Pracuj, pracuj, mróweczko - powiedział kierownik Malinowski bez złych intencji, dodając po chwili, że można by nawet powiedzieć: zapierdalaj mróweczko, bo widzisz, w pewnych kontekstach można używać takich słów, a to mógłby nawet być tytuł książki. Świata nie zmienimy – mówił dalej - a na chleb i dach nad głową trzeba zarobić. I na rachunki – dodał, jakby nagle przypomniał sobie o czymś ważnym. Co ja ci powiem, mróweczko, też myślałem, że życie będzie dla mnie łaskawsze, ale nie chciało, a może nie mogło, czy ja wiem. Tej Biedronki nie kocham, ale Biedronka mnie karmi, a inni nie chcieli.
Miałam właśnie towary na półce z serami uzupełnić i dżemy sprawdzić, kiedy kierownik Malinowski skorzystał z okazji, że byliśmy sami, żeby wyrazić współczucie. Nie pierwszy raz kierownik Malinowski korzystał z okazji. Trochę mnie śmieszyła ta jego „mróweczka”, długi taki, niezręczny, podbiegał jak któraś z nas podnosiła ciężką pakę i pomagał, czasem nawet bardziej przeszkadzał niż pomagał, ale widać było, że chciał dobrze.