WHO przez rok nie zaczęła nawet porządnego badania źródeł pandemii Covid-19.
Tydzień temu minął rok od chwili kiedy Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) z wielkim opóźnieniem przyznała, że mamy do czynienia z pandemią. Decyzje tej organizacji w początkach roku 2020 były bez wątpienia inspirowane przez chiński rząd. 14 stycznia ku zdumieniu całego świata, WHO raz jeszcze powtórzyła zapewnienia chińskiego rządu, iż nie ma dowodów na przenoszenie się tego wirusa od człowieka do człowieka. „W chwili obecnej jest całkowicie jasne, że nie ma systematycznego przenoszenia się [wirusa] od człowieka do człowieka” – powiedział tego dnia wysoki urzędnik WHO. Kilka dni później również Chiny przyznały, że nie jest to prawdą.
W tym samym miesiącu dyrektor generalny WHO, dr Tedros Adhanom Ghebreyesus, mówił o swoim bezgranicznym podziwie dla Chin, które błyskawicznie wykryły wirusa i podzieliły się ze światem swoimi informacjami, dodając pochwałę chińskiej przejrzystości i otwartości. W tym czasie władze chińskie karały za ujawnianie informacji o wirusie, utajniały bazy danych, cenzurowały naukowców i nakazały zniszczenie próbek.
Chiny obficie finansują WHO, a jej kandydat, doktor Tedros, polityk z Etiopii z marksistowskimi korzeniami i z wieloletnią historią bliskiej współpracy z Chinami, został w 2017 roku dyrektorem generalnym tej organizacji. W 2019 roku WHO zatwierdziło tradycyjną chińską medycynę, stosującą między innymi sproszkowane łuski łuskowca (materiał podobny do naszych paznokci), jako cudowne lekarstwo na raka oraz impotencję. Tego rodzaju wierzenia doprowadziły do handlu i niemal wytrzebienia wielu gatunków łuskowców.
Przykład chińskich wpływów widzieliśmy 28 marca 2020, kiedy członek kierownictwa, Bruce Aylward, trzykrotnie odmówił odpowiedzi na pytanie dziennikarza na temat reakcji Tajwanu na ten wirus, twierdząc najpierw, że nie usłyszał pytania, potem przerywając połączenie, a po ponownym połączeniu dopowiadając: „Przecież już mówiliśmy o Chinach”. Tajwan został wyrzucony z WHO w wyniku chińskich nacisków.
Obrońcy Światowej Organizacji Zdrowia twierdzą, że ta organizacja musi działać w porozumieniu z państwami członkowskimi, ale tak daleko posunięta uległość nie jest konieczna. W 2003 roku, kiedy tą organizacją kierowała Gro Harlem Brundtland, nie bawiono się w wychwalanie Chin, tylko skrytykowano władze chińskie za to, że nie poinformowały natychmiast o wybuchu SARS. W 2014 roku WHO zamówiła krytyczny raport na temat własnych zaniedbań na początku epidemii eboli w zachodniej Afryce, gdzie obawiając się urażenia tamtejszych rządów, zapewniano, że nic się nie dzieje, mimo iż organizacje dobroczynne alarmowały o powadze sytuacji. Raport wskazywał na „ignorowanie warunków umożliwiających gwałtowny wybuch choroby, które były obecne od momentu pojawienia się eboli”.
W tym czasie dyrektorka generalna zajmowała się swoją obsesją na punkcie elektronicznych papierosów, prowadząc ogólnoświatową kampanię przeciwko nim mimo dowodów, że te elektroniczne papierosy ratują życie, pomagając ludziom rzucić palenie tytoniu. W kolejnym roku WHO wydała komunikat, że w XXI wieku największym zagrożeniem zdrowia dla ludzi na całym świecie są zmiany klimatyczne. Ten wzór zachowań wskazuje niedwuznacznie, że ta organizacja nie zajmuje się tym, co czego została powołana – prewencją i przeciwdziałaniem epidemiom. W 2017 roku gazeta „Washington Post” ujawniła, że WHO wydaje 200 milionów dolarów rocznie na podróże swoich pracowników, więcej niż na zwalczanie AIDS, gruźlicy i malarii łącznie.
Największe fiasko tej organizacji widzieliśmy 9 lutego 2021, kiedy zespół ekspertów WHO, na warunkach uzgadnianych przez pół roku z władzami chińskimi, wystąpił na konferencji prasowej w Wuhan, by przedstawi wyniki powierzchownych, dwutygodniowych badań nad pochodzeniem wirusa. To wydarzenie zostało zmienione w dwugodzinny popis chińskiej propagandy z nieprawdopodobnym i pozbawionym jakichkolwiek dowodów twierdzeniem, że przybył w zamrożonej rybie lub w mięsie, przy równoczesnym wykluczeniu możliwości, iż mógł wydostać się ze słynnego w świecie laboratorium, które zajmuje się badaniem koronawirusów u nietoperzy, a które zbiegiem okoliczności znajduje się właśnie w Wuhan.
Później członkowie zespołu WHO częściowo wycofali się, mówiąc, że nie wykluczają hipotezy wydostania się wirusa z laboratorium, że zajęli się teorią importu wirusa w zamrożonej rybie “respektując częściowo wnioski” swoich chińskich kolegów, dodając również że wizyta nie była jednak „badaniami”. Mleko się jednak rozlało, a rzecznik tego zespołu usprawiedliwiał się żałośnie mówiąc: “Nie sądzę, żeby ta konferencja prasowa była zwycięstwem chińskiej PR.”
Jak się okazało w ubiegłym tygodniu, ten zespół nawet nie prosił o możliwość wglądu w bazę danych Instytutu Wirusologii w Wuhan, która była niedostępna od września 2020 roku i jest całkowicie wycofana z sieci od wiosny 2020. Wiadomo, że ta baza danych zawiera informacje o 22 tysiącach próbek, głównie wirusów, z tego około 16 tysięcy wirusów nietoperzy. Jest tam osiem wirusów blisko spokrewnionych z wirusem, który spowodował obecną pandemię, ale sekwencje ich genomów nie zostały opublikowane. Te wirusy były pobrane w 2015 roku od nietoperzy z zamkniętej kopalni znajdującej się ponad 1500 kilometrów od Wuhan, gdzie w 2012 roku sześć osób przechodziło chorobę bardzo podobną do Covid-19.
Gdyby zachodnie miasto, w którym znajduje się wielkie laboratorium wirusologiczne było miejscem, w którym zaczęła się pandemia, która zabiła blisko trzy miliony ludzi, nikt by nie pozwolił na to, żeby WHO lub ktokolwiek inny, mógł bezkarnie zabronić dostępu do tak ważnych danych. WHO zmarnowała rok zaniedbując gruntowne zbadanie pochodzenia tego wirusa, co znacznie zredukowało możliwość, że kiedykolwiek dowiemy się jak ta pandemia się zaczęła, a tym samym zwiększa prawdopodobieństwo pojawienia się kolejnej pandemii.
Pierwsza publikacja w The Telegraph
The WHO’s appeasement of China has made another pandemic more likely
The Rational Optimist, 15 marca, 2021
Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski