Prawda

Wtorek, 19 marca 2024 - 15:01

« Poprzedni Następny »


Zbłąkane dzieci Matki Natury (III)


Lucjan Ferus 2022-10-09


Następnie ich nowy Ojciec – działając poprzez swój ziemski personel, na czele którego stał jego zastępca, papież – krok po kroku zaczął tworzyć z ich udziałem i wydatną pomocą organizację, która w niczym nie przypominała już tej sielskiej atmosfery tamtych kazań w ogrodach oliwnych. Ich poprzednie obawy i wątpliwości zaczęły przeradzać się w coś znacznie gorszego, ale szybko wyjaśniono im, iż to wszystko czynione jest na większą chwałę ich nowego Ojca. Patrzyli z niedowierzaniem jak zmieniają się prawa, które były im dane na początku. Jak ci, cisi, pokorni i ostatni – stają się stopniowo pierwszymi i butnymi, wyciągając swe łapy po wszystko co tylko mogli zdobyć: bogactwa, przywileje i władzę.

Nie dowierzali własnym oczom! A już najbardziej nie mogli uwierzyć w przerażającą zmianę wizerunku samego Ojca, który kiedyś mówił o miłości i braterstwie, o umiłowaniu bliźnich i pomocy im, a teraz nakazywał grabić, mordować, niszczyć i walczyć bezlitośnie! Zabijać jego wrogów, a wątpiących nawracać siłą. Tak przynajmniej utrzymywali jego kapłani, przekonując ich o tym usilnie przez cały czas. On także wyrażał się lekceważąco o ich Matce, nazywając prawa które im dała barbarzyńskimi, diabelskimi bezeceństwami, uważając je za nieprzyzwoite i bluźniercze, których powinni się wstydzić i odpokutować za nie.

 

Ten ich nowy Ojciec chciał od nich tego samego co poprzedni: niewolniczego poddania się jego woli, wykonywania wszelkich rozkazów bez słowa krytyki z ich strony. Jego okrucieństwo dorównywało temu poprzedniemu – choć teraz już inni jego wyznawcy robili to w jego imieniu. To, że nie wymagał tego wszystkiego od nich bezpośrednio a jedynie przez swój ziemski personel – niczego nie zmieniało we wzajemnej relacji. Fakt był faktem, iż to wszystko co teraz czynili w jego imieniu i dla jego jakoby chwały, zaprzeczało dokładnie temu, czego nauczał ich w ogrodach oliwnych i na co właśnie dali się nabrać. Ale cóż, musieli mu służyć w ten sposób, gdyż taka ponoć była jego wola. W co ani przez chwilę nie pozwalali im wątpić jego kapłani, a głównie jego „święty” ponoć „zastępca” na Ziemi.

                       

Mijały znów stulecia, podczas których przelewali oni krew dla nowego Ojca i w jego imieniu, modląc się do Niego w przerwach między wojnami, rzeziami i grabieżami. Były więc wyprawy krzyżowe zwane krucjatami, „ewangelizacje” ogniem i mieczem oraz nawracanie siłą i gwałtem (prozelityzm), a także Św. Inkwizycja z przebogatym zestawem „argumentów” przymusu. W imię tego ich nowego Ojca, który kazał się nazywać miłosiernym i kochającym – palono wielu ludzi na stosach, wpierw torturując ich bestialsko, a nawet – co zdziwiło ich niezmiernie – odkurzono przykazanie jego poprzednika: - „Nie pozwolisz żyć czarownicy” i dzięki niemi, oraz podręcznikowi „Młot na czarownice”, napisanemu przez dwóch mizoginicznych gorliwców, spalono wiele tysięcy niewinnych kobiet jako „czarownice”                                  

Byli świadkami i uczestnikami tych przerażających wydarzeń, które budziły w nich przestrach, obrzydzenie i niechęć, a także lęk o przyszłość. Ich ręce bez przerwy spływały krwią odmiennie myślących i wierzących. Chociaż wszystko to widzieli na własne oczy, ba! Brali w tym czynny udział – nie mogli uwierzyć nadal, iż ten ich nowy Ojciec mógł przejść taką niewiarygodną przemianę! Okazał się wręcz wilkiem w owczej skórze! Chociaż zdecydowana większość aprobowała ten stan rzeczy, uznając w swej głupocie i zakłamaniu, iż tak być powinno i są to zachowania całkiem normalne u istot uważających się za rozumne, część z nich poczuła się powtórnie oszukana, dlatego postanowili go porzucić i więcej już nie szukać opieki u żadnego Ojca, choćby uważał się za najprawdziwszego i najwyższego.

 

 Wzięli jeszcze udział w wielkich wojnach, w których zginęło miliony ich współbraci, w których najeźdźcy byli błogosławieni przez najwyższych kapłanów ich nowego Ojca. Widzieli głód, choroby, przerażające obozy śmierci i wiele innych strasznych rzeczy. Mieli już dość tej przewrotnej i perfidnej opieki „ojcowskiej”, przeczuwali już, że nic dobrego z tej strony i tak ich nie spotka. Raziła ich bezgraniczna pycha i obłuda jego kapłanów, którzy swym doczesnym życiem całkowicie zaprzeczali świętemu Słowu, które im głosili. Ich nieposkromiona żądza władzy, a także pazerność na bogactwa i przywileje, wydawała się nigdy nie zmniejszać, chociaż głoszony wzorzec moralny był tak krańcowo odmienny.

 

Lecz to akurat nigdy nie miało dla nich znaczenia. Ich autorytet bardziej się liczył, a nie ich   Nauczyciela, ich słowo, a nie słowo ich – prawdziwego ponoć – Ojca. Tak było zawsze i tak pozostało do końca. Zatem po dogłębnym przemyśleniu powyższych problemów postanowili przeanalizować i zweryfikować swoje poglądy dotyczące roli Ojców w ich życiu.

 

Wywiązała się – jak zwykle w takich przypadkach – ostra i zacięta dyskusja, przypominająca bardziej zażartą kłótnię, niż ścieranie się argumentów. Przekonywano ich, że tylko w przynależności człowieka do świata boskiego kryje się jego prawdziwa wielkość. Że człowiek sam bez swego Ojca Niebieskiego jest niczym, że tylko jego opieka i miłosierdzie mogą mu pomóc podźwignąć się z upadku w rajskim ogrodzie i zbawić go, że przyszły wiek – jeśli ma w ogóle być – musi być religijny. Ostrzegano ich, iż jeśli odrzucą opiekę swego Ojca, bardzo szybko staną się zwierzętami, ponieważ człowiek  musi wierzyć w coś wyższego, coś co nadaje sens jego życiu, co pozwala mu odważnie spojrzeć śmierci w oczy.

 

Mówiono im wreszcie, że człowiek nie ma pod tym względem żadnej alternatywy, musi wierzyć i ufać swemu Ojcu, gdyż nic innego i tak mu nie pozostaje. Dzięki tej wierze jest właśnie wolny, choć wszystko na to wskazuje, iż jest akurat odwrotnie. Znali te argumenty na pamięć, więc odpierali je z dziecinną łatwością. Nie robiło to jednak żadnego wrażenia na ich rozmówcach, powtarzali wielokrotnie to samo, nie starając się nawet zrozumieć ich argumentacji. Wyglądało to tak, jakby rozmawiali różnymi językami, lub posługiwali się inną logiką. Więc po długich i gorących sporach, po przeanalizowaniu wszystkich „za” i „przeciw”, po wielu dyskusjach również w swoim gronie, podjęli w końcu decyzję by powrócić znów do swej Matki Natury.                                 

 

Chociaż została ich tylko garstka – część została przy jednym Ojcu, cześć przy drugim, część odeszła gdzieś w nieznane, a większość oddała życie w rozlicznych wojnach prowadzonych bez przerwy przez ich Ojców – wierzyli, iż przyjmie ich ona na swe matczyne łono, choć minęło tak wiele czasu odkąd ją opuścili. Teraz dopiero stwierdzili ze zdziwieniem, że przez te wszystkie lata służenia swoim Ojcom, zapomnieli prawie o niej!  Może dlatego, iż zabraniano im o niej myśleć, albo dlatego, że ci Ojcowie tak wiele im obiecywali?.. Kto wie...

                                                           ------ // -----

Gdy wrócili do rodzinnego domu nie poznali go w pierwszej chwili, wydał im się jakiś inny i bardziej obcy. Jego otoczenie zmieniło się nie do poznania: potężne stare dęby rosnące w pobliżu zostały wycięte, tylko zmurszałe pniaki wystawały nieco ponad ziemię. Pryzmy śmierci walały się gdzie niegdzie, niektóre nawet zdążyły już trawą porosnąć. Od płynącej w pobliżu rzeki zalatywało niezbyt miłym dla powonienia fetorem, a z dziewiczego boru, który kiedyś podchodził aż po same jej brzegi, został tylko rachityczny, młody lasek. Ludzie kręcili głowami w milczeniu, dziwiąc się niepomiernie tym zmianom. Z niepokojem w sercach wchodzili po skrzypiących schodach, omijając bardziej zbutwiałe stopnie i uważając, aby ganek nie spadł im na głowę.

 

Gdy spojrzeli na swoją Matkę przerazili się jej wyglądem. Zmieniła się nie do poznania: ziemista cera, oczy dawniej żywe i promieniujące jakimś wewnętrznym blaskiem, teraz były smutne i przygaszone, całkowicie pozbawione wyrazu. Włosy niegdyś bujne i aksamitne, teraz siwe i silnie przerzedzone. Twarz poorana głębokimi bruzdami na wskutek przeżytych cierpień. Jej wyniosła i dumna niegdyś postać, teraz była przygarbiona i drżąca. Stała na wprost nich i przyglądała się im, mrużąc załzawione oczy. Wyraźnie ich nie poznawała. Dopiero, gdy rzucili się jej do nóg, zaczęli ją przytulać, całować i ściskać – rozpłakała się, poznając wreszcie swoje marnotrawne dzieci. Zaczęła się słaniać z wielkiej emocji, tak, że musieli ją wnieść do środka i położyć delikatnie na łożu. Uśmiechała się bezzębnymi ustami, przenosząc wzrok od jednego do drugiego.

 

- Moje drogie dzieci... moje dzieci wróciły,... moje dzieci.. – powtarzała z niedowierzaniem.

 -Myślałam, że już was nie zobaczę... - wyszeptała ze łzami w oczach.

- Ależ co ty Matko mówisz! – zaoponował najstarszy w nich, ciemnowłosy dryblas, a poparły go zaraz chórem jego siostry. Przyjrzała im się uważnie i rzekła: - Tak, moje dzieci... nie powinnam wam tego mówić,... ale widzicie tak się składa,... że powoli umieram,.. dlatego właśnie... - nie dali jej skończyć, przekrzykując się wzajemnie. - Matko, nie mów takich rzeczy! Gdy już tu jesteśmy zaopiekujemy się Tobą, zobaczysz sama! –

 

Kiwała głową uśmiechając się ze smutkiem. Nie oponowała i tak prędzej czy później poznają całą prawdę, a na razie niech myślą, niech łudzą się, iż można ją uleczyć. Po co ich teraz zasmucać tą gorzką prawdą? Swymi drżącymi, pomarszczonymi dłońmi gładziła ich głowy.

- Moje dzieci... moje drogie dzieci wróciły... – powtarzała, uśmiechając się do nich ciepło z rozrzewnieniem.

- Opowiadajcie zatem swoje przygody. Chcę wiedzieć wszystko po kolei... Znaleźliście tego swego Ojca?...No, mówcie! – ponaglała niecierpliwie przyglądając im się z ciekawością.

 

Spojrzeli jeden na drugiego, posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenia. Głos zabrał jeden z młodszych – rosły blondyn, o jasnej cerze i błękitnych oczach. Ujął dłoń Matki w swe mocne ręce i rzekł: - Znaleźliśmy Matko naszego Ojca. Chociaż długo to trwało, ale znaleźliśmy! Jaki on jest? – powiódł znaczącym spojrzeniem po rodzeństwie.

- Jest wspaniały, absolutnie doskonały, ma nieograniczoną moc i wiedzę, a także jest nieskończenie dobry, kochający i miłosierny... Po prostu jest ideałem pod każdym względem! – dokończył nie patrząc Matce w oczy. Przez chwilę trwałą cisz, słychać tylko było ciężki, świszczący oddech staruszki. Wreszcie odezwała się cicho:

 

- To dziwne,.. naprawdę dziwne,.. bo ja nie znam nikogo takiego,.. a przecież zapamiętałabym taki ideał, no nie? – patrzyła na nich zdziwionym wzrokiem, który mówił: - Przysięgam wam, że to prawda! – Pospuszczali głowy, nie mogąc znieść tego wzroku, a lica ich pokryły się rumieńcami wstydu. – A może jednak powiecie mi prawdę? Nie musicie mnie oszukiwać, nie macie już na to czasu,.. Czy to do was jeszcze nie dotarło? Może ja w zamian, też będę mogła coś wam wyjaśnić? – Patrzyli po sobie znacząco, trącając się łokciami.   

               

Aż wreszcie Matka Natura rzekła: - Zawrzyjmy układ: prawda za prawdę!... Opowiecie mi wszystko o waszych poszukiwaniach, a w zamian ja wam opowiem o waszym prawdziwym Ojcu, zgoda? -  Przenosiła swój palący wzrok z jednego syna na drugiego, z jednej córki na drugą, aż zmiękli i poddali się. Zaczęli opowiadać na przemian. Leżała z półprzymkniętymi powiekami i słuchała zachłannie ich opowieści, czasem wydając z siebie jakiś głęboki jęk, czasem bezwiednie zaciskając swe chude, żylaste ręce na pościeli.     Oni tymczasem opowiadali dzieje swych wielo tysiącletnich poszukiwań i doświadczeń nabytych w kontaktach ze swymi, jakże licznymi, „ojcami”. Opowieść zakończył młody jeszcze, jasnolicy blondyn, ten sam, który pierwszy zabrał głos. Potem zapadła cisza.                          

 

Staruszka leżała z zamkniętymi oczyma. Głębokie cienie kładły się jej na twarz, upodobniając ją bardziej do zmarłej niż do żywej istoty. Jedynie jej usta poruszały się bezdźwięcznie. Po chwili otworzyła oczy i gestem dała znać, iż chce usiąść. Podłożyli jej poduszki pod plecy, a gdy już wygodnie siedziała powiodła po nich wzrokiem i kiwając głową rzekła:

- No tak,.. to było nieuniknione,.. i tak byście mi nie uwierzyli, gdybym wam wtedy powiedziała prawdę. Potrzeba znalezienia sobie Ojca była w was tak silna, że na nic by się zdały moje prośby, błagania, przekonywania was i zapewnienia. Tak,.. musieliście przez to przejść, to było nieuniknione! – kiwała głową, patrząc gdzieś w dal ponad ich głowami.

 

Poruszyli się zaniepokojeni i zdezorientowani, posyłając sobie pytające spojrzenia. Musiała to dostrzec, bo roześmiała się, chociaż śmiech przemienił się szybko w męczący kaszel. – Moje drogie dzieci... – rzekła, uspokoiwszy się.

- Prawda jest taka, iż to ja sama was zrodziłam, bez pomocy żadnego z tych „waszych ojców”, o których mi tutaj opowiadaliście... -

- Jak to w ogóle było możliwe, Matko? – zawołali chórem, przekrzykując się wzajemnie.          

- No cóż... – rozłożyła ręce, uśmiechając się blado. – Zwykły przypadek... Nic więcej!

- Ależ to niemożliwe! – zakrzyknęli chórem, tym razem zgodnie.

- Dlaczego? – spytała spokojnie, przenosząc spojrzenie z jednego na drugiego.

 

- Jeden z nas już dawno temu obliczył, że przypadkowe prawdopodobieństwo zaistnienia nas, jest tak małe, że wręcz graniczyłoby z cudem! -

- Wszystko zależy jak się liczy, mój synu i co przyjmuje się za podstawę obliczeń. Ja miałam czas,.. mnóstwo czasu, który musiałam czymś wypełnić...– zamyśliła się, jakby przypominając sobie te zamierzchłe czasy, a potem cicho dodała: - Czy wiecie co to znaczy mieć do dyspozycji miliardy lat? Czy wiecie ile w tym czasie można zrobić? -

- No dobrze... załóżmy, że tak było jak mówisz Matko,.. to czym wobec tego są ci nasi „ojcowie”, których spotkaliśmy na swej drodze życia? – utkwili w niej pytający wzrok, a ona nie spiesząc się z odpowiedzią, patrzyła na nich z taką miną, jakby chciała spytać: - A więc jeszcze tego nie wiecie?... nie domyślacie się?

 

Po dłuższej chwili ciszy, w czasie której wpatrywali się w nią z napięciem, powiedziała wolno z namysłem: - To projekcja waszych marzeń, waszych potrzeb duchowych, waszych obaw i lęków. Waszej potrzeby nadawania sensu istniejącemu światu i waszemu życiu. Potrzeba wiary w wyższy sens bytu. Projekcja, która powstała z lęku przed nieznanym, a której wy sami nadaliście bliskie sobie cechy i przyznaliście jej moc nadprzyrodzoną. Ale również personifikacja waszej potrzeby władzy i sposób na uprawomocnienie tej władzy. Najwyższe uprawomocnienie dokonywanych czynów, w imię idei tak wzniosłej, że każdy środek jest uświęcony byle tylko ją zrealizować. Najwyższe uprawomocnienie i usprawiedliwienie zła, czynione przez człowieka drugiemu człowiekowi...

 

Zadrżeli na te słowa, bo przypomniały im się w tym momencie te wszystkie wojny, w których brali udział, zabijając w imieniu swych kolejnych „ojców”, bo im nigdy nie było dość władzy,... nigdy dość ofiar, ani ich krwi. Chyba miała Matka rację... Jakby na potwierdzenie tych myśli, spytała: - Czy nie zdziwiło i zastanowiło was, że choć każdy z tych „ojców” wmawiał wam, że jest jedynym, to  jednak żaden z nich nie poczuwał się do obowiązku bycia Ojcem was wszystkich?! Zawsze byli wierni, którzy mu służyli i ci obcy, których trzeba było zniszczyć albo nawrócić, czyż nie tak? Zawsze byli ci odmiennie myślący i wierzący, ci nieprawowierni, którzy winni być oddzieleni od tych dobrych, tych  prawomyślnych!

 

Czy nie mówiono wam: „A on oddzieli jednych od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów”, albo: „Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona”, czy też osławione już: „Kto nie jest ze mną jest przeciwko mnie”. Zawsze był ten podział, nigdy wy wszyscy nie byliście dostatecznie dobrzy dla żadnego z waszych „ojców”, aby mógł was zaakceptować i pokochać takimi jacy jesteście!... Nigdy tak nie było, prawda? Spojrzeli po sobie porozumiewawczo. Cóż mogli powiedzieć na te gorzkie słowa prawdy?... Ona tymczasem mówiła dalej:

 

 - Czy nie zastanowiło was, że choć każdy z tych „Ojców” przekonywał was, iż jest prawdziwym waszym rodzicem, to jednak żaden z nich nie przyznał się do miłości i więzi uczuciowej ze mną? Przeciwnie: każdy z nich uważał, że jest jedynym waszym rodzicem, o mnie wyrażając się niepochlebnie i z pogardą, czy wręcz z obrzydzeniem! A przecież gdyby oni byli tymi za kogo chcieli uchodzić, wiedzieliby, iż dla dzieci Ojciec i Matka są jednakowo ważni i bliscy i nie należy nigdy dopominać się przywilejów wyłącznie dla siebie, żądając hołdów, czci i adoracji, a drugiego rodzica lekceważyć, poniżać i umniejszać jego znaczenie!... Tak nie można robić. To jest podstawowy błąd wychowawczy, moje dzieci.

 

Czyż jeden z was nie napisał o tym, tak oto: „Jeżeli więc utrzymuje nas Bóg, a nie przyroda, to przyroda staje się dla Boga wyłącznie zabawą w chowanego, czyli czymś zbędnym i pozornym. I odwrotnie: jeśli utrzymuje nas przyroda, to Bóg staje się istotą zbędną i pozorną” (L.Feuerbach). Teraz już to rozumiecie, prawda? – patrzyła im w oczy z takim napięciem, że kolejno spuszczali głowy, mamrocząc pod nosem: - Tak Matko... rozumiemy... - Szkoda, że tak późno... opadła na poduszki.

- Obawiam się, że za późno to zrozumieliście... – dodała przymykając oczy.

 

Powiedziała to takim tonem, iż poczuli jak zimny pot oblewa ich ciała. Powtórnie rzucili się całować  jej ręce: - Co ty Matko mówisz?... Nie dopuścimy, aby stało ci się coś złego!... zaopiekujemy się tobą! – mówili to pełni entuzjazmu, ale czy sami w to wierzyli?

- Za późno, moi drodzy... obawiam się, że za późno... – odrzekła słabym głosem.

– Muszę wam powiedzieć jeszcze jedno: czekałam na was przez te wszystkie lata, a smutek i tęsknota za wami zabijały mnie! Obserwowałam cierpliwie jak służycie swoim kolejnym „ojcom”, jak realizujecie ich chorobliwe ambicje, jak staraliście się spełniać ich nierealne marzenia... i nawet do głowy wam nie przyszło, że to co oni od was żądali, mogło mi szkodzić, niszczyć mnie i zabijać...

 

- Jak mamy to rozumieć Matko? Dlaczego miałoby to szkodzić Tobie? – pytali jeden przez drugiego, zaniepokojeni jej słowami. Staruszka patrząc im w oczy wymownym wzrokiem,

odparła z nikłym uśmiechem: - Przecież to proste! Oni kazali wam mnożyć się bez opamiętania, obłudnie tłumacząc wam, że wasze życie jest najwyższą świętością – choć nigdy nią nie było, kiedy potrzeba było bronić ich interesów. Ale to ja musiałam zawsze was wyżywić, a nie oni,.. czy nie zwróciliście uwagi na ten „drobny” fakt? – Pospuszczali głowy, aby ukryć rumieńce wstydu, a ona niespiesznie mówiła dalej: -To na mnie zawsze ciążył obowiązek wykarmienia was, przybywających na ten świat w zastraszającym tempie! Czy może zwróciliście uwagę na ten następny „drobny” fakt, że w ostatnim półwieczu przybyło was trzy miliardy?... I z każdym rokiem przybywa coraz więcej?... Kiedyś potrzeba było tysięcy lat, aby zebrał się was okrągły miliard, a teraz dokonuje się to przez kilkanaście lat!... Czy nic wam to nie daje do myślenia?!.. Sądzicie, iż moje możliwości są niewyczerpane?!

 

Przyglądała im się takim wzrokiem, pod wpływem którego poczuli się jakoś dziwnie i nieprzyjemnie zarazem. Milczeli z pospuszczanymi głowami, bo cóż mogli jej odpowiedzieć na te gorzkie słowa prawdy. Ona tymczasem mówiła dalej: - Czekałam tak długo, aż sami przejrzycie na oczy i zrozumiecie podstawową prawdę waszego świata: wy wszyscy jesteście cząstką mnie – waszej Matki Natury – i moja śmierć oznacza również i waszą. Ja bez was mogę żyć, ale wy beze mnie – nie! I żaden z waszych „Ojców” nie pomoże wam w tym, choćbyście błagali ich na kolanach i modlili się bez przerwy,... Bo oni nie są od tego: to ja zawsze muszę dbać o wasz byt doczesny, a oni co najwyżej mogą wam obiecywać niebo, którego istnienia nie da się w żaden sposób udowodnić! Albo mamić was zaprowadzeniem swego „świętego” królestwa na Ziemi.

 

------ cdn. ------

 

                                                                                                                                                                   

 


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj






Nowy ateizm i krytyka religii

Znalezionych 898 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Logika świadectwem prawdy       Ferus   2024-03-17
Niektóre obawy dotyczące islamu są całkowicie racjonalne   Dawkins   2024-03-12
Cena świętego spokoju.Czyli religijny raj dla oportunistów albo też azyl ignorancji (wg Spinozy).   Ferus   2024-03-10
Bogu/bogom nic nie jesteśmy winni (III)   Ferus   2024-03-03
Bogu/bogom nic nie jesteśmy winni (II)   Ferus   2024-02-25
Bogom/Bogu nic nie jesteśmy winniCzyli „prawda” religii versus prawda rozumu   Ferus   2024-02-18
Droga Saladyna kończy się w Rafah   Pandavar   2024-02-17
Zatrute ziarnoCzyli wkład chrześcijaństwa w cywilizację europejską.   Ferus   2024-02-11
Epigoni: inna wersja upadku człowieka w raju   Ferus   2024-02-04
Mój racjonalny ateizm.Czyli w czym upatruję siłę areligijnych poglądów.   Ferus   2024-01-28
Moja racjonalna wiara (III)   Ferus   2024-01-14
Nowe książki Lucjana Ferusa   Koraszewski   2024-01-12
Moja racjonalna wiara (II)   Ferus   2024-01-07
Ayyan Hirsi Ali porzuciła ateizm dla chrześcijaństwa   Koraszewski   2024-01-01
Moja racjonalna wiara. Czyli idea bogów/Boga dla bardziej wymagających.   Ferus   2023-12-31
Alternatywna forma ateizmu   Ferus   2023-12-24
Niewiarygodna idea bogów/Boga (IV)   Ferus   2023-12-17
Niewiarygodna idea bogów/Boga III.   Ferus   2023-12-10
Niewiarygodna idea bogów/Boga II.   Ferus   2023-12-03
Niewiarygodna idea bogów/Boga   Ferus   2023-11-26
Nieudane autodafe. Czyli: kiedy ateizm był zbrodnią.    Ferus   2023-11-19
  Egzorcyści kontra Zły (II). Czyli pozorna walka „dobra ze złem”.   Ferus   2023-11-12
Egzorcyści kontra Zły. Czyli pozorna walka „dobra” ze „złem”.   Ferus   2023-11-05
Tanatos, czyli refleksja eschatologiczna   Ferus   2023-10-29
Trudna sztuka zrozumienia istoty rzeczy (III)   Ferus   2023-10-22
Trudna sztuka zrozumienia istoty rzeczy (II)   Ferus   2023-10-08
Trudna sztuka zrozumienia istoty rzeczy   Ferus   2023-10-01
Błądzenie - ludzka rzecz II   Ferus   2023-09-24
Błądzenie - ludzka rzecz   Ferus   2023-09-17
Bardzo nieelegancka hipoteza Boga II   Ferus   2023-09-10
Bardzo nieelegancka hipoteza Boga. Czyli mocno niedoskonałe wyobrażenia absolutnej doskonałości   Ferus   2023-09-03
Sztuczna inteligencja i sen   Ferus   2023-08-27
Ogromna transformacja Indii i Bliskiego Wschodu   Bulut   2023-08-22
Najlepszy ze światów - Ziemia? III.   Ferus   2023-08-20
Najlepszy ze światów - Ziemia? (II)   Ferus   2023-08-13
Bogowie, przesądy i fizjologia   Koraszewski   2023-08-13
Pakistan: “Oko za oko” – reperkusje palenia Koranu w Szwecji dla chrześcijan   Saeed   2023-08-12
Nowy ateizm i żądanie dogmatów   Johnson   2023-08-07
Najlepszy ze światów – Ziemia? Czyli najlepsza z możliwych marności nad marnościami.   Ferus   2023-08-06
Palenie pism świętych i innych śmieci   Koraszewski   2023-08-05
Wieżo z gierkowskiej cegły…   Kruk   2023-07-31
Kiedy prowadzą nas ślepi przewodnicy (II)   Ferus   2023-07-30
Ślepi przewodnicy   Ferus   2023-07-23
Czy sztuczna inteligencja rozumie o czym mówi?   Ferus   2023-07-16
Credo sceptyka. Część XII.   Ferus   2023-07-09
Credo sceptyka. Część  XI.   Ferus   2023-07-02
Objawienie Maurycego Kazimierza Hieronima Ćwiercikowskiego   Kruk   2023-06-26
Credo sceptyka. Część X.   Ferus   2023-06-25
Credo sceptyka. Część IX.   Ferus   2023-06-18
Boży ludzie w Afryce i w Polsce   Koraszewski   2023-06-15
Credo sceptyka. Część VIII   Ferus   2023-06-11
Marzenie o religii z ludzką twarzą   Koraszewski   2023-06-10
Credo sceptyka. Część VII.   Ferus   2023-06-04
Credo sceptyka. Część VI   Ferus   2023-05-28
Credo sceptyka. Część V.   Ferus   2023-05-21
Credo sceptyka, Część  IV.   Ferus   2023-05-14
Credo sceptyka. Część III   Ferus   2023-05-07
Credo sceptyka. Część II.   Ferus   2023-04-30
Credo sceptyka. Część I.   Ferus   2023-04-23
Odłożone w czasie zbawienie (IV)   Ferus   2023-04-16
Dorastać we wszechświecie   Koraszewski   2023-04-15
Odłożone w czasie zbawienie (III)   Ferus   2023-04-09
Odłożone w czasie zbawienie (II)   Ferus   2023-04-02
“New York Times” głosi fałszywą przyjaźń między nauką i religią   Coyne   2023-03-30
Odłożone w czasie zbawienie   Ferus   2023-03-26
Nawróć się, wyjdź za mnie lub giń: Chrześcijanki w muzułmańskim Pakistanie   Ibrahim   2023-03-21
Credo Ateisty (XIII)   Ferus   2023-03-19
Galopujący wzrost dyskrepancji między słowem i jego desygnatem   Koraszewski   2023-03-13
Credo ateisty (XII)   Ferus   2023-03-12
Turcja: seks islamistów z dziećmi jest w porządku; potępienie tego to przestępstwo   Bekdil   2023-03-10
Skandal wokół Jezusa niefrasobliwego   Kruk   2023-03-08
Zbliżają się dni religijnej zemsty   Carmon   2023-03-06
Credo ateisty (XI)   Ferus   2023-03-05
Czy antysemityzm, szalejący w niektórych częściach świata muzułmańskiego, naprawdę opiera się na błędnej interpretacji islamu?   Spencer   2023-02-27
Credo ateisty (X)   Ferus   2023-02-26
Credo ateisty (IX)   Ferus   2023-02-19
Credo ateisty (VIII)   Ferus   2023-02-12
Credo ateisty (VII)   Ferus   2023-02-05
“Hańba Pakistanu”: oskarżenia o bluźnierstwo   Saeed   2023-02-03
Watykan przeciw Izraelowi   Koraszewski   2023-02-02
Credo ateisty (VI)   Ferus   2023-01-29
Skąd Jezus wziął swoje DNA? Spór między katolikami a ewangelikami   Coyne   2023-01-25
Credo ateisty (V)   Ferus   2023-01-22
Credo ateisty (IV)   Ferus   2023-01-15
Credo ateisty (III)   Ferus   2023-01-08
Credo ateisty (II)   Ferus   2023-01-01
Credo ateisty    Ferus   2022-12-25
Przekleństwo nieskończonych możliwości (II)   Ferus   2022-12-18
Przekleństwo nieskończonych możliwości   Ferus   2022-12-11
Nasza lepsza połowa (III)   Ferus   2022-12-04
Nasza lepsza połowa (II)   Ferus   2022-11-27
Nasza lepsza połowa   Ferus   2022-11-20
List do chrześcijan i nie tylko   Koraszewski   2022-11-19
Błędna droga rozwoju ludzkości (II)   Ferus   2022-11-13
Błędna droga rozwoju ludzkości   Ferus   2022-11-06
Zbłąkane dzieci Matki Natury (VI)   Ferus   2022-10-30
Zbłąkane dzieci Matki Natury (V)   Ferus   2022-10-23
Czy jakiś proboszcz popełnił kardynalny błąd?   Koraszewski   2022-10-17
Zbłąkane dzieci matki Natury (IV)   Ferus   2022-10-16
Zbłąkane dzieci Matki Natury (III)   Ferus   2022-10-09

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk