Prawda

Sobota, 3 maja 2025 - 17:37

« Poprzedni Następny »


Powiadom znajomych o tym artykule:
Do:
Od:

Jak i dlaczego prasa zniekształca wiadomości?


Matti Friedman 2014-12-07

Samochód Reutersa jedzie przez zbombardowany obóz dla uchodźców w Gazie. (Yannis Behrakis/Reuters)
Samochód Reutersa jedzie przez zbombardowany obóz dla uchodźców w Gazie. (Yannis Behrakis/Reuters)

Podczas wojny w Gazie latem tego roku stało się jasne, że jeden z najbardziej istotnych aspektów nasyconego mediami konfliktu między Żydami i Arabami otrzymuje najmniej uwagi: sama prasa. Prasa zachodnia stała się nie tyle obserwatorem tego konfliktu, co jego współuczestnikiem, a ta jej rola ma konsekwencje dla milionów ludzi, którzy próbują zrozumieć wydarzenia bieżące, włącznie z politykami, którzy polegają na relacjach dziennikarzy, żeby zrozumieć region, w którym nieustannie i bezskutecznie próbują interweniować.

Mój opublikowany przez "Tablet" esej, pod tytułem Były korespondent Associated Press wyjaśnia, wywołał żywe zainteresowanie. W artykule opartym na moich doświadczeniach w latach 2006 -2011 jako reporter i redaktor biura Associated Press w Jerozolimie, jednej z największych na świecie organizacji informacyjnych, wskazałem na istnienie problemu i ogólnie go omówiłem. Zilustrowałem nieproporcjonalną uwagę mediów poświęconą temu konfliktowi w stosunku do innych wydarzeń przez pokazanie stanu liczebnego personelu i dałem przykłady decyzji redakcyjnych, które wyglądały na podejmowane ze względów ideologicznych, nie zaś dziennikarskich. Pisałem, że kumulatywny efekt tego zjawiska stworzył niezmiernie uproszczony obraz – rodzaj nowoczesnego moralitetu, w którym Żydzi z Izraela pokazani są jako przykład porażki moralnej, bardziej zasługujący na potępienie niż jacykolwiek inni ludzie na ziemi. Jest to wzór myślenia z głębokimi korzeniami w cywilizacji zachodniej.


Jak jednak ten wzór myślenia przejawia się w codziennym funkcjonowaniu, a raczej złym funkcjonowaniu dziennikarzy?  Odpowiedź na to pytanie wymaga zbadania sposobu, w jaki relacje prasy zachodniej są kształtowane przez wyjątkowe okoliczności tutaj w Izraelu, a także przez wady funkcjonowania mediów poza ramami tego konfliktu. Analizując to, będę czerpał z doświadczeń własnych i doświadczeń moich kolegów. Są one oczywiście ograniczone, ale sądzę, że są reprezentatywne.


Wiec poparcia dla Islamskiego Dżihadu na uniwersytecie Al-Kuds w Jerozolimie Wschodniej w listopadzie 2013 r. (Z archiwum Matti Friedmana)
Wiec poparcia dla Islamskiego Dżihadu na uniwersytecie Al-Kuds w Jerozolimie Wschodniej w listopadzie 2013 r. (Z archiwum Matti Friedmana)

Zacznę od prostej ilustracji. Powyżej jest zdjęcie z wiecu studenckiego zorganizowanego w listopadzie zeszłego roku na uniwersytecie Al-Kuds, instytucji palestyńskiej głównego nurtu w Jerozolimie Wschodniej. Na wiecu poparcia dla zbrojnej grupy fundamentalistycznej, Islamski Dżihad, w którym uczestniczyły setki studentów, widzieliśmy aktorów grających martwych żołnierzy izraelskich i szereg zamaskowanych mężczyzn z rękoma w charakterystycznym salucie. Na tym uniwersytecie podobne wiece są często organizowane.


Nie używam tej fotografii, by twierdzić, że Palestyńczycy są nazistami. Palestyńczycy nie są nazistami. Są, podobnie jak Izraelczycy, ludźmi porającymi się z trudną teraźniejszością i przeszłością w sposób, który czasami jest szpetny. Pokazuję ją z innego powodu.


Takie wydarzenie w instytucji takiej jak Uniwersytet Al-Kuds, kierowany w owym czasie przez dobrze znanego, umiarkowanego profesora, z powiązaniami z siostrzanymi instytucjami w Ameryce, mówi coś o tym, jakie wiatry wieją w społeczeństwie palestyńskim i w całym świecie arabskim. Wiec jest ciekawy z powodu wizualnego związku, jaki czyni między radykalnym islamem tutaj i gdzie indziej w regionie; takie zdjęcie może pomóc wyjaśnić, dlaczego wielu całkowicie racjonalnych Izraelczyków obawia się wycofania swojego wojska z Jerozolimy Wschodniej lub Zachodniego Brzegu, mimo że nienawidzą okupacji i pragną żyć w pokoju ze swoimi palestyńskimi sąsiadami. Obrazy z tej demonstracji były, jak to lubią mówić redaktorzy zajmujące się dokumentacją fotograficzną, „mocne”. Innymi słowy, wiec miał wszystkie niezbędne elementy wiadomości na pierwszą stronę.


Wydarzenie to miało miejsce o żabi skok od domów i biur setek dziennikarzy z całego świata, którzy mają bazy w Jerozolimie. Dziennikarze wiedzieli o tym: na przykład, duże biuro Associated Press, które potrafi wyprodukować kilkanaście doniesień dziennie, miało zdjęcia z tego wydarzenia, włącznie z tym powyżej, już następnego dnia. (Zdjęcia zrobił znajomy, który był tego dnia na kampusie i sam wysłałem je do biura.) Jerozolimscy redaktorzy uznali, że zdjęcia i sam wiec nie były warte opublikowania i AP wspomniała o tej demonstracji dopiero kilka tygodni później, kiedy bostońskie biuro organizacji  poinformowało , że Uniwersytet Brandeis zerwał z powodu tego incydentu związki z Al-Kuds. W dniu wydarzenia, kiedy AP postanowiła zignorować wiec, 6 listopada 2013 r., to samo biuro opublikowało relację o zobowiązaniu Departamentu Stanu USA niewielkiego zwiększenia funduszy dla Autonomii Palestyńskiej; to było warte publikowania. I to jest standard. Żeby podać inny przykład: budowa 100 mieszkań w osiedlu żydowskim jest zawsze wiadomością wartą opublikowania; przeszmuglowanie 100 rakiet do Gazy przez Hamas, nie jest, z rzadkimi wyjątkami, żadną wiadomością.


Rurociąg wiadomości z Izraela jest nie tylko pordzewiały i przeciekający, ale jest celowo zapychany.


Wspominam te sytuacje, żeby pokazać praktykę decyzji podejmowanych systematycznie w biurach prasy zagranicznej informującej z Izraela i terytoriów palestyńskich oraz pokazać, że rurociąg informacji z tego miejsca jest nie tylko pordzewiały i przeciekający, co jest stanem normalnym w mediach, ale także celowo zapychany.


Istnieją banalne wyjaśnienia problemów z przekazywaniem relacji o wydarzeniach – reporterzy spieszą się, redaktorzy są przeciążeni i roztargnieni. Taka jest rzeczywistość i może ona wyjaśnić małe błędy i niefortunne wpadki, jak niezręczne tytuły, i dlatego takie szczegóły nie uderzają mnie jako szczególnie ważne lub warte analizy. Niektórzy mówią, że przesada i pomijanie są nieuniknionym wynikiem uczciwych prób informowania o wydarzeniach w trudnym i czasami niebezpiecznym środowisku, w co początkowo sam wierzyłem. Kilka lat w tej pracy spowodowało, że zmieniłem zdanie. Takie wymówki nie mogą wyjaśnić, dlaczego to samo rozdymanie wiadomości i pomijanie wiadomości powraca raz za razem i dlaczego prosta „relacja o Izraelu” w mediach międzynarodowych jest tak nieprawdziwa dla ludzi znających kontekst historyczny i regionalny tego miejsca. Wyjaśnienie leży gdzie indziej.

* * *

Żeby nadać sens większości międzynarodowego dziennikarstwa z Izraela, ważne jest zrozumienie, że wiadomości mówią nam znacznie mniej o Izraelu niż o ludziach piszących te wiadomości. Decyzje redakcyjne podejmują ludzie, żyjący w określonym środowisku społecznym, które – jak większość grup społecznych – pociąga za sobą pewne ujednolicenie postaw, zachowania, a nawet ubioru (zainteresowanych informuję, że modna dzisiaj nie jest już kamizelka z niepotrzebną liczbą kieszeni, ale koszula z niepotrzebną liczbą guzików). Ci ludzie znają się wzajemnie, spotykają regularnie, wymieniają informacje i ściśle obserwują wzajemnie swoją pracę. Pomaga to wyjaśnić, dlaczego czytelnik patrzący jednego dnia na artykuły pół tuzina największych dostawców wiadomości w regionie odkryje, że chociaż artykuły napisane są i zredagowane przez zupełnie inne osoby i organizacje, na ogół brzmią tak samo.


Najlepsze spostrzeżenia w kwestii jednego z kluczowych zjawisk na tym polu pochodzą nie od reportera z Bliskiego Wschodu, ale od dziennikarza i pisarza Philipa Gourevitcha. Gourevitch pisał w 2010 r., że w Ruandzie i innych miejscach w Afryce uderzyło go istnienie etycznej szarej strefy związków między reporterami a organizacjami pozarządowymi (NGO). „Zbyt często prasa przedstawiała organizacje humanitarne z bezkrytycznym podziwem” – pisał w „The New Yorker”. „Dlaczego nie sprawdzamy ich uczciwości? Dlaczego nasze relacje o nich tak bardzo przypominają materiały w apelach tych organizacji o zbieranie funduszy? Dlaczego mielibyśmy my (jak to robi wielu fotoreporterów i dziennikarzy) pracować dla agencji humanitarnych w przerwach między pracami dziennikarskimi, pomagając im w popularyzowaniu ich oficjalnych raportów i apeli w sposób, w jaki nigdy byśmy tego nie zrobili dla korporacji, partii politycznych lub agend rządowych?”


To pomieszanie ról jest jak najbardziej widoczne w Izraelu i na terytoriach palestyńskich, gdzie zagraniczni aktywiści są wybijającym się elementem krajobrazu i gdzie międzynarodowe NGO i liczne agendy ONZ znajdują się między najpotężniejszymi graczami, obracając miliardami dolarów i zatrudniając wiele tysięcy zagranicznych i miejscowych pracowników. Ich SUV-y dominują w dzielnicach Jerozolimy Wschodniej, a ich fundusze reprezentacyjne utrzymują ekonomię Ramallah. Dostarczają reporterom kręgów towarzyskich, partnerów do romansów oraz alternatywnego zatrudnienia – który to fakt jest obecnie ważniejszy niż kiedykolwiek w obliczu podupadania wielu gazet i ubóstwie ich internetowych następców.


Za moich czasów dziennikarskich nauczyłem się, że nasz stosunek z tymi grupami nie jest dziennikarski. Moi koledzy i ja nie staraliśmy się analizować lub krytykować ich. Dla wielu zagranicznych dziennikarzy grupy te nie są celem dziennikarskiego zainteresowania, ale źródłem informacji i przyjaciółmi – w pewnym sensie, kolegami po fachu, nieformalnymi sojusznikami. Sojusz składa się z aktywistów i międzynarodowego personelu ONZ i NGO; zachodniego korpusu dyplomatycznego, szczególnie w Jerozolimie Wschodniej; i zagranicznych reporterów. (Jest tam także element lokalny, składający się z niewielkiej liczby izraelskich aktywistów praw człowieka, którzy sami są w znacznej mierze finansowani przez rządy europejskie, jak również personel palestyński z Autonomii Palestyńskiej, NGO i ONZ.) Wszyscy oni obracają się w miejscach takich, jak uroczy podwórzec orientalny hotelu American Colony w Jerozolimie Wschodniej, lub na przyjęciach wydawanych przy basenie na dachu konsulatu brytyjskiego. Dominującą cechą niemal wszystkich tych ludzi jest ich przejściowość. Przybywają skądś, spędzają trochę czasu, żyjąc w specyficznej kulturze ludzi mieszkających w obcym kraju, a potem jadą dalej.


Paskudniejsze aspekty społeczeństwa palestyńskiego są nietykalne, bo zakłóciłyby “opowieść o Izraelu”, która jest opowieścią o żydowskiej porażce moralnej.


Z mojego doświadczenia wynika, że w tych kręgach obrzydzenie wobec Izraela stało się czymś pośrednim między akceptowanym uprzedzeniem a warunkiem koniecznym otrzymania wejściówki do salonu. Nie chodzi mi o krytyczne podejście do polityki izraelskiej lub niezręcznego rządu, jaki obecnie kieruje krajem, ale o przekonanie, że do pewnego stopnia Żydzi w Izraelu są symbolem zła na tym świecie, szczególnie zła kojarzonego z nacjonalizmem, militaryzmem, kolonializmem i rasizmem – jest to idea, która szybko staje się jednym z centralnych elementów „postępowego” zeitgeist zachodniego, szerząc się od europejskiej lewicy do amerykańskich uniwersytetów i intelektualistów, włącznie z dziennikarzami. W tej grupie społecznej to uczucie przekłada się na decyzje redakcyjne dokonywane przez poszczególnych reporterów i redaktorów informujących z Izraela, to zaś z kolei daje takiemu myśleniu środki masowej samoreplikacji.

* * *

Każdy, kto podróżował za granicę, rozumie, że przybycie do nowego kraju jest deprymujące,  jeśli oczekują od ciebie natychmiastowego wykazania się znajomością rzeczy. Sam tego doświadczyłem w 2008 r., kiedy AP posłała mnie, bym informował o inwazji rosyjskiej na Gruzję. 24 godziny później jechałem w konwoju rosyjskich pojazdów wojskowych. Muszę przyznać, że nie tylko nie znałem rosyjskiego, gruzińskiego ani historii tego regionu, ale nie wiedziałem, z której strony jest północ i ogólnie nie powinienem był tam jechać. Dla reportera w takiej sytuacji rozwiązaniem jest trzymanie się blisko bardziej doświadczonych kolegów i postępowanie zgodnie z powszechnie uznawanymi opiniami.


Wielu nowoprzybyłych do Izraela reporterów, podobnie zgubionych w nowym kraju, podlega szybkiej socjalizacji w wymienionych wyżej kręgach. Dostarcza im to nie tylko źródeł i przyjaciół, ale także gotowych ram relacjonowania – narzędzi do destylowania i wypaczania skomplikowanych wydarzeń w prostą narrację, w której jest zły facet, który nie chce pokoju, i dobry facet, który chce pokoju. To jest „opowieść o Izraelu” i ma to tę przewagę, że łatwo o niej informować. Wszyscy tutaj odpowiadają na dzwonki swoich telefonów komórkowych i wszyscy wiedzą, co powiedzieć. Możesz umieścić swoje dzieci w dobrej szkole i jadać w dobrych restauracjach. Wszystko jest w porządku, jeśli jesteś gejem. Prawdopodobieństwo, że w pewnym momencie pokażą na YouTube obcinanie twojej głowy, jest nikłe. Niemal wszystko co potrzebujesz wiedzieć – to, że informacje (w większości krytyczne wobec Izraela) nie tylko są łatwo dostępne, ale już poinformowali cię o nich dziennikarze izraelscy lub zestawiły je NGO. Możesz twierdzić, że mówisz władzy prawdę w oczy, wybrawszy jedyną „władzę” w okolicy, która nie stanowi zagrożenia dla twojego bezpieczeństwa.


Wielu zagranicznych dziennikarzy zaczęło postrzegać się jako część tego świata organizacji międzynarodowych, a szczególnie jako medialnego ramienia tego świata. Postanowili nie tylko opisywać i wyjaśniać, co jest wystarczająco trudne i ważne, ale „pomóc”. I tu zaczynają się kłopoty reporterów, ponieważ „pomaganie” jest zawsze przedsięwzięciem mrocznym, subiektywnym i politycznym, a jest tym trudniejsze, jeśli nie znasz języków i historii regionu.


Pomieszanie w kwestii roli prasy wyjaśnia jeden z najdziwniejszych aspektów relacjonowania tego konfliktu – a mianowicie, podczas gdy organizacje międzynarodowe należą do najpotężniejszych aktorów w kształtowaniu obrazu Izraela, niemal nigdy nie ma o nich informacji. Czy są nadmiernie rozrośnięte, nieefektywne lub skorumpowane? Czy pomagają, czy szkodzą? Nie wiemy, ponieważ są to grupy, które należy cytować, a nie zajmować się ich  badaniem. Dziennikarze przechodzą z miejsc takich jak BBC do organizacji takich jak Oxfam i z powrotem. Na przykład, obecny rzecznik agencji ONZ dla uchodźców palestyńskich w Gazie jest byłym pracownikiem BBC. Palestynka, która uczestniczyła w protestach przeciwko Izraelowi i z wściekłością tweetowała o Izraelu kilka lat temu, pracowała równocześnie jako rzeczniczka biura ONZ i była bliską przyjaciółką kilku reporterów, których znam. I tak dalej.



Organizacje międzynarodowe na terytoriach palestyńskich w znacznej mierze przyjęły na siebie rolę adwokatów sprawy palestyńskiej przeciwko Izraelowi, a znaczna część prasy pozwoliła, by ta rola polityczna zajęła miejsce ich roli dziennikarskiej. Ta dynamika wyjaśnia rozumowanie, jakie kryje się za wyborami redakcyjnymi, które inaczej trudno pojąć, jak ten przykład, który podałem w moim pierwszym eseju o zatajeniu przez jerozolimskie biuro AP informacji o izraelskiej ofercie pokojowej dla Palestyńczyków w 2008 r., lub decyzje o zignorowaniu wiecu na uniwersytecie Al-Kuds, lub też ideę, że rozwinięcie przez Hamas rozległych prac zbrojeniowych w Gazie w ostatnich latach nie jest warte poważnego reportażu mimo, że obiektywnie jest to jedno z najważniejszych wydarzeń, wymagające uwagi reporterów.


Jak zwykle, Orwell był tu pierwszy. Oto jego opis z 1946 r. dziennikarstwa komunistów i „poputczików”: „Argument, że powiedzenie prawdy byłoby ‘niefortunne’ lub ‘ułatwiłoby zadanie’ temu lub innemu, uważa się za nieodparty i niewielu ludzi niepokoi perspektywa, że kłamstwa, na które godzą się, przedostaną się do gazet i do podręczników historii”. Wydarzenia, o których wspomniałem, byłyby „niefortunne” dla Palestyńczyków i „ułatwiłyby zadanie” Izraelczykom. Tak więc, zdaniem korpusu prasowego, na ogół nie są warte publikacji.


Po trzytygodniowej wojnie w Gazie w 2008-2009 r., nie całkiem jeszcze rozumiejąc mechanizmów działania, spędziłem tydzień pisząc o NGO takich jak Human Rights Watch, którego praca o Izraelu właśnie była przedmiotem niezwykle ostrej krytyki na łamach „New York Times” ze strony samego założyciela tej organizacji, Roberta Bernsteina. (Pisał, że Bliski Wschód “pełen jest autorytarnych reżimów, które w przerażający sposób gwałcą prawa człowieka. Niemniej, w ostatnich latach, Human Rights Watch napisał znacznie więcej potępień naruszeń prawa międzynarodowego przez Izrael niż przez jakikolwiek inny kraj tego regionu”.) Mój artykuł był stosunkowo łagodny, stwierdzałem w nim na początku: 


JEROZOLIMA (AP)  Drażliwe relacje między Izraelem a jego krytykami z organizacji praw człowieka przerodziły się w bezprecedensową wojnę słów w czasie, kiedy efekty ofensywy Izraela w Gazie trwają już dziesięć miesięcy po zakończeniu walk.  


Redaktorzy nie puścili tekstu.

Mniej więcej w tym czasie mieszcząca się w Jerozolimie grupa o nazwie NGO Monitor toczyła walkę z organizacjami międzynarodowymi, które potępiały Izrael po konflikcie zbrojnym z Gazą, i chociaż grupa ta jest bardzo pro-izraelska i nie jest obiektywnym obserwatorem, mogła dostarczyć argumentów drugiej strony w naszych artykułach o oskarżeniach NGO, że Izrael popełnił „zbrodnie wojenne”. Jednak biuro wydało wyraźny rozkaz reporterom, by nigdy nie cytowali wypowiedzi tej grupy ani jej dyrektora, urodzonego w Ameryce profesora Geralda Steinberga. Przez cały mój czas pracy w AP, w charakterze  człowieka piszącego o miejscowym konflikcie, rozmawiano z tłumami szaleńców, bigotów i morderców, ale jedyną osobą, jaka kiedykolwiek była przedmiotem zakazu prowadzenia z nią wywiadów, był ten właśnie profesor.


Kiedy ONZ opublikowała kontrowersyjny raport Goldstone’a o walkach w Gazie, w biurze roztrąbiliśmy to w dziesiątkach artykułów, chociaż już w tym czasie toczyły się dyskusje w sprawie braku dowodów na główne oskarżenie raportu: że Izrael celowo zabijał cywilów. (Dyrektor głównej grupy praw człowieka w Izraelu, B’Tselem, który był krytyczny wobec działań izraelskich, powiedział mi wówczas, że to twierdzenie „sięga zbyt daleko, biorąc pod uwagę fakty”, którą to ocenę poparł z czasem sam autor raportu. „Gdybym wiedział wówczas to, co wiem dzisiaj, Raport Goldstone’a byłby innym dokumentem” napisał Richard Goldstone w „Washington Post” w kwietniu 2011 r.) Rozumieliśmy, że naszym zadaniem nie było krytyczne patrzenie na raport ONZ ani na żaden tego typu dokument, ale nagłaśnianie go. 


Trudno pojąć takie decyzje, jeśli wierzysz, że rolą prasy zagranicznej jest wyjaśnienie skomplikowanej historii ludziom, którzy są daleko od tych wydarzeń. Mają one jednak sens, jeśli rozumiesz, że dziennikarze donoszący z Izraela i terytoriów palestyńskich często nie w ten sposób widzą swoją rolę. Dziennikarz radiowy i prasowy, Mark Lavie, który relacjonował o wydarzeniach w tym regionie od 1972 r., był moim kolegą w AP, gdzie był redaktorem biura w Jerozolimie, a potem w Kairze do przejścia na emeryturę w zeszłym roku. (Lavie był tym dziennikarzem, który pierwszy dowiedział się o ofercie pokojowej Izraela z końca 2008 r. i dostał rozkaz zignorowania sprawy od swoich przełożonych.) Urodzony w Indianie Izraelczyk o umiarkowanych poglądach politycznych, miał długi staż w dziennikarstwie, który obejmował kilka wojen i pierwszą intifadę palestyńską, i nie widział wielu powodów, by narzekać na funkcjonowanie mediów.


Sprawy jednak zmieniły się poważnie w 2000 r. wraz z załamaniem się wysiłków osiągnięcia pokoju i wybuchem drugiej intifady. Tej jesieni Izrael zaakceptował plan pokojowy prezydenta Billa Clintona, a Palestyńczycy odrzucili go, jak to Clinton wyraźnie potwierdził. Niemniej Lavie powiedział mi niedawno, że linią redakcyjną biura było, iż konflikt jest winą Izraela, zaś Palestyńczycy i świat arabski są bez winy. Pod koniec swojej kariery Lavie redagował izraelską edycję w regionalnym biurze AP na Bliski Wschód w Kairze, próbując przywrócić równowagę i kontekst doniesieniom, które jego zdaniem miały niewiele wspólnego z rzeczywistością. Jak mówi, przeszedł od widzenia siebie jako dumnego członka międzynarodowego korpusu prasowego do „żydowskiego chłopca, który palcem zatyka przeciekającą tamę”. Napisał książkę Broken Spring o tym, jak z pierwszego rzędu widział staczanie się Bliskiego Wschodu w chaos i odszedł na emeryturę rozczarowany i gniewny.


Reporterzy postanowili nie tylko opisywać i wyjaśniać, ale “pomóc”. I tu właśnie zaczęły się kłopoty.


Uważałem te wady, które obaj widzieliśmy w AP, za objawy ogólnego sposobu rozumowania w prasie, ale Lavie miał bardziej zaciekłe stanowisko, uważając tę wpływową amerykańską organizację medialną za jednego z głównych autorów tego sposobu myślenia. (Rzecznik AP, Paul Colford, odrzucił moją krytykę jako „wypaczenia, półprawdy i nieścisłości” i zaprzeczył, by relacjonowanie AP było nieobiektywne wobec Izraela.) Nie jest tak tylko dlatego, że wiele tysięcy mediów bezpośrednio używa materiałów AP, ale także dlatego, że kiedy dziennikarze przychodzą rano do pracy, pierwszą rzeczą, którą robi wielu z nich, jest sprawdzenie depesz AP (lub dzisiaj obejrzenie ich na Twitterze). AP jest jak Ringo Starr, walący w bębny z tyłu sceny; z przodu mogą być bardziej efekciarscy wykonawcy, ale kiedy milknie Ringo, milkną wszyscy.


Lavie uważa, że w ostatnich latach jego pracy zawodowej, działalność AP w Izraelu przesunęła się od tradycyjnej roli starannego wyjaśniania do aktywizmu politycznego, który zarówno przyczynia się, jak karmi narastającą wrogością do Izraela na całym świecie. „AP jest niesłychanie ważna i kiedy odwróciła się AP, odwróciła ze sobą dużą część świata – powiedział Lavie. – Wtedy zaczęło być trudniej pracować tutaj każdemu profesjonalnemu dziennikarzowi. Żydowi lub nie. Odrzucam myśl, że moje niezadowolenie jest związane z tym, że jestem Żydem lub Izraelczykiem. Jest związane z tym, że jestem dziennikarzem”.

* * *

Podczas drugiej wojny światowej - pisał amerykański krytyk Paul Fussell - prasa była cenzurowana i cenzurowała się sama do takiego stopnia, że „przez niemal sześć lat duże obszary rzeczywistości – może jedna czwarta lub połowa – były ogłoszone za zakazane, a złagodzoną i pełną eufemizmów pozostałość przedstawiano jako całość”. Podczas tej samej wojny dziennikarze amerykańscy (głównie z pism Henry’ego Luce’a) zajmowali się tym, co Fussel nazwał „Wielką Mistyfikacją Chińską” – latami tendencyjnego informowania, którego celem było przedstawienie skorumpowanego reżimu Czang Kaj-szeka jako godnego podziwu sojusznika Zachodu w wojnie z Japonią. Chang sześciokrotnie występował na okładce „Time”, a korupcję i dysfunkcjonalność jego rządu starannie ignorowano. Jeden z żołnierzy piechoty morskiej stacjonujący w Chinach był tak rozczarowany przepaścią między tym, co widział, a tym, co czytał, że po zwolnieniu z wojska powiedział “Przerzuciłem się na ‘Nesweek’”.


Innymi słowy, dziennikarskie halucynacje mają precedens. Pojawiają się na ogół, jak w wypadku Wielkiej Mistyfikacji Chińskiej, kiedy reporterzy nie mają swobody pisania o tym, co widzą, ale oczekuje się od nich podtrzymywania „narracji”, która biegnie wzdłuż przewidywalnych linii. Dla prasy międzynarodowej paskudniejsze aspekty społeczeństwa palestyńskiego są nietykalne, bo zakłóciłyby “opowieść o Izraelu”, która jest opowieścią o żydowskiej porażce moralnej.


Większość konsumentów opowieści o Izraelu nie rozumie, jak ta opowieść jest sfabrykowana. Rozumie to jednak Hamas. Od przejęcia władzy w Gazie w 2007 r. Islamski Ruch Oporu zrozumiał, że wielu reporterów przywiązanych jest do narracji, w której Izraelczycy są ciemiężcami, a Palestyńczycy są biernymi ofiarami, które mają rozsądne cele, i dziennikarzy nie interesują sprzeczne z tym informacje. Rozumiejąc to, pewni rzecznicy Hamasu zaczęli zwierzać się dziennikarzom zachodnim, włącznie z kilkoma, których znam osobiście, że grupa w rzeczywistości jest potajemnie organizacją pragmatyczną z wojowniczą retoryką, dziennikarze zaś – chętni do dawania wiary tym zwierzeniom, a czasami niechętni do przypisywania ludziom miejscowym wystarczającej inteligencji, by ich oszukać – przyjęli to jako sensacyjny materiał, zamiast jako bajeczkę dla naiwnych.


Za moich czasów w AP pomagaliśmy Hamasowi przekazać tę tezę manierą dziennikarstwa, którą można zaklasyfikować jako „Zaskakujące Oznaki Umiarkowania” (wcześniej pisaliśmy - „Bractwo Muzułmańskie Jest W Istocie Liberalne”, która to formułka przez krótki czas była modna w sprawie Egiptu). W jednym z moich ulubionych artykułów „Bardziej tolerancyjny Hamas” (11 grudnia 2011) reporterzy cytowali rzecznika Hamasu, który informował czytelników, że polityka ruchu jest taka, iż “nie będziemy nikomu niczego dyktowali”, inny zaś przywódca Hamasu mówił, że ruch “nauczył się, że musi być bardziej tolerancyjny wobec innych”. W tym właśnie czasie starsi redaktorzy biura poinformowali mnie, że nasz palestyński reporter w Gazie w żaden sposób nie może dostarczać krytycznych materiałów o Hamasie, gdyż naraziłoby go to na niebezpieczeństwo.


W manipulowaniu mediami Hamasowi pomaga stare przekonanie reporterskie (rodzaj odruchu), według którego reporterzy nie powinni wspominać o istnieniu reporterów. W konflikcie takim, jak nasz, wymaga to niemałych wysiłków: na przykład unikania ujawniania, że tak wielu fotografów zajmuje się protestami w Izraelu i na terytoriach palestyńskich; w efekcie jednym z wyzwań dla każdego, kto robi zdjęcia, jest utrzymanie kolegów poza kadrem. Fakt, że inni fotografujący dziennikarze są równie ważni dla tematu, jak protestujący Palestyńczycy lub żołnierze izraelscy – tego nikt nie wydaje się zauważać.


Wojownik Hamasu w podziemnym tunelu w Gazie w sierpniu 2014 r. podczas  wycieczki dla dziennikarzy Reutersa (Mohammed Salem/Reuters)
Wojownik Hamasu w podziemnym tunelu w Gazie w sierpniu 2014 r. podczas  wycieczki dla dziennikarzy Reutersa (Mohammed Salem/Reuters)

W Gazie zamienia się to z osobliwego detalu psychologii prasy w główną wadę. Strategią Hamasu jest prowokowanie reakcji izraelskiej przez atakowanie zza pleców cywilów palestyńskich, ściągając w ten sposób kontruderzenia, które zabijają cywilów. Następnie ofiary filmowane są przez jeden z największych na świecie kontyngentów prasowych, by wynikające z tego oburzenie na świecie stępiło reakcję Izraela. Jest to bezlitosna strategia i bardzo skuteczna. I jest zależna od współpracy dziennikarzy. Jednym z powodów, że działa, jest odruch, o którym wspomniałem. Jeśli informujesz, że Hamas ma strategię opartą na kooptowaniu mediów, podnosi to szereg trudnych pytań, takich jak: jakie właściwie są stosunki między mediami a Hamasem? Czy te stosunki skorumpowały media? Jest łatwiej pozostawić innych fotografów poza kadrem i pozwolić, by zdjęcie opowiedziało o wydarzeniu: tutaj są martwi ludzi i zabił ich Izrael.


W poprzednich rundach walk w Gazie Hamas nauczył się, że relacje mediów międzynarodowych z terytoriów palestyńskich mogą być kształtowane zgodnie z jego potrzebami, którą to lekcję zastosował w wojnie tego lata. Większość roboty prasowej w Gazie wykonują lokalni pomagierzy, tłumacze i reporterzy, ludzie, którzy ze zrozumiałych względów nie ośmielają się rozgniewać Hamasu, co czyni, że grupa ta rzadko tylko musi grozić zachodniemu dziennikarzowi. Można zrobić tak, że siły zbrojne organizacji znikają z pola widzenia. Można zaufać prasie, że odegra swoją rolę według scenariusza Hamasu zamiast informowania o istnieniu takiego scenariusza. Według Hamasu, jego strategia nie istnieje – lub, jak powiedzieliby reporterzy „nie była tematem”. Nie było karty Hamasu oskarżającej Żydów o stulecia perfidii  i wzywająca do ich zamordowania; to nie było tematem. Rakiety spadające na miasta izraelskie były „całkowicie nieszkodliwe”; one także nie były tematem.


Jest łatwiej pozostawić innych fotografujących poza kadrem i pozwolić, by zdjęcie opowiedziało o wydarzeniu: tutaj są martwi ludzi i zabił ich Izrael.


Hamas rozumiał, że dziennikarze nie tylko zaakceptują jako fakt podawaną przez Hamas liczbę ofiar cywilnych – przekazywaną przez ONZ lub przez coś o nazwie “Ministerstwo Zdrowia w Gazie”, kontrolowany przez Hamas urząd – ale również to, że uczynią te liczby najważniejszym punktem swoich relacji. Hamas zrozumiał, że reporterów można zastraszyć, kiedy to konieczne, i że nie poinformują o tym, że ich zastraszono; zachodnie organizacje przekazywania informacji nie widzą żadnego imperatywu etycznego do informowania czytelników o restrykcjach kształtujących ich relacje w krajach, w których panują represje, lub na innych niebezpiecznych obszarach. Po wojnie można było liczyć na sojusz NGO-ONZ-media, że rozpętają atak organów społeczności międzynarodowej na Izrael i zostawią grupę dżihadystyczną w spokoju.


Kiedy przywódcy Hamasu analizowali swoje aktywa przed letnią rundą walk, wiedzieli, że wśród tych aktywów jest prasa międzynarodowa. Personel AP w Gazie mógł być świadkiem odpalenia rakiety sprzed ich biura, narażając reporterów i innych cywilów – a AP nie poinformuje o tym nawet w artykułach AP o izraelskich twierdzeniach, że Hamas odpala rakiety z dzielnic mieszkalnych. (To właśnie się zdarzyło.) Wojownicy Hamasu mogą wpaść do biura AP w Gazie i grozić personelowi – a AP nie poinformuje o tym. (Także to zdarzyło się.) Kamerzyści przed szpitalem Szifa w Gazie mogą filmować przybycie ofiar cywilnych, a potem, na sygnał dany przez funkcjonariusza Hamasu, wyłączyć kamery, kiedy przybywają martwi i ranni wojownicy, co pomagało Hamasowi utrzymywać iluzję, że giną tylko cywile. (To także zdarzyło się; informacja pochodzi z wielu źródeł z wiedzą z pierwszej ręki o tych incydentach.)


Colford, przedstawiciel AP, potwierdził, że uzbrojeni bojówkarze weszli do biura AP w Gazie na początku wojny, żeby złożyć zażalenie na fotografię, która pokazywała lokalizację wyrzutni rakiet, chociaż powiedział, że Hamas twierdził, iż ci ludzie „nie reprezentowali grupy”. AP „nie informuje o wielu kontaktach z milicją, armiami, zbirami lub rządami – napisał. – Te incydenty są częścią trudności w zdobyciu wiadomości – nie są zaś same wiadomościami”.


Tego lata, z Jazydami, chrześcijanami i Kurdami uciekającymi przed siłami radykalnego islamu niezbyt daleko stąd, lokalna franszyza tej ideologii rozpętała najnowszą wojnę przeciwko ostatniej, prosperującej mniejszości na Bliskim Wschodzie. Zachodni korpus prasowy stawił się en masse, żeby o tym informować. Ten konflikt obejmował grad rakiet na Izrael i był świadomie rozgrywany spoza pleców palestyńskich cywilów, z których wielu zginęło w wyniku tego konfliktu. Przytępieni latami „opowieści o Izraelu” i przyzwyczajeni do rutynowego pomijania pewnych spraw, zdezorientowani co do roli, jaką mają odgrywać i dokooptowani przez Hamas, reporterzy opisywali tę wojnę jako izraelską napaść na niewinnych ludzi.  Tym samym ta grupa inteligentnych i na ogół pełnych dobrych intencji profesjonalistów przestała być wiarygodnymi obserwatorami i stała się zamiast tego grupą nagłaśniającą propagandę jednej z najbardziej nietolerancyjnych i agresywnych sił na ziemi. I to, jak powiadają oni, jest prawdziwy temat.


How the media makes the Israel story

The Atlantic, 30 listopada 2014

Wcześnieszy tekst Matti Friedmana w „Listach”: Były korespondent Associated Press wyjaśnia     



Matti Friedman

Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj




Komentarze
2. sercem pisane Ola 2014-12-08
1. Bez komentarza zygmunt 2014-12-08









Ukrycie
Ja: Co tu robisz?
Hili: Ukrywam się przed wiadomościami.

Więcej

Arabowie od 100 lat
prowadzą „intifadę podpaleń”
Elder of Ziyon


Niszczycielskie pożary w Izraelu najprawdopodobniej zostały wywołane celowo. 

„To terrorystyczny atak na Izrael” – powiedział do „Media Line” Eli Beer, prezes organizacji reagowania kryzysowego United Hatzalah. Zauważył, że pożary wybuchły w 20 różnych miejscach. Źródło służb bezpieczeństwa potwierdziło, że pożary są prawdopodobnie spowodowane przez terrorystów, dodając, że aresztowano kilka osób."

Więcej

Ksiądz wybitny biblista,
czy tylko wściekły antysemita?
Jules Gomes 

Modlitwa o perfidnych Żydach, wykreślona przez Sobór Watykański II.

Czy katolickiego księdza, który odprawia demoniczne msze negacji holokaustu, można uważać za „wielkiego biblistę”? Można by równie dobrze zapytać, czy Josef Mengele, nazywany „aniołem śmierci” przez swoje ofiary z Auschwitz, powinien być czczony jako „wybitny specjalista medyczny”.

Nie można zrozumieć dlaczego, trzech czołowych, wpływowych katolików brytyjskich uważa, że o. James Mawdsley, radykalny rewizjonista historyczny, który nazywa Szoah "największym kłamstwem w historii”, zasługuje na kanonizację jako święty patron biblijnej nauki.

Więcej
Blue line

Koszmarne dziedzictwo
kolonializmu
Andrzej Koraszewski

W 2024 roku ponad 45 milionów mieszkańców Afryki było uchodźcami przebywającymi poza swoimi krajami. Podczas gdy większość szukała schronienia na afrykańskim kontynencie, miliony próbowały się dostać do Europy i Azji. Nielegalne migracje do Europy nieco zmniejszyły się w związku z wzmocnioną ochroną granic. (Zdjęcie: statek z afrykańskimi migrantami zatrzymany przez patrol władz Malty. Źródło zdjęcia: Wikipedia)

Czy dziedzictwo kolonializmu może zakończyć krótki epizod demokracji parlamentarnych? Zakończenie drugiej wojny światowej jedni będą świętować ósmego maja inni dziewiątego maja. Kiedy czytasz o walce amerykańskiego prezydenta z dziesiątkami milionów nielegalnych imigrantów, kiedy dowiadujesz się o strefach przemocy, do których policja boi się wchodzić w miastach zachodniej Europy, kiedy oglądasz zdjęcia wielkich pontonów z uciekinierami z Afryki, nie kojarzysz tego z dniem zwycięstwa. A jednak obydwie wojny światowe były wojnami o nowy podział świata. Koniec drugiej wojny światowej oznaczał początek wielkiej dekolonizacji, rozpad brytyjskiego imperium, kres kolonialnych ambicji Niemiec i Japonii, nowe ambicje ZSRR, żeby pod hasłem wojen narodowo-wyzwoleńczych zdobyć nowe strefy wpływów. Islamski imperializm zaczął ponownie podnosić  głowę dopiero w latach 80. ubiegłego stulecia.

Więcej

UNRWA może zostać
pozwana w USA
Hugh Fitzgerald


Być może teraz, zbliża się najlepszy moment w wojnie prawnej. UNRWA, pozwana  przez krewnych ludzi zamordowanych przez Hamas może ponieść potencjalną stratę w wysokości miliarda dolarów. Bowiem Hamas, grupa terrorystyczna, miał bliskie powiązania z pracownikami UNRWA, a jak wiemy teraz, z niektórymi bardzo bliskie, sama zaś organizacja zezwalała na wykorzystywanie swoich obiektów w Gazie jako centrów dowodzenia i kontroli oraz jako miejsc do ukrywania zarówno terrorystów, jak i broni. IDF odkryła na podstawie dokumentów przejętych w Gazie, że kilkuset pracowników UNRWA, było pełnoprawnymi członkami Hamasu; dziesiątki pracowników UNRWA towarzyszyło 6000 terrorystów Hamasu, którzy 7 października 2023 r. wdarli się do Izraela i uczestniczyli w okrucieństwach popełnionych tego dnia, gwałtach, torturach, okaleczeniach i morderstwach. 

Więcej
Blue line

Dlaczego „Nigdy więcej –
6 milionów” jest okropne
Ephraim D. Tepler 

https://www.youtube.com/watch?v=jb8fg8xQwP4&t=2s

Dyrektor Palestinian Media Watch Itamar Marcus udzielił wywiadu specjalnej wysłanniczce Ministerstwa Spraw Zagranicznych Fleur Hassan-Nahoum na JNS International Policy Summit w Jerozolimie, która odbywała się w dniach 27-27 kwietnia 2025 r. Pełen zapis poniżej.

Fleur Hassan-Nahoum: Jesteśmy tutaj na żywo na JNS Policy Conference i mam absolutny przywilej przeprowadzenia wywiadu z dyrektorem niesamowitej organizacji – Palestinian Media Watch. Itamar Marcus, dziękuję za przybycie, dziękuję za przybycie na konferencję.


Itamar Marcus
: Witam, dziękuję.

Więcej

Dlaczego Nie wolno pozwolić
Hamasowi na zatrzymanie broni
Khaled Abuy Toameh

Każda umowa, która pozwala Hamasowi zachować arsenał broni, po prostu daje islamistom zielone światło na kontynuowanie dżihadu przeciwko Izraelowi. Żądanie, by tylko odsunąć Hamas od władzy w Strefie Gazy, jest stratą czasu. (Zdjęcie: Terroryści Hamasu demonstrujący swoje uzbrojenie podczas „ceremonii” przekazywania porwanych Izraelczyków pracownikom Czerwonego Krzyża. (Zrzut z ekranu.)

Gdy wojna w Strefie Gazy zbliża się do dwudziestego miesiąca, wspierana przez Iran terrorystyczna grupa Hamas po raz kolejny powtórzyła odmowę rozbrojenia. Twierdzi, że broń jest potrzebna do kontynuowania walki z Izraelem. Ci, którzy wierzą, że Hamas kiedykolwiek zgodzi się złożyć broń, żyją w świecie marzeń. Niestety, istnieje tylko jeden sposób przekonania Hamasu do rozbrojenia: siła militarna.

Niedawno dwóch wysokich rangą funkcjonariuszy Hamasu, Mahmoud Mardawi i Bassam Naim, ogłosiło, że ich grupa całkowicie odrzuca wszelkie propozycje związane ze złożeniem broni. Powiedzieli, że inne palestyńskie grupy terrorystyczne w Strefie Gazy również odrzucają wszelkie plany rozbrojenia.

Więcej

Tak, ale… Antysemityzm
a antysyjonizm
Patrycja Walter 

Warszawa 1968 r.

Tak, to była przerażająca zbrodnia popełniona na tańczących w psychodelicznym rytmie młodych ludziach, ale … Tak, to była niewyobrażalna masakra popełniona na budzących się w swoich domach, ale…. Owo ale, zabrzmiało, jak wiele razy powtarzał Douglas Murray, nim krzyk torturowanych, mordowanych nie wybrzmiał. To ale dominuje w wielu komentarzach. Z pozoru wyważone, w rzeczywistości staje się próbą relatywizacji bezprecedensowej przemocy. W tle pobrzmiewa znajomy refren: owszem, atak był brutalny, lecz sprowokowanyśmierć tragiczna, ale przecież cierpienie nie jest jednostronne. Obrońcy praw wszystkiego uzbrojeni w transparenty: Wszelkimi możliwymi środkami, rzucili standardowe: kolonizatorzy, ludobójcy. Robili to w chwili, gdy Izraelczycy wciąż cierpieli. Nie dano im nawet czasu na żałobę — tego samego dnia na ulicach świata rozbrzmiały hasła, które przypominały ponure melodie sprzed II wojny światowej, gdy antysemickie tony sączyły się ze zgromadzeń i gazet.

Więcej

Krew w buszu,
milczenie na Zachodzie
Paul Finlayson


Sumienie świata, o ile kiedykolwiek istniało, zostało przekazane algorytmom i pokazom moralnej mody.

Gdyby oburzenie było rozdzielane zgodnie z logiką, bylibyśmy świadkami globalnych protestów nad zwęglonymi szczątkami nigeryjskich kościołów i poćwiartowanymi ciałami chrześcijańskich dzieci. Ale nie — świat cierpi na  deficyt uwagi moralnej. 

Więcej

Duchowni w Pakistanie
wzywają do dżihadu
Z materiałów MEMRI

Przywódca Dżamiat Ulema-e-Islam (JUI-F) Maulana Fazlur Rehman przemawia na konferencji.

Dziesiątego kwietnia 2025 r. zorganizowana przez muzułmańskich duchownych w Pakistanie Narodowa Konferencja o Palestynie wydała deklarację wzywającą do dżihadu przeciwko Izraelowi i stwierdziła: „Wojna w Strefie Gazy to nie tylko wojna, ale otwarte ludobójstwo Palestyńczyków. Dżihad stał się obowiązkiem muzułmanów. Wszyscy muzułmańscy władcy powinni formalnie ogłosić go [dżihad przeciwko Izraelowi]”. Deklaracja przyjęta przez konferencję stwierdzała również: „Chcemy otwarcie powiedzieć, że cały region, w tym Izrael, jest odziedziczoną po przodkach ojczyzną Palestyńczyków; mają oni do niego legalne i naturalne prawa. Ameryka, jeśli chce, może osiedlić Izraelczyków gdziekolwiek indziej”.

Więcej

Antysemityzm jako wytwór
naszej wyobraźni 
Adam Levick

Propalestyńska demonstracja amerykańskich studentów.

„Guardian” jest przywiązany do dwóch niemal religijnych dogmatów: po pierwsze, że Palestyńczycy są nieodmiennie ofiarami izraelskiej opresji i dlatego nawet po masakrze 7 października nigdy nie można obarczać ich odpowiedzialnością za ich destrukcyjne zachowanie. Po drugie: że zwolennicy Palestyńczyków są z natury postępowi i „antyrasistowscy” – zatem oskarżania ich o antysemityzm  jest nieuczciwie.

Więcej
Blue line

Zachód znów wpada
w pułapkę Iranu
Majid Rafizadeh

Każda runda dyplomacji daje reżimowi Iranu większe pole manewru, więcej czasu na rozwijanie broni i więcej zasobów na finansowanie terrorystycznych pełnomocników na Bliskim Wschodzie i w Ameryce Łacińskiej. Rezultatem nie jest pokój — to proliferacja. Na zdjęciu: hipersoniczny pocisk balistyczny Fattah1 (Zdjęcie: Wikipedia)

Irański reżim po raz kolejny świętuje fakt prowadzenia negocjacji dyplomatycznych ze Stanami Zjednoczonymi, tym razem pod rządami administracji Trumpa. Przywódcy Teheranu przedstawiają te wznowione rozmowy jako coś pozytywnego, co pozwoli im utrzymać władzę i uruchomić programy broni jądrowej i pocisków balistycznych w późniejszym terminie.
Irańscy przedstawiciele, w tym czołowe osobistości w ministerstwie spraw zagranicznych, wyrazili optymizm w sprawie prowadzonych negocjacji, przedstawiając gotowość zespołu Trumpa do zaangażowania się jako krok w kierunku "wzajemnego zrozumienia”. Chcieliby, aby świat uwierzył, że dyplomacja działa — gdy w rzeczywistości jest pułapką. 

Więcej

Jak ekstremizm maszeruje
bez przeszkód
Shoshana Bryen

Uczestnicy wiecu popierającego Izrael, domagają się uwolnienia Izraelczyków porwanych przez terrorystów z Hamasu w Strefie Gazy w Toronto w Kanadzie, 1 września 2024 r. Źródło: Doron Horowitz/Flash90.

Rządy państw zachodnich, takich jak Kanada, nadal tolerują nienawiść do Żydów, jednocześnie krytykując Amerykę za podejmowanie działań, by chronić swoich żydowskich obywateli.

W Jom HaSzoa, Dniu Pamięci o Holokauście, kusi, żeby po prostu przypomnieć, w jaki sposób „holokaust” i „ludobójstwo” zostały zniekształcone i wykorzystane przeciwko Izraelowi i Żydom przez ludzi, którzy z dumą ogłaszają zamiar zabicia nas wszystkich — przez Iran, Hamas, Hezbollah i Palestyński Islamski Dżihad.

Więcej
Blue line

Wojna Izraela
z Hamasem?
Andrzej Koraszewski

Przewodnicząca brytyjskiej Komisji Spraw Zagranicznych Izby Gmin Emily Anne Thornberry. (Zrzut z ekranu)

Nie ma wojny Ukrainy z Rosją i nie ma wojny Izraela z Hamasem. Jest wojna Rosji z Ukrainą i islamu z Żydami na Bliskim Wschodzie. Czy to ważne jak rozumiemy konflikty zbrojne? W Wikipedii hasło „Wojna Izraela z Hamasem” jest przełożone na 88 języków. Dowiadujemy się z tego „encyklopedycznego” źródła, że to "konflikt zbrojny" między Izraelem a dowodzonymi przez Hamas palestyńskimi ugrupowaniami militarnymi, toczący się głównie w Strefie Gazy od 7 października 2023 roku. Do walk doszło również na Zachodnim Brzegu Jordanu, a także z udziałem Hezbollahu wzdłuż granicy izraelsko-libańsiej na Wzgórzach Golan. Jest to piąta wojna między Strefą Gazy i Izraelem od 2008 roku, stanowiąca jednocześnie część szerszego konfliktu izraelsko-palestyńskiego i największy konflikt zbrojny w regionie od czasu wojny Jom Kipur 50 lat wcześniej”.

Nie, to nie jest konflikt „izraelsko-palestyński”. To ponad stuletnia wojna islamu z Żydami, z ideą odbudowy żydowskiego państwa, z ideą żydowskiej suwerenności.

Więcej

Między literą
a duchem prawa
Patrycja Walter


Francuski wymiar sprawiedliwości był zawsze bardziej otwarty na abstrakcyjne idee niż angielski, stwierdza w książce pod tytułem Mężczyzna w czerwonym płaszczu (2020) Julian Barnes, przywołując historię z 1894 roku, kiedy to anarchizujący krytyk sztuki Félix Fénéon został zatrzymany i przesłuchiwany przez śledczych. Zapytany przez sędziego, jak odniesie się do faktu, że widziano go stojącego za latarnią gazową w rozmowie z dobrze znanym anarchistą, Fénéon odparł z typowym dla siebie spokojem: Czy może mi pan powiedzieć, która część latarnii gazowej jest jej tyłem?. Ponieważ rzecz miała miejsce we Francji, pisze Barnes, tupet i ironia nie zaszkodziły, a krytyk sztuki został uniewinniony. Kiedy jednak rok później podobnym orężem humoru i dowcipu posłużył się w angielskim sądzie Oscar Wilde, szybko zrozumiał, że tu nie przyniesie mu to żadnych korzyści.

Więcej

Pamięć o okrucieństwach
wymaga uzbrojenia się po zęby
Phyllis Chesler

https://www.israelnationalnews.com/news/407327

Dzień pamięci o Holokauście, 2025

Wczoraj wieczorem oglądałam wzruszający moment w izraelskim programie z okazji Dnia Holokaustu. Była tam drobna kobieta, która przeżyła Hitlera, wbrew jego zamiarom otoczona swoją liczną rodziną. Wszyscy zostali poproszeni o powstanie, aby zaśpiewać Hatikwę, hymn narodowy Izraela — i Mogadi (Esther) Unger powoli wstała ze swojego wózka inwalidzkiego i zaśpiewała wyraźnie i głośno.


Wzruszyłam się do łez. Obejrzyjcie i posłuchajcie sami.

Więcej

Plan Autonomii Palestyńskiej:
zalać Izrael uchodźcami
Nan Jacques Zilberdik


Podczas gdy przyszłość Strefy Gazy pozostaje nieznana, Autonomia Palestyńska proponuje rozwiązanie, które doprowadzi do upadku Izraela jako państwa żydowskiego.


W odpowiedzi na plan prezydenta Trumpa dotyczący relokacji Arabów ze Strefy Gazy (patrz notatka poniżej), przewodniczący Autonomii Palestyńskiej Abbas i inni czołowi przywódcy Autonomii Palestyńskiej wzywają do „powrotu” „uchodźców” z Gazy do miejsc w Izraelu, które według nich są „ich domami i wioskami” w „Palestynie”.

Więcej

Islam zabrania
istnienia Izraela
Itamar Marcus


Jednym z błędów popełnianych przez światowych (a nawet wielu izraelskich) przywódców, jest postrzeganie Autonomii Palestyńskiej (AP) jako świeckiego przywództwa muzułmańskiego, które, w przeciwieństwie do Hamasu, odrzuca religijną wojnę dla Allaha. Jest to fundamentalnie błędne odczytanie Palestyńczyków i konfliktu. Zasadniczo przywódcy polityczni Autonomii Palestyńskiej, podobnie jak przywódcy Hamasu, są przede wszystkim religijnymi muzułmanami, a dopiero potem Palestyńczykami.

Więcej

Mahdawi i tabun
użytecznych idiotów
David Collier


Wystarczą dwa dni poszukiwań, aby odkryć całą tę historię.


Opowiem wam prawdziwą historię Mohsena Mahdawiego, studenta aresztowanego ostatnio przez amerykańską Służbę Imigracyjną i Celną (ICE) oraz kampanię PR, którą rozpoczął, aby nagłośnić swoje zatrzymanie i zwieść wybranych na urząd oficjeli, zamieniając wielu z nich w głupców, frajerów i tuby pomagające ukryć jego powiązania z terroryzmem.

Więcej

Zdrada kobiet
i Żydów przez lewicę
Brendan O’Neill


Nienawiść z Mrocznych Wieków Średnich raz jeszcze rzuciła cień na Wielką Brytanię. W sobotę w Essex ludzie szyderczo poniżali Żydów wracających do domu z synagogi  po modlitwach szabatowych w Pesach, pokazując im atrapy martwych dzieci. Nieśli lalki w całunach poplamionych czerwoną farbą i krzyczeli " Przestańcie zabijac dzieci!". W Edynburgu, również w sobotę, gniewni mężczyźni otwarcie marzyli o egzekucji kobiet-czarownic. „Przywróćcie palenie czarownic… JK”, głosił plakat na wiecu trans. Inny plakat dobitnie ujął to w słowach: "Zabijcie JK Rowling”.

Więcej

Azerbejdżan: rozszerzenie
Porozumień Abrahamowych
Martin Sherman

Prezydent Izraela Isaac Herzog spotyka się ze swoim azerskim odpowiednikiem Ilhamem Alijewem w Baku, 30 maja 2023 r. Źródło: Haim Zach/GPO.

„ Porozumienia Abrahamowe były największym osiągnięciem polityki zagranicznej pierwszej administracji Trumpa. Trump dał jasno do zrozumienia, że jego nowa administracja będzie dążyć do ich rozszerzenia”. — „Forbes”, 8 marca 2025 r.


Dwa niedawne doniesienia medialne podkreśliły rosnącą pozycję międzynarodową kaukaskiej Republiki Azerbejdżanu i jej powiązania z Izraelem.

Więcej
Blue line

Rzeczywisty spisek,
o którym nikt nie mówi
Andrew Pessin


Wymyślili żydowski spisek, żeby usprawiedliwić krucjatę przeciwko Żydom.

Wszyscy znamy najbardziej wpływową antysemicką książkę w historii nowożytnej: Protokoły mędrców Syjonu.

Pojawiła się na początku lat 1900., a następnie została przyjęta i rozpowszechniony przez „drużynę pierwszej ligi” międzynarodowych antysemitów – Rosję i Związek Radziecki, nazistów, Bractwo Muzułmańskie i Hamas itd. – i rzekomo jest protokołem z tajnego spotkania „Mędrców Syjonu” zorganizowanego za kulisami Pierwszego Kongresu Syjonistycznego1w 1897 roku.

Więcej

Dwa pełne lata
piekła w Sudanie
Alberto M. Fernandez


Wielkie tragedie walczą o zyskanie zauważenia w świecie opętanym Gazą i Ukrainą, na których skupia się każda najnowsza burza medialna. To, że 15 kwietnia 2025 r. była druga rocznica brutalnej wojny domowej w Sudanie, jest jedną z tych wielkich tragedii, o których zaledwie się wspomina, a potem się je zapomina. Jednym z powodów jest to, że brakuje w niej czynników, które uczyniłyby z niej wiadomość najwyższej klasy, mimo że jest to najgorszy kryzys humanitarny na świecie. Odbywa się w Afryce, ojczyźnie zapomnianych historii. 

Więcej

Jak Bibi uparcie brnął
do zwycięstwa
Edward N. Luttwak

Benjamin Netanjahu (Wikipedia)

Dzięki upartej wytrwałości izraelski premier odparł nieustającą presję ze strony Waszyngtonu i zmienił mapę regionu. Ale jego najpoważniejszy test wciąż jest przed nim.

Więcej

Umowa nuklearna czy nie,
Hezbollah musi się rozbroić
Hussain Abdul-Hussain


Jeśli broń milicji miała służyć obronie, to zawiodła, przynosząc Libanowi i szyitom śmierć i zniszczenie.

Szyici z Libanu, którzy przysięgają wierność irańskiemu najwyższemu przywódcy Alemu Chameneiemu, powinni zadać sobie następujące pytania: dlaczego bojkotują amerykańskie produkty, skoro Chamenei zaprasza Amerykanów do inwestowania w Iranie i obiecuje Waszyngtonowi kontrakty o wartości 4 miliardów dolarów? Dlaczego ci szyici muszą mieszkać w namiotach, rozstawionych na ruinach zburzonych domów i nie oddawać broni Hezbollahu nawet w zamian za pieniądze na odbudowę? Dlaczego Chamenei ustępuje w sprawie swojego programu nuklearnego, podczas gdy Hezbollah walczy o bezwartościowy skrawek spornego terytorium granicznego z Izraelem?

Więcej
Dorastać we wszechświecie

Tanecznym krokiem
powraca przeszłość
Andrzej Koraszewski

Szalona kampania
dekryminalizacji Hamasu
Brendan O’Neill

Chytra manipulacja
płci
Athayde Tonhasca Júnior

Wykorzystywanie
palestyńskich chrześcijan
Mitchell Bard

Sahel: rodzące się
centrum globalnego islamizmu
Nils A. Haug

Sytuacja kryzysowa
kanadyjskich Żydów
Igal Hecht

Johnny Rotten ma rację:
Hamas to banda 
Brendan O'Neill

Mordowanie Żydów
pod fałszywym pretekstem
Bassam Tawil

Żydowska ambiwalencja
w walce z antysemityzmem
Mitchell Bard

Hasło „Nie chcę się
do tego mieszać” nie działa
Paul Finlayson 

Biesy napadają
raz jeszcze
Andrzej Koraszewski
 

Co ujawnia "zapomniana"
wojna w Sudanie
Brendan O’Neill 

„Uczeni” z Kataru wzywają
do śmierci i zniszczenia
Khaled Abu Toameh 

Etyka żydowska
a stronniczość mediów
Elder of Ziyon

Realistyczne spojrzenie
na kolonializm osadniczy
Paul Finlayson

Blue line
Polecane
artykuły

Hamasowscy mordercy


Stawianie czoła


 Dyplomaci, pokerzyści i matematycy


Dlaczego BIden


Nie do naprawy


Brednie


Rafizadeh


Demokracje powinny opuścić


Zarażenie i uzależnienie


Nic złego się nie dzieje


Chłopiec w kefiji


Czerwone skarby


Gdy­by nie Ży­dzi


Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill

Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk