Teraz przekwitly już wiśnie, ale kwitnie bez, zażółciły się pola rzepaku. Konwalie pachną obłędnie. Wyglądam przez okno, przed którym stoi olbrzymi krzak bzu, cały w kwiatach. Siedzę przy komputerze, który jest oknem na świat, mogę zajrzeć, co słychać w Indiach, w Afryce, za oceanem i u sąsiadów po drugiej stronie ulicy.
W kilku miejscach widzę, że #Hitlerwasright w ciągu kilku godzin miał 17 tysięcy przekazań. Pisze o tym między innymi Ayaan Hirsi Ali, zaniepokojona tym, co dzieje się w jej kolejnej ojczyźnie. W Londynie policjant spokojnie potakuje głową kiedy zbir mówi, że będzie zabijał. W Australii straszliwa plaga myszy, więc znajomy proponuje, żeby posłać tam naszego ojca narodu. Politycy walczą o pokój, opowiadają o swoich wizjach, dużo podróżują, ściskają się, poklepują po plecach. Wspaniała sprawa. W Syrii Assad ogłosił datę wyborów, w Mali pułkownik aresztował prezydenta i zabrał go do bazy wojskowej (obiecuje jednak, że data wyborów pozostanie niezmieniona). Bliższa koszula ciału, więc przyglądamy się raczej wyczynom dyktatora z Mińska.
Kiedy jeszcze mieszkałem w Anglii, wiele razy słyszałem powiedzenie, że jeśli pożyczysz komuś dziesięć funtów i ten ktoś nigdy się już do ciebie nie odezwie, to prawdopodobnie dobrze zainwestowałeś swoje pieniądze. Raz tylko ktoś z boku dorzucił, że kiedy nie pomożesz człowiekowi w potrzebie, możesz stracić cząstkę swojego człowieczeństwa. Czasem jednak trudno się zdecydować. Trudno powiedzieć gdzie patrzeć, jak uniknąć błędu i obłędu. Wszędzie pełno naciągaczy mówiących, że są w pilnej potrzebie.
Burmistrz dał mi w prezencie nowy album ze starymi zdjęciami z naszego miasteczka. Ładnie wydany. Oglądam go podejrzliwie, mam wrażenie, że dla przyzwoitości powinien mieć przynajmniej kilka pustych kartek.
Na fejsbukach znajomych słodkie memy, krótkie głębokie cytaty, ptaszki, koty i psy. Dużo gorących uczuć, całe morze współczucia. Ludzie są dobrzy, jakby nie było.
Dzwony z kościoła wzywają ną modlitwę. Kiedyś proboszcz wyraził zdumienie, że nigdy mnie w kościele nie widział. Powiedziałem, że jestem z innej parafii. Co było prawdą, moja parafia jest zupełnie inna. Nie ma świątyni, ani kapłanów, jest wirtualna, z członkami kongregacji rozrzuconymi po świecie, których łączy gniew beznadziei.
Mniejsza o większość, mówi znajomy rolnik, narzekając na zimny maj, po zimnym kwietniu. Truskawki nie rosną, bób też jakiś marny w tym roku. Ale konwalie cieszą, mają tak obłędny zapach.
Dziewczyny namawiają do wegańskiej diety. Pewnie mają rację, to jedzenie mięsa jest takim barbarzyństwem. Maski opadły, kawiarnie są znów otwarte. Oglądam zdjęcie dwóch dziewczyn z napisem „Jebać PiS”. Mam nie tyle odmienne zdanie, ile inaczej je wyrażam. Pewnie efekt starości.
Idę do ogrodu zerwać bukiecik konwalii. Zaraz wracam.