Prawda

Sobota, 27 kwietnia 2024 - 07:33

« Poprzedni Następny »


Wieżo z gierkowskiej cegły…


Marcin Kruk 2023-07-31


Pełniąca obowiązki wójta Magdalena Prosta powiedziała, że sprawę modernizacji oczyszczalni trzeba odłożyć do czasu uzyskania odpowiedzi, czy gmina otrzyma dotację i w jakiej wysokości, dodała, że właściwie porządek zebrania został wyczerpany, jest jeszcze jedna sprawa, która wymaga rozważenia, ale chwilowo to nic pilnego.


Uczestnicy spotkania spojrzeli na nią wyczekująco, Magdalena stojąc zbierała papiery ze stołu i nie patrząc na zebranych powiedziała, że przyszedł list z kurii biskupiej. Zbiorowe uniesienie brwi świadczyło o wzbudzonej ciekawości.


- No wiecie, proboszcza nie mamy już od trzech lat, w niedzielę czasem wpada jakiś ksiądz obsługujący pół powiatu. Jak na takiej mszy jest dziesięć osób to dużo, biskup musi więcej księdzu dać niż organista zbierze na tacę. Kuria postanowiła przekazać budynek gminie, a to oznacza, że będziemy mieli pewien problem.        


Zachodzące słońce, które jeszcze chwilę wcześniej raziło w oczy siedzących naprzeciwko okien, przesłoniła chmura, w sali zapadła chwila milczenia, którą przerwał Marcin, najmłodszy radny związany z partią Postępu, rolnik, który trzymał się rzepaku i szklarniowych ogórków.


-  A sprzedać dziadostwo w prywatne ręce, niech się inni martwią, co z tym zrobić, nam wpadnie do budżetu jakiś pieniądz i kłopot z głowy.


Pełniąca obowiązki wójta uśmiechnęła się z wyrozumiałością miejskiej socjolożki i powiedziała, że to wszystko nie jest takie proste. - Musimy pamiętać – powiedziała – że ludzie przestali chodzić do kościoła, ale w Boga wierzą, szczególnie starsza generacja, więc trzeba ten budynek tak wykorzystać, żeby był nadal otoczony szacunkiem.


-  Ale przynajmniej plebanię możemy sprzedać? – zapytał Marcin.


- List kurii nie wspomina o plebanii, zapewne już jest sprzedana, albo planują sprzedaż. Piszą tylko o kościele, który już wymaga remontu.


Pan Wrzosek, były nauczyciel muzyki, a obecnie na rencie zaproponował stworzenie w kościele sali koncertowej. Kierowniczka wydziału opieki społecznej zachichotała.


- I z czego się pani śmieje – zapytał radny Wrzosek z gniewem w głosie.


-  Wyobraziłam sobie gminną orkiestrę symfoniczną i moich klientów w roli melomanów – odpowiedziała pogodnie pani Jadzia, a pełniąca obowiązki wójta wkroczyła natychmiast, żeby zapobiec globalnemu ociepleniu.


- Musimy pamiętać, że taki budynek powinien na siebie pracować, gminy nie stać na utrzymywanie kosztownego pustostanu.


- To może siłownia – zaproponował Marcin, ale nikt nie potraktował go poważnie.


- Powinniśmy wymyślić coś, co podniesie walory turystyczne naszej wsi – powiedziała Magdalena, zdając sobie sprawę, że daleko ta dyskusja nie doprowadzi.


- Na agroturystykę raczej się nie nadaje, z jednej strony cmentarz, a drugiej droga przez wieś – rzucił ktoś z sali.


- Najlepiej muzeum błędów logicznych – powiedział sarkastycznie dyrektor szkoły spoglądając nerwowo na zegarek.


Pani księgowa powiedziała, że najlepiej  sprawdzić na co najchętniej dają teraz dotacje i przygotować projekt, który będzie miał dobre rokowania na unijną dopłatę. Zmęczeni myśleniem radni odetchnęli z ulgą i polecili księgowej zorientowanie się, na co teraz dają.     

                                                             …   


Przechodząc koło budynku kościoła pełniąca obowiązki wójta usłyszała dobiegającą z jej torebki melodię „Wszystkie nasze dzienne sprawy”, która informowała ją, że dzwoni mamusia.  Zatrzymała się, żeby wyjąć telefon i zameldowała, że zebranie już się skończyło, ale ma jeszcze coś do załatwienia, więc wróci trochę później.


Mamusia była zagniewana, że obiad już wystygł, godzina późna i zapytała, gdzie się znowu wybiera. Magdalena odpowiedziała, że idzie do Domu Seniora, żeby odwiedzić księdza Zygmunta. W telefonie zapadła długa cisza, po której matka pełniącej obowiązki powiedziała:


- Dziecko, przecież ty ostatni raz widziałaś wujka Zygmunta, kiedy miałaś trzynaście lat. Co się stało? Chcesz się wyspowiadać? Magdalena uniosła oczy do nieba, trafiając wzrokiem na wieżę kościoła i odpowiedziała z nutą irytacji w głosie:


- Mamo, ksiądz Zygmunt jest kuzynem mojego dziadka, a nie żadnym wujkiem. Jak wiesz, jestem ateistką i nie miałam do niego interesów. Nie, nie idę się wyspowiadać. Chcę mieć jego opinię w pewnej sprawie i mam nadzieję, że jeśli nie jest jeszcze senilny, jego opinia może gminie pomóc. 


- Wujek ma 94 lata, ale on nadal ma żywy umysł i jest bardzo mądry, tylko czasem przysypia podczas rozmowy. A w jakiej sprawie chcesz się go poradzić?


- Później ci wszystko wyjaśnię – odpowiedziała Magdalena, kłaniając się z szacunkiem mijającej ją  staruszce.           


Idąc dalej Magdalena zastanawiała się dlaczego ksiądz Zygmunt wybrał lokalny Dom Seniora, odrzucając możliwość oferowanego przez Kościół, chyba bardziej luksusowego miejsca spokojnej starości dla emerytowanych pasterzy? Pytać o takie rzeczy nie wypada, ale to wszystko zależy od tego jak się ta rozmowa ułoży.


Dom Seniora położony był w dużym ogrodzie za wsią i Magdalena trochę żałowała, że zdecydowała się na spacer zamiast jazdy samochodem, ale samochód stał pod domem, a to groziło długą dyskusją z matką.


Kierowniczka Domu Seniora przywitała ją z radością, informując na wstępie, że ośrodek ma coraz większe problemy z rachunkami za elektryczność i opał. Magdalena odpowiedziała, że zdaje sobie z tego sprawę i obawia się, że te problemy mogą narastać i trzeba będzie rozważyć, czy nie opłaca się założenie fotowoltaiki na południowej stronie dachu, ale że przyszła odwiedzić księdza Zygmunta.


- O, to ksiądz się ucieszy. Jesteście umówieni, czy to taka niespodzianka?


- Nie, nie zapowiadałam się – Magdalena uświadomiła sobie, że być może powinna wcześniej zadzwonić.   


- Zaraz sprawdzę, czy ksiądz przypadkiem nie śpi – powiedziała kierowniczka ośrodka, zostawiając Magdalenę samą.


Kiedy w chwilę później Magdalena weszła do małego ale schludnie urządzonego pokoju, w którym na stoliku stał niewielki srebrny krzyż, siedzący pod oknem staruszek z wysiłkiem wstał z fotela.


- Jestem Magdalena Prosta – powiedziała wyciągając rękę na powitanie.


-  Wiem kim jesteś – odpowiedział staruszek – i zastanawiam się co cię sprowadza w moje skromne progi.


Oschły ton starca nie zwiastował łatwej rozmowy. Magdalena uśmiechnęła się przepraszająco i postawiła na uczciwość.


- Tak, wiem, powinnam odwiedzić wujka zaraz po powrocie, ale to wszystko jest takie trudne…


Starzec roześmiał się, powiedział, że domyśla się i zapytał z czym przychodzi marnotrawna córka dalekiego krewnego?    


- Wróciłam tu na pogrzeb ojca, nie chciałam potem zostawiać matki samej, myślałam, że to będzie tylko kilka tygodni, a teraz to jest już kilka lat.


- A ty zostałaś wójtem, wójciną, czy jak to nazywacie?


Magdalena roześmiała się, czując, że może jednak da się normalnie rozmawiać i powiedziała, że wójt jest na odwyku, a ona jest tylko pełniącą obowiązki, więc problemów z żeńską odmianą wójta chwilowo nie ma.


- No to siadaj i opowiadaj wszystko od początku – powiedział ksiądz Zygmunt, który na księdza nie wyglądał, bo ani sutanny, ani nawet koloratki nie miał.


Magdalena usiadła, uświadamiając sobie, że nie kupiła po drodze żadnych czekoladek, jak również, że odczuwa dziwną sympatię do tego zupełnie obcego człowieka. - Nie wiem od czego zacząć – powiedziała.


- Studia – powiedział ksiądz Zygmunt i trudno było powiedzieć, czy po tym słowie był znak zapytania, czy tylko kropka po pierwszej pozycji z listy.


- Socjologia – odpowiedziała Magdalena, dostosowując się do tonu rozmówcy.


- Praca.


- W Warszawie ośrodek badania opinii publicznej, praca wydawała mi się ciekawa, ale patrząc z perspektywy czasu, chyba bym już do niej nie wróciła.


- Jak zaczęłaś pracę w gminie? – głos księdza Zygmunta złagodniał, Magdalena miała wrażenie, że słyszy w nim autentyczną ciekawość. Zastanawiała się przez chwilę jak tę opowieść ubrać w słowa, co włączyć, a co opuścić. Ksiądz Zygmunt nie ponaglał, siedział naprzeciwko patrząc na nią, jak jej się zdawało, z pewnym rozbawieniem. Magdalena niespodziewanie dla samej siebie przerzuciła bieg.


- Wujku, wychodząc z zebrania rady gminnej i idąc tu, przez całą drogę zastanawiałam się nad pytaniem, dlaczego wujek wybrał nasz Dom Seniora, a nie dom dla emerytowanych księży?


Starzec, najwyraźniej zaskoczony, przekrzywił głowę i przez chwilę ważył słowa.


- Hm – mruknął – już jako dziecko zadawałaś kłopotliwe pytania. No więc, po pierwsze, chciałem zostać z moimi parafianami i to nie dla tego, że ja im jestem potrzebny, a dlatego, że oni są mnie potrzebni, a po drugie, jakby ci to powiedzieć i nie skłamać, perspektywa nieustających kontaktów z moimi kolegami po fachu była mało atrakcyjna. A teraz opowiadaj, jak zaczęłaś pracę w gminie.


Magdalena przez chwilę milczała patrząc na stojący na stoliku krzyż. Wyjęła z torebki telefon, przez chwilę szukała właściwego zdjęcia i rozciągnęła je na cały ekran. Ksiądz Zygmunt wyciągnął z kieszeni koszuli okulary.


- To jest nasz dom – powiedziała, czekając aż starzec odda jej telefon po uważnym obejrzeniu zdjęcia – kiedy przyjechałam na pogrzeb ojca dom był w ruinie, ziemia wydzierżawiona, matka w okropnym stanie. Ojciec długo chorował, więc to wszystko zaczęło się rozpadać. Myślałam, żeby sprzedać to wszystko, kupić w Warszawie mieszkanie i zabrać matkę do siebie. Sprawdzałam ceny i doszłam do wniosku, że nawet gdyby mi się wszystko udało, to na mieszkanie w Warszawie nie wystarczy. Na dodatek, matka w wielkim mieście byłaby więźniem skazanym tylko na mnie. Przerażało mnie to wszystko. Zadzwoniłam do pracy, powiedziałam, że muszę wziąć miesiąc bezpłatnego urlopu.  Miałam różne pomysły i wszystkie były bez sensu. Póki trzeba było załatwiać  formalności czułam się potrzebna, po dwóch tygodniach zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że sytuacja jest beznadziejna, nie mogę tu tkwić, płacić w Warszawie za mieszkanie i nie zarabiać. Na domiar złego dzierżawca zwlekał z opłatami i lada chwila groziło nam, że będziemy musiały prosić o pomoc opiekę socjalną.


- I zgłosiłaś się do gminy po pracę?


- Nie od razu, rozmawiałam z moim kolegą ze szkoły, który teraz zajmuje się w gminie sprawami oświaty, pomagał mi wcześniej załatwiać różne formalności, on mi powiedział, że wójt szuka kogoś, kto będzie umiał się starać o różne dopłaty. Najpierw go wyśmiałam, ale powiedział coś, co mnie zastanowiło, powiedział „słuchaj, cała filozofia polega na zrozumieniu jak myślą ci, którzy podejmują decyzje, to nie jest jakaś nauka ścisła, zwykła psychologia, plus umiejętność pisania, rozmawiania z ludźmi, badania rynku”.         


- Zaczekaj – przerwał ksiądz Zygmunt - u nas już pora na kolację, a ta rozmowa zapowiada się na dłużej, poproszę, żeby nam tu przynieśli herbatę i coś do zjedzenia.


Magdalena uświadomiła sobie, że jest głodna jak wilk i wystraszyła się, że sprawia kłopoty.


- Kłopot nie taki duży, ja mam tu specjalne przywileje, z których staram się nie korzystać, ale jak już odwiedziła mnie pełniąca obowiązki wójta, to dziewczyny z przyjemnością nas obsłużą.


Nacisnął przycisk dzwonka przy łóżku i niemal natychmiast pojawiła się kierowniczka. Wyglądała na trochę zaniepokojoną, ale widząc ich zatopionych w rozmowie zapytała, czy coś się stało?


- Nic się nie stało, pani Wando, ale mam gościa, jest pora kolacji, więc się troszkę zastanawiam, czy popełnię wielki grzech, jeśli poproszę o przyniesienie nam herbaty i czegoś do zjedzenia.


- Oczywiście – odpowiedziała pani Wanda – zaraz Beatka przyniesie herbatę i kanapki, a dla pani wójt kanapki z szynką czy raczej z serem, albo może z miodem, bo dostaliśmy kilka słoików prosto z pasieki?   


Magdalena czuła się trochę niezręcznie, powiedziała, że jej wszystko jedno, że to samo co dla księdza Zygmunta, dodając, że oczywiście za swoją kolację zapłaci.


- Pani jest naszym gościem – powiedziała stanowczo kierowniczka i nie wdając się w dalszą dyskusję o kanapkach zostawiła ich samych.


Ksiądz Zygmunt przestawił krzyż na parapet przystawił do stolika krzesło, a potem sięgnął po stojący przy łóżku taboret. Magdalena wyjęła mu go z ręki i powiedziała, że mowy nie ma, że ona siada na taborecie o on na krześle. Nadal nazywała go wujkiem, ale teraz nie musiała się już do tego zmuszać. Ksiądz Zygmunt ukłonił się szarmancko i powiedział: - Jeśli panienka tak woli, to proszę bardzo. Usiadł na krześle ale wyraźnie nie chcąc wracać do poważnej rozmowy przed posiłkiem, zapytał Magdalenę, czy czyta książki. Powiedziała, że jest tak zajęta pracą w gminie i w domu, że prawdę mówiąc nie ma czasu.


- A filmy jakieś oglądasz - zapytał staruszek z jakąś nutą złośliwości w głosie. Roześmiał się kiedy powiedziała, że czasem wieczorami ogląda jakieś byleco, kiedy jest zmęczona i chce od wszystkiego odpocząć.


- Czyli nie jest prawdą, że nie masz czasu, tylko nie masz nałogu. Widzisz, wielu moich kolegów piło, niektórzy wpadali w alkoholizm. Ja miałem inny nałóg, od którego nie boli głowa i który zmienia samotność w dobre towarzystwo. Teraz nie mam już mojej biblioteki, bo nie mógłbym jej tu zabrać, więc poszła do antykwariusza, no ale dzięki Bogu, mogę mieć dużo książek w małym urządzeniu. Z zakupami mam problem i muszę zawracać głowę pani Wandzie, ale ona ten mój nałóg toleruje, a może nawet troszkę podziwia.      


- To może ja bym mogła pomóc – ucieszyła się Magdalena, czując  że ten stary człowiek w jakiś sposób robi jej krzywdę.


Pukanie do pokoju przerwało tę rozmowę, weszła młoda dziewczyna, którą musiała wiele razy widzieć, bo twarz była znajoma. Dziewczyna dźwigała tacę, na której był dzbanek z herbatą i cały półmisek z kanapkami,  oparła tacę o brzeg stolika, na którym postawiła dzbanek, dwa talerze, dwa kubki i półmisek, uśmiechnęła się, powiedziała smacznego. 


Ksiądz Zygmunt położył jej rękę na ramieniu i powiedział, że jest aniołem.


Roześmiała się, mówiąc że jest aniołem na wychodnym, bo właśnie jej dyżur się kończy, ma trzy dni wolnego, więc wybiera się w podróż dookoła świata.


- Pozdrów ode mnie Paryż i Nowy Jork – roześmiał się ksiądz Zygmunt.


- Zrobi się – odpowiedziała – a tackę później ktoś zabierze, gdyby zapomnieli, to niech ksiądz zadzwoni, bo tu dzwonek od razu każdego do pionu stawia. Lecę, bo mój chłopak już po mnie przyjechał.


Ksiądz Zygmunt patrzył z uśmiechem jak obróciła się na pięcie i zniknęła w drzwiach. Pokręcił głową,  wskazał na dzbanek i powiedział - Nalej, bo ja jestem niezdara i zdarza mi się rozlać.      

Magdalena nalała herbatę i rzuciła się na kanapkę. Ksiądz Zygmunt przeglądał się jej wodząc palcem po krawędzi kubka.


- A wujek nie głodny – zapytała Magdalena połykając kolejny kęs chleba.


- Głód to bardzo poważne słowo – można powiedzieć, że twój i mój głód są jakby z innych wymiarów, ja powinienem coś zjeść, a ty musisz coś zjeść, więc poczekamy z dalszą opowieścią aż zjesz i odzyskasz siły.


Położył kanapkę na swój talerz i pokroił ją nożem na małe kawałki.  


Po drugiej kanapce Magdalena zwolniła tempo, stwierdziła, że chyba rzeczywiście była już bardzo głodna i sięgnęła po kolejną kanapkę z szynką, której smak przypominał jej dzieciństwo.


- No to wracamy do opowieści o tym, jak warszawska pani socjolog została pracownicą urzędu gminnego we wsi Koniec Świata.


- Już samo zainteresowanie tą pracą wzbudzało we mnie irytację, a jednak siedziałam w Internecie i próbowałam dowiedzieć się wszystkiego, które gminy dostają najwięcej dotacji i na co, jak wyglądają problemy prawne, czy są jakieś poradniki pisania podań. Co to znaczy inteligentna wieś i dlaczego dają na to pieniądze, jak działają instrumenty finansowe. Po trzech dniach z głową pełną wątpliwych informacji poszłam do wójta.


Wójt się ucieszył, powiedział, że z moim ojcem wypili wiele beczek piwa i zapytał z czym przychodzę. Powiedziałam  mu, że szukam pracy i że wiem, że on potrzebuje kogoś, kto będzie się zajmował ściąganiem dotacji. Zapytał mnie, czy mam jakieś doświadczenie. Powiedziałam mu, że nie, nigdy się tym nie zajmowałam, chwilowo wiem, które gminy wiejskie zdobyły najwięcej dotacji i na jakie projekty, co się dzieje na poziomie województwa, co na poziomie starostwa i którędy chodzą pieniądze.


- I co?


- Chyba mu zaimponowałam, bo prosił o kilka dni do namysłu, ale już następnego dnia zaproponował mi pracę na okres próbny, czyli na trzy miesiące, za marne pieniądze, czyli mniej niż połowę tego, co miałam w Warszawie.


- Czyli decyzja nie była łatwa.


- To było straszne, w Warszawie szef mi powiedział, że może mi przedłużyć bezpłatny urlop, ale w końcu będzie musiał zatrudnić kogoś na moje miejsce, z trudem znalazłam godną zaufania znajomą, która szukała małego mieszkania, więc odpadły mi rachunki za czynsz, wodę i elektryczność. Miałam wrażenie, że mój świat się wali i że przegrałam swoje życie.


Ksiądz Zygmunt powolutku zjadał kawałki swojej kanapki, popijał je herbatą, słuchał uważnie z uśmiechem, który błąkał się na jego twarzy. Niespodziewanie z torebki Magdaleny zabrzmiała melodia „Wszystkie nasze dzienne sprawy”. Wściekła złapała za telefon i odpowiedziała: - Mamo, rozmawiamy z wujkiem Zygmuntem, zjadłam tu kolację… Tak, rozumiem, że się niepokoisz, wszystko jest w porządku… Dobrze, pozdrowię wujka Zygmunta.


Skończyła rozmowę, schowała telefon i z miną zbitego psa czekała na burzę.


- Ciekawy dzwonek sobie wybrałaś na telefony od matki – powiedział ksiądz Zygmunt, ale jego kpiący uśmiech informował wyraźnie, że nie planuje wyrzucenia jej za drzwi.     


- Mam nadzieję, że wujka nie uraziłam, powinnam wyłączyć telefon, ale nie pomyślałam, a ten dzwonek, muszę go zmienić, to był głupi żart, dawno temu…


- Nie tłumacz się, wracamy do opowieści o twojej pracy w gminie.


- Właściwie nie ma o czym opowiadać. Skończyłam okres próbny, dostałam pracę i podwyżkę, starałam się nie narobić sobie wrogów i nie wymądrzać się bardziej niż to konieczne.  


- I tak dotarłaś do pełniącej obowiązki wójta.


- Potencjalni kandydaci blokowali się wzajemnie, więc znalazłam się na mostku kapitańskim jako osoba przypadkowa, którą z czasem będzie łatwo odstawić.


- A co z wójtem?


- Trudno powiedzieć, to już trzeci odwyk, do wyborów samorządowych niedaleko. Zobaczymy.  


Ksiądz Zygmunt napił się herbaty i powiedział, że teraz może powtórzyć swoje pytanie, co ją sprowadziło w jego skromne progi.


- Kuria wyrzekła się kościoła, oddaje budynek gminie i potrzebuję rady jak go zagospodarować, żeby uniknąć oburzenia mieszkańców i konfliktów z całym światem.


- Trudna sprawa – powiedział ksiądz Zygmunt – możesz poczekać do wyborów i zostawić problem temu, kto wygra. Nie wyglądasz na dziewczynę, dla której to jest pierwszy wybór.


Zamilkł, zamyślił się, Magdalena korzystając z okazji pochłonęła czwartą kanapkę.


- Wiesz – powiedział ksiądz Zygmunt - to zabawne, bo byłem w podobnej sytuacji. Czy widziałaś kiedyś na starych zdjęciach nasz stary kościół? Mam w szafie pudło ze zdjęciami, ale szkoda czasu na szukanie. Był tu mały, drewniany kościół, w każdą niedzielę był pełen. Nie potrzebował nagłośnienia, miał świetną akustykę. Całkowicie wystarczał na potrzeby naszej wsi. Z odległości pięciuset metrów dźwięk dzwonu był delikatny, jakby powiedział poeta, sielski. Na mszy w pierwszych ławkach siedzieli ci, którzy chcieli być widziani przez innych, w dalszych ci, którzy nie wyobrażali sobie niedzieli bez mszy, dalej młodzież, która się zastanawiała jak wyrazić swój sprzeciw wobec starszego pokolenia, a najbliżej wyjścia ci, którzy nie bardzo wiedzieli po co tam przyszli.


W czasach Gierka nasz biskup był w dobrych stosunkach z wojewódzkim sekretarzem PZPR, więc nie tylko namawiał na budowę kościołów, ale pomagał wszystko załatwić, rada parafialna założyła Komitet Budowy Kościoła, a ja zostałem pełniącym obowiązki przewodniczącego tego komitetu.  I tak powstał kościół, w którym cię ochrzciłem. Tyle, że obok, tam gdzie jest teraz parking stał mój ukochany kościółek. Organista, pan Siwek, proponował, żeby go dać orkiestrze strażackiej. Nie byłem pewien, czy to dobry pomysł. Tylko ja miałem klucz i chodziłem tam czasem porozmawiać z Panem Bogiem, ale Pan Bóg też nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Kiedyś chłopcy, chyba wytrychem otworzyli drzwi, chcieli wejść na wieżę, spróchniały schodek się złamał i chłopak nogę skręcił. Nic groźnego, ale wystarczający powód, żeby uznać, że kościół jest budowlanym zagrożeniem. Podjąłem decyzje o rozbiórce, a drewno sprzedałem rolnikowi na domki dla letników…


- Te które stoją u pana Kacpra nad jeziorem?


- On miał jakoś inaczej na imię, ale to pewnie syn. Nieważne. Pytasz, czy mam dobrą radę. Nie mam. W Anglii, jak byłem u mojego brata, widziałem piękny stary kościółek z krzemienia zmieniony na salon samochodowy. Okropny pomysł. Widziałem zdjęcia kościołów zmienionych na biblioteki, ale teraz biblioteki zamyka się równie często jak kościoły. Obawiam się, że masz poważny kłopot.


- Ale co by wujek zrobił na moim miejscu?


- Nie jestem na twoim miejscu, nie znam ludzi, którym musisz przedstawić swoje pomysły, każdy projekt musi być z myślą nie o tym, jak postawić na swoim, ale o tym, kto to potem pociągnie. W wieży można urządzić małe obserwatorium na jednego obłąkanego i czterech wariatów, ale czy masz obłąkanego, który już teraz po nocach patrzy w gwiazdy?


Magdalena roześmiała się i powiedziała, że nawet jeśli jest, to się nie ujawnił.


- Wieża to wieża, ważniejszy jest sam kościół, musisz pogadać z dobrym architektem. Gdyby się dało podzielić na dwa piętra, to będzie łatwiej ogrzać i dół można przeznaczyć na przedszkole. I ludzie to zaakceptują, i masz gwarancję, że będzie działać, jak to ci się uda, to problem z górą będziesz rozwiązywać na kolejnym etapie.


- Tylko czy ja dostanę dopłatę na taką inwestycję?


- Możemy się podzielić zadaniami, ja się będę  modlił, żeby ci się udało, a ty myśl i działaj, bo innego wyjścia nie masz.


Magdalena spojrzała na zegarek.


- Muszę lecieć, bo matka pewnie już bardzo się denerwuje. Czy mogę wujka w niedzielę odwiedzić? Przyniosę mój laptop, obejrzymy co jest w księgarniach.


- Czytałaś Nieznośną lekkość bytu?


Ponieważ Magdalena patrzyła na niego pytająco, powiedział, że to książka czeskiego pisarza, który niedawno umarł i że zastanawia się, czy umiałby napisać książkę pod tytułem Znośna lekkość niebytu. - Cieszę się, że  mnie odwiedziłaś – powiedział – ale następny raz jest pod znakiem zapytania.


Magdalena wracała do domu wolniej niż normalnie układając w myślach zdumienie jak kwiaty w wazonie.



*Marcin Kruk - autor dostępnej na rynku ksiegarskim książki "Grzeszyć inteligencją"

Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj






Nowy ateizm i krytyka religii

Znalezionych 905 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Jak głęboka jest nienawiść muzułmanów do niewiernych?   Koraszewski   2024-04-25
Geneza i paradoksy teizmu (IV)   Ferus   2024-04-21
„Cywilizacja i islam to dwie różne rzeczy”Ex-muzułmanie, teraz wiele zależy od nas.   Pandavar   2024-04-10
Geneza i paradoksy teizmu (III)   Ferus   2024-04-07
Geneza i paradoksy teizmu (II)   Ferus   2024-03-31
Serce nie sadysta, kiedyś przestanie bić   Koraszewski   2024-03-27
Geneza i paradoksy teizmu   Ferus   2024-03-24
Logika świadectwem prawdy       Ferus   2024-03-17
Niektóre obawy dotyczące islamu są całkowicie racjonalne   Dawkins   2024-03-12
Cena świętego spokoju.Czyli religijny raj dla oportunistów albo też azyl ignorancji (wg Spinozy).   Ferus   2024-03-10
Bogu/bogom nic nie jesteśmy winni (III)   Ferus   2024-03-03
Bogu/bogom nic nie jesteśmy winni (II)   Ferus   2024-02-25
Bogom/Bogu nic nie jesteśmy winniCzyli „prawda” religii versus prawda rozumu   Ferus   2024-02-18
Droga Saladyna kończy się w Rafah   Pandavar   2024-02-17
Zatrute ziarnoCzyli wkład chrześcijaństwa w cywilizację europejską.   Ferus   2024-02-11
Epigoni: inna wersja upadku człowieka w raju   Ferus   2024-02-04
Mój racjonalny ateizm.Czyli w czym upatruję siłę areligijnych poglądów.   Ferus   2024-01-28
Moja racjonalna wiara (III)   Ferus   2024-01-14
Nowe książki Lucjana Ferusa   Koraszewski   2024-01-12
Moja racjonalna wiara (II)   Ferus   2024-01-07
Ayyan Hirsi Ali porzuciła ateizm dla chrześcijaństwa   Koraszewski   2024-01-01
Moja racjonalna wiara. Czyli idea bogów/Boga dla bardziej wymagających.   Ferus   2023-12-31
Alternatywna forma ateizmu   Ferus   2023-12-24
Niewiarygodna idea bogów/Boga (IV)   Ferus   2023-12-17
Niewiarygodna idea bogów/Boga III.   Ferus   2023-12-10
Niewiarygodna idea bogów/Boga II.   Ferus   2023-12-03
Niewiarygodna idea bogów/Boga   Ferus   2023-11-26
Nieudane autodafe. Czyli: kiedy ateizm był zbrodnią.    Ferus   2023-11-19
  Egzorcyści kontra Zły (II). Czyli pozorna walka „dobra ze złem”.   Ferus   2023-11-12
Egzorcyści kontra Zły. Czyli pozorna walka „dobra” ze „złem”.   Ferus   2023-11-05
Tanatos, czyli refleksja eschatologiczna   Ferus   2023-10-29
Trudna sztuka zrozumienia istoty rzeczy (III)   Ferus   2023-10-22
Trudna sztuka zrozumienia istoty rzeczy (II)   Ferus   2023-10-08
Trudna sztuka zrozumienia istoty rzeczy   Ferus   2023-10-01
Błądzenie - ludzka rzecz II   Ferus   2023-09-24
Błądzenie - ludzka rzecz   Ferus   2023-09-17
Bardzo nieelegancka hipoteza Boga II   Ferus   2023-09-10
Bardzo nieelegancka hipoteza Boga. Czyli mocno niedoskonałe wyobrażenia absolutnej doskonałości   Ferus   2023-09-03
Sztuczna inteligencja i sen   Ferus   2023-08-27
Ogromna transformacja Indii i Bliskiego Wschodu   Bulut   2023-08-22
Najlepszy ze światów - Ziemia? III.   Ferus   2023-08-20
Najlepszy ze światów - Ziemia? (II)   Ferus   2023-08-13
Bogowie, przesądy i fizjologia   Koraszewski   2023-08-13
Pakistan: “Oko za oko” – reperkusje palenia Koranu w Szwecji dla chrześcijan   Saeed   2023-08-12
Nowy ateizm i żądanie dogmatów   Johnson   2023-08-07
Najlepszy ze światów – Ziemia? Czyli najlepsza z możliwych marności nad marnościami.   Ferus   2023-08-06
Palenie pism świętych i innych śmieci   Koraszewski   2023-08-05
Wieżo z gierkowskiej cegły…   Kruk   2023-07-31
Kiedy prowadzą nas ślepi przewodnicy (II)   Ferus   2023-07-30
Ślepi przewodnicy   Ferus   2023-07-23
Czy sztuczna inteligencja rozumie o czym mówi?   Ferus   2023-07-16
Credo sceptyka. Część XII.   Ferus   2023-07-09
Credo sceptyka. Część  XI.   Ferus   2023-07-02
Objawienie Maurycego Kazimierza Hieronima Ćwiercikowskiego   Kruk   2023-06-26
Credo sceptyka. Część X.   Ferus   2023-06-25
Credo sceptyka. Część IX.   Ferus   2023-06-18
Boży ludzie w Afryce i w Polsce   Koraszewski   2023-06-15
Credo sceptyka. Część VIII   Ferus   2023-06-11
Marzenie o religii z ludzką twarzą   Koraszewski   2023-06-10
Credo sceptyka. Część VII.   Ferus   2023-06-04
Credo sceptyka. Część VI   Ferus   2023-05-28
Credo sceptyka. Część V.   Ferus   2023-05-21
Credo sceptyka, Część  IV.   Ferus   2023-05-14
Credo sceptyka. Część III   Ferus   2023-05-07
Credo sceptyka. Część II.   Ferus   2023-04-30
Credo sceptyka. Część I.   Ferus   2023-04-23
Odłożone w czasie zbawienie (IV)   Ferus   2023-04-16
Dorastać we wszechświecie   Koraszewski   2023-04-15
Odłożone w czasie zbawienie (III)   Ferus   2023-04-09
Odłożone w czasie zbawienie (II)   Ferus   2023-04-02
“New York Times” głosi fałszywą przyjaźń między nauką i religią   Coyne   2023-03-30
Odłożone w czasie zbawienie   Ferus   2023-03-26
Nawróć się, wyjdź za mnie lub giń: Chrześcijanki w muzułmańskim Pakistanie   Ibrahim   2023-03-21
Credo Ateisty (XIII)   Ferus   2023-03-19
Galopujący wzrost dyskrepancji między słowem i jego desygnatem   Koraszewski   2023-03-13
Credo ateisty (XII)   Ferus   2023-03-12
Turcja: seks islamistów z dziećmi jest w porządku; potępienie tego to przestępstwo   Bekdil   2023-03-10
Skandal wokół Jezusa niefrasobliwego   Kruk   2023-03-08
Zbliżają się dni religijnej zemsty   Carmon   2023-03-06
Credo ateisty (XI)   Ferus   2023-03-05
Czy antysemityzm, szalejący w niektórych częściach świata muzułmańskiego, naprawdę opiera się na błędnej interpretacji islamu?   Spencer   2023-02-27
Credo ateisty (X)   Ferus   2023-02-26
Credo ateisty (IX)   Ferus   2023-02-19
Credo ateisty (VIII)   Ferus   2023-02-12
Credo ateisty (VII)   Ferus   2023-02-05
“Hańba Pakistanu”: oskarżenia o bluźnierstwo   Saeed   2023-02-03
Watykan przeciw Izraelowi   Koraszewski   2023-02-02
Credo ateisty (VI)   Ferus   2023-01-29
Skąd Jezus wziął swoje DNA? Spór między katolikami a ewangelikami   Coyne   2023-01-25
Credo ateisty (V)   Ferus   2023-01-22
Credo ateisty (IV)   Ferus   2023-01-15
Credo ateisty (III)   Ferus   2023-01-08
Credo ateisty (II)   Ferus   2023-01-01
Credo ateisty    Ferus   2022-12-25
Przekleństwo nieskończonych możliwości (II)   Ferus   2022-12-18
Przekleństwo nieskończonych możliwości   Ferus   2022-12-11
Nasza lepsza połowa (III)   Ferus   2022-12-04
Nasza lepsza połowa (II)   Ferus   2022-11-27
Nasza lepsza połowa   Ferus   2022-11-20
List do chrześcijan i nie tylko   Koraszewski   2022-11-19

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk