Wszystko kończy się, a więc zacznijmy od końca. Zamykam ten blog ze skutkiem natychmiastowym.
Nigdzie jednak nie odchodzę; od 2015 r. pracuję w redakcji “The Atlantic” jako korespondent naukowy i od teraz w pełni skupiam się na pisaniu dla tego pisma.
Zakończywszy, wróćmy do początku. Zacząłem ten blog - Not Exactly Rocket Science – w sierpniu 2006 r., właściwie z ciekawości. To była moja pierwsza poważna wyprawa w dziedzinę pisania o nauce. Powiedziałem przyjaciołom, że chcę zdobyć praktykę, zbudować portfolio tekstów, które mógłbym pokazać wydawcom. Głównie jednak po prostu chciałem pisać. Miałem potrzebę wyjaśniania, opisywania i opowiadania – to było coś, czego nie zaspakajała moja praca w organizacji zwalczającej raka.
Od tego czasu napisałem na tym blogu 1800 tekstów. Początkowo nikt mi nie płacił i pisałem dla publiczności liczącej kilkadziesiąt osób. Potem przeszedłem przez kilka płacących społeczności: sieć ScienceBlogs (prowadzona wówczas przez niedziałające już pismo „SEED”), sieć blogów
Discover i na koniec
Phenomenaprzy „National Geographic”.
Tam udoskonalałem moje pisanie przez niemal codzienną praktykę, budowałem reputację i uczyłem się, jak być dziennikarzem. Zacząłem zbierać linki do tekstów, które czytałem w ciągu tygodnia. Zdobyłem nagrody włącznie z National Academies Keck Award for Science Communication w 2010 r. Redaktorzy zgłaszali się do mnie po czytaniu moich postów, bym pisał dla nich jako wolny strzelec, organizatorzy konferencji zapraszali, bym przemawiał do ich uczestników, a socjolodzy pisali artykuły o moim blogu. Not Exactly Rocket Science był głównym filarem mojej kariery.
Wszystko jednak kończy się.
Z czasem, kiedy pisałem coraz więcej dla mediów i zacząłem identyfikować się bardziej jako dziennikarz niż popularyzator wiedzy, zmieniło się także moje podejście do blogowania. Coraz więcej moich postów publikowano i styl zmieniał się i zbliżał do tego, jakim pisałem dla różnych redakcji. Niemniej przez długi czas Not Exactly Rocket Science pozostawał jedynym miejscem, gdzie miałem pełną kontrolę nad tematami, o których chciałem opowiedzieć, i nad tym, jak o nich opowiadałem. Blogowanie było wolnością.
Ale “Atlantic”, którego autorzy od dawna łączyli luzacki etos blogowania z tradycyjnym rygorem dziennikarstwa, oferują podobną wolność w połączeniu z wszystkimi korzyściami wsparcia redakcyjnego. Dlatego też postanowiłem temu poświęcić całą moją energię. Tam Not Exactly Rocket Science będzie żył nadal – duchem, choć już nie nazwą.
Ten blog zmienił mi życie. Dał mi karierę. Umocnił moje pragnienie pisania. Połączył mnie ze społecznościami, które otwarły mi oczy na sztukę dziennikarską i rzeczywistość sprawiedliwości społecznej. Doprowadził do przyjaźni i miłości.
Kończy się teraz, ale nie umiera. Stał się czymś innym. (To samo mówi się ogólnie o blogowaniu w niezliczonych prowokacyjnych komentarzach.)
W tym ostatnim poście chciałbym szczerze podziękować: “National Geographic” za goszczenie Not Exactly Rocket Science od 2012 r.; Virginii Hughes, Amosowi Zeebergowi i Jamiemu Shreeve za zwerbowanie mnie do swoich różnych sieci; Carlowi Zimmerowi za zachęcanie mnie od najwcześniejszych dni; i każdemu, kto czytał moje teksty przez ostatnich dziesięć lat.
Jeśli chcielibyście śledzić to, co piszę, możecie zaprenumerować ten kanał, lub mój e-mailowy biuletyn: The Ed’s Up.
Jedziemy dalej.
An Elegy for Not Exactly Rocket Science
Not Exactly Rocket Science, 11 stycznia 2017
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Od Redakcji
Niemal od samego początku śledziliśmy blog Eda Yonga, podziwiając jego niebywały talent przybliżania nauki laikom. W dziedzinie biologii jest dziś jednym z najlepszych korespondentów naukowych na świecie. Cieszymy się z jego sukcesu, chociaż dla nas jest to ogromna strata. Przez lata pozwalał nam korzystać nieodpłatnie ze swoich tekstów i dzięki temu blisko 300 tekstów Eda Yonga dotarło do polskiego czytelnika (najpierw na łamach „Racjonalisty”, a potem w „Listach”). Niestety nie stać nas na kupowanie praw do tłumaczenia tekstów z „The Atlantic”, więc czytelników, którzy mogą z tych tekstów korzystać w oryginale, zachęcamy, by nie tracili z nim kontaktu. Warto, to znakomity autor. Dziękujemy Ed i cieszymy się razem z Tobą.