Raport Fundacji Wiary Tony’ego Blaira stwierdził, że rebelianci syryjscy są w większości islamistami dżihadystycznymi i że nawet jeśli ISIS zostanie pokonane, jest tam 15 innych grup o tym samym światopoglądzie, które są gotowe zająć jego miejsce. A to tylko w Syrii. Oficjalną opowieścią o ISIS, tą, którą czytamy w gazetach, oglądamy w telewizji i słyszymy w radio jest twierdzenie, że jest to wyjątkowa grupa, której rodzaj ekstremizmu jest tak skrajny, że nie ma porównania do niczego innego. ISIS nie ma nic wspólnego z islamem. Ani z niczym innym. Jest całkowitą aberracją.
Poza tym raport stwierdza, że 15 innych grup dżihadystycznych jest gotowych ją zastąpić i to w jednym tylko kraju.
Organizacje supremacji islamskiej, takie jak ISIS, można umieścić na “krzywej kalifatu”. Krzywa kalifatu ma jako podstawę szybkość, z jaką organizacja islamska chcę osiągnąć swój cel, czyli kalifat. To, co określamy jako „skrajne” lub umiarkowane”, jest w rzeczywistości tempem, w jakim grupa islamska stara się odtworzyć kalifat.
ISIS jest na skrajnym końcu tej skali, nie dlatego, że torturuje, zabija i gwałci, ale dlatego, że wprowadza kalifat natychmiast. Potworności, z których ISIS stało się znane, są typowe dla funkcjonującego kalifatu. Egzekucja muzułmanów, którzy nie poddają się kalifowi, czystka etniczna i niewolnictwo seksualne niemuzułmanów nie są aberracjami. Są normami kalifatu.
Ostatni kalifat, Imperium Osmańskie, sprzedawał niemuzułmańskie dziewczęta jako niewolnice seksualne na długo po wynalezieniu telefonu. Reportaż w „New York Times” z 1886 r. dokumentował sprzedaż dziewczynek zaledwie dwunastoletnich, jedna z nich z „jasnoorzechowymi oczyma, czarnymi brwiami i długimi, żółtymi włosami”. Wcześniejsze doniesienie z „London Post” opisywało Turków „wysyłających swoje czarne niewolnice na targ, żeby zrobić miejsce dla nowo kupionej białej dziewczyny”. To zachowanie nie jest chwilową aberracją, ale datuje się wstecz do ludzi Mahometa, gwałcących i biorących do niewoli niemuzułmańskie kobiety i dziewczynki jako nagrody za walkę dla szerzenia islamu.
Zachowania ISIS, które tak nas szokują, były szeroko praktykowane w najbardziej nawet cywilizowanych częściach świata muzułmańskiego w czasach, kiedy w Nowym Jorku stawiano Statuę Wolności.
Dla muzułmanów zniesienie niewolnictwa jest jednym z upokorzeń, jakie musieli znieść z powodu utraty kalifatu. Europejczycy wymusili zakończenie handlu niewolnikami. Brytyjczycy zmusili Turków do rezygnacji z niewolników. Stany Zjednoczone zmusiły Saudyjczyków do rezygnacji z niewolników w latach 1960. (Nieoficjalnie istnieją nadal.) Kiedy Bractwo Muzułmańskie przejęło Egipt, jego islamska konstytucja zlikwidowała zakaz niewolnictwa.
Bractwo Muzułmańskie jest po umiarkowanej stronie krzywej kalifatu nie dlatego, że nie chce powrotu kalifatu, ani dlatego, że nie chce ujarzmienia niemuzułmanów – bo chce. Jest po umiarkowanej stronie, bo chce to robić stopniowo, przez długi okres czasu, przy pomocy nowoczesnych metod politycznych.
Czy jednak wybierasz długą drogę do kalifatu, czy krótką, nadal kończysz w tym samym miejscu. Każdy znajdujący się na krzywej kalifatu zgadza się, że świat, włącznie ze Stanami Zjednoczonymi, musi być rządzony przez prawo islamskie i że wolność i równe prawa dla wszystkich muszą zostać zlikwidowane.
ISIS po prostu robi już teraz to, co Bractwu Muzułmańskiemu zabrałoby sto lat
Nie jesteśmy w stanie wojny z ISIS. Jesteśmy w stanie wojny z wszystkimi na krzywej kalifatu. Nie dlatego, że tak postanowiliśmy, ale dlatego, że podobnie jak Tysiącletnia Rzesza Hitlera lub wizja jednego świata pod czerwoną flagą komunizmu, kalifat jest planem narzucenia nam systemu totalitarnego, by pozbawić nas naszych praw.
Naziści i komuniści mieli wizję świata. Zwolennicy islamskiej supremacji, którzy dążą do odrodzenia kalifatu, też ją mają. Te trzy grupy odgrywały od czasu do czasu rolę ofiar naszej polityki zagranicznej, ale ich żale nie były skierowane do nas, dążyły do realizacji swojej wizji idealnego społeczeństwa.
Po prostu tak się składa, że społeczeństwa nazistów, komunistów i islamistów są nieustanną zmorą dla nas wszystkich pozostałych ludzi na świecie.
Nikt na krzywej kalifatu nie jest umiarkowany. Niektórzy na krzywej kalifatu mają tylko więcej cierpliwości. Wznoszą bilboardy, tworzą organizacje i próbują zakazać wszelkiej krytyki swojej ideologii jako islamofobii. Ale jest to tylko kalifatyzm z trochę bardziej ludzką twarzą. I to czyni ich znacznie bardziej niebezpiecznym wrogiem.
ISIS jest w pewnym sensie najmniej niebezpiecznym wrogiem. Nie pokonaliśmy ISIS, bo nawet nie próbowaliśmy. Zamiast tego Obama prowadzi wojnę, w której 75 procent uderzeń na ISIS zostaje zablokowana i zrzuca się ulotki na 45 minut przed uderzeniem w tankowce, ostrzegając bojowników ISIS, by uciekali. Gdybyśmy walczyli z ISIS według tych samych reguł, jak walczyliśmy w wojnach zeszłego stulecia, Państwo Islamskie zostałoby zmiażdżone dawno temu.
Nie jest trudno pobić natychmiastowy kalifat w stylu ISIS. Globalne sieci Al-Kaidy, posługujące się bardziej konwencjonalnymi taktykami terrorystycznymi, są trudniejsze, bo są osadzone w strumieniu imigracji muzułmańskiej. A najtrudniejsze jest Bractwo Muzułmańskie, ponieważ tkwi tak głęboko w populacji muzułmańskiej na Zachodzie, że reprezentuje i panuje nad tymi społecznościami.
To, co ISIS osiąga nagą siłą, Bractwo Muzułmańskie osiąga przez zakładanie sieci swoich zakamuflowanych agend. Zarówno ISIS, jak Bractwo Muzułmańskie panują nad dużymi populacjami muzułmańskimi. ISIS podbija społeczeństwa państw upadłych. Bractwo Muzułmańskie jednak sprawuje kontrolę nad społecznościami muzułmańskimi w miastach na Zachodzie. Możemy zbombardować Rakkę, ale czy możemy zbombardować Dearborn, Jersey City lub Irvine?
Tu właśnie krzywa kalifatu osiąga swój najbardziej przerażający potencjał.
Pierwszy ekspansjonizm islamski był tak dewastujący nie dlatego, że udało mu się przechwycić panowanie nad pustyniami Arabii, ale dlatego, że podbił i ujarzmił cywilizowane miasta takie jak Aleksandria, Konstantynopol, Jerozolima, Ateny i Delhi. ISIS planuje powtórzenie starych podbojów oraz nowe, dalsze podboje, ale jeśli mu się to uda, nie będzie to z powodu jego strategii militarnej, ale dlatego, że jego cele zostały skolonizowane.
Możemy zniszczyć ISIS jutro, ale nadal będziemy w stanie wojny z setkami innych grup, które mają wizję odtworzenia kalifatu. Ta wojna nie skończy się, aż zmiażdżymy ich program supremacji przez pokazanie, że nigdy więcej nie pozwolimy, by taki horror istniał na świecie. Jak długo grupy fundamentalistów muzułmańskich żywią nadzieję na odrodzenie kalifatu, ta wojna, w różnych postaciach, będzie trwała.
Nie jesteśmy w stanie wojny z organizacją, ale z ideą, że muzułmanie są nadrzędni wobec niemuzułmanów i zostali obdarzeni przez Allaha prawem rządzenia niemuzułmanami, obrabowywania ich, gwałcenia i brania do niewoli. ISIS jest najbardziej otwartym wyrazem tej idei. Ale samą ideę akceptuje każdy, kto jest na krzywej kalifatu.
Dopóki nie pokonamy tej rasistowskiej idei, ciągle będą powstawać nowe grupy islamskie pobudzone tą ideą. Wojny napędzane przekonaniami o supremacji kończyły się w historii tylko wtedy, kiedy iluzja supremacji ulegała zniszczeniu przez kompletne pokonanie i upokorzenie atakujących. To zadziałało w przypadku Japonii i Niemiec nazistowskich.
Nasza obecna wojna nie skończy się tak długo, jak długo nie zniszczymy supremacyjnej idei grup obecnych na krzywej kalifatu.
Sultan Knish, 19 stycznia 2016
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska