New York Post: Gaza „musi być rządzona przez Palestyńczyków” i „zjednoczyć się z Zachodnim Brzegiem pod władzą Autonomii Palestyńskiej” – twierdzi Sekretarz Stanu Antony Blinken.
Jedynym problemem jest fakt, że Palestyńczycy dali jasno do zrozumienia, że po wojnie nie chcą rządzić Gazą. Prezydent Palestyny Mahmoud Abbas powiedział Blinkenowi, że Autonomia Palestyńska będzie rządzić Gazą jedynie w ramach kompleksowego porozumienia obejmującego AP rządzącą całym Zachodnim Brzegiem i Wschodnią Jerozolimą; czyli albo AP zdobędzie całe terytorium sprzed czerwca 1967 r., albo niech Izrael wymyśli, jak zarządzać Gazą.
Abbas w lipcu br. po raz pierwszy od 2012 roku odwiedził Dżenin na Zachodnim Brzegu. Jego wyżsi urzędnicy zostali wypędzeni, on sam nie był tam mile widziany. Uważa jednak, że może rządzić całym terytorium z granicą sprzed czerwca 1967r., mimo, że ledwo może narzucić swoją kontrolę na Ramallah i jego najbliższe okolice.
Muhammad Dahlan, były namiestnik Autonomii Palestyńskiej w Gazie, którego Hamas wyrzucił w wyniku zamachu stanu w 2007 r., również powiedział, że nie przyjmie oferty rządzenia Gazą po Hamasie, ponieważ nie ma takiego człowieka, który mogłaby naprawić sytuację Palestyńczyków potrzebujących gruntownej zmiany całej polityki i systemu.
Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny, (frakcja Organizacji Wyzwolenia Palestyny), przestrzegł Palestyńczyków, aby nawet nie myśleli o koncepcji Gazy po Hamasie stwierdzając, że „Jedynym możliwym rezultatem jest to, że „opór przezwycięży agresję. Pokonując najeźdźców, Palestyńczycy rozwieją złudzenia o stworzeniu nowej rzeczywistości” [w Gazie po wojnie].
Ponieważ Palestyńczycy (i wielu innych Arabów), zatarli granicę między Gazańczykami a Hamasem, omawianie przyszłości Gazy stało się równoznaczne ze zdradą stanu.
Wydaje się, że palestyńscy władcy i inni Arabowie sądzą, że ich antagonizm wobec Izraela wzmacnia legitymację ich rządów i wolą politykierstwo od racjonalnej polityki.
Na szczęście Zjednoczone Emiraty Arabskie poszły w przeciwnym kierunku. We wtorek Emiraty przedstawiły plan budowy szpitala polowego w Gazie. Na pozór plan wydaje się czysto humanitarny, ale patrząc głębiej, trudno nie zauważyć, że jest to posunięcie naładowane przekazem politycznym. Zjednoczone Emiraty Arabskie, jedyny rząd arabski, który otwarcie potępia atak Hamasu z 7 października, budują szpital w Gazie bez pozwolenia lub koordynacji z Hamasem, który do 7 października był de facto rządem w tej Strefie.
Jeśli Zjednoczone Emiraty Arabskie będą mogły teraz zbudować szpital w Gazie i zarządzać nim bez konsultacji z Hamasem, z pewnością będą mogły zbudować inne obiekty publiczne i zarządzać nimi, gdy wojna się skończy i Hamas zniknie.
Minister spraw zagranicznych Emiratów, Abdullah bin Zayed, rozmawiał w środę przez telefon z sekretarzem generalnym Komitetu Wykonawczego Autonomii, Husajnem al-Szejkiem. Jak wynika z wpisu, jaki szejk umieścił w serwisie X, obaj politycy rozmawiali o „koordynacji z braćmi i przyjaciółmi na rzecz utworzenia bloku międzynarodowego, który popiera natychmiastowe zawieszenie broni”.
Temu blokowi prawie na pewno nie uda się powstrzymać Izraela przed ostateczną rozprawą z Hamasem. Jednak prawdopodobnie będzie obecny, gdy wojna się skończy i wówczas będzie mógł „wspólnie” nadzorować rządzenie Gazą już bez Hamasu. To jednak nie jest jeszcze przesądzone. Chętnych do podtrzymania istnienia Hamasu nie brakuje.
Katar, główny sponsor Hamasu, próbuje cofnąć czas do 6 października. Katar zdał sobie sprawę z powagi masakry Hamasu 7 października, w której zginęło 1400 izraelskich obywateli.
Doha próbuje zniwelować szkody przekonując przywódcę Hamasu, Ismaila Haniję, że powinien teraz udawać, iż jego organizacja akceptuje rozwiązanie w postaci dwóch państw. Hanija powiedział w swoim przemówieniu, że Hamas zgodził się uznać państwo palestyńskie na terytorium z granicami sprzed czerwca 1967 roku.
Ale to byłaby tylko połowa Arabskiej Inicjatywy Pokojowej. Druga połowa to uznanie Izraela i gwarancje życia z nim w pokoju. Hanija nie mógł zmusić się do wypowiedzenia takich słów jak „Izrael” i „pokój”.
Po drugie, Katar przyjął ofertę innego przywódcy Hamasu, Chalida Maszala, że jego organizacja jest gotowa uwolnić wszystkich zakładników nie będących wojskowymi, ale to wymaga, aby Izrael przerwał wojnę na wystarczająco długo, żeby Hamas mógł zebrać zakładników i ich uwolnić.
Maszal powiedział, że pozostałych 200 izraelskich „zakładników wojskowych” zostanie zwolnionych jedynie w zamian za uwolnienie przez Izrael wszystkich Palestyńczyków przetrzymywanych w swoich więzieniach.
Katar doskonale wie, że kiedy Izrael zaangażuje się w negocjacje z Hamasem w sprawie uwolnienia jakiejkolwiek liczby zakładników, państwo żydowskie może być zmuszone do kontynuowania rozmów w celu uwolnienia pozostałych. I tak długo jak Izrael będzie musiał rozmawiać z Hamasem, pośrednio przez Katar, Hamas pozostanie na scenie. Zniszczenie go będzie musiało poczekać.
Palestyńczycy i Strefa Gazy są na rozdrożu. Albo Izraelowi uda się unicestwić Hamas, dając Palestyńczykom szansę na nowy start – odbudowę Gazy, a wraz z nią nowy i kompetentny rząd – albo Katarowi uda się spowolnić operację militarną i utrzymać Hamas przy życiu do czasu, aż izraelski impet osłabnie, a siły światowe zmuszą Izrael, aby się zatrzymał.
W ten sposób Hamas przetrwa, a plany lepszej powojennej Gazy zostaną odłożone na półkę, prawdopodobnie na zawsze.
Link do oryginału: https://hussainabdulhussain.substack.com/p/palestinians-dont-want-to-govern?utm_source=post-email-title&publication_id=262184&post_id=138843406&utm_campaign=email-post-title&isFreemail=false&r=sdu5&utm_medium=email
House of Wisdom, 13 listopada 2023r.
Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski
Hussain Abdul-Hussain
Iracko-libański dziennikarz mieszkający w Waszyngtonie. Pracuje jako analityk w instytucie Fundacji Defence of Democrecies. Wcześniej pracował w utworzonej przez amerykański Kongres Arabic TV, przed tym był reporterem w wychodzącej w Bejrucie The Daily Star. Jest absolwentem Amerykańskiego Uniwersytetu w Bejrucie, gdzie studiował historię Bliskiego Wschodu.