Prawda

Czwartek, 2 maja 2024 - 14:16

« Poprzedni Następny »


Powiadom znajomych o tym artykule:
Do:
Od:

Jak i dlaczego prasa zniekształca wiadomości?


Matti Friedman 2014-12-07

Samochód Reutersa jedzie przez zbombardowany obóz dla uchodźców w Gazie. (Yannis Behrakis/Reuters)
Samochód Reutersa jedzie przez zbombardowany obóz dla uchodźców w Gazie. (Yannis Behrakis/Reuters)

Podczas wojny w Gazie latem tego roku stało się jasne, że jeden z najbardziej istotnych aspektów nasyconego mediami konfliktu między Żydami i Arabami otrzymuje najmniej uwagi: sama prasa. Prasa zachodnia stała się nie tyle obserwatorem tego konfliktu, co jego współuczestnikiem, a ta jej rola ma konsekwencje dla milionów ludzi, którzy próbują zrozumieć wydarzenia bieżące, włącznie z politykami, którzy polegają na relacjach dziennikarzy, żeby zrozumieć region, w którym nieustannie i bezskutecznie próbują interweniować.

Mój opublikowany przez "Tablet" esej, pod tytułem Były korespondent Associated Press wyjaśnia, wywołał żywe zainteresowanie. W artykule opartym na moich doświadczeniach w latach 2006 -2011 jako reporter i redaktor biura Associated Press w Jerozolimie, jednej z największych na świecie organizacji informacyjnych, wskazałem na istnienie problemu i ogólnie go omówiłem. Zilustrowałem nieproporcjonalną uwagę mediów poświęconą temu konfliktowi w stosunku do innych wydarzeń przez pokazanie stanu liczebnego personelu i dałem przykłady decyzji redakcyjnych, które wyglądały na podejmowane ze względów ideologicznych, nie zaś dziennikarskich. Pisałem, że kumulatywny efekt tego zjawiska stworzył niezmiernie uproszczony obraz – rodzaj nowoczesnego moralitetu, w którym Żydzi z Izraela pokazani są jako przykład porażki moralnej, bardziej zasługujący na potępienie niż jacykolwiek inni ludzie na ziemi. Jest to wzór myślenia z głębokimi korzeniami w cywilizacji zachodniej.


Jak jednak ten wzór myślenia przejawia się w codziennym funkcjonowaniu, a raczej złym funkcjonowaniu dziennikarzy?  Odpowiedź na to pytanie wymaga zbadania sposobu, w jaki relacje prasy zachodniej są kształtowane przez wyjątkowe okoliczności tutaj w Izraelu, a także przez wady funkcjonowania mediów poza ramami tego konfliktu. Analizując to, będę czerpał z doświadczeń własnych i doświadczeń moich kolegów. Są one oczywiście ograniczone, ale sądzę, że są reprezentatywne.


Wiec poparcia dla Islamskiego Dżihadu na uniwersytecie Al-Kuds w Jerozolimie Wschodniej w listopadzie 2013 r. (Z archiwum Matti Friedmana)
Wiec poparcia dla Islamskiego Dżihadu na uniwersytecie Al-Kuds w Jerozolimie Wschodniej w listopadzie 2013 r. (Z archiwum Matti Friedmana)

Zacznę od prostej ilustracji. Powyżej jest zdjęcie z wiecu studenckiego zorganizowanego w listopadzie zeszłego roku na uniwersytecie Al-Kuds, instytucji palestyńskiej głównego nurtu w Jerozolimie Wschodniej. Na wiecu poparcia dla zbrojnej grupy fundamentalistycznej, Islamski Dżihad, w którym uczestniczyły setki studentów, widzieliśmy aktorów grających martwych żołnierzy izraelskich i szereg zamaskowanych mężczyzn z rękoma w charakterystycznym salucie. Na tym uniwersytecie podobne wiece są często organizowane.


Nie używam tej fotografii, by twierdzić, że Palestyńczycy są nazistami. Palestyńczycy nie są nazistami. Są, podobnie jak Izraelczycy, ludźmi porającymi się z trudną teraźniejszością i przeszłością w sposób, który czasami jest szpetny. Pokazuję ją z innego powodu.


Takie wydarzenie w instytucji takiej jak Uniwersytet Al-Kuds, kierowany w owym czasie przez dobrze znanego, umiarkowanego profesora, z powiązaniami z siostrzanymi instytucjami w Ameryce, mówi coś o tym, jakie wiatry wieją w społeczeństwie palestyńskim i w całym świecie arabskim. Wiec jest ciekawy z powodu wizualnego związku, jaki czyni między radykalnym islamem tutaj i gdzie indziej w regionie; takie zdjęcie może pomóc wyjaśnić, dlaczego wielu całkowicie racjonalnych Izraelczyków obawia się wycofania swojego wojska z Jerozolimy Wschodniej lub Zachodniego Brzegu, mimo że nienawidzą okupacji i pragną żyć w pokoju ze swoimi palestyńskimi sąsiadami. Obrazy z tej demonstracji były, jak to lubią mówić redaktorzy zajmujące się dokumentacją fotograficzną, „mocne”. Innymi słowy, wiec miał wszystkie niezbędne elementy wiadomości na pierwszą stronę.


Wydarzenie to miało miejsce o żabi skok od domów i biur setek dziennikarzy z całego świata, którzy mają bazy w Jerozolimie. Dziennikarze wiedzieli o tym: na przykład, duże biuro Associated Press, które potrafi wyprodukować kilkanaście doniesień dziennie, miało zdjęcia z tego wydarzenia, włącznie z tym powyżej, już następnego dnia. (Zdjęcia zrobił znajomy, który był tego dnia na kampusie i sam wysłałem je do biura.) Jerozolimscy redaktorzy uznali, że zdjęcia i sam wiec nie były warte opublikowania i AP wspomniała o tej demonstracji dopiero kilka tygodni później, kiedy bostońskie biuro organizacji  poinformowało , że Uniwersytet Brandeis zerwał z powodu tego incydentu związki z Al-Kuds. W dniu wydarzenia, kiedy AP postanowiła zignorować wiec, 6 listopada 2013 r., to samo biuro opublikowało relację o zobowiązaniu Departamentu Stanu USA niewielkiego zwiększenia funduszy dla Autonomii Palestyńskiej; to było warte publikowania. I to jest standard. Żeby podać inny przykład: budowa 100 mieszkań w osiedlu żydowskim jest zawsze wiadomością wartą opublikowania; przeszmuglowanie 100 rakiet do Gazy przez Hamas, nie jest, z rzadkimi wyjątkami, żadną wiadomością.


Rurociąg wiadomości z Izraela jest nie tylko pordzewiały i przeciekający, ale jest celowo zapychany.


Wspominam te sytuacje, żeby pokazać praktykę decyzji podejmowanych systematycznie w biurach prasy zagranicznej informującej z Izraela i terytoriów palestyńskich oraz pokazać, że rurociąg informacji z tego miejsca jest nie tylko pordzewiały i przeciekający, co jest stanem normalnym w mediach, ale także celowo zapychany.


Istnieją banalne wyjaśnienia problemów z przekazywaniem relacji o wydarzeniach – reporterzy spieszą się, redaktorzy są przeciążeni i roztargnieni. Taka jest rzeczywistość i może ona wyjaśnić małe błędy i niefortunne wpadki, jak niezręczne tytuły, i dlatego takie szczegóły nie uderzają mnie jako szczególnie ważne lub warte analizy. Niektórzy mówią, że przesada i pomijanie są nieuniknionym wynikiem uczciwych prób informowania o wydarzeniach w trudnym i czasami niebezpiecznym środowisku, w co początkowo sam wierzyłem. Kilka lat w tej pracy spowodowało, że zmieniłem zdanie. Takie wymówki nie mogą wyjaśnić, dlaczego to samo rozdymanie wiadomości i pomijanie wiadomości powraca raz za razem i dlaczego prosta „relacja o Izraelu” w mediach międzynarodowych jest tak nieprawdziwa dla ludzi znających kontekst historyczny i regionalny tego miejsca. Wyjaśnienie leży gdzie indziej.

* * *

Żeby nadać sens większości międzynarodowego dziennikarstwa z Izraela, ważne jest zrozumienie, że wiadomości mówią nam znacznie mniej o Izraelu niż o ludziach piszących te wiadomości. Decyzje redakcyjne podejmują ludzie, żyjący w określonym środowisku społecznym, które – jak większość grup społecznych – pociąga za sobą pewne ujednolicenie postaw, zachowania, a nawet ubioru (zainteresowanych informuję, że modna dzisiaj nie jest już kamizelka z niepotrzebną liczbą kieszeni, ale koszula z niepotrzebną liczbą guzików). Ci ludzie znają się wzajemnie, spotykają regularnie, wymieniają informacje i ściśle obserwują wzajemnie swoją pracę. Pomaga to wyjaśnić, dlaczego czytelnik patrzący jednego dnia na artykuły pół tuzina największych dostawców wiadomości w regionie odkryje, że chociaż artykuły napisane są i zredagowane przez zupełnie inne osoby i organizacje, na ogół brzmią tak samo.


Najlepsze spostrzeżenia w kwestii jednego z kluczowych zjawisk na tym polu pochodzą nie od reportera z Bliskiego Wschodu, ale od dziennikarza i pisarza Philipa Gourevitcha. Gourevitch pisał w 2010 r., że w Ruandzie i innych miejscach w Afryce uderzyło go istnienie etycznej szarej strefy związków między reporterami a organizacjami pozarządowymi (NGO). „Zbyt często prasa przedstawiała organizacje humanitarne z bezkrytycznym podziwem” – pisał w „The New Yorker”. „Dlaczego nie sprawdzamy ich uczciwości? Dlaczego nasze relacje o nich tak bardzo przypominają materiały w apelach tych organizacji o zbieranie funduszy? Dlaczego mielibyśmy my (jak to robi wielu fotoreporterów i dziennikarzy) pracować dla agencji humanitarnych w przerwach między pracami dziennikarskimi, pomagając im w popularyzowaniu ich oficjalnych raportów i apeli w sposób, w jaki nigdy byśmy tego nie zrobili dla korporacji, partii politycznych lub agend rządowych?”


To pomieszanie ról jest jak najbardziej widoczne w Izraelu i na terytoriach palestyńskich, gdzie zagraniczni aktywiści są wybijającym się elementem krajobrazu i gdzie międzynarodowe NGO i liczne agendy ONZ znajdują się między najpotężniejszymi graczami, obracając miliardami dolarów i zatrudniając wiele tysięcy zagranicznych i miejscowych pracowników. Ich SUV-y dominują w dzielnicach Jerozolimy Wschodniej, a ich fundusze reprezentacyjne utrzymują ekonomię Ramallah. Dostarczają reporterom kręgów towarzyskich, partnerów do romansów oraz alternatywnego zatrudnienia – który to fakt jest obecnie ważniejszy niż kiedykolwiek w obliczu podupadania wielu gazet i ubóstwie ich internetowych następców.


Za moich czasów dziennikarskich nauczyłem się, że nasz stosunek z tymi grupami nie jest dziennikarski. Moi koledzy i ja nie staraliśmy się analizować lub krytykować ich. Dla wielu zagranicznych dziennikarzy grupy te nie są celem dziennikarskiego zainteresowania, ale źródłem informacji i przyjaciółmi – w pewnym sensie, kolegami po fachu, nieformalnymi sojusznikami. Sojusz składa się z aktywistów i międzynarodowego personelu ONZ i NGO; zachodniego korpusu dyplomatycznego, szczególnie w Jerozolimie Wschodniej; i zagranicznych reporterów. (Jest tam także element lokalny, składający się z niewielkiej liczby izraelskich aktywistów praw człowieka, którzy sami są w znacznej mierze finansowani przez rządy europejskie, jak również personel palestyński z Autonomii Palestyńskiej, NGO i ONZ.) Wszyscy oni obracają się w miejscach takich, jak uroczy podwórzec orientalny hotelu American Colony w Jerozolimie Wschodniej, lub na przyjęciach wydawanych przy basenie na dachu konsulatu brytyjskiego. Dominującą cechą niemal wszystkich tych ludzi jest ich przejściowość. Przybywają skądś, spędzają trochę czasu, żyjąc w specyficznej kulturze ludzi mieszkających w obcym kraju, a potem jadą dalej.


Paskudniejsze aspekty społeczeństwa palestyńskiego są nietykalne, bo zakłóciłyby “opowieść o Izraelu”, która jest opowieścią o żydowskiej porażce moralnej.


Z mojego doświadczenia wynika, że w tych kręgach obrzydzenie wobec Izraela stało się czymś pośrednim między akceptowanym uprzedzeniem a warunkiem koniecznym otrzymania wejściówki do salonu. Nie chodzi mi o krytyczne podejście do polityki izraelskiej lub niezręcznego rządu, jaki obecnie kieruje krajem, ale o przekonanie, że do pewnego stopnia Żydzi w Izraelu są symbolem zła na tym świecie, szczególnie zła kojarzonego z nacjonalizmem, militaryzmem, kolonializmem i rasizmem – jest to idea, która szybko staje się jednym z centralnych elementów „postępowego” zeitgeist zachodniego, szerząc się od europejskiej lewicy do amerykańskich uniwersytetów i intelektualistów, włącznie z dziennikarzami. W tej grupie społecznej to uczucie przekłada się na decyzje redakcyjne dokonywane przez poszczególnych reporterów i redaktorów informujących z Izraela, to zaś z kolei daje takiemu myśleniu środki masowej samoreplikacji.

* * *

Każdy, kto podróżował za granicę, rozumie, że przybycie do nowego kraju jest deprymujące,  jeśli oczekują od ciebie natychmiastowego wykazania się znajomością rzeczy. Sam tego doświadczyłem w 2008 r., kiedy AP posłała mnie, bym informował o inwazji rosyjskiej na Gruzję. 24 godziny później jechałem w konwoju rosyjskich pojazdów wojskowych. Muszę przyznać, że nie tylko nie znałem rosyjskiego, gruzińskiego ani historii tego regionu, ale nie wiedziałem, z której strony jest północ i ogólnie nie powinienem był tam jechać. Dla reportera w takiej sytuacji rozwiązaniem jest trzymanie się blisko bardziej doświadczonych kolegów i postępowanie zgodnie z powszechnie uznawanymi opiniami.


Wielu nowoprzybyłych do Izraela reporterów, podobnie zgubionych w nowym kraju, podlega szybkiej socjalizacji w wymienionych wyżej kręgach. Dostarcza im to nie tylko źródeł i przyjaciół, ale także gotowych ram relacjonowania – narzędzi do destylowania i wypaczania skomplikowanych wydarzeń w prostą narrację, w której jest zły facet, który nie chce pokoju, i dobry facet, który chce pokoju. To jest „opowieść o Izraelu” i ma to tę przewagę, że łatwo o niej informować. Wszyscy tutaj odpowiadają na dzwonki swoich telefonów komórkowych i wszyscy wiedzą, co powiedzieć. Możesz umieścić swoje dzieci w dobrej szkole i jadać w dobrych restauracjach. Wszystko jest w porządku, jeśli jesteś gejem. Prawdopodobieństwo, że w pewnym momencie pokażą na YouTube obcinanie twojej głowy, jest nikłe. Niemal wszystko co potrzebujesz wiedzieć – to, że informacje (w większości krytyczne wobec Izraela) nie tylko są łatwo dostępne, ale już poinformowali cię o nich dziennikarze izraelscy lub zestawiły je NGO. Możesz twierdzić, że mówisz władzy prawdę w oczy, wybrawszy jedyną „władzę” w okolicy, która nie stanowi zagrożenia dla twojego bezpieczeństwa.


Wielu zagranicznych dziennikarzy zaczęło postrzegać się jako część tego świata organizacji międzynarodowych, a szczególnie jako medialnego ramienia tego świata. Postanowili nie tylko opisywać i wyjaśniać, co jest wystarczająco trudne i ważne, ale „pomóc”. I tu zaczynają się kłopoty reporterów, ponieważ „pomaganie” jest zawsze przedsięwzięciem mrocznym, subiektywnym i politycznym, a jest tym trudniejsze, jeśli nie znasz języków i historii regionu.


Pomieszanie w kwestii roli prasy wyjaśnia jeden z najdziwniejszych aspektów relacjonowania tego konfliktu – a mianowicie, podczas gdy organizacje międzynarodowe należą do najpotężniejszych aktorów w kształtowaniu obrazu Izraela, niemal nigdy nie ma o nich informacji. Czy są nadmiernie rozrośnięte, nieefektywne lub skorumpowane? Czy pomagają, czy szkodzą? Nie wiemy, ponieważ są to grupy, które należy cytować, a nie zajmować się ich  badaniem. Dziennikarze przechodzą z miejsc takich jak BBC do organizacji takich jak Oxfam i z powrotem. Na przykład, obecny rzecznik agencji ONZ dla uchodźców palestyńskich w Gazie jest byłym pracownikiem BBC. Palestynka, która uczestniczyła w protestach przeciwko Izraelowi i z wściekłością tweetowała o Izraelu kilka lat temu, pracowała równocześnie jako rzeczniczka biura ONZ i była bliską przyjaciółką kilku reporterów, których znam. I tak dalej.



Organizacje międzynarodowe na terytoriach palestyńskich w znacznej mierze przyjęły na siebie rolę adwokatów sprawy palestyńskiej przeciwko Izraelowi, a znaczna część prasy pozwoliła, by ta rola polityczna zajęła miejsce ich roli dziennikarskiej. Ta dynamika wyjaśnia rozumowanie, jakie kryje się za wyborami redakcyjnymi, które inaczej trudno pojąć, jak ten przykład, który podałem w moim pierwszym eseju o zatajeniu przez jerozolimskie biuro AP informacji o izraelskiej ofercie pokojowej dla Palestyńczyków w 2008 r., lub decyzje o zignorowaniu wiecu na uniwersytecie Al-Kuds, lub też ideę, że rozwinięcie przez Hamas rozległych prac zbrojeniowych w Gazie w ostatnich latach nie jest warte poważnego reportażu mimo, że obiektywnie jest to jedno z najważniejszych wydarzeń, wymagające uwagi reporterów.


Jak zwykle, Orwell był tu pierwszy. Oto jego opis z 1946 r. dziennikarstwa komunistów i „poputczików”: „Argument, że powiedzenie prawdy byłoby ‘niefortunne’ lub ‘ułatwiłoby zadanie’ temu lub innemu, uważa się za nieodparty i niewielu ludzi niepokoi perspektywa, że kłamstwa, na które godzą się, przedostaną się do gazet i do podręczników historii”. Wydarzenia, o których wspomniałem, byłyby „niefortunne” dla Palestyńczyków i „ułatwiłyby zadanie” Izraelczykom. Tak więc, zdaniem korpusu prasowego, na ogół nie są warte publikacji.


Po trzytygodniowej wojnie w Gazie w 2008-2009 r., nie całkiem jeszcze rozumiejąc mechanizmów działania, spędziłem tydzień pisząc o NGO takich jak Human Rights Watch, którego praca o Izraelu właśnie była przedmiotem niezwykle ostrej krytyki na łamach „New York Times” ze strony samego założyciela tej organizacji, Roberta Bernsteina. (Pisał, że Bliski Wschód “pełen jest autorytarnych reżimów, które w przerażający sposób gwałcą prawa człowieka. Niemniej, w ostatnich latach, Human Rights Watch napisał znacznie więcej potępień naruszeń prawa międzynarodowego przez Izrael niż przez jakikolwiek inny kraj tego regionu”.) Mój artykuł był stosunkowo łagodny, stwierdzałem w nim na początku: 


JEROZOLIMA (AP)  Drażliwe relacje między Izraelem a jego krytykami z organizacji praw człowieka przerodziły się w bezprecedensową wojnę słów w czasie, kiedy efekty ofensywy Izraela w Gazie trwają już dziesięć miesięcy po zakończeniu walk.  


Redaktorzy nie puścili tekstu.

Mniej więcej w tym czasie mieszcząca się w Jerozolimie grupa o nazwie NGO Monitor toczyła walkę z organizacjami międzynarodowymi, które potępiały Izrael po konflikcie zbrojnym z Gazą, i chociaż grupa ta jest bardzo pro-izraelska i nie jest obiektywnym obserwatorem, mogła dostarczyć argumentów drugiej strony w naszych artykułach o oskarżeniach NGO, że Izrael popełnił „zbrodnie wojenne”. Jednak biuro wydało wyraźny rozkaz reporterom, by nigdy nie cytowali wypowiedzi tej grupy ani jej dyrektora, urodzonego w Ameryce profesora Geralda Steinberga. Przez cały mój czas pracy w AP, w charakterze  człowieka piszącego o miejscowym konflikcie, rozmawiano z tłumami szaleńców, bigotów i morderców, ale jedyną osobą, jaka kiedykolwiek była przedmiotem zakazu prowadzenia z nią wywiadów, był ten właśnie profesor.


Kiedy ONZ opublikowała kontrowersyjny raport Goldstone’a o walkach w Gazie, w biurze roztrąbiliśmy to w dziesiątkach artykułów, chociaż już w tym czasie toczyły się dyskusje w sprawie braku dowodów na główne oskarżenie raportu: że Izrael celowo zabijał cywilów. (Dyrektor głównej grupy praw człowieka w Izraelu, B’Tselem, który był krytyczny wobec działań izraelskich, powiedział mi wówczas, że to twierdzenie „sięga zbyt daleko, biorąc pod uwagę fakty”, którą to ocenę poparł z czasem sam autor raportu. „Gdybym wiedział wówczas to, co wiem dzisiaj, Raport Goldstone’a byłby innym dokumentem” napisał Richard Goldstone w „Washington Post” w kwietniu 2011 r.) Rozumieliśmy, że naszym zadaniem nie było krytyczne patrzenie na raport ONZ ani na żaden tego typu dokument, ale nagłaśnianie go. 


Trudno pojąć takie decyzje, jeśli wierzysz, że rolą prasy zagranicznej jest wyjaśnienie skomplikowanej historii ludziom, którzy są daleko od tych wydarzeń. Mają one jednak sens, jeśli rozumiesz, że dziennikarze donoszący z Izraela i terytoriów palestyńskich często nie w ten sposób widzą swoją rolę. Dziennikarz radiowy i prasowy, Mark Lavie, który relacjonował o wydarzeniach w tym regionie od 1972 r., był moim kolegą w AP, gdzie był redaktorem biura w Jerozolimie, a potem w Kairze do przejścia na emeryturę w zeszłym roku. (Lavie był tym dziennikarzem, który pierwszy dowiedział się o ofercie pokojowej Izraela z końca 2008 r. i dostał rozkaz zignorowania sprawy od swoich przełożonych.) Urodzony w Indianie Izraelczyk o umiarkowanych poglądach politycznych, miał długi staż w dziennikarstwie, który obejmował kilka wojen i pierwszą intifadę palestyńską, i nie widział wielu powodów, by narzekać na funkcjonowanie mediów.


Sprawy jednak zmieniły się poważnie w 2000 r. wraz z załamaniem się wysiłków osiągnięcia pokoju i wybuchem drugiej intifady. Tej jesieni Izrael zaakceptował plan pokojowy prezydenta Billa Clintona, a Palestyńczycy odrzucili go, jak to Clinton wyraźnie potwierdził. Niemniej Lavie powiedział mi niedawno, że linią redakcyjną biura było, iż konflikt jest winą Izraela, zaś Palestyńczycy i świat arabski są bez winy. Pod koniec swojej kariery Lavie redagował izraelską edycję w regionalnym biurze AP na Bliski Wschód w Kairze, próbując przywrócić równowagę i kontekst doniesieniom, które jego zdaniem miały niewiele wspólnego z rzeczywistością. Jak mówi, przeszedł od widzenia siebie jako dumnego członka międzynarodowego korpusu prasowego do „żydowskiego chłopca, który palcem zatyka przeciekającą tamę”. Napisał książkę Broken Spring o tym, jak z pierwszego rzędu widział staczanie się Bliskiego Wschodu w chaos i odszedł na emeryturę rozczarowany i gniewny.


Reporterzy postanowili nie tylko opisywać i wyjaśniać, ale “pomóc”. I tu właśnie zaczęły się kłopoty.


Uważałem te wady, które obaj widzieliśmy w AP, za objawy ogólnego sposobu rozumowania w prasie, ale Lavie miał bardziej zaciekłe stanowisko, uważając tę wpływową amerykańską organizację medialną za jednego z głównych autorów tego sposobu myślenia. (Rzecznik AP, Paul Colford, odrzucił moją krytykę jako „wypaczenia, półprawdy i nieścisłości” i zaprzeczył, by relacjonowanie AP było nieobiektywne wobec Izraela.) Nie jest tak tylko dlatego, że wiele tysięcy mediów bezpośrednio używa materiałów AP, ale także dlatego, że kiedy dziennikarze przychodzą rano do pracy, pierwszą rzeczą, którą robi wielu z nich, jest sprawdzenie depesz AP (lub dzisiaj obejrzenie ich na Twitterze). AP jest jak Ringo Starr, walący w bębny z tyłu sceny; z przodu mogą być bardziej efekciarscy wykonawcy, ale kiedy milknie Ringo, milkną wszyscy.


Lavie uważa, że w ostatnich latach jego pracy zawodowej, działalność AP w Izraelu przesunęła się od tradycyjnej roli starannego wyjaśniania do aktywizmu politycznego, który zarówno przyczynia się, jak karmi narastającą wrogością do Izraela na całym świecie. „AP jest niesłychanie ważna i kiedy odwróciła się AP, odwróciła ze sobą dużą część świata – powiedział Lavie. – Wtedy zaczęło być trudniej pracować tutaj każdemu profesjonalnemu dziennikarzowi. Żydowi lub nie. Odrzucam myśl, że moje niezadowolenie jest związane z tym, że jestem Żydem lub Izraelczykiem. Jest związane z tym, że jestem dziennikarzem”.

* * *

Podczas drugiej wojny światowej - pisał amerykański krytyk Paul Fussell - prasa była cenzurowana i cenzurowała się sama do takiego stopnia, że „przez niemal sześć lat duże obszary rzeczywistości – może jedna czwarta lub połowa – były ogłoszone za zakazane, a złagodzoną i pełną eufemizmów pozostałość przedstawiano jako całość”. Podczas tej samej wojny dziennikarze amerykańscy (głównie z pism Henry’ego Luce’a) zajmowali się tym, co Fussel nazwał „Wielką Mistyfikacją Chińską” – latami tendencyjnego informowania, którego celem było przedstawienie skorumpowanego reżimu Czang Kaj-szeka jako godnego podziwu sojusznika Zachodu w wojnie z Japonią. Chang sześciokrotnie występował na okładce „Time”, a korupcję i dysfunkcjonalność jego rządu starannie ignorowano. Jeden z żołnierzy piechoty morskiej stacjonujący w Chinach był tak rozczarowany przepaścią między tym, co widział, a tym, co czytał, że po zwolnieniu z wojska powiedział “Przerzuciłem się na ‘Nesweek’”.


Innymi słowy, dziennikarskie halucynacje mają precedens. Pojawiają się na ogół, jak w wypadku Wielkiej Mistyfikacji Chińskiej, kiedy reporterzy nie mają swobody pisania o tym, co widzą, ale oczekuje się od nich podtrzymywania „narracji”, która biegnie wzdłuż przewidywalnych linii. Dla prasy międzynarodowej paskudniejsze aspekty społeczeństwa palestyńskiego są nietykalne, bo zakłóciłyby “opowieść o Izraelu”, która jest opowieścią o żydowskiej porażce moralnej.


Większość konsumentów opowieści o Izraelu nie rozumie, jak ta opowieść jest sfabrykowana. Rozumie to jednak Hamas. Od przejęcia władzy w Gazie w 2007 r. Islamski Ruch Oporu zrozumiał, że wielu reporterów przywiązanych jest do narracji, w której Izraelczycy są ciemiężcami, a Palestyńczycy są biernymi ofiarami, które mają rozsądne cele, i dziennikarzy nie interesują sprzeczne z tym informacje. Rozumiejąc to, pewni rzecznicy Hamasu zaczęli zwierzać się dziennikarzom zachodnim, włącznie z kilkoma, których znam osobiście, że grupa w rzeczywistości jest potajemnie organizacją pragmatyczną z wojowniczą retoryką, dziennikarze zaś – chętni do dawania wiary tym zwierzeniom, a czasami niechętni do przypisywania ludziom miejscowym wystarczającej inteligencji, by ich oszukać – przyjęli to jako sensacyjny materiał, zamiast jako bajeczkę dla naiwnych.


Za moich czasów w AP pomagaliśmy Hamasowi przekazać tę tezę manierą dziennikarstwa, którą można zaklasyfikować jako „Zaskakujące Oznaki Umiarkowania” (wcześniej pisaliśmy - „Bractwo Muzułmańskie Jest W Istocie Liberalne”, która to formułka przez krótki czas była modna w sprawie Egiptu). W jednym z moich ulubionych artykułów „Bardziej tolerancyjny Hamas” (11 grudnia 2011) reporterzy cytowali rzecznika Hamasu, który informował czytelników, że polityka ruchu jest taka, iż “nie będziemy nikomu niczego dyktowali”, inny zaś przywódca Hamasu mówił, że ruch “nauczył się, że musi być bardziej tolerancyjny wobec innych”. W tym właśnie czasie starsi redaktorzy biura poinformowali mnie, że nasz palestyński reporter w Gazie w żaden sposób nie może dostarczać krytycznych materiałów o Hamasie, gdyż naraziłoby go to na niebezpieczeństwo.


W manipulowaniu mediami Hamasowi pomaga stare przekonanie reporterskie (rodzaj odruchu), według którego reporterzy nie powinni wspominać o istnieniu reporterów. W konflikcie takim, jak nasz, wymaga to niemałych wysiłków: na przykład unikania ujawniania, że tak wielu fotografów zajmuje się protestami w Izraelu i na terytoriach palestyńskich; w efekcie jednym z wyzwań dla każdego, kto robi zdjęcia, jest utrzymanie kolegów poza kadrem. Fakt, że inni fotografujący dziennikarze są równie ważni dla tematu, jak protestujący Palestyńczycy lub żołnierze izraelscy – tego nikt nie wydaje się zauważać.


Wojownik Hamasu w podziemnym tunelu w Gazie w sierpniu 2014 r. podczas  wycieczki dla dziennikarzy Reutersa (Mohammed Salem/Reuters)
Wojownik Hamasu w podziemnym tunelu w Gazie w sierpniu 2014 r. podczas  wycieczki dla dziennikarzy Reutersa (Mohammed Salem/Reuters)

W Gazie zamienia się to z osobliwego detalu psychologii prasy w główną wadę. Strategią Hamasu jest prowokowanie reakcji izraelskiej przez atakowanie zza pleców cywilów palestyńskich, ściągając w ten sposób kontruderzenia, które zabijają cywilów. Następnie ofiary filmowane są przez jeden z największych na świecie kontyngentów prasowych, by wynikające z tego oburzenie na świecie stępiło reakcję Izraela. Jest to bezlitosna strategia i bardzo skuteczna. I jest zależna od współpracy dziennikarzy. Jednym z powodów, że działa, jest odruch, o którym wspomniałem. Jeśli informujesz, że Hamas ma strategię opartą na kooptowaniu mediów, podnosi to szereg trudnych pytań, takich jak: jakie właściwie są stosunki między mediami a Hamasem? Czy te stosunki skorumpowały media? Jest łatwiej pozostawić innych fotografów poza kadrem i pozwolić, by zdjęcie opowiedziało o wydarzeniu: tutaj są martwi ludzi i zabił ich Izrael.


W poprzednich rundach walk w Gazie Hamas nauczył się, że relacje mediów międzynarodowych z terytoriów palestyńskich mogą być kształtowane zgodnie z jego potrzebami, którą to lekcję zastosował w wojnie tego lata. Większość roboty prasowej w Gazie wykonują lokalni pomagierzy, tłumacze i reporterzy, ludzie, którzy ze zrozumiałych względów nie ośmielają się rozgniewać Hamasu, co czyni, że grupa ta rzadko tylko musi grozić zachodniemu dziennikarzowi. Można zrobić tak, że siły zbrojne organizacji znikają z pola widzenia. Można zaufać prasie, że odegra swoją rolę według scenariusza Hamasu zamiast informowania o istnieniu takiego scenariusza. Według Hamasu, jego strategia nie istnieje – lub, jak powiedzieliby reporterzy „nie była tematem”. Nie było karty Hamasu oskarżającej Żydów o stulecia perfidii  i wzywająca do ich zamordowania; to nie było tematem. Rakiety spadające na miasta izraelskie były „całkowicie nieszkodliwe”; one także nie były tematem.


Jest łatwiej pozostawić innych fotografujących poza kadrem i pozwolić, by zdjęcie opowiedziało o wydarzeniu: tutaj są martwi ludzi i zabił ich Izrael.


Hamas rozumiał, że dziennikarze nie tylko zaakceptują jako fakt podawaną przez Hamas liczbę ofiar cywilnych – przekazywaną przez ONZ lub przez coś o nazwie “Ministerstwo Zdrowia w Gazie”, kontrolowany przez Hamas urząd – ale również to, że uczynią te liczby najważniejszym punktem swoich relacji. Hamas zrozumiał, że reporterów można zastraszyć, kiedy to konieczne, i że nie poinformują o tym, że ich zastraszono; zachodnie organizacje przekazywania informacji nie widzą żadnego imperatywu etycznego do informowania czytelników o restrykcjach kształtujących ich relacje w krajach, w których panują represje, lub na innych niebezpiecznych obszarach. Po wojnie można było liczyć na sojusz NGO-ONZ-media, że rozpętają atak organów społeczności międzynarodowej na Izrael i zostawią grupę dżihadystyczną w spokoju.


Kiedy przywódcy Hamasu analizowali swoje aktywa przed letnią rundą walk, wiedzieli, że wśród tych aktywów jest prasa międzynarodowa. Personel AP w Gazie mógł być świadkiem odpalenia rakiety sprzed ich biura, narażając reporterów i innych cywilów – a AP nie poinformuje o tym nawet w artykułach AP o izraelskich twierdzeniach, że Hamas odpala rakiety z dzielnic mieszkalnych. (To właśnie się zdarzyło.) Wojownicy Hamasu mogą wpaść do biura AP w Gazie i grozić personelowi – a AP nie poinformuje o tym. (Także to zdarzyło się.) Kamerzyści przed szpitalem Szifa w Gazie mogą filmować przybycie ofiar cywilnych, a potem, na sygnał dany przez funkcjonariusza Hamasu, wyłączyć kamery, kiedy przybywają martwi i ranni wojownicy, co pomagało Hamasowi utrzymywać iluzję, że giną tylko cywile. (To także zdarzyło się; informacja pochodzi z wielu źródeł z wiedzą z pierwszej ręki o tych incydentach.)


Colford, przedstawiciel AP, potwierdził, że uzbrojeni bojówkarze weszli do biura AP w Gazie na początku wojny, żeby złożyć zażalenie na fotografię, która pokazywała lokalizację wyrzutni rakiet, chociaż powiedział, że Hamas twierdził, iż ci ludzie „nie reprezentowali grupy”. AP „nie informuje o wielu kontaktach z milicją, armiami, zbirami lub rządami – napisał. – Te incydenty są częścią trudności w zdobyciu wiadomości – nie są zaś same wiadomościami”.


Tego lata, z Jazydami, chrześcijanami i Kurdami uciekającymi przed siłami radykalnego islamu niezbyt daleko stąd, lokalna franszyza tej ideologii rozpętała najnowszą wojnę przeciwko ostatniej, prosperującej mniejszości na Bliskim Wschodzie. Zachodni korpus prasowy stawił się en masse, żeby o tym informować. Ten konflikt obejmował grad rakiet na Izrael i był świadomie rozgrywany spoza pleców palestyńskich cywilów, z których wielu zginęło w wyniku tego konfliktu. Przytępieni latami „opowieści o Izraelu” i przyzwyczajeni do rutynowego pomijania pewnych spraw, zdezorientowani co do roli, jaką mają odgrywać i dokooptowani przez Hamas, reporterzy opisywali tę wojnę jako izraelską napaść na niewinnych ludzi.  Tym samym ta grupa inteligentnych i na ogół pełnych dobrych intencji profesjonalistów przestała być wiarygodnymi obserwatorami i stała się zamiast tego grupą nagłaśniającą propagandę jednej z najbardziej nietolerancyjnych i agresywnych sił na ziemi. I to, jak powiadają oni, jest prawdziwy temat.


How the media makes the Israel story

The Atlantic, 30 listopada 2014

Wcześnieszy tekst Matti Friedmana w „Listach”: Były korespondent Associated Press wyjaśnia     



Matti Friedman

Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj




Komentarze
2. sercem pisane Ola 2014-12-08
1. Bez komentarza zygmunt 2014-12-08








Fotel
Ja: Dokąd idziesz?
Hili: W poszukiwaniu fotela, który spełnia moje oczekiwania.

Więcej

Rdzenna matematyka:
zasłona dymna
Jerry A. Coyne

Matematyka nie ma granic stwierdza profesor Rowena Ball z College of Science ANU, co jest świętą prawdą, ale jej twierdzenie, że zręczne sygnalizowanie dymem jest matematyką, może być przesadą. (Źródło zdjęcia: Nic Vevers/ANU) 

Kiedyś myślałem, że „dekolonizacja” STEM [nauk ścisłych] jest najsilniejsza w Nowej Zelandii i Republice Południowej Afryki, co oczywiście jest ruchem mającym na celu detronizację tak zwanej „zachodniej” nauki na rzecz nauki rdzennej. Ale teraz zaczynam się zastanawiać, czy „urdzennowienie/dekolonizacja nauki” nie wkracza także w głąb Australii.Śledzę rozwój wydarzeń w Nowej Zelandii znacznie uważniej niż w innych miejscach, ponieważ często piszą do mnie tamtejsi naukowcy, którzy rozpaczają z powodu detronizacji współczesnej nauki (która od jakiegoś czasu nie jest „zachodnia”) na rzecz Mātauranga Maorysów (MM), „sposobu poznania” rdzennych Maorysów. Odwiedziłem także Nową Zelandię, uwielbiam to miejsce i byłbym zdruzgotany, gdyby nauka została rozwodniona przez przesądy, mity, legendy i moralizowanie.

Więcej

Teraz jest czas
na dokonanie wyboru
Caroline B. Glick

Premier Izraela Benjamin Netanjahu przemawia podczas konferencji prasowej w Jerozolimie, 31 marca 2024. Zdjęcie: Marc Israel Sellem/POOL.

Turyści odkryli w środę koło miasta Arad na południu Izraela pozostałości irańskiego pocisku balistycznego z nocnego ataku 13 kwietnia. Izraelski telewizyjny kanał 11 zidentyfikował to jako pocisk Khader-1. Khader-1, podobnie jak rakiety Imad, których Iran również użył w ataku, mają zdolność przeniesienia głowicy nuklearnej.


Fakt, że Iran użył dwóch rakiet balistycznych zdolnych do przenoszenia głowic nuklearnych, powinien wywołać wszystkie możliwe sygnały alarmowe. We wtorkowym wywiadzie dla Deutsche Welle przewodniczący Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Rafael Grossi powiedział, że Iranowi brakuje „tygodni, a nie miesięcy” od posiadania wystarczającej ilości wzbogaconego uranu do skonstruowania bomby 
atomowej.

Więcej
Blue line

Na “afrykańskim placu”
pojawiają się nowi gracze
Alberto M. Fernandez


Sześć miesięcy po wydaleniu francuskich żołnierzy z Nigru przyszła kolej na zaproszenie żołnierzy amerykańskich do opuszczenia kraju. Amerykańskie siły przebywały w Nigrze od niecałej dekady i Stany Zjednoczone wydały ponad 100 milionów dolarów na budowę bazy antyterrorystycznej w pobliżu północnego miasta Agadez. Teraz junta wojskowa rządząca krajem od lipca 2023 r. nie tylko poprosiła Amerykanów o opuszczenie kraju, ale wydaje się, że zrobiła to stanowczo. Według “Le Monde” premier Nigru Ali Lamine Zeine powiedział wysokiemu rangą pracownikowi Departamentu Stanu, Kurtowi Campbellowi, że „amerykański kontyngent nie jest już mile widziany”.

Więcej

Hamas przegrywa w Gazie,
ale wygrywa w USA
Ben-Dror Yemini

Profesor Shai Davuidai zatrzymany przed wejściem na uniwersytet, na którym jest zatrudniony. (Źródło zdjęcia: zrzut z ekranu wideo)

Profesor stał przed wejściem na kampus uniwersytecki wstrząśnięty antysemickimi protestami. Jego przepustka pracownicza nie zadziałała. Był w szoku. Wiedział, że uniwersytet jest wobec niego wrogi. Wiedział, że atmosfera jest napięta. Wiedział, że żydowscy studenci się boją. Słyszał antysemickie skandowanie: „Żydzi, wracajcie do Polski”. Słyszał wezwania do coraz większej liczby aktów rzezi. I był przekonany, że władze uczelni zajmą się chuliganami i rasistami, a nie tymi, którzy z nimi walczą. Ale mylił się.
Nie wydarzyło się to ani w Monachium w latach trzydziestych, ani w Berlinie. Do zdarzenia doszło w ubiegły weekend na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku. Profesorem jest Shai Davidai, Amerykanin izraelskiego pochodzenia, wykładowca prestiżowej uniwersyteckiej szkoły biznesu zrzeszonej w Ivy League.

Więcej
Blue line

USA, Katar i Iran:
Uwolnijcie zakładników!
Michael Calvo

<span>Chociaż wśród zakładników w Gazie nadal znajdują się obywatele amerykańscy, wydaje się, że Stany Zjednoczone stanęły po stronie grup terrorystycznych Hamasu i Hezbollahu oraz wspierających tych terrorystów patronów, Kataru i Iranu. Na zdjęciu: Hersh Goldberg-Polin, obywatel Stanów Zjednoczonych i Izraela przetrzymywany jako zakładnik Hamasu w Gazie, z amputowaną lewą ręką, pojawia się w propagandowym filmie Hamasu opublikowanym 24 kwietnia 2024 r.</span>

To nie pierwszy raz, kiedy muzułmanie przeprowadzają ataki na niemuzułmanów i biorą zakładników.


Nie słyszeliśmy, by rektor kairskiego uniwersytetu Al-Azhar, ani Egipt i Jordania, państwa muzułmańskie, które zawarły porozumienie pokojowe z Izraelem, potępiły Hamas za przetrzymywanie izraelskich, amerykańskich, chińskich, francuskich, niemieckich, rosyjskich, filipińskich i tajskich zakładników.


Nie mogli tego potępić: branie jeńców jest dozwolone przez Koran (9:5; 23:1-5 i 70:30-35), o ile jeńcy nie są muzułmanami. W związku z tym ISIS uzasadniało branie jazydzkich kobiet na niewolnice seksualne.

Więcej

Dlaczego USA wspierają
tych, którzy demonizują Amerykę?
Itamar Marcus i Ephraim D. Tepler

Źródło zdjęcia: Wikipedia.

Dlaczego sojusznicy Hamasu, którzy terroryzują i grożą zwolennikom Żydów i Izraela na kampusach w całych Stanach Zjednoczonych, jednocześnie krzyczą „śmierć Izraelowi” i „śmierć Ameryce”?

Odpowiedź jest taka, że podczas gdy Stany Zjednoczone są siłą napędową wywierającą nacisk na Izrael, aby zaakceptował rządy Autonomii Palestyńskiej w Gazie i podczas gdy AP przyjmuje z radością pomoc USA i cicho dziękuje jej za wsparcie ratujące życie, AP jednocześnie nieustannie demonizuje USA. AP posuwa się nawet do twierdzenia, że wojna Izraela przeciwko Hamasowi w Gazie jest w rzeczywistości antyarabską i antyislamską wojną amerykańską, w której Izrael jest jedynie amerykańskim narzędziem. 

Więcej

Co widzą ci,
którzy nie widzą?
Andrzej Koraszewski

Kadr z filmu \

Czasami pytam młodych ludzi, czy widzieli film „Kabaret”. Wśród urodzonych w tym stuleciu z tych, których o to pytałem, nikt nie słyszał o tym filmie. Kiedy wszedł na ekrany w 1972 roku był niezwykle popularny. Fenomenalna gra Lizy Minnelli i Michaela Yorka była częściej tematem dyskusji, niż fakt, że była to (i nadal jest) najwspanialsza prezentacja atmosfery Berlina w momencie, w którym nazizm stawał się religią niemieckiego narodu. Film jest dostępny za niewielką opłatą, można go również kupić na DVD. Oglądanie go dziś robi piorunujące wrażenie. Ponad pół wieku temu ten film opowiadał o odległej historii, dziś opowiada o świecie, w którym żyjemy.

Więcej

Terroryzm psychologiczny:
czy padniemy ofiarą?
Sheri Oz


To jest terroryzm psychologiczny w najbardziej wyrafinowanej formie.

Czuję się złapana w pułapkę – a to nie ja dźwigam na barkach ciężar narodu. Nie ja mam obowiązek lub władzę podejmowania jakichkolwiek decyzji. Jestem zwykłą obywatelką, która próbuje przebić się przez gąszcz informacji i „informacji”, aby zrozumieć, co się teraz dzieje i gdzie stoję wśród różnych punktów widzenia.


Ale najpierw sam film. Napis po arabsku w rogu i na pełnym ekranie na końcu filmu oznacza: „Media wojskowe”.

Więcej

Alternatywny Genesis:
Boski reality show
Lucjan Ferus

Jean Effel (szkic ołówkowy do ilustracji książki „Stworzenie świata”)

Kiedy widzę jak w telewizji powtarzany jest do znudzenia ten sam film czy serial i kiedy patrzę na postaci w nich grające, nie zdające sobie sprawy z wielokrotności swego pobytu na ekranie, nieodmiennie przychodzą mi na myśl pytania: Czy przypadkiem nie jest tak samo z naszym życiem? Skąd mamy pewność, że żyjemy tylko jeden, jedyny raz i że jest to nasze premierowe życie? A może jesteśmy w podobnej sytuacji jak ci niczego nie świadomi bohaterowie, ciągle powtarzanych filmów? Może już nie raz odgrywaliśmy tę naszą życiową rolę, myśląc, że wszystko od nas zależy, a tak naprawdę nie mogąc niczego w niej zmienić?

Więcej

Jest wielu winnych
wzrostu antysemityzmu
Howard Levitt

<span>Kto jest winien fali nienawiści do Żydów, która zalewa kanadyjskie miejsca pracy, uniwersytety, związki zawodowe, wpisy w mediach społecznościowych, a nawet nasze ulice i dzielnice? Kim są zwolennicy antysemityzmu? Na zdjęciu: Policja bada miejsce, z którego została ostrzelana żydowska szkoła w listopadzie 2023r. (Zrzut z ekranu wideo)</span>

Kanadyjscy pracodawcy od kilku lat coraz częściej zatrudniali trenerów „różnorodności, równości i włączenia” (DEI), aby uwolnić swoich pracowników od świadomego, a nawet podświadomego rasizmu. Na pierwszy rzut oka, kto może sprzeciwić się różnorodności, równości i włączeniu? To jakby sprzeciwić się Świętemu Mikołajowi.


Niestety, warsztaty te zbyt często były przejmowane przez radykalnych ideologów, którzy w efekcie podżegali do konfliktów rasowych. Nieszczęśliwa historia Richarda Bilkszto, który popełnił samobójstwo po tym, jak jeden z takich szkoleniowców uznał go za rasistę, ponieważ powiedział, że Kanadyjczycy nie są bardziej rasistowscy niż Amerykanie, była tylko nagłośnioną sprawą będącą czubkiem góry lodowej.

Więcej
Blue line

Wycie wściekłości
na cywilizację
Brendan O’Neill


Bez wątpienia najgorszym podejściem do tematu "obozu solidarności z Gazą", który od zeszłego tygodnia okupuje Columbia University w Nowym Jorku, jest mówienie, że studenci zawsze robili takie rzeczy. Studenci od zawsze okupowali budynki i place, aby wyrazić swój pogląd polityczny. Studenci od dawna agitowali przeciwko wojnie. Studenci często okazują radykalną intensywność. Spójrzcie na erę Wietnamu – piszą publicyści w świecie chrześcijańskim – tak jakby obóz poparcia dla Gazy był kolejną eksplozją młodzieńczego antyimperializmu.

Więcej

Antyliberalna krucjata
w obronie antysemickiego tłumu
Jonathan S. Tobin

Studenci na Columbia University (Zrzut z ekranu wideo)

Wszelkie wątpliwości co do tego, czy władze Uniwersytetu Columbia rozumiały gniew, jaki wywołało tolerowanie rutynowej nienawiści do Żydów na ich kampusie, zostały rozwiane w tym tygodniu, dzień po zeznaniach przedstawicieli uniwersytetu przed Izbą Reprezentantów USA. To, co nastąpiło później, stanowiło rzadką próbę wyegzekwowania pewnych konsekwencji wobec antysemickiego tłumu. Ale chociaż wezwanie policji i stanowczość była pewną ulgą, przyzwolenie, jakie tacy ludzie najwyraźniej otrzymali od władz, o tyle gotowość tak wielu liberalnych ekspertów w prasie korporacyjnej do obrony tej tłuszczy jest oznaką tego, w jak niebezpiecznym momencie historii znaleźliśmy się dziś.

Więcej
Blue line

Co znaczą związki
Chin z Hamasem?
Steven Stalinsky

Chiński dyplomata Wang Kejian spotkał się 17 marca w Katarze z przywódcą politycznym Hamasu Ismailem Haniją (źródło: Biuro Mediów Hamasu).

Coraz wyraźniejszy sojusz Hamasu z Rosją i Chinami po ataku Hamasu z 7 października jest istotnym elementem sytuacji. Rosja zyskała na odsunięciu uwagi świata od jej wojny w Ukrainie; Chiny zyskały na odsunięciu uwagi od Tajwanu – wydaje się, że oczy wszystkich zwrócone są na wojnę Izrael-Hamas. Chińscy komentatorzy zwracają uwagę, że konflikt Hamas-Izrael oferuje Chinom szansę na inwazję na Tajwan, którą „należy rozpocząć natychmiast”, podczas gdy uwaga Stanów Zjednoczonych jest skierowana gdzie indziej. Przywódca Hamasu powiedział, że Chińczycy mogą wziąć przykład z 7 października.

Więcej

„Lepsi” cywile
z Gazy
Alan M. Dershowitz

<span>Niektórzy cywile w Gazie ponoszą „ciężką odpowiedzialność za wszystkie zbrodnie popełnione przez wybrany przez siebie rząd”. Weźmy pod uwagę cywilów z Gazy, którzy 7 października podążyli za terrorystami do Izraela. Cywile ci pojmali pielęgniarkę Nili Margalit i po zamordowaniu innych Izraelczyków uprowadzili ją do Gazy, gdzie pokazali ją „rozradowanym tłumom” cywilów, którzy wiwatowali na cześć jej porywaczy. Na zdjęciu: terrorysta Hamasu i palestyńscy wspólnicy cywilni wchodzą do kibucu Be'eri, by mordować, gwałcić, torturować i porywać Żydów, 7 października 2023 r. (Źródło zdjęcia: kamera bezpieczeństwa kibucu Be'eri)</span>

„Zbrodnie popełnione przez Niemców są okropne i na każdym rogu słyszy się o nieszczęściach i stratach, jakie celowo sprowadzili na narody. Najdziwniejsze jest to, że nawet lepsi ludzie wśród Niemców nie są świadomi swojej ogromnej odpowiedzialności za te wszystkie zbrodnie popełnione przez wybrany przez siebie rząd i że świat zewnętrzny jest raczej skłonny o tym zapomnieć”.


Te słowa napisał Albert Einstein 16 września 1945 roku, wkrótce po zakończeniu II wojny światowej, w liście, który miałem szczęście zdobyć.

Więcej

Skamieniałe zachowanie:
termity w bursztynie
Jerry A. Coyne


Oto rzadki przykład skamieniałości zachowań zwierząt. W tym przypadku chodzi o termity, których współcześni przedstawiciele jako pary angażują się w zachowania zwane „bieganiem w tandemie”. Dzieje się tak po tym, jak odlatuje grupa rozmnażających się termitów, które opuściły swoje gniazdo narodzenia. Zachowanie to z pewnością ewoluowało jako sposób na rozpoczynanie nowych kolonii. W przeciwieństwie do innych owadów społecznych, takich jak pszczoły, w kolonii termitów jest wiele zdolnych do rozmnażania się samców i samic, które mają skrzydła, oczy i zdolność do kojarzenia się i zakładania nowych kolonii (innym robotnikom brakuje skrzydeł i oczu). W czasie godów rój reprodukcyjnych osobników odlatuje losowo, a następnie ląduje na ziemi lub, w tym przypadku, na pniu drzewa.

Więcej

Jak głęboka jest nienawiść
muzułmanów do niewiernych?
Andrzej Koraszewski

Ten słodki obrazek pokutuje w sieci od lat. Nie przybliża pokoju. Ignorancja i naiwność nie pierwszy raz sprzyjają barbarzyństwu.     

Bestialska napaść wyzwoliła wycie żądnej krwi tłuszczy za oceanem i w Europie, podniecając również Teheran, Ankarę, Moskwę i Pekin. Ideologie są różne, ale chwilowo cel jest wspólny – Śmierć Ameryce, ale najpierw śmierć Izraelowi. Odwieczny fanatyzm religijny znakomicie służy do rozbudzenia gniewu na wspólnego wroga. O ile napad zbirów Hamasu i towarzyszących im cywilów na izraelskie miejscowości w pobliżu granicy z Gazą przyniósł mieszkańcom Gazy katastrofę, czyli klęskę militarną i humanitarną, to zdaniem przywódców Hamasu, ich sponsorów i ich sojuszników, 7 października przyniósł historyczne zwycięstwo na skalę światową, a im więcej palestyńskich ofiar (faktycznych lub zmyślonych), tym większy sukces islamu w sojuszu z globalną lewicą w ich wojnie z demokracjami.

Na łamach gazety „The Wall Street Journal” Steven Stalinsky analizuje islamskie reakcje na masowe propalestyńskie protesty w amerykańskich miastach, a w szczególności na amerykańskich uniwersytetach. Autor cytuje wypowiedzi przywódców organizacji terrorystycznych zachwyconych wizją podpalenia świata.

Więcej

Zobaczcie bojkot
XXI wieku 
Phyllis Chesler


Książka w łańcuchach. Zdjęcie: Square Frog/Pixabay.

Dwunastego kwietnia „Ha'aretz” opublikował długi i ważny artykuł, w którym opisano „bezprecedensowy światowy bojkot izraelskich naukowców”. Ich raport opiera się na ankiecie przeprowadzonej w styczniu przez Izraelską Akademię Młodych, w której jedna trzecia z 1000 ankietowanych starszych wykładowców zgłosiła „znaczny spadek ich więzi z naukowcami za granicą”.

Więcej

Jak „przebudzona lewica”
stała się miłośniczką Iranu 
Brendan O’Neill


Zatrzymać ludobójstwo, sympatycy Hamasu protestują w Helsinkach, 21 października 2023r. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)   

Jak szybko lobby „Zawieszenie broni teraz!” zamieniło się w pieniących się podżegaczy wojennych. Gdy tylko Iran rozpoczął swoje zbrodnicze bombardowanie Izraela, ci fałszywi zwolennicy pokoju podskakiwali z radości. To „prawdziwa solidarność” – stwierdziła jedna z grup protestacyjnych w odpowiedzi na grad rakiet Iranu na państwo żydowskie. 

Więcej

Chrześcijanie wolą żyć
w Izraelu
Bassam Tawil

<span>Odkąd Autonomia Palestyńska (AP) przejęła kontrolę nad Betlejem w 1995 r., udział chrześcijan w populacji spadł z 65% do zaledwie 12% obecnie. W przeciwieństwie do tego w ostatnich latach populacja chrześcijan w Izraelu rośnie. „Większość z nas, 180 tys. chrześcijańskich Izraelczyków, woli żyć swobodnie pod rządami Izraela, niż pod reżimem Autonomii Palestyńskiej kontrolującym Betlejem. Izrael daje nam wolność, podczas gdy życie pod rządami Arabów było ludobójcze dla chrześcijan na całym Bliskim Wschodzie” – mówi Szadi Challoul, chrześcijanin Maronita, który określa siebie jako „patriotycznego Izraelczyka”. Na zdjęciu: Bazylika Narodzenia Pańskiego w Betlejem z Abbasem w roli statysty. (Źródło obrazu: Britannica)</span>

Tego samego dnia, w którym prezenter amerykańskiej telewizji Tucker Carlson przeprowadził wywiad z pastorem z Betlejem, który fałszywie oskarżył Izrael o znęcanie się nad chrześcijanami, Izraelski Uniwersytet w Hajfie poinformował o mianowaniu profesor Mony Maron na stanowisko rektora. Maronicka chrześcijanka z wioski Isfija niedaleko Hajfy, Maron jest pionierką w zakresie integracji i awansu kobiet w nauce, szczególnie w społeczności arabskiej. Była pierwszą Arabką ze swojej wioski, która uzyskała stopień doktora i pierwszym arabskim profesorem neuronauki w Izraelu.

Więcej

Protesty propalestyńskie
w Ameryce
Jerry A. Coyne

Studenckie rozruchy na Columbia University, 21 kwietnia 2024r. (Zrzut z ekrtanu wideo)

Rozprzestrzeniły się w ciągu ostatnich dwóch tygodni propalestyńskie protesty po całej Ameryce, zwłaszcza na kampusach uniwersyteckich, takich jak Yale i Columbia, ale także w wielu miastach, gdzie protestujący blokują mosty i ulice. Te protesty stały się intensywniejsze i bardziej nienawistne. Nieuniknione hasła stały się mroczniejsze, przekształcając się z nienawiści do Izraela w nienawiść do Żydów. W niektórych miejscach (patrz poniżej) wybuchła także przemoc wobec Żydów. Nastroje wśród protestujących zmieniają się z obrony narodu palestyńskiego na aprobatę Hamasu i Iranu oraz przemocy i terroryzmu.

Więcej
Blue line

Gdy­by nie Ży­dzi
nie byłoby problemu
Henryk Grynberg


„Moż­na śmia­ło po­wie­dzieć, że gdy­by nie Ży­dzi, nie by­ło­by pro­ble­mu pa­le­styń­skie­go. Pia­chy i ka­mie­nie zo­sta­ły­by roz­szar­pa­ne przez Egipt, Sy­rię oraz Irak i nikt by się tym nie przej­mo­wał.

Więcej

Islam jako potęga
kolonialna
Daled Amos

Żydowscy uchodźcy z krajów arabskich w obozie przejściowym w Izraelu w kwietniu 1950r. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)

Palestyńska wojna propagandowa i oskarżenia, które fabrykują przeciwko Izraelowi, służą nie tylko zrekompensowaniu ich niższości militarnej, ale także pomagają im w fabrykowaniu ich twierdzeń o rdzennych związkach z tą ziemią.

 

Fakt, że ktoś będzie próbował zredukować powrót Żydów (z chrześcijańskiego i muzułmańskiego świata) na swoją ziemię do jakiegoś rodzaju europejskiej inwazji, pokazuje tylko, jak skuteczna była ta część palestyńskiej wojny propagandowej.

Więcej

Geneza i paradoksy
teizmu (IV)
Lucjan Ferus


Wygląda bowiem na to, iż Bóg teizmu jest osobą,.. a jednocześnie wypełnia sobą całe swoje dzieło (czyli Wszechświat). Jest On jeden, jedyny, ale w trzech osobach nie tożsamych ze sobą („Ojciec nie jest Synem. Syn nie jest Duchem Św., a ten nie jest Ojcem", z dogmatu o Trójcy Św.). Jest On wszechmogący, ale wszelkie Jego działania opisane w Starym Testamencie wcale na to nie wskazują. Jest On wszechwiedzący, czyli wie nieskończenie wcześniej o wszystkim, cokolwiek ma się wydarzyć w Jego dziele,.. 

Więcej

Historie zakładników
i narracje terrorystów
Liat Collins

KROPLE DESZCZU spadają na plakat przedstawiający zakładniczkę Liri Albag podczas wiecu na początku tego roku w Jehud, niedaleko Tel Awiwu.(zdjęcie: Jonathan Shaul/Flash90)

Nie ma granic zła. Jakby megaokrucieństwo popełnione przez Hamas i Palestyński Islamski Dżihad (PIJ) podczas inwazji na Izrael 7 października nie wystarczyło, trwa wojna psychologiczna – faktycznie, bardzo brudna wojna.


Ból rodzin ponad 130 zakładników nadal przetrzymywanych przez terrorystów w Gazie jest bezkresny. Wiadomo, że niektórzy zakładnicy nie żyją, a ich ciała służą jako karta przetargowa. Los pozostałych – około 90 – jest nieznany i niewyobrażalny. Nazwanie tego piekłem zakładników i ich rodzin w żaden sposób nie oddaje okrucieństwa Hamasu.

I to jest zamierzone. Od tej straszliwej soboty, kiedy dobrze uzbrojeni najeźdźcy terroryści szaleli w południowych społecznościach, mordując ponad 1200 osób, gwałcąc, kalecząc, ścinając głowy i paląc, Hamas wykorzystał obawy Izraela o los zakładników jako kartę w grze – publikując filmy wideo uprowadzonych, aby zwiększyć koszmar i przerażenie. 

Więcej
Dorastać we wszechświecie

Czemu Warszawa mówi,
że „Tel Awiw powiedział”?
Andrzej Koraszewski

Co robić by chronić
prawa człowieka?
G. Steinberg i I. Reuveni

„Science”: rozszerzyć DEI
w STEMM
Jerry A. Coyne

Niebezpieczny pęd by
uratować Hamas
Allan M. Dershowitz

Hamas niszczy Gazę,
ale głosi „zwycięstwo”
Bassam Tawil

Palestyńczycy  nie są
małymi dziećmi
Einat Wilf 

Ruchy masowe i tęsknota
do nienawiści
Andrzej Koraszewski

Antonio Guterres i kochający
terror arcykapłan
Z materiałów MEMRI

Ile jest wart
martwy Żyd?
Gadi Taub

Prawdziwy obraz wojny
na Bliskim Wschodzie
Matti Friedman

Zniszczenie irańskiego konsulatu
było całkowicie uzasadnione
Con Coughlin

Co znaczy „żelazne”
wsparcie USA dla Izraela”
Elder of Ziyon

Irański atak
na Izrael
Andrzej Koraszewski

“GUARDIAN” podburza
antysemicką tłuszczę
Adam Levick

Palestyński plan „dwóch państw”:
oszukiwanie Zachodu
Richard Landes

Blue line
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


&#8222;Choroba&#8221; przywrócona przez Putina


&#8222;Przebudzeni&#8221;


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk