Prawda

Środa, 2 lipca 2025 - 01:48

« Poprzedni Następny »


Dlaczego islam potrzebuje reformacji


Ayaan Hirsi Ali 2015-03-30


Żeby na dobre poradzić sobie z ekstremistami, muzułmanie muszą odrzucić te aspekty swojej tradycji, które pchają niektórych z jej wyznawców w objęcia przemocy i świętej wojny.


„Granice islamu spływają krwią”, napisał w 1996 roku niedawno zmarły politolog Samuel Huntington, „podobnie jak i jego tereny wewnętrzne”. Niemal 20 lat później wygląda na to, że Huntington ma rację bardziej, niż kiedykolwiek dotąd. Według Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych w ubiegłym roku przynajmniej 70% ofiar konfliktów zbrojnych na świecie zginęło w wojnach z udziałem muzułmanów. W 2013 roku na świecie miało miejsce 12 000 zamachów terrorystycznych. Lwia ich część przypada na kraje w większości muzułmańskie, a wiele innych zostało przeprowadzonych przez muzułmanów. Zdecydowaną większość ofiar muzułmańskiej przemocy – w tym egzekucji i linczów nieujętych w tych statystykach – stanowią sami muzułmanie.


Nie cała ta przemoc motywowana jest przez religię, jednak spora jej część owszem. Uważam, że głupotą jest, wzorem zachodnich przywódców, twierdzić, że przemoc popełnianą w imię islamu można jakoś oddzielić od samej religii. Przez ostatnie kilkanaście lat moje przesłanie było proste: Islam nie jest religią pokoju.


Mówiąc to nie twierdzę wcale, że z powodu islamu wszyscy muzułmanie stosują przemoc. Oczywiście tak nie jest: na świecie jest wiele milionów pokojowo nastawionych muzułmanów. Mówię natomiast, że wezwanie do przemocy jak i jej usprawiedliwienie znaleźć można czarno na białym w świętych księgach islamu. Co więcej, nietrudno sprowokować ową teologicznie usankcjonowaną przemoc poprzez takie wykroczenia jak apostazja, cudzołóstwo, bluźnierstwo, czy nawet coś tak niejasnego jak dobre imię rodziny czy samego islamu.


Nie tylko Al-Kaida i Państwo Islamskie pokazują brutalną stronę islamskiej doktryny i praktyki. Jest to również Pakistan, gdzie każdą wypowiedź krytyczną w stosunku do proroka czy islamu uznaje się za bluźnierstwo karane śmiercią. Jest to Arabia Saudyjska, gdzie kościoły i synagogi są nielegalne, obcięcie głowy natomiast jest prawomocnym wymiarem kary. Jest to Iran, gdzie kamienowanie jest dopuszczalną formą kary, a homoseksualistów wiesza się za ich „przestępstwo”.


Według mnie problem polega na tym, że większość generalnie pokojowo nastawionych i przestrzegających prawa muzułmanów nie chce przyznać (nie mówiąc już o odrzuceniu), że w ich własnych tekstach religijnych znajduje się teologiczne uzasadnienie dla przemocy i nietolerancji. Po prostu nie wystarczy, by muzułmanie stwierdzili, że ich religia została „zawłaszczona” przez ekstremistów. Mordercy z Państwa Islamskiego czy Boko Haram cytują te same teksty, które każdy inny muzułmanin na świecie uznaje za święte.


Zamiast usprawiedliwiać islam wyświechtanymi frazesami o religii pokoju, na Zachodzie musimy zakwestionować i stoczyć debatę z samą treścią islamskiej doktryny i praktyki. Islam musi wziąć odpowiedzialność za działania swych najbardziej agresywnych wyznawców i musimy zażądać, żeby zreformował lub odrzucił kluczowe poglądy usprawiedliwiające te działania.


Okazuje się, że Zachód ma już sporo doświadczenia w podobnych reformach. Na przestrzeni stuleci dokładnie to stało się z judaizmem i chrześcijaństwem – obie te tradycje stopniowo odstawiły agresywne fragmenty swoich świętych tekstów do lamusa. Wiele fragmentów Biblii i Talmudu odzwierciedla normy patriarchalne, jak i podaje wiele przykładów okrutnej zemsty ludzi czy Boga. Jak w ubiegłym miesiącu zauważył prezydent Barack Obama podczas Porannej Modlitwy Narodowej: „Pamiętajmy, że w czasach krucjat i inkwizycji ludzie robili straszne rzeczy w imię Chrystusa”.


Jednak dziś ich wiara przeszła przez długi i głęboki proces reformacji i oświecenia, przez co większość żydów i chrześcijan odrzuciła pisma religijne nawołujące do nietolerancji i przemocy. Oczywiście w obu tych religiach znaleźć można margines, który bierze te teksty dosłownie, ale jest to naprawdę margines. Niestety w przypadku islamu jest odwrotnie: to reformatorzy religijni są marginesem.


Każda poważna dyskusja z islamem musi zacząć się od analizy ich wypływającego z Koranu wyznania wiary (słów uważanych za objawione przez archanioła Gabriela prorokowi Mahometowi) oraz hadisów (opowieści z życia i powiedzeń Mahometa). Poza drobnymi różnicami, islamskie credo wyznają wszyscy muzułmanie. Wszyscy, bez wyjątku, znają na pamięć słowa: „Nie ma boga prócz Allacha, a Mahomet jest jego Prorokiem”. Tak brzmi szahada, muzułmańskie wyznanie wiary.


Szahada może wyglądać na wyznanie wiary jak każde inne. Prawda jest jednak taka, że szahada jest symbolem zarówno religijnym jak politycznym.


We wczesnym okresie islamu, gdy Mahomet chodził w Mekce od domu do domu i próbował namówić politeistów, żeby porzucili swoich bożków, zapraszał ich do przyjęcia, że nie ma boga prócz Allacha a on jest jego posłańcem.


Jednak po dziesięciu latach tej uprzejmej perswazji udał się z niewielką grupką wyznawców do Medyny i od tej pory jego misja nabrała politycznego wymiaru. Niewierni nadal byli namawiani do poddania się Allachowi, jednakże teraz w razie odmowy byli atakowani zbrojnie. W przypadku przegranej mieli do wyboru: przejść na islam lub umrzeć (żydzi i chrześcijanie mogli zachować swą wiarę, jeśli zgadali się uiszczać specjalny podatek, dżizja).


Żaden symbol nie reprezentuje duszy islamu bardziej niż szahada. W łonie islamu rozgrywa się dziś walka o prawa do tego symbolu. Do kogo należy szahada? Do muzułmanów podkreślających aktywność Mahometa w Mekce, czy do tych, których inspirują jego medyńskie podboje? Na tym podłożu wyróżnić można trzy różne grupy muzułmanów.


Pierwsza z nich jest jednocześnie najbardziej problematyczną. Są to fundamentaliści, którzy powtarzając szahadę mówią: „Musimy ściśle trzymać się litery naszego credo”. Wyobrażają sobie rządy oparte na szariacie, islamskim prawie religijnym. Chcą islamu zmienionego w niewielkim stopniu lub całkowicie identycznego z pierwotną jego wersją z VII wieku. Co więcej, ich zdaniem wiara obliguje ich do narzucania swojej wersji wszystkim innym ludziom.


Nazwę ich muzułmanami medyńskimi, ponieważ za swój religijny obowiązek uważają narzucanie szariatu innym siłą. Nie chodzi im jedynie o posłuszeństwo naukom Mahometa, chcą naśladować jego wojownicze zachowanie po przeprowadzce do Medyny. Nawet jeśli sami nie angażują się w przemoc, chętnie przymykają na nią oko.


To medyńscy muzułmanie nazywają żydów i chrześcijan „świniami i małpami”. To medyńscy muzułmanie karzą śmiercią za apostazję, kamienują za cudzołóstwo i wieszają za homoseksualizm. To medyńscy muzułmanie pakują kobiety w burki i biją je, jeśli te wyjdą same z domu lub niewystarczająco skrzętnie się okryją.


Druga grupa – zdecydowana większość muzułmanów na świecie – to muzułmanie wierni swojemu wyznaniu wiary i praktykujący z oddaniem, nieskorzy jednak do przemocy. Nazywam ich muzułmanami mekkańskimi. Podobnie jak gorliwi chrześcijanie czy żydzi, którzy codziennie się modlą i zgodnie z wymogami wiary dobierają ubrania i pożywienie, mekkańscy muzułmanie koncentrują się na praktyce religijnej. Sama urodziłam się w Somalii i wychowana zostałam na mekkańską muzułmankę. Podobnie zresztą jak większość muzułmanów od Casablanki do Dżakarty.


Mekkańscy muzułmanie mają jednak pewien problem: ich poglądy religijne stoją w niewygodnym konflikcie z nowoczesnością – zespołem gospodarczych, kulturalnych i politycznych innowacji, które nie tylko przekształciły Zachód, lecz jako zachodni towar eksportowy również dramatycznie transformowały świat rozwijający się. Racjonalne, świeckie i indywidualistyczne wartości współczesnego świata są zasadniczo zgubne dla tradycyjnych społeczeństw, a szczególnie ich hierarchii opartych na płci, wieku czy dziedzicznym statusie.


Rozdarci między światem wiary a doświadczeniem, muzułmanie ci codziennie zmagają się z kwestią przynależnością do islamu w społeczeństwie, które co krok kwestionuje ich wartości i wiarę. Wielu jest w stanie rozwiązać ten konflikt jedynie wycofując się do samo-zamkniętych (i coraz bardziej samowładczych) enklaw. Nazywamy to zaszyciem się w kokon – muzułmańscy imigranci próbują odgrodzić się od zewnętrznych wpływów i pozwalają jedynie na islamskie wykształcenie dla swych dzieci, jednocześnie odgradzając się od niemuzułmańskiego społeczeństwa.


Mam nadzieję, że uda się zaangażować tę drugą grupę muzułmanów – tych, którym Mekka bliższa jest od Medyny – w dialog na temat znaczenia i praktyki ich religii. Jestem świadoma, że muzułmanie ci nie będą skorzy słuchać nawoływań do reformy doktrynalnej z ust kogoś, kogo uważają za apostatkę i niewierną. Być może jednak zmienią zdanie, gdy przekonam ich, że nie jestem apostatką, lecz jedynie heretyczką: głosem coraz większej grupy ludzi urodzonych w islamskich rodzinach, które spróbowały krytycznie spojrzeć na religię swego dzieciństwa. Jedynie z tą trzecią grupą – spośród których tylko niewielu całkowicie porzuciło islam – mogę sama się dziś utożsamić.


Są nią muzułmańscy dysydenci. Niektórych z nas doświadczenie zmusiło do przyznania, że nie możemy nadal uważać się za wiernych; mimo tego jesteśmy głęboko zaangażowani w debatę na temat przyszłości islamu. Większość dysydentów to jednak wierzący reformatorzy – w tym nawet duchowni, którzy uświadomili sobie, że ich religia musi się zmienić, żeby jej wyznawcy w nieskończoność nie padali ofiarami zaklętego kręgu przemocy politycznej.


Ilu muzułmanów należy do poszczególnych grup? Ed Husain z Rady Relacji Zagranicznych szacuje, że tylko 3% muzułmanów na świecie postrzega islam w kategoriach wojennych, który ja wiążę z aktywnością Mahometa w Medynie. Jednak w relacji do ponad 1.6 miliarda wiernych, lub też 23% ludności świata, tych 48 milionów brzmi aż zanadto dobrze (osobiście podałabym znacznie wyższy odsetek, biorąc pod uwagę wyniki badań stosunku muzułmanów w krajach muzułmańskich do prawa szariatu).


Tak czy owak, bez względu na liczby to właśnie medyńscy muzułmanie przykuwają uwagę świata w mediach, Internecie, w zdecydowanie zbyt wielu meczetach i oczywiście na placu boju.


Medyńscy muzułmanie nie stanowią zagrożenia wyłącznie dla niemuzułmanów. Utrudniają również życie mekkańskim muzułmanom próbującym prowadzić spokojne życie w swych kulturowych kokonach na Zachodzie. Jednak najbardziej zagrożeni są dysydenci i reformatorzy islamu, którzy zmierzyć muszą się z ostracyzmem i odrzuceniem, znieść wszelkie możliwe obelgi, żyć w cieniu gróźb śmierci – lub nierzadko zginąć.


Z globalnej perspektywy jedyną realną strategią zażegnania zagrożenia ze strony medyńskich muzułmanów jest stanięcie po stronie dysydentów i reformatorów, by mogli zrobić dwie rzeczy: po pierwsze wskazać i odrzucić te fragmenty mahometańskiej spuścizny, które wzywają muzułmanów do nietolerancji i wojny; po drugie przekonać zdecydowaną większość wiernych – mekkańskich muzułmanów – żeby zaakceptowali tę zmianę.


Islam jest na rozdrożu. Muzułmanie muszą zdobyć się na świadomą konfrontację, debatę i ostateczne odrzucenie agresywnych elementów swej religii. Do pewnego stopnia – w pewnej mierze z powodu szerokiej odrazy do okrucieństw Państwa Islamskiego, Al-Kaidy i im podobnych – proces ten już się rozpoczął. Potrzebuje jednak przywództwa ze strony dysydentów, oni zaś nie mają szans bez pomocy Zachodu.


Co musi się więc stać, byśmy mogli na dobre pokonać ekstremistów? Proponuje się tu narzędzia gospodarcze, polityczne, sądowe i militarne, niektóre z nich są nawet wdrażane w życie. Uważam jednak, że nie odniosą one większego skutku, jeśli sam islam się nie zreformuje.


O reformacji tej mówi się przynajmniej od czasów Imperium Osmańskiego i zniesienia kalifatu. Chciałabym jednak uszczegółowić, co należy zreformować.


Podaję pięć centralnych nauk islamu, które oparły się historycznym zmianom i adaptacji. Dopiero, gdy dostrzeżemy szkodliwość tych idei i ostatecznie je odrzucimy, będziemy mogli mówić o prawdziwej reformacji w islamie.


Oto pięć obszarów, które wymagają zmian:


1. Półboski status Mahometa i związana z nim dosłowna interpretacja Koranu.

Mahomet nie powinien być uważany za nieomylnego, ani tym bardziej za źródło boskich objawień. Powinien być postrzegany jako osoba historyczna, człowiek, który zjednoczył arabskie plemiona w przednowoczesnym kontekście, niereplikowalnym w XXI wieku. Chociaż islam uznaje Koran za dosłowne słowa Allacha, z perspektywy historycznej jest to księga uformowana ludzkimi rękami. Spore jej części odzwierciedlają plemienne wartości VII-wiecznej Arabii, w kontekście której powstała. Ponadczasowe, duchowe wartości Koranu należy oddzielić od wydarzeń kulturowych danych czasowi i miejscu jego narodzin.


2. Wyższość życia po śmierci

Atrakcyjność męczeństwa spadnie tylko wtedy, gdy muzułmanie przypiszą większą wagę radości tego życia, niż jej pośmiertnej obietnicy.


3. Szariat, obszerna legislacja religijna

Muzułmanie muszą nauczyć się przedkładać dynamiczne, ewoluujące prawa tworzone przez ludzi nad te aspekty szariatu, które są nietolerancyjne, okrutne i anachroniczne.


4. Prawo pojedynczych muzułmanów do egzekwowania islamskiego prawa

We współczesnym świecie nie ma miejsca na policję religijną, samozwańcze straże obywatelskie czy klerykałów dysponujących polityczną władzą.


5. Imperatyw prowadzenia świętej wojny, dżihadu.

Islam musi naprawdę stać się religią pokoju, co oznacza odrzucenie koncepcji szerzenia religii mieczem.


Zdaję sobie sprawę, że jest to niewygodny pomysł dla wielu muzułmanów. Wielu zapewne poczuje się urażonych moimi propozycjami zmian. Inni stwierdzą, że nie mam kwalifikacji, by omawiać tak skomplikowane zagadnienia islamskiej teologii i prawodawstwa. Obawiam się również – właściwie to szczerze się boję – że wielu kolejnych muzułmanów będzie jeszcze bardziej skorych mnie uciszyć.


Nie piszę jednak o teologii. Jest to raczej interwencja publiczna w debacie na temat przyszłości islamu. Największą przeszkodą dla zmian w muzułmańskim świecie są właśnie represje wobec podobnych, krytycznych pomysłów, jakie tu przedstawiam. Jeśli moje propozycje zmian wywołają poważną debatę na te tematy wśród samych muzułmanów, uznam to za swój sukces.


Pozwolę sobie dwie rzeczy powiedzieć jasno. Nie próbuję wywołać kolejnej wojny z terroryzmem czy ekstremizmem – przemocy w imię islamu nie da się zakończyć wyłącznie metodami zbrojnymi. Nie jestem też jakąś „islamofobką”. W życiu byłam każdym z tych trzech rodzajów muzułmanów: fundamentalistką, wierną w kokonie i dysydentką. Moja podróż zabrała mnie z Mekki do Medyny i aż po Manhattan.


Osobiście nie widzę możliwości pogodzenia swojej wiary z wolnościami, które znalazłam na Zachodzie. Odeszłam od wiary pomimo kary śmierci grożącej w szariacie za apostazję. Przyszłe pokolenia muzułmanów zasługują na lepsze, bezpieczniejsze opcje. Muzułmanie powinni być w stanie zaprzyjaźnić się z nowoczesnością i nie być zmuszanymi do odgradzania się murem, do życia w stanie dysonansu poznawczego czy z kolei wybuchać brutalnym tej nowoczesnoci odrzuceniem.


Nie tylko muzułmanie skorzystaliby na reformacji islamu. Na Zachodzie wiele zależy od tego, jak potoczy się walka w łonie islamu. Nie możemy pozostać na uboczu, jakby nie miało to z nami nic wspólnego. Jeśli wygrają medyńscy muzułmanie i zginie nadzieja na reformę islamu, reszta świata również zapłaci za to słoną cenę – nie tylko przelanej krwi, lecz również utraconej wolności.

 

Esej pochodzi z nowej książki Ayaan Hirsi Ali: „Heretic. Why Islam Needs a Reformation Now”

Tłumaczenie Gekon
Źródło: www.wsj.com


Pierwsza publikacja polskiego tłumaczenia Euroislam



Ayaan Hirsi Ali


Somalijka, była wychowana w rodzinie muzułmańskiej, jako nastolatka przez moment była zafascynowana islamistycznymi ideami, żeby szybko się z tego otrząsnąć. Uciekła do Holandii przed przymusowym małżeństwem, gdzie ukończyła studia i zaangażowała się w działalność polityczną mającą m. in. na celu osłonę imigrantów z muzułmańskich krajów przed indoktrynacją islamistycznego fanatyzmu. Jest dziś ateistką mieszkającą w Stanach Zjednoczonych. Jej zaangażowanie ściągnęło na nią dziesiątki gróźb śmierci i nieustanne gromy ze strony miłującej spokój zachodniej lewicy.

 


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj










Natura

Hili: Nigdy nie mówimy wszystkiego.

Ja: I to dobrze, bo piekło byłoby jeszcze większe niż jest.

Więcej

Empatia to piękna rzecz
– póki nie zbrzydnie
Lucy Tabrizi


Na Zachodzie zbudowaliśmy cały nasz moralny system wartości wokół empatii. Wychwalamy ją. Nagłaśniamy. Czcimy. Ale gdzieś po drodze empatia przestała być cnotą, a stała się słabością – podatną na przejęcie i wykorzystanie przeciwko nam.


Znam empatię. Żyłam nią. Wywodzę się z kręgów obrońców praw zwierząt; moje dawne konto nosiło nazwę „compassionate living” (współczujące życie), jeśli to cokolwiek mówi. Spędzałam godziny oglądając nagrania z rzeźni, przyglądając się cierpieniu, od którego większość ludzi odwraca wzrok. Stałam kiedyś po kolana w zakrwawionej wodzie morskiej, filmując ciężarną wielorybicę w agonii. Zginęła. Zostały mi po tym objawy PTSD.

Jestem też matką. Sama myśl o cierpieniu moich dzieci jest nie do zniesienia. 

Więcej

Irlandia wprowadza ustawę
'nie kupuj u Żyda'
Hank Berrien


Po raz pierwszy od klęski nazistowskich Niemiec jakikolwiek europejski rząd promuje prawo, które wprost nawołuje do bojkotu towarów produkowanych przez Żydów.

Więcej
Blue line

Antysemityzm
i syjonofobia
Ivan Bassov


Od supersesjonizmu do wymazywania: jak teologia zastępstwa napędza nienawiść wobec Żydów i ich państwa.

Często słyszymy: „Nie jestem antysemitą, jestem tylko antysyjonistą”. To rozróżnienie – regularnie wykorzystywane jako retoryczna zasłona dymna – dziś się rozpada. Współczesna wrogość wobec Żydów coraz częściej wyraża się nie przez dawne obelgi, lecz poprzez obsesyjny sprzeciw wobec ich państwa. Dlatego potrzebujemy nowego języka, który odzwierciedla tę zmianę. Wiele osób twierdzących, że sprzeciwia się „tylko Izraelowi”, przejawia tak głęboką, nieproporcjonalną wrogość, że zasługuje ona na własną nazwę: syjonofobia.

Więcej

Wyciek informacji z CNN
to negacjonizm
Bob Goldberg

Irańska instalacja nuklearna, przed jej zniszczeniem.

Podczas gdy izraelska i amerykańska precyzja w działaniu niszczyły infrastrukturę Iranu, prasa spieszyła się, by naprawić reputację teokracji.

Media wykonały swoją robotę dobrze — dla Teheranu.

Udało im się przedstawić niszczycielski, precyzyjny atak na irańską infrastrukturę nuklearną i system dowodzenia jako kosztowną stratę czasu. Na podstawie jednej wstępnej, wywiadowczej oceny szkód w irańskich operacjach nuklearnych, udostępnionej wszystkim czołowym mediom jednocześnie, dziennikarze sumiennie przekazali komunikat: ataki Izraela i USA opóźniły Iran zaledwie o kilka miesięcy.

Więcej
Blue line

Prawdziwa
historia syjonizmu
Cheryl E. 


Wszyscy słyszeliśmy, jak ignoranci opowiadali, że pewnego dnia w 1897 roku grupa żydowskich syjonistów z Europy Wschodniej obudziła się i postanowiła rozpocząć ruch mający na celu zmuszenie i zmanipulowanie całego świata, by „ukradł” arabską ziemię – tylko dlatego, że ci źli żydowscy syjoniści chcieli odzyskać ziemię, na której żyli ich przodkowie i z której zostali wygnani niemal 1800 lat wcześniej.

Więcej

Aktywiści pro-palestyńscy
dali się nabrać
Ahmed Fouad Alkhatib


Islamska Republika Iranu nigdy nie zaprzestanie mieszania się w sprawę palestyńską, ponieważ Teheran potrzebuje tego konfliktu, by zasilać swoją machinę propagandową. W rzeczywistości bezpieczna, stabilna i niezależna Palestyna pozostanie odległą możliwością, dopóki Islamska Republika istnieje w swojej obecnej formie i może utrzymywać pozory poparcia dla Palestyńczyków. Tylko poprzez napiętnowanie tego złowrogiego reżimu i zdystansowanie się od niego ruch pro-palestyński ma szansę stać się skuteczny.

Więcej

Przeczytaj konstytucję
Iranu i rozbij reżim
I. Marcus i B. Siegel


Chociaż niedawna porażka sojuszniczych ugrupowań Iranu — Hamasu, Hezbollahu i Syrii Asada — przyniosła ulgę wielu osobom, zwłaszcza w Izraelu, to świętowanie jest nadal przedwczesne.
Cele Iranu nie zmieniły się tylko z powodu upadku jego pełnomocników. Prawdziwe zagrożenie, jakie Islamska Republika nadal stwarza dla całej ludzkości, leży na stole w jej podstawowym dokumencie — konstytucji. Przyjęta w 1979 r. i zmieniona w 1989 r. Konstytucja Islamskiej Republiki Iranu stanowi jasną artykulację przyszłego porządku świata, który Iran uważa za swój cel: najpierw narzucić go światu islamskiemu, a następnie całej ludzkości.

Więcej

Nienawiść do Żydów
w tureckich mediach
Elder of Ziyon



Po raz kolejny tureckie media wyprzedziły inne kraje i zostały światowym mistrzem w kwestii antysemityzmu.


Mają go więcej niż Iran. Więcej niż Jordania. Więcej niż Jemen.


Oto kilka ostatnich tureckich wyczynów.


A tu prawdziwa ilustracja 
artykułu w gazecie Aydinlik na temat tego, jak żydowscy miliarderzy rzekomo finansują Izrael:

Więcej

Pamiętnik znaleziony
w starym łbie
Andrzej Koraszewski


Dawno, dawno temu był sobie w Polsce komunizm. To nie był ruski komunizm, to nie był afrykański komunizm, ani jugosłowiański komunizm. To był nasz polski komunizm. Komunistów w Polsce nie widziałem. Byli oportuniści, mnóstwo łajdaków, byli marzyciele tacy jak Jacek Kuroń, urzeczeni utopią i chcący budować utopię, byli durnie tacy jak ja, którzy dali się nabrać na pomysł rewizjonizmu, czyli rozmiękczania tego od środka. (O tej mojej przygodzie z rewizjonizmem może będzie kiedyś osobno.)

Więcej

Reakcje ONZ na ataki
Iranu na izraelskich cywilów
UN Watch


Trzynastego czerwca 2025 r. Izrael rozpoczął operację Wstający Lew, prewencyjny atak militarny na irański program broni jądrowej, kilka godzin po tym, jak Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej ONZ (MAEA) po raz pierwszy od 20 lat ogłosiła, że Iran naruszył porozumienie. Precyzyjne ataki zostały przeprowadzone przeciwko dowódcom wojskowym Iranu i naukowcom zajmującym się energią jądrową, a także przeciwko krytycznej infrastrukturze wojskowej, w tym irańskim systemom obrony powietrznej, obiektom do przechowywania i produkcji pocisków balistycznych oraz obiektom jądrowym. Premier Netanjahu uzasadniał te ataki jako konieczny akt samoobrony. „Gdyby tego nie powstrzymano, Iran mógłby wyprodukować broń jądrową w bardzo krótkim czasie — może to być rok lub kilka miesięcy” — powiedział.

Więcej
Blue line

Wyobraź sobie,
że Hitler pozostał nietknięty
Joshua Hoffman


Pozwolić najwyższemu przywódcy Iranu, Alemu Chameneiemu, wyjść z tej wojny bez szwanku to jak pozwolić Hitlerowi wycofać się do Berlina w 1944 roku — z poturbowaną armią, ale z nietkniętą ideologią.


Czy potrafisz wyobrazić sobie świat, w którym architekci ludobójstwa mogą działać dalej bezkarnie — nadal trzymają się władzy i wciąż wierzą, że mieli rację?


To nie jest alternatywna historia. To ostrzeżenie.

Bo po 12-dniowej wojnie między Izraelem a Iranem właśnie z takim scenariuszem flirtuje dziś świat. Najwyższy Przywódca Iranu, Ali Chamenei, przeżył. Jego reżim nadal jest chroniony. Jego machina propagandowa nadaje. Jego Gwardia Rewolucyjna nadal maszeruje. Jego rakiety mogą być osłabione, jego zastępcze siły zdezorientowane, jego program nuklearny cofnięty — ale on sam pozostaje nietknięty.

Więcej

Kurdowie:
zapomniany naród
Paul Finlayson


Niedawno znalazłem się na spotkaniu zorganizowanym przez godną podziwu, nieco donkiszotowską organizację Tafsik — grupę, której misją jest zszywanie postrzępionych nitek ludzkiej wspólnoty w epoce dudnienia plemiennych werbli. To było wspaniałe wydarzenie, kalejdoskop sprzeciwu wobec ponurych obrazów współczesnego świata.

Więcej
Blue line

Ataki Trumpa na Iran
były sygnałem dla Chin
Daniel; Greenfield


Ameryka właśnie stała się nieprzewidywalna.
Jedną z największych słabości amerykańskiej polityki zagranicznej była nasza przewidywalność. Nasi przeciwnicy potrafili dokładnie określić, co zrobimy, a czego nie.


Jednym z największych atutów prezydenta Trumpa jest jego nieprzewidywalność. W sprawie ataków na Iran nie tylko trzymał wszystkich w niepewności do ostatniej chwili, ale też zastosował wyrafinowane środki, by zmylić obserwatorów. Dan Caldwell, znajomy Tuckera Carlsona, został usunięty z Pentagonu z powodu zarzutów o przecieki. Podobny los spotkał kilku innych. Kiedy ataki faktycznie zostały przeprowadzone, nie pojawiły się wcześniej żadne przecieki – mimo że niektóre media twierdziły, iż mają informacje od anonimowych „urzędników”. Wszyscy nauczyli się milczeć w sprawach naprawdę istotnych.

Więcej

Czas, którego nigdy
nie zapomnimy
Phyllis Chesler

Karykatura zamieszczona przez egipskiego liberała.

Mamy przywilej żyć w tych czasach – czasach, których nigdy nie zapomnimy, w których ważą się losy narodów.


Izrael wykonał całą ciężką pracę, tę brudną robotę – w imię własnego przetrwania, w imię Zachodu, w imię całej ludzkości. Niezwykłe osiągnięcie militarne państwa żydowskiego, w połączeniu z sukcesem zadziwiającej operacji psychologicznej – zdawałoby się, że skoordynowanej ze Stanami Zjednoczonymi – doprowadziło do unicestwienia niemal już gotowej zdolności Iranu do zniszczenia Izraela – chas we’szalom (Boże uchowaj!).

Więcej

Od wtorku do wtorku
minął tydzień
Andrzej Koraszewski 


Nieznośna lekkość dalszego bytu. Informuję szanownych czytelników o chwilowej (lub trwałej) impotencji twórczej. Podobnie jak z pszczołami (tymi od Kubusia Puchatka), z impotencją nigdy nic nie wiadomo. Mój mózg chodzi na zwolnionych obrotach, a nie chciałbym zabierać ludziom czasu ględzeniem.


Zbyt dużo palę. Siedzę na schodkach werandy, gdzie siedzieliśmy 40 minut przed śmiercią Małgorzaty, a ona silnym i ożywionym głosem referowała ostatnie wiadomości. Zawsze lubiliśmy siedzieć na tych schodkach, czasem dziwiliśmy się, że tak pięknie urządziliśmy sobie to nasze ostatnie gniazdko. Tak wyszło — dziewięćdziesiąt procent zasługi to wiele przypadków, dziesięć procent to wysiłki, żeby przypadkowym zdarzeniom nadać jakiś sens.

Więcej

„Filozof Putina”
to antysemita
Elder of Ziyon


Aleksandr Dugin, rosyjski ultranacjonalista często nazywany „filozofem Putina”, to nie tylko niebezpieczny ideolog. To także antysemita opętany teoriami spiskowymi na punkcie Izraela, a jego majaki odzwierciedlają powracającą prawdę: że Żydzi i państwo żydowskie postrzegani są jako egzystencjalne zagrożenie dla totalitarnych ideologii – właśnie dlatego, że wartości żydowskie pozostają z nimi w moralnej opozycji.

The New York Times przedstawił Dugina swoim czytelnikom w 2022 roku, opisując go jako „filozofa Putina”, który był jednym z głównych orędowników inwazji na Ukrainę.
Jego myśl opiera się na idei „eurazjatyzmu” – przekonaniu, że Rosja to odrębna cywilizacja, która powinna stworzyć państwo obejmujące cały kontynent, wzorowane na dawnym imperium, ale bez komunistycznej ideologii Związku Radzieckiego. 

Więcej

Iran jest z Ameryką
w stanie wojny od 46 lat
Daniel Greenfield


„Ameryka nie może nam nic zrobić” – przechwalał się ajatollah Chomeini, przetrzymując naszych zakładników. Administracja Cartera osłabiła rządy szacha na korzyść islamistów, którzy przejęli władzę, a następnie uniemożliwili żołnierzom piechoty morskiej obronę amerykańskiej ambasady i ludzi w niej przebywających przed muzułmańskimi grupami „studenckimi”, które twierdziły, że przybywają z pokojową intencją. „Pokojowi” działacze studenccy przejęli amerykańską ambasadę i wzięli jej pracowników jako zakładników.
Najwyższy Przywódca Ali Chamenei drwił z prezydenta Trumpa w tym samym przekonaniu, że „Ameryka nie może nam nic zrobić” — w czerwcu, po tym jak zaproponowano mu porzucenie irańskiego programu produkcji broni jądrowej. Najwyższy Przywódca powiedział: „Nasza odpowiedź na amerykańskie bzdury jest jasna: nie mogą nic zrobić w tej sprawie”.

Więcej

Kolejne
„Boskie zwycięstwo”
Hussain Abdul-Hussain


Wygląda na to, że Chamenei powtórzy błędy Saddama i Nasrallaha: bombastyczne przemówienia, nierealne obietnice zniszczenia Izraela i machina wojenna zdziesiątkowana przez państwo żydowskie. Niezależnie od wyniku wojny między Iranem a Izraelem, Teheran ogłosi zwycięstwo. Najwyższy Przywódca Iranu Ali Chamenei już zacytował werset Koranu „zwycięstwo od Boga i nieuchronny podbój”. Obserwatorzy Bliskiego Wschodu widzieli ten film wiele razy i zawsze kończy się tak samo: dzięki swojej potędze militarnej Izrael zwycięża — podczas gdy pobity Iran i jego sojusznicy pokazują znak zwycięstwa na gruzach, które kiedyś nazywali domem. Zwycięstwo militarne nigdy nie zdarza się przez czysty przypadek. Jest to jedynie wierzchołek góry lodowej — wynik zbudowany na sukcesie w innych dziedzinach, w tym wolności, dobrych rządach, rządach prawa, wzroście gospodarczym i postępie naukowym.

Więcej

Ciąg dalszy „Listów
z naszego sadu”
Andrzej Koraszewski


Dostaję pytania, co dalej z „Listami”. Nie umiem jeszcze odpowiedzieć. Chwilowo wyjmowałem ze spiżarni teksty przełożone przez Małgorzatę, ale to się skończyło. Wózek zaprojektowany na dwa konie trzeba będzie przerobić. Małgorzata poświęcała sześć godzin dziennie na przeglądy źródeł — jedne referowała ustnie, inne z adnotacją „przeczytaj koniecznie”, jeszcze inne „zobacz, czy to dla nas”.


Czy jest szansa, żeby ciągnąć te „Listy” bez obniżenia ich poziomu? Rozważam różne koncepcje: ograniczenie publikacji do pięciu dni w tygodniu albo do jednego tekstu dziennie. Nie wiem, być może będę trochę eksperymentował, sprawdzał, ile potrafię. Pewnie będzie nieco więcej moich tekstów, mniej tłumaczeń. (Czasu potrzebnego na śledzenie tego, co ważne, nie można nadmiernie redukować.)

Więcej

Niech przemówi mój
podziw dla Żydów
Paul Finlayson


Zacznijmy od szczerej obserwacji: naród żydowski, stanowiący zaledwie 0,2% populacji świata, nie tylko przetrwał, ale wręcz rozkwitł, uderzając tak mocno, że równie dobrze mogliby boksować w wadze ciężkiej.

Tymczasem ich przeciwnicy — szczególnie w świecie arabskim — tkwią w bagnie, które sami stworzyli, miotając się w lamentach, podczas gdy ich gospodarki i społeczeństwa są w rozpadzie. Teza jest prosta: Żydzi wygrywają, ich wrogowie  obsesyjnie myślą o Izraelu i jego mieszkańcach, być może nadszedł czas, aby nienawistnicy spojrzeli w lustro i zajęli się swoją katastrofalną impotencją.

Więcej
Blue line

Rewolucja już jest,
ale jaka to rewolucja?
Alberto M. Fernandez


Co zrobiłbyś, aby powstrzymać to, co uważasz za ostateczne zło? Jeśli jesteś naprawdę szczery, prawdopodobną odpowiedzią jest, że zrobiłbyś wszystko, co konieczne. „Ludobójstwo”, żarzące się, podżegające słowo, często używane w dzisiejszych czasach, wydaje się być częścią tego, co wielu uważa za zło.  Ale w dzisiejszych czasach podżeganie, jeśli chodzi o retorykę publiczną, jest używane niemal wyłącznie w odniesieniu do państwa Izrael, Żydów i głównego zwolennika Izraela, Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Więcej

Granice nieposłuszeństwa
obywatelskiego
Patrycja Walter


Współczesny dyskurs na temat antysyjonizmu, antysemityzmu oraz odpowiedzialności cywilnej ujawnia głębokie napięcia między prawem do protestu a moralnymi i prawnymi granicami demokratycznego sporu. Coraz częściej akty sprzeciwu przybierają radykalne formy, a język solidarności wykorzystywany jest do usprawiedliwiania przemocy zarówno symbolicznej, jak i fizycznej.

Więcej

Myśli o dziennikarstwie
zależnym
Andrzej Koraszewski


Co to takiego dziennikarz niezależny, zastanawia się mój przyjaciel i mogłem mu to wyjaśnić na przykładzie „Listów z naszego sadu.” Mam doświadczenie pracy w BBC, bardzo poważnie traktuję to, co BBC pisze w swoich poradnikach dla swoich pracowników. Nasza strona jest utrzymywana przez BBC, bo pewnie bez mojej emerytury z tej firmy mielibyśmy trudności. 

Więcej

Antysemityzm  gorszy niż
twojej babci
Avi Herbatschek


Oprogramowanie moralne, którego używamy do wykrywania antysemityzmu, nie było aktualizowane od lat. Nie rozpoznaje już nowych odmian nienawiści do Żydów. Dlatego właśnie jest tak niebezpieczne.


Kilka tygodni temu mój paryski przyjaciel zapytał mnie, czy sądzę, że po ośmiu latach spędzonych za granicą wrócę kiedyś do Francji.


Powiedziałem mu, że jestem zadowolony z życia, jakie zbudowałem za granicą, i nie jest to kwestia, która zaprząta mi myśli. Myślałem, że ta odpowiedź go zadowoliła. Ale po chwili przerwy dodałem: „Poza tym nie jestem pewien, czy jest w Europie przyszłość dla Żydów”.

Więcej
Dorastać we wszechświecie

Wojna Izraela z Iranem
jest przysługą dla ludzkości
Z materiałów MEMRI 

Izrael musi powiedzieć
kim jest wróg
Yonatan Daon

Komiczny upadek
kultu kefiji
Brendan O’Neill

Świat pogrążył się
w moralnej otchłani
David Collier

Powinniśmy poważnie traktować
hasło „Śmierć Ameryce”
Daniel Greenfield

Antysemityzm bywa wyrokiem
śmierci
Joshua Hoffman

Izrael wykonuje
brudną robotę za innych
Elder of Ziyon

Chirurgiczny atak
na tyranię islamistyczną
Brendan O’Neill

Tak wygląda
„Nigdy więcej”
Joshua Hoffman

Skorumpowana sprawa
sądowa przecuiw Netanjahu
David Isaac

Wczoraj był piątek
trzynastego
Andrzej Koraszewski

Dwadzieścia lat
amerykańskiej głupoty
Jonathan S. Tobin 

Logika i uprzedzenia:
od starożytności do BBC
Noru Tsalic

Dlaczego administracja Trumpa
sprzedaje broń Katarowi?
Robert Williams

Gaza – Palestyna
- kalifat
Andrzej Koraszewski

Blue line
Polecane
artykuły

Hamasowscy mordercy


Stawianie czoła


 Dyplomaci, pokerzyści i matematycy


Dlaczego BIden


Nie do naprawy


Brednie


Rafizadeh


Demokracje powinny opuścić


Zarażenie i uzależnienie


Nic złego się nie dzieje


Chłopiec w kefiji


Czerwone skarby


Gdy­by nie Ży­dzi


Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill

Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk