Widać prawa natury nie dotyczą grzechu pierworodnego tzn. nie dziedziczy się nowego daru. W tym miejscu pojawia się wątpliwość, czy aby na pewno ten grzech jest zmazany przez chrzest? Jak to sprawdzić? Bo może się okazać, że cała droga impreza poszła na marne. Swoją drogą, czy żadnego katolika nie martwi to, że dobry Bóg pokarał wszystkich ludzi jak leci przez winę Adama i Ewy? Czy to jest dobre?
Zresztą wygląda na to, że katolicy mimo swoich starań i tak mają u Jahwe "przechlapane". Wyrzucenie drugiego przykazania o kulcie obrazów z oryginalnego dekalogu ten mściwy i srogi Bóg nie puści płazem. Jaki zatem ma sens czczenia Boga jeśli katolik poprzez nauki Kościoła robi co mu się podoba, a nie to co chce ów Bóg? Wszystkie starania idą na marne.
Dziękuję za miłe słowa i trafną prognozę o niezagrzaniu przeze mnie miejsca w tej "świętej" instytucji. A co do roli chrztu w religii katolickiej. Abstrahując od kosztów tej ceremonii (która nawet nie pozostaje w pamięci ochrzczonego osobnika), to jest jeszcze jeden ciekawy paradoks z tym związany. Otóż religia ta utrzymuje, że poprzez chrzest zostaje ZMAZANY grzech pierworodny u ochrzczonego człowieka. Jeśli miałoby tak być, to dlaczego dzieci ochrzczonych rodziców nadal są pod wpływem grzechu pierworodnego i trzeba je także chrzcić? Przecież logicznie biorąc, jeśli chrzest rzeczywiście zmazuje grzech pierworodny, to potomstwo ochrzczonych w dzieciństwie rodziców, powinno być BEZGRZESZNE prawda? I następne ich pokolenia także powinny być takie same. Jeśli więc to miałoby być prawdą, to, już od dawna ten zbawienny efekt chrztu powinien objąć wszystkich ludzi tej wiary. Dlaczego tak nie jest?
Nawiązując do kwestii nieposłuszeństwa pierwszej ludzkiej pary i wynikającego z tego grzechu pierworodnego (odpowiedzialność zbiorowa tak chętnie stosowana przez Jahwe) zastanawiam się czemu służy Chrzest jeśli każdy normalny człowiek wie, że ta historia z Księgi Rodzaju to bajka lub jak kto woli mit religijny? Wygląda na to, że to drogie i "z pompą" przygotowane wpisowe do gminy chrześcijańskiej. Czy tylko mnie tak się wydaje?
Obawiam się, że gdyby był pan kapłanem i tak merytorycznie tłumaczył to miejsca by pan w tej instytucji długo nie zagrzał ;) Świetny tekst panie Lucjanie. Dzięki.