Izrael jest małym krajem. Każdy Izraelczyk zna kogoś, kto stracił co najmniej jednego członka rodziny na wojnie lub z powodu terroru.
Kiedy gotuję lub kręcę się po moim małym warsztacie, słucham radio, reshet bet, kanału wiadomości i komentarzy izraelskich mediów publicznych. Moją ulubioną postacią radiową jest facet o nazwisku Jigal Guetta. Guetta urodził się w północnym mieście Kirjat Szmona w 1966 roku w rodzinie, która przybyła do Izraela z Maroka. Nosi czarną jarmułkę i był posłem w Knesecie w latach 2016-2017 z ramienia partii Szas - sefardyjskich charedim, ale został zmuszony do rezygnacji przez swoją partię, kiedy w wywiadzie ujawnił, że uczestniczył w ślubie gejowskim swojego siostrzeńca. Nie sprzeczał się z rabinami, którzy żądali, by odszedł. Był i jest tradycyjnym, praktykującym Żydem. Ale rodzina to rodzina. Kilka lat przedtem wyrzucono go ze stanowiska dyrektora w niewielkim mieście, kiedy oskarżył burmistrza o korupcję. Podobnie jak ja, lubi gotować i czasami podaje przez radio tradycyjne, marokańskie przepisy. Oto kim jest.
Wczoraj jednak dowiedziałem się o nim czegoś, czego nie wiedziałem. Mówił o pewnym dniu, kiedy miał 8 lat, 11 kwietnia 1974 roku. Tego dnia palestyńscy terroryści (LFWP-GD) wkradli się do Kirjat Szmona z Libanu i zamordowali 18 osób, w tym ośmioro dzieci. Terroryści najpierw weszli do budynku szkolnego, ale szkoła była zamknięta na święto Pesach. Potem przeszli do budynków mieszkalnych, strzelając do każdego, kogo zobaczyli i rzucając granaty. Armia przyszła zbyt późno i brat oraz bratowa Guetty byli między ofiarami.
Opisywał, jak jego rodzice nigdy już nie byli tacy sami. Nie umiem nawet zbliżyć się do wyobrażenia sobie, czym to musiało dla nich być.
Można by pomyśleć, że sprawy zmieniły się od 1974 roku, ale z powodu naszego niepowodzenia w zajęciu konsekwentnie zdecydowanego stanowiska wobec naszych wrogów (używając słów Żabotyńskiego, nasze niepowodzenie w zbudowaniu „żelaznego muru”), terroryzm palestyńskich Arabów trwa. Właśnie wczoraj, kiedy Jigal Guetta opisywał wydarzenia 1974 roku, 62-letnia kobieta została siedem razy dźgnięta nożem na ulicy w Kfar Saba. Na szczęście powróci do zdrowia, ale niestety terrorysta, do którego strzelił cywilny strażnik, także będzie żył. Izraelczycy znają to dobrze – otrzyma on najlepszą opiekę medyczną dostępną na Bliskim Wschodzie, spędzi kilka lat w najbardziej komfortowym więzieniu na świecie (poza krajami skandynawskimi) i otrzyma szczodrą pensję od Autonomii Palestyńskiej, finansowaną przez jeszcze hojniejsze donacje z Unii Europejskiej.
Terroryzm nie skończy się, aż Izrael zdobędzie się na odwagę zlikwidowania Autonomii Palestyńskiej, która sponsoruje, finansuje i promuje terroryzm. Istotnie, oficjalne media Autonomii Palestyńskiej wychwalały niedawno terrorystów, którzy zabili krewnych Guetty jako „męczenników” i „bohaterów”.
Nie słyszeliście jednak najgorszej części. Psychopatologiczna, post-syjonistyczna zgraja w Izraelu razem z różnymi amerykańskimi grupami lewicowymi i ze wsparciem New Israel Fund, organizuje doroczną “Alternatywna ceremonię Jom haZikaron”, na której obchodzi się „żałobę po stracie wszystkich tych, którzy padli w kontekście konfliktu – zarówno Izraelczyków, jak Palestyńczyków”.
Czy rozumiecie? Terroryści z LFWP-GD, wielcy „męczennicy” i „bohaterzy” palestyńskiego ruchu, którzy z zimną krwią zamordowali 18 ludzi, w tym 8 dzieci, włącznie z bratem i bratową Jigala Guetty, są opłakiwani przez niektórych spośród Żydów, których terroryści chcą wymordować.
I nie tylko oni. Opłakują także terrorystę, który eksplodował bombę w pizzerii Sbarro w 2001 roku, zabijając 15 ludzi, w tym 7 dzieci. Opłakują tych, którzy porwali autobus na szosie nadbrzeżnej Izraela w 1978 roku i zabili 38 ludzi, włącznie z 13 dziećmi. Ci Żydzi modlą się za nich.
Po prostu nie jestem w stanie tego pojąć. Nie mogę zrozumieć, dlaczego izraelski Żyd lub zresztą jakikolwiek Żyd, miałby opłakiwać tych, którzy spotkali śmierć, kiedy mordowali lub próbowali mordować nas. Czy Amerykanie urządzają ceremonie żałobne za terrorystów 9/11? Czy Rosjanie opłakują Hitlera? Jedyne słowo, które opisuje to zachowanie, to „obłęd”.
Nie jest zaskakujące, że ekstremistyczne, antyizraelskie grupy, takie jak If Not Now i J Street uczestniczą w tym szaleństwie. Ale największa żydowska organizacja w Ameryce Północnej, Union for Reform Judaism, jest jednym ze sponsorów tego wydarzenia. Nawet przetweetowali ogłoszenie organizatorów i dodali własne słowa, prosząc ludzi “… dołączcie do nas i tysięcy innych z całego świata, kiedy łączymy się w pokoju”.
Jednym z uczuć, jakie budzi we mnie jom ha’atzmaut jest to, że ponowne ustanowienie i przetrwanie suwerennego państwa żydowskiego w naszej historycznej ojczyźnie, jest kompletnie unikatowym i niezwykłym wydarzeniem. Gdybym był człowiekiem religijnym, powiedziałbym, że jest to wydarzenie cudowne. Z pewnością dokonano tego wielkim kosztem i tę cenę krwi płacimy nadal. Jesteśmy tak wiele winni rodzinom, które straciły swoich synów i córki w walce przeciwko nieprzejednanemu wrogowi, że opłakiwanie tych, którzy wydarli tym rodzinom serce, jest odrażające.
Długa walka okazała się zbyt ciężka dla niektórych z nas i są ci, którzy stoczyli się w syndrom szaleństwa, którzy wybrali zbliżenie się do morderców przez przyjęcie ich punktu widzenia. Może mają nadzieję, że przez poświęcenie własnego narodu oczyszczą się ze zła, które – jak uwierzyli – jest nieodłączne od ich narodu-państwa i od nich samych jako Żydów.
Przez zmuszenie się do wczuwania się w tych, którzy są zdolni do zabijania żydowskich dzieci, wierzą, że są lepszymi ludźmi i dlatego znajdą sposób komunikowania się z Innym, żeby przynieść pokój.
W ostatecznym rachunku jednak ta strategia zawsze zawodzi; na koniec znajdą się sami, wyobcowani ze swojego narodu i nadal pogardzani przez jego wrogów.
Mourning for Terrorists
30 kwietnia 2020
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska