności, odpowiadając hucpowatej dziennikarce jak następuje:

- u nas nie ma antysemityzmu! Proszę, w naszej wielkiej orkiestrze symfonicznej jest czterech skrzypków żydowskich, dwóch żydowskich klarnecistów, i jeszcze ośmiu pół-Żydów ! A ilu Żydów gra w waszej najlepszej orkiestrze? – My nie wiemy, bo nie liczymy! – padła odpowiedź.

Z tego samego czasu pochodzi inna anegdota, o wizycie słynnego amerykańskiego czarnego śpiewaka, Paula Robesona, obdarzonego niezwykle ciepłym i pięknym basem. Robeson był sympatykiem ZSRR, gdzie był zaliczany do „naszych postępowych przyjaciół”. Przygotował recital z którym miał występować w większych miastach Kraju Rad; przedtem jednak przedstawił spis pieśni odpowiedniemu urzędowi w Ministerstwie Kultury, do zatwierdzenia. W programie były oczywiście pieśni Murzynów amerykańskich, „Negro Spirituals”, jak też i tradycyjne utwory amerykańskiego folkloru. Do tej wiązanki Paul Robeson dołączył kilka znanych pieśni rosyjskich, w tym słynną „Dubinuszkę”, a także dwie piosenki żydowskie, w języku jidysz – i to wywołało sprzeciw radzieckiego kuratora kultury. – Wiecie, towarzyszu Robeson, u nas Żydów jest tak mało, nie warto więc śpiewać ich folkloru przed rosyjską publicznością. – A dużo u was Murzynów ? – zapytał nie pozbawiony poczucia humoru Robeson.


Tu warto zaznaczyć, że najprawdopodobniej daremne byłyby poszukiwania jakichkolwiek dokumentów czy instrukcji w formie pisemnej, polecających usuwanie tych lub innych przejawów kultury żydowskiej, czy tez niedopuszczanie maturzystów żydowskich na studia uniwersyteckie, często dzięki specjalnie wymyślonym trudnym pytaniom egzaminacyjnym. To wszystko było zawieszone jakby w powietrzu, jak jakiś niewidoczny składnik atmosfery, być może od czasu do czasu jakaś poufna rozmowa telefoniczna, albo po prostu mrugniecie okiem na zebraniu partyjnym – odpowiedzialni towarzysze wiedzieli, czego mają się trzymać. Gdy młody utalentowany matematycznie Edward Frenkiel próbował w roku 1985-tym wstąpić na Uniwersytet Moskiewski, i celująco odpowiadał na kolejne, coraz trudniejsze pytania, zrozpaczeni egzaminatorzy uciekli się do podstępu – ni stąd, ni zowąd, zadali proste pytanie: jaka jest definicja okręgu? – Na to młody kandydat odpowiedział „jest to zbiór punktów leżących w tej samej odległości R od centralnego punktu na płaszczyźnie” – Nieprawidłowa definicja! Zawołał triumfalnie przewodniczący komisji – niestety, egzamin oblany! – A jak ma być? – zapytał zdruzgotany kandydat. – Prawidłowa definicja brzmi: „jest to zbiór WSZYSTKICH punktów leżących w tej samej odległości R od centralnego punktu na płaszczyźnie”. Egzamin wstępny zatem uznajemy za oblany.


Te praktyki były normą od lat 60-tych; trzeba jednak przyznać, że w większości przypadków młodym Żydom udawało się zapisać na studia na peryferyjnych uczelniach – tak na przykład Frenkiel dostał się na Uniwersytet Nafty i Gazu, na wydział matematyki stosowanej i obliczeniowej, a po uzyskaniu dyplomu wyjechał na stypendium do USA – w roku 1989-tym, gdy zaczęły padać mury i żelazna kurtyna zakończyła swój niesławny żywot.


Podobne metody stosowano i w Polsce, i to już na kilka lat przed kampanią 1968-go roku. W wojsku „czystki” zaczęły się już w latach 1964-1965, w bezpiece jeszcze wcześniej. Oto odpowiedni dowcip z owych czasów:

Rok 1968 w Warszawie. Z góry nadchodzi dyrektywa (rzecz jasna, nie na piśmie), by zwalniać Żydów z odpowiedzialnych stanowisk. Nie należy jednak tego robić zbyt jawnie, powołując się na nieprawidłowe pochodzenie - po co dawać pożywkę anty-polskim siłom na Zachodzie oskarżającym Polskę o antysemickie poczynania ? I oto Dyrektor jakiegoś resortu w ważnym Ministerstwie wzywa na rozmowę jedynego w podległej mu instytucji Żyda, pana Goldberga, i powiada: „Panie Goldberg, niestety będę musiał pana zwolnić, bo przyszedł wczoraj okólnik od Ministra, i od dziś na zajmowanym przez pana stanowisku wymagana jest matura, a w pana teczce nie widzę potwierdzenia, ze pan ją posiada”. – Ależ panie Dyrektorze, powiada Goldberg, to nieporozumienie, być może moje niedopatrzenie – jutro rano przyniosę świadectwo, żeby pan mógł je włożyć do mojej teczki. - A, to dobrze...z kwaśnym uśmiechem odpowiada Dyrektor. Gdy następnego ranka Goldberg puka do gabinetu szefa ze świadectwem maturalnym w ręku, Dyrektor znowu z udanym zafrasowaniem powiada: „Niestety, Panie Goldberg, dziś dzwonili z gabinetu ministra, okazuje się, że na pańskim stanowisku wymagany jest dyplom uniwersytecki” – Ależ Panie Dyrektorze, trzeba było powiedzieć od razu! Jutro przyniosę panu dyplom magisterski, uzyskany dwadzieścia lat temu. Dyrektor coraz bardziej zdenerwowany – gdy nazajutrz Goldberg przynosi wymagany dyplom, z jeszcze kwaśniejszą miną powiada, ze wymagany jest doktorat – Ależ Panie Dyrektorze, trzeba było mówić od razu – ja mam dwa doktoraty, z ekonomii i z socjologii, jutro przyniosę je do pracy! – Tu Dyrektor nie wytrzymuje, widząc że nie da rady, trzeba będzie temu tępakowi wyłożyć kawę na ławę, i pozwala sobie na szczerość: - Panie Goldberg! Ja już nie wiem jak panu dać do zrozumienia o co naprawdę chodzi! Bez świadectwa chrztu nie mogę już pana zatrudniać! - Ależ panie dyrektorze, czemu nie powiedział mi pan od razu? Mam świadectwo chrztu, bo ukrywając się w czasie okupacji po aryjskiej stronie, matka na wszelki wypadek dokonała chrztu w kościele. Jutro położę świadectwo chrztu na pańskim biurku! Twarz dyrektora rozpływa się w szczęśliwym uśmiechu. – No to świetnie, panie Goldberg! Od jutra jest pan zwolniony! Niech wiedzą, że zwalniamy także katolików, nie będą mogli oskarżać nas o antysemityzm!

Jak widać, nawet wtedy nie uchodziło nie tylko publicznie przyznawać się do antysemityzmu, lecz nawet mówić na głos o tym zjawisku. Tak było przynajmniej do niedawna, gdy żyli jeszcze ludzie pamiętający wojnę, okupację, barbarzyństwa niemieckie nie tylko wobec Żydów, lecz także i wobec Polaków; niestety, ludzi tych jest coraz mniej, a młodsze pokolenia są żywione systematyczną propagandą anty-izraelską, pod pozorem walki z syjonizmem w obronie uciskanego i ciemiężonego przez Żydów narodu palestyńskiego (którego istnienia nikt nie podejrzewał jeszcze przed pierwszą wojną światową, gdy prawie cały Bliski Wschód był częścią Imperium Osmańskiego).


Trzeba przyznać, że i antysemityzm musiał dostosowywać się do nowych realiów, szczególnie po powstaniu Izraela i nowych form żydowskiej tożsamości. Czy Izraelczycy to to samo co Żydzi, czy już nie? A co robić z Żydami, którzy sami się za takowych nie uważają? Czy wystarczy, gdy ktoś mówi o sobie „Jestem Polakiem pochodzenia żydowskiego”, by zwolnic go z podejrzeń o syjonizm? A są jeszcze i tacy, co nawet nie dodają sakramentalnych słów „pochodzenia żydowskiego”? Jak z tego wynika, antysemici mają pełne ręce roboty, aktualizując swoje spojrzenie na zmieniającą się jak w kalejdoskopie rzeczywistość, tak jak aktualizuje się programy komputerowe i aplikacje w telefonach komórkowych.


Na ogół wychodzą z tych zmagań zwycięsko. Skutkiem czego można stwierdzić, że istnieje tyle różnych odmian antysemityzmu, co rozmaitych typów Żydów – jeśli nie więcej. Kiedyś, dawno temu, oglądałem odcinek programu satyrycznego z telewizji izraelskiej (po angielsku). Występował tam pewien łysy komik, którego nazwiska niestety nie pamiętam, tłumacząc zebranym przed nim turystom zagranicznym – było ich chyba pięcioro, Japończyk, Murzyn amerykański, Filipinka itp., – jak to jest z tymi Żydami. Powiadał, że rozumie ich zdumienie po zetknięciu się z różnorodnością i rozmaitością Żydów w Izraelu. Są tacy jak ja – powiadał – którzy nie noszą kipy, jedzą niekoszernie i jeżdżą samochodem w sobotę. Są tacy co nie noszą wprawdzie kipy, ale jedzą tylko koszernie. Są tacy, co noszą kipy dziane ze sznureczków, są tacy, którzy noszą kipy z aksamitu i sznureczki u dołu marynarki; są też tacy, którzy ubierają się tak jak w Średniowieczu i żyją osobno w Mea Szearim, na głowach nosząc okrągłe czapy wielkości koła od ciężarówki. I ci uważają się za jedynych prawdziwych Żydów. Po czym zwrócił się z udawaną powagą do turystów mówiąc tak:

„Jeżeli przyjdzie wam do głowy stać się Żydami, to nie myślcie, że możecie od razu stać się takimi Żydami jak ja, swobodnymi, nie przestrzegającymi koszerności i nie noszącymi kipy. Taki numer się nie uda! Jedyny sposób dla nie-Żydów stania się Żydami prowadzi przez wąską bramę znajdującą się w Mea Szearim. Tylko jeśli tamci rabini ortodoksyjni uznają was za Żydów, po obrzezaniu w wypadku mężczyzn, po kąpieli w mykwie dla kobiet, po zdaniu uciążliwych egzaminów – tylko wtedy staniecie się Żydami także w oczach pozostałych Żydów. I wtedy, gdy rabin nie widzi, będziecie mogli nawet jeść wieprzowinę i chodzić bez kipy. Ale tylko potem, nie przedtem!”

Ubawiłem się, rzecz jasna, tym bardziej, że komik ten zgrywał się, udając powagę, czym wprowadzał w stupor siedzących przed nim turystów. I dopiero po dłuższym czasie zaświtała mi w głowie myśl, że często w innych zjawiskach w przyrodzie mamy do czynienia z symetrią tego typu, co w mechanice, gdzie działa trzecie prawo Newtona, twierdzące, że akcja równa się reakcji. Ponieważ zgoła podobnie przedstawia się problem odwrotny, czyli: jak przestać być Żydem? Doświadczenie wskazuje, że stawiane są równie wysokie wymagania. Nie wystarcza bowiem uznanie kogoś za Francuza, Anglika czy Polaka nawet przez większość – nie, dopiero gdy antysemici orzekną, że można kogoś uznać za swojego, osobnik taki będzie mógł uważać, że cel został osiągnięty. Innymi słowy, dopiero zostając czynnym antysemitą, Żyd może liczyć na uznanie, że przestał być za takowego uważany.


Przekonał się o tym Adam Sandauer (1950-2023), fizyk, absolwent UW, lecz przede wszystkim znany działacz społeczny i publicysta. Był synem Artura Sandauera, pisarza i literaturoznawcy, autora wspaniałego eseju „O sytuacji pisarza polskiego pochodzenia żydowskiego (rzecz którą nie ja powinienem był napisać).” W swej działalności politycznej i publicznej Adam Sandauer przyjmował postawę, którą można by nazwać „oświeconym konserwatyzmem”, popierał Jarosława Kaczyńskiego, a później Andrzeja Dudę, walczył o dobre imię Polski i Polaków, twierdząc, że „Jako o wspólnym dziedzictwie pamiętać należy o Tuwimie, Leśmianie czy Korczaku, a nie Jedwabnem, szmalcownikach i zbrodniarzach z UB”. Wypełniając ankiety pisał podobno „Obywatelstwo: polskie; Narodowość: polska”. W styczniu 2018-go roku Sejm przegłosował nowelizację ustawy dotyczącej szkalowania Polski i Polaków poprzez używanie wyrażeń „polskie obozy koncentracyjne”, częste w prasie amerykańskiej i izraelskiej, lub przypominanie jakichkolwiek zbrodni popełnionych przez Polaków, jak również negowanie Rzezi Wołyńskiej lub gloryfikację Bandery i innych zbrodniarzy ukraińskich. Natychmiastowym skutkiem było pogorszenie stosunków z Izraelem, Ukrainą i USA, a w lipcu tegoż roku ustawę przerobiono, usuwając z niej prawie wszystkie detale, które były powodem niezadowolenia i oburzenia w trzech – w zasadzie zaprzyjaźnionych – krajach. Zanim to jednak nastąpiło, już w styczniu 2018, w studio telewizyjnym TVP zorganizowano dyskusję na temat owej ustawy, na którą zaproszono też Adama Sandauera. Oto co napisał o tym sam Sandauer:

„Skandal w Studio Polska 27 stycznia 2018 roku. Jak wcześniej i wtedy występowałem przeciw przypisywaniu Polsce odpowiedzialności za zagładę Żydów. Powyżej link do wszystkich moich wypowiedzi z tego programu. Mówiłem, że należy tworzyć media angielskojęzyczne, bo informacje z Polski nigdzie nie docierają, a polski PR nie działa, poza Polską. W pewnym momencie jeden z uczestników programu, rozpoczął atak. Zaczął typowo: ‘....nie jestem antysemitą ale.....’ potem okazało się że Żydzi kneblują usta Polakom..... Wyjaśniło się o co chodzi: Żydzi mówią we wszystkich językach, a w czasie wojny Polacy ratowali Żydów , więc to Żydzi powinni bronić wizerunku Polski na świecie. Nie robią tego i jeszcze mają pretensje.... Sandauer jako Żyd ma też to robić .... Obrażony wyszedłem, protestując przeciw tolerowaniu kryteriów rasowych w programie, by po przeproszeniu i namowach ze strony prowadzących program, wrócić do Studia.... Wobec szeregu publikacji i publicznego potępienia skandalu wywołanego zdarzeniem TVP po cichu została usunięta z serwera internetowego rejestracja programu TVP.”

Jak widać, Adamowi Sandauerowi nie pomogło ani to, że nie jest obrzezany, ani to, że nie zna hebrajskiego, o czym przypominał publicznie. Polacy nadal nie będą uważali go za swego, jeżeli się nie ochrzci (a jeszcze lepiej by było, gdyby ochrzczony był już i jego Ojciec, a nie tylko on sam). Tu pozwolę sobie ponownie zauważyć lustrzaną analogię z tym, co opowiadał niewinnym i nie znającym Żydów turystom izraelski satyryk. Otóż nawet chrzest nie wystarczy, żeby większość Polaków uznała Adama Sandauera za „swojego”, o czym sam Sandauer wyraźnie marzył. Jest tylko jedna wąska bramka przez którą można wejść do „prawdziwej polskości”. Tylko gdy prawdziwi antysemici, tacy jak ten długowłosy zapaleniec na sali i jemu podobni, wydadzą ex Żydowi świadectwo polskości, inni też na to przystaną. Jednakże, aby zdobyć takie świadectwo, nie wystarczy się wychrzcić – trzeba jeszcze zostać samemu CZYNNYM ANTYSEMITĄ. Bez tego – ani rusz.


Nawet ci uspokajający Adama Sandauera goście widowiska, którzy go w końcu przekonali, by wrócił na salę, wydawali mu głośno opinię „uczciwego Żyda”, „Żyda kochającego Polskę”, itp. – lecz żaden z nich nie uważał Sandauera za Polaka. Albowiem, jak powiada przysłowie tureckie: „Choćbyś od rana do wieczora krzyczał: ‘chałwa! chałwa!…’ – w ustach nie zrobi się słodko” „Jestem Polakiem o korzeniach żydowskich” – powiadał o sobie Adam Sandauer. Czemu nie ? Są Polacy o korzeniach żydowskich, są Polacy o korzeniach nieżydowskich. Być może są też Polacy bez żadnych korzeni…


Problem jednak nie w tym, co człowiek o sobie sądzi, lecz także i w tym, jak go widzą inni. Jeden z naszych Mędrców zauważa w Talmudzie, że każdy człowiek niesie ze sobą cztery wizerunki siebie samego:

1) Jakim chciałby, żeby widzieli go inni;

2) Jak sobie wyobraża, że go widzą inni

3) Jakim sam widzi siebie

4) Jak widzą go inni w rzeczywistości


Można by zadać pytanie „jacy inni?”, bo przecież „inni” mogą być bardzo różni; jednakże w dawnych czasach pojęcie „innych” sprowadzało się do członków niewielkiej a zwartej społeczności, w której żył wówczas prawie każdy. Mędrcy komentują istnienie owych czterech wizerunków zaznaczając, że człowiek u którego te wizerunki choć częściowo się ze sobą przecinają, może być uważany za szczęśliwego; są jednak wypadki, gdy te cztery wizerunki są tak odlegle od siebie, że praktycznie nie mają ze sobą nic wspólnego – ich przecięcie logiczne jest zbiorem pustym.


Dziś takie przypadki zwykło się określać jako rozdwojenie jaźni, schizofrenie, lub coś w tym rodzaju. Jak w tym starym dowcipie o facecie, który uważał, że jest myszką; w szpitalu psychiatrycznym udało się go wyleczyć, powtarzał grzecznie, że pamięta już, że jest inżynierem, mieszka na Mokotowie, ma żonę i dzieci… lecz gdy go wypuszczono z zakładu, nazajutrz znaleziono go drżącego, chowającego się w przerażeniu pod jakimś krzakiem – Panie, co pan tu robisz? – Tam jest kot – drżącym głosem odpowiada delikwent – Przecież wczoraj mówił pan, że nie jest już myszką!? – No tak, ja o tym wiem, ale czy kot o tym wie?!


Bywa też i odwrotnie – myszka może uwierzyć, że jest tygrysem albo słoniem. Pozostaje jednak wciąż to samo pytanie: czy kot o tym wie? Ja bym się o to nie założył…


O tym, do jak drastycznych skutków może doprowadzić ustawiczny lęk przed posądzeniem o zbyt silny związek z żydostwem lub o nadmierną sympatię do Izraela, świadczy zachowanie się Michela Debré, francuskiego Ministra Obrony w latach 1969-1973, a przedtem jeszcze premiera w rządzie Generała de Gaulle’a w latach 1959-1962. W czasie wojny należał do Ruchu Oporu, i był zawsze osobą zaufaną Generała. Michel Debré, urodzony w Paryżu r. 1912-tym i zmarły w r. 1996-tym, był członkiem znakomitej rodziny żydowskiej, która po wojnie pruskiej i aneksji Alzacji przez Niemcy przeniosła się do Sedanu, gdzie dziadek Michela, Simon Debré, był Wielkim Rabinem. Ojcem Michela był profesor Robert Debré, wybitny francuski pediatra, którego nawet rząd Pétain’a w Vichy nie zwolnił z pracy, jak innych lekarzy żydowskich. Po wojnie był członkiem Akademii, odznaczony mnóstwem orderów, a wielki szpital dziecięcy zbudowany w Paryżu w latach 90-tych nosi z dumą jego imię. Ożenił się z katoliczką, lecz sam nie zmienił oficjalnie wyznania. Michel Debré byl jednym z jego czterech synów; jego bracia również odegrali niemałą rolę w polityce, nauce i kulturze, nie negując pochodzenia, lecz także ostentacyjnie bagatelizując sprawy przynależności religijnej, wierni francuskiej tradycji republikańskiej.


Gdy po zamachu stanu w roku 1958 General de Gaulle przejął władzę we Francji, odziedziczył był też świetne stosunki przyjaźni i współpracy – w tym militarnej – z Izraelem. Działo się tak za czasów IV-tej Republiki, gdy rządzili socjaliści, a w czasie Kampanii Sueskiej w 1956-tym roku Izrael, Francja i Wielka Brytania były nawet sojusznikami. Potem rozpoczęły się rozruchy w Algierii francuskiej, przechodząc niebawem w regularną wojnę, kraj był podzielony, i w 1958-mym roku de Gaulle został wyniesiony na szczyt władzy przez grupę oficerów francuskiej armii, pokładających w nim nadzieję – niestety, zawiedli się, de Gaulle podpisał haniebne układy z Evian, Algieria uzyskała niepodległość, i półtora miliona Francuzów, Żydów będących od dawna obywatelami francuskimi, wraz z innymi Europejczykami - wszyscy musieli opuścić Algierię i uciec do Francji. Gdzie została wprowadzona nowa Konstytucja, z ustrojem prezydenckim, tak zwana V-ta Republika, trwająca do dziś. Michel Debré został pierwszym premierem, potem zaś piastował inne posady ministerialne.


W roku 1969-tym był na krótko Ministrem Obrony. W roku 1965-tym Izrael, dla wzmocnienia swej floty wojennej, zamówił we Francji 12 kanonierek. Okręty zostały zbudowane w stoczni w Cherbourgu, i jeszcze przed wybuchem Wojny Sześciodniowej pięć okrętów dotarło do Izraela – w samą porę, bo gdy zaczęło wzrastać napięcie między Izraelem a Egiptem, a Nasser groził utopieniem wszystkich Żydów w morzu, General de Gaulle wprowadził embargo na eksport broni do Izraela. Zaś po zwycięstwie Izraela w Wojnie Sześciodniowej de Gaulle zaczął otwarcie krytykować nie tylko państwo, lecz i naród żydowski, używając określeń jakby żywcem wyjętych z klasyki antysemickiej:

„Żydzi, dotychczas rozproszeni, którzy pozostali tym, czym byli zawsze, to znaczy narodem elitarnym, pewnym siebie i dominującym...”.

W roku 1967 de Gaulle miał już 76 lat, wiek niewątpliwie emerytalny. Prawdopodobnie mamy do czynienia z ilustracją omówionego wyżej zjawiska ujawniania się antysemityzmu w wieku podeszłym, jak gdyby drzemiącego w ukrytej postaci, podobnie do wirusa herpes, który potrafi gnieździć się w organizmie w postaci uśpionej, i atakuje wychodząc z ukrycia najczęściej wtedy, gdy organizm został osłabiony nadmiernym stresem, wysiłkiem lub inną chorobą.


Tak czy inaczej, polityka Francji wobec Izraela stawała się, mówiąc łagodnie, coraz mniej przyjazna. Po wojnie sześciodniowej embargo nie zostało zawieszone. Dwie kanonierki udało się jeszcze doprowadzić do Izraela, lecz pięć pozostałych zamknięto w porcie handlowym Cherbourga, co pozwoliło Izraelczykom zaplanować ich porwanie i uprowadzenie – tym bardziej że prawnie były one własnością Izraela, zakup został dawno opłacony. Operacje przygotowywano długo i skrzętnie, i w nocy z 24-go na 25-tego grudnia 1969-go na pięć kanonierek weszły przygotowane zawczasu załogi izraelskie, po czym po cichu wypłynęły z portu. W sumie na ich pokładach znajdowało się wówczas 150 marynarzy i oficerów izraelskich.


Gdy na biurku ministra Michela Debré pojawił się meldunek o uprowadzeniu, nieliczni świadkowie donoszą że dostał on ataku wściekłości, i wydał francuskiej marynarce wojennej rozkaz ścigania i zatopienia pięciu kanonierek – które zdążyły już wypłynąć dostatecznie daleko, by opuścić wody terytorialne Francji. Los 150-ciu marynarzy izraelskich nie zdawał się zaprzątać wówczas jego umysłu, jak również pogwałcenie praw żeglugi międzynarodowej. A to wszystko prawdopodobnie ze strachu przed posądzeniem o zbytnią sympatię do Żydów i do Izraela – a strach, jak dobrze wiadomo, ma wielkie oczy. Szczególnie gdy jeden z własnych wizerunków – „jak mnie widzą inni” – nie pokrywa się z tym, który chciałoby się jawić otoczeniu.


Na szczęście ówczesny szef sztabu, generał Michel Fourquet, nie podporządkował się rozkazowi, grożąc dymisją, i okręty spokojnie dotarły do portu z Hajfie w ostatnim dniu 1969-go roku. Generał Fourquet nie był obciążony kompleksami związanymi z pochodzeniem, podobnie jak Michel Debré był w czasie wojny wybitnym członkiem Ruchu Oporu, lecz z żydostwem nie miał nic wspólnego. Był po prostu porządnym człowiekiem, obdarzonym zdrowym rozsądkiem. A przede wszystkim nie obawiał się posądzeń ani o filosemityzm, ani o antysemityzm.

                                                                    ***

Od czasu, gdy zacząłem pisanie powyższego tekstu, upłynęło ponad dziesięć lat.


Nie potrafię dziś powiedzieć z pewnością, dlaczego przerwałem w połowie – tekst powyższy został uzupełniony w ostatnich tygodniach; niemniej bestialski pogrom przypominający holokaust, który wydarzył się w Izraelu 7-go października 2023 r. zmusza do nowych przemyśleń – i nowego spojrzenia na nowe odmiany antysemityzmu. Przede wszystkim po to, by lepiej rozpoznawać i szybciej wyczuwać skąd nadchodzi niebezpieczeństwo, i gdzie należy szukać schronu, gdy walka w uczciwym pojedynku nie wchodzi w grę. Podobnie jak szczepionki przeciwko grypie tracą swą moc, gdy wirus uległ kolejnej mutacji, odpornej na poprzednią jej wersje, tak też nasze pojęcie o zagrożeniu przestaje działać, a nawet staje się wręcz zwodnicze.


Dopiero co zdawało się, że antysemityzm atakuje głównie z prawa, a tu nagle okazuje się, że ze zdwojoną silą zaczął atakować z lewa. Nawet ulubione kolory antysemitów ulegają zmianie: niegdyś brunatni lub czarni, dziś są mieszaniną zieleni z czerwienią. Jakże zdumiewający jest fakt, że wielorakie ruchy ekologiczne walczące o zachowanie przyrody, które na zdrowy rozum powinny podziwiać osiągnięcia Izraela na tym polu, stają niezmiennie po stronie antysemitów i gotowe są usprawiedliwiać akty terrorystyczne przeciwko państwu żydowskiemu, i przeciwko Żydom na całym świecie?


Pod koniec XIX wieku utarł się we władzach Cesarstwa Austro-Węgierskiego zwyczaj obwiniania Żydów za wszystkie niepowodzenia ekonomiczne i bolączki społeczne. To wtedy właśnie socjalistyczny polityk Ferdinand Kronawetter wypowiedział słynną opinię, że „antysemityzm jest socjalizmem głupców”.


Dziś globalne połączenie ekologii, wokizmu i antysemityzmu nadaje temu zdaniu Kronawettera nowy wymiar. W przypadku niesłychanie brutalnej napaści Hamasu na przygraniczne kibuce Izraelskie i na zorganizowany w tym samym czasie mega-koncert (ponad 3000 osób!), w świetle tego co nastąpiło zaraz potem, nie można powstrzymać się od dominującego uczucia tzw. dysonansu poznawczego. Dotyczy to wyraźnego zakłócenia pojęć „przyczyny” i „skutku”. Bowiem jak wytłumaczyć zdumiewające zjawisko, polegające na tym, że już w sam weekend masakry, gdy skala okrucieństw dokonanych przez najeźdźców była jeszcze nieznana i nieznana była liczba zabitych, rannych oraz porwanych, w wielu krajach Zachodu organizowano już antyizraelskie demonstracje. Które z jeszcze większym nasileniem powtarzały się co sobota w Londynie, w Paryżu, w Madrycie i w Sztokholmie. Demonstrujący protestowali zakładając z góry, co Izrael może zrobić, gdy ten jeszcze nawet nie zdążył zareagować na napaść Hamasu. Jakim cudem znalazło się tak szybko tyle tysięcy flag palestyńskich w rękach demonstrujących?


Zdrowy rozsądek podpowiada, że ktoś, kto te manifestacje organizował – a zebrać w rekordowym czasie po kilkaset tysięcy ludzi, nawet przy pomocy Internetu, nie jest prostym zadaniem – już wcześniej wiedział o szykującym się napadzie. Wśród tysięcy terrorystów, którzy wtargnęli do Izraela z Gazy, byli reporterzy filmujący horrory, byli też członkowie organizacji jakoby charytatywnych i rozmaitych agencji, na czele z UNRWA działających w Gazie z ramienia ONZ lub innych organizacji międzynarodowych – zdumiewająca ilość, jak na tak małe terytorium i dwa miliony mieszkańców.


Podobnej masakry, być może na jeszcze większą skalę, zamierzał dokonać na północy Izraela kontrolowany zdalnie z Teheranu szyicki ruch Hezbollah mający bazy w Libanie. I tam od lat kopano tunele pod życzliwym okiem ONZ-owskich „błękitnych hełmów”, podobnie zresztą jak to miało miejsce w Gazie. Na szczęście to się nie udało. Armia izraelska zdążyła zneutralizować większą część sił zbrojnych i arsenały terrorystów, chociaż trzeba było przedtem dokonać ewakuacji ponad stu tysięcy mieszkańców Północnej Galilei.


Tak zmasowanych ataków nie przygotowuje się w ciągu tygodni czy miesięcy; wymagają one rozgałęzionej i wyrafinowanej infrastruktury, samo kopanie tuneli, w sumie dłuższych niż metro londyńskie czy paryskie, wymaga olbrzymich nakładów pieniężnych i wielu lat pracy, przy jednoczesnym zorganizowaniu wywózki olbrzymiej ilości ziemi i kamieni do Egiptu – również pod życzliwym okiem ONZ-owskich obserwatorów.


Olbrzymie środki finansowe szły nie tylko z Iranu czy Kataru, lecz przede wszystkim z Zachodu, miliardy euro i dolarów, których znaczna część wpadała w ręce terrorystów. Lecz jeszcze większą rolę odgrywała nieustannie podsycana nienawiść do Izraela i do wszystkiego co żydowskie, niezliczone potępienia w ONZ i w innych organizacjach międzynarodowych, na amerykańskich i europejskich uniwersytetach pod płaszczykiem walki o prawa uciśnionych – wciąż gęstniejąca atmosfera niechęci, bojkotu i nienawiści, bez której nawet Hamas czy Hezbollah nie czuli by się tak swobodnie, mogąc liczyć na wszechstronne poparcie i wynikającą z niego bezkarność. I tu nasuwa się porównanie wiecznie odradzającego się antysemityzmu, który co pewien czas popada jakby w jakiś sen zimowy, by później wybuchnąć ze zdwojoną mocą, z krążeniem wody w przyrodzie.


Obserwujemy bowiem raz po raz zmieniającą się pogodę, przez pewien czas świeci słońce, na dworze jest ciepło i przyjemnie, a lazurowe niebo jest bezchmurne i czyste, i nic nie zapowiada mającej wkrótce nastąpić ulewy, poprzedzonej coraz groźniej wyglądającymi ciemniejącymi chmurami. Czasem zmiana pogody następuje tak szybko, że używa się wyrażenia „grom z jasnego nieba”. Jednakowoż podobnie jak nie ma dymu bez ognia, nie ma ulewy bez uprzedniego skroplenia pary wodnej, obecnej w powietrzu nawet przy pięknej pogodzie.


Podobnie jak antysemityzm, który pozornie gdzieś znikł jak kamfora – w rzeczywistości jednak nadal trwał, tyle że w formie mniej widocznej. Jak para wodna w atmosferze. I tu podobnie warto jest zastanowić się nad związkiem przyczynowym – czy to horror 7-go października wywołał wybuch antysemityzmu na całym świecie, czy też wszystko wskazuje na to, że to olbrzymie zasoby krążącego antysemityzmu stały się powodem pogromu? Gdy stwierdzamy że barometr wskazuje spadek ciśnienia poniżej 760 mm, spodziewamy się mających nastąpić wkrótce opadów. Uważa się zatem powszechnie, że niskie ciśnienie atmosferyczne jest przyczyną następującego po nim deszczu. A jest akurat na odwrót. To mający nastąpić deszcz obniża ciśnienie. Przy ciepłej i słonecznej pogodzie powietrze, z pozoru czyste, zawiera sporą ilość pary wodnej, czyli wody w stanie gazowym. Wystarczy jednak nadejście zimnego frontu, by ochłodzenie spowodowało skroplenie się pary, czyli przejście jej w stan ciekły. Zaś woda jako ciecz zajmuje o wiele mniejszą – 700 razy mniejszą - objętość. Nagłe znikniecie pary wodnej powoduje spadek ciśnienia, bowiem para w postaci gazowej wywierała tzw. „ciśnienie cząstkowe”, podobnie jak inne składowe powietrza – 20% ciśnienia daje tlen, 78% daje azot, 1% argon, zaś para wodna dorzuca do tego od 1 do kilku procentów, zależnie od nasycenia i temperatury. Po nagłym skropleniu powstaje mgiełka unosząca się w powietrzu w postaci obłoczków; po pewnym czasie malutkie kropelki unoszą się w górze, są najpierw niewidoczne, ale z czasem następuje koagulacja, kropelki zderzając się ze sobą rosną, a obłoki zmieniają się w chmury. Mogą one być czarne, ale zanim przyjdzie ulewa, przechodzień nie czuje się specjalnie zagrożony. Dopiero kiedy lunie, zaczyna rozpaczać, że przemókł. I narzeka na niż atmosferyczny lub polityczny, jakim może być nowelizacja ustawy o IPN w 2018-tym roku w Polsce, lub uderzenie Hamasu i Hezbollachu na Izrael w 2023-m roku. I myśli błędnie, że to przez te wydarzenia wylał się potop nienawiści do Żydów.


Nie. Ta nienawiść już była, ale, nieuchwytna, jak para wodna w atmosferze, która kondensuje się w chmury, spada deszczem i znów powraca do gazowego rozproszenia. Do następnego cyklu. Z tego porównania warto wyciągnąć wniosek praktyczny: przydałaby się mapa podobna do tych, którymi posługują się synoptycy dla przepowiadania pogody. Gdzie wyż, gdzie niż atmosferyczny, i jakie są ciśnienia i kierunki wiatrów.


W ciągu jednego pokolenia podobna mapa Europy ilustrująca nasilenie antysemityzmu zmienia się nie do poznania. Oto Szwecja i Dania, które po roku 1968-mym przyjęły z otwartymi ramionami uchodźców żydowskich z Polski, dziś stały się teatrem masowych demonstracji pro-palestyńskich.


Podobne trendy można zauważyć i we Francji, a w Anglii antysemityzm staje się normą nawet wśród policjantów. A co powiedzieć o uniwersytetach, zarówno amerykańskich, jak i europejskich? Kiedyś broniły Żydów, teraz są rozsadnikami antysemityzmu.


Nic nowego pod słońcem – dawno temu z opowiadań matki dowiedziałem się, że w roku 1939-tym, po klęsce wrześniowej, starzy Żydzi w Łucku radzili zostawać po niemieckiej stronie, pamiętając gorzkie doświadczenia sprzed zaledwie 20-tu lat. W roku 1918-tym, po Rewolucji w Rosji i ogólnej zapaści, Niemcy na krótko wkroczyli na Ukrainę, tworząc protektorat – „niezależne państwo ukraińskie”. Starzy Żydzi pamiętali, że po wkroczeniu Niemców ustały pogromy organizowane przez bandy Petlury i inne ruchy nacjonalistów ukraińskich – Niemcy zachowywali się jak przystało na ludzi cywilizowanych, przyjaźni wobec mówiących w jidysz Żydów, z którymi mogli się dogadać. Na tej podstawie twierdzili, że Niemcy – to cywilizacja, a na Wschodzie panuje dzicz. Jak się okazało, mylili się okrutnie – a przecież minęło zaledwie 20 lat!


Izrael w dużej mierze stał się spełnieniem marzeń Zeeva Żabotyńskiego – by własne państwo dało narodowi żydowskiemu możliwość życia w spokoju i w bezpieczeństwie, bez szamotania się między pokusą totalnej asymilacji a wieczną dyskryminacją i prześladowaniem. I rzeczywiście, ma się wrażenie że co jak co, lecz o antysemityzmie można zapomnieć. Tym też można, przynajmniej częściowo, wytłumaczyć niewiarygodną beztroskę i wiarę w przyszłość mieszkańców graniczących z Gazą kibuców – nawiasem mówiąc, lewicowych, laickich i postępowych, przyjaźnie nastawionych wobec arabskich sąsiadów. Być może nawet w armii izraelskiej nie doceniano niebezpieczeństw – z tego samego powodu, jak by się to nie wydawało dziwne. Mieszkając w Izraelu, można było przez pewien czas zapomnieć o starym porzekadle żydowskim, które przytoczę tu w oryginalnym brzmieniu : „S’iz schwer a Id zu sein”... ןייז וצ דיא א רעווש זיא ' ס

 

Czyli: „Ciężko być Żydem”. Jeśli udało się o tym zapomnieć, to niestety, na krótko. Antysemici są zawsze do usług, żeby nam o tym przypomnieć.

 

Richard (Ryszard) Kerner, francuski fizyk teoretyczny. Urodzony w ZSRR, absolwent Liceum im Reytana w Warszawie, uzyskał dyplom magistra na UW w roku 1965. Zatrudniony na Wydziale Fizyki UW jako asystent, wyjechał w roku 1968 do Francji, gdzie został asystentem na Wydziale Mechaniki Uniwersytetu Paryskiego. Doktorat i habilitację uzyskał już w Paryżu, w swojej Alma Mater, która wówczas nosiła nazwę "Université Paris-VI". Od roku 1985 piastował stanowisko profesora. Obecnie Emeritus Profesor tegoż Uniwersytetu, (który obecnie przybrał nazwę "Sorbonne-Université").


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj






Notatki

Znalezionych 2932 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Tętent galopujących wiadomości   Koraszewski   2025-05-15
Kącik Miłośników Językoznawstwa, czyli: co znaczy słowo "antysemityzm"?      Kerner   2025-05-15
Benjamin Netanjahu kontra Edward Said: globalna wojna o idee przebudzone   Taub   2025-05-14
Nielegalne przejmowanie ziemi przez Europę   Rhea   2025-05-12
Siedem największych kłamstw na temat działań Izraela i Sił Obronnych Izraela w Gazie   i Arsen Ostrovsky   2025-05-09
Krótka historia antysemityzmu jako sygnalizacji cnoty     2025-05-07
Sąd Najwyższy Wielkiej Brytanii potwierdza, że kobiety istnieją   Greenfield   2025-05-07
Malowane papugi na plafonie jak długi   Koraszewski   2025-05-05
Koszmarne dziedzictwo kolonializmu   Koraszewski   2025-05-02
Departament Sprawiedliwości stwierdza, że UNRWA może zostać pozwana przed amerykańskim sądem   Fitzgerald   2025-05-02
„Guardian” przedstawia antysemityzm na kampusach jako wytwór naszej wyobraźni   Levick   2025-04-29
Zachód znów wpada w pułapkę Iranu   Rafizadeh   2025-04-28
Jak ekstremizm maszeruje bez przeszkód   Bryen   2025-04-28
Vermont, Mohsem Mahdawi i tabun użytecznych idiotów   Collier   2025-04-25
Azerbejdżan: rozszerzenie Porozumień Abrahamowych   Sherman   2025-04-24
Dwa pełne lata piekła w Sudanie   Fernandez   2025-04-23
Szalona kampania mająca na celu dekryminalizację Hamasu   O'Neill   2025-04-21
Najnowsza próba podważenia Izraela? Wykorzystywanie palestyńskich chrześcijan   Bard   2025-04-20
Sytuacja kryzysowa kanadyjskich Żydów   Hecht   2025-04-19
Sahel: rodzące się centrum globalnego islamizmu   Haug   2025-04-19
Drodzy uprzejmi Żydzi i inni o mentalności „Nie chcę się do tego mieszać”:To nie działa.   Finlayson   2025-04-17
Żydowska ambiwalencja w walce z antysemityzmem   Bard   2025-04-17
Biesy napadają raz jeszcze   Koraszewski   2025-04-16
Zapomniana wojna w Sudanie ujawnia nieludzkość izraelofobii   O'Neill   2025-04-16
Zastosowanie żydowskiej perspektywy etycznej do zidentyfikowania i ujawnienia stronniczości mediów (znowu @NYTimes)     2025-04-15
Żydowska etyka polityczna: projekt dla sprawiedliwych     2025-04-14
Realistyczne spojrzenie na kolonializm osadniczy   Finlayson   2025-04-14
Ramy uniwersalnej etyki żydowskiej     2025-04-13
Trump i pułapka Najwyższego Przywódcy   Taheri   2025-04-13
Antyglobalista w Białym Domku   Koraszewski   2025-04-12
Etyka żydowska: wróg każdej wadliwej filozofii     2025-04-11
Udawanie rozbrajania Hezbollahu nic nie pomoże   Abdul-Hussain   2025-04-10
Wojna ONZ z sukcesem Żydów     2025-04-10
Ludobójcza krucjata Iranu     2025-04-09
Trzydzieści lat temu Izrael deportował przywódców Hamasu. Świat zmusił Izrael do przyjęcia ich z powrotem   Greenfield   2025-04-09
Turcja idzie w ślady demokracji z tradycjami   Koraszewski   2025-04-08
Nazistowski supersesjonizm: unicestwienie żydowskiej „antyrasy”     2025-04-08
Wojna socjalizmu z Żydami – od Marksa do dzisiaj     2025-04-07
Zbrodnia to niesłychana   Koraszewski   2025-04-06
Czy rząd USA ma prawo stawiać warunki finansując uniwersytety?   Dershowitz   2025-04-05
Palestyńscy mężczyźni dopuszczają się przemocy wobec kobiet, ale winą obarcza się Izrael   Levick   2025-04-05
Turcja: moment neoosmański   Fernandez   2025-04-04
Jak świecki progresywizm stał się moralnie regresywny     2025-04-04
Samą istotą palestynizmu jest supersesjonizm     2025-04-03
Zawsze przyczyna, nigdy skutek   Malicki   2025-04-02
Tożsamość w czasach zarazy   Koraszewski   2025-04-01
Sprawiedliwość społeczna i supersesjonizm     2025-04-01
Gaza, Trump, prawda i… „transfer”   Sherman   2025-03-31
Nie ma różnicy między “politykami” Hamasu a jego terrorystami   Toameh   2025-03-30
UE musi przestać podważać starania o uratowanie jej samej   Rafizadeh   2025-03-29
Rządy terroru w Bangladeszu: w stronę kolejnego islamistycznego centrum w Azji Południowej?   Bulut   2025-03-28
Jednolita teoria pola antysemityzmu     2025-03-27
Irak: Nieustające ataki na Jazydów   Bulut   2025-03-26
Dają nam słowo Hamasu, że piszą prawdę i tylko prawdę   Koraszewski   2025-03-26
Nie licz na to, że Arabowie odbudują Gazę lub pomogą Palestyńczykom   Toameh   2025-03-25
Jedna wojna ale w różnych odsłonach   Bryen   2025-03-23
Sieć kłamstw Hamasu i współudział mediów (w tym @NYTimes)     2025-03-22
Najwyższy czas usunąć biurokrację ONZ sprzyjającą Hamasowi   Cohen   2025-03-21
Palestyńczycy: “Giniemy z powodu Hamasu”   Toameh   2025-03-21
Dziwaczne zainteresowanie Mahmoudem Khalilem   Fitzgerald   2025-03-20
Kolejne kłamstwa ONZ na temat Izraela   O'Neill   2025-03-18
„Negocjator” USA w sprawie zakładników mówi, że Hamas chce pokoju, oferuje „15-letni rozejm” i odbudowę Gazy przez USA   Greenfield   2025-03-17
MKCK nie jest neutralny w żadnym sensie. Jest pro-Hamas     2025-03-16
Biden obiecał, że pomoc nie trafi do Hamasu. Działania USAID, które miały zapewnić realizacje tej obietnicy, były kiepskim żartem     2025-03-13
Wysokie notowania kryptoracjonalizmu   Koraszewski   2025-03-12
Przeczytajcie konstytucję Iranu i obalcie reżim   i Bill Siegel   2025-03-11
Jak Hamas uzyskał zawieszenie broni w Ramadanie bez uwolnienia zakładników   Frantzman   2025-03-11
Przywłaszczanie słów Goldy Meir   Oz   2025-03-10
Papież Franciszek ignoruje dżihadystyczną masakrę w kościele   Greenfield   2025-03-09
Prawie jeden na trzech Demokratów i prawie połowa młodych ludzi w USA popiera Hamas a nie Izrael     2025-03-08
Talibanizacja Bangladeszu   Bulut   2025-03-08
Reżim Iranu: Dlaczego dyplomacja i układy zawsze zawodzą   Rafizadeh   2025-03-07
Jak wyjaśnić wydarzenia z tego weekendu?     2025-03-04
Irytujący czubek góry lodowej   Koraszewski   2025-03-04
Hunter College poszukuje wykładowcy     2025-03-03
Dyplomaci, pokerzyści i matematycy   Koraszewski   2025-03-02
Stawianie czoła terroryzmowi i przesłanie wiadomości   Collins   2025-03-01
Tajemnica popularności sprawy palestyńskiej   Koraszewski   2025-02-28
Hamas zachowuje się tak, jakby Izrael nie był już tym, czym był kiedyś   Frantzman   2025-02-28
Przekręcanie słów w świadomości społecznej   Koraszewski   2025-02-26
ZEA obiecuje 200 milionów dolarów na wsparcie Sudanu   Williams   2025-02-26
Gaza. Plan Trumpa i trochę kontekstu   Anderson   2025-02-24
Nieunikniona konieczność wyciągnięcia wniosków o społeczeństwie palestyńskich Arabów   Tobin   2025-02-23
Dzień po zakończeniu pierwszego etapu zawieszenia broni w Gazie   Koraszewski   2025-02-23
Biznes poszukiwania rozwiązań   Bryen   2025-02-21
Trump ma rację, a @NYTimes myli się w sprawie usuwania materiałów wybuchowych w Gazie     2025-02-20
Haniebna reklama wykupiona przez Żydów w „New York Times”   Chesler   2025-02-19
Sokrates, Trump i Ukraina   Koraszewski   2025-02-18
Artykuł w katarskiej gazecie rządowej: Hamas wyłonił się jako zwycięzca z nienaruszoną siłą, armią i bronią; ludność Gazy nigdy jej nie opuści     2025-02-18
Strategia przetrwania reżimu irańskiego: opóźnić, oszukać, przetrwać Trumpa   Rafizadeh   2025-02-17
Proste pytanie, które pokazuje szkodliwość @UNRWA     2025-02-16
Jak bardzo nadal jest z nami?   Koraszewski   2025-02-16
Długa “Czarna Ręka” i 7 października   Collier   2025-02-15
Rozpoczął się niezwykle ważny proces   Spencer   2025-02-14
Burza piaskowa na Bliskim Wschodzie   Koraszewski   2025-02-13
Krytycy Trumpa chcą uczynić Amerykę bezpieczną dla antysemitów   Tobin   2025-02-13
Prawo do istnienia Spośród ponad 200 państw w systemie międzynarodowym, przetrwanie tylko jednego – państwa Izrael – wydaje się być kwestią dyskusyjną.   Cohen   2025-02-10
Liban i Izrael powinny zacząć rozmawiać o pokoju. Wojna Izraela, która zmiażdżyła Hezbollah, dała Libańczykom szansę. Powinni ją wykorzystać   Abdul-Hussain   2025-02-09
Kłamią i wiedzą, że kłamią   Koraszewski   2025-02-08
Koniec „Palestyny” Donald Trump przypomina światu, że idee mają termin zdatności do użycia   Smith   2025-02-07

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Hamasowscy mordercy


Stawianie czoła


 Dyplomaci, pokerzyści i matematycy


Dlaczego BIden


Nie do naprawy


Brednie


Rafizadeh


Demokracje powinny opuścić


Zarażenie i uzależnienie


Nic złego się nie dzieje


Chłopiec w kefiji


Czerwone skarby


Gdy­by nie Ży­dzi


Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill

Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk