Prawda

Wtorek, 1 lipca 2025 - 17:03

« Poprzedni Następny »


Przepraszam, że przypominam raz jeszcze


Andrzej Koraszewski 2019-06-06


Do wyborów parlamentarnych pozostało już bardzo mało czasu i publicyści wydają się rozdarci między potrzebą wzmacniania morale i przyznania, że szanse na zwycięstwo maleją z każdym dniem. Wielu podkreśla, że jest to walka o demokrację, że kolejna kadencja pisowskich rządów będzie prawdopodobnie oznaczała szybkie przyspieszenie niszczenia instytucji demokratycznych, dalszej klerykalizacji polityki i wzmacniania narodowo-katolickiego patriotyzmu.

Pożyczam tytuł tego artykułu od tureckiego publicysty, Buraka Bekdila. W lipcu 2014 roku był jeszcze publicystą dziennika „Hurriet” i napisał pod tym tytułem czteroczęściową serię, ale ponieważ po pierwszym artykule otrzymał mnóstwo gróźb śmierci, więc redakcja nie zdecydowała się na publikację pozostałych trzech, które w tej sytuacji ukazały się tylko na naszej stronie po polsku. (Burak Bekdil niebawem został wyrzucony z redakcji, a następnie w obawie przed aresztowaniem wyemigrował z Turcji do Grecji.)


W pierwszym artykule z tej serii pisał między innymi: „Raz jeszcze połowa świata walczy w jednym szeregu z dżihadystami Hamasu przeciwko ich żydowskiej nemezis.” Pisał jednak nie o polityce międzynarodowej, nie o zachodnich mediach, a o tureckiej „dobrej zmianie” pod wodzą Erdogana, o biciu w nacjonalistyczne werble, o podżeganiu do nienawiści, o fałszowaniu historii i apelowaniu do antysemickich instynktów, a wreszcie, o powszechnym wśród zwolenników tureckiej „dobrej zmiany” uwielbieniu dla Adolfa Hitlera.     


Kończąc tę serię pisał:

„Tytuł tej czteroczęściowej serii miał być mocnym przypomnieniem w dzisiejszych czasach, że Hitler miał rację uważając, że emocje (religijne) są dla wielu, a rozum zarezerwowany jest dla nielicznych”.

Burak wielokrotnie w swoich artykułach pisał o kwestii instrumentalnego wykorzystywania religii w polityce i o sojuszu meczetu z tureckim nacjonalizmem. Nasza dobra zmiana jest nadal względnie łagodna, instytucje demokratyczne nie zostały jeszcze całkowicie podporządkowane Prezesowi, więc nawet jeśli mamy uzasadnione powody do obaw, porównanie do sytuacji w Turcji byłoby przesadą.

 

Dziś w kraju, w wielu analizach irytacja kieruje się na PSL, ponieważ ludowcy postanowili, że w jesiennych wyborach wystartują jednak osobno. W „Studio Opinii” Ernest Skalski przewiduje, że ta decyzja może ostatecznie zmieść ludowców ze sceny politycznej. Skalski pisze:

Na epitafium z podsumowaniem będzie czas za kilka miesięcy. Już teraz wiadomo, za jakie grzechy Pan Bóg ukarał ludowców pozbawieniem rozumu. 


Szanse, że w jesiennych wyborach PSL przejdzie pięcioprocentowy próg i uzyska jakąś mini frakcyjkę w Sejmie, są niewielkie. Ale powiedzmy, że wejdzie i że wybory wygra jakaś koalicja wokół Platformy. To też, jak na dzisiaj, nie wygląda zbyt pewnie, ale wykluczyć nie można. I wówczas tej koalicji może zabraknąć tych kilku mandatów PSL, żeby zmontować rząd, więc ludowcy może wejdą do niego na przystawkę, dostając coś w skali półtora resortu. I to jest najlepsza perspektywa, jaka może czekać tę partię na kolejną kadencję. Jednakże opuszczając teraz, przed wyborami, tę koalicję, PSL stara się, by nie wygrała ona wyborów. Więc sam sobie tę szansę odbiera.

Nie po raz pierwszy PSL staje wobec zagrożenia, że spadnie poniżej progu wyborczego. Tym razem to prawdopodobieństwo jest większe niż kiedykolwiek, więc ta prognoza wydaje się słuszna. Problem polega na tym, że PSL nawiązuje do ruchu ludowego i twierdzi, że reprezentuje ruch ludowy, ale ruchu ludowego nie ma w Polsce od 1947 roku. W 1947 PSL stanowił jedyną realną siłę, która mogła przeciwstawić się komunistom i która prawdopodobnie wygrała wybory, mimo bandyckiego terroru podczas kampanii wyborczej. Wybory zostały sfałszowane, niebawem PSL przestał istnieć. Czy jego odbudowa po roku 1989 rokowała jakiekolwiek nadzieje? Przedwojeni ludowcy wymarli, ZSL nie cieszył się szacunkiem na wsi, „Solidarność Rolników Indywidualnych” nie cieszyła się zainteresowaniem ani inteligencji, ani „Solidarności” robotniczej. Raz jeszcze wieś poczuła się zdradzona i miała po temu powód.       

 

Ernest Skalski o problemach wsi nie pisze, myśli w kategoriach mandatów w Sejmie i stołków w rządzie. Rozumiem, ale mam wrażenie, że rozumiem również spory wśród ludowców. Cokolwiek zrobią, zrobią źle, po prostu są na przegranej pozycji i prawdopodobnie nic już tego nie zmieni.


Ernest Skalski stwierdza:

Na razie obwieszczają tworzenie Koalicji Polskiej i wzywają pod swoje sztandary nieistniejący elektorat, bo ten realny jest zagospodarowany prawie w całości przez dwie wielkie siły polityczne.

Znów prawda, chociaż nie cała, PiS jest dziś na wsi i w małych miastach silniejszy niż PSL, jednak jeszcze bardziej nacjonalistyczne partie też mają tu swój elektorat. SLD przekonuje niewielu, elektorat PO i Nowoczesnej jest w ilościach śladowych. Koalicja Polska albo nigdy się nie zawiąże, albo będzie dziwolągiem na pokaz, z generałem Ochotniczych Straży Pożarnych i szefową Gospodyń Wiejskich, ustawionych do rodzinnej fotografii przed ostateczną klęską. Potem będą spory, czy ta klęska byłaby większa, gdyby zostali w Koalicji Europejskiej, czy decyzja o wyjściu nie miała najmniejszego znaczenia, bo elektorat PSL wcześniej zmienił swoje preferencje. Można oczywiście argumentować, że pozostałości przydałyby się Koalicji, ale dla ludowców to jest pytanie czy być połkniętym przez PiS, czy przez PO? Znając swój elektorat, doszli do wniosku, że jeśli partia ma przetrwać, lepiej ryzykować spadek poniżej progu wyborczego, aniżeli ryzykować wykruszenie się elektoratu do reszty. Poselskie mandaty i stołki są mniej ważne. 


Czy słuszne jest przekonanie, że niechęć do PO, Nowoczesnej, SLD i Zielonych jest na wsi tak silna, że zniechęci nawet najwierniejszych wyborców? Mogą wiedzieć co mówią. Mieszkańcy wsi i małych miast nie są ślepi i głupi i doskonale zdają sobie sprawę z bezmiaru pogardy ze strony tych koalicjantów. W wyborach w 2005 roku PiS zdobył 155 mandatów do Sejmu, Samoobrona 56, Liga Polskich Rodzin 34, PSL 25. Było to wotum nieufności mieszkańców wsi i małych miast dla PSL. Rządząca wówczas koalicja rządowa rozpadła się i kolejne wybory były w 2007 roku. Tym razem Platforma Obywatelska zdobyła 209 mandatów, PiS 166, koalicja Lewica i Demokraci 53, PSL 31. Poniżej progu wylądowała Samoobrona i Liga Polskich Rodzin. PSL nieznacznie poprawiła swój wynik, głównie odzyskując część elektoratu Samoobrony, PiS na wsi umocnił się. Dlaczego? Długo można spekulować. Moje pole obserwacji było ograniczone do mediów i mojej gminy.             


Na trzy miesięce przed tymi wyborami, Krystyna Naszkowska (naczelna specjalistka od wsi i rolnictwa w „Gazecie Wyborczej”), opublikowała artykuł pod znamiennym tytułem  „Lekkostrawny Kaczyński". Wytłuszczony początek artykułu informował: Kandydat PiS może nic nie mówić, może przemawiać językiem miłości, może wrócić do tonu agresji. Rolnicy i tak na niego zagłosują. Wyjaśnienie tego fenomenu przez autorkę brzmiało: „O zwycięstwie przesądzą głosy rolników drobnych i średnich, mających kilku-, najwyżej kilkunastohektarowe gospodarstwa" — wyjaśniała dalej, że jest to grupa wyłącznie roszczeniowa, reagująca na populistyczne hasła i demagogię. Ta grupa, zdaniem Krystyny Naszkowskiej to ludzie: „wiecznie oczekujący z wyciągniętą ręką".

„Niezależnie od tego, co robi ten czy inny rząd, którego ludowcy są współkoalicjantem, zawsze potrafią się oni zdystansować od poczynań rządu niekorzystnych dla drobnych rolników i sobie przypisać zasługę, jeśli rząd zrobi coś dobrego dla tych rolników."

Dziennikarka wyraziła swój gniew, że „Nasz Dzienik” pisze zawsze ciepło o rolnikach. „Żadna gazeta nie pisze tak o rolnictwie jak 'Nasz Dziennik’”.

 

W kilka tygodni później ten ekspercki artykuł Naszkowskiej przypomniał (również na łamach „GW”), profesor Janusz Majcherek. Znany socjolog pisał o kwestii mentalnej. „Cechy owej mentalności wyłaniającej się z charakterystyki dokonanej przez Naszkowską są przerażające – pisał - To mieszanina roszczeniowości, pazerności, cwaniactwa i nieufności." Autor przypomina z dumą swój artykuł "Pieniądze wsi szkodzą", dodając z nutą żalu, że spotkała go po nim niezasłużona krytyka, ale on nadal jest przekonany, że „tylko wzrost biedy na wsi wygoni ludzi ze wsi”.  

 

Natychmiast po wygłoszeniu tej mądrości socjolog zadaje kluczowe pytanie:

„Ciekawe, czy i w jakim stopniu inteligenccy obrońcy wsi i panujących na niej stosunków, którzy wypowiadali się na łamach 'Gazety', zadowoleni są z politycznych preferencji swoich pupili?"

Socjolog oczywiście nie zauważa, że wygłasza sprzeczność — obrońcy wsi z definicji nie są obrońcami panujących na niej stosunków. Drobny rolnik mógłby być mniej narażony przy elementarnej osłonie kontraktów, przy infrastrukturze nie skierowanej wyłącznie na gospodarstwa wielkoobszarowe, przy stawce na biotechnologię (o co należałoby się spierać z niektórymi działaczmi PSL). Żeby móc jednak odkryć, co mogłoby poprawić sytuację mieszkańców wsi, trzeba zmienić mentalność inteligenta. Roszczeniową, cwaniacką, pełną bezgranicznej pogardy.   


Jeśli kogoś dziwią zachowania wyborcze mieszkańców wsi, to powinien nauczyć się czytać ze zrozumieniem zarówno teksty takie jak Naszkowskiej, jak i Majcherka.  


Po raz pierwszy w dziejach ludzkości współczesny świat zrozumiał, że wśród wszystkich bogactw naturalnych tak naprawdę liczy się tyko potencjał intelektualny społeczeństwa. Umiejętność wykorzystania tego potencjału przekreśla wszelkie niedostatki — brak złota, srebra, diamentów, ropy naftowej czy żyznej ziemi. Społeczeństwa oparte na pogardzie, na wierze w pracę przymusową, na oszustwie, są skazane na klęskę, nawet jeśli są w posiadaniu największych skarbów materialnych świata. Po odzyskaniu niepodległości najważniejsza była praca na rzecz wyrównania cywilizacyjnego poziomu miast i wsi, gdyż przy tak wielkich nierównościach pokusa oszukiwania najbiedniejszych jest zbyt wielka.


Po 1989 roku nowe mody intelektualne (a inteligencja jest niezwykle wrażliwa na mody intelektualne) kazały lewicy laickiej wierzyć w niewidzialną rękę rynku, ale niewidzialna ręka rynku zachowywała się jak Królowa Korony Polskiej, czyli nie robiła nic. Niewidzialna ręka rynku istnieje i działa naprawdę, ale do tego konieczne jest spełnienie warunków, o których nasza inteligencja nie chciała nawet słuchać.  


W politycznych decyzjach na pierwszy ogień poszły pod nóż spółdzielnie rolne, chociaż to one były najważniejsze, jeżeli gospodarstwo rodzinne miało się modernizować. Związki rolnicze mogły dotrzeć do rolników i wiedziałyby jak z nimi rozmawiać, istniało przedstawicielstwo polityczne wsi, była szansa na rozmowę z wsią. Sama propozycja rozmowy o partnerstwie politycznym z wsią była obrazą uczuć polskich inteligentów. W „Gazecie Wyborczej" o wsi i rolnictwie wypowiadali się teatrolodzy i aktorzy, socjolodzy i czort wie kto, jedno było wykluczone, żeby spróbować porozmawiać z tymi, którzy coś wiedzą i inteligentami nie są.


Kiedy zniszczono już rolniczą spółdzielczość, kiedy zamordowano związki i doprowadzono do fragmentaryzacji przedstawicielstwa wsi (kto dziś pamięta sławetny okrzyk prezydenta Wałęsy: „Nie chcę, żeby była jedna partia chłopska, bo wtedy chłopi nie dadzą nam chleba". Nie dadzą!), przyszła pora na wiejskie przedszkola i wiejskie szkoły.


Dlaczego durny chłop słucha największych populistów i demagogów? Może mówi: wszystko jedno kto mnie oszuka, ale fajnie jest jak ktoś chociaż przez czas kampanii udaje człowieka.


Powróćmy do profesora Janusza Majcherka. Profesor kończył swój artykuł słowami:

„Anachroniczni politycy reprezentujący takie zacofane środowisko społeczne nie zapewniają Polsce nowoczesnego rozwoju. Prowadzenie polityki utrwalającej ten stan rzeczy jest szkodliwe dla kraju i większości jego mieszkańców."

Profesor ma rację, chociaż ten zwolennik nauczania w szkołach erystyki zamiast matematyki raczej nie wie, dlaczego.


Uprzedzenia i przesądy wobec wsi nie znikną same, budowa zaufania to długi i trudny proces. A ponieważ się jeszcze nie zaczął, to pogardzani głosują na tego inteligenta, który obiecuje więcej.


Czy Platforma może zawalczyć o wieś i małe miasto w inny sposób jak tylko obiecując więcej niż obiecuje PiS?      


Musiałaby chcieć, a ponieważ tej woli nie widać, ludowcy wolą próbować beznadziejnej walki sami.


Moją uwagę zwrócił inny artykuł w „Studio Opinii”, profesor Stanisław Obirek przypomniał zapomniany flirt katolików z komunizmem. Czytając ten tekst uświadomiłem sobie, że kiedyś o tym pisałem. Google mi pomógł, 21 lat temu opublikowałem w paryskiej „Kulturze” artykuł pod tytułem „Stan inteligencki na drodze do kapitalizmu”. Pisałem w nim o książce Józefa Chałasińskiego Przeszłość i przyszłość inteligencji polskiej. Chałasiński prezentował marksizm i katolicyzm w wydaniu polskiej inteligencji jako dwie strony tego samego medalu. "Dla obydwu tych kierunków — pisał — historia istnieje jako obiektywny proces rozwojowy, kierowany przez jakieś ostateczne sprężyny metafizyczne... jest rzeczą drugorzędną czy tą historią kieruje wola boża, czy jakieś wewnętrzne siły..." Ówczesny hetman polskiej inteligencji marksistowskiej — Stefan Żółkiewski - poszukiwał formuły łączącej marksizm z jakimś neopozytywizmem. Zdaniem Chałasińskiego, w płaszczyźnie metodologicznej był to trójkąt, którego nieuniknioną charakterystyką była niewierność, zaś w płaszczyźnie praktycznej sprowadzało się to zaledwie do prób dialogu między marksistami i katolikami. Ani „Tygodnik Powszechny", ani „Przegląd Kulturalny" nie zamierzały i nie były w stanie wyprowadzić inteligencji z kawiarni, mogły co najwyżej przezwyciężać wrogość między stolikami.


Z perspektywy czasu to zaledwie ciekawostka historyczna, ale znacznie ważniejsza była jego diagnoza mentalności warstwy inteligenckiej.  


Na drugim roku studiów, jako niespełna dwudziestoletni student, w ciągu  jednej nocy przeczytałem książkę Chałasińskiego. Dlaczego właśnie ta książka była dla mnie wstrząsem? Była ona z jednej strony fotografią rodzinną, z drugiej nagłym wzmocnieniem tego, o czym wcześniej czytałem u Nałkowskiego i Krzywickiego.


Szlachecka genealogia inteligencji polskiej, inteligenckie getto ludzi dobrze wychowanych, pomieszanie patriotyzmu i kultury pogardy (pogardliwego stosunku do pracy i pogardliwego stosunku do innych), Sienkiewicz zastępujący prawdziwą literaturę, uczący stanowej i narodowej ksenofobii.


Mój pokoleniowy bunt znalazł w pracy Józefa Chałasińskiego swój manifest. Zapewne nie zdawałem sobie wówczas sprawy z tego, że to co mi się w tej książce podobało najbardziej — wyostrzony obraz, prezentacja inteligencji w czarno-białych kolorach, przeciwstawienie inteligenckiego getta nielicznej grupce outsiderów — stanowiło również jej największą wadę.


Chałasiński nie stroił swojej książki w szaty naukowej teorii, walił z armaty w marksistów, katolików i liberałów, pokazując zjawisko, które doskonale znałem z historii rodzinnej — historię zubożałej szlachty, która straciwszy swoje majątki przenosiła się do miast i tworzyła namiastkę warstwy oświeconej. Wykształcenie było dla tej grupy symbolem statusu, drogą do zdobycia pozycji w towarzystwie. Profesjonalizm, rzetelna praca, osiągnięcia zawodowe to nie były cele tej grupy. Wzorem osobowym dla polskiej inteligencji pochodzenia szlacheckiego był salonowy mędrzec, który dobrze tańczył, najsprawniej wygłaszał podzielane przez innych opinie i błyskotliwie krytykował wszelkich przeciwników tych opinii.


Chałasiński zwracał uwagę na fakt, że w okresie zaborów w Wielkopolsce funkcję przywódców politycznych pełnili wiejscy lub przemysłowi działacze gospodarczy, natomiast w Warszawie królowali literaci, a w Galicji urzędnicy i uczeni traktujący swoje katedry jak starostwa. Dystans między inteligencją a ludem był źródłem dumy, tak samo jak źródłem dumy było unikanie wszelkich użytecznych zajęć.


Chałasiński wskazywał na inteligencję katolicką jako na tę część inteligenckiego getta, która w równym lub w jeszcze większym stopniu niż marksiści blokowała transformację tej warstwy i strzegła tradycyjnych dystansów między warstwą oświeconą a ludem. Inteligenckie credo niewątpliwie formułowane było na łamach „Tygodnika Powszechnego" wyraźniej niż w innych pismach. "Nie wykształcenie wyróżnia inteligencję — cytował „Tygodnik" Chałasiński — lecz produkcja kulturowa w odróżnieniu od produkcji ekonomicznej."


W innym miejscy autor cytował pomieszczone na łamach „Tygodnika" ostrzeżenia iż "nie wolno… kosztem wartości inteligencji powiększać jej ilości". Podczas gdy marksiści otwierali drogę do społecznego awansu, ale zastępowali wykształcenie propagandą, inteligencja katolicka pozostawała wierna idei zamkniętego i liczebnie ograniczonego getta. To getto było tradycyjnie gettem "Europejczyków". Józef Chałasiński w końcu lat pięćdziesiątych pisał, że frazeologia europejskości jest stałym rysem polskiej inteligencji, ale że jest ona z reguły nie tyle próbą przybliżenia zachodniej nowoczesności do ludu, co formułą podkreślającą nasz dystans od tego ludu. Twierdził, że w tej europejskości nie ma odpowiedzialności ani za Polskę, ani za Europę, że jest to głównie wyraz skłonności do hedonistycznej konsumpcji, a nie do zbiorowego trudu.


Ten czarny obraz inteligencji jako warstwy społecznej złagodzony jest opisem „bezdomnych", inteligenckich twórców żyjących poza gettem, tworzących wielkie dzieła w samotności, dzieła, które składają się na nasze najpoważniejsze dziedzictwo kulturowe. Ci „bezdomni" byli z reguły buntownikami przeciw własnej warstwie (nierzadko spalając się w tym buncie), bez szansy skierowania swojej energii na działania pozytywne. Oni tworzyli nasz kulturowy Olimp. Problem polega jednak na tym, że samotny heroizm jest możliwy w humanistyce, ale w dziedzinie nauk ścisłych sama świadomość nie wystarcza, nauki ścisłe potrzebują bazy, bazy wcześnie kształconych umysłów, instytucji, zespołów, popartego pieniędzmi uznania dla badań podstawowych i oczekiwań ze strony przemysłu na rezultaty praktyczne. W efekcie, powiada Chałasiński, polska kultura zawieszona jest w próżni. Podczas gdy inteligencja zachodnia jest współautorem cywilizacji technicznej, materialnego dobrobytu i dostosowanego do tej cywilizacji technicznej społecznego ładu, inteligencja polska jest warstwą konsumpcyjną, której outsiderzy tworzą wartości kultury, opornie i w niewielkich dawkach docierające do reszty społeczeństwa.


Zapewne współcześnie raz jeszcze można by powtórzyć stwierdzenie Chałasińskiego, że "w dziejach Polski nie było chyba drugiego momentu, który by w tym stopniu, co chwila obecna, wymagał od narodu polskiego intelektualnego wysiłku i moralnego charakteru." Prawdziwe pozostaje również zdanie z poprzedzającego to stwierdzenie akapitu, że "...u nas każde pokolenie inteligencji zaczyna pracę od początku i zawsze w ten sam sposób".


Mógłby ktoś powiedzieć, że tamte rozważania o konsekwencjach szlacheckiej genealogii polskiej inteligencji są już całkowicie bez znaczenia. Dziś problemem jest nie tyle owa szlachecka genealogia inteligencji, co fakt, że kolejne pokolenia inteligencji żywią się tym samym etosem. Pochodzący ze wsi, czy z rodzin robotniczych studenci wysilają się, żeby zasłużyć na miano inteligenta i robią na tym polu zdumiewające postępy. Przeniesione z przeszłości wzory osobowe odnajdujemy nie tylko na warszawskich i krakowskich salonach, ale również (często wręcz w karykaturalnej postaci) na wiejskich plebaniach, w pokojach nauczycielskich, w redakcjach gazet i w gabinetach lekarskich.


Opisywany przez Chałasińskiego ustawicznie demonstrowany dystans społeczny, pogarda, brak życzliwości i heroiczna obrona salonowych barykad — to wszystko są zjawiska, które znakomicie zaszczepiły się w inteligencji o innej już niż szlachecka genealogii. 30 lat temu odzyskaliśmy niepodległość, ale nie umieliśmy wybić się na demokrację. Ceną, którą dziś przychodzi za to zapłacić jest „dobra zmiana”, jeszcze nie w stylu tureckim, ale niektóre podobieństwa są uderzające. Gniewne pokrzykiwanie na ciemne masy biegu rzeki nie odwróci. Przepraszam, że powtarzam raz jeszcze, takiego mamy suwerena jakich suweren miał nauczycieli.


P.S. Kiedy 21 lat temu wysłałem mój artykuł do Paryża, zrobiłem w nim zabawną literówkę. Napisałem Europejczucy. Rozbawiony Jerzy Giedoyc przysłał mi krótki liścik: „Europejczucy? Czy może Pan to rozwinąć?"      


Tipsa en vn Wydrukuj







Natura

Hili: Nigdy nie mówimy wszystkiego.

Ja: I to dobrze, bo piekło byłoby jeszcze większe niż jest.

Więcej

Empatia to piękna rzecz
– póki nie zbrzydnie
Lucy Tabrizi


Na Zachodzie zbudowaliśmy cały nasz moralny system wartości wokół empatii. Wychwalamy ją. Nagłaśniamy. Czcimy. Ale gdzieś po drodze empatia przestała być cnotą, a stała się słabością – podatną na przejęcie i wykorzystanie przeciwko nam.


Znam empatię. Żyłam nią. Wywodzę się z kręgów obrońców praw zwierząt; moje dawne konto nosiło nazwę „compassionate living” (współczujące życie), jeśli to cokolwiek mówi. Spędzałam godziny oglądając nagrania z rzeźni, przyglądając się cierpieniu, od którego większość ludzi odwraca wzrok. Stałam kiedyś po kolana w zakrwawionej wodzie morskiej, filmując ciężarną wielorybicę w agonii. Zginęła. Zostały mi po tym objawy PTSD.

Jestem też matką. Sama myśl o cierpieniu moich dzieci jest nie do zniesienia. 

Więcej

Irlandia wprowadza ustawę
'nie kupuj u Żyda'
Hank Berrien


Po raz pierwszy od klęski nazistowskich Niemiec jakikolwiek europejski rząd promuje prawo, które wprost nawołuje do bojkotu towarów produkowanych przez Żydów.

Więcej
Blue line

Antysemityzm
i syjonofobia
Ivan Bassov


Od supersesjonizmu do wymazywania: jak teologia zastępstwa napędza nienawiść wobec Żydów i ich państwa.

Często słyszymy: „Nie jestem antysemitą, jestem tylko antysyjonistą”. To rozróżnienie – regularnie wykorzystywane jako retoryczna zasłona dymna – dziś się rozpada. Współczesna wrogość wobec Żydów coraz częściej wyraża się nie przez dawne obelgi, lecz poprzez obsesyjny sprzeciw wobec ich państwa. Dlatego potrzebujemy nowego języka, który odzwierciedla tę zmianę. Wiele osób twierdzących, że sprzeciwia się „tylko Izraelowi”, przejawia tak głęboką, nieproporcjonalną wrogość, że zasługuje ona na własną nazwę: syjonofobia.

Więcej

Wyciek informacji z CNN
to negacjonizm
Bob Goldberg

Irańska instalacja nuklearna, przed jej zniszczeniem.

Podczas gdy izraelska i amerykańska precyzja w działaniu niszczyły infrastrukturę Iranu, prasa spieszyła się, by naprawić reputację teokracji.

Media wykonały swoją robotę dobrze — dla Teheranu.

Udało im się przedstawić niszczycielski, precyzyjny atak na irańską infrastrukturę nuklearną i system dowodzenia jako kosztowną stratę czasu. Na podstawie jednej wstępnej, wywiadowczej oceny szkód w irańskich operacjach nuklearnych, udostępnionej wszystkim czołowym mediom jednocześnie, dziennikarze sumiennie przekazali komunikat: ataki Izraela i USA opóźniły Iran zaledwie o kilka miesięcy.

Więcej
Blue line

Prawdziwa
historia syjonizmu
Cheryl E. 


Wszyscy słyszeliśmy, jak ignoranci opowiadali, że pewnego dnia w 1897 roku grupa żydowskich syjonistów z Europy Wschodniej obudziła się i postanowiła rozpocząć ruch mający na celu zmuszenie i zmanipulowanie całego świata, by „ukradł” arabską ziemię – tylko dlatego, że ci źli żydowscy syjoniści chcieli odzyskać ziemię, na której żyli ich przodkowie i z której zostali wygnani niemal 1800 lat wcześniej.

Więcej

Aktywiści pro-palestyńscy
dali się nabrać
Ahmed Fouad Alkhatib


Islamska Republika Iranu nigdy nie zaprzestanie mieszania się w sprawę palestyńską, ponieważ Teheran potrzebuje tego konfliktu, by zasilać swoją machinę propagandową. W rzeczywistości bezpieczna, stabilna i niezależna Palestyna pozostanie odległą możliwością, dopóki Islamska Republika istnieje w swojej obecnej formie i może utrzymywać pozory poparcia dla Palestyńczyków. Tylko poprzez napiętnowanie tego złowrogiego reżimu i zdystansowanie się od niego ruch pro-palestyński ma szansę stać się skuteczny.

Więcej

Przeczytaj konstytucję
Iranu i rozbij reżim
I. Marcus i B. Siegel


Chociaż niedawna porażka sojuszniczych ugrupowań Iranu — Hamasu, Hezbollahu i Syrii Asada — przyniosła ulgę wielu osobom, zwłaszcza w Izraelu, to świętowanie jest nadal przedwczesne.
Cele Iranu nie zmieniły się tylko z powodu upadku jego pełnomocników. Prawdziwe zagrożenie, jakie Islamska Republika nadal stwarza dla całej ludzkości, leży na stole w jej podstawowym dokumencie — konstytucji. Przyjęta w 1979 r. i zmieniona w 1989 r. Konstytucja Islamskiej Republiki Iranu stanowi jasną artykulację przyszłego porządku świata, który Iran uważa za swój cel: najpierw narzucić go światu islamskiemu, a następnie całej ludzkości.

Więcej

Nienawiść do Żydów
w tureckich mediach
Elder of Ziyon



Po raz kolejny tureckie media wyprzedziły inne kraje i zostały światowym mistrzem w kwestii antysemityzmu.


Mają go więcej niż Iran. Więcej niż Jordania. Więcej niż Jemen.


Oto kilka ostatnich tureckich wyczynów.


A tu prawdziwa ilustracja 
artykułu w gazecie Aydinlik na temat tego, jak żydowscy miliarderzy rzekomo finansują Izrael:

Więcej

Pamiętnik znaleziony
w starym łbie
Andrzej Koraszewski


Dawno, dawno temu był sobie w Polsce komunizm. To nie był ruski komunizm, to nie był afrykański komunizm, ani jugosłowiański komunizm. To był nasz polski komunizm. Komunistów w Polsce nie widziałem. Byli oportuniści, mnóstwo łajdaków, byli marzyciele tacy jak Jacek Kuroń, urzeczeni utopią i chcący budować utopię, byli durnie tacy jak ja, którzy dali się nabrać na pomysł rewizjonizmu, czyli rozmiękczania tego od środka. (O tej mojej przygodzie z rewizjonizmem może będzie kiedyś osobno.)

Więcej

Reakcje ONZ na ataki
Iranu na izraelskich cywilów
UN Watch


Trzynastego czerwca 2025 r. Izrael rozpoczął operację Wstający Lew, prewencyjny atak militarny na irański program broni jądrowej, kilka godzin po tym, jak Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej ONZ (MAEA) po raz pierwszy od 20 lat ogłosiła, że Iran naruszył porozumienie. Precyzyjne ataki zostały przeprowadzone przeciwko dowódcom wojskowym Iranu i naukowcom zajmującym się energią jądrową, a także przeciwko krytycznej infrastrukturze wojskowej, w tym irańskim systemom obrony powietrznej, obiektom do przechowywania i produkcji pocisków balistycznych oraz obiektom jądrowym. Premier Netanjahu uzasadniał te ataki jako konieczny akt samoobrony. „Gdyby tego nie powstrzymano, Iran mógłby wyprodukować broń jądrową w bardzo krótkim czasie — może to być rok lub kilka miesięcy” — powiedział.

Więcej
Blue line

Wyobraź sobie,
że Hitler pozostał nietknięty
Joshua Hoffman


Pozwolić najwyższemu przywódcy Iranu, Alemu Chameneiemu, wyjść z tej wojny bez szwanku to jak pozwolić Hitlerowi wycofać się do Berlina w 1944 roku — z poturbowaną armią, ale z nietkniętą ideologią.


Czy potrafisz wyobrazić sobie świat, w którym architekci ludobójstwa mogą działać dalej bezkarnie — nadal trzymają się władzy i wciąż wierzą, że mieli rację?


To nie jest alternatywna historia. To ostrzeżenie.

Bo po 12-dniowej wojnie między Izraelem a Iranem właśnie z takim scenariuszem flirtuje dziś świat. Najwyższy Przywódca Iranu, Ali Chamenei, przeżył. Jego reżim nadal jest chroniony. Jego machina propagandowa nadaje. Jego Gwardia Rewolucyjna nadal maszeruje. Jego rakiety mogą być osłabione, jego zastępcze siły zdezorientowane, jego program nuklearny cofnięty — ale on sam pozostaje nietknięty.

Więcej

Kurdowie:
zapomniany naród
Paul Finlayson


Niedawno znalazłem się na spotkaniu zorganizowanym przez godną podziwu, nieco donkiszotowską organizację Tafsik — grupę, której misją jest zszywanie postrzępionych nitek ludzkiej wspólnoty w epoce dudnienia plemiennych werbli. To było wspaniałe wydarzenie, kalejdoskop sprzeciwu wobec ponurych obrazów współczesnego świata.

Więcej
Blue line

Ataki Trumpa na Iran
były sygnałem dla Chin
Daniel; Greenfield


Ameryka właśnie stała się nieprzewidywalna.
Jedną z największych słabości amerykańskiej polityki zagranicznej była nasza przewidywalność. Nasi przeciwnicy potrafili dokładnie określić, co zrobimy, a czego nie.


Jednym z największych atutów prezydenta Trumpa jest jego nieprzewidywalność. W sprawie ataków na Iran nie tylko trzymał wszystkich w niepewności do ostatniej chwili, ale też zastosował wyrafinowane środki, by zmylić obserwatorów. Dan Caldwell, znajomy Tuckera Carlsona, został usunięty z Pentagonu z powodu zarzutów o przecieki. Podobny los spotkał kilku innych. Kiedy ataki faktycznie zostały przeprowadzone, nie pojawiły się wcześniej żadne przecieki – mimo że niektóre media twierdziły, iż mają informacje od anonimowych „urzędników”. Wszyscy nauczyli się milczeć w sprawach naprawdę istotnych.

Więcej

Czas, którego nigdy
nie zapomnimy
Phyllis Chesler

Karykatura zamieszczona przez egipskiego liberała.

Mamy przywilej żyć w tych czasach – czasach, których nigdy nie zapomnimy, w których ważą się losy narodów.


Izrael wykonał całą ciężką pracę, tę brudną robotę – w imię własnego przetrwania, w imię Zachodu, w imię całej ludzkości. Niezwykłe osiągnięcie militarne państwa żydowskiego, w połączeniu z sukcesem zadziwiającej operacji psychologicznej – zdawałoby się, że skoordynowanej ze Stanami Zjednoczonymi – doprowadziło do unicestwienia niemal już gotowej zdolności Iranu do zniszczenia Izraela – chas we’szalom (Boże uchowaj!).

Więcej

Od wtorku do wtorku
minął tydzień
Andrzej Koraszewski 


Nieznośna lekkość dalszego bytu. Informuję szanownych czytelników o chwilowej (lub trwałej) impotencji twórczej. Podobnie jak z pszczołami (tymi od Kubusia Puchatka), z impotencją nigdy nic nie wiadomo. Mój mózg chodzi na zwolnionych obrotach, a nie chciałbym zabierać ludziom czasu ględzeniem.


Zbyt dużo palę. Siedzę na schodkach werandy, gdzie siedzieliśmy 40 minut przed śmiercią Małgorzaty, a ona silnym i ożywionym głosem referowała ostatnie wiadomości. Zawsze lubiliśmy siedzieć na tych schodkach, czasem dziwiliśmy się, że tak pięknie urządziliśmy sobie to nasze ostatnie gniazdko. Tak wyszło — dziewięćdziesiąt procent zasługi to wiele przypadków, dziesięć procent to wysiłki, żeby przypadkowym zdarzeniom nadać jakiś sens.

Więcej

„Filozof Putina”
to antysemita
Elder of Ziyon


Aleksandr Dugin, rosyjski ultranacjonalista często nazywany „filozofem Putina”, to nie tylko niebezpieczny ideolog. To także antysemita opętany teoriami spiskowymi na punkcie Izraela, a jego majaki odzwierciedlają powracającą prawdę: że Żydzi i państwo żydowskie postrzegani są jako egzystencjalne zagrożenie dla totalitarnych ideologii – właśnie dlatego, że wartości żydowskie pozostają z nimi w moralnej opozycji.

The New York Times przedstawił Dugina swoim czytelnikom w 2022 roku, opisując go jako „filozofa Putina”, który był jednym z głównych orędowników inwazji na Ukrainę.
Jego myśl opiera się na idei „eurazjatyzmu” – przekonaniu, że Rosja to odrębna cywilizacja, która powinna stworzyć państwo obejmujące cały kontynent, wzorowane na dawnym imperium, ale bez komunistycznej ideologii Związku Radzieckiego. 

Więcej

Iran jest z Ameryką
w stanie wojny od 46 lat
Daniel Greenfield


„Ameryka nie może nam nic zrobić” – przechwalał się ajatollah Chomeini, przetrzymując naszych zakładników. Administracja Cartera osłabiła rządy szacha na korzyść islamistów, którzy przejęli władzę, a następnie uniemożliwili żołnierzom piechoty morskiej obronę amerykańskiej ambasady i ludzi w niej przebywających przed muzułmańskimi grupami „studenckimi”, które twierdziły, że przybywają z pokojową intencją. „Pokojowi” działacze studenccy przejęli amerykańską ambasadę i wzięli jej pracowników jako zakładników.
Najwyższy Przywódca Ali Chamenei drwił z prezydenta Trumpa w tym samym przekonaniu, że „Ameryka nie może nam nic zrobić” — w czerwcu, po tym jak zaproponowano mu porzucenie irańskiego programu produkcji broni jądrowej. Najwyższy Przywódca powiedział: „Nasza odpowiedź na amerykańskie bzdury jest jasna: nie mogą nic zrobić w tej sprawie”.

Więcej

Kolejne
„Boskie zwycięstwo”
Hussain Abdul-Hussain


Wygląda na to, że Chamenei powtórzy błędy Saddama i Nasrallaha: bombastyczne przemówienia, nierealne obietnice zniszczenia Izraela i machina wojenna zdziesiątkowana przez państwo żydowskie. Niezależnie od wyniku wojny między Iranem a Izraelem, Teheran ogłosi zwycięstwo. Najwyższy Przywódca Iranu Ali Chamenei już zacytował werset Koranu „zwycięstwo od Boga i nieuchronny podbój”. Obserwatorzy Bliskiego Wschodu widzieli ten film wiele razy i zawsze kończy się tak samo: dzięki swojej potędze militarnej Izrael zwycięża — podczas gdy pobity Iran i jego sojusznicy pokazują znak zwycięstwa na gruzach, które kiedyś nazywali domem. Zwycięstwo militarne nigdy nie zdarza się przez czysty przypadek. Jest to jedynie wierzchołek góry lodowej — wynik zbudowany na sukcesie w innych dziedzinach, w tym wolności, dobrych rządach, rządach prawa, wzroście gospodarczym i postępie naukowym.

Więcej

Ciąg dalszy „Listów
z naszego sadu”
Andrzej Koraszewski


Dostaję pytania, co dalej z „Listami”. Nie umiem jeszcze odpowiedzieć. Chwilowo wyjmowałem ze spiżarni teksty przełożone przez Małgorzatę, ale to się skończyło. Wózek zaprojektowany na dwa konie trzeba będzie przerobić. Małgorzata poświęcała sześć godzin dziennie na przeglądy źródeł — jedne referowała ustnie, inne z adnotacją „przeczytaj koniecznie”, jeszcze inne „zobacz, czy to dla nas”.


Czy jest szansa, żeby ciągnąć te „Listy” bez obniżenia ich poziomu? Rozważam różne koncepcje: ograniczenie publikacji do pięciu dni w tygodniu albo do jednego tekstu dziennie. Nie wiem, być może będę trochę eksperymentował, sprawdzał, ile potrafię. Pewnie będzie nieco więcej moich tekstów, mniej tłumaczeń. (Czasu potrzebnego na śledzenie tego, co ważne, nie można nadmiernie redukować.)

Więcej

Niech przemówi mój
podziw dla Żydów
Paul Finlayson


Zacznijmy od szczerej obserwacji: naród żydowski, stanowiący zaledwie 0,2% populacji świata, nie tylko przetrwał, ale wręcz rozkwitł, uderzając tak mocno, że równie dobrze mogliby boksować w wadze ciężkiej.

Tymczasem ich przeciwnicy — szczególnie w świecie arabskim — tkwią w bagnie, które sami stworzyli, miotając się w lamentach, podczas gdy ich gospodarki i społeczeństwa są w rozpadzie. Teza jest prosta: Żydzi wygrywają, ich wrogowie  obsesyjnie myślą o Izraelu i jego mieszkańcach, być może nadszedł czas, aby nienawistnicy spojrzeli w lustro i zajęli się swoją katastrofalną impotencją.

Więcej
Blue line

Rewolucja już jest,
ale jaka to rewolucja?
Alberto M. Fernandez


Co zrobiłbyś, aby powstrzymać to, co uważasz za ostateczne zło? Jeśli jesteś naprawdę szczery, prawdopodobną odpowiedzią jest, że zrobiłbyś wszystko, co konieczne. „Ludobójstwo”, żarzące się, podżegające słowo, często używane w dzisiejszych czasach, wydaje się być częścią tego, co wielu uważa za zło.  Ale w dzisiejszych czasach podżeganie, jeśli chodzi o retorykę publiczną, jest używane niemal wyłącznie w odniesieniu do państwa Izrael, Żydów i głównego zwolennika Izraela, Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Więcej

Granice nieposłuszeństwa
obywatelskiego
Patrycja Walter


Współczesny dyskurs na temat antysyjonizmu, antysemityzmu oraz odpowiedzialności cywilnej ujawnia głębokie napięcia między prawem do protestu a moralnymi i prawnymi granicami demokratycznego sporu. Coraz częściej akty sprzeciwu przybierają radykalne formy, a język solidarności wykorzystywany jest do usprawiedliwiania przemocy zarówno symbolicznej, jak i fizycznej.

Więcej

Myśli o dziennikarstwie
zależnym
Andrzej Koraszewski


Co to takiego dziennikarz niezależny, zastanawia się mój przyjaciel i mogłem mu to wyjaśnić na przykładzie „Listów z naszego sadu.” Mam doświadczenie pracy w BBC, bardzo poważnie traktuję to, co BBC pisze w swoich poradnikach dla swoich pracowników. Nasza strona jest utrzymywana przez BBC, bo pewnie bez mojej emerytury z tej firmy mielibyśmy trudności. 

Więcej

Antysemityzm  gorszy niż
twojej babci
Avi Herbatschek


Oprogramowanie moralne, którego używamy do wykrywania antysemityzmu, nie było aktualizowane od lat. Nie rozpoznaje już nowych odmian nienawiści do Żydów. Dlatego właśnie jest tak niebezpieczne.


Kilka tygodni temu mój paryski przyjaciel zapytał mnie, czy sądzę, że po ośmiu latach spędzonych za granicą wrócę kiedyś do Francji.


Powiedziałem mu, że jestem zadowolony z życia, jakie zbudowałem za granicą, i nie jest to kwestia, która zaprząta mi myśli. Myślałem, że ta odpowiedź go zadowoliła. Ale po chwili przerwy dodałem: „Poza tym nie jestem pewien, czy jest w Europie przyszłość dla Żydów”.

Więcej
Dorastać we wszechświecie

Wojna Izraela z Iranem
jest przysługą dla ludzkości
Z materiałów MEMRI 

Izrael musi powiedzieć
kim jest wróg
Yonatan Daon

Komiczny upadek
kultu kefiji
Brendan O’Neill

Świat pogrążył się
w moralnej otchłani
David Collier

Powinniśmy poważnie traktować
hasło „Śmierć Ameryce”
Daniel Greenfield

Antysemityzm bywa wyrokiem
śmierci
Joshua Hoffman

Izrael wykonuje
brudną robotę za innych
Elder of Ziyon

Chirurgiczny atak
na tyranię islamistyczną
Brendan O’Neill

Tak wygląda
„Nigdy więcej”
Joshua Hoffman

Skorumpowana sprawa
sądowa przecuiw Netanjahu
David Isaac

Wczoraj był piątek
trzynastego
Andrzej Koraszewski

Dwadzieścia lat
amerykańskiej głupoty
Jonathan S. Tobin 

Logika i uprzedzenia:
od starożytności do BBC
Noru Tsalic

Dlaczego administracja Trumpa
sprzedaje broń Katarowi?
Robert Williams

Gaza – Palestyna
- kalifat
Andrzej Koraszewski

Blue line
Polecane
artykuły

Hamasowscy mordercy


Stawianie czoła


 Dyplomaci, pokerzyści i matematycy


Dlaczego BIden


Nie do naprawy


Brednie


Rafizadeh


Demokracje powinny opuścić


Zarażenie i uzależnienie


Nic złego się nie dzieje


Chłopiec w kefiji


Czerwone skarby


Gdy­by nie Ży­dzi


Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill

Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk