Prawda

Poniedziałek, 20 maja 2024 - 17:15

« Poprzedni Następny »


Z perspektywy naszego kurnika


Tomasz Witkowski 2020-01-16


Jak wygląda świat oglądany oczami kury domowej umieszczonymi około 30 cm nad ziemią, po obu stronach dzioba, który przez większą część dnia chwyta pędraki, ziarna i inne rzeczy nadające się do zjedzenia? Cóż, wydaje mi się, że wygląda podobnie jak nasz. Jest wielki, może nawet nieskończenie wielki. Na granicach jest niepoznawalny i niebezpieczny. Jest uporządkowany przez istoty wyższe, które utrzymują jego rytm. Życie w tym świecie bywa zagadkowe, bo zupełnie nie wiadomo, co dzieje się z kurami, które od czasu do czasu znikają z kurnika i do jakiego raju przechodzą. Wieczorami, kiedy zmierzcha mieszkańcy wspinając się na grzędę, tuż przed zaśnięciem, oglądają świat z nieco szerszej perspektywy. Może nawet zyskują tuż przed snem pewien dystans do niego i swojego wyobrażenia o nim?

W opowieści „Orzeł królewski” Anthony’ego de Mello pewien człowiek znajduje jajo orła i umieszcza je w kurniku. Młody orzeł wzrastający wśród kur nauczył się gdakać, zachowywał się jak pozostałe kury i koguty, potrafił nawet wzlecieć trochę w powietrze. Nigdy jednak nie wzbił się ponad perspektywę kurnika. Gdyby jednak puścić wodze fantazji i wyobrazić sobie, że wzleciał i opowiedział innym mieszkańcom kurnika, jak bardzo ich wyobrażenia o świecie są błędne, to czy byłoby możliwym, aby inne kury zmieniły swój obraz świata? Moja wyobraźnia w tym miejscu się kończy.


Nasz świat wygląda podobnie. Wiedza o nim jest tak bardzo ograniczona tym, co widzieliśmy, co wiemy, czego doświadczyliśmy, że próby jej zmiany przez tych, co wzlecieli wyżej są z góry skazane na niepowodzenie. Od kur różnimy się tym, że mamy oczy umieszczone na wysokości około półtora metra od ziemi, ale może właśnie dlatego jesteśmy stokroć bardziej pewni, że nasz obraz świata jest tym jedynym właściwym. Gdyby kurom przesunąć ogrodzenie, prawdopodobnie dość szybko zaadoptowałyby ten fakt do już istniejącego obrazu świata. Jeśli nam ludziom ktoś przesuwa ogrodzenie, drepczemy niepewni wzdłuż linii wytyczonej przez stary płot i krzyczymy na tych, którzy to zrobili dyskutując o zagrożeniach jakie to ze sobą niesie. Lata muszą minąć, abyśmy powoli zadeptali ten dodatkowy mały kawałek a wówczas, z charakterystyczną nam wyższością i nierzadko z rozbawieniem, patrzymy na tych, którzy tak pełni wątpliwości i bezradni byli wobec tamtej nieistniejącej linii. Nie ma jednak takiej siły, abyśmy unieśli się nieco wyżej i ujrzeli siebie takimi, jak ci, z których drwimy na odległość setek lub dziesiątek lat.


W filmie „Godzina świni” gruntownie wykształcony znawca prawa Courtois opuszcza średniowieczny Paryż zdegustowany zepsuciem i korupcją wielkiego miasta. Przenosi się na prowincję licząc na to, że znajdzie tam spokój i nieskomplikowane sprawy sądowe poczciwych wieśniaków. Nic z tego. Wkrótce przekonuje się, że wpadł w sieć lokalnych intryg, labirynt przesądów i uprzedzeń. Jako obrońca z urzędu musi zmierzyć się z tym, z czym nie miał nigdy do czynienia w mieście, a co na prowincji jest codziennością – uczestnictwem w procesie, w którym oskarżoną o zamordowanie dwóch żydowskich chłopców jest świnia.


Reżyser filmu perfekcyjnie wykorzystuje naszą zdolność dystansu i skłonność do drwiny na temat wydarzeń z zamierzchłej „ciemnej, prostackiej i pełnej przesądów” przeszłości. Patrzymy na nią oczami Courtoisa w swoim racjonalizmie bliskiego nam, współczesnym. Widzimy dość podobnie myślącego duchownego, który jednak nade wszystko ceni sobie proste przyjemności życia na prowincji i nie zamierza składać ich na ołtarzu prawdy. Sędziowie w literalny i bezduszny sposób w duchu nauki prawa wypełniają swoje powinności, a gawiedź przygląda się procesom i egzekucjom i na myśl nie przyjdzie im nawet kwestionowanie sensowności oskarżania i pociągania do odpowiedzialności zwierząt.


Historia opowiedziana w „Godzinie świni” nie jest jednak zmyśleniem i fantazją twórcy scenariusza. W średniowieczu praktyka oskarżania zwierząt była czymś normalnym, usankcjonowanym prawem i autorytetem uczonych. W kronikach opisano ponad dwieście takich procesów – głównie we Francji, w Niemczech i Szwajcarii. Trudno sobie wyobrazić ile było takich oskarżeń, których opisy nie przetrwały.


Niełatwo też dzisiaj wyobrazić sobie, że bierzemy udział w podobnie groteskowych procesach i akceptujemy równie absurdalne dowody, w naszych sądach. Żyjemy przecież w najbardziej oświeconych czasach w historii ludzkości, drepczemy w kurniku, którego granice przesunęliśmy do kosmosu. To prawda, tylko że nadal nie potrafimy wznieść się wyżej niż na grzędę, a masa większości stłumi opinie pojedynczych orłów, które widzą coś, co dostrzegą dopiero za kilkaset lat twórcy takich filmów, jak ten wspomniany wyżej i wystawią na drwiny mieszkańcom najbardziej oświeconego kurnika w historii ludzkości.


Żeby nie być gołosłownym. Nasi sędziowie, w podobnie literalny i bezduszny sposób traktują prawo jak ci w średniowieczu skazujący za morderstwo świnię. Kiedy dochodzą do wniosku, że ich wiedza jest niewystarczająca, aby wyrokować o sprawie, powołują świadka biegłego w danej dziedzinie. Ów świadek, jeśli jest nim psycholog, wyciąga atramentowe plamy sprzed blisko 100 lat podsuwa je pod oczy oskarżonego, np. o molestowanie seksualne własnych dzieci, i każe mu mówić co na nich widzi. Jeśli widzi nie to, co powinien zdaniem biegłego, dostaje opinię osoby „o skłonnościach pedofilnych”. Opinia trafia do sędziego ponad wszelką wątpliwość wiernego procedurom, a ów nie zastanawia się, czy została sformułowana na podstawie analizy wnętrzności zarżniętej kury, rozkładu kart tarota, wiarygodnego testu psychologicznego czy skojarzeń na temat stuletniej plamy atramentowej, której wartości diagnostycznej nikt przez te sto lat nie potwierdził z całą pewnością. W decyzjach sądu liczy się najczęściej podpis biegłego i wniosek wynikający z tej decyzji, który może przesądzić o całym życiu oskarżonego.


Nieprawdopodobne? Przerysowane? Nie bardziej niż film „Godzina Świni” i dzieje się w naszej rzeczywistości. Tuż obok. Akta sądowe pełne są takich spraw, a ja znam osobiście wiele osób, których życie zmieniły te właśnie plamy, które nazywa się, w nieuprawniony zresztą sposób, „testem” Rorschacha. Ale przecież my, z naszą wiedzą zdobytą w okresie największego oświecenia rodzaju ludzkiego nie możemy się mylić! Potrzebujemy więcej niż stu lat, aby na pewne praktyki popatrzeć z nieco bardziej rozszerzonej perspektywy, niż perspektywa naszego dzisiejszego kurnika, zobaczyć ich absurdalność i groteskowość, nakręcić komedię, w której naiwna wiara bohaterów rozbawi nas do łez, a wśród napisów końcowych pojawi się informacja, że w XX i XXI wieku opinie wystawione na podstawie równie bzdurnych przesądów psychologów doprowadziły do skazania wielu tysięcy osób.


Przenieśmy się na chwilę nieco tylko dalej w czasie, do XVIII i XIX wieku. Pamiętajmy przy tym, że to okres niezwykłego rozwoju nauki, technologii i przemysłu. Ludzie, jak nigdy przedtem, byli pewni, że nauka wspięła się na szczyty i tylko krok dzieli ich od poznania największych tajemnic natury, a co za tym idzie, również ich rozwiązania. W tym okresie zachwytu nauką w Europie Zachodniej od kilkuset lat rozszerzała się epidemia, która objęła swoim zasięgiem blisko połowę wszystkich mieszkających tam kobiet. W salach wykładowych najlepszych klinik i szkół medycznych najwybitniejsi uczeni tamtych czasów prezentowali studentom typowe objawy histerii, w tym „łuk histeryczny”. Za przyczynę histerii od V-IV wieku przed naszą erą uznawano wędrującą w poszukiwaniu wilgoci macicę i niewielu odważało się to przekonanie kwestionować. Najpowszechniejszym zaleceniem było zamążpójście, a w ciężkich przypadkach histerii macicę usuwano chirurgicznie. Ostatnie przypadki takich operacji miały miejsce jeszcze w dziewiętnastowiecznej Anglii. Inne sposoby leczenia histerii były równie absurdalne, choć może mniej okrutne. I one przyczyniły się do nakręcenia prześmiewczych komedii.


Nagle jednak, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, epidemia wygasła. Całkowicie. Dzisiaj nie ma już takiej jednostki diagnostycznej, ciała kobiet nie wyginają się w „łuki histeryczne”, choć tamte koncepcje przetrwały w myśleniu potocznym i bywają werbalizowane, najczęściej w dość wulgarny sposób. Wśród nich, stosunkowo cenzuralna, sugestia pod adresem kobiety nieco rozchwianej emocjonalnie brzmi: „Chłopa jej trzeba!”.


Czy usunęliśmy histerię z naszego słownika i z naszych podręczników diagnostycznych ze względu na pokorę w stosunku do nauki, która pokazała nam rzeczywiste podłoże zachowań, które klasyfikowaliśmy od paru tysięcy lat jako histerię? Nic podobnego. Po prostu poprzestawiano nam ogrodzenia w naszym kurniku i teraz drepczemy niepewnie w miejscu bojąc się weryfikować mity i legendy, które zastąpiły tamte wydrwione. W XVIII wieku nowatorskim i bardzo naukowym pojęciem, które miało wyjaśniać powstawanie histerii były „wapory”. Miały to być opary powstałe w procesie fermentacji wewnętrznych humorów. Opary te miały przemieszczać się wewnątrz naczyń krwionośnych (wersja wcześniejsza) lub w przestrzeniach wzdłuż nerwów (wersja późniejsza). Jeśli humory nie były odpowiednio często upuszczane, wówczas wapory powstające z fermentacji miały uderzać kanałami nerwowymi do mózgu wywołując atak histerii. W tym czasie lekarze twierdzili, że jedna trzecia wszystkich chorób ma podłoże nerwowe.


Pojęcie „waporów” nie zadomowiło się dobrze ani w języku, ani w świadomości, bo stopniowo zastępowano je „nerwami”, które miały być przyczyną większości problemów psychosomatycznych. W tym samym czasie histeria stawała się mniej popularną diagnozą ustępując miejsca neurastenii, która była określana jako osłabienie nerwów. Początek XX wieku przyniósł pojęcie „napięcia nerwowego”, które wkrótce zostało zastąpione nieznanym wówczas słowem „stres”, a którym dzisiaj wyjaśnia się więcej problemów, niż wędrującą macicą, waporami, nerwami i napięciem nerwowym w całej historii rodzaju ludzkiego.


I znowu, wznosząc się nieco wyżej ponad poziom naszego kurnika, dostrzeżemy śmieszność tego pojęcia. Czym bowiem jest? „Niespecyficzną reakcją organizmu na stawiane przed nim nadmierne wymagania” jak zdefiniował to jego twórca Hans Selye. Prawda, że jego precyzja oszałamia? Jeszcze bardziej zdumiewa precyzja pomiaru stresu, bowiem jedyną znaną dzisiaj metodą jest… zapytanie, jak bardzo ktoś jest zestresowany. Jeszcze do niedawna stres oskarżano jako sprawcę wrzodów żołądka i dwunastnicy. Dzisiaj wiemy, że to taka sama bzdura jak to, że w ciele kobiety macica wędruje w poszukiwaniu wilgoci. Próbowano przypisać mu, przynajmniej częściową, odpowiedzialność za rozwój nowotworów – niestety żadne badania tego nie potwierdziły. W zupełnie nieuzasadniony sposób wini się go za powstawanie chorób serca. Przywołuje się go w każdej sytuacji, kiedy nie znajdujemy przyczyn jakichś zaburzeń lub problemów zdrowotnych. Jest jak te średniowieczne świnie oskarżany i skazywany – oskarżany i skazywany zawsze wtedy, gdy wygodniej jest postawić go w roli oskarżonego, niż zająć się rzetelnym śledztwem zmierzającym do wykrycia prawdziwego sprawcy. A ktoś, kto próbuje te bzdurne przekonania podważyć napotyka ślepą i niewzruszoną wiarę tłumu i obojętność uczonych, którzy nade wszystko cenią sobie przyjemności akademickiego życia przedkładając je nad męczące utarczki o prawdę.


Może za kilkaset lat, jak już znowu podrepcemy na ten nowy kawałek kurnika, na który dzisiaj obawiamy się wejść, spojrzymy wstecz z pobłażaniem i drwiną, jak bardzo naiwni byli ludzie żyjący na przełomie drugiego i trzeciego tysiąclecia. Przynajmniej tak naiwni i śmieszni, jak ci, którzy wierzyli w histerię, jak ci, którzy sądzili i skazywali zwierzęta, jak ci, którzy osądzali innych na podstawie atramentowych kleksów. Ale to dopiero za kilkaset lat, bo niezbywalnym atrybutem człowieka jest wiara w to, że jego kurnik jest całym światem, a perspektywa, z której na niego patrzy jedyną prawdziwą. I nie potrzeba mu orłów, które dostrzegają coś więcej, bo nie ma dla niego nic cenniejszego, nad pewność, że jego doświadczenie i wiedza o świecie to szczytowe osiągnięcia ludzkości.


*Pierwsza publikacja w "Rzeczpospolitej”, 04 stycznia 2020 | Plus Minus 



Tomasz Witkowski,

Wrocławski psycholog, sceptyk, popularyzator nauki. Autor wielu książek i artykułów, krytykujący szarlatanerię naukową, w szczególności w psychologii.   


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj




Komentarze
1. Przesada Paweł 2020-01-17


Nauka

Znalezionych 1479 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Mózgi noworodków   Novella   2020-03-16
Twierdzenie o białku i DNA dinozaurów   Novella   2020-03-10
Porażka jest stałym elementem pracy naukowca   Konrad Bocian   2020-03-07
Jak myśleć o naszych problemach   Tupy   2020-03-03
Dlaczego tak wiele nowych wirusów pochodzi od nietoperzy?   Ridley   2020-02-29
Odkrycie antybiotyku przez AI   Novella   2020-02-27
Wizyta w Andach u łysek rogatych   Lyon   2020-02-26
Zioła nie pomagają na utratę wagi   Novella   2020-02-25
Dawkins pisze tweeta   Coyne   2020-02-24
W obronie binarności płci u ludzi   Coyne   2020-02-21
Nie palmy pieniędzy na ołtarzu zielonej manii   Lomborg   2020-02-20
Więcej dowodów ewolucji: końskie zarodki zaczynają tworzyć pięć palców, a cztery zawiązki znikają   Coyne   2020-02-18
Homeopatyczny rentgen   Novella   2020-02-14
Różnice płci w wyborze zabawek: chłopcy bawią się chłopięcymi zabawkami, dziewczynki dziewczęcymi zabawkami   Coyne   2020-02-13
Śmiertelność z powodu raka nadal spada wbrew twierdzeniom szarlatanów     2020-02-11
Odkrycie w immunologii, a leczenie nowotworów   Novella   2020-02-10
Ponowne psucie nauki przez ideologię: ”Slate” wypacza biologię ewolucyjną, by wyglądała na kapitalistyczną i antysocjalistyczną   Coyne   2020-02-07
Flamingi z braku łysek rogatych   Lyon   2020-02-06
Moja ostatnia praca badawcza. Część 3: Znaczenie   Coyne   2020-02-04
Moja ostatnia praca badawcza. Część 2: Wyniki   Coyne   2020-02-03
Moja ostatnia praca badawcza: Część 1: Cele i metody   Coyne   2020-02-01
Ewolucyjne wyjaśnienie nienaukowych przekonań   Bretl   2020-01-31
Zdumiewająca mimikra   Coyne   2020-01-27
Reality check: Pęd do szybkiej „zerowej” emisji to gwarancja przegranej   Lomborg   2020-01-27
Sfuszerowany artykuł o biologii w „Washington Post”   Coyne   2020-01-24
Punkty dla Ameryki w konflikcie między Iranem i USA   Destexhe   2020-01-24
Zbliżanie się do rozumienia pamięci   Novella   2020-01-22
Z perspektywy naszego kurnika   Witkowski   2020-01-16
Fałszywa pokora nie uratuje planety   Boudry   2020-01-09
Złoty ryż zatwierdzony na Filipinach   Novella   2020-01-07
Cudowna animacja DNA i komórek   Coyne   2020-01-06
Dychotomiczne myślenie, niepewność i zaprzeczanie nauce     2020-01-01
Mieliśmy najlepszą dekadę w historii. Naprawdę   Ridley   2019-12-31
Kreacjonista opowiada się za ”argumentem z niedowierzania”   Coyne   2019-12-26
Biologia męskiej agresji i dlaczego nie jest to tylko „socjalizacja”   Coyne   2019-12-24
Wydajność, wyzysk, wybory   Koraszewski   2019-12-23
Społecznościowe finansowanie szarlatanerii   Novella   2019-12-20
Wykład Dawkinsa o czerpaniu odwagi z darwinizmu   Coyne   2019-12-18
Uprawy GM, takie jak Złoty Ryż, uratują życie setek tysięcy dzieci   Ridey   2019-12-13
Darwin, lisy i inne ssaki na Falklandach   Mayer   2019-12-11
Wirtualna edukacja   Novella   2019-12-03
Teoria klasy próżniaczej Thorsteina Veblena – uaktualnienie statusu   Henderson   2019-12-02
Punkt szczytowy inteligencji   Novella   2019-11-30
Likwidowanie przeziębienia miedzią   Novella   2019-11-27
Dlaczego wyjaśnianie problemów przez biały przywilej jest niesłuszne   Rob Henderson   2019-11-25
LiveScience zachwala panpsychizm jako rozwiązanie trudnego problemu świadomości   Coyne   2019-11-22
Jak walczyć z firehosing   Novella   2019-11-19
Odwołajcie antyszczepionkową konferencję w Tel Awiwie   Blum   2019-11-15
Ewolucja dwunożności   Novella   2019-11-14
Granice „przeskoczenia” progu opłacalności   Lomborg   2019-11-13
Dlaczego nie żyjemy w epoce post-prawdy   Pinker   2019-11-11
Śledząc pochodzenie człowieka   Novella   2019-11-09
Skamieniałe trylobity idące gęsiego. Ale dlaczego to zrobiły?   Coyne   2019-11-06
Saga o złotym ryżu   Novella   2019-11-04
Kolejne badanie rolnictwa organicznego   Novella   2019-11-02
Fabrizio Benedetti pyta: “Czy badania placebo wzmacniają pseudonaukę?”     2019-11-01
Nathaniel Comfort raz jeszcze: nauka nie czyni postępów (czy może robi to?)   Coyne   2019-10-31
Pochwała jednoznaczności   Witkowski   2019-10-29
Stare i nowe  troski o bezpieczeństwo żywnościowe   Ongu   2019-10-28
Powrót Adama i Ewy jako rzeczywistych ludzi, jak proponuje kolejna pseudonaukowa teoria   Coyne   2019-10-25
Pradawne przechowywanie żywności   Novella   2019-10-24
Artykuł w naukowym piśmie ”Nature” dyskredytuje naukę i „scjentyzm”, kwestionuje wartości Oświecenia   Coyne   2019-10-22
Błogosławieni ci, którzy wycofują   Jacoby   2019-10-19
Pro-life czyli czarodziej z Krotoszyna   Koraszewski   2019-10-18
Biologia rozwoju ujawnia ewolucyjną historię   Novella   2019-10-15
Niebezpieczne życie antropologa   Blackwell   2019-10-12
Swędzikami jesień się zaczyna   Łopatniuk   2019-10-11
Jak wieloryb stracił swoje geny   Coyne   2019-10-10
Używanie sztucznej inteligencji do diagnozy   Novella   2019-10-08
Niespodzianka! Koty są tak samo przywiązane do swojego personelu jak psy i niemowlęta   Coyne   2019-10-05
Oburzenie, stronniczość i niestabilność prawdy   Novella   2019-10-04
O zmianie klimatu: ludzkość nie jest „nikczemna”   Lomborg   2019-10-03
Postmodernizm wyjaśniony i krytykowany   Coyne   2019-09-30
Uzdrawianie kryształami   Novella   2019-09-26
Kolejna rewolucja w rolnictwie   Novella   2019-09-24
Opory przeciwko szczelinowaniu są oparte na ideologii, a nie na nauce   Jacoby   2019-09-23
St Paul Island część 5   Lyon   2019-09-21
Co to jest czerwona rtęć?   Novella   2019-09-20
Jaka sztuka siedzi w naszych genach i czy to aby nie kicz?   Koraszewski   2019-09-19
Fałszywe wspomnienia i Fake News   Novella   2019-09-18
Kolejna próba odrzucenia teorii Darwina   Coyne   2019-09-17
Choroba zielonych mięśni   Łopatniuk   2019-09-14
”Sygnalizowanie cnoty” może nas irytować. Cywilizacja byłaby jednak bez niego niemożliwa    Miller   2019-09-13
Foka Weddela wygryza w lodzie otwory do oddychania   Coyne   2019-09-12
DNA i Loch Ness   Novella   2019-09-11
Nowa i ważna czaszka hominina z Etiopii   Coyne   2019-09-10
St Paul Island, Część 4   Lyon   2019-09-06
Biały jak śnieg, żółciutki jak kaczuszka   Łopatniuk   2019-09-04
Pingwiny geje? Nie tak szybko   Coyne   2019-09-03
Czego może nas nauczyć była zwolenniczka antyszczepionkowców, Kelley Watson-Snyder     2019-08-30
Bezzbożowa karma dla psa   Novella   2019-08-29
Odrażające życie płciowe pingwinów białookich   Coyne   2019-08-28
Badanie akupunktury jako terapii na dławicę piersiową   Novella   2019-08-23
Pradawna gigantyczna papuga z Nowej Zelandii: metr wysokości i waga 7 kilogramów!   Coyne   2019-08-22
Alaska — nurniczki i obopólny dobór płciowy   Lyon   2019-08-20
Zła nauka promuje organiczne jabłka   Novella   2019-08-19
Gąsienica zmienia kolor, żeby dopasować się do podłoża nie używając oczu: potrafi widzieć skórą!   Coyne   2019-08-16
Pseudonaukowa histeria to nie jest dobra odpowiedź na klimatyczne wyzwania   Lomborg   2019-08-14
GMO i model deficytu wiedzy   Novella   2019-08-12
Po raz pierwszy użyto edytowania genów CRISPR do leczenia zaburzenia genetycznego – anemii sierpowatej   Coyne   2019-08-08

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk