Prawda

Niedziela, 27 lipca 2025 - 17:38

« Poprzedni Następny »


Tłum w ogrodzie Pauliny


Andrzej Koraszewski 2025-07-27


Po zakończeniu części oficjalnej muszę przedstawić Jurka i Agnieszkę obecnym w ogrodzie mieszkańcom Dobrzynia oraz obecnych mieszkańców Dobrzynia Jurkowi i Agnieszce. To drugie zajmuje sporo czasu, bo muszę również powiedzieć o tych, których tu brakuje: o Gosi Konarskiej, naszej przyszywanej córce, znalezionej przy drodze w Strachoniu, o Radku i Justynie T., o Agnieszce S. i jej siostrze Justynie S., o Agacie Ziółkowskiej, która kocha swoich studentów, o Marioli, która jest winna temu, że między flagami izraelskimi wiszą lotki, i oczywiście o Anetce, siostrze Pauliny oraz o rodzicach Pauliny i o innych. Jednego imienia nie wymieniam. Jurek, który czyta uważnie każde słowo w „Listach”, natychmiast to zauważył.


Tłum w ogrodzie Pauliny

 

Przedstawiając obecnych, mówię o Joli - pani w średnim wieku, która u mnie sprząta, o panu, który dba o mój ogród (Stefan), i jego żonie — byłej nauczycielce, która ładnie śpiewa — o ich dzieciach i wnukach, które są tu obecne. Nagle dostrzegam z tyłu arystokratę, przerywam prezentację i mówię, że jest z nami Piotr, i że on wśród dziś obecnych jest teraz najważniejszy. Proszę Piotra, żeby pozwolił mi chodzić z nim na spacery razem z jego psem. Powinienem dużo chodzić — ważny jest pies i ważny jest jego dwunożny przyjaciel. Wskrzesimy w Dobrzyniu ateńską tradycję perypatetyków.



Patrzę na ten tłum i odczuwam radość i smutek. Smutek, że nie ma tu Małgorzaty, i radość, że oni są.



Ta pani w czarnej sukni sprząta u mnie raz w tygodniu, robi to nieodpłatnie, tylko po to, żeby mi dokuczać. Warczy odkurzaczem, hałasuje pralką i robi nieporządek w moich papierach. Udając, że sprząta, podstępnie zbliża się do mojego fotela i nagle wrzeszczy: „Pokaż nogi!”, ogląda je uważnie i wygania mnie do lekarza.



To jest pies córki ogrodnika, a ten maluch — to kto? Czyżby moja prawnuczka? Jaka jest różnica między psem córki ogrodnika a psem ogrodnika?



A to matka mojej prawnuczki z psem córki ogrodnika. Zabrałem jej aparat i sam zrobiłem zdjęcie. Muszę z nią porozmawiać — bo jak widzi zwierzę, to zaniedbuje swoje obowiązki. (Na 67 zdjęć, które znalazłem w aparacie po tej imprezie tylko jedno jest moje, reszta to robota Pauliny.)



Wnuki Stefana i najmłodszy syn Joli. Staraniem Mariusza dzieciaki się nie nudzą. Potem Mariusz zrezygnuje z naszego towarzystwa i będzie się bawił razem z dziećmi. (Kompletnie infantylny robol.)



Na tym zdjęciu (po lewej) Mariusz z moją prawnuczką Julią. Stojące tyłem dziewczę o rubensowskich kształtach, w czarnej bluzce, to Zuza, córka Joli. Małgorzata namawiała ją na pielęgniarstwo. Już podjęła decyzję (trzeba ją dopilnować).



A to córka ogrodnika bez psa. Boże, jak ja się cieszę, że Stefan ją odzyskał.

Zdjęcia wybieram na chybił trafił, bo za dużo tego szczęścia.



Kiedy wreszcie wszyscy sobie poszli i zostaliśmy sami z Jurkiem i Agnieszką, Hili wyszła z krzaków i ujawniła swoją obecność. Agnieszka natychmiast złapała za telefon.


W końcu odważyłem się powiedzieć, żeby wreszcie sobie poszli. Bardzo opornie wsiedli do samochodu i odjechali do swoich kotów.


Usiadłem z papierosem na schodkach werandy i zacząłem myśleć, jak to wszystko opowiedzieć.


Mariusz, widząc, że głowa mi się kiwa, powiedział, żebym poszedł spać. Odpowiedziałem, że mam jeszcze dużo roboty.


Uznałem to za cudowny aforyzm, zapadłem w zadumę nad pytaniem ilu socjologów dotarło do poziomu zaufania, na którym robotnik ujawnia obiegowe powiedzonka swojego środowiska?         

 

Mariusz odpowiedział: — My, budowlańcy, mamy takie powiedzenie: „Robota nie chuj — może stać cały tydzień.”

Uznałem to za cudowny aforyzym, zapadłem w zadumę nad pytaniem ilu socjologów dotarło do poziomu zaufania, na którym robotnik ujawnia obiegowe powiedzonka swojego środowiska?         


Tipsa en vn Wydrukuj



Tłum w ogrodzie
Pauliny
A.K.


Po zakończeniu części oficjalnej muszę przedstawić Jurka i Agnieszkę obecnym w ogrodzie mieszkańcom Dobrzynia oraz obecnych mieszkańców Dobrzynia Jurkowi i Agnieszce. To drugie zajmuje sporo czasu, bo muszę również powiedzieć o tych, których tu brakuje: o Gosi Konarskiej, naszej przyszywanej córce, znalezionej przy drodze w Strachoniu, o Radku i Justynie T., o Agnieszce S. i jej siostrze Justynie S., o Agacie Ziółkowskiej, która kocha swoich studentów, o Marioli, która jest winna temu, że między flagami izraelskimi wiszą lotki, i oczywiście o Anetce, siostrze Pauliny oraz o rodzicach Pauliny i o innych. Jednego imienia nie wymieniam. Jurek, który czyta uważnie każde słowo w „Listach”, natychmiast to zauważył.

Więcej

Nagroda dojechała
do Dobrzynia
Andrzej Koraszewski


B’nai B’rith International organizuje uroczystość wręczenia nagród polskim obywatelom, którzy wykazali się zaangażowaniem w zachowanie dziedzictwa żydowskiego w Polsce oraz w rozwijanie relacji polsko-żydowskich. Wyróżnienie, przyznawane już po raz trzeci z rzędu, nosi nazwę Wdzięczność–Gratitude–הכרת הטוב – w języku polskim, angielskim i hebrajskim – i honoruje wybitny wkład osób i instytucji w te działania.

Począwszy od bieżącego roku, nagroda będzie wręczana ku czci Mariana Turskiego (1926–2025), polsko-żydowskiego dziennikarza, historyka, ocalałego z Holokaustu oraz członka loży B’nai B’rith Polska. Organizacja B’nai B’rith działa (z przerwą) w Polsce od 1923 roku.

Więcej

Stąd
do wieczności
A.K. 


 

Potrzebny jest drugi tekst na dzień dzisiejszy. Na świeży umysł zostawiam ostateczną kontrolę tekstu o Janie Strzeleckim. Wybór tematu drugiego tekstu zaplanowałem na pracę po drugim śnie. Tak często się ostatnio zdarza, że nocny sen rozbijam na trzy części. Po każdym śnie mam sprawny umysł. Kładąc się na godzinę snu, nie nastawiam żadnego budzika, używam naturalnego. Margines dokładności to około 15 minut. Przed snem papieros na schodkach poświęcony planom. Testament czy pantofelek? Pokusa kombinacji. Nie dam rady, kombinacja zbyt trudna. Zostaję przy pantofelku. Tak dyktuje instynkt drapieżcy.

Więcej

Próby świadectwa
raz jeszcze
Andrzej Koraszewski


Tekst odwołujący się do Prób świadectwa Jana Strzeleckiego był poniekąd naszym manifestem, kiedy zaczynaliśmy prowadzenie „Listów z naszego sadu” Dziś próbuję prowadzić je samodzielnie. Sądzę, że jest to możliwe dzięki niesamowitemu wsparciu wspaniałych i rozumiejących przyjaciół. Dziś, zaledwie w miesiąc  i 10 dni po śmierci Małgorzaty, jestem bliski zarówno zmodyfikowanej koncepcji „Listów” jak i nowej organizacji pracy redakcyjnej. Nic z tego nie byłoby możliwe bez pomocy Kuby. Zbudowane przez niego narzędzia AI pozwalają na przyspieszenie i samodzielne wykonanie pracy, którą ciągnęliśmy we dwoje.

Więcej

Wędrówki po ulicach
Pawła Włodkowica
Andrzej Koraszewski 

Wyznanie
nieświętego Andrzeja
Andrzej Koraszewski

Rozmowa z arystokratą
i schodki
Andrzej Koraszewski

Ogólnoświatowy konkurs
na zakup fajki
KONKURS 

Jak zostałem chłopskim
dziennikarzem
Andrzej Koraszewski

Chochlik buszujący
w starym łbie
Andrzej Koraszewski

Polecane
artykuły

Hamasowscy mordercy


Stawianie czoła


 Dyplomaci, pokerzyści i matematycy


Dlaczego BIden


Nie do naprawy


Brednie


Rafizadeh


Demokracje powinny opuścić


Zarażenie i uzależnienie


Nic złego się nie dzieje


Chłopiec w kefiji


Czerwone skarby


Gdy­by nie Ży­dzi


Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill

Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk