Autorka martwi się o "dzieci demoralizowane przez religię"... Doprawdy wzruszające. Nie deprawuje dzieciaków telewizja z głupimi programami "dla dzieci i młodzieży", w których na porządku dziennym są wulgaryzmy, demonstracyjne okazywanie braku szacunku dla rodziców (zob. np. bijący rekordy oglądalności serial "Rodzinka.pl") i w ogóle dla osób starszych; schlebianie własnym zachciankom (nie mylić z hobby a tym bardziej z pasją) podnoszonym do rangi emanacji wolności i ekspresji osobowości...! Nie martwi Autorki chamstwo w szkołach, nie martwią jej rodzice zadowoleni z roszczeniowej postawy dzieci nastawionych na to, żeby mieć więcej coraz to nowych rzeczy; nie martwi jej to, że coraz więcej dzieci nie potrafi wytrzymać nawet jednej godziny bez telefonu/tabletu/komputera; że nie umieją rozmawiać z rówieśnikami, że nie umieją wyrażać uczuć poprzez wbijanie im do głowy, że najważniejsze, aby "były sobą", czy - jak to coraz częściej wygląda dzisiaj - nie przejmowały się ani losem innych, ani opiniami innych, ani tym, czy ich zachowanie może dla kogoś być przykre/uciążliwe/wulgarne! Autorki nie martwi fala przemocy wylewająca się z mediów, wszechdostępna pornografia i głupota przekazów internetowych i "informacji" o kreacjach celebrytów podnoszonych do rangi newsów dnia. Nie! To religia demoralizuje dzieci, bo zwraca uwagę na konieczność rozróżniania Dobra od Zła (bez pdeudointelektualnych dyskusji o tym, jakoby nigdy nie można tego jednoznacznie stwierdzić); bo mówi o wyrzeczeniu się (a przynajmniej ograniczeniu) tego, co bezproduktywne, głupie, wulgarne i wymagające wysiłku pracy nad sobą! Ech...