Prawda

Niedziela, 5 maja 2024 - 13:02

« Poprzedni Następny »


Powiadom znajomych o tym artykule:
Do:
Od:

Wolność słowa i technika


Andrzej Koraszewski 2015-02-05


Nie można wykluczyć, że wynalazek wolnego słowa jest znacznie starszy od koła, ale korzystano z niego pokątnie i częściej anonimowo niż publicznie.

 

Podniesienie wolnego słowa do zasady ustrojowej przypisujemy Grekom. „W naszym życiu państwowym kierujemy się zasadą wolności”, mówił Perykles w swojej słynnej mowie zapisanej przez Tukidydesa. Oczywiście nie jesteśmy całkowicie pewni, czy tę słynną mowę Tukidydes zapisał, czy napisał, pewni jesteśmy jednak, że podniesienie wolności, również wolności słowa, do zasady ustrojowej zawdzięczamy Atenom i podejmowaliśmy w Europie próby powrotu do tej zasady w czasach Renesansu, Reformacji, Oświecenia i demokracji parlamentarnej, znajdując, że wolność słowa jest dobrodziejstwem, z którego należy korzystać z umiarem, gdyż grozi ptasim radiem lub, jak to od stuleci mówią Szwedzi, „polskim sejmem”.



 

W czasach Renesansu, odkąd wynalazek Gutenberga umożliwił obrzucanie się wolnym słowem bez podnoszenia przyłbicy, ideałem był pamflet in quarto. Osiem stron tekstu (nie mniej i nie więcej), co można było wydrukować dwustronnie na jednym arkuszu papieru składanego na czworo i rozcinanego od góry puginałem. Z ekonomicznego punktu widzenia był to wówczas ideał, pozwalał na maksymalną oszczędność kosztownego papieru i docieranie z wolnym słowem nawet na jarmarki. Te pamflety były zazwyczaj anonimowe i zawierały czasem treści, za które autor mógł głowę stracić. Tezy Lutra pozostałyby nic nie znaczącym epizodem, gdyby nie prasy drukarskie i duży popyt na obrazoburczy i niedrogi pamflet, który rozchodził się jak ciepłe bułeczki.

 

Korzystających z możliwości anonimowego druku wolnego słowa było wielu, jako że zarówno szlachta, jak i mieszczanie coraz lepiej rozpoznawali kształt liter, skutecznie przełamując wcześniejszy monopol duchownych na słowo pisane. Od SMS i twittera klientów pierwszych drukarzy dzieliło jeszcze ponad pół millenium, więc formuła ośmiu stron druku była z wielu względów ideałem.     

 

Kontrreformatorzy zamykali drukarnie i ścigali drukarzy, kładąc kres rozbuchanej wolności słowa i innowacjom technicznym, które jej sprzyjały. Powrót do punku wyjścia nie był jednak możliwy, a w podzielonej Europie to i owo dawało się wydrukować u sąsiadów i przeszmuglować do kraju.

 

Wolne słowo prześladowane było wszędzie, ale nie wszędzie tak samo. Protestanci oczekiwali powszechnego czytania Biblii, a tym samym powszechnej umiejętności czytania i pisania. Siłą rzeczy mieli więcej drukarń i dużo więcej wolnego słowa, które bocznymi furtkami w cenzurze wkradało się do przestrzeni publicznej. (Było tu również ciekawe sprzężenie zwrotne – im więcej słowa drukowanego krążyło w społeczeństwie, tym bardziej przyspieszała innowacyjność. Osobiście obserwowałem to na przykładzie rolniczych kalendarzy pojawiających się obok książeczek do nabożeństwa.)

 

Wolne słowo wolało pozostać anonimowe nie tylko ze względu na państwową i kościelną cenzurę. Jak pamiętamy „Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego” pierwotnie nie nosiły nazwiska jakiegoś mieszczanina o nazwisku Stanisław Staszic, bo szlachta nie zniżałaby się do czytania rozważań kogoś tak nisko urodzonego. Wolne słowo musiało się sposobem wkręcić w łaski czytelników.

 

Ani “Uwagi” ani “Przestrogi” Polski nie uchroniły i zapewne na tym etapie uchronić nie mogły; kiedy były pisane, Szwedzi od lat o bezładnej paplaninie mówili „polski sejm”, uważając że wolność słowa wymaga również pewnego porządku, w szczególności tam, gdzie wolność słowa jest również zasadą ustrojową.

 

Wraz z utratą suwerenności kwestia sposobu korzystania z wolnego słowa stała się w pewnym sensie bezprzedmiotowa. Nocne Polaków rozmowy nie wymagały porządku, punktów do dyskusji, ani protokołów. Troską było szerzenie idei, a więc dostęp do drukarń, które w zaborze rosyjskim pilnowane były staranniej, ale granice miedzy zaborami nie były murami i dawało się drukować, czy to w innych zaborach, czy w innych krajach, jednak ze względów bezpieczeństwa wolne słowo pozostawało anonimowe lub ukryte za znanym tylko przyjaciołom pseudonimem.

 

Parlamentarna demokracja miała być szkołą parlamentarnych sporów. Wolni obywatele mieli wolność słowa, ale ze sporów miał się wyłaniać porządek, co wymagało unikania „polskiego sejmu” i tłumienia tumultu w zarodku. W parlamentach wolne słowo wpływało do laski marszałka, ten udzielał głosu i głos odbierał, gdy spory zmieniały się w warcholstwo lub jałowe pieprzenie kotka przy pomocy młotka. Nowymi Atenami był Londyn, ale nie należało tego mówić głośno w Paryżu, bo w pysk mógł człowiek oberwać.

 

Wraz ze stopniowym zanikaniem struktury stanowej idea parlamentarnych sporów przenikała do społeczeństwa. Przenikała z oporami, bo chociaż od wieków szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie, ale co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie. Chłop zaś po staremu miał czapkę w rękach miętosić i do kolan się panu kłaniać a nie mędrkować o wolności słowa.  Chłopskie wolne słowo było pokątne i nieparlamentarne. Buraki uczyły się parlamentarnych dyskusji budując zręby spółdzielczości z pomocą rzadkich jak szlachetny kruszec Lemańskich, bo masy inteligenckie darzyły demokrację miłością platoniczną, zakorzenioną w tradycji „polskiego sejmu”. (Szlachta nasza, tracąc majątki, przedzierzgała się w inteligencję obiecującą chłopom, że robotnikom będzie lepiej.)  

 

Miało być o technice i o wolnym słowie. Na rubieże cywilizacji parlamentarnej dotarł komunizm, a komunizm głosił wolność nie znosząc sprzeciwu. Nazbyt wolne słowo pociągało za sobą nakaz milczenia, karę więzienia, obozu pracy lub rozstrzelania.

 

Wcześniej już pożary wolnego słowa gaszono płomieniami stosów, teraz sprawę kończył strzał w potylicę, ale z tortur nie zrezygnowano, chociaż zmieniły się techniki. Poeta Osip Mandelsztam, czytając napisaną zapewne przez filozofa i podpisaną przez Stalina pochwałę wolności, dziwił się w liście przeszmuglowanym z łagru do żony: „nie wiedziałem, że dostaliśmy się w łapy humanistów”. Wielu dowiedziało się o tym zbyt późno, by cofnąć swoje poparcie. W radzieckiej strefie wpływów wolne słowo obudziło się z letargu po śmierci Stalina, w czasach odwilży. Jak pisał pisarz, „szuflady były puste”. Nie było to cała prawda, ale zapiski z łagrów musiały jeszcze pewien czas poczekać.

 

Jak się wydaje, najmłodsze pokolenie rzadko dziś wraca do lektury takich pisarzy jak Pasternak, Sołżenicyn i inni, większości te nazwiska nic już nie mówią. Dla nas w tamtych czasach źródłem wolnego słowa było radio. Wolne słowo było zagłuszane, ale upór pozwalał wyłapać to i owo, dać poczucie kontaktu z wolnym słowem i dzielić się nim z tymi, których darzyliśmy zaufaniem.

 

Po odwilży wróciły przymrozki, w Związku Radzieckim pojawiło się pokolenie młodszych pisarzy, gotowych szmuglować swoje książki na Zachód, by wracały do kraju drogą radiową. Wyłapywano ich sprawnie i wysyłano na zsyłkę, czasem deportując lub wymieniając na złapanych radzieckich agentów. U nas było inaczej, nieco bardziej swobodnie, nie tylko radio było źródłem wolnego słowa, ale docierały czasem wydawane na Zachodzie książki, również oficjalna wolność słowa była inaczej limitowana dla ludu, inaczej dla wybranych. W warszawskich kabaretach można było usłyszeć żarty, za które w Szczecinie można było słono zapłacić.  Błazeńska czapka od wieków pozwalała na nieco więcej wolności słowa (pod warunkiem, że błazen harcował pod bokiem względnie oświeconego władcy, gotowego powstrzymać nie znających się na żartach strażników granic wolnego słowa).  

 

Ciekawe, Orwell pisząc „Rok 1984” przesunął zegar tylko o 36 lat. Zabieg podobny do znanego w księgowości mechanizmu tak zwanego czeskiego błędu (czort wie skąd ta nazwa), przestawiając cyfry w 1948 napisał 1984. Oglądając pierwsze programy telewizyjne, przewidywał że rozwój techniki uszczelni granice wolnego słowa. Stało się dokładnie odwrotnie. Najzabawniejsze, że rewolucja zaczęła się niewinnie, od konieczności przyzwolenia na masowy dostęp do rzeczy tak prymitywnej jak maszyna do pisania. Musiały być w biurach i urzędach, trzeba było przyzwolić na ich dostępność dla osób prywatnych. Na maszynie do pisania można było sporządzić tekst w trzech, a nawet w czterech kopiach.

 

Słowo „samizdat” (wydanie własne), to teksty powielane i rozprowadzane bez pozwolenia. W końcu lat 60. ubiegłego wieku opowiadano w Moskwie dowcip o sekretarce, którą koleżanka chce zaprosić na imieniny, ale ona odmawia i tłumaczy, że przepisuje „Cichy Don”, bo to obowiązkowa lektura w szkole, a córka czyta tylko książki w maszynopisie. (Dziś trzeba wyjaśniać, że „Cichy Don” to powieść o objętości wszystkich tomów Harry Pottera, bo ani tytuł, ani autor, który prawdopodobnie nie był autorem tylko pospolitym złodziejem manuskryptu, nic nikomu z młodszej generacji nie mówią). Tak czy inaczej, powszechność maszyn do pisania, cofnęła tę część świata do czasów pierwszych drukarni i dla wolnego słowa był to pewien postęp. Kolejną rewolucją był magnetofon i kopiarka. Magnetofon okazał się ważniejszy, bo śpiewane wolne słowo było płomienne jak pamflet in quarto. Magnetofon wybił cenzurze zęby, chociaż strażnicy wolnego słowa nie spodziewali się, że jest groźniejszy od książek i filozoficznych esejów. Śpiewane wolne słowo docierało do najbardziej niespodziewanych miejsc, budziło bunt, nie ucząc jednak parlamentarnej dyskusji, docierania do wniosków w warunkach swobody słowa. O swobodzie słowa nie wiedzieliśmy nic, zachłystywaliśmy się wolnym słowem pod nosami strażników granic wolnego słowa, popijając wódkę i marząc o państwie, w którym wolność będzie zasadą ustrojową.  

 

Samizdat przerodził się w wolną podziemną prasę. Mieszkałem już na Zachodzie i byłem szmuglerem, wysyłałem całe transporty książek, wysyłaliśmy również powielacze. Zbuntowani pisarze pisali książki, które drukowane były w podziemnych drukarniach, w podziemiu drukowano również książki przeszmuglowane z Zachodu. Cenzura okazała się bezsilna wobec techniki na długo przed pojawieniem się Internetu. Czy rzeczywiście? Rzeczywiście, chociaż zasięg wolnego słowa był dość skromny, a przekazywane szeptem wolne słowo nie uczyło sztuki korzystania z wolności. Wolne słowo podsycało bunt, budziło pragnienie wolności, nie informowało, że wolność może być trudna, że wymaga opanowania sztuki tworzenia ładu opartego na swobodnym słowie.

 

Komunizm runął i nad Wisłą spierano się zażarcie, czy obaliła go „Solidarność”, czy Papież (przegrana wojna w Afganistanie, gwiezdne wojny, Reagan, Gorbaczow, to były ciekawostki, których nad Wisła nie traktowano poważnie). Nie można wykluczyć, że nadmierna duma z powodu sukcesu naszego wolnego słowa mogła również utrudniać pojawienie się świadomości, że swobody słowa trzeba się uczyć. Polski Sejm w wolnej Polsce dziwnie przypominał „polski sejm” z szwedzkiego idiomu. Było gorzej, nikt nie odważył się głośno powiedzieć, że nie znamy sztuki posługiwania się wolnym słowem.

 

My, którzy wcześniej przekazywaliśmy wolne słowo drogą radiową, przestaliśmy szczęśliwie być potrzebni, chociaż niektórzy z nas sądzili, że mogliby jeszcze trochę pomóc w uczeniu sztuki posługiwania się wolnym słowem w wolnym kraju. (Czasem przypominam zabawną opowieść jak młody człowiek, a nawet podwładny, z szatańskim śmiechem zbył moją prośbę o analizę partyjnych programów, informując mnie z wyżyn weterana bojów o wolne słowo, że przecież  w Polsce tych partyjnych programów nikt nie czyta i czytać nie zamierza.)

 

Uczciwie mówiąc, nadzieja była nie w polskim Sejmie, bo tam był „polski sejm”, i nie w szkole, bo tam nie miał kto uczyć sztuki posługiwania się wolnym słowem, nie w mediach, bo media były teraz szkołą monologów i nie w Kościele, bo ten o ładzie opartym na wolnym słowie wiedzieć nic nie mógł z natury rzeczy.

 

Transformacja na początek pospiesznie likwidowała spółdzielczość, bo awangarda pluratelarizmu nie miała pojęcia, że to spółdzielczość była szkołą wolności słowa i parlamentarnych sporów u samych podstaw. Prywatna przedsiębiorczość nie była tym samym, ale mogła powoli zwiększać obszar wolnego słowa jako źródła ładu. „Polski sejm” w przedsiębiorstwie prowadzi do porażki. Wybór jest między tyranią szefów, a uporządkowaną wolnością słowa, ta pierwsza hamuje innowacyjność, ta druga wyzwala potencjał intelektualny zatrudnionych, więc teoretycznie, niewidzialna ręka rynku powinna wskazywać, że (przynajmniej w gospodarce) wolne słowo czyni cuda. Dowody potwierdzające tę tezę znajdujemy w innych krajach. Nie widać ich w Polsce, nie mogę wykluczyć, że mam zbyt mało informacji.

 

Ćwierć wieku wolności nie zmieniło jakości polskich zebrań, ani jakości obrad polskiego Sejmu, jedne i drugie sprawiają wrażenie „polskiego sejmu”.  

 

Tymczasem wolne słowo zdobyło nowe medium – Internet. Samizdat wymagał trudu, łączył się z ryzykiem, nikt nie chciał ryzykować z błahych powodów. Inaczej z samoklikiem, samoklik pozwala wrócić do czasów przed Gutenbergiem, do wolnego słowa na jarmarku i w knajpie. Samoklik uczynił „polski sejm” zjawiskiem światowym.   

 

Zanim wyjaśnię opowiem historię rodzinną - w końcu lat 20. ubiegłego wieku brat mojej matki, Zbigniew Jasiński, zbudował kryształkowe radio, kiedy wszystko działało włożył urządzenie do porcelanowej wazy na zupę i zaprosił domowników na pokaz cudu nowej techniki. Z wazy popłynęła muzyka, która rozmarzyła mojego dziadka – orzekł, że teraz kultura i nauka trafią wreszcie pod strzechy. W kilka lat później zmienił zdanie słuchając przez radio przemówienia Hitlera. Radio dostarczało pod strzechy inne słowa i inną muzykę niż mu się marzyło kiedy po raz pierwszy patrzył na wynalazek dający nowe możliwości przekazywania dźwięków.

 

Internet i samoklik, kolejna rewolucja otwierająca bramy dla wolnego słowa. Dopiero Internet pokazuje naprawdę jak bardzo chybiony był pesymizm Orwella. Wielki Brat zmalał do rozmiarów bezsilnego karła, bo już nie tylko książki, ale same drukarnie trafiły pod strzechy. Publikuje kto chce, zaś Wielki Brat pospiesznie szuka możliwości wyłapania przynajmniej tych, którzy nawołują do mordów. Dyktatorzy próbują różnych sztuczek, domyślając się, że żadne tamy nie będą skuteczne i tak czy inaczej wolne słowo będzie grasować w przestrzeni publicznej. Jeśli dodamy do tego cyfrowy aparat fotograficzny i telefon komórkowy, można poniekąd ogłosić zwycięstwo. Czyje? Aten, Peryklesa czy „polskiego sejmu”?

 

Pesymiści i optymiści zbierają się osobno, a z ich narzekań i festynów radości wynika mało. Internet otworzył świat i w miasteczku, które do niedawna było zabitą dechami dziurą, mogę słuchać wykładów olimpijczyków nauki, korzystać z książnicy mającej ponad dwa miliony książek, rozmawiać z przyjaciółmi w Chicago, w Indiach, czy w Australii, jakby byli w pokoju obok. Na stacji benzynowej sprzedawca przegląda gazetę na tablecie, a dzieciaki w gimnazjum częstują się na smartfonach zakazanymi filmikami (nie tylko o seksie). Nauczyciel w klasie pokazuje na dużym ekranie tajemnice mikro i makrokosmosu.

 

Internet otworzył świat, przekreślił granice, ale (poprawcie mnie jeśli jestem w błędzie), wygasił potrzebę uczenia się sztuki posługiwania się wolnym słowem tak, by tworzyło parlamentarny porządek i mogło prowadzić do uporządkowanych dyskusji.


Samoklik w Internecie jest jak liberum veto, byle dureń może zerwać obrady i zamienić ważne wirtualne spotkanie w symfonię bełkotu. Działy komentarzy zmieniają się w forum dla warcholstwa, a nawet gorzej dla propagowania treści jadowicie sprzecznych z tekstami, pod którymi te komentarze są umieszczane. Często sprawia to wrażenie połączenia wodociągu z systemem ścieków. Im większe forum, im ciekawsze nazwisko, im ważniejszy temat dyskusji, tym silniejszy magnes dla piewców nienawiści i miłośników paplania od rzeczy.   

 

W redakcjach drukowanych gazet 99 procent listów do redakcji lądowało w koszu na śmieci. Teraz samoklik pozwala obwieścić światu to wszystko, co niedawno kończyło karierę na drzwiach toalety.


Internet jest królestwem wolnego słowa, ale nie jest miejscem parlamentarnych sporów, jeśli jest moderator, to raczej jako przyzwoitka niż prowadzący obrady. Ta sztuka nie rozkwitła i nie  dlatego, że nowa technika przekazywania słowa na to nie pozwala. „Polski sejm” nie wywołuje buntu, pomysł prowadzącego obrady nie przychodzi do głowy. W najbardziej kulturalnym towarzystwie wolne słowo jest zaledwie obecne jak na modlitewnych spotkaniach kwakrów – nabożną ciszę przerywa wypowiedź, po której powraca cisza lub ktoś zabiera głos na inny temat. Żadna technika nie otworzy nam drogi do tego, by wolne słowo stało się metodą tworzenia społecznego ładu.

 

Wnoszę wniosek do laski o podjęcie obrad nad kwestią stopniowej likwidacji „polskiego sejmu” na obszarach forów, na które mamy wpływy, i nad rozpoczęciem poszukiwań drogi do lokalnych programów małego parlamentaryzmu. Przewidywana odpowiedź zatroskanego erudyty: „Internet jest jak gra półsłówek – sra półgłówek.”


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj




Komentarze
1. iluzja wolności mieczysławski 2015-02-05







Kwiaty
Hili: Kwiaty w domu są kłopotliwe.
Ja: Dlaczego?
Hili: Trzeba ciągle uważać, żeby wazon się nie przewrócił.

Więcej

Alternatywny Genesis:
Boski reality show (II)
Lucjan Ferus 

Carl Sagan Pale Blue Dot (Zrzut z ekranu.)

Aniołowie jednak – nie wiedzieć czemu – miny mieli niepewne, a z ich bezradnych, pytających spojrzeń posyłanych sobie ukradkiem, Stwórca wywnioskował bez trudu, iż zapewne nie zrozumieli oni zbyt wiele z przedstawionego przezeń pomysłu. – „No i co Ja mam z nimi zrobić? To Ja się staram stanąć na wysokości zadania i wymyślić coś naprawdę ekstrawaganckiego, by maksymalnie ich usatysfakcjonować a oni jak widzę, najwyraźniej nie pojmują istoty rzeczy?! Niesamowite!... Chyba będę musiał wymyślić coś skromniejszego dla nich i bliższego ich ograniczonej wyobraźni” – postanawia Bóg po tej wewnętrznej konstatacji i jak gdyby nic się nie stało, zaczyna do nich mówić:

Więcej

Szaleństwo uniwersytetu,
żądania niedouczonych
Phyllis Chesler

Antyizraelscy protestujący założyli obozowisko na kampusie Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku 22 kwietnia 2024 r. Źródło: zrzut z ekranu wideo.

Przegraliśmy walkę z szaleństwem. Być może nigdy z tym nie walczyliśmy. Tak czy inaczej, świat oszalał.


Właśnie byłam świadkiem tego na kampusie Uniwersytetu Columbia. Młoda biała studentka, modnie ubrana w kefiję, stanęła przy mikrofonie i zażądała, by administracja zapewniła „protestującym” studentom żywność i wodę, aby nie umarli z odwodnienia lub głodu.


Tak, naprawdę to powiedziała. 
Studentka upierała się, że administracja ma „obowiązek” wobec tych studentów, którzy „zapłacili za wyżywienie”. 

Więcej
Blue line

Kraju Republik
nowe twórz bajki…
Andrzej Koraszewski

Student Stanford University z przepaską Hamasu na głowie. ((Zrzut z ekranu konta X)

Kraj Republik zniknął z mapy, ale nie z rzeczywistości. Dziś powrócił do pierwotnej imperialnej nazwy. Nazywa się Rosja. Najtrwalszym wkładem literatury rosyjskiej w kulturę ludzkości pozostają Protokoły mędrców Syjonu, których wpływ nadal rośnie. Obecność mitu nie pozostawia wątpliwości, a próby kwestionowania jego podstaw wywołują ostracyzm, gniew i otwartą wrogość.      


„Przegraliśmy wojnę z obłędem. Być może nigdy jej nie wypowiedzieliśmy. Tak czy inaczej, świat znowu oszalał.” – pisze amerykańska emerytowana profesor psychologii Phyllis Chesler.    

Więcej

Trzy “wzory osobowe”
Autonomii Palestyńskiej
I. Marcus i N. J. Zilberdik

Strona z podręcznika, przy pomocy którego szkoły finansowane i prowadzone przez ONZ uczą palestyńskie dzieci terroryzmu. (Na zdjęciu Dalal Mughrabi.)

Co roku w dniu jego śmierci Autonomia Palestyńska (AP) i Fatah czczą arcyterrorystę Abu Dżihada jako wielkiego palestyńskiego przywódcę i wzór do naśladowania. Przy kilku okazjach AP z dumą przechwalała się, że Abu Dżihad był odpowiedzialny za zamordowanie co najmniej 125 Izraelczyków w atakach terrorystycznych. W tym roku popierana przez USA „zrewitalizowana” AP nie zachowuje się inaczej. 

Więcej
Blue line

Amerykańskie kampusy:
troskliwy wychów terrorystów
Bassam Tawil

<span>Podczas gdy protestujący na uniwersytetach Columbia i Yale wychwalają Hamas i jego „opór” (eufemizm oznaczający przemoc i terroryzm), Arabowie wyśmiewają „propalestyńskich” demonstrantów na kampusach amerykańskich uczelni. Dla tych Arabów, w tym niektórych Palestyńczyków, nie ma nic „propalestyńskiego” we wspieraniu sponsorowanej przez Iran grupy terrorystycznej Hamas. Na zdjęciu: antyizraelski antyizraelski obóz na kampusie Columbia University w Nowym Jorku  (Zdjęcie: Olivia Reingold, twitter/X)</span>

Podczas gdy protestujący na uniwersytetach Columbia i Yale wychwalają Hamas i jego „opór” (eufemizm oznaczający przemoc i terroryzm), Arabowie wyśmiewają „propalestyńskich” demonstrantów na kampusach amerykańskich uczelni. Dla tych Arabów, w tym niektórych Palestyńczyków, nie ma nic „propalestyńskiego” we wspieraniu sponsorowanej przez Iran grupy terrorystycznej Hamas, której członkowie wymordowali 1200 Izraelczyków i porwali ponad 240 innych osób 7 października 2023 r.

Więcej

Dlaczego kobiety w Ameryce
kibicują Hamasowi i Iranowi?
Phyllis Chesler

<span>Źródło: wideo NBC, zrzut z ekranu</span>

Czy zauważyliście, że młode kobiety w całej Ameryce demonstrują na rzecz Hamasu, Iranu i Palestyny? Dlaczego te uprzywilejowane i wykształcone kobiety, spadkobierczynie ruchu #MeToo oraz zachodniego feminizmu drugiej i trzeciej fali, miałyby kibicować gwałcicielom i zabójcom, prawdopodobnie najbardziej krwiożerczym i sadystycznym mizoginistom po Czyngis-chanie? Dlaczego stają po stronie islamistycznych barbarzyńców, którzy więzili, torturowali i dokonywali egzekucji na własnych kobietach za zsuniętą islamską zasłonę i którzy siłą nawracaliby swoje zachodnie wielbicielki na islam, zasłoniliby je również i zmuszali do poligamicznych małżeństw?
Czy te wykształcone córki zamożnych rodziców rozumieją, że jeśli wyrażą jakiekolwiek poglądy uważane za dysydenckie w Gazie, Teheranie lub Kabulu, albo jeśli ogłoszą, że są „queer” lub gejami (tak identyfikują się niektóre z tych aktywistek), to natychmiast zostaną zabite?

W miesiącach od 7 października 2023r., oprócz odrażającego milczenia fałszywych feministek w sprawie zbiorowych gwałtów na kobietach i mężczyznach, torturowania dzieci i całych rodzin, porwań ludności cywilnej – widzieliśmy przerażające tsunami nienawiści do Izraela, Ameryki i Żydów.

Więcej

Rdzenna matematyka:
zasłona dymna
Jerry A. Coyne

Matematyka nie ma granic stwierdza profesor Rowena Ball z College of Science ANU, co jest świętą prawdą, ale jej twierdzenie, że zręczne sygnalizowanie dymem jest matematyką, może być przesadą. (Źródło zdjęcia: Nic Vevers/ANU) 

Kiedyś myślałem, że „dekolonizacja” STEM [nauk ścisłych] jest najsilniejsza w Nowej Zelandii i Republice Południowej Afryki, co oczywiście jest ruchem mającym na celu detronizację tak zwanej „zachodniej” nauki na rzecz nauki rdzennej. Ale teraz zaczynam się zastanawiać, czy „urdzennowienie/dekolonizacja nauki” nie wkracza także w głąb Australii.Śledzę rozwój wydarzeń w Nowej Zelandii znacznie uważniej niż w innych miejscach, ponieważ często piszą do mnie tamtejsi naukowcy, którzy rozpaczają z powodu detronizacji współczesnej nauki (która od jakiegoś czasu nie jest „zachodnia”) na rzecz Mātauranga Maorysów (MM), „sposobu poznania” rdzennych Maorysów. Odwiedziłem także Nową Zelandię, uwielbiam to miejsce i byłbym zdruzgotany, gdyby nauka została rozwodniona przez przesądy, mity, legendy i moralizowanie.

Więcej

Teraz jest czas
na dokonanie wyboru
Caroline B. Glick

Premier Izraela Benjamin Netanjahu przemawia podczas konferencji prasowej w Jerozolimie, 31 marca 2024. Zdjęcie: Marc Israel Sellem/POOL.

Turyści odkryli w środę koło miasta Arad na południu Izraela pozostałości irańskiego pocisku balistycznego z nocnego ataku 13 kwietnia. Izraelski telewizyjny kanał 11 zidentyfikował to jako pocisk Khader-1. Khader-1, podobnie jak rakiety Imad, których Iran również użył w ataku, mają zdolność przeniesienia głowicy nuklearnej.


Fakt, że Iran użył dwóch rakiet balistycznych zdolnych do przenoszenia głowic nuklearnych, powinien wywołać wszystkie możliwe sygnały alarmowe. We wtorkowym wywiadzie dla Deutsche Welle przewodniczący Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Rafael Grossi powiedział, że Iranowi brakuje „tygodni, a nie miesięcy” od posiadania wystarczającej ilości wzbogaconego uranu do skonstruowania bomby 
atomowej.

Więcej

Na “afrykańskim placu”
pojawiają się nowi gracze
Alberto M. Fernandez


Sześć miesięcy po wydaleniu francuskich żołnierzy z Nigru przyszła kolej na zaproszenie żołnierzy amerykańskich do opuszczenia kraju. Amerykańskie siły przebywały w Nigrze od niecałej dekady i Stany Zjednoczone wydały ponad 100 milionów dolarów na budowę bazy antyterrorystycznej w pobliżu północnego miasta Agadez. Teraz junta wojskowa rządząca krajem od lipca 2023 r. nie tylko poprosiła Amerykanów o opuszczenie kraju, ale wydaje się, że zrobiła to stanowczo. Według “Le Monde” premier Nigru Ali Lamine Zeine powiedział wysokiemu rangą pracownikowi Departamentu Stanu, Kurtowi Campbellowi, że „amerykański kontyngent nie jest już mile widziany”.

Więcej

Hamas przegrywa w Gazie,
ale wygrywa w USA
Ben-Dror Yemini

Profesor Shai Davuidai zatrzymany przed wejściem na uniwersytet, na którym jest zatrudniony. (Źródło zdjęcia: zrzut z ekranu wideo)

Profesor stał przed wejściem na kampus uniwersytecki wstrząśnięty antysemickimi protestami. Jego przepustka pracownicza nie zadziałała. Był w szoku. Wiedział, że uniwersytet jest wobec niego wrogi. Wiedział, że atmosfera jest napięta. Wiedział, że żydowscy studenci się boją. Słyszał antysemickie skandowanie: „Żydzi, wracajcie do Polski”. Słyszał wezwania do coraz większej liczby aktów rzezi. I był przekonany, że władze uczelni zajmą się chuliganami i rasistami, a nie tymi, którzy z nimi walczą. Ale mylił się.
Nie wydarzyło się to ani w Monachium w latach trzydziestych, ani w Berlinie. Do zdarzenia doszło w ubiegły weekend na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku. Profesorem jest Shai Davidai, Amerykanin izraelskiego pochodzenia, wykładowca prestiżowej uniwersyteckiej szkoły biznesu zrzeszonej w Ivy League.

Więcej
Blue line

USA, Katar i Iran:
Uwolnijcie zakładników!
Michael Calvo

<span>Chociaż wśród zakładników w Gazie nadal znajdują się obywatele amerykańscy, wydaje się, że Stany Zjednoczone stanęły po stronie grup terrorystycznych Hamasu i Hezbollahu oraz wspierających tych terrorystów patronów, Kataru i Iranu. Na zdjęciu: Hersh Goldberg-Polin, obywatel Stanów Zjednoczonych i Izraela przetrzymywany jako zakładnik Hamasu w Gazie, z amputowaną lewą ręką, pojawia się w propagandowym filmie Hamasu opublikowanym 24 kwietnia 2024 r.</span>

To nie pierwszy raz, kiedy muzułmanie przeprowadzają ataki na niemuzułmanów i biorą zakładników.


Nie słyszeliśmy, by rektor kairskiego uniwersytetu Al-Azhar, ani Egipt i Jordania, państwa muzułmańskie, które zawarły porozumienie pokojowe z Izraelem, potępiły Hamas za przetrzymywanie izraelskich, amerykańskich, chińskich, francuskich, niemieckich, rosyjskich, filipińskich i tajskich zakładników.


Nie mogli tego potępić: branie jeńców jest dozwolone przez Koran (9:5; 23:1-5 i 70:30-35), o ile jeńcy nie są muzułmanami. W związku z tym ISIS uzasadniało branie jazydzkich kobiet na niewolnice seksualne.

Więcej

Dlaczego USA wspierają
tych, którzy demonizują Amerykę?
Itamar Marcus i Ephraim D. Tepler

Źródło zdjęcia: Wikipedia.

Dlaczego sojusznicy Hamasu, którzy terroryzują i grożą zwolennikom Żydów i Izraela na kampusach w całych Stanach Zjednoczonych, jednocześnie krzyczą „śmierć Izraelowi” i „śmierć Ameryce”?

Odpowiedź jest taka, że podczas gdy Stany Zjednoczone są siłą napędową wywierającą nacisk na Izrael, aby zaakceptował rządy Autonomii Palestyńskiej w Gazie i podczas gdy AP przyjmuje z radością pomoc USA i cicho dziękuje jej za wsparcie ratujące życie, AP jednocześnie nieustannie demonizuje USA. AP posuwa się nawet do twierdzenia, że wojna Izraela przeciwko Hamasowi w Gazie jest w rzeczywistości antyarabską i antyislamską wojną amerykańską, w której Izrael jest jedynie amerykańskim narzędziem. 

Więcej
Blue line

Co widzą ci,
którzy nie widzą?
Andrzej Koraszewski

Kadr z filmu \

Czasami pytam młodych ludzi, czy widzieli film „Kabaret”. Wśród urodzonych w tym stuleciu z tych, których o to pytałem, nikt nie słyszał o tym filmie. Kiedy wszedł na ekrany w 1972 roku był niezwykle popularny. Fenomenalna gra Lizy Minnelli i Michaela Yorka była częściej tematem dyskusji, niż fakt, że była to (i nadal jest) najwspanialsza prezentacja atmosfery Berlina w momencie, w którym nazizm stawał się religią niemieckiego narodu. Film jest dostępny za niewielką opłatą, można go również kupić na DVD. Oglądanie go dziś robi piorunujące wrażenie. Ponad pół wieku temu ten film opowiadał o odległej historii, dziś opowiada o świecie, w którym żyjemy.

Więcej

Terroryzm psychologiczny:
czy padniemy ofiarą?
Sheri Oz


To jest terroryzm psychologiczny w najbardziej wyrafinowanej formie.

Czuję się złapana w pułapkę – a to nie ja dźwigam na barkach ciężar narodu. Nie ja mam obowiązek lub władzę podejmowania jakichkolwiek decyzji. Jestem zwykłą obywatelką, która próbuje przebić się przez gąszcz informacji i „informacji”, aby zrozumieć, co się teraz dzieje i gdzie stoję wśród różnych punktów widzenia.


Ale najpierw sam film. Napis po arabsku w rogu i na pełnym ekranie na końcu filmu oznacza: „Media wojskowe”.

Więcej

Alternatywny Genesis:
Boski reality show
Lucjan Ferus

Jean Effel (szkic ołówkowy do ilustracji książki „Stworzenie świata”)

Kiedy widzę jak w telewizji powtarzany jest do znudzenia ten sam film czy serial i kiedy patrzę na postaci w nich grające, nie zdające sobie sprawy z wielokrotności swego pobytu na ekranie, nieodmiennie przychodzą mi na myśl pytania: Czy przypadkiem nie jest tak samo z naszym życiem? Skąd mamy pewność, że żyjemy tylko jeden, jedyny raz i że jest to nasze premierowe życie? A może jesteśmy w podobnej sytuacji jak ci niczego nie świadomi bohaterowie, ciągle powtarzanych filmów? Może już nie raz odgrywaliśmy tę naszą życiową rolę, myśląc, że wszystko od nas zależy, a tak naprawdę nie mogąc niczego w niej zmienić?

Więcej

Jest wielu winnych
wzrostu antysemityzmu
Howard Levitt

<span>Kto jest winien fali nienawiści do Żydów, która zalewa kanadyjskie miejsca pracy, uniwersytety, związki zawodowe, wpisy w mediach społecznościowych, a nawet nasze ulice i dzielnice? Kim są zwolennicy antysemityzmu? Na zdjęciu: Policja bada miejsce, z którego została ostrzelana żydowska szkoła w listopadzie 2023r. (Zrzut z ekranu wideo)</span>

Kanadyjscy pracodawcy od kilku lat coraz częściej zatrudniali trenerów „różnorodności, równości i włączenia” (DEI), aby uwolnić swoich pracowników od świadomego, a nawet podświadomego rasizmu. Na pierwszy rzut oka, kto może sprzeciwić się różnorodności, równości i włączeniu? To jakby sprzeciwić się Świętemu Mikołajowi.


Niestety, warsztaty te zbyt często były przejmowane przez radykalnych ideologów, którzy w efekcie podżegali do konfliktów rasowych. Nieszczęśliwa historia Richarda Bilkszto, który popełnił samobójstwo po tym, jak jeden z takich szkoleniowców uznał go za rasistę, ponieważ powiedział, że Kanadyjczycy nie są bardziej rasistowscy niż Amerykanie, była tylko nagłośnioną sprawą będącą czubkiem góry lodowej.

Więcej

Wycie wściekłości
na cywilizację
Brendan O’Neill


Bez wątpienia najgorszym podejściem do tematu "obozu solidarności z Gazą", który od zeszłego tygodnia okupuje Columbia University w Nowym Jorku, jest mówienie, że studenci zawsze robili takie rzeczy. Studenci od zawsze okupowali budynki i place, aby wyrazić swój pogląd polityczny. Studenci od dawna agitowali przeciwko wojnie. Studenci często okazują radykalną intensywność. Spójrzcie na erę Wietnamu – piszą publicyści w świecie chrześcijańskim – tak jakby obóz poparcia dla Gazy był kolejną eksplozją młodzieńczego antyimperializmu.

Więcej

Antyliberalna krucjata
w obronie antysemickiego tłumu
Jonathan S. Tobin

Studenci na Columbia University (Zrzut z ekranu wideo)

Wszelkie wątpliwości co do tego, czy władze Uniwersytetu Columbia rozumiały gniew, jaki wywołało tolerowanie rutynowej nienawiści do Żydów na ich kampusie, zostały rozwiane w tym tygodniu, dzień po zeznaniach przedstawicieli uniwersytetu przed Izbą Reprezentantów USA. To, co nastąpiło później, stanowiło rzadką próbę wyegzekwowania pewnych konsekwencji wobec antysemickiego tłumu. Ale chociaż wezwanie policji i stanowczość była pewną ulgą, przyzwolenie, jakie tacy ludzie najwyraźniej otrzymali od władz, o tyle gotowość tak wielu liberalnych ekspertów w prasie korporacyjnej do obrony tej tłuszczy jest oznaką tego, w jak niebezpiecznym momencie historii znaleźliśmy się dziś.

Więcej

Co znaczą związki
Chin z Hamasem?
Steven Stalinsky

Chiński dyplomata Wang Kejian spotkał się 17 marca w Katarze z przywódcą politycznym Hamasu Ismailem Haniją (źródło: Biuro Mediów Hamasu).

Coraz wyraźniejszy sojusz Hamasu z Rosją i Chinami po ataku Hamasu z 7 października jest istotnym elementem sytuacji. Rosja zyskała na odsunięciu uwagi świata od jej wojny w Ukrainie; Chiny zyskały na odsunięciu uwagi od Tajwanu – wydaje się, że oczy wszystkich zwrócone są na wojnę Izrael-Hamas. Chińscy komentatorzy zwracają uwagę, że konflikt Hamas-Izrael oferuje Chinom szansę na inwazję na Tajwan, którą „należy rozpocząć natychmiast”, podczas gdy uwaga Stanów Zjednoczonych jest skierowana gdzie indziej. Przywódca Hamasu powiedział, że Chińczycy mogą wziąć przykład z 7 października.

Więcej

„Lepsi” cywile
z Gazy
Alan M. Dershowitz

<span>Niektórzy cywile w Gazie ponoszą „ciężką odpowiedzialność za wszystkie zbrodnie popełnione przez wybrany przez siebie rząd”. Weźmy pod uwagę cywilów z Gazy, którzy 7 października podążyli za terrorystami do Izraela. Cywile ci pojmali pielęgniarkę Nili Margalit i po zamordowaniu innych Izraelczyków uprowadzili ją do Gazy, gdzie pokazali ją „rozradowanym tłumom” cywilów, którzy wiwatowali na cześć jej porywaczy. Na zdjęciu: terrorysta Hamasu i palestyńscy wspólnicy cywilni wchodzą do kibucu Be'eri, by mordować, gwałcić, torturować i porywać Żydów, 7 października 2023 r. (Źródło zdjęcia: kamera bezpieczeństwa kibucu Be'eri)</span>

„Zbrodnie popełnione przez Niemców są okropne i na każdym rogu słyszy się o nieszczęściach i stratach, jakie celowo sprowadzili na narody. Najdziwniejsze jest to, że nawet lepsi ludzie wśród Niemców nie są świadomi swojej ogromnej odpowiedzialności za te wszystkie zbrodnie popełnione przez wybrany przez siebie rząd i że świat zewnętrzny jest raczej skłonny o tym zapomnieć”.


Te słowa napisał Albert Einstein 16 września 1945 roku, wkrótce po zakończeniu II wojny światowej, w liście, który miałem szczęście zdobyć.

Więcej
Blue line

Skamieniałe zachowanie:
termity w bursztynie
Jerry A. Coyne


Oto rzadki przykład skamieniałości zachowań zwierząt. W tym przypadku chodzi o termity, których współcześni przedstawiciele jako pary angażują się w zachowania zwane „bieganiem w tandemie”. Dzieje się tak po tym, jak odlatuje grupa rozmnażających się termitów, które opuściły swoje gniazdo narodzenia. Zachowanie to z pewnością ewoluowało jako sposób na rozpoczynanie nowych kolonii. W przeciwieństwie do innych owadów społecznych, takich jak pszczoły, w kolonii termitów jest wiele zdolnych do rozmnażania się samców i samic, które mają skrzydła, oczy i zdolność do kojarzenia się i zakładania nowych kolonii (innym robotnikom brakuje skrzydeł i oczu). W czasie godów rój reprodukcyjnych osobników odlatuje losowo, a następnie ląduje na ziemi lub, w tym przypadku, na pniu drzewa.

Więcej

Jak głęboka jest nienawiść
muzułmanów do niewiernych?
Andrzej Koraszewski

Ten słodki obrazek pokutuje w sieci od lat. Nie przybliża pokoju. Ignorancja i naiwność nie pierwszy raz sprzyjają barbarzyństwu.     

Bestialska napaść wyzwoliła wycie żądnej krwi tłuszczy za oceanem i w Europie, podniecając również Teheran, Ankarę, Moskwę i Pekin. Ideologie są różne, ale chwilowo cel jest wspólny – Śmierć Ameryce, ale najpierw śmierć Izraelowi. Odwieczny fanatyzm religijny znakomicie służy do rozbudzenia gniewu na wspólnego wroga. O ile napad zbirów Hamasu i towarzyszących im cywilów na izraelskie miejscowości w pobliżu granicy z Gazą przyniósł mieszkańcom Gazy katastrofę, czyli klęskę militarną i humanitarną, to zdaniem przywódców Hamasu, ich sponsorów i ich sojuszników, 7 października przyniósł historyczne zwycięstwo na skalę światową, a im więcej palestyńskich ofiar (faktycznych lub zmyślonych), tym większy sukces islamu w sojuszu z globalną lewicą w ich wojnie z demokracjami.

Na łamach gazety „The Wall Street Journal” Steven Stalinsky analizuje islamskie reakcje na masowe propalestyńskie protesty w amerykańskich miastach, a w szczególności na amerykańskich uniwersytetach. Autor cytuje wypowiedzi przywódców organizacji terrorystycznych zachwyconych wizją podpalenia świata.

Więcej

Zobaczcie bojkot
XXI wieku 
Phyllis Chesler


Książka w łańcuchach. Zdjęcie: Square Frog/Pixabay.

Dwunastego kwietnia „Ha'aretz” opublikował długi i ważny artykuł, w którym opisano „bezprecedensowy światowy bojkot izraelskich naukowców”. Ich raport opiera się na ankiecie przeprowadzonej w styczniu przez Izraelską Akademię Młodych, w której jedna trzecia z 1000 ankietowanych starszych wykładowców zgłosiła „znaczny spadek ich więzi z naukowcami za granicą”.

Więcej

Jak „przebudzona lewica”
stała się miłośniczką Iranu 
Brendan O’Neill


Zatrzymać ludobójstwo, sympatycy Hamasu protestują w Helsinkach, 21 października 2023r. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)   

Jak szybko lobby „Zawieszenie broni teraz!” zamieniło się w pieniących się podżegaczy wojennych. Gdy tylko Iran rozpoczął swoje zbrodnicze bombardowanie Izraela, ci fałszywi zwolennicy pokoju podskakiwali z radości. To „prawdziwa solidarność” – stwierdziła jedna z grup protestacyjnych w odpowiedzi na grad rakiet Iranu na państwo żydowskie. 

Więcej
Dorastać we wszechświecie

Chrześcijanie wolą żyć
w Izraelu
Bassam Tawil

Protesty propalestyńskie
w Ameryce
Jerry A. Coyne

Gdy­by nie Ży­dzi
nie byłoby problemu
Henryk Grynberg

Islam jako potęga
kolonialna
Daled Amos

Geneza i paradoksy
teizmu (IV)
Lucjan Ferus

Historie zakładników
i narracje terrorystów
Liat Collins

Czemu Warszawa mówi,
że „Tel Awiw powiedział”?
Andrzej Koraszewski

Co robić by chronić
prawa człowieka?
G. Steinberg i I. Reuveni

„Science”: rozszerzyć DEI
w STEMM
Jerry A. Coyne

Niebezpieczny pęd by
uratować Hamas
Allan M. Dershowitz

Hamas niszczy Gazę,
ale głosi „zwycięstwo”
Bassam Tawil

Palestyńczycy  nie są
małymi dziećmi
Einat Wilf 

Ruchy masowe i tęsknota
do nienawiści
Andrzej Koraszewski

Antonio Guterres i kochający
terror arcykapłan
Z materiałów MEMRI

Ile jest wart
martwy Żyd?
Gadi Taub

Blue line
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


&#8222;Choroba&#8221; przywrócona przez Putina


&#8222;Przebudzeni&#8221;


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk