Raz do roku dziennikarze głównych mediów wybierają się na Wyspy Marshalla, odległy łańcuch wysp wulkanicznych i atoli koralowych na Oceanie Spokojnym, by w alarmujących słowach poinformować, że naród wyspiarski znika z powodu zmiany klimatycznej. Ich doniesienia są często pełne kłębiących się emocji i sugerują, że mieszkańcy uciekają z atoli, które szybko zatapiają się w morzu.
Nowe badanie pokazuje jednak, że nie jest to cały – ani nawet dokładny obraz. Zauważenie tego faktu nie oznacza, że globalne ocieplenie nie jest rzeczywiste lub że przywódcy świata i naukowcy nie powinni zajmować się negatywnymi skutkami zmiany klimatu, ale szum medialny i przesada nie służą nikomu.
Używając historycznych zdjęć z powietrza i obrazów satelitarnych o wysokiej rozdzielczości naukowcy z Auckland University, Murray Ford i Paul Kench, zanalizowali niedawno zmiany linii brzegowej sześciu atoli i dwóch śródoceanicznych wysp rafowych na Wyspach Marshalla. Ich zrecenzowane przez specjalistów badanie, opublikowane w wrześniowym numerze “Anthropocene”, pokazało, że od połowy XX wieku całkowity obszar lądowy wysp w rzeczywistości powiększył się.
Jak to jest możliwe? Wydaje się oczywiste, że podnoszący się poziom morza zredukuje obszar lądowy. Istnieje jednak proces odkładania się, w który koral kruszony przez fale jest wyrzucany na brzegi tych nisko położonych wysp jako piasek, przeciwdziałając redukcji masy lądowej. Badania pokazują, że ten proces stanowi przeciwwagę erozji spowodowanej podnoszeniem się poziomu morza, prowadząc do zysków terenu netto.
Dotyczy to nie tylko Wysp Marshalla. Badacze piszą, że w „niedawnym zestawie badań zmian linii brzegowej wysp koralowych niewiele jest dowodów na szeroko rozprzestrzenioną erozję raf. Wręcz przeciwnie, kilka badań udokumentowało znaczną progradację [przyrost] i zmiany pozycyjne wysp od połowy XX wieku, dające w rezultacie przyrost netto obszaru wyspy”. Najsłynniejsze z tych badań, opublikowane w 2010 r. przez Paula Kencha i Arthura Webba z South Pacific Applied Geoscience Commission in Fiji, pokazało, że z 27 wysp pacyficznych 14% straciło teren. Niemniej 43% zyskało a reszta pozostawała stabilna.
Przedstawiciele Wysp Marshalla bardzo głośno mówią o potrzebie ostrej globalnej akcji w sprawie klimatu. Prezydent Hilda Heine powiedziała reporterom, że stali mieszkańcy opuszczają Wyspy Marshalla, ponieważ zmiana klimatu zagraża istnieniu wyspiarskiego narodu. To prawda, że w przybliżeniu jedna trzecia populacji przeniosła się do USA – ale z powodów bardziej przyziemnych niż zmiana klimatu.
52,7% populacji Wysp Marshalla żyje poniżej granicy nędzy, według Azjatyckiego Banku Rozwoju. Tylko 39,3% populacji powyżej 15 roku życia ma zatrudnienie. W raporcie o prawach człowieka narodu wyspiarskiego z 2015 r. Departament Stanu USA stwierdził, że poważne problemy obejmują “chroniczną korupcję rządu i chroniczną przemoc domową” wraz z “maltretowanie dzieci, handel kobietami i brak zabezpieczeń prawnych chroniących prawa pracowników”. Obywatele Wysp Marshalla mają także łatwą drogę do imigracji do Ameryki i mogą żyć, pracować i studiować w USA bez wizy.
Jest zrozumiałe, dlaczego przywódcy Wysp Marshalla wolą mówić o globalnym ociepleniu. Ale obwinianie podnoszącego się poziomu mórz za dzisiejszą emigrację wyrządza szkodę wszystkim.
Ponure oznajmianie widzom w USA, że “powodujecie zniknięcie tej wyspy”, jak to zrobił John Sutter w reportażu CNN w czerwcu 2015, daje dobrą, naładowaną grozą i poczuciem winy telewizję. Ale ta redukcjonistyczna, niechętna faktom retoryka przyczynia się do ugruntowania koncepcji, że dyskusja o zmianie klimatu powinna być dwubiegunową, karykaturalną walką między tymi, którzy twierdzą, że zmiana nie jest rzeczywista, a tymi, którzy mówią, że to najgorszy problem, przed jakim stoi ludzkość.
Jeszcze bardziej podstępnie, piewcy katastrofizmu powodują, że wpadamy w panikę i wybieramy niewłaściwe reakcje na globalne ocieplenie. Kosztując grubo ponad bilion dolarów rocznie paryskie porozumienie klimatyczne, ratyfikowanie niedawno przez Chiny, będzie prawdopodobnie najdroższym traktatem w historii. Spowolni wzrost ekonomiczny, by wymusić zmianę na niewydajne zielone źródła energii.
Nie osiągnie to niemal niczego. Moje recenzowane przez specjalistów badanie, opublikowane w listopadzie zeszłego roku w piśmie “Global Policy”, pokazuje, że nawet jeśli każdy kraj spełni swoje obietnice obcięcia emisji do roku 2030 i będzie się tego trzymał do końca stulecia – kosztem ponad 100 bilionów dolarów w utraconym PKB – wzrost globalnej temperatury będzie zredukowany zaledwie o 0,17°C.
W pędzie do zrobienia czegoś – i pokazania, że podejmuje się drastyczne działania – pominięto rozsądniejsze podejście do przeciwdziałania globalnemu ociepleniu. Zamiast narzucania dozwolonych emisji potrzebujemy więcej wydatków na badania i rozwój zielonej energii, włącznie z bardziej wydajną energia jądrowa, tańszą energią słoneczną i wiatrową i ulepszonym magazynowaniem. Nowa technologia jest kluczowa, jeśli zielona energia ma być konkurencyjna wobec paliw kopalnych.
Politycy, którzy chcą pomóc mieszkańcom Wysp Marshalla dzisiaj, powinni szukać sposobów poprawy odporności tych wysp i ich zdolności do radzenia sobie ze złą pogodą przez poprawę infrastruktury i zabezpieczenia przed skutkami burz. Zajęcie się problemami takimi jak bieda, opieka zdrowotna, korupcja i przemoc domowa zrobiłoby jeszcze więcej. Ci, którzy chcą pomóc, powinni widzieć pełen obraz.
About Those Non-Disapearing Pacific Islands
WSJ, 13 października 2016
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska