Prawda

Wtorek, 19 marca 2024 - 08:07

« Poprzedni Następny »


Niepojęta miłość Boga Ojca


Lucjan Ferus 2022-09-11


Motto: „O, jak przedziwna łaskawość Twojej dobroci dla nas! O, jak niepojęty wybór miłości: aby wykupić niewolnika, wydałeś Syna! O, zaiste, konieczny był grzech Adama, który został zgładzony śmiercią Chrystusa! O szczęśliwa wino, któraś zasłużyła mieć takiego i tak potężnego Odkupiciela!” (Orędzie wielkanocne Exsultet).

W chrześcijaństwie i jego pochodnych wierzeniach, uważa się, iż Bóg tak bardzo umiłował ludzi, że dla ich zbawienia poświęcił swego jedynego, ukochanego Syna: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swojego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w niego uwierzy nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16). „Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę, mocą jego krwi”. Zatem ta ofiara jaką Bóg złożył samemu sobie (bo przecież nie ludziom?) z własnego Syna - czyli z siebie samego, wg dogmatu o Trójcy św. - ma właśnie świadczyć o tej wielkiej miłości, jaką Bóg darzy swoje rozumne stworzenia – ludzi.

 

Jednak nasuwa mi się od razu parę pytań: czymże to sobie człowiek zasłużył, iż Bóg bardziej go ukochał od swego jedynego Syna? Przecież od samego początku ludzie sprzeciwili się Bogu (wg Biblii), zapragnęli sami stanowić o swym losie, iść własną drogą i mieć prawo do popełniania na niej błędów. Dlatego zostali przez niego tak surowo ukarani. Później nawet doszło do tego, że Bóg żałował, że stworzył ludzi na Ziemi i smucił się z tego powodu, jako ich Stwórca. Postanowił więc ich wszystkich (prawie) potopić, razem ze zwierzętami zresztą. Można więc śmiało powiedzieć, że ludzie zawiedli Boga na całej linii: byli i są nadal jego nieudanym tworem, wstydliwą plamą na wizerunku doskonałego (?!) Stwórcy Wszechświata.

 

Skąd zatem u niego ta nagła miłość do swego nieudanego stworzenia, większa od miłości rodzicielskiej? Przecież człowiek w tzw. „międzyczasie” nie uczynił niczego takiego, aby sobie zasłużyć na miłość Stwórcy. Nadal rodzimy się i żyjemy z grzeszną naturą, skażoną skłonnościami do czynienia zła i nieprawości, a efekty tego stanu rzeczy przejawiają się w naszej krwawej historii, pełnej okrucieństwa i przemocy, nietolerancji, hipokryzji i głupoty. Zatem – spytam raz jeszcze – czymże sobie zasłużyliśmy na tak wielką łaskę od naszego Boga? Poza tym, dziwne jakieś wydaje mi się załatwienie tej – bądź co bądź – najważniejszej sprawy, między człowiekiem a jego Stwórcą: Bóg składa w ofierze samemu sobie, siebie samego (jako Syna), po to, by przebłagać siebie, za swe nieudane dzieło – człowieka.

 

I kiedy ludzie w okrutny i poniżający sposób mordują jego ukochanego Syna, tak go to zadowala i raduje, że przebacza im grzech pierworodny i daje im zbawienie. A przy okazji: dlaczego Bogu miałoby tak bardzo zależeć, aby ludzie w niego wierzyli, jak i w jego Syna? Dlaczego dla bytu absolutnego, którym ponoć jest Bóg, tak bardzo ważna jest wiara w niego, jego stworzeń – notabene – bytów przygodnych? Tak ważna, iż uzależnia od niej wszystko co może dać człowiekowi najlepszego: łaskę, zbawienie, nieśmiertelność jednym słowem. Na dodatek skazując na potępienie i piekielne wieczne męki wszystkich tych, którzy będą mieli czelność nie uwierzyć weń (nic to, że bez jego łaski i tak by nie mogli). Dlaczego tak jest?

 

Dla mnie to wszystko jest tak bardzo niezrozumiałe i tak nielogiczne, że aż niewiarygodne. Zawsze uważałem, że gdyby Bóg naprawdę umiłował ludzi, wybaczyłby im tę „wpadkę” w raju (tym bardziej, iż zawiniło tam głównie jego własne stworzenie: mówiący ludzkim językiem wąż). A nie karał ich tak okrutnie i głupio: okrutnie, bo kara przechodzi na następne pokolenia, które z winą swych prarodziców nie miały nic wspólnego, a głupio dlatego, iż ten kto może zapobiec złu, nie musi za nie karać. Bóg przecież może wszystko i wie wszystko naprzód, cokolwiek się stanie w jego dziele. Jak w tej sytuacji mogło dojść do kuszenia?!

 

Ale, jeśli już „mleko się wylało”, nie powinien pozwolić im rozmnażać się z naturą skażoną grzesznymi skłonnościami (przypomnę, że Bóg wygonił ludzi z raju z grzesznymi naturami, czyli niejako zmusił ich do tego, by płodzili takich samych potomków), bo choć nie byli oni świadomi skutków tej kary, to Bóg na pewno tak! (owa wszechwiedza właśnie). Ponieważ jak dotąd nikt nie potrafił rozwiać moich wątpliwości w tym względzie, pozwolę sobie wierzyć nadal, że tak jak przedstawiłem wyżej, powinno się przejawiać miłosierdzie i prawdziwa miłość Boga do swego stworzenia – człowieka. A nie tak jak jest to opisane w Biblii.

 

Chyba, że, rzecz się miała całkiem odwrotnie: Bóg tak bardzo ukochał swego Syna, że dla tej miłości poświęcił swe ostatnie stworzenie – człowieka. Co choć nie byłoby zgodne z tym, co sugeruje nam ta zacna księga, lecz byłoby zgodne z logiką i tzw. zdrowym rozsądkiem, który w religiach raczej rzadko jest używany, niestety. Mogło więc być tak oto:

                                                           ----- // -----

„A gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął. Wtedy Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił go świętym. W tym bowiem dniu odpoczął od całej swej pracy, którą wykonał stwarzając” (Rdz 2,2-3). Przystąpił wtedy to niego jego Syn jedyny i ukochany i zataczając wokół krąg dłonią, powiedział z uśmiechem: - Pięknie udało ci się to wszystko drogi Ojcze, aż przyjemnie popatrzeć na twe dzieło! – Stwórca objął go ramieniem i zaglądając w jego oblicze, spytał:

 

- Podoba ci się moje stworzenie? Bardzo jestem rad z tego! Mamy podobny gust zatem, bo mnie się ono również podoba! – roześmiał się głośno, przytulając potomka do swej szerokiej piersi. - Tak! Masz rację mój Synu! Nie chwaląc się, wszystko co dotąd uczyniłem jest nie tylko piękne, ale i bardzo dobre zarazem – dodał po chwili, rozglądając się wokoło krytycznym wzrokiem. Lecz nie było się do czego przyczepić, był to rzeczywiście najlepszy z możliwych światów, aż po najdrobniejszy szczegół. Czy zresztą mogło być inaczej, biorąc pod uwagę boże możliwości, nieskończone i niczym nieograniczone? Oczywiście, że nie! Syn Boży przez chwilę zastanawiał się nad czymś, a potem spytał z zainteresowaniem:

 

- I co dalej, drogi Ojcze? Domyślam się, iż człowiek był twoją ostatnią kreaturą, zwieńczeniem twego aktu stworzenia, lecz co dalej? Stwórca rozłożył ręce i odparł:

- Dalej już będzie się wszystko działo zgodnie z moimi prawami danymi temu światu, które ludzie nazwą w przyszłości „prawami natury”. A my obaj z nieba będziemy mogli podziwiać to moje dzieło i zachwycać się jego doskonałością, przejawiającą się w idealnym funkcjonowaniu każdego jego aspektu. Każda drobina materii jak i każda gwiazda podlegać będzie moim niewidzialnym prawom, jednak tak silnie wpisanym w tę rzeczywistość, którą właśnie skończyłem stwarzać, iż nie będzie od nich ucieczki. Wszystko i wszyscy będą im podlegać mój Synu, bo taka jest moja wola! – zakończył Bóg kategorycznym tonem.

 

- Będziemy tylko patrzeć!? – Syn Boży spytał z niedowierzaniem. - I nic więcej? –      

Bóg uniósł palec w znaczącym geście. - Patrzeć i podziwiać! – uzupełnił – i radować się oczywiście z dobrze wykonanej pracy! Czy to mało? – zapytał na koniec, przyglądając się z uwagą swemu potomkowi, którego mina zdradzała, iż ma on nieco inną koncepcję odnośnie tego teologicznego problemu. Jakby na potwierdzenie powyższego spytał niby od niechcenia:

- A jaką dla mnie wyznaczyłeś rolę w swoim dziele, drogi Ojcze? –

 

Wyraz zatroskania wypłynął na boskie oblicze, nim odpowiedział zgodnie z prawdą: - Żadną, mój Synu! Moje stworzenie jest tak doskonałe, iż ani ja, ani ty, nie jesteśmy mu do niczego potrzebni. Wystarczy pozostawić je w spokoju, a ono samo da już sobie radę we wszystkim, wierz mi! – Syn Boży był wyraźnie zawiedziony zdecydowaną postawą swojego boskiego rodzica. Nie zamierzał jednak tak łatwo poddawać się. Patrząc odważnie w oblicze Stwórcy, zaczął prosić go nieomal jak rozkapryszone dziecko:

 

- Ale ja bardzo chciałem mieć w nim swój udział, Ojcze! Chciałbym być komuś do czegoś potrzebny, albo wręcz konieczny! Chciałbym, aby to mnie zawdzięczano coś istotnego, coś co tylko dzięki mnie można otrzymać! Chciałbym być Drogą do jakiegoś ważnego celu. Jednym słowem chciałbym,... to znaczy bardzo bym pragnął odegrać jakąś istotną i ważną – jak na Syna Bożego przystało – rolę w twoim wspaniałym dziele, drogi Ojcze!

           

Stwórca na te słowa jeszcze bardziej się zatroskał, a przez jego oblicze przemknął jakby cień jakiś. Ujął Syna pod ramię i zaczął mu tłumaczyć:

- Posłuchaj mój drogi! Znasz doskonale moje poglądy na te sprawy: jeden Bóg, jedna religia, jedna Prawda, jedna wiara itp. Jeśli więc w moim dziele ma coś zależeć od ciebie, a nie tylko ode mnie – będzie nas o jednego za wiele. A czego jak czego, lecz politeizmu nie znoszę nad wyraz i nie będę go tolerował nawet wśród najbliższej rodziny! – swój wywód poparł zdecydowanym gestem dłoni. 

 

- To może choć w przyszłości?... odległej nawet – wtrącił Syn Boży z uporem godnym lepszej sprawy. Bóg pokręcił głową jakby nie mógł nadziwić się jego postawie i mówił dalej:

- Lecz to nie wszystko jeszcze! Mój stosunek do tych spraw to jedno, ale jest jeszcze jeden powód – dużo ważniejszy – dla którego nie przewidziałem żadnej roli dla ciebie w moim dziele. Otóż jest ono doskonałe samo w sobie, jak to sam zauważyłeś. Prawa, które dla niego stworzyłem będą działały przez miliardy lat i żadna żywa istota, ani nawet martwy kamień nie

oprą się im choćby nie wiem co! Nie potrzebna jest więc żadna dodatkowa ingerencja, ani moja, ani tym bardziej twoja, mój Synu!

 

Stwórca patrzył na swego potomka karcącym wzrokiem, jakby chciał powiedzieć: - Czy ja ci muszę przypominać o tym?! Sam powinieneś wiedzieć jak się te sprawy mają i nie upierać się przy jakichś dziwnych i niedorzecznych pomysłach!- Ponieważ z miny Syna Bożego nie dało się wywnioskować, aby był przekonany do słów swego Ojca, ten dodał jeszcze:

- Co innego gdybym był Bogiem ułomnym i takież byłoby moje stworzenie! Wtedy zapewne konieczne byłyby częste korekty z mojej strony, moja nieustanna ingerencja w jego działanie, poprawianie go w trakcie istnienia,.. może nawet i dla ciebie znalazłaby się rola jakiegoś uzdrowiciela czy innego naprawiacza chorego ładu…

 

Lecz pomyśl tak sam, mój Synu: jakby to świadczyło o Stwórcy tego dzieła? Poprawiać je w trakcie realizacji? Chyba bym się spalił ze wstydu! Po co?! Skoro mogę w każdej chwili cofnąć czas i zacząć od nowa? Ale nawet i to nie jest mi potrzebne, dzięki wszechwiedzy dotyczącej mojego dzieła, która obok wszechmocy jest jednym z moich głównych atrybutów! Tak się rzeczy mają jeśli chodzi o te sprawy, co nie powinno cię dziwić zresztą, bo znasz mnie dobrze, prawda mój Synu? Może zatem zmieńmy temat i porozmawiajmy o czymś innym, co ty na to? – spytał Bóg obejmując potomka i przytulając do siebie, jakby tym ojcowskim gestem chciał złagodzić wymowę słów wypowiedzianych przed chwilą.

 

Syn Boży milczał, zastanawiając się nad czymś i uważnie wpatrując się w oblicze swego boskiego rodzica. Jego mina była nieodgadniona, a w kącikach ust błąkał się dziwny, ledwie dostrzegalny uśmieszek. Jakby coś jeszcze ukrywał w zanadrzu. I tak było w istocie, pochylając w bok głowę spytał niby od niechcenia: - Powiedz mi drogi Ojcze, czy ty mnie kochasz? – Bóg spojrzał na niego zdziwiony, unosząc w górę swe krzaczaste, siwe brwi. – Jak możesz mieć jakiekolwiek wątpliwości?! Oczywiście, że cię kocham, mój Synu! –

- Bardziej niż swoje stworzenie? – dopytywał się ten, patrząc na Boga z nieodgadnioną miną, a on roześmiał się i odparł, rozbawiony wyraźnie:

 

- Pewno, że bardziej! Stworzenie jest tylko stworzeniem, bytem przygodnym i niekoniecznym. Mogę ich uczynić do woli, wystarczy, iż wypowiem słowo. A Syna mam jednego, jedynego i niepowtarzalnego! Różnica jest zatem oczywista i zasadnicza, a dlaczego pytasz? – zainteresował się Bóg tą dziwną indagacją ze strony swego potomka. Ten jednak pytał dalej, jak gdyby dążył do ukrytego celu:

- Powiedz mi Ojcze, czy zrobiłbyś dla mnie wszystko? W imię tej miłości, która nas łączy? –

 

Bóg odparł bez wahania: - Tak, mój Synu! Zrobiłbym dla ciebie wszystko, ale... –

- Poświęcił byś dla mnie swoje stworzenie? – dopytywał się Syn Boży. Stwórca odsunął go od siebie na odległość wyprostowanych rąk i patrząc uważnie w jego oczy, spytał wolno: - Co masz na myśli? - To co już ci mówiłem, drogi Ojcze: chciałbym w twoim dziele odegrać jakąś nadzwyczaj ważną rolę! Chciałbym, aby twoje rozumne stworzenia zawdzięczały mi coś istotnego, coś, czego beze mnie w żadnej sposób nie mogłyby mieć,... aby dzięki mnie byli bardziej uduchowieni i doskonali...

 

- Ale oni już są doskonali, tak jak tylko jest to możliwe u materialnych bytów, żyjących w świecie, w którym każdy pragnie przetrwać! – wtrącił Bóg, ale jego Syn nie zwracając na to uwagi, kontynuował swą wizję z gorejącym wzrokiem utkwionym w obliczu Stwórcy.

- Chciałbym być dla nich symbolem twojej Miłości i Miłosierdzia,... a także bezprzykładnego poświęcenia się dla dobra innych i oddania. Chciałbym być Drogą, która by ich prowadziła do ciebie Ojcze i Prawdą, która by ich wyzwoliła i zbawiła. Jeśli mnie kochasz drogi Ojcze, uczyń zadość mojej prośbie, aby moje pragnienia spełniły się poprzez twoje stworzenie, a będę ci wdzięczny jak nikt nigdy nie był dotąd. Zrobisz to dla mnie Ojcze?

 

- Synu mój, czy zdajesz sobie sprawę, o co mnie prosisz? – spytał Bóg, uważnie wpatrując się w oblicze swego potomka. Ten jednak odparł bez namysłu: - No, tak Ojcze,... proszę cię abyś również dla mnie przeznaczył jakąś rolę w swoim dziele... –

- Nie, mój Synu! Biorąc pod uwagę to, kim chcesz w nim być, prosisz mnie o wiele więcej! Prosisz, abym swoje doskonałe dzieło, swoje doskonałe stworzenie uczynił ułomne i wymagające naprawy! Abym stworzył istoty, które z natury będą tak mierne i niedoskonałe, że koniecznością będzie wybawienie ich z tej pożałowania godnej sytuacji. Czyli jakaś pośmiertna rekompensata czy coś w tym rodzaju. O to mnie prosisz, Synu! – dokończył Bóg wyraźnie zdegustowany dziwnym pomysłem swego potomka.

 

Syn Boży wydawał się być zdziwiony nieco, niezrozumiałą dlań postawą swego rodzica. Ujmując jego dłoń, powiedział miękko: - Tak drogi Ojcze, o to właśnie cię proszę. Czy to jest niemożliwe do zrealizowania? – Bóg żachnął się wyraźnie. - Nie, mój Synu! To jest możliwe, gdyż dla mnie nie ma nic niemożliwego! Wymaga to tylko mojego poświęcenia i dobrej woli, nic więcej! – Wiem, drogi Ojcze i właśnie o to cię proszę: abyś wykazał dobrą wolę i poświęcił dla mojego dobra twoje stworzenie. Czy zrobisz to dla mnie? Obiecałeś mi przecież kiedyś, pamiętasz? – spytał Syn Boży, jak gdyby nie był świadom o co prosi swego boskiego rodzica, lub obojętne mu były jego odczucia w tej materii.

 

Stwórca przytulił potomka do swej szerokiej piersi, z której dobyło się głębokie westchnienie i trwali czas jakiś w milczeniu. Syn Boży podekscytowany i niespokojny zarazem, Bóg Ojciec zatroskany i dziwnie zamyślony, choć starał się nie okazywać tego po sobie. Po dłuższej chwili odparł, pokrywając uśmiechem to wymowne milczenie:

- Zrobię to dla ciebie, mój Synu! Co ma się nie dać zrobić? Tyle, że będę musiał całkowicie   zmienić koncepcję swego dzieła, aby móc zrealizować w nim wszystko to, na czym ci zależy..

 

- Lecz to jeszcze nie wszystko Ojcze! Musisz uczynić tak, aby moja rola w twoim dziele wydawała się koniecznością i jedyną możliwością, aby przywrócić zachwiany w nim ład i zadośćuczynić twojej woli. Aby nikt, nigdy nie miał złudzeń, że mógłbyś się beze mnie obejść w jakikolwiek inny sposób niż ten, który będzie moim udziałem. Jednym słowem:   przyczyny mojej roli, mojej działalności muszą być dużo wcześniejsze, tak aby ich skutek   wydawał się koniecznością samą w sobie. Czy to także jest możliwe, drogi Ojcze? – spytał Syn Boży, uważnie wpatrując się w oblicze Stwórcy. Ten westchnął głęboko i obruszył się.

 

- Synu kochany, nie musisz mnie pouczać co do szczegółów technicznych! Jestem jakby nie było Stwórcą całego Wszechświata i wiem co należy zrobić, aby uzyskać pożądane skutki! A co do twego pytania,... wszystko da się zrobić, mój Synu, jest to tylko kwestia mojej woli, jak już ci mówiłem. –

- Dzięki ci drogi Ojcze! Teraz wiem, że mnie kochasz nad wszystko skoro zgodziłeś się dla mnie poświęcić swoje stworzenie! Bardzo jestem rad z tego powodu, a swojej wdzięczności nie muszę cię zapewniać. Zatem do dzieła Ojcze! Niech obiecane Słowo stanie się  ciałem   w nowej rzeczywistości! – zawołał Syn Boży z emfazą, ujmując dłoń swego boskiego rodzica i podnosząc ją do ust. Bóg położył swoją drugą dłoń na jego głowie i odparł beznamiętnie:

                                                           ------ // ------

- Dobrze zatem! Skoro taka jest twoja wola mój Synu, będzie tak jak sobie życzysz! – i nie ociągając się więcej, zaczął sadzić ogród w Eden na wschodzie. Potem uczynił wszystko w taki sposób, aby idea zbawienia grzesznych ludzi przez jego Syna miała szansę powodzenia. (Rdz 2,8 do końca Biblii). Aby stała się potrzebna ludziom, albo wręcz konieczna, czego będą mogli w przyszłości doświadczyć wszyscy ci, których „zbawiano” siłą, ogniem i mieczem a także torturami nie pytając ich o zgodę w tej kwestii. Gdyż dla oprawców było aż nadto oczywiste, że to wszystko czynione jest dla „dobra” ich ofiar. Czy mogło być inaczej!?

 

Lecz przede wszystkim musiał Bóg uczynić swe stworzenia -ludzi, tak ograniczonych umysłowo, aby nie pojęli sedna jego zamysłu względem nich i swego Syna i aby dali sobie wmówić winę za zło, które im wyrządził pod pozorem miłości do nich i miłosierdzia, nb. wykluczającego się z jego wszechmocą i wszechwiedzą. W Biblii wyraźnie widać w którym miejscu została zmieniona boża koncepcja, boży plan opatrznościowy względem jego stworzenia. Do tego momentu Bóg stwarzał słowem, później wyrabiał ręcznie swoje kreatury z prochu ziemi, gliny czy nawet z żebra. Wpierw widział, że wszystko co dotąd stworzył było bardzo dobre, później natura jego stworzeń okazała się „zła już od młodości”, do tego stopnia, iż żałował, że stworzył ludzi i zasmucił się z tego powodu. 

 

Wpierw pomiędzy nim a jego stworzeniem panowała zgoda i miłość: pierwsza para została pobłogosławiona na ziemską drogę życia. Potem następni ludzie zostali przez Boga surowo ukarani (mimo, że to jego własne stworzenie skusiło ich do nieposłuszeństwa) i wygonieni  z raju, z koniecznością  rozmnażania się z grzeszną naturą, pomimo tego, iż Bóg doskonale wiedział jakie będą skutki jego kary w przyszłości. Więc relacja zgody i miłości między Stwórcą a jego stworzeniem, została zastąpiona relacją niezgody, grzechu, winy i kary. Tacy ludzie będą potrzebowali bożego miłosierdzia, przejawiającego się przez przebaczanie im win i grzechów, do popełniania których pcha ich grzeszna natura.

 

No i oczywiście będą w konsekwencji potrzebowali zbawienia swych dusz (nb. z natury ponoć nieśmiertelnych). Czego będą mogli dostąpić, dzięki ofierze z Syna Bożego, którą Stwórca złożył sam sobie, po to by przebłagać siebie, za swe grzeszne stworzenie – człowieka. Tak bowiem Bóg umiłował swego Syna jednorodzonego, że cały świat i wszelkie stworzenie na nim oddał jako ofiarę swej miłości, byle tylko jego ukochany Syn mógł zrealizować swoją piękną ideę zbawienia człowieka. To nas - ludzi Bóg ustanowił narzędziem zadośćuczynienia jego potrzebie bycia Odkupicielem i Zbawicielem grzesznej ludzkości.

 

Dlatego właśnie musimy wierzyć, że miłość i miłosierdzie Boga nie polegają na przebaczeniu ludziom ich „upadku” w raju, ani na zmianie ich grzesznej natury zaraz po potopie, aby ludzkość nie „odrodziła się” z piętnem grzechu pierworodnego. Bynajmniej! Musimy też wierzyć, iż wszechmocny Bóg o nieskończonych i niczym nie ograniczonych możliwościach, nie mógł rozwiązać tego teologicznego problemu w inny sposób (np. cofnąć czas i zacząć od początku, albo po prostu przebaczyć ludziom ich „nieposłuszeństwo” w raju), jak tylko przez ofiarę ze swego Syna, złożoną tysiące lat później, samemu sobie, kiedy zło zawładnęło już całym rodzajem ludzkim.

 

Musimy wierzyć w tę „bożą miłość” i to dziwne boże miłosierdzie, w przeciwnym wypadku zostaniemy ukarani. „Kto uwierzy i zostanie ochrzczony, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony” – to słowa Syna Bożego. Więc mając taką alternatywę cóż nam pozostaje innego? Ślepa wiara bez żadnych wątpliwości i zastanawiania się nad tym soteriologicznym paradoksem? Lecz co to ma wspólnego z miłosierdziem i miłością do nas – bożych stworzeń – nie mam najmniejszego pojęcia. Dlatego nie powinno nikogo dziwić, iż pozwoliłem sobie mieć nieco odmienne zdanie od poglądu ogólnie przyjętego w tej teologicznej kwestii.

                                                           ------ // ------

Czy można tę opowiastkę o wielkiej bożej miłości i poświęceniu, zakończyć jakimś optymistycznym dla nas – grzesznych od urodzenia stworzeń - akcentem? Owszem, można, ale będzie to już czysta fantastyka, nie poparta żadnymi racjonalnymi  przesłankami. Być może było tak, iż tworząc tę drugą parę ludzi, Bóg nie zaprzepaścił możliwości rozwoju ludzkości z tej pierwszej pary ludzi doskonałych. Z tej, którą pobłogosławił na ziemską drogę życia, widząc, że wszystko co dotąd uczynił było bardzo dobre. Mógł przecież poddać próbie bogobojności tych pierwszych ludzi i spowodować, aby jej nie sprostali. A jednak nie postąpił tak i specjalnie do tego celu zrobił te dwie miernoty: z prochu ziemi i Adamowego żebra.

 

Dlaczego zachował się tak dziwnie? Myślę, że stwarzając tę następną parę, oddzielił  tamtą rzeczywistość od tej naszej. Pozwalając tym samym, aby istniały dwa światy, dwie równoległe rzeczywistości. Historia tej pierwszej pary ludzi doskonałych i nasza historia: potomków tej drugiej pary, ludzi grzesznych i upadłych, ale za to mających swego Zbawiciela i zbawianych,.. zbawianych,.. zbawianych od dwóch tysiącleci! Może  każdy z nas, w ramach rekompensaty za życie w tym „najlepszym ze światów”, otrzyma od Stwórcy możliwość ponownego zaistnienia w tamtym świecie i w tamtej „bezbożnej” rzeczywistości?

 

Pozbawionej przeróżnych Bogów Ojców, Synów Bożych, tudzież ich Matek i ich pociotków, Mesjaszy, proroków, niezliczonego panteonu świętych, aniołów, diabłów i innych złych i dobrych duchów, jak i całej reszty tego „niebiańskiego” folkloru z przeróżnymi infantylnymi „cudami” włącznie. Może Bóg każdą wolną chwilę spędza właśnie tam, obserwując z ukrycia swoje doskonałe od podstaw dzieło, nie wymagające jego – ani nikogo innego – ingerencji? Kto wie,... może jest tam akurat teraz  i niewidzialny dla mieszkańców tamtego świata, podziwia jego doskonałość i piękno? I jest to dla niego wystarczająco satysfakcjonujące i chwalebne,... Kto wie?

 

2004/2022 r.                           ----- cdn.-----

 

*Powyższe opowiadanie zostało opublikowane w Racjonaliście w 2004 r. pt. „Miłość Boga Ojca czyli Szczęśliwa wina człowieka”. Natomiast jego kontynuację napisałem parę lat później pt. „Syn marnotrawny”, która także ukazała się na tamtym portalu w 2008 r.


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj






Nowy ateizm i krytyka religii

Znalezionych 898 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Logika świadectwem prawdy       Ferus   2024-03-17
Niektóre obawy dotyczące islamu są całkowicie racjonalne   Dawkins   2024-03-12
Cena świętego spokoju.Czyli religijny raj dla oportunistów albo też azyl ignorancji (wg Spinozy).   Ferus   2024-03-10
Bogu/bogom nic nie jesteśmy winni (III)   Ferus   2024-03-03
Bogu/bogom nic nie jesteśmy winni (II)   Ferus   2024-02-25
Bogom/Bogu nic nie jesteśmy winniCzyli „prawda” religii versus prawda rozumu   Ferus   2024-02-18
Droga Saladyna kończy się w Rafah   Pandavar   2024-02-17
Zatrute ziarnoCzyli wkład chrześcijaństwa w cywilizację europejską.   Ferus   2024-02-11
Epigoni: inna wersja upadku człowieka w raju   Ferus   2024-02-04
Mój racjonalny ateizm.Czyli w czym upatruję siłę areligijnych poglądów.   Ferus   2024-01-28
Moja racjonalna wiara (III)   Ferus   2024-01-14
Nowe książki Lucjana Ferusa   Koraszewski   2024-01-12
Moja racjonalna wiara (II)   Ferus   2024-01-07
Ayyan Hirsi Ali porzuciła ateizm dla chrześcijaństwa   Koraszewski   2024-01-01
Moja racjonalna wiara. Czyli idea bogów/Boga dla bardziej wymagających.   Ferus   2023-12-31
Alternatywna forma ateizmu   Ferus   2023-12-24
Niewiarygodna idea bogów/Boga (IV)   Ferus   2023-12-17
Niewiarygodna idea bogów/Boga III.   Ferus   2023-12-10
Niewiarygodna idea bogów/Boga II.   Ferus   2023-12-03
Niewiarygodna idea bogów/Boga   Ferus   2023-11-26
Nieudane autodafe. Czyli: kiedy ateizm był zbrodnią.    Ferus   2023-11-19
  Egzorcyści kontra Zły (II). Czyli pozorna walka „dobra ze złem”.   Ferus   2023-11-12
Egzorcyści kontra Zły. Czyli pozorna walka „dobra” ze „złem”.   Ferus   2023-11-05
Tanatos, czyli refleksja eschatologiczna   Ferus   2023-10-29
Trudna sztuka zrozumienia istoty rzeczy (III)   Ferus   2023-10-22
Trudna sztuka zrozumienia istoty rzeczy (II)   Ferus   2023-10-08
Trudna sztuka zrozumienia istoty rzeczy   Ferus   2023-10-01
Błądzenie - ludzka rzecz II   Ferus   2023-09-24
Błądzenie - ludzka rzecz   Ferus   2023-09-17
Bardzo nieelegancka hipoteza Boga II   Ferus   2023-09-10
Bardzo nieelegancka hipoteza Boga. Czyli mocno niedoskonałe wyobrażenia absolutnej doskonałości   Ferus   2023-09-03
Sztuczna inteligencja i sen   Ferus   2023-08-27
Ogromna transformacja Indii i Bliskiego Wschodu   Bulut   2023-08-22
Najlepszy ze światów - Ziemia? III.   Ferus   2023-08-20
Najlepszy ze światów - Ziemia? (II)   Ferus   2023-08-13
Bogowie, przesądy i fizjologia   Koraszewski   2023-08-13
Pakistan: “Oko za oko” – reperkusje palenia Koranu w Szwecji dla chrześcijan   Saeed   2023-08-12
Nowy ateizm i żądanie dogmatów   Johnson   2023-08-07
Najlepszy ze światów – Ziemia? Czyli najlepsza z możliwych marności nad marnościami.   Ferus   2023-08-06
Palenie pism świętych i innych śmieci   Koraszewski   2023-08-05
Wieżo z gierkowskiej cegły…   Kruk   2023-07-31
Kiedy prowadzą nas ślepi przewodnicy (II)   Ferus   2023-07-30
Ślepi przewodnicy   Ferus   2023-07-23
Czy sztuczna inteligencja rozumie o czym mówi?   Ferus   2023-07-16
Credo sceptyka. Część XII.   Ferus   2023-07-09
Credo sceptyka. Część  XI.   Ferus   2023-07-02
Objawienie Maurycego Kazimierza Hieronima Ćwiercikowskiego   Kruk   2023-06-26
Credo sceptyka. Część X.   Ferus   2023-06-25
Credo sceptyka. Część IX.   Ferus   2023-06-18
Boży ludzie w Afryce i w Polsce   Koraszewski   2023-06-15
Credo sceptyka. Część VIII   Ferus   2023-06-11
Marzenie o religii z ludzką twarzą   Koraszewski   2023-06-10
Credo sceptyka. Część VII.   Ferus   2023-06-04
Credo sceptyka. Część VI   Ferus   2023-05-28
Credo sceptyka. Część V.   Ferus   2023-05-21
Credo sceptyka, Część  IV.   Ferus   2023-05-14
Credo sceptyka. Część III   Ferus   2023-05-07
Credo sceptyka. Część II.   Ferus   2023-04-30
Credo sceptyka. Część I.   Ferus   2023-04-23
Odłożone w czasie zbawienie (IV)   Ferus   2023-04-16
Dorastać we wszechświecie   Koraszewski   2023-04-15
Odłożone w czasie zbawienie (III)   Ferus   2023-04-09
Odłożone w czasie zbawienie (II)   Ferus   2023-04-02
“New York Times” głosi fałszywą przyjaźń między nauką i religią   Coyne   2023-03-30
Odłożone w czasie zbawienie   Ferus   2023-03-26
Nawróć się, wyjdź za mnie lub giń: Chrześcijanki w muzułmańskim Pakistanie   Ibrahim   2023-03-21
Credo Ateisty (XIII)   Ferus   2023-03-19
Galopujący wzrost dyskrepancji między słowem i jego desygnatem   Koraszewski   2023-03-13
Credo ateisty (XII)   Ferus   2023-03-12
Turcja: seks islamistów z dziećmi jest w porządku; potępienie tego to przestępstwo   Bekdil   2023-03-10
Skandal wokół Jezusa niefrasobliwego   Kruk   2023-03-08
Zbliżają się dni religijnej zemsty   Carmon   2023-03-06
Credo ateisty (XI)   Ferus   2023-03-05
Czy antysemityzm, szalejący w niektórych częściach świata muzułmańskiego, naprawdę opiera się na błędnej interpretacji islamu?   Spencer   2023-02-27
Credo ateisty (X)   Ferus   2023-02-26
Credo ateisty (IX)   Ferus   2023-02-19
Credo ateisty (VIII)   Ferus   2023-02-12
Credo ateisty (VII)   Ferus   2023-02-05
“Hańba Pakistanu”: oskarżenia o bluźnierstwo   Saeed   2023-02-03
Watykan przeciw Izraelowi   Koraszewski   2023-02-02
Credo ateisty (VI)   Ferus   2023-01-29
Skąd Jezus wziął swoje DNA? Spór między katolikami a ewangelikami   Coyne   2023-01-25
Credo ateisty (V)   Ferus   2023-01-22
Credo ateisty (IV)   Ferus   2023-01-15
Credo ateisty (III)   Ferus   2023-01-08
Credo ateisty (II)   Ferus   2023-01-01
Credo ateisty    Ferus   2022-12-25
Przekleństwo nieskończonych możliwości (II)   Ferus   2022-12-18
Przekleństwo nieskończonych możliwości   Ferus   2022-12-11
Nasza lepsza połowa (III)   Ferus   2022-12-04
Nasza lepsza połowa (II)   Ferus   2022-11-27
Nasza lepsza połowa   Ferus   2022-11-20
List do chrześcijan i nie tylko   Koraszewski   2022-11-19
Błędna droga rozwoju ludzkości (II)   Ferus   2022-11-13
Błędna droga rozwoju ludzkości   Ferus   2022-11-06
Zbłąkane dzieci Matki Natury (VI)   Ferus   2022-10-30
Zbłąkane dzieci Matki Natury (V)   Ferus   2022-10-23
Czy jakiś proboszcz popełnił kardynalny błąd?   Koraszewski   2022-10-17
Zbłąkane dzieci matki Natury (IV)   Ferus   2022-10-16
Zbłąkane dzieci Matki Natury (III)   Ferus   2022-10-09

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk