Prawda

Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 - 18:37

« Poprzedni Następny »


Saga rodu Fedorowiczów, powiatowa walka z zaborcą i proces Katarzyny Mrówczyny


Andrzej Koraszewski 2021-10-04


Przypadki chodzą po ludziach, a czasem stukają do okna. Jerzy Łukaszewski, historyk i publicysta, z którym wirtualnie spotykamy się na łamach Studia Opinii, poprosił mnie o adres pocztowy i w dwa dni później listonoszka zastukała do okna w kuchni i podała paczkę zawierającą trzy książki. Rozpakowałem, położyłem na stoliku przy sofie, postanowiłem że obejrzę później, jak będę miał wolną chwilę, albo może teraz obejrzę tę najcieńszą. Co u licha z Gdynią ma wspólnego Jacek Fedorowicz? Trzeba zrobić zakupy, korektę przetłumaczonego artykułu, sprawdzić pocztę. Dobra, przeczytam kilka stron, żeby zobaczyć, o co chodzi i wracam do roboty. Ciekawe czy Gdynia ma jakieś kontakty z Tel Awiwem? Tel Awiw jest o całe 10 lat starszy, w obydwu tych miastach ludzie lubią mieszkać, a i turystów w nich nigdy nie brakuje. Gdynia w 1920 roku miała tysiąc mieszkańców, rok później 4 509, w 1935 ponad sto tysięcy. Wszyscy wiemy, że to była duma dwudziestolecia i kiedy mówisz Gdynia, natychmiast wyskakuje Eugeniusz Kwiatkowski. To trochę tak jak z Wałęsą – mówisz Solidarność i wyskakuje Wałęsa. To gdzie ci Fedorowicze? No tak, Fedorowicze kryją się w szczegółach.

Łukaszewski jak wielu historyków lubi zaczynać od Adama i Ewy, a w tym przypadku od prapradziada dobrze znanego Jacka Fedorowicza, który to pradziad (jak głosi notka w księdze parafialnej) utrzymywał dorożki, a na akcie chrztu syna przyjaciela nie mógł się podpisać, bo pisać nie umiał. Rok to był 1835, czyli sto dwa lata przed narodzinami Jacka Fedorowicza.


Jerzy Łukaszewski jest pasjonatem szczegółu.  Zastanawia się, czy Józef Fedorowicz umiał pisać i zapomniał, znajduje dowód, że później podpisywał się sprawnie, co może znaczyć, że w owych czasach umiejętność czytania i pisania musiała być potrzebna.


Tu zaczyna się biblijna narracja, Józef Fedorowicz począł Leopolda, który jako młodzieniec był służącym, a potem „utrzymywał się ze środków własnych” (co z braku bliższych wskazówek możemy sobie interpretować jak nam dusza dyktuje). Leopold Fedorowicz począł Jana Fedorowicza, a ten był już przedsiębiorcą całą gębą, założył fabrykę kamieniarską, produkującą nie tylko płyty nagrobne, ale i materiały budowlane.


Skracam to wszystko okrutnie, a tam mnóstwo szczegółów i szczególików podanych smacznie i gustownie, rozświetlających mroki przeszłości jak uliczna lampa gazowa.


Jan Fedorowicz spłodził Wacława i Janusza, czyli stryja i ojca dobrze czytelnikom znanego Jacka, a ci dwaj, po obowiązkowym odbyciu dzieciństwa i młodości, odegrali istotną rolę przy narodzinach miasta Gdynia. 


Narodziny tego miasta to naprawdę wielka sprawa, zaś pokazane jako saga jednej rodziny wciągają mocno i mogą przeszkadzać w wykonywaniu palących obowiązków.


Mogło być tak, mogło być inaczej. Prezydent USA powiedział, że Polska ma mieć dostęp do morza, ale słowa prezydenta USA nie są prawem międzynarodowym, a jakby tego było mało,  prezydent nie powiedział, gdzie ma być ten dostęp i te jego słowa przedarły się do Traktatu Wersalskiego w formie nieco mglistej. O Pomorze toczyła się zatem walka dyplomatyczna i zbrojna, co było powodem, że ostateczna mapa tej części Polski została ustalona z poważnym  opóźnieniem.


Teresa Łuczak i Jerzy Łukaszewski postanowili podejrzeć, co się działo u progu niepodległości w Czersku i w Borach Tucholskich. Powstanie Wielkopolskie ma solidną literaturę, a bunt w Czersku to zaledwie epizod, którego wpływ na bieg rzeczy trudno dokładnie zmierzyć, ale mamy tu piękną lekcję pokazującą, że o przesuwaniu granic na ogół decydują armie i wielcy tego świata, a sytuację w terenie zmieniają mieszkający tam ludzie. Polski dostęp do morza prowadził przez Bory Tucholskie, a w borach ukrywał się tamtejszy Janosik i jego ludzie. Ta lokalna działalność zbrojna niczego nie rozstrzygnęła, ale prawdopodobnie pomagała Prusakom pogodzić się z postanowieniami Traktatu Wersalskiego.


Wojna podnosi ciśnienie, nawet na terenach odległych od frontu. Od chwili wybuchu pierwszej wojny światowej na terenach zaboru niemieckiego nasiliła się dyskryminacja ludności polskiej, a to, jak również nadzieja, że może z tej zawieruchy wyłoni się wolna Polska, skłaniało do spisków i budowania podziemia.


Współautorką tej książki jest Teresa Łuczak, z zawodu politolog, ale z domu Gnacińska. Nie jest to bez znaczenia, bo wśród bohaterów tej książki są bracia Gnacińscy, którzy w czynie patriotycznym napadali na leśniczówki obsadzone przez Niemców i planowali zbrojne zajęcie Czerska. Z wszelkiego rodzaju partyzantami jest zawsze ten sam problem – rabunek jest nieodłączną częścią działalności zbrojnych band żyjących poza prawem. Rekwizycje usprawiedliwiane są patriotyzmem, ale rzeczywistość nigdy nie jest tak piękna, jak to później przedstawiają legendy. (Mój ojciec, major Armii Krajowej, był wysyłany z Warszawy na inspekcje kilku oddziałów partyzanckich w świętokrzyskim. Najpierw opowiadał rzeczy zabawne, jak powitanie na peronie z żołnierskim fasonem z salutowaniem i głośnym wymienianiem stopni wojskowych, czy nocny napad grupy z NSZ na leśniczówkę, w której byli akowcy, kiedy został ostro napomniany przez młodszego stopniem dowódcę oddziału, żeby nie stał przy oknie z palącym się papierosem, bo jest wybornym celem, ale dopiero kiedy wyrosłem z pacholęcego wieku rozmawialiśmy na poważnie o dylemacie takiego inspektora, który nieodmiennie domyśla się, że w sprawach zaopatrzenia jest okłamywany.)                                                                       

Tak czy inaczej raczej nie o ustalenie siły wpływu tu idzie, a o odtworzenie postaw i zachowań w sytuacjach nadzwyczajnych, kiedy ludzie podejmują ważne dla ich życia decyzje w oparciu o tradycję, skąpe informacje i osobiste lojalności. Próbując odtworzyć obraz tamtego świata, historyk korzysta z tych dokumentów, które ocalały, z rodzinnych legend, w których zazwyczaj jest element konfabulacji i z pracy innych historyków, którzy wcześniej próbowali coś ustalić. Lokalne społeczności mają często fascynującą historię, która rzuca inne światło na tę historię kraju, którą chyłkiem wynieśliśmy ze szkoły.


Czytając tę książkę przypomniałem sobie jeden z pierwszych głupich dowcipów, który mogłem zrozumieć po szwedzku: młoda dama siedzi na przyjęciu obok starszego pana i pyta go, czym się zajmuje. Kiedy ten opowiada, że historią, młoda kobieta prosi, żeby jej opowiedział jedną. Łukaszewski ma w rękawie całą moc historii i historyjek, a jego opowieść o historii przechodzi w gawędę, w której narrator ciągle przypomina, że widzimy tylko to, co ocalało w zachowanych dokumentach, a reszty możemy się tylko domyślać.


Trzecią książkę, Pomorza historie mniej znane, nadal czytam, ale Autor polecił mi szczególnie obszerną dokumentację z procesu oskarżonej o czary Katarzyny Mrówczyny sądzonej i skazanej w Styszewie w roku pańskim 1695.


Historie o czarownicach kuszą pisarzy i historyków, z których jedni wracają do nich, żeby uświadomić czytelnikom, iż polowania na czarownice nadal trwają, zaś inni dla pokazania swojej wyższości moralnej i bez świadomości, że nadal biorą w nich udział nierzadko występując w roli inkwizytorów.   


Rozdział ma trzynaście stron, z tego dziesięć stron oryginalnych sądowych zapisów, które autor opatrzył krótkim wprowadzeniem i zakończeniem. W swoim wprowadzeniu Łukaszewski zwraca uwagę, że ta „ciemnota” nie była dziełem pozbawionego dostępu do nauki ciemnego ludu, a stanowiących prawa i orzekających wyroki luminarzy tamtej epoki.


Mamy powód do zastanawiania się „Czy była ta ‘ciemnota’ li tylko rzeczywistym ograniczeniem umysłowym, brakiem wiedzy i skłonnością do zabobonów, czy może także sposobem na załatwienie bardzo przyziemnych problemów wewnątrz lokalnych społeczności?”                                


Literatura hiszpańska dostarcza więcej odpowiedzi na to pytanie, ale i na naszym podwórku mamy sporo dowodów, że jedno i drugie, zaś te dziesięć stron dokumentów z tego procesu świetnie pokazuje jak działa system, w którym prokurator mówi „daj człowieka a paragraf znajdę i pokażę ci, że przyzna się do winy i sam grzecznie o śmierć poprosi”.    


Zapewne głęboko wierzono w istnienie sił nadprzyrodzonych i w moc czarów, co łączyło się dziwnym sposobem z przekonaniem, że winnego trzeba do przyznania się przymusić torturami, bo bez tego mogą się wypierać. Była więc ta wiara powiązana z interesem osobistym i socjotechniką sprawowania władzy. Ten pełen zapis akt procesowych z 1695 roku wart jest mszy i refleksji nie tylko na ogromem belki w oku bliźniego, ale i źdźbłem w oku własnym. 


Świadków sądowi przedstawiono sześciu, z których pierwszy ujawnił, że Katarzyna Mrówczyna często gęsto stukała do drzwi żebrząc i po jednej wizycie, gdzie ją z kwitkiem odprawił, pięć krów zrzucało i do tego Wołowi nogę złamało. Świadek uczciwie przyznał, że nie może przysiąc, że to robota Mrówczyny, ale może przysiąc, że szkód doznał. Drugi świadek podobnie, zeznał prawdziwie, że rok wcześniej brat utonął w rzece i że poszedł do wróżki, żeby dowiedzieć się z jakiej przyczyny bratu to nieszczęście się przydarzyło, a ta mu powiedziała, że diabły to zrobiły, a Mrówczyna ma pięć diabłów na swoje usługi. Trzeci świadek powiedział sądowi, że dał jałmużnę Mrówczynie, a w trzy dni później krowa zachorowała. Kolejny świadek poinformował sąd, że sześć lat wcześniej podczas procesu dwóch innych czarownic oskarżone zeznały, że Mrówczyna też jest czarownicą. Piąty świadek poświadczył prawdziwość słów czwartego, a szósty zeznał,  że zaledwie kilka miesięcy wcześniej stracona w innej wsi czarownica wyznała przed śmiercią, że Mrówczyna też jest czarownicą.


Wezwano przed oblicze sądu oskarżoną, którą występujący jako oskarżyciel sołtys oskarżył o czary, a jeśli się będzie wypierała, to żeby ją sąd zgodnie z prawem przeegzaminował. Oskarżona, która książek Sołżenicyna i podobnych autorów wyjaśniających mechanizm działania niektórych sądów nie czytała, a już o współczesnych mediach społecznościowych w ogóle nie miała pojęcia, zapewniła, że jest niewinna, otwierając tym samym drogę do dalszego przesłuchania z dodatkiem nacisku bezpośredniego.


Mrówczyna trzykrotnie zapierała się, twierdząc uparcie, że żadnych czarów nie robiła, więc jak czytamy:

Aby tedy prawda się pokazała; Sąd Criminalny przystępuie ad Media Iuris, iz godna do oddania na Tortury. Zaczym  Sąd deciduie, aby onę na Tortury wzięto…”.

Po pierwszych torturach oskarżona przyznała, że jest czarownicą i kilka grzechów wyznała, co skłoniło sąd do wyznaczenia drugich tortur. Mrówczyna pospiesznie zgodziła się, że chce całą prawdę wyznać. Przyznała teraz, że Duch Marcin chrzcił ją w rzece w imię diabła, a potem obcował z nią cieleśnie, przyznała, że jest czarownicą i że chce umrzeć. Oskarżyciel (nazywany w tych dokumentach instigatorem), wniósł do sądu wniosek o trzecie tortury. Oskarżona poprosiła sąd, żeby ją uwolnił od trzecich tortur, bo Duch Marcina od niej odleciał i teraz już wszystko może powiedzieć. Sąd przychylił się do wniosku oskarżonej.


Kiedy oskarżona przyznała się do wszystkiego, o co ją oskarżano, sąd z czystym sumieniem skazał ją na śmierć przez spalenie.  


Przypomina nam Autor, że nie dowiedzieliśmy się niczego nowego, że czytaliśmy to wszystko w książkach, widzieliśmy na filmach i w teatrze. Nowością są tu zaledwie swojskie imiona i swojska sceneria.      


Instigatorów nadal mamy dostatek i to po wszystkich siedmiu stronach barykady. Prawdziwe tortury są dziś pod naszą szerokością geograficzną stosowane rzadko i dyskretnie, więc postęp jest ogromny. Warstwy opiniotwórcze nadal uwielbiają polowanie na czarownice, pręgierz i grillowanie. Co czasem nam się podoba i możemy nie zauważyć, że też czasem sami graliśmy w tym teatrze już to po stronie oskarżenia, już to jako samozwańczy sędziowie, ale zawsze przestaje nam się to podobać, kiedy oskarżenia lecą w naszym kierunku.


Wielokrotnie tłumaczyłem artykuły Leo Igwe, nigeryjskiego autora, który w katolickim  seminarium dla duchownych już po kilku miesiącach  nabawił się ostrego ateizmu i dziś jest nie tylko jednym z najbardziej znanych i rozpoznawalnych afrykańskich ateistów, ale i wiele czasu poświęca na ratowanie dzieci oskarżonych o czary. Tak więc możemy powiedzieć, że te nasze polowania na czarownice są już bardzo cywilizowane.


Dwie książki, z tych, które tu wspominam są dostępne w sprzedaży, wystarczy wbić w wyszukiwarkę tytuł i autora, Gdynia Fedorowiczów w Google nie wyskakuję, więc mam nadzieję, że Autor podpowie, gdzie też można ją kupić.                           


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj






Znasz li ten kraj

Znalezionych 386 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Polityka, Kościół i medycyna   Koraszewski   2016-10-17
Czarny Poniedziałek był tylko początkiem długiego marszu   Koraszewski   2016-10-24
Kościół bardzo kocha kobiety   Koraszewski   2016-10-28
Kobieta superpatronką roku 2017   Koraszewski   2016-11-07
Perwersyjny moralista w sutannie   Koraszewski   2016-11-10
Do posłanki co dyskutować chciała   Koraszewski   2016-11-19
Awangarda umysłowego proletariatu   Kruk   2016-11-21
Intronizacja Chrystusa, czyli powiedzcie Allahu akbar   Koraszewski   2016-11-23
Nauka dla świata pracy   Koraszewski   2016-12-03
Ujednolicone miary zdrowego rozsądku   Kruk   2016-12-08
Szlak bojowy Jarosława Kaczyńskiego   Koraszewski   2016-12-17
I gdzie nas ten dyskurs prowadzi?   Kruk   2016-12-20
Krzyżacy, Włodkowic i siekiera na ołtarzu   Koraszewski   2016-12-29
Jego Małość i halucynogenny grzyb   Kruk   2017-01-02
Żaba mortal combat i lewatywa z kawy   Szczęsny   2017-01-05
Znaki czasu na Jasnej Górze i gdzie indziej   Koraszewski   2017-01-09
Narodowy socjalista pisze do mnie list   Koraszewski   2017-01-11
Dziewiczy lasek na skraju miasteczka   Kruk   2017-01-21
O trudności zamiany rozmów nocnych na dzienne   Kruk   2017-02-21
Przemysł zmasowanej dezinformacji   Koraszewski   2017-02-27
Czy Polacy wybiją się...   Koraszewski   2017-03-02
Ogień narodowy, czyli patriotyzm patologiczny   Koraszewski   2017-03-10
O płodności intelektualnego onanizmu   Kruk   2017-03-14
My chcemy boga, w książce, w szkole...   Koraszewski   2017-03-27
Infantylizmofilia czy chrześcijańska myśl światła?   Koraszewski   2017-04-14
Panu Bogu świeczkę, biskupom ogarek, pora zapalić światło   Koraszewski   2017-04-18
Niechęci etniczne w służbie ratowania czytelnictwa w Polsce   Koraszewski   2017-04-27
Jak pięknie kwitną kanalie   Koraszewski   2017-05-01
Prezydent nie wszystkich Polaków   Koraszewski   2017-05-16
W poszukiwaniu umiarkowanych katolików   Koraszewski   2017-05-24
Na tropach chrześcijańskiego feminizmu   Koraszewski   2017-06-24
Dramat z nadmiarem inteligencji emocjonalnej   Kruk   2017-06-26
Czy suweren jest blondynem?   Koraszewski   2017-06-30
Uchodźcy a sprawa polska   Koraszewski   2017-07-08
Costaguana dla Costaguańczyków   Koraszewski   2017-07-23
Kryzys komunikacji werbalnej, czyli patos środkowego palca   Koraszewski   2017-07-31
Sumienie, czyli moralność bez smyczy   Koraszewski   2017-08-04
O seksie, moralności i religii   Koraszewski   2017-08-06
Jak to na wojence ładnie, tarara...   Koraszewski   2017-08-09
Pan Baginski pyta o antysemityzm   Koraszewski   2017-08-17
Apel Stowarzyszenia Miłośników Logiki Nieformalnej   Kruk   2017-08-18
Mroczny cień udrapowanych autorytetów   Koraszewski   2017-08-23
Ipso facto omlet z groszkiem   Kruk   2017-09-19
W oparach religijnej magii   Koraszewski   2017-10-10
Kościół, wierzący, dialog   Koraszewski   2017-10-21
Długi lot bibelota   Kruk   2017-10-26
Zupa z gwoździa do trumny z św. pamięci wkładką   Kruk   2017-11-01
Stan Polski przed wyborami   Koraszewski   2017-11-09
Święto niepodległości, czyli bal sykofantów   Koraszewski   2017-11-11
Przypowieść o Janie i Fortepianie   Kruk   2017-11-21
Hej, wy, naród…   Koraszewski   2017-11-23
Nauczyciel-ateista w szkole   Koraszewski   2017-11-29
Idem per idem, czyli polska droga do demokracji   Koraszewski   2017-12-01
Władca much – lekcja wychowawcza   Kruk   2017-12-11
Sędziami będziem wtedy my!   Koraszewski   2017-12-20
Szkolne orły i wątroba Prometeusza   Kruk   2017-12-25
Silva rerum, Facebook i rara avis   Koraszewski   2018-01-02
Piątek narodowo-erotyczny   Kruk   2018-01-10
Ustawa przeciw kłamstwu czy przeciw prawdzie?   Koraszewski   2018-01-29
Bluźniercy, bałwanochwalcy i inni   Kruk   2018-01-30
Powrót Gnoma, czyli naród znowu krzyczy „Wiesław śmiało”   Koraszewski   2018-02-05
Powrót antysemickiego potwora   Koraszewski   2018-02-10
Nieustający marsz niesłusznie dumnych   Koraszewski   2018-02-13
„WSZYSCY WIEDZĄ”   Kłys   2018-03-05
Byłam w niebie, mówi ośmioletnia Ania   Kruk   2018-03-07
Polski Marzec – 50 rocznica   Garczyński-Gąssowski   2018-03-08
Wzrost mendowatości w populacji mieszkańców Polski w efekcie zmian pogodowych   Koraszewski   2018-04-01
Niziutkie ciśnienie i Nuż w bżuhu   Kruk   2018-04-13
Płońsk miasto otwarte   Koraszewski   2018-04-18
Hogwart potrzebny od zaraz   Koraszewski   2018-04-24
Żydzi z Madonną w tle   Lewin   2018-04-28
Adoracja Jezusa Użytkowego   Kruk   2018-04-28
Czy naród może zakochać się w demokracji?   Koraszewski   2018-05-16
Wielkie kazanie o małej dziurze w drzwiach   Kruk   2018-05-23
Dowcipy, memy, przysłowia    Koraszewski   2018-06-02
Cała Polska myśli o pięcie   Kruk   2018-06-14
Ksiądz pana wini, pan księdza, a wójt jeden taki, a drugi inny   Koraszewski   2018-07-13
Chłopiec, którego zabito, ponieważ był Żydem   Koraszewski   2018-07-15
Znieważenie pomnika dłuta Stanisława Milewskiego   Koraszewski   2018-07-30
List otwarty do Mendy   Koraszewski   2018-08-13
Doświadczony, kompetentny, rzetelny inteligent poszukuje rozwiązania   Koraszewski   2018-08-17
Pamiętaj o nim na wszystkich swoich drogach   Lewin   2018-08-21
Wolna prasa, wolność słowa, wolność handlu    Koraszewski   2018-08-24
PRL Chrystusem narodów   Koraszewski   2018-08-31
Jaki ślad zostawiają słowa?   Koraszewski   2018-09-04
Raport z oblężonego miasta   Koraszewski   2018-09-12
Preambułka   Koraszewski   2018-09-15
Prawoznawstwo - broń się   Zajadło   2018-09-19
Satyra na leniwych patriotów   Koraszewski   2018-09-28
Narodowa dyskalkulia i lokalne porachunki   Kruk   2018-10-04
Ważny komunikat Skarbnicy Narodowej   Koraszewski   2018-10-08
Polak od kuchni   Kruk   2018-10-11
Polska w obiektywie Konrada Szołajskiego   Koraszewski   2018-10-16
Do urn obywatele, do urn   Koraszewski   2018-10-18
Partie polityczne i dylematy parlamentaryzmu   Koraszewski   2018-10-29
Bal w Świątyni Opaczności Narodowej   Koraszewski   2018-11-02
Patologia instytucji, czyli uwagi o "Klerze"   Górska   2018-11-03
Jasnowidzolożka wraca na czarnym koniu   Kruk   2018-11-12
Być Polką – duma czy wstyd? Refleksje na tle obchodów stulecia odzyskania niepodległości   Górska   2018-11-14
Odnaleziony tekst Tischnera oraz portret (pewnego) Polaka AD 2018   Koraszewski   2018-11-19

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk