Przez dwa miesiące zaniedbywałem ten blog. Kilka osób nawet wysłało mi wiadomość, żeby sprawdzić, czy jeszcze żyję. Żyję, a miałem powód do milczenia – do zeszłego tygodnia byłem w Mozambiku, pracowałem w Laboratorium Wilsona i gorączkowo przygotowywałem następne badanie bioróżnorodności w Parku Narodowym Gorongosa.
Nie miałem tam czasu na pisanie ani fotografowanie, ale udało mi się zrobić trochę zdjęć kilku ciekawych stworzeń. W Gorongosa jest teraz pora deszczowa i życie owadzie eksploduje. Zamontowałem przed moim gabinetem ultrafioletowe światło, żeby zebrać wszystkich członków mojej grupy docelowej (owady prostoskrzydłe i pokrewne rzędy) i wybrać interesujące gatunki z rzędów, których jeszcze nie zbieramy systematycznie. W niektóre noce płachta uginała się pod ciężarem setek gatunków owadów i przez pewien czas tajemnicze czerwonogłowy przylatywały do światła.
Dzięki wcześniejszym wyprawom do Gorongosa rozpoznałem, że są to Bromophila caffra – duże, powoli poruszające się owady, niechętnie wzbijające się w powietrze i znacznie szczęśliwsze, kiedy zwisają w kiściach z niskich gałęzi drzew. Są naprawdę rzucającymi się w oczy zwierzętami i wyraźnie jest im obojętne, czy ściągają czyjąkolwiek uwagę, włącznie z potencjalnymi drapieżnikami. W obozie było wiele ptaków i żarłocznych koczkodanów tumbili, które nawet nie spoglądały w kierunku powoli wirujących kiści much na liściach.
Jak na owady tak rzucające się w oczy i tak powszechnie występujące, szokująco mało wiadomo o ich biologii. W rzeczywistości, ostatni artykuł naukowy, który wspomina je (według przeszukania rozległej bazy danych MetaLib), pochodzi z 1915 r., a jest w nim tylko porównanie uderzająco czerwonej głowy tej muchy do innego gatunku. W znakomitym poście Teda C. MacRae’a o tym gatunku już pisano o anegdotycznych dowodach, że larwy tych much mogą żerować na korzeniach drzew Terminalia, potencjalnie nabywając toksyczne triterpeny cykliczne, co wyjaśniłoby aposematyczne ubarwienie dorosłych much. Ale, podobnie jak z tak wieloma bezkręgowcami afrykańskimi, nikt naprawdę tego nie wie.
Jest także inna możliwość. Pewnego poranka w Gorongosa obudziłem się z ramionami pokrytymi dużymi, bolesnymi pęcherzami. Poprzedniego wieczoru przez parę godzin szukałem owadów w wysokiej trawie i pamiętałem, że widziałem wiele czerwonoczarnych chrząszczy z rodzaju Mylabris. “To dlatego nazywa się je oparzykami!”, co zrozumiałem nieco zbyt późno. Kiedy grasowałem w trawie, musiałem otrzeć się o kilka tych owadów i sam dotyk wywołał na skórze pęcherze, które trwały przez tydzień. Same chrząszcze są bardzo toksyczne, nawet śmiertelne i żaden ptak ani inny kręgowiec nie będzie próbował ich zjadać. Jest więc całkiem możliwe, że te muchy są oszustami – wcale nie są toksyczne, ale po prostu liczą na niechęć drapieżników do próbowania potencjalnie szkodliwego posiłku. To zjawisko, znane jako mimikra batesowska, jest częste w królestwie zwierzęcym i bardzo podejrzewam, że te muchy są tu przykładem.
Kiedy w przyszłym miesiącu wrócę do Gorongosa, muchy będą tam nadal. Będzie to również czas, kiedy młode gekony gatunku Hemidactylus mabouia będą zbierały się wokół świateł obozu, po wykluciu się w styczniu lub lutym. Może to być trochę paskudne z mojej strony, ale sądzę, że wykonam kilka eksperymentów, żeby zobaczyć, czy jaszczurki, które nadal powinny być naiwne w kwestii much, mają jakieś niepożądane reakcje po ich zjedzeniu. Opiszę to tutaj.
Red-headed flies
The smaller majority, 12 marca 2015
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska