W poniedziałek przed świtem czterech zamachowców samobójców zabiło pięć osób i zraniło co najmniej dwunastu w libańskim mieście chrześcijańskim al-Kaa. Wieczorem tego samego dnia, kiedy mieszkańcy miasta przygotowywali się do pogrzebania zabitych, uderzyło czterech kolejnych zamachowców samobójców.
Te zamachy podkreślają tylko, jak zagrożeni są chrześcijanie, którzy żyją dzisiaj w świecie muzułmańskim. Kiedy Stany Zjednoczone debatują, ilu uchodźców z Bliskiego Wschodu przyjąć i kto powinien mieć pierwszeństwo, odpowiedź nasuwa się sama: tymi, którzy najbardziej potrzebują azylu są chrześcijanie i Jazydzi, którzy żyją wśród muzułmanów.
19 czerwca zamachowiec samobójca zabił troje ludzi, kiedy wysadził się w powietrze podczas nabożeństwa żałobnego za zmasakrowanych chrześcijan w Kamiszli w Syrii. 9 czerwca tłuszcza pakistańska ciężko pobiła człowieka jedynie dlatego, że był chrześcijaninem. 5 czerwca zginęło dwoje ludzi, kiedy islamiści ostrzelali rakietami kościół w Syrii; tego samego dnia chrześcijanin został zasiekany na śmierć w swoim sklepie przez islamistów w Bangladeszu. 2 czerwca w Nigerii, młodzież muzułmańska obcięła głowę chrześcijance za rzekome obrażenie Mahometa.
A to tylko w tym miesiącu – niestety, typowym miesiącu dla chrześcijan świata muzułmańskiego.
W maju podobne ataki na chrześcijan miały miejsce w Nigerii, Turcji, Syrii, Filipinach, Ugandzie, Pakistanie i Bangladeszu. W dniach 27-28 marca grupa Talibów zamordowała 69 chrześcijan i zraniła 30 dalszych, głównie kobiety i dzieci, kiedy świętowali Wielkanoc w parku w Lahore w Pakistanie.
Lista ciągnie się dalej.
Niemniej prezydent Obama wydaje się cenić zagrożone życie muzułmańskie wyżej niż życie zagrożonych chrześcijan i Jazydów.
W kwietniu Ameryka wybudowała tymczasowy ośrodek w Ammanie w Jordanii, by szybciej rozpatrywać sprawy imigrantów muzułmańskich z Syrii. Proces weryfikacji został „przyspieszony”, być może po to, by spełnić życzenie Obamy przyjęcia do września 10 tysięcy muzułmańskich Syryjczyków.
Administracja Obama wzywa do szczodrej i powszechnej akceptacji uchodźców muzułmańskich ze stref wojennych. Przywódcy demokratyczni twierdzą, że zatrzymanie imigracji muzułmańskiej byłoby niewłaściwe moralnie, prawnie i politycznie – ale przyznają, że obecnie niemożliwe jest zidentyfikowanie potencjalnych dżihadystów wśród uchodźców ani radykałów wśród ich potomków.
ONZ zaproponowała skromniej, by kraje Zachodu najpierw zaakceptowały „muzułmańskie kobiety i dzieci”.
Obama nie zwraca uwagi na to, co dzieje się w Europie, a mianowicie na dużą liczbę wypadków napaści seksualnych na dziewczęta, kobiety i homoseksualistów przez mężczyzn muzułmańskich, ani na koszty finansowe goszczenia wrogich, nieproduktywnych imigrantów, którzy mogą nie mieć żadnego pragnienia asymilacji do zachodnich norm życia społecznego.
Mam inną propozycję.
Jeśli chcemy zaakceptować uchodźców z arabskich i muzułmańskich stref wojennych, dlaczego nie zacząć od chrześcijan, którzy są mordowani przez muzułmanów w krajach o większości muzułmańskiej? Chociaż są Arabami, Afrykanami lub pochodzą z Azji Środkowej, fakt, że są także chrześcijanami, może ułatwić im asymilację do zachodnich obyczajów – a nawet jeśli ta asymilacja nie będzie doskonała, jest bardziej prawdopodobne, że zareagują na swobody zachodnie bez przemocy.
Dlaczego papież ofiarował symboliczny azyl w Watykanie tylko muzułmanom, nie zaś swoim chrześcijańskim współwyznawcom?
Niedawno, według mojego kolegi, Ashrafa Rameleha, adwokata chrześcijan koptyjskich, “Papież Franciszek, który ‘buduje mosty, by budować pokój’ na całym świecie, naturalnie wyciągnął ręce, by objąć muzułmanów sunnickich”. Rameleh notuje, że papież “rozpaczał wraz z chrześcijanami w Egipcie i ofiarował modły za przelaną krew chrześcijan w Libii, uznając chrześcijan koptyjskich za męczenników”.
Papież zachowuje jednak milczenie w sprawie systematycznego niszczenia Wschodniego Kościoła Chrześcijańskiego. Nie popiera prezydenta egipskiego, Abdela Fattaha el-Sisiego, który próbuje poluzować morderczy uścisk, w jakim sunnickie Bractwo Muzułmańskie nadal trzyma Egipt.
Mówił mi dyrektor Hatune Dogan Foundation, Hans Erling Jensen, że chrześcijanie, którzy utknęli w obozach dla uchodźców w Turcji, przybywają tam bez grosza; że muzułmanie, nie troszczą się o nich, ale nadal ich tam prześladują. Większość głoduje. Wielu nie ma pieniędzy na kupno żywności lub zapłacenie szmuglerom za wyszmuglowanie ich.
Dlaczego nie sprowadzić najpierw chrześcijan i Jazydów ze świata muzułmańskiego? Dlaczego nie sprowadzić jako drugich muzułmańskich dysydentów, byłych muzułmanów i muzułmańskich homoseksualistów?
Wreszcie, dlaczego nie sprowadzić następnie muzułmańskich dziewcząt i kobiet, które już uciekają przed opartą na „honorze” przemocą, włącznie z zabójstwami honorowymi – zanim przyznamy wizy, zielone karty i azyl muzułmańskim chłopcom i mężczyznom?
Shouldn’t we first help the Christian victims of Mideast genocide?
New York Post, 29 czerwca 2016
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska