Najgorsze, a może najśmieszniejsze efekty są wtedy, kiedy religianci próbują nadawać swym wywodom pozory naukowości. Te "rozumowe argumenty" dawnych filozofów i myślicieli, tworzone pod kątem wspierania idei Boga, są "warte funta kłaków", jak mawiała moja babcia. A mimo to bardzo wielu współczesnych ludzi to "kupuje" i stara się bronić ich ze wszystkich sił, nawet z narażeniem na ośmieszenie. Szkoda nawet czasu na polemikę wg zasady wyrażonej przez Kisiela: "Polemika z głupstwem nobilituje je bez potrzeby". Przypomniała mi się taka anegdota sprzed lat: "Na mostku nad strumieniem stoją dwaj filozofowie i jeden mówi do drugiego: Spójrz na te ryby wesoło pląsające w wodzie. Muszą być szczęśliwe, nie uważasz? Na to drugi odpowiada: A skąd ty możesz wiedzieć o tym co one czują, nie będąc rybą? Na to ten pierwszy: A skąd ty możesz wiedzieć o tym, co ja czuję, nie będąc mną? Otóż to! Można całe tomy zapełnić takimi pseudo przemyśleniami, a nawet o krok nas to nie zbliży do lepszego poznania rzeczywistości. Poza tym, nie ryzykowałbym powoływania się na św. Tomasza z Akwinu, który na łożu śmierci w ten sposób podsumował swoje dokonania filozoficzne: "To słoma tylko..". Też tak uważam. Pozdrawiam.