Prawda

Środa, 17 wrzesnia 2025 - 21:56

« Poprzedni Następny »


Przepraszam, że przypominam raz jeszcze


Andrzej Koraszewski 2019-06-06


Do wyborów parlamentarnych pozostało już bardzo mało czasu i publicyści wydają się rozdarci między potrzebą wzmacniania morale i przyznania, że szanse na zwycięstwo maleją z każdym dniem. Wielu podkreśla, że jest to walka o demokrację, że kolejna kadencja pisowskich rządów będzie prawdopodobnie oznaczała szybkie przyspieszenie niszczenia instytucji demokratycznych, dalszej klerykalizacji polityki i wzmacniania narodowo-katolickiego patriotyzmu.

Pożyczam tytuł tego artykułu od tureckiego publicysty, Buraka Bekdila. W lipcu 2014 roku był jeszcze publicystą dziennika „Hurriet” i napisał pod tym tytułem czteroczęściową serię, ale ponieważ po pierwszym artykule otrzymał mnóstwo gróźb śmierci, więc redakcja nie zdecydowała się na publikację pozostałych trzech, które w tej sytuacji ukazały się tylko na naszej stronie po polsku. (Burak Bekdil niebawem został wyrzucony z redakcji, a następnie w obawie przed aresztowaniem wyemigrował z Turcji do Grecji.)


W pierwszym artykule z tej serii pisał między innymi: „Raz jeszcze połowa świata walczy w jednym szeregu z dżihadystami Hamasu przeciwko ich żydowskiej nemezis.” Pisał jednak nie o polityce międzynarodowej, nie o zachodnich mediach, a o tureckiej „dobrej zmianie” pod wodzą Erdogana, o biciu w nacjonalistyczne werble, o podżeganiu do nienawiści, o fałszowaniu historii i apelowaniu do antysemickich instynktów, a wreszcie, o powszechnym wśród zwolenników tureckiej „dobrej zmiany” uwielbieniu dla Adolfa Hitlera.     


Kończąc tę serię pisał:

„Tytuł tej czteroczęściowej serii miał być mocnym przypomnieniem w dzisiejszych czasach, że Hitler miał rację uważając, że emocje (religijne) są dla wielu, a rozum zarezerwowany jest dla nielicznych”.

Burak wielokrotnie w swoich artykułach pisał o kwestii instrumentalnego wykorzystywania religii w polityce i o sojuszu meczetu z tureckim nacjonalizmem. Nasza dobra zmiana jest nadal względnie łagodna, instytucje demokratyczne nie zostały jeszcze całkowicie podporządkowane Prezesowi, więc nawet jeśli mamy uzasadnione powody do obaw, porównanie do sytuacji w Turcji byłoby przesadą.

 

Dziś w kraju, w wielu analizach irytacja kieruje się na PSL, ponieważ ludowcy postanowili, że w jesiennych wyborach wystartują jednak osobno. W „Studio Opinii” Ernest Skalski przewiduje, że ta decyzja może ostatecznie zmieść ludowców ze sceny politycznej. Skalski pisze:

Na epitafium z podsumowaniem będzie czas za kilka miesięcy. Już teraz wiadomo, za jakie grzechy Pan Bóg ukarał ludowców pozbawieniem rozumu. 


Szanse, że w jesiennych wyborach PSL przejdzie pięcioprocentowy próg i uzyska jakąś mini frakcyjkę w Sejmie, są niewielkie. Ale powiedzmy, że wejdzie i że wybory wygra jakaś koalicja wokół Platformy. To też, jak na dzisiaj, nie wygląda zbyt pewnie, ale wykluczyć nie można. I wówczas tej koalicji może zabraknąć tych kilku mandatów PSL, żeby zmontować rząd, więc ludowcy może wejdą do niego na przystawkę, dostając coś w skali półtora resortu. I to jest najlepsza perspektywa, jaka może czekać tę partię na kolejną kadencję. Jednakże opuszczając teraz, przed wyborami, tę koalicję, PSL stara się, by nie wygrała ona wyborów. Więc sam sobie tę szansę odbiera.

Nie po raz pierwszy PSL staje wobec zagrożenia, że spadnie poniżej progu wyborczego. Tym razem to prawdopodobieństwo jest większe niż kiedykolwiek, więc ta prognoza wydaje się słuszna. Problem polega na tym, że PSL nawiązuje do ruchu ludowego i twierdzi, że reprezentuje ruch ludowy, ale ruchu ludowego nie ma w Polsce od 1947 roku. W 1947 PSL stanowił jedyną realną siłę, która mogła przeciwstawić się komunistom i która prawdopodobnie wygrała wybory, mimo bandyckiego terroru podczas kampanii wyborczej. Wybory zostały sfałszowane, niebawem PSL przestał istnieć. Czy jego odbudowa po roku 1989 rokowała jakiekolwiek nadzieje? Przedwojeni ludowcy wymarli, ZSL nie cieszył się szacunkiem na wsi, „Solidarność Rolników Indywidualnych” nie cieszyła się zainteresowaniem ani inteligencji, ani „Solidarności” robotniczej. Raz jeszcze wieś poczuła się zdradzona i miała po temu powód.       

 

Ernest Skalski o problemach wsi nie pisze, myśli w kategoriach mandatów w Sejmie i stołków w rządzie. Rozumiem, ale mam wrażenie, że rozumiem również spory wśród ludowców. Cokolwiek zrobią, zrobią źle, po prostu są na przegranej pozycji i prawdopodobnie nic już tego nie zmieni.


Ernest Skalski stwierdza:

Na razie obwieszczają tworzenie Koalicji Polskiej i wzywają pod swoje sztandary nieistniejący elektorat, bo ten realny jest zagospodarowany prawie w całości przez dwie wielkie siły polityczne.

Znów prawda, chociaż nie cała, PiS jest dziś na wsi i w małych miastach silniejszy niż PSL, jednak jeszcze bardziej nacjonalistyczne partie też mają tu swój elektorat. SLD przekonuje niewielu, elektorat PO i Nowoczesnej jest w ilościach śladowych. Koalicja Polska albo nigdy się nie zawiąże, albo będzie dziwolągiem na pokaz, z generałem Ochotniczych Straży Pożarnych i szefową Gospodyń Wiejskich, ustawionych do rodzinnej fotografii przed ostateczną klęską. Potem będą spory, czy ta klęska byłaby większa, gdyby zostali w Koalicji Europejskiej, czy decyzja o wyjściu nie miała najmniejszego znaczenia, bo elektorat PSL wcześniej zmienił swoje preferencje. Można oczywiście argumentować, że pozostałości przydałyby się Koalicji, ale dla ludowców to jest pytanie czy być połkniętym przez PiS, czy przez PO? Znając swój elektorat, doszli do wniosku, że jeśli partia ma przetrwać, lepiej ryzykować spadek poniżej progu wyborczego, aniżeli ryzykować wykruszenie się elektoratu do reszty. Poselskie mandaty i stołki są mniej ważne. 


Czy słuszne jest przekonanie, że niechęć do PO, Nowoczesnej, SLD i Zielonych jest na wsi tak silna, że zniechęci nawet najwierniejszych wyborców? Mogą wiedzieć co mówią. Mieszkańcy wsi i małych miast nie są ślepi i głupi i doskonale zdają sobie sprawę z bezmiaru pogardy ze strony tych koalicjantów. W wyborach w 2005 roku PiS zdobył 155 mandatów do Sejmu, Samoobrona 56, Liga Polskich Rodzin 34, PSL 25. Było to wotum nieufności mieszkańców wsi i małych miast dla PSL. Rządząca wówczas koalicja rządowa rozpadła się i kolejne wybory były w 2007 roku. Tym razem Platforma Obywatelska zdobyła 209 mandatów, PiS 166, koalicja Lewica i Demokraci 53, PSL 31. Poniżej progu wylądowała Samoobrona i Liga Polskich Rodzin. PSL nieznacznie poprawiła swój wynik, głównie odzyskując część elektoratu Samoobrony, PiS na wsi umocnił się. Dlaczego? Długo można spekulować. Moje pole obserwacji było ograniczone do mediów i mojej gminy.             


Na trzy miesięce przed tymi wyborami, Krystyna Naszkowska (naczelna specjalistka od wsi i rolnictwa w „Gazecie Wyborczej”), opublikowała artykuł pod znamiennym tytułem  „Lekkostrawny Kaczyński". Wytłuszczony początek artykułu informował: Kandydat PiS może nic nie mówić, może przemawiać językiem miłości, może wrócić do tonu agresji. Rolnicy i tak na niego zagłosują. Wyjaśnienie tego fenomenu przez autorkę brzmiało: „O zwycięstwie przesądzą głosy rolników drobnych i średnich, mających kilku-, najwyżej kilkunastohektarowe gospodarstwa" — wyjaśniała dalej, że jest to grupa wyłącznie roszczeniowa, reagująca na populistyczne hasła i demagogię. Ta grupa, zdaniem Krystyny Naszkowskiej to ludzie: „wiecznie oczekujący z wyciągniętą ręką".

„Niezależnie od tego, co robi ten czy inny rząd, którego ludowcy są współkoalicjantem, zawsze potrafią się oni zdystansować od poczynań rządu niekorzystnych dla drobnych rolników i sobie przypisać zasługę, jeśli rząd zrobi coś dobrego dla tych rolników."

Dziennikarka wyraziła swój gniew, że „Nasz Dzienik” pisze zawsze ciepło o rolnikach. „Żadna gazeta nie pisze tak o rolnictwie jak 'Nasz Dziennik’”.

 

W kilka tygodni później ten ekspercki artykuł Naszkowskiej przypomniał (również na łamach „GW”), profesor Janusz Majcherek. Znany socjolog pisał o kwestii mentalnej. „Cechy owej mentalności wyłaniającej się z charakterystyki dokonanej przez Naszkowską są przerażające – pisał - To mieszanina roszczeniowości, pazerności, cwaniactwa i nieufności." Autor przypomina z dumą swój artykuł "Pieniądze wsi szkodzą", dodając z nutą żalu, że spotkała go po nim niezasłużona krytyka, ale on nadal jest przekonany, że „tylko wzrost biedy na wsi wygoni ludzi ze wsi”.  

 

Natychmiast po wygłoszeniu tej mądrości socjolog zadaje kluczowe pytanie:

„Ciekawe, czy i w jakim stopniu inteligenccy obrońcy wsi i panujących na niej stosunków, którzy wypowiadali się na łamach 'Gazety', zadowoleni są z politycznych preferencji swoich pupili?"

Socjolog oczywiście nie zauważa, że wygłasza sprzeczność — obrońcy wsi z definicji nie są obrońcami panujących na niej stosunków. Drobny rolnik mógłby być mniej narażony przy elementarnej osłonie kontraktów, przy infrastrukturze nie skierowanej wyłącznie na gospodarstwa wielkoobszarowe, przy stawce na biotechnologię (o co należałoby się spierać z niektórymi działaczmi PSL). Żeby móc jednak odkryć, co mogłoby poprawić sytuację mieszkańców wsi, trzeba zmienić mentalność inteligenta. Roszczeniową, cwaniacką, pełną bezgranicznej pogardy.   


Jeśli kogoś dziwią zachowania wyborcze mieszkańców wsi, to powinien nauczyć się czytać ze zrozumieniem zarówno teksty takie jak Naszkowskiej, jak i Majcherka.  


Po raz pierwszy w dziejach ludzkości współczesny świat zrozumiał, że wśród wszystkich bogactw naturalnych tak naprawdę liczy się tyko potencjał intelektualny społeczeństwa. Umiejętność wykorzystania tego potencjału przekreśla wszelkie niedostatki — brak złota, srebra, diamentów, ropy naftowej czy żyznej ziemi. Społeczeństwa oparte na pogardzie, na wierze w pracę przymusową, na oszustwie, są skazane na klęskę, nawet jeśli są w posiadaniu największych skarbów materialnych świata. Po odzyskaniu niepodległości najważniejsza była praca na rzecz wyrównania cywilizacyjnego poziomu miast i wsi, gdyż przy tak wielkich nierównościach pokusa oszukiwania najbiedniejszych jest zbyt wielka.


Po 1989 roku nowe mody intelektualne (a inteligencja jest niezwykle wrażliwa na mody intelektualne) kazały lewicy laickiej wierzyć w niewidzialną rękę rynku, ale niewidzialna ręka rynku zachowywała się jak Królowa Korony Polskiej, czyli nie robiła nic. Niewidzialna ręka rynku istnieje i działa naprawdę, ale do tego konieczne jest spełnienie warunków, o których nasza inteligencja nie chciała nawet słuchać.  


W politycznych decyzjach na pierwszy ogień poszły pod nóż spółdzielnie rolne, chociaż to one były najważniejsze, jeżeli gospodarstwo rodzinne miało się modernizować. Związki rolnicze mogły dotrzeć do rolników i wiedziałyby jak z nimi rozmawiać, istniało przedstawicielstwo polityczne wsi, była szansa na rozmowę z wsią. Sama propozycja rozmowy o partnerstwie politycznym z wsią była obrazą uczuć polskich inteligentów. W „Gazecie Wyborczej" o wsi i rolnictwie wypowiadali się teatrolodzy i aktorzy, socjolodzy i czort wie kto, jedno było wykluczone, żeby spróbować porozmawiać z tymi, którzy coś wiedzą i inteligentami nie są.


Kiedy zniszczono już rolniczą spółdzielczość, kiedy zamordowano związki i doprowadzono do fragmentaryzacji przedstawicielstwa wsi (kto dziś pamięta sławetny okrzyk prezydenta Wałęsy: „Nie chcę, żeby była jedna partia chłopska, bo wtedy chłopi nie dadzą nam chleba". Nie dadzą!), przyszła pora na wiejskie przedszkola i wiejskie szkoły.


Dlaczego durny chłop słucha największych populistów i demagogów? Może mówi: wszystko jedno kto mnie oszuka, ale fajnie jest jak ktoś chociaż przez czas kampanii udaje człowieka.


Powróćmy do profesora Janusza Majcherka. Profesor kończył swój artykuł słowami:

„Anachroniczni politycy reprezentujący takie zacofane środowisko społeczne nie zapewniają Polsce nowoczesnego rozwoju. Prowadzenie polityki utrwalającej ten stan rzeczy jest szkodliwe dla kraju i większości jego mieszkańców."

Profesor ma rację, chociaż ten zwolennik nauczania w szkołach erystyki zamiast matematyki raczej nie wie, dlaczego.


Uprzedzenia i przesądy wobec wsi nie znikną same, budowa zaufania to długi i trudny proces. A ponieważ się jeszcze nie zaczął, to pogardzani głosują na tego inteligenta, który obiecuje więcej.


Czy Platforma może zawalczyć o wieś i małe miasto w inny sposób jak tylko obiecując więcej niż obiecuje PiS?      


Musiałaby chcieć, a ponieważ tej woli nie widać, ludowcy wolą próbować beznadziejnej walki sami.


Moją uwagę zwrócił inny artykuł w „Studio Opinii”, profesor Stanisław Obirek przypomniał zapomniany flirt katolików z komunizmem. Czytając ten tekst uświadomiłem sobie, że kiedyś o tym pisałem. Google mi pomógł, 21 lat temu opublikowałem w paryskiej „Kulturze” artykuł pod tytułem „Stan inteligencki na drodze do kapitalizmu”. Pisałem w nim o książce Józefa Chałasińskiego Przeszłość i przyszłość inteligencji polskiej. Chałasiński prezentował marksizm i katolicyzm w wydaniu polskiej inteligencji jako dwie strony tego samego medalu. "Dla obydwu tych kierunków — pisał — historia istnieje jako obiektywny proces rozwojowy, kierowany przez jakieś ostateczne sprężyny metafizyczne... jest rzeczą drugorzędną czy tą historią kieruje wola boża, czy jakieś wewnętrzne siły..." Ówczesny hetman polskiej inteligencji marksistowskiej — Stefan Żółkiewski - poszukiwał formuły łączącej marksizm z jakimś neopozytywizmem. Zdaniem Chałasińskiego, w płaszczyźnie metodologicznej był to trójkąt, którego nieuniknioną charakterystyką była niewierność, zaś w płaszczyźnie praktycznej sprowadzało się to zaledwie do prób dialogu między marksistami i katolikami. Ani „Tygodnik Powszechny", ani „Przegląd Kulturalny" nie zamierzały i nie były w stanie wyprowadzić inteligencji z kawiarni, mogły co najwyżej przezwyciężać wrogość między stolikami.


Z perspektywy czasu to zaledwie ciekawostka historyczna, ale znacznie ważniejsza była jego diagnoza mentalności warstwy inteligenckiej.  


Na drugim roku studiów, jako niespełna dwudziestoletni student, w ciągu  jednej nocy przeczytałem książkę Chałasińskiego. Dlaczego właśnie ta książka była dla mnie wstrząsem? Była ona z jednej strony fotografią rodzinną, z drugiej nagłym wzmocnieniem tego, o czym wcześniej czytałem u Nałkowskiego i Krzywickiego.


Szlachecka genealogia inteligencji polskiej, inteligenckie getto ludzi dobrze wychowanych, pomieszanie patriotyzmu i kultury pogardy (pogardliwego stosunku do pracy i pogardliwego stosunku do innych), Sienkiewicz zastępujący prawdziwą literaturę, uczący stanowej i narodowej ksenofobii.


Mój pokoleniowy bunt znalazł w pracy Józefa Chałasińskiego swój manifest. Zapewne nie zdawałem sobie wówczas sprawy z tego, że to co mi się w tej książce podobało najbardziej — wyostrzony obraz, prezentacja inteligencji w czarno-białych kolorach, przeciwstawienie inteligenckiego getta nielicznej grupce outsiderów — stanowiło również jej największą wadę.


Chałasiński nie stroił swojej książki w szaty naukowej teorii, walił z armaty w marksistów, katolików i liberałów, pokazując zjawisko, które doskonale znałem z historii rodzinnej — historię zubożałej szlachty, która straciwszy swoje majątki przenosiła się do miast i tworzyła namiastkę warstwy oświeconej. Wykształcenie było dla tej grupy symbolem statusu, drogą do zdobycia pozycji w towarzystwie. Profesjonalizm, rzetelna praca, osiągnięcia zawodowe to nie były cele tej grupy. Wzorem osobowym dla polskiej inteligencji pochodzenia szlacheckiego był salonowy mędrzec, który dobrze tańczył, najsprawniej wygłaszał podzielane przez innych opinie i błyskotliwie krytykował wszelkich przeciwników tych opinii.


Chałasiński zwracał uwagę na fakt, że w okresie zaborów w Wielkopolsce funkcję przywódców politycznych pełnili wiejscy lub przemysłowi działacze gospodarczy, natomiast w Warszawie królowali literaci, a w Galicji urzędnicy i uczeni traktujący swoje katedry jak starostwa. Dystans między inteligencją a ludem był źródłem dumy, tak samo jak źródłem dumy było unikanie wszelkich użytecznych zajęć.


Chałasiński wskazywał na inteligencję katolicką jako na tę część inteligenckiego getta, która w równym lub w jeszcze większym stopniu niż marksiści blokowała transformację tej warstwy i strzegła tradycyjnych dystansów między warstwą oświeconą a ludem. Inteligenckie credo niewątpliwie formułowane było na łamach „Tygodnika Powszechnego" wyraźniej niż w innych pismach. "Nie wykształcenie wyróżnia inteligencję — cytował „Tygodnik" Chałasiński — lecz produkcja kulturowa w odróżnieniu od produkcji ekonomicznej."


W innym miejscy autor cytował pomieszczone na łamach „Tygodnika" ostrzeżenia iż "nie wolno… kosztem wartości inteligencji powiększać jej ilości". Podczas gdy marksiści otwierali drogę do społecznego awansu, ale zastępowali wykształcenie propagandą, inteligencja katolicka pozostawała wierna idei zamkniętego i liczebnie ograniczonego getta. To getto było tradycyjnie gettem "Europejczyków". Józef Chałasiński w końcu lat pięćdziesiątych pisał, że frazeologia europejskości jest stałym rysem polskiej inteligencji, ale że jest ona z reguły nie tyle próbą przybliżenia zachodniej nowoczesności do ludu, co formułą podkreślającą nasz dystans od tego ludu. Twierdził, że w tej europejskości nie ma odpowiedzialności ani za Polskę, ani za Europę, że jest to głównie wyraz skłonności do hedonistycznej konsumpcji, a nie do zbiorowego trudu.


Ten czarny obraz inteligencji jako warstwy społecznej złagodzony jest opisem „bezdomnych", inteligenckich twórców żyjących poza gettem, tworzących wielkie dzieła w samotności, dzieła, które składają się na nasze najpoważniejsze dziedzictwo kulturowe. Ci „bezdomni" byli z reguły buntownikami przeciw własnej warstwie (nierzadko spalając się w tym buncie), bez szansy skierowania swojej energii na działania pozytywne. Oni tworzyli nasz kulturowy Olimp. Problem polega jednak na tym, że samotny heroizm jest możliwy w humanistyce, ale w dziedzinie nauk ścisłych sama świadomość nie wystarcza, nauki ścisłe potrzebują bazy, bazy wcześnie kształconych umysłów, instytucji, zespołów, popartego pieniędzmi uznania dla badań podstawowych i oczekiwań ze strony przemysłu na rezultaty praktyczne. W efekcie, powiada Chałasiński, polska kultura zawieszona jest w próżni. Podczas gdy inteligencja zachodnia jest współautorem cywilizacji technicznej, materialnego dobrobytu i dostosowanego do tej cywilizacji technicznej społecznego ładu, inteligencja polska jest warstwą konsumpcyjną, której outsiderzy tworzą wartości kultury, opornie i w niewielkich dawkach docierające do reszty społeczeństwa.


Zapewne współcześnie raz jeszcze można by powtórzyć stwierdzenie Chałasińskiego, że "w dziejach Polski nie było chyba drugiego momentu, który by w tym stopniu, co chwila obecna, wymagał od narodu polskiego intelektualnego wysiłku i moralnego charakteru." Prawdziwe pozostaje również zdanie z poprzedzającego to stwierdzenie akapitu, że "...u nas każde pokolenie inteligencji zaczyna pracę od początku i zawsze w ten sam sposób".


Mógłby ktoś powiedzieć, że tamte rozważania o konsekwencjach szlacheckiej genealogii polskiej inteligencji są już całkowicie bez znaczenia. Dziś problemem jest nie tyle owa szlachecka genealogia inteligencji, co fakt, że kolejne pokolenia inteligencji żywią się tym samym etosem. Pochodzący ze wsi, czy z rodzin robotniczych studenci wysilają się, żeby zasłużyć na miano inteligenta i robią na tym polu zdumiewające postępy. Przeniesione z przeszłości wzory osobowe odnajdujemy nie tylko na warszawskich i krakowskich salonach, ale również (często wręcz w karykaturalnej postaci) na wiejskich plebaniach, w pokojach nauczycielskich, w redakcjach gazet i w gabinetach lekarskich.


Opisywany przez Chałasińskiego ustawicznie demonstrowany dystans społeczny, pogarda, brak życzliwości i heroiczna obrona salonowych barykad — to wszystko są zjawiska, które znakomicie zaszczepiły się w inteligencji o innej już niż szlachecka genealogii. 30 lat temu odzyskaliśmy niepodległość, ale nie umieliśmy wybić się na demokrację. Ceną, którą dziś przychodzi za to zapłacić jest „dobra zmiana”, jeszcze nie w stylu tureckim, ale niektóre podobieństwa są uderzające. Gniewne pokrzykiwanie na ciemne masy biegu rzeki nie odwróci. Przepraszam, że powtarzam raz jeszcze, takiego mamy suwerena jakich suweren miał nauczycieli.


P.S. Kiedy 21 lat temu wysłałem mój artykuł do Paryża, zrobiłem w nim zabawną literówkę. Napisałem Europejczucy. Rozbawiony Jerzy Giedoyc przysłał mi krótki liścik: „Europejczucy? Czy może Pan to rozwinąć?"      


Tipsa en vn Wydrukuj





Data

Ja: Pora zrobić wieczorny przegląd Małgorzaty poczty.

Hili: Odłóż to na jutro rano.

Wersja angielska:

Me: Time to go through Małgorzata's evening mail.
Hili: Leave it for tomorrow morning.

Więcej

Naziści też udawali
ofiary
Anonim


Podobnie jak dzisiejsza Gaza, w latach 30. i 40. XX wieku nazistowskie Niemcy napadały na swoich sąsiadów z zamiarem ich podboju i zawłaszczenia ich ziem. Podobnie jak Hamas, wierzyli, że ziemie ich sąsiadów należą im z urodzenia, a Niemcy są ofiarą żydowskich machinacji i że to Niemcy są uciskani przez żydowskich ciemiężycieli. Tak jak dzisiaj Izrael, sąsiedzi nazistowskich Niemiec nie chcieli zostać podbici – i dlatego walczyli z niemiecką inwazją. I tak jak dzisiaj Gaza, nazistowskie Niemcy twierdziły potem, że są ofiarą ludobójstwa ze strony krajów, które same wcześniej zaatakowały, i skarżyły się na ataki wymierzone w kobiety i dzieci. Goebbels, niesławny propagandzista Hitlera, wygłaszał opowieści niemal identyczne z tymi, które dziś pojawiają się w obronie Hamasu i Gazy.

Więcej

Gorączka skarg
i zażaleń
Paul Finlayson


Przemysł Podtrzymywanego Cierpienia: Gdzie nadzieja umiera, a listy płac żyją dalej


Ach, dobre intencje — wieczna kryjówka łajdaków. Nakazuje się nam, z żałobną powagą, oceniać świat przez pryzmat „dobrych intencji”. Jakby dobroczynność była duchowym majonezem — rozsmarowywanym na rzeczywistości, by zamaskować smród rozkładu.


Ale ludzkim postępowaniem nie kierują „intencje”. Rządzą nim bodźce — te twarde, lśniące motywy zachowań, które nigdy nie śpią. Zerwijcie szlachetne dekoracje z dobroczynności i działań organizacji non-profit, a znajdziecie nie altruizm, lecz najpewniejszy mechanizm działania: własny interes.

Więcej
Blue line

Gaza: zaopatrzenie w żywność
i matematyka 
Henryk Rubinstein

Palestyńscy (wewnętrzni) uchodźcy odbierają ponoc w miejscowości Deir el Balah w Gazie. (Źródło: Al Dżazira)

Mój przyjaciel chciał znać fakty. Jednoznaczne fakty. Bez nich nie był w stanie ocenić, co się dzieje.

Pomyślałem wtedy o filmie izraelskiego reżysera, który dotyczył jednej z wojen w Libanie. Być może nie pamiętam dokładnie danej sceny, nie oddam wszystkich jej szczegółów, więc ten opis zapewne nie będzie doskonały – ale to nie jest recenzja filmu. To scena z filmu.
Izraelski czołg stoi naprzeciwko zbombardowanego domu bez ścian. Zostały tylko kondygnacje. Na jednej z nich stoi kobieta, obok niej dwoje małych dzieci. Za nimi mężczyzna z wyrzutnią przeciwpancerną. Dowódca czołgu ma zaledwie kilka sekund na decyzję. Albo oni, albo on i jego załoga. Strzela.

Więcej


Francja:
Godzina populistów
Amir Taheri

Zrzut z ekranu wqideo.)

Jedno pozostaje pewne: problemów Francji nie rozwiążą zamieszki, strajki ani to, co Francuzi nazywają jacquerie (chłopską rebelią).

Po zaledwie dziewięciu miesiącach urzędowania, premier François Bayrou ustąpił ze stanowiska, gdy Zgromadzenie Narodowe przegłosowało wotum nieufności ogromną większością głosów. Tym samym prezydent Emmanuel Macron dostał „gorący kartofel” – konieczność powołania kolejnego premiera. Został nim Sébastien Lecornu, ustępujący minister sił zbrojnych – piąty szef rządu w ciągu zaledwie dwóch lat – bez żadnej pewności, że okaże się tym szczęśliwym, który zostanie na dłużej.

Więcej
Blue line

Rola Kataru
jako „superpośrednika”
Hussein Aboubakr Mansour

Moment po uderzeniu w budynek, w którym mieli być przywodcy Hamasu. (Zdjęcie: zrzut z ekranu wideo.)

Pisałem wcześniej, że porządek zbudowany wokół konfliktu izraelsko-palestyńskiego, działał w oparciu o jeden nadrzędny imperatyw: zapewnienie ciągłości gry w zarządzanie. Logika tego systemu nie polegała na rozwiązywaniu konfliktów, lecz na utrzymywaniu zrównoważonej równowagi. Przez dekady system ten kwitł dzięki kalibrowanej i kontrolowanej przemocy. Wybuchy przemocy w Gazie czy potyczki na granicy z Libanem nie były porażkami, lecz mechanizmami samoregulacji, które umożliwiały powrót do choreografii zarządzania kryzysowego.

Więcej

Wszystkie oczy
na Gazę
Andrzej Koraszewski

<em data-start=\

Trwają przygotowania do rozstrzygającej bitwy o miasto Gaza. Podobnie jak przed zajęciem Rafah, władze izraelskie wzywają ludność cywilną do opuszczenia miasta. Według informacji IDF, 280 000 mieszkańców tego miasta już opuściło swoje domy.

Jak donosi prasa izraelska, dziesiątki tysięcy Palestyńczyków ewakuowało się z miasta Gaza w ciągu ostatniej doby. Oczywiście, źródła Hamasu podają znacznie niższe liczby. (O drobne 200 tysięcy).

Więcej

Od Monachium
po Teheran i Dohę
Stephen M. Flatow

Członek grupy Arab Commando, która zajęła kwatery izraelskiej drużyny olimpijskiej w wiosce olimpijskiej w Monachium, Niemcy, z kapturem na głowie stoi na balkonie budynku, w którym komandosi przetrzymywali zakładników, 5 września 1972 roku. Źródło: AP Photo/Russell McPhedran via Wikimedia Commons.

We wrześniu 1972 roku świat z przerażeniem obserwował, jak palestyńscy terroryści wtargnęli do wioski olimpijskiej w Monachium, biorąc izraelskich sportowców jako zakładników. Gdy dramat dobiegł końca, 11 izraelskich olimpijczyków nie żyło. Reakcja świata była przewidywalna: oburzenie, przemówienia i rozdzieranie szat — ale żadnych działań. Międzynarodowy Komitet Olimpijski pośpiesznie wznowił zawody. Niemieccy urzędnicy spartaczyli próbę odbicia zakładników, a następnie po cichu wypuścili trzech schwytanych terrorystów.

Więcej

Nowy porządek świata
w fazie narodzin?
Majid Rafizadeh

XI-Jinping, w towarzystwie Władimira Putina i Kim Jong-una wita się z weteranami. (Zdjęcie: CCTV)

To nie była zwykła parada rocznicowa; był to manifest intencji – deklaracja złożona przez koalicję państw, które odrzucają porządek kierowany przez Zachód i dążą do zastąpienia go autorytarną alternatywą.


Wspólne pojawienie się tych państw stanowiło jak dotąd najbliższe realnemu uformowaniu się nowego bloku – takiego, który może mieć ambicję zbudowania całkowicie nowego ładu światowego, opartego nie na demokracji, lecz na przymusie, cenzurze i sile.

Więcej

Opinia większości
nie oznacza prawdy
Lucy Tabrizi


Widziałam tę grafikę (mem) krążącą w sieci od co najmniej roku i za każdym razem mnie irytuje. Jej chwyt jest prosty: zalać ekran nazwami organizacji, tak by sama powtarzalność sprawiała wrażenie dowodu, którego nie da się podważyć w komentarzu. Zróbmy więc to porządnie.


Twierdzenie jest proste: jeśli większość NGO, instytucji, ruchów i państw jest przeciwko Izraelowi, to muszą mieć rację.

Historia pełna jest przykładów, kiedy większość dramatycznie się myliła: niewolnictwo, eugenika, segregacja rasowa, a nawet przekonanie, że słońce krąży wokół Ziemi. Tłum nie jest miarą prawdy.
Spójrzmy teraz na liczby. Żydzi stanowią zaledwie 0,2% światowej populacji, podczas gdy muzułmanie – około jednej czwartej ludzkości. Przez ponad sto lat znaczna część świata arabskiego pompowała antysyjonistyczną i antysemicką propagandę, kształtując opinię publiczną – nawet wśród tych, którzy nie podzielali tych poglądów.
Państwa takie jak Katar dysponują majątkiem sięgającym 1 biliona dolarów¹ za pośrednictwem swojego państwowego funduszu inwestycyjnego (Qatar Investment Authority), który inwestuje znaczne środki w instytucje zachodnie forsujące propagandę Bractwa Muzułmańskiego.

Więcej

Sondaże nie są
dowodami ludobójstwa
Andrzej Koraszewski 


Jak informuje nas kierownik działu zagranicznego dziennika Rzeczpospolita  Jerzy Haszczyński:
„70 proc. Polaków uważa, że Izrael dopuszcza się w Strefie Gazy ludobójstwa. Jakie znaczenie dla izraelskiego rządu mają takie sondaże? Używa ich jak papieru toaletowego do podcierania tyłków.” To zaledwie początek artykułu pod tytułem „Izraelski dziennikarz: Robimy w Gazie straszne, straszne, straszne rzeczy”. Tym dziennikarzem izraelskim jest oczywiście dziennikarz gazety Haaretz, wściekle lewicowy Josi Melman, który zaczyna swoją opowieść tak: „Rząd Izraela się nie przejmuje, co myślą Polacy, Francuzi, Hiszpanie, reszta świata. Podobnie ze zdaniem połowy Izraelczyków, którzy uważają, że to, co się dzieje w Gazie, jest okropne.”

Więcej
Blue line

Nieustanne karmienie
aligatora
Paul Finlayson


Ktoś zamordował Charliego Kirka na uniwersytecie.


To nie wydarzyło się w próżni. Kilka miesięcy temu niemal doszło do zamachu na Donalda Trumpa. Radykalna osoba transpłciowa w Minneapolis wtargnęła do katolickiej szkoły i zamordowała dwoje dzieci. Młode żydowskie małżeństwo w Waszyngtonie zostało zmasakrowane przez fanatyków. A teraz Charlie Kirk – mąż, ojciec, dumny zwolennik Izraela – został zamordowany podczas wydarzenia na kampusie uniwersyteckim. 

Więcej

Powolna śmierć kłamstwa
o ludobójstwie
Brendan O'Neill

Antyizraelski protest w Londynie.

Izraelofobiczne twierdzenia o „ludobójstwie” w Gazie w końcu rozbijają się o brzeg prawdy.

Już wiemy: Wojna z Hamasem w Gazie musi być ludobójstwem, bo tak twierdzi Adolf Hitler. A ten człowiek zna się przecież na ludobójstwie. Jego nazwisko pojawiło się wśród „ekspertów” Międzynarodowego Stowarzyszenia Badaczy Ludobójstwa (IAGS), które w zeszłym tygodniu orzekło, że Izrael popełnia ludobójstwo na Palestyńczykach. Wygląda na to, że się przeprowadził – teraz figuruje jako „Adolf Hitler z Gazy”, a nie z Berlina. A jednak – oto jest, obok Imperatora Palpatine’a i Ciasteczkowego Potwora, dumnie identyfikując się z organizacją, która w swojej najnowszej „rezolucji” stwierdza, że Izrael dopuścił się „systematycznych i szeroko zakrojonych zbrodni przeciwko ludzkości, zbrodni wojennych oraz ludobójstwa”.

Więcej
Blue line

Źródła głębokiej
wiary
Andrzej Koraszewski

Poseł Maciej Konieczny z partii „Razem” peroruje w polskim Sejmie o żydowskim ludobójstwie.

Niedawny sondaż wykazał, że ponad sześćdziesiąt procent młodych Amerykanów popiera Hamas, tymczasem w Wielkiej Brytanii inny sondaż pokazuje, że prawie połowa Brytyjczyków uważa, iż Izrael traktuje Palestyńczyków tak, jak naziści traktowali Żydów. Badanie wykazało również, że co piąty Brytyjczyk przejawia obecnie poglądy antysemickie – niemal dwukrotnie więcej niż w 2021 roku. O ile się orientuję, nie mamy takich badań na temat postaw i poglądów Polaków, ale popularność partii „Razem”, Konfederacji i Konfederacji Korony Polskiej wśród młodego pokolenia Polaków może wskazywać na to, że nie tylko Zandberg i Braun zgadzają się w (tej) jednej sprawie.

Więcej

Zbyt wielu wciąż nie
rozumie palestyńskiej kultury
Joshua Hoffman

Zdjęcie: Ahmed Abu Hameeda/Unsplash

Dopóki społeczność międzynarodowa nie skonfrontuje się z kulturą celebrowania przemocy i śmierci, nigdy nie zrozumie konfliktu izraelsko-palestyńskiego.

Sześciu Izraelczyków zostało zamordowanych w poniedziałek, a kolejnych 12 odniosło rany — sześciu z nich ciężkie — kiedy para palestyńskich terrorystów otworzyła ogień do pojazdów i pieszych w Jerozolimie.


Dwaj napastnicy, mieszkańcy Zachodniego Brzegu, przybyli na skrzyżowanie krótko po godzinie 10:00 i otworzyli ogień do ludzi czekających na przystanku autobusowym, a także do autobusu, który właśnie się tam zatrzymał.

Oczywiście Hamas pochwalił ten śmiertelny atak, nazywając go „bohaterską operacją”.

Więcej

A P szerzy nienawiść
wobec chrześcijan i Żydów
Hugh Fitzgerald


Autonomia Palestyńska lubi przedstawiać się jako umiarkowana i akceptowalna twarz palestyńskiego „ruchu oporu”. W końcu Mahmoud Abbas nosi garnitur i krawat, a nie kefiję czy mundur wojskowy. Liczy, że nie zauważymy, iż nadal jest głęboko przywiązany do programu „Pay-for-Slay” („Nagrody za zabijanie”), który zapewnia hojne miesięczne subwencje dla uwięzionych terrorystów oraz dla rodzin tych, którzy zginęli, dokonując zamachów.

Więcej

Hipokryzja limuzynowej
lewicy Izraela
Ruthie Blum

Nadbrzeżna restauracja w Tel-Awiwie, maj 2022. Photo Ruthie Blum.

Kiedy uprzywilejowane klasy zabierają się za polityczne popisy cnoty, subtelność zwykle nie jest ich mocną stroną. Dobrym przykładem jest tu Comme Il Faut — samozwańczy feministyczny dom mody, izraelska firma o pretensjonalnej francuskiej nazwie — której dżinsy kosztują więcej niż przeciętny obywatel wydaje na jedzenie przez cały miesiąc.

Więcej

Muzułmanin krzyczy
„Allahu Akbar”
Daniel Greenfield 


„Wypowiedziano słowa po arabsku.”


Motywy działań osób niebędących muzułmanami, które stawiają opór lub krytykują islam, są zawsze oczywiste. I zawsze są przerażające – to bigoci.


Ale motywy muzułmanów dźgających ludzi nożem? To zawsze tajemnica. Nikt tak naprawdę nie może być pewien, co nimi kierowało. Jak to trafnie ujął niegdyś Obama: „nie wyciągajmy pochopnych wniosków” – z domyślnym dopiskiem: „chyba że chodzi o policjanta, który zastrzelił dilera narkotyków w dzielnicy kontrolowanej przez Demokratów”.


Jaki był więc motyw najnowszego napastnika krzyczącego „Allahu Akbar”, o imieniu Abdelkader? To tajemnica, proszę państwa. Zapewne nigdy jej nie rozwiążemy.

 

Więcej

Gaza i Zachodni Brzeg
– jeden naród? Naprawdę?
Sheri Oz


„Palestyńczycy” w retoryce dyplomacji, w relacjach medialnych i w międzynarodowych rezolucjach  są często przedstawiani jako jednolita wspólnota narodowa: jeden naród z jedną sprawą. Ale rzeczywistość codziennego życia opowiada znacznie bardziej podzieloną historię. Podział między Gazą a Zachodnim Brzegiem nie jest jedynie polityczny. Ma on charakter geograficzny, historyczny, demograficzny, kulturowy i ideologiczny. W 1948 roku Gaza znalazła się pod egipską kontrolą wojskową, a Zachodni Brzeg został anektowany przez Jordanię. Pierwszy stał się enklawą uchodźców, drugi pozostał zakorzeniony w starożytnych miastach. Gaza to głównie społeczność beduińska i islamistyczna, Zachodni Brzeg – lewantyńska i biurokratyczna.

Więcej

Wiek doskonalonej
ignorancji
Paul Finlayson


Głupota często mylona jest z ignorancją, jakby lekarstwem była po prostu karta biblioteczna albo cierpliwy nauczyciel.

Ale prawdziwa głupota to nie brak wiedzy — to jej odrzucenie. To nie pustka, lecz barykada: świadoma decyzja, by kurczowo trzymać się kojących złudzeń, podczas gdy rzeczywistość puka, wali, a w końcu rzuca cegłą w okno.

Więcej

Oświadczenia i deklaracje
dotyczące Bliskiego Wschodu
Liat Collins

Brytyjski Minister Spraw Zagranicznych David Lamy (w środku) i Minister Obrony John Healey  podczas spotkania z Ministrem Spraw Zagranicznych Kataru, szejkiem Mohammedem bin Abdulrahmanem bin Jassim Al Thani w Doha, 31 lipca 2024. (Wikipedia).


Dlaczego tylko w przypadku Izraela zagraniczni politycy i instytucje rutynowo decydują, co i gdzie można budować?

Parafrazując słynną kwestię z filmu Dobry, zły i brzydki – „Kiedy musisz mówić, mów; nie strzelaj językiem na oślep”. Taka myśl przyszła mi do głowy po ostatnim oświadczeniu brytyjskiego ministra spraw zagranicznych Davida Lammy’ego.

Lammy zamieścił w zeszłym miesiącu krótkie, ale paskudne oświadczenie w serwisie X/Twitter, w którym potępił izraelskie plany dalszej rozbudowy na obszarze między Jerozolimą a pobliskim miastem Ma’ale Adumim, znanym jako E1.

Więcej
Blue line

Trump i Rubio i narracja
o palestyńskim cierpieniu
Jonathan S. Tobin

Amerykański Sekretarz Stanu Marco Rubio podczas konferencji prasowej w Jerozolimie 16 lutego 2025. Photo by Alex Kolomoisky/POOL via Flash90.

Zapomnijmy o farsie w sprawie państwowości na forum ONZ. Palestyńska administracja, która dotuje terroryzm, oraz społeczeństwo indoktrynowane islamistyczną nienawiścią nie powinny być wpuszczane do Stanów Zjednoczonych.
Sekretarz stanu USA Marco Rubio wywołał na całym świecie oburzenie, ogłaszając w zeszłym tygodniu, że Stany Zjednoczone zakazują urzędnikom Palestyńskiej Autonomii wjazdu na terytorium kraju w celu uczestnictwa w tegorocznym wrześniowym Zgromadzeniu Ogólnym ONZ w Nowym Jorku. Decyzja ta wywołała przewidywalną falę krytyki wobec prezydenta Donalda Trumpa. 

Więcej

Dopóki trwa wroga
propaganda
Phyllis Chesler

Phyllis Chesler

Tak, podobnie jak wy, jestem wyczerpana relacjonowaniem, dokumentowaniem i wołaniem przeciwko wojnie poznawczej prowadzonej przeciwko Izraelowi, Żydom, Zachodowi i Prawdzie.


Tak, podobnie jak wy, mam wiele innych zainteresowań (filmy, powieści, opera), a także najbardziej intrygujące książki do zrecenzowania – zaczynając od absolutnie ujmujących Confessions of a Young Philosopher autorstwa Abigail L. Rosenthal.

Ale dopóki trwa wroga propaganda – będę trwać i ja.

Więcej

Arabowie nie są zaintersowani
rozbrojeniem Hamasu
Khaled Abu Toameh

Posiedzenie Ligi Arabskiej w Kairze.

Liga Arabska, reprezentująca 22 państwa arabskie, 30 lipca wezwała wspieraną przez Iran palestyńską organizację Hamas do złożenia broni i rezygnacji z kontroli nad Strefą Gazy. Hamas odrzucił to wezwanie. Jak zareagowały kraje arabskie na odmowę Hamasu? Zamiast potępić Hamas za śmierć i zniszczenie w Strefie Gazy, potępiły Izrael.

Na początku tego roku wysoki rangą przedstawiciel Ligi Arabskiej, Hossam Zaki powiedział, że oddanie przez Hamas władzy nad Strefą Gazy byłoby w interesie narodu palestyńskiego. Jak zwykle, Hamas odrzucił to wezwanie. Od tego czasu – jak i wcześniej – Liga Arabska wielokrotnie potępiała Izrael za walkę z organizacją terrorystyczną odpowiedzialną za inwazję na Izrael z 7 października 2023 roku, która była najgorszą zbrodnią przeciwko Żydom od lat 40. XX wieku.

Więcej

Globalny marsz
islamu politycznego
Burak Can Çelik

Przedstawiciele Talibanu na pokojowych negocjacjach w Doha. 

Na przestrzeni Azji, Europy i Afryki ruchy dążące do zespolenia polityki z rygorystyczną interpretacją prawa islamskiego przekształcają społeczeństwa. W Afganistanie talibowie narzucili drakoński reżim. Kobiety i dziewczęta zostały niemal całkowicie wymazane z życia publicznego: to „jedyny kraj, w którym zakazano dziewczętom i kobietom edukacji w szkołach średnich i na uniwersytetach”. W państwie rządzonym przez talibów nawet samotny spacer czy podjęcie pracy stanowi ciężkie przestępstwo. Nowe prawo o „cnocie i występku” zmusza kobiety do zakrywania twarzy oraz zabrania im „śpiewania publicznie czy podnoszenia głosu”. Amnesty International informuje, że afgańskie kobiety stają się ofiarami tego, co określa jako „zbrodnię przeciwko ludzkości w postaci prześladowania ze względu na płeć” – pozbawione swobody poruszania się, edukacji powyżej szóstej klasy.

Więcej
Dorastać we wszechświecie

Pokolenie 
Homo sovieticus
Andrzej Koraszewski

Bractwo Muzułmańskie:
zagrożenie dla świata
Uzay Bulut

Żałosna banda
wrogów Izraela
Brendan O'Neill

Świat akademicki
stał się tubą islamistów
Jay Engelmayer

Dlaczego irańska ideologia
zagraża Zachodowi?
Majid Rafizadeh

Wojna z izraelskimi politykami
przekroczyła granice absurdu
Joshua Hoffman

Homo sapiens
idzie na wojnę
Andrzej Koraszewski

Terroryści Huti
najechali siedzibę ONZ
Jerusalem Post

Orgiastyczny taniec
pluszowych misiów
Andrzej Koraszewski

Ciche ludobójstwa
muzułmanów
Paul Finlayson

Pan Romek
ma pytanie
Andrzej Koraszewski

Śmierć lepsza
niż matura
Nan Jacques Zilberdik

Wiek Bezużytecznego
Aktywizmu
Lucy Tabrizi

Krucjata dziennikarzy
przeciwko Żydom
Bob Goldberg

Homo sapiens
i myślenie stadne
Andrzej Koraszewski 

Blue line
Polecane
artykuły

Homo sapiens idzie na wojnę


Wojna z izraelskimi politykami


Tajemnica popularności


Hamasowscy mordercy


Stawianie czoła


 Dyplomaci, pokerzyści i matematycy


Dlaczego BIden


Nie do naprawy


Brednie


Rafizadeh


Demokracje powinny opuścić


Zarażenie i uzależnienie


Nic złego się nie dzieje


Chłopiec w kefiji


Czerwone skarby


Gdy­by nie Ży­dzi


Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


&#8222;Choroba&#8221; przywrócona przez Putina


&#8222;Przebudzeni&#8221;


Pod sztandarem

Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk