Zamaskowana młodzież palestyńska rzuca kamieniami w żydowskie przedszkole w pobliżu Góry Oliwnej, wrzesień 2014
Wykorzystywanie dzieci do walki przeciwko Izraelowi nie przyciągnęło zbyt wiele uwagi społeczności międzynarodowej i mediów. ONZ i grupy obrońców praw człowieka są ślepe i głuche na to łamanie praw człowieka. Zamiast potępienia tych praktyk piętnują Izrael za atakowanie nieletnich.
Ta strategia działa znakomicie na rzecz Hamasu i Fatahu, zawsze winiących Izrael za "świadome atakowanie” palestyńskich dzieci – zarzut, który media zachodnie podchwytują bez zadawania żadnych pytań.
Bardziej przerażające jest to, że ugrupowania palestyńskie często nagradzają rodziny, kiedy ich dzieci zostają ofiarami i w ten sposób rodzice mają słabszą motywację, żeby powstrzymać swoje dzieci przed narażaniem życia.
Dorośli działacze, którzy zachęcają i posyłają dzieci, by brały udział w aktach przemocy, powinni być pociągnięci do odpowiedzialności, nie tylko przez Izrael, ale przez ich własny naród. Jeśli dorośli chcą intifady, powinni pierwsi wyjść i przeciwstawić się izraelskim policjantom i żołnierzom.
Hamas, Fatah i inne palestyńskie grupy używają dzieci ze wschodniej Jerozolimy i Zachodniego Brzegu do zamieszek, które przeradzają się w nową intifadę przeciwko Izraelowi.
Prawie połowa Palestyńczyków zatrzymanych w ostatnich miesiącach przez jerozolimską policję to nieletni. Niektórzy z nich mają zaledwie 9 lat.
Dzieci te są posyłane, by rzucały kamienie, koktajle Mołotowa i petardy w policjantów i żołnierzy Cahalu, jak również w przechodniów na ulicach oraz pojazdy, włącznie z autobusami i tramwajami w Jerozolimie.
Większość tych dziecięcych ataków ma miejsce po zajęciach szkolnych i szkoła jest również jednym z źródeł tych zachowań. Niestety, niektórzy palestyńscy nieletni zostają zabici lub ranni w starciach z izraelskimi siłami bezpieczeństwa.
14-letni palestyńsko-amerykański chłopiec ze wsi Silwad koło Ramalli, Orwa Hammad, został zabity w zeszłym tygodniu przez żołnierzy Cahalu. Cahal twierdzi, że zauważono go przygotowującego się do rzucenia bomby zapalającej na izraelski samochód.
Wcześniej 13-letni Bahaa Bader został zastrzelony przez żołnierzy Cahalu w wiosce Beit Likja, również w okręgu Ramallah. Rzecznik Cahalu powiedział, że żołnierze odpowiedzieli ogniem, gdy mieszkańcy zaczęli ich obrzucać koktajlami Mołotowa, gdy opuszczali wioskę.
W ostatnim miesiącu 16-letni Mohammed Sinokort z jerozolimskiej dzielnicy Wadi al-Joz został zabity kiedy rzucał kamieniami.
Nie pierwszy raz ugrupowania wykorzystują dzieci do walki przeciwko Izraelowi. Podczas pierwszej intifady, która wybuchła w 1987 r., dzieci i kobiety były często na pierwszej linii w starciach z izraelskimi siłami bezpieczeństwa.
Co więcej, przywódcy tych ugrupowań dobrze wiedzą, że dzieci, które są posyłane do starć z izraelskimi żołnierzami i policjantami, nie będą pociągnięte do odpowiedzialności.
Większość nieletnich zatrzymanych przez policję jerozolimską za udział w aktach przemocy dostaje nakaz aresztu domowego. Dzieci w wieku 9-13 lat nie są zatrzymywane, a ich sprawy są kierowane do władz opieki społecznej.
Większość dzieci angażujących się w rzucanie kamieni i koktajli Mołotowa na Izraelczyków pochodzi z rodzin biednych i bez wykształcenia. Jednak wielu z nich pochodzi z rodzin z klasy średniej i mieszka w Autonomii Palestyńskiej poza obozami dla uchodźców.
Dzieci są ofiarami indoktrynacji i kampanii podżegania do nienawiści, która jest prowadzona przez różne ugrupowania palestyńskie, głównie jednak przez Hamas i Fatah. Kampania nienawiści jest prowadzona przez media, meczety, instytucje edukacyjne i jest silnie obecna w retoryce politycznych przywódców i działaczy.
Jeszcze bardziej niepokojące jest to, że ugrupowania palestyńskie często nagradzają rodziny dzieci przez angażowanie adwokatów i opłacanie kar nałożonych przez izraelskie sądy. Są również doniesienia o tym, że działacze Fatahu i Hamasu w Jerozolimie płacą dzieciom pieniądze za rzucanie kamieniami i koktajlami Mołotowa na Izraelczyków oraz za blokowanie dróg w niektórych arabskich dzielnicach.
Hamas i Fatah już dawno odkryły, że dzieci są jednym z najbardziej skutecznych narzędzi w walce z Izraelem – szczególnie z powodu szkód wyrządzanych Izraelowi przez wpływ na międzynarodową opinię publiczną.
Jak na razie wygląda na to, że grupy palestyńskie odniosły sukces w swoich wysiłkach przedstawienia Izraela jako państwa, które celowo atakuje palestyńskich nieletnich, których jedynym przestępstwem jest "sprzeciw wobec okupacji".
Ubieranie dzieci w mundury wojskowe oraz pozwalanie im na noszenie karabinów i pistoletów podczas demonstracji na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy jest jednym ze sposobów zachęcania ich do ryzykowania życia. Ale oczywiście Hamas, Fatah i inne frakcje palestyńskie nie widzą niczego złego w tej praktyce.
Dorośli działacze, którzy zachęcają i posyłają dzieci, by brały udział w aktach gwałtu, powinni być pociągnięci do odpowiedzialności, nie tylko przez Izrael, ale przez ich własny naród. Jeśli dorośli chcą intifady, powinni pierwsi wyjść i przeciwstawić się izraelskim policjantom i żołnierzom.
Nadszedł czas, by społeczność międzynarodowa i media zwróciły uwagę na ich niepokojące zachowanie i zażądały, żeby dorośli Palestyńczycy przestali chować się za dziećmi.
Zdaniem rzeczniczki Departamentu Stanu USA, Jen Psaki, nieletni terrorysta to żaden terrorysta.
Pierwsza publikacja polskiego tłumaczenia Erec Israel
Khaled Abu Toameh - urodzony w 1963 r. w Tulkarem na Zachodnim Brzegu, palestyński dziennikarz, któremu wielokrotnie grożono śmiercią. Publikował między innymi w "The Jerusalem Post", "Wall Street Journal", "Sunday Times", "U.S. News", "World Report", "World Tribune", "Daily Express" i palestyńskim dzienniku "Al-Fajr". Od 1989 roku jest współpracownikiem i konsultantem NBC News.
Zamach bombowyna konsulat Iranu w Damaszku w Syrii nie był, jak twierdzą Irańczycy, zwykłym atakiem na niewinną misję dyplomatyczną.
Był to starannie ukierunkowany atak na kwaterę główną ekspansywnej siatki terrorystycznej, którą Teheran utworzył na całym Bliskim Wschodzie.
Prawdziwy cel budynku konsulatu Iranu, przylegającego do ambasady Iranu w Damaszku, został ujawniony, gdy sami Irańczycy przyznali, że w nalocie zginęło dwóch wysokich dowódców elitarnej Siły Kuds irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC), co powszechnie przypisuje się izraelskiemu lotnictwu.