Kiedy czytam opinię eksperta twierdzącego, że Putin wstrzymał inwazję w oczekiwaniu na ustępstwa Zełenskiego, zastanawiam się, kto zwariował. Rozważania pojawiły się na marginesie domysłów, jaki właściwie cel miała wizyta w Moskwie izraelskiego premiera. Twierdzenie, że była to przede wszystkim próba wysondowania, co Putin gotów byłby uznać za „wyjście z twarzą”, brzmi w miarę rozsądnie, ale nadal są to tylko domysły.
Wyciekł jakiś dokument analityka Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), który ponoć twierdzi, że Rosja nie ma szans na zwycięstwo.
Twierdzenia, że Putin wcale nie miał zamiaru podboju Ukrainy, mogą być nieścisłe. Teraz jednak powtarzają się głosy, że domaga się „tylko” zgody na aneksję Krymu i uznania „niepodległości” republik Donieckiej i Ługańskiej (oraz demilitaryzacji i gwarancji neutralności Ukrainy).
Czy tylko? Hudson Institute publikuje obszerny artykuł tureckiego analityka Cana Kasapoğlu. Wart jest przeczytania w całości. Jego zdaniem kardynalny błąd rosyjskich generałów polegał na porzuceniu rosyjskiej doktryny wojennej i oparciu się na doświadczeniach niedawnej wojny na Krymie oraz wojny w Syrii, gdzie w obydwu przypadkach armia była wsparciem lokalnych milicji. W Ukrainie rosyjska armia natrafiła na trzech wrogów – na sprawną ukraińską armię, na ukraińskie społeczeństwo z charyzmatycznym przywódcą i na własną logistyczną niesprawność.
Turecki analityk zwraca uwagę, że obserwujemy tam dwie wojny. Jedną na północy, a drugą na południu. Toczą się w zupełnie odmiennych warunkach i z odmiennymi perspektywami rosyjskiego zwycięstwa. Jak pisze Kasapoğlu uwaga Zachodu skoncentrowana jest nieproporcjonalnie na froncie północnym, gdzie obserwujemy spektakularne niepowodzenie rosyjskiej armii, co może dawać złudne wrażenie totalnego niepowodzenia planów Moskwy.
Na południu postęp Rosji jest radykalnie większy. Tam siłom rosyjskim udało się przebić w głąb, wdzierając się na północ od Krymu i zdobywając miasta Chersoń i Melitopol, jednocześnie oblegając Mariupol. Oznacza to odcięcie dostępu Ukrainy do Morza Azowskiego i zabezpieczenie korytarza lądowego rozciągającego się od Donbasu po Krym.
W rezultacie przed rosyjską armią otwarta jest teraz droga do zdobycia Odesy, która obecnie stoi przed podwójnym zagrożeniem, ze wschodu wojska rosyjskie przebijają się w kierunku miasta drogą lądową od Chersonia przez Mikołajów. W tym samym czasie na morzu znajduje się już ogromna flota marynarki wojennej, gotowa do uderzenia. Jeśli Odesa upadnie, będzie to cios w niepodległość Ukrainy. Cios równie wielki jak zdobycie Kijowa, a pod pewnymi względami być może nawet większy.
Odesa (Ukraińcy piszą ją z jednym s, Rosjanie z dwoma), jest największym portem ukraińskim. To okno na świat, przez które płynie ukraiński eksport i import. Bez Odesy Ukraina staje się krajem śródlądowym z bardzo osłabionymi możliwościami rozwoju gospodarczego.
Możliwe zdobycie Odesy będzie dla Putina nie tylko zwycięstwem militarnym i propagandowym, zdobycie Odesy oznacza pełne panowanie nad wybrzeżem Morza Czarnego. W tej chwili jednak, jak się wydaje, jest to próba zdobycia najważniejszej karty do przetargów dyplomatycznych. Chwilowo nic jeszcze nie jest przesądzone, ale, jak pisze turecki analityk, upadek Kijowa nie oznaczałby jeszcze upadku Ukrainy, rząd może się przenieść do Lwowa, Ukraina będzie się bronić dalej i zadawać Rosjanom poważne straty, ponosząc również własne straty, które w pewnym momencie mogą skłaniać do szukania kompromisu za wszelką cenę. Tą ceną może być nie tylko utrata od dawna przejętego przez Rosję Krymu, nie tylko spisanie na straty Doniecka i Ługańska, ale przede wszystkim Odesy właśnie.
Putin niewątpliwie marzy o zdobyciu Kijowa, może jednak zadowolić się przesunięciem granicy Rosji aż do Dniepru. Osiągnięcie tego celu zmieni Ukrainę w strefę zaporową nieustannie narażoną na inwazję.
Czy jest możliwe zatrzymanie tego scenariusza? To jest chyba złe pytanie. Należy raczej pytać, czy ktokolwiek na Zachodzie rozważa strategię obrony przed tym scenariuszem, czy wszyscy zastanawiają się już tylko nad możliwością nakłonienia Zełenskiego do kompromisu pozwalającego Putinowi „wyjść z twarzą”?
Piszę to w 13 dniu wojny, wczoraj przez Melitpol przejechał rosyjski pociąg pancerny, zmierzając od Krymu w kierunku Odesy. Codziennie słyszymy doniesienia o ostrzeliwaniu konwojów humanitarnych (to nie musi być regularne wojsko) oraz o przyzwoleniu na ewakuację cywilnej ludności, ale na stronę rosyjską. We wtorek 8 marca rosyjscy żołnierze próbowali wedrzeć się do Mariupola wykorzystując korytarz humanitarny.
Z New York Times’a dowiaduję się, że Rosja jest coraz bardziej izolowana, ale zastąpienie rosyjskiej ropy będzie trudne. Thomas L. Friedman jest przerażony, że Putin nie ma dobrego wyjścia z tej wojny. Nie jestem pewien. Dobre wyjście dla Putina może być bardzo złe i dla Ukrainy, i dla całego demokratycznego świata.