Prawda

Sobota, 27 lipca 2024 - 11:58

« Poprzedni Następny »


Pokój z widokiem na morderców


Andrzej Koraszewski 2023-07-23


Opus magnum  Konstantego Geberta. 781 stron bitego tekstu plus niesłychanie ważne 33 strony wiele mówiących indeksów. Kolejna książka tego autora o Izraelu. We wstępie Gebert przyznaje, że jako Żyd nie jest bezstronny. Pisze, że nie jest historykiem, że jest to książka dziennikarza. Biorąc tę książkę do ręki zastanawiałem się, jak wielu ludzi ją przeczyta, jaka będzie siła jej oddziaływania?

Izrael fascynuje ludzi bardziej niż Tajwan. Autor takiej książki o Tajwanie miałby trudności ze znalezieniem wydawcy. Niby Tajwan powstał w tym samym czasie co Izrael, zmarginalizował lokalną ludność, jest w stanie wojny od chwili powstania, jego egzystencja jest zagrożona, świat nie darzy go sympatią, a nawet został usunięty z Organizacji Narodów Zjednoczonych, mimo, iż należał do jej założycieli. Tajwan jest krajem demokratycznym, ale ze względu na potrzebę widoku na utopię pokoju świat wybrał ugłaskiwanie zbrodniczej komunistycznej dyktatury Chin kontynentalnych.


Izrael fascynuje bardziej niż Tajwan, bo do szpiku kości skażona antysemityzmem kultura Europy w sprawie Izraela nie pozwala nikomu na bezstronność. Wśród licznych definicji antysemityzmu najbardziej odpowiada mi stwierdzenie, że antysemityzm to śmiertelna choroba, której nosicielami są goje, a umierają na nią Żydzi. Nie jest to definicja dokładna. Chrześcijański antyjudaizm, muzułmański antyjudaizm, europejski rasistowski antysemityzm, radziecki antysyjonizm i jego zachodnie pochodne wszystkie byłyby zapewne znacznie mniej wyrafinowane bez wsparcia ze strony inteligentnych myślicieli żydowskich już to uciekających od skazującego na prześladowania żydowskiego piętna, już to przekonanych do utopii, że te prześladowania skończą się, jeśli tylko będą doskonałymi Żydami, kochającymi swoich prześladowców.


Syndrom żydowski jest o kilka tysięcy lat starszy od syndromu sztokholmskiego. Czytając tę książkę, próbuję zrozumieć jej autora, z którym znamy się od kilkudziesięciu lat, łączy nas świadomość zła antysemityzmu, żaden z nas nie jest zawodowym historykiem, obaj jesteśmy dziennikarzami. Konstanty Gebert jest wierzącym (ale obawiającym się religijnego fanatyzmu) Żydem, ja jestem gojem, wojującym ateistą, świadomym, że dowodów na istnienie Boga nie ma, ale racjonalizm jest ograniczoną opcją, ponieważ nasza wiedza jest zawsze ułomna, a tendencje do racjonalizowania przerażające. Patrzymy na Izrael nieco inaczej, on chciałby, żeby Izrael był doskonały i nie przeszkadzał mu być dobrym Polakiem i dobrym Europejczykiem, ja patrzę przez pryzmat pytania, dlaczego Izrael jest obsesją w kulturze zachodniego i muzułmańskiego świata i dlaczego nie ma szans na to, żeby był taktowany jak każdy inny kraj na świecie.


Gebert we wstępie próbuje przedstawić swoją perspektywę patrzenia na Izrael. O jego powstaniu we wstępie pisze:

„Chciałoby się, żeby ta historia była radosna. Nie jest. Nie jest dlatego, że droga do spełnienia utopii wiodła nie tylko przez najciemniejszą z przepaści, w jakie kiedykolwiek stoczyła się ludzkość. Także przez cierpienie i krzywdę ludzi, których jedyna winą było to, że żyli w tym jedynym miejscu na ziemi, w którym utopia ta mogła się spełnić – ale dla nich w niej miejsca nie było. Jest to więc nieuchronnie książka o wojnie.”

Czy ten krótki akapit daje nam klucz do soczewki, przez którą autor patrzy na Izrael? Czy zobaczymy dalej obraz kreślony przez autora, który rzekomo współczuje ludziom, których historii ani nie chce znać, ani go zupełnie nie interesują?


Sam tytuł książki Geberta jest ważny Pokój z widokiem na wojnę – ten tytuł to przenośnia i dosłowność. Gdziekolwiek w Izraelu mieszkasz, mordercy czyhający na twoje życie są w zasięgu wzroku. Izrael jest otoczony śmiertelnymi wrogami, wrogowie są również wewnątrz. (O tych, którzy są nieco dalej, Gebert we wstępie nie pisze, chociaż chyba wie, że bez nich ta wrogość nie byłaby ani tak mordercza, ani tak trwała.)


Kiedy czytam zdanie, że „część sąsiadów” do dziś nie może pogodzić się z istnieniem Izraela, zastanawiam się, co rozumie przez część? Czy wierzy w pogodzenie się z istnieniem Izraela Egiptu i Jordanii? Wie, że Izrael nie miał ani jednego dnia bez wojny, pisze, że przegranej wojny by nie przetrwał (chociaż nie pisze wyraźnie, co przez to rozumie). Pisze również, że nie umieli wykorzystać pokoju, że nie ufali, że może być trwały, że przerwa będzie jedynie przykrywką do następnej wojny. Pretensje ma właściwie tylko do Żydów, bo tym, którzy chcą ich wymordować, raczej współczuje. Nie pisze tego wyraźnie, więc przed dalszą lekturą sprawdzam w indeksie cytowania Karty Hamasu (cytowana raz ostrożnie, żeby nie budzić licha, na st. 615). Statutu Islamskiego Dżihadu, Konstytucji Organizacji Wyzwolenia Palestyny brak. Zastanawiam się, czy  pamięta, że Arabowie to ludzie, a ludzie są różni? Czy tylko współczuje rasowo? Pisze w tym wstępie, że Żydzi nie tylko popełniali zbrodnie, ale również padali ofiarą zbrodni. (Właśnie tak to formułuje, a nie odwrotnie.)


Zatrzymuje mnie zdanie:

„Nietrudno jednak dostrzec związek między zadufaną ignorancją syjonistycznego hasła: ‘Ziemia bez ludu, dla ludu bez ziemi’ a porażającą ślepotą Izraelczyków na skutki ich działań wobec innych”.

Autor we wstępnie wyraża nadzieję, że udało mu się uniknąć tej stronniczości, która wynika z ignorancji lub zaślepienia. Konstanty Gebert ignorantem nie jest, prawdopodobnie nikt w Polsce nie wie o Izraelu więcej od niego, chociaż studiując uważnie indeksy i bibliografię bez trudu możemy zauważyć, od czego starannie odwraca oczy.          

                                                                              ***

W tej książce niemal każde zdanie zmusza do pytania, jak działa umysł. Co jest myślą przewodnią tej ważnej książki? Konflikt arabsko-żydowski przemieniony na konflikt izraelsko-palestyński, czy spór między syjonistami o żydowskie państwo? W ruchu syjonistycznym od jego zarania trwa spór o drogę i kształt żydowskiego państwa. Demonizacja politycznych przeciwników, (która wszędzie jest ulubioną zabawą polityków), w Izraelu wydaje się niemal równie niebezpieczna jak wróg zewnętrzny. Dlaczego autor relacjonując początki syjonizmu zaczyna od nie mającego znaczenia listu polsko-austriackiego piewcy rasizmu Ludwika Gumplowicza? Ten piszący głównie po niemiecku polski teoretyk naukowego rasizmu w żaden sposób nie inspirował Herzla. Większość historyków pisząc o Herzlu zaczyna od Dreyfusa (Gebert doskonale o tym wie i sam o tym dalej pisze, co chce nam zasugerować tym listem Gumplowicza?) i przekonania doskonale zintegrowanego austriackiego dziennikarza Teodora Herzla, że żydowska integracja nasili, a nie osłabi europejską nienawiść do Żydów. Gebert używa również określenia „Ziemia Obiecana”, dyskretnie imputując dominację motywu religijnego nad koncepcją powrotu ludu rdzennego do ziemi ojców.

„W historycznej ojczyźnie Żydów, zacofanej, nędznej i tak zapomnianej, że nawet nie była odrębną prowincją imperium otomańskiego, mieszkało około 400 tysięcy ludzi, w tym nie więcej  niż 25 tysięcy Żydów.”

Dziennikarz nie podaje daty tych danych, nie precyzuje granic obszaru, o którym pisze, nie pisze o składzie etnicznym i religijnym tej ludności, ani nie twierdzi, że był to jakiś arabski palestyński naród. Prawdę mówiąc, pisze o zubożonej przez Turków ziemi bez ludu, w której Żydzi nie mieli prawa się osiedlać (ale o restrykcjach wobec ludności żydowskiej wspomina marginalnie).


Ciekawe czy Gebert nie wie, czy świadomie zignorował fakt, że pierwszymi żydowskimi „kolonialistami” w drugiej połowie XIX wieku byli Żydzi jemeńscy a nie rosyjscy. Nie pisze również, że ci „kolonialiści” z Jemenu, a potem z Rosji nie przyjechali z karabinami i nie przepędzali arabskich mieszkańców, tylko płacili łapówki za prawo osiedlenia się i kupowali ziemię od tureckiego państwa lub od arabskich szejków. To znaczy owszem, pisze, ale starając się, żeby czytelnik nie wszystko z tego opisu rozumiał. 


Gebert nie pisze, że Żydzi wracali do Eretz Israel przez wszystkie stulecia od wygnania przez Rzymian. Wracali ilekroć słabły zakazy i prześladowania - i byli ponownie mordowani i wyganiani. Odbudowa państwa była zaledwie marzeniem, powroty były realne. Żydzi osiedlający się w Eretz Israel w miarę słabnięcia imperium osmańskiego nie musieli studiować Herzla. Faktyczna odbudowa żydowskiego państwa wymagała istotnego nasilenia tych powrotów, budowy struktur przedpaństwowych i zmian na arenie międzynarodowej. Tak jak Polska nie mogła marzyć o niepodległości bez klęski państw zaborczych, tak idea syjonizmu pozostawała mrzonką, póki nie zniknęła władza Turków i nie otrzymała chociażby udawanego poparcia ze strony zwycięskich mocarstw.            


Ponieważ Gebert jest dziennikarzem, a nie historykiem, mamy w tej książce kompletny bałagan terminologiczny, pisze o jakiejś tureckiej Palestynie (takiej nazwy nie było ani w tureckiej kartografii, ani w dokumentach), marzy mu się Izrael jako socjalistyczne miasto na wzgórzu. Doskonale opisuje niechęć do idei syjonistycznej ze strony tych, których sukces i bogactwo w diasporze chroniło przed ustawiczną dyskryminacją.    


To autor, który świetnie pisze i prezentuje swoją wizję z głębokim przekonaniem. Dlatego nieustanie w trakcie lektury tej książki przypominają się słowa Richarda Feynmana: „Pierwszą zasadą jest to, że nie wolno ci oszukiwać samego siebie – a osobą, którą najłatwiej ci oszukać, jesteś ty sam”.


Opisując przyjazd Ben Guriona w 1906 roku do Palestyny Gebert zauważa: „W Jaffie Żydzi nie byli bezpieczni, napady były częste, a otomańskie władze patrzyły na to przez palce.” Nie pisze, czym ta nienawiść była motywowana i kto do  niej wzywał, w innym miejscu pyta, od kogo Palestyńczycy nauczyli się rzucać kamieniami (pewnie nie zna historii petycji sprzed dwustu lat jemeńskich Żydów do kalifa w sprawie notorycznego wybijania kamieniami szyb w ich domach. Władze tureckie nawet zareagowały pozytywnie i wystosowały list do władz w Jemenie, ale otrzymały odpowiedź, że jest to odwieczny obyczaj, którego naruszenie wywołałoby poważne niepokoje.) Jeszcze w innym miejscu dowiadujemy się, że w imperium otomańskim pogromy były właściwie nieznane. Nie tylko w bibliografii nie widać śladu lektur na temat historii żydowskiej diaspory w krajach islamu (zainteresowanym polecam historię prześladowań Żydów w świecie islamskim, The Legacy of Islamic Antisemitism Andrew G. Bostoma), ale najwyraźniej serwując takie stwierdzenia, autor nawet nie próbował sprawdzać ich prawdziwości w Internecie.


W opisach żydowskiego osadnictwa widzimy tę samą niefrasobliwość. Trudno się nie zatrzymać przy zdaniu: „… podbój pracy żydowskiej stał się – obok wykupu arabskiej ziemi, często od arabskich obszarników obojętnych na los dzierżawców – jedną z przyczyn konfliktu między syjonistami  a Arabami, dla których taki podbój oznaczał z reguły utratę źródeł utrzymania.”     


Gebert nie odwołuje się do dokumentów, ani w bibliografii, ani w indeksie osobowym nie ma nazwiska Arieha L. Avneriego, autora pracy bardzo drobiazgowo dokumentującej zakupy ziemi przez Żydów. Nie pisze również, że arabscy właściciele ziemscy śmiali się w kułak sprzedając Żydom piachy, moczary i kamieniste wzgórza, nie troszczy się o jakieś konkretne przykłady rugowania arabskich dzierżawców (a było ich bardzo niewiele i są udokumentowane w książce Avneriego), nie informuje o przyczynach nagłego wzrostu ludności arabskiej (imigracji z sąsiednich regionów) wraz z regeneracją wynędzniałej ziemi za sprawą podboju pracą. Czy te przeoczenia są intencjonalne czy mimowolne? Podejrzewam to drugie. Konflikt między syjonistami a Arabami być może wymaga przybliżenia polskiemu czytelnikowi instytucji zimmi (dhimmi) i związanego z nim świętego oburzenia, że Żyd może być pracodawcą.      


Ta recenzja musiałaby mieć objętość książki, bo komentarza wymaga co drugie zdanie. Jeszcze przed pierwszą wojną światową narastają napaści na osady żydowskie, ale zdaniem Geberta to tylko kryminaliści (nie można przecież napisać, że mogli mieć jakieś religijne motywy), a Żydzi bronią interesu narodowego, a nie swojego życia.


Dzisiejsze spory między lewicą i prawicą trudno zrozumieć bez analizy sporów między syjonizmem zakorzenionym w myśli socjalistycznej i syjonizmem „rewizjonistów”, który był mniej mesjański, mniej romantyczny, a bardziej przyziemny. Tu kluczowa jest postać Ze’eva Żabotyńskiego, która pierwszy raz pojawia się na stronie 56. To interesujący element książki, pokazujący, że jak w każdym ruchu społecznym, ruch syjonistyczny był pełen tarć, odmiennych wizji, i różnych ambicji. Konstanty Gebert wspomina o Żabotyńskim 22 razy. Uczciwie pokazuje, że wielokrotnie miał rację. Osobiście nie przylepia mu etykietki faszysty ani rasisty, pisze że chciał równych praw obywatelskich dla Arabów w państwie żydowskim. Przypomina, że Żabotyński był przeciwny jakimkolwiek kontaktom z nazistami (nawet taktycznych, w celu ratowania Żydów). Dwa epizody zwracają szczególną uwagę, jak mi się wydaje, pokazują pułapki, w które Gebert nieustannie wpada. Opisując historię rzekomej „masakry w Deir Jasin” autor pisze, że wszystkim zależało na jej wyolbrzymianiu. Pisze, że ta rzekoma masakra była jednym z głównych powodów exodusu Arabów, że wyolbrzymiała tę rzekomą masakrę propaganda arabska, pokazuje, że jej rozmiary były przekłamane również po stronie żydowskiej dla oczernienia politycznych przeciwników, a wreszcie przywołuje najnowsze badania (z 2021r.), izraelskiego historyka Eliezera Taubera, pokazujące, że żadnej masakry nie było. Niemal natychmiast po tej rzetelnej relacji czytamy:

„Mord ten na trwałe też określił miejsce Irgunu i Lehi w świadomości zbiorowej znacznej części izraelskiego społeczeństwa i sprawił, że myślano o nich z odrazą – zapominając na przykład o przenikliwych analizach politycznych Żabotyńskiego,  zmarłego osiem lat przed tą zbrodnią.”

Można to odczytać jako wzór bezstronności badacza, ale kilka wierszy niżej dowiadujemy, się, że „Begin otrzymał wraz z Anwarem Sadatem Pokojową Nagrodę Nobla (ale później otrzymał ją też inny były terrorysta, Jaser Arafat)”. Prawdopodobnie Gebert nie jest w stanie przyznać, że Begin nigdy nie był terrorystą, a Arafat nigdy nie przestał być terrorystą.      


Opisując wojnę o niepodległość Gebert pisze, że generalny bilans był korzystny dla Izraelczyków. To ocena ex post. Liczebność i uzbrojenie pięciu armii arabskich wielokrotnie przeważało siły izraelskie. O zwycięstwie zadecydowało morale, dyscyplina, znakomity wywiad i tysiące zbiegów okoliczności. (Izraelscy Żydzi nie mieli alternatywy, Arabowie mieli dokąd uciekać.) Gebert pisze o łajdactwach Brytyjczyków, nie pisze w tym rozdziale o powiązaniach zarówno milicji Arabów palestyńskich z nazizmem, jak i o obecności oficerów SS w armii egipskiej i syryjskiej. Nie pisze o Bractwie Muzułmańskim i jego powiązaniach z nazizmem, (w bibliografii nie ma niesłychanie ważnej pozycji Cairo to Damascus Johna Roya Carlsona).      


Autor opisując tę wojnę poświęca znacznie większą uwagę podziałom między Izraelczykami i „żydowskimi nacjonalistami” niż zmierzającym do dokończenia dzieła Adolfa Hitlera  atakującym Izrael władcom arabskim. Zaopatrzenie w broń oddziałów izraelskich było kwestią życia lub śmierci. Świat zachodni nie zamierzał przeszkadzać w dokończeniu Zagłady. Na szczęście Stalin miał przelotną nadzieję na komunistyczny Izrael i pozwolił politykom czechosłowackim na wysyłkę broni i amunicji. (Niebawem czechosłowaccy politycy zapłacili za to życiem.) Innym źródłem było łamanie embarga i szmugiel broni.


Sprawa „Altaleny” jest w świetle dzisiejszych, samobójczych działań izraelskiej lewicy szczególnie ważnym epizodem początków Izraela. Opis tej sprawy (na stronach 228-230) poprzedza ciekawe zdanie: „Straszliwą klęskę ponieśli Palestyńczycy – ćwierć miliona z nich zostało już wygnanych ze swoich domów, albo opuściła je w popłochu.” Lwia część palestyńskich Arabów wyjechała dobrowolnie w reakcji na propagandę armii arabskich, wielu jeszcze przed rozpoczęciem działań wojennych, często do krajów sąsiednich, z których wcześniej przyjechali. Gebert nie pisze również o izraelskich wezwaniach do pozostania i neutralności. Szacunki faktycznie wygnanych wahają się między kilka a kilkanaście tysięcy ludzi uczestniczących w walkach zbrojnych. Autor nie pisze również, że napastnicze armie  planowały rozbiór Izraela, a nie utworzenie jakiegoś państwa Palestyna. Nie podejrzewam Konstantego Geberta o nieuczciwość, sądzę, że wpada w pułapki środowiskowego konformizmu. W dniu, w którym czytałem tę partię jego książki „Haaretz” opublikowała artykuł o akcji w Dżeninie, w którym znajdował się następujący akapit:

„Inny uczestnik obozu, który woli pozostać anonimowy, odmówił opuszczenia domu wraz z ośmioosobową rodziną. Powiedział: ‘Nie opuścimy naszego domu, nawet jeśli zwali się na nasze głowy. Nasi pradziadowie opuścili [swoje domy] w 1948 roku, bo powiedziano im, że będą mogli wrócić za tydzień i ten tydzień minął 75 lat temu. My nie popełnimy tego samego błędu, nasze pokolenie jest gotowe do poświęceń dla ojczyzny.”  (Pogrubienie moje – A.K.)

Sprawę Altaleny Konstanty Gebert relacjonuje niemal rzetelnie i niemal bezstronnie. Jeszcze przed  ogłoszeniem niepodległości i najazdem armii arabskich Irgun załatwił transport broni z Francji, o wartości 153 milionów franków. Pięć tysięcy karabinów, 450 karabinów maszynowych, 5 milionów sztuk amunicji. Chcieli żeby 20 procent tej broni trafiło w ręce oddziałów Irgunu, które jeszcze nie podporządkowały się siłom rządwym (IDF powstały w końcu maja) i walczyły w okolicach Jerozolimy, a reszta żeby poszła na dozbrojenie oddziałów Irgunu, które już podporządkowały się siłom rządowym, (które podobno były gorzej uzbrojone niż inni). Ponieważ dostawa (pierwotnie zaplanowana na połowę maja) była o kilka tygodni opóźniona i w międzyczasie powstał rząd z premierem Ben Gurionem, Begin próbował to załatwić formalnie i bez tarć. Ben Gurion zgodził się na przekazanie broni oddziałom Irgunu w Jerozolimie, odmówił jakiegokolwiek preferencyjnego rozdziału broni w ramach armii. Na statku oprócz broni znajdowało się ponad 900 ochotników i postanowiono ich ściągnąć na ląd poza Tel Awiwem (i wzrokiem obserwatorów ONZ), kiedy przeprowadzano tę operację, rząd podjął decyzje o złamaniu umowy i zarekwirowaniu całej broni znajdującej się na statku. Jak wyjaśnia tę decyzję Gebert:

„Irgun wśród dominującej w rządzie lewicy syjonistycznej miał reputację faszystów, a Begina podejrzewano o szykowanie puczu…”

Gebert nie przywołuje dokumentów cytowanych przez izraelskiego badacza Szlomo Nakdimona, zgodnie z którymi Ben Gurion wydał polecenie zatopienia statku na pełnym morzu przez lotnictwo. Brytyjski pilot Gordon Levett, który był ochotnikiem w armii izraelskiej, napisał w swojej książce, że zastępca dowódcy Sił Powietrznych, próbował przekonać nieżydowskich ochotników-pilotów do ataku na statek. Jednak trzech pilotów odmówiło udziału w misji, jeden z nich powiedział: „Możesz pocałować mnie w tyłek. Nie po to straciłem czterech przyjaciół i przeleciałem 10 000 mil, żeby bombardować Żydów”.


Nie ma tu informacji, że Menachem Begin, mając nadzieję na uniknięcie wojny domowej, rozkazał swoim ludziom nie strzelać, a statek podniósł białą flagę, nie ma informacji, że kiedy uszkodzony statek osiadł na mieliźnie i groziło uszkodzenie ładowni z amunicją kapitan rozkazał ewakuację i ludzie uciekający wpław byli ostrzeliwani ogniem karabinowym z brzegu, nie ma również informacji, że Begin zszedł z okrętu ostatni. Gebert pisze:

„Przez moment wydawało się, że w kraju wybuchnie wojna domowa, Begin jednak powstrzymał się przed wydaniem rozkazu. Jest jednak całkiem możliwe, że gdyby [Ben Gurion] ustąpił i broń trafiłaby do Irgunu, wojna taka wybuchłaby i tak. Begin był odpowiedzialnym państwowcem, lecz sprawców mordu w Deir Jasin trudno byłoby podejrzewać o podobną postawę.”

Konstantego Geberta prześladuje upiór lewicowej szlachetności, który jest wystarczająco wyraźny już na początku książki, a który będzie coraz bardziej dominował jego umysł w miarę dalszego pisania.      


Szlachetność wymaga szacunku i próby zrozumienia wroga. Konstanty Gebert doskonale wie, że po palestyńskiej stronie nie ma partnera do pokoju, że władcy Palestyńczyków podżegają do terroru i mordów, że popełniają zbrodnię wychowywania dzieci na morderców, że nie tylko nie troszczą się o dobrobyt swoich obywateli, ale są okradającą Palestyńczyków kleptokracją, jednak ochoczo powtarza palestyńską propagandę o okupacji i lituje się nad Palestyńczykami, że im Żydzi zabrali ojczyznę (której nigdy nie mieli). Gebert gniewa się na Goldę Meir, że nie uważała Palestyńczyków za odrębny naród, ale nie pokazuje, że ten „naród” ma tylko jeden filar swojej narodowej kultury – dokończenie Zagłady Żydów. (Izraelski dziennikarz zrobił sondę uliczną pytając dziesiątki ludzi na ulicach Ramallah o najważniejsze postacie z palestyńskiej historii. Nikt, dosłownie nikt, nie umiał wyjść poza Arafata.) Gebert lituje się nad Palestyńczykami instrumentalnie, nie szuka kontaktów z tymi Palestyńczykami, którzy chcą pokoju, nie pisze o tych, którzy za dążenie do normalizacji byli torturowaniu i mordowani przez siły bezpieczeństwa Abbasa, wcześniej Arafata, a jeszcze wcześniej Muhammada Amina al-Husajniego. Palestyńczycy są mu potrzebni do potępiania Izraela. Różnica z innymi „współczującymi” polega na tym, że Konstanty Gebert ma ogromną wiedzę o islamofaszyzmie, o łamaniu praw Palestyńczyków przez Palestyńczyków, o podręcznikach i morderczej konkurencji na polu radykalizowania Palestyńczyków, o tym, że to nie Izrael trzyma palestyńskich „uchodźców” w obozach dla uchodźców. Czy nakreślony przez niego portret Jasera Arafata coś wyjaśnia? Ten portret musimy rekonstruować z rozrzuconych na blisko 800 stronach uwag. Ilu czytelników podejmie się tego trudu?  


Najpierw dowiadujemy się, że Begin dostał Pokojową Nagrodę Nobla mimo, że był terrorystą jak niegdyś Arafat. Na stronie 355 dowiadujemy się, że Arafat próbował obalić rząd Jordanii (ale nic o międzynarodowym terroryzmie, nic o porwaniach samolotów, nic o związkach z ZSRR). Dalej pisze, że 100 tysięcy uzbrojonych Organizatorów Wyzwolenia Palestyny znalazło się w Libanie i że Liban został do tego zmuszony przez Syrię. (Zapewne z braku miejsca nie rozpisuje się o jego wkładzie do zniszczenia Libanu.)  


Czy kluczową wzmiankę mamy na stronie 403? Mamy rok 1973, z Libanu i Syrii płynie do Izraela fala terroru. Jak pisze Gebert, nie ma miesiąca bez poważnego zamachu, giną niemal wyłącznie izraelscy cywile.

„Reakcja ONZ na bezprecedensowa falę terroru była szokująca – Zgromadzenie Ogólne zaprosiło przywódcę OWP Jasera Arafata. […] Po raz pierwszy z mównicy ONZ wystąpił człowiek z pistoletem u pasa. Arafat jednoznacznie stwierdził, że jego celem jest zniszczenie Izraela. W odpowiedzi ONZ uznała OWP za ‘jedynego prawowitego reprezentanta narodu palestyńskiego’”.

Prawie 50 stron dalej (s.452) znajdujemy informację o wizycie premiera Szarona “przed meczetem Al-Aksa w Jerozolimie we wrześniu 2000, która dała Arafatowi pretekst do rozpętania intifady…”


Gdyby jakiś dociekliwy czytelnik przypadkiem pytał, co było rzeczywistym powodem, to odpowiedź (jeśli będzie pamiętał, że jej szukał), znajdzie dopiero na stronie 569. Arafat – pisze Gebert – jeszcze w czasie negocjacji w Camp David szykował intifadę i cytuje wypowiedź Arafata z 25 lipca 2000r.:

„’Bądźcie gotowi. Zaczęła się bitwa o Jerozolimę’. Miesiąc później minister sprawiedliwości AP Freih Abu Midein oświadczył: ’Nadchodzi przemoc i naród palestyński gotów jest ponieść nawet 5 tysięcy ofiar,’ W opublikowanym w pierwszą rocznicę wybuchu intifady, 29 września 2001 roku, w wywiadzie dla londyńskiego ‘Al-Hayat’, wspomniany już Marwan Barguti stwierdził: ‘Wiedziałem, że koniec września [2000 roku] będzie ostatnią odpowiednią datą wybuchu’. Wizyta Szarona na Wzgórzu Świątynnym we wrześniu 2000, powszechnie uważana za samoistną przyczynę intifady, była według Bargutiego ‘najlepszym momentem, by intifadę rozpętać.’”

Konstanty Gebert nie cytuje znacznie wcześniejszej wypowiedzi Arafata, która pokazuje jednoznacznie, że przywódca Organizacji Wyzwolenia Palestyny nigdy nie zamierzał uznać Izraela, ani rezygnować z terroru. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby nie znał tej wypowiedzi. 10 maja 1994 r. w meczecie w Johannesburgu w RPA  Jaser Arafat powiedział:

Dżihad [islamska święta wojna] będzie trwał nadal, a Jerozolima nie jest [tylko] dla narodu palestyńskiego, jest dla całego narodu muzułmańskiego.


Jesteście przede mną odpowiedzialni za Palestynę i Jerozolimę [oklaski], ziemię, która została pobłogosławiona dla całego świata.


Teraz, po tym porozumieniu, musicie zrozumieć naszą główną bitwę.


Naszą główną bitwą jest Jerozolima. Jerozolima. Pierwsza świątynia muzułmanów.

[…]

Ta umowa, nie uważam jej za coś więcej niż umowę, która została podpisana między naszym prorokiem Mahometem a [żydowskim plemieniem] Banu Kurajza, a pamiętacie, że kalif Omar odrzucił tę umowę i [uznał] ją za nikczemny rozejm. [Pogrubienia moje – A.K.] 

Innymi słowy Arafat mówił zupełnie otwarcie, że pokój z Żydami może być tylko chwilowy i żadnej umowy nie zamierza trwale respektować.

 

Konstanty Gebert pisze, że był niesłychanie wdzięczny Arafatowi, że wręcz z ochotą uścisnąłby mu dłoń za odrzucenie popartej przez prezydenta Clintona propozycji Ehuda Baraka. Nie mam do końca jasności, czy Gebert uważa tę propozycje za zdradę państwa, czy tylko za skrajny, samobójczy idiotyzm. Autor nie ma jednak pretensji do Ehuda Baraka, jest wdzięczny, że gangster był łaskaw ją odrzucić. Arafat nie tylko nigdy nie zamierzał zawierać uczciwego pokoju z Izraelem, nie miał również wystarczającego poparcia i nawet oszustwo w stylu Mahometa nie miało szans, ze względu na zagrożenie ze strony bardziej radykalnych i mniej przebiegłych rywali.

 

Chwilami trudno pozbyć się wrażenia, że autor jest w pełni świadomy tego, że nie jest to konflikt o ziemię, że osiedla są pretekstem, który jest używany, bo Zachód to ochoczo połyka.

 

Robiąc notatki z tej lektury chciałem pokazać, jak Konstanty Gebert prezentuje portret Mahmouda Abbasa, Benjamina Netanjahu, jak opisuje politykę wobec Izraela Islamskiej Republiki Iranu, Stanów Zjednoczonych i Organizacji Narodów Zjednoczonych, jak analizuje związki islamu z nazizmem i islamofaszyzm. Pokazanie tego wymagałoby kolejnych kilkunastu stron. Gebert doskonale wie, że to członkowie Korpusu Strażników Islamskiej Rewolucji pozdrawiają się nazistowskim salutem, że ten sam salut używany jest przez członków Hezbollahu i Hamasu, a także Fatahu. Gebert woli zachowanie słowa „faszyści” dla Żydów. Jak setki innych żydowskich intelektualistów z Karolem Marksem na czele, jest przekonany, że Żydzi muszą być winni nienawiści świata do Żydów. On sam chciałby, jak Juliusz Słowacki, Żydów w anioły przerobić. Jednak Żydzi nie są i nie mogą być aniołami, a gdyby byli, to świat zajmowałby się wyrywaniem im piór.

 

W tej książce jednym z najczęściej używanych słów jest „gdyby”, bo gdyby ci Żydzi zachowywali się grzeczniej wobec morderców, to Gebert miałby pokój z widokiem na spokój.

 

Nie powiem, co myślę o gatunku jego współczucia dla Palestyńczyków, w indeksie nazwisk nie ma ani jednego nazwiska palestyńskiego obrońcy palestyńskich praw człowieka przed ich łamaniem przez palestyńskich władców. W bibliografii nie ma nazwiska izraelskiego lewicowego historyka Ben-Drora Jeminiego (autora książki Przemysł kłamstw), brak wielu nazwisk, a mnie szczególnie brak nazwiska amerykańskiego historyka Richarda Landesa.

 

Kończąc tę tak bardzo skróconą recenzję wrócę do Żabotyńskiego, który na dwa lata przed atakiem wojsk nazistowskich na Polskę zwrócił się do Żydów w Wielkiej Synagodze w Warszawie:

Już trzy lata rozmawiam z wami, Żydzi polscy, korono światowego żydostwa. Ostrzegałem was bez chwili wytchnienia, że zbliża się katastrofa. Moje włosy zbielały, a moje serce krwawi, ponieważ wy, drodzy bracia, nie widzicie wulkanu gotowego do wyrzucenia na was lawy. Mam dziś straszną wizję. Czasu jest mało, ale wciąż możecie się ratować. Wiem, że jesteście zajęci swoimi codziennymi sprawami, ale posłuchajcie moich słów, bo jest za pięć dwunasta! Niech każdy z was ratuje swoją duszę, dopóki jest na to czas. Ostatnia rzecz, którą chciałbym dziś powiedzieć w Tisza be-Aw: ci, którym uda się uniknąć tej katastrofy, zasłużą na przeżycie podniosłej chwili wielkiego świętowania – odrodzenia i powstania niepodległego państwa hebrajskiego. Nie wiem, czy będę miał zaszczyt to zobaczyć, ale mój syn tak! Wierzę w to, ponieważ jestem pewien, że jutro zaświeci słońce. Zlikwiduj diasporę albo diaspora z pewnością zlikwiduje ciebie!

Ze'ev (Włodzimierz) Jabotinsky, Zionist Freedom Alliance, 2006r.

Natychmiast nazwano go podżegaczem i faszystą, ostrzegano przed nim młodych. Dorastałem po wojnie i ilekroć natykałem się na jego nazwisko, było nieodmiennie obrzucane błotem, przez komunistów i socjalistów, przez autorów żydowskich i nieżydowskich.


Nie był ani rasistą, ani faszystą, był winny temu, że widział więcej niż inni. Swego czasu zamieściłem ten cytat na mojej stronie Facebooka i skomentował go, historyk, emerytowany dyrektor szkoły w Gdańsku i były działacz „Solidarności” Tomasz Dominik Zbierski:

W latach 20-tych i 30-tych XX wieku można było na licznych manifestacjach żydowskich w Warszawie usłyszeć hasła „Bund buduje, syjonizm rujnuje”, „Tu jest nasza ojczyzna! Tu pracujemy i walczymy”. Syjoniści Żabotyńskiego, jak pokazała tragiczna historia narodu żydowskiego, mieli rację. Dzisiaj bundowskie, tragicznie błędne hasło można odwrócić - Syjonizm budował, Bund rujnował… Apel Żabotyńskiego do diaspory był tragicznym wołaniem, zwalczanym do samego końca przez Bund.

 

W swoich książkach o Izraelu i obfitej publicystyce o dzisiejszych syjonistach z Likudu, będących kontynuatorami formacji syjonistów Żabotyńskiego, pan Gebert nadal usiłuje pod różnymi pozorami przekonywać, że Netanjahu i Likud „rujnują”… Zaiste, długie jest trwanie w historii pewnych krótkich haseł i budowania na nich narracji przez kolejne dekady.


Zastanawia mnie do głębi trwająca już 100 lat tlącą się w wielu środowiskach żydowskich nienawiść do „faszystów” Żabotyńskiego, Begina…teraz do Likudu i Netanjahu… Tu, na polskim poletku pan Gebert jest jakby kwintesencją tej nienawiści …

/załączone cytaty i fotografie z wystawy stałej w Muzeum POLIN w Warszawie.

Czy polecam tę książkę? Zdecydowanie tak. Odradzam jednak czytanie na klęczkach. Mam wrażenie, że jej lektura wymaga skupienia, krytycznej uwagi i uzupełniania inną lekturą.  Palestyńczycy są tragicznym narodem, któremu tragedię zgotowali ich bracia Arabowie, ich elity, oraz międzynarodowe konsorcjum antysemitów potrzebujących ich jako morderców.


Wiele razy widziałem głupie pytania, jak zachowałbyś się, gdybyś był dorosłym człowiekiem w latach trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku. Nie kusiła mnie ta zabawa. Wiem jak się zachowali moi rodzice i wiem w jakich czasach przyszło nam żyć dziś.


*Tekst został opublikowany po raz pierwszy w internetowym wydaniu "Gazety Wyborczej" w magazynie "Ale Historia"
https://wyborcza.pl/alehistoria/7,121681,29983104,pokoj-z-widokiem-na-mordercow-konstantego-geberta.html ;



P.S.
Na rynku księgarskim jest już dstępna moja książka pod tytułem "Idź i wróć człowiekiem".

P.S.2 Konstanty Gebert odpowiedział na łamach "Gazety Wyborczej": https://wyborcza.pl/alehistoria/7,121681,30001262,bez-przelewu-krwi-nie-da-sie-zalozyc-panstwa-dotyczy-to.html ;a podsumowanie dyskusji wokół mojej recnezji było juz tylko w "Listach z naszego sadu":  http://www.listyznaszegosadu.pl/notatki/list-do-przyjaciela-i-kilku-innych-osalb?fbclid=IwAR1tq_d24_Ash3gETFDNnKYIDBUtoRxa8JzeaHSlNbsAmkedh-jRpUesNf8

Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj




Komentarze
1. Reakcja Peyotl 2023-07-25






Zbawianie świata
Hili: Musimy zbawić świat!
Szaron: Jak?
Hili: Miaucząc, wszyscy tak robią.

Więcej

Faszystowski wiec
w Waszyngtonie
Brendan O'Neill


Jak nazwałbyś zgromadzenie rozwścieczonych ludzi maszerujących za gigantyczną, groteskową podobizną Żyda z rogami i z krwią kapiącą z warg? Zgromadzenie, na którym jeden z uczestników trzymał transparent wzywający do „ostatecznego rozwiązania” kwestii  „syjonistów”? Zgromadzenie, na którym ludzie radośnie machali flagą ruchu poświęconego mordowaniu Żydów? Zgromadzenie, na którym były transparenty i szybko namalowane graffiti na publicznych pomnikach, z pochwałami tej organizacji zabijającej Żydów? Ja nazwałbym to faszystowskim wiecem. A jednak, co dziwne, kiedy wczoraj taki właśnie wiec odbył się w Waszyngtonie, liberalne media nazwały go „protestem".

Więcej

„Gdybyśmy tylko
wiedzieli” 
Ruthie Blum

Skutki izraelskiej operacji „Arnon” odbicia zakładników w Nuseirat w centralnej części Strefy Gazy, 8 czerwca 2024 r. Zdjęcie: Khaled Ali/Flash90.

Piątkowy reportaż CNN o mieszkańcach obozu dla uchodźców Nuseirat w Gazie miał odwrotny skutek od zamierzonego przez stację. Rzeczywiście, próba przedstawienia rozmówców w przychylnym świetle jakoś nie wypaliła.


Artykuł jest kontynuacją rozmowy w cztery oczy, która odbyła się w zeszłym tygodniu między Bianną Golodrygą z CNN a Andriejem Kozlovem, jednym z czterech zakładników uwolnionych przez siły izraelskie 8 czerwca, po ośmiu miesiącach niewoli w łapach Hamasu.

Więcej
Blue line

Wystąpienie,
które poruszyło świat
Andrzej Koraszewski


Przywódcy Senatu i Izby Reprezentantów zaprosili 31 maja premiera Izraela Benjamina Netanjahu do wystąpienia na wspólnym posiedzeniu Kongresu. List z zaproszeniem Netanjahu podpisali: republikański przewodniczący Izby Reprezentantów Mike Johnson, demokratyczny lider większości w Senacie Chuck Schumer, republikański lider Senatu Mitch McConnell i demokratyczny lider Izby Reprezentantów Hakeem Jeffries. Wielu interpretowało to zaproszenie jako próbę wsparcia kampanii prezydenckiej Republikanów. Czy przyłączenie się do tego zaproszenia przedstawicieli Demokratów było dobrą miną do złej gry? 

Więcej

ISIS atakuje
Ugandę
Uzay Bulut

<span>W ostatnich latach Uganda zmaga się z rosnącym zagrożeniem ze strony radykalnych grup islamskich, które atakują chrześcijan. 16 czerwca minęła pierwsza rocznica odrażającego ataku terrorystycznego na chrześcijańską szkołę z internatem w zachodniej Ugandzie, w którym islamscy terroryści zamordowali 42 osoby. Na zdjęciu: pogrzeb Florence Masiki i jej syna Zakayo Masereki w Mpondwe w Ugandzie 18 czerwca 2023 r. (Źródło zdjęcia: Church Times)</span>

Szesnastego czerwca minęła pierwsza rocznica odrażającego ataku terrorystycznego na chrześcijańską szkołę z internatem w zachodniej Ugandzie, w którym islamscy terroryści zamordowali 42 ludzi.


Tego dnia islamistyczne „Sojusznicze Siły Demokratyczne” (ADF) z siedzibą w Demokratycznej Republice Konga (DRK) wdarły się na teren prywatnej szkoły średniej Mpondwe Lhubiriha w ugandyjskim dystrykcie Kasese.

Więcej
Blue line

Opuścili Afrykę wcześniej
niż nam się wydawało
Jerry A. Coyne


Sieć migracji ludzi z Afryki jest dość splątana. Oczywiście ewoluowaliśmy w Afryce, oddzielając się od linii prowadzącej do bonobo i szympansów około 5-6 milionów lat temu. Pierwszym Homo, który opuścił Afrykę, był prawdopodobnie Homo erectus, który mógł opuścić Afrykę około 1,75 miliona lat temu, a następnie rozprzestrzenić się aż do wschodniej Azji w okresie do 1,5 miliona lat temu. Następnie wymarli z nieznanych przyczyn. (Wszystko to jest niepewne i może ulec zmianie po przyszłych badaniach.)

Więcej

Większość ludzi chce jedności.
Marzenie ściętej głowy 
Jonathan S. Tobin

Były prezydent Donald Trump wygłasza przemówienie otwierające „Konwencję Ludową” organizacji Turning Point Action w Detroit w stanie Michigan, 15 czerwca 2024 r. (Zrzut z ekranu: https://www.youtube.com/watch?v=rcynia8q2X4 )

Po próbie zamachu na byłego prezydenta Donalda Trumpa 13 lipca nastąpiła fala wezwań do Amerykanów, aby obniżyli temperaturę sporów w debacie krajowej. Wszystko, co wiem o opinii publicznej i narodzie amerykańskim, mówi mi, że tego właśnie chciała większość Amerykanów w odpowiedzi na przerażające wydarzenie, które mogło pogrążyć kraj w chaosie.
Jednak bez względu na to, co się wydarzy jestem pewien, że nie dostaną tego, czego chcą.

Więcej

Korespondencja
z Oxford Union
NGO Monitor

Oxford Union, sala debat. Źródło zdjęcia: Wikipedia)

Profesor Steinberg do Oxford Union

Odpowiadam na zaproszenie do wzięcia udziału w cyklu debat organizowanych przez Oxford Union na temat stosowania określeń „apartheid” i „ludobójstwo” w odniesieniu do ponad 190 państw narodowych będących członkami Organizacji Narodów Zjednoczonych, w tym Wielkiej Brytanii, Iranu, Francji, Kuwejtu, Norwegii, Kataru, Hiszpanii i Egiptu. Chociaż zaproszenie odnosi się wyłącznie do Izraela, zakładam, że Oxford Union nie przyczyni się po raz kolejny do trującej nienawiści, przyłączając się do tych, którzy niemoralnie demonizują Izrael, państwo narodu żydowskiego.

Więcej

Próba oszukania
amerykańskiej opinii publicznej
Bassam Tawil

<span>Wygląda na to, że prezydent Joe Biden nie chce, aby Amerykanie wiedzieli, że większość Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu to entuzjastyczni </span>zwolennicy<span> Hamasu, ponieważ zniechęciłoby to Amerykanów do poparcia jego pomysłu utworzenia tam państwa palestyńskiego. Na zdjęciu: Palestyńczycy zgromadzili się, aby poprzeć Hamas (Zrzut z ekranu wideo: </span>https://www.youtube.com/watch?v=pLyylLZrgPc<span>)</span>

Należy zadać sobie pytanie, skąd prezydent USA Joe Biden czerpie wiedzę na temat Palestyńczyków, szczególnie w świetle jego ostatnich wypowiedzi dotyczących popularności wspieranej przez Iran organizacji terrorystycznej Hamas.

„Jeśli zauważyliście, to na Zachodnim Brzegu, wśród Palestyńczyków, rośnie niezadowolenie z Hamasu –powiedział Biden podczas konferencji prasowej. - Hamas nie jest teraz popularny”. Dziwaczne oświadczenie Bidena, które jest sprzeczne z każdym badaniem opinii publicznej.

Biden, którego notowania gwałtownie spadają, może tylko zazdrościć rosnącej popularności Hamasu wśród Palestyńczyków.

Więcej

Znikający Izraelczycy
w wojnie kulturowej
Liat Colins

Aktorka Shira Haas bierze udział w ceremonii „Światło Izraela” w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Jerozolimie w 2021 r.(zdjęcie: YONATAN SINDEL/FLASH90)

Być zabitym czy być anulowanym? Być fizycznie zniszczonym czy być metafizycznie wymazanym za śmiałość walki, oto jest pytanie.


Wojna z Izraelem toczy się w wielu sferach i ma wiele przejawów. Wykracza daleko poza brutalną inwazję i masakrę dokonaną przez Hamas i Palestyński Islamski Dżihad z Gazy 7 października; tysiące rakiet z Gazy, Libanu, Syrii, Iraku, Jemenu i bezpośrednio ze sponsorującego terroryzm Iranu; międzynarodowa wojna prawna prowadzona za pośrednictwem organizacji pozarządowych i organów ONZ; oraz ataki w cyberprzestrzeni. 

Więcej

Atak Izraela na port
Hudajda w Jemenie
Elder of Ziyon


Z "New York Timesa": 


Eksperci regionalni twierdzą, że izraelskie bombardowanie ważnego portu jemeńskiego, kontrolowanego przez milicję Huti, nie powstrzyma tej grupy przed dalszymi atakami, lecz prawdopodobnie pogłębi ludzkie cierpienie w Jemenie. Jemeńscy naukowcy i byli amerykańscy urzędnicy, którzy badają ten kraj, powiedzieli, że izraelskie ataki nie wyrządzą Hutim żadnej krzywdy. Ich zdaniem, atak prawdopodobnie pogłębi cierpienie w Jemenie, który przeżywa jeden z najgorszych kryzysów humanitarnych na świecie po dekadzie wojny.

Więcej
Blue line

Wojna przeciwko Żydom
w Światowym Sądzie ONZ 
Anne Bayevsky

Prezes MTS, Nawaf Salam z Libanu, czyta decyzję w Hadze, 19 lipca 2024 r.

Światowy Sąd ONZ, zwany również Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości, ogłosił 80-stronicowy atak na państwo Izrael późnym popołudniem w piątek 19 lipca 2024 r. Minęło pięć miesięcy od wysłuchania ustnych argumentów przez Sąd, a mimo to Sąd zdecydował się opublikować swój werdykt tuż przed szabatem. Opinii większości towarzyszyły setki stron dalszych oświadczeń i opinii różnych sędziów. Formalnie nazywano ją „opinią doradczą”. W rzeczywistości była to od początku do końca prawna obsceniczność.
Sąd jest „Sądem Światowym” Organizacji Narodów Zjednoczonych, organem kontrolowanym przez zażartą antyizraelską większość. Członkowie Sądu są wybierani przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Jego prawni „eksperci” obejmują domniemane autorytety z państw bezprawia, takich jak Chiny i Somalia. Jedyną sędzią, która konsekwentnie wyrażała sprzeciw wobec tej opinii, była wiceprezes MTS Julia Sebutinde z Ugandy.

Więcej

Muzułmańska prawniczka
pozywa kancelarię
Hugh Fitzgerald

Jihan Chehade (Źródło: Instagram)

Foley & Lardner to kancelaria prawna w Chicago, która złożyła ofertę pracy muzułmańskiej Arabce, Jihan Chehade, a następnie, dowiedziawszy się o jej wpisach w mediach społecznościowych, a także wystąpieniach na rzecz Hamasu i przeciwko Izraelowi, wycofała tę ofertę. Teraz Chehade pozywa kancelarię, twierdząc, że dyskryminuje ją ze względu na religię i pochodzenie etniczne. Więcej na temat jej pozwu można znaleźć w artykule opublikowanym sześć tygodni temu, do którego warto powrócić: „Arab-Muslim lawyer files lawsuit against Chicago-based firm over revoked job offer” autorstwa Zareen Syed i Caroline Kubzansky, "Chicago Tribune", 30 maja 2024 r..

Więcej
Blue line

Niefortunnie sformułowane
pytanie
Lucjan Ferus


Dziś już nie pamiętam co mnie skłoniło do napisania w 2003 r. opowiadania pt. „Źle sformułowane pytanie”, które ukazało się w ówczesnym Racjonaliście, w tym samym roku. Pomysł tego tekstu powstał na bazie popularnej bajki braci Grimm „Królewna Śnieżka”, a konkretnie na zadawanym w niej pytaniu przez królową: „Lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?”. Pozwolę sobie wpierw zaproponować czytelnikom tego portalu ów tekst sprzed wielu lat.

Więcej

Palestyńscy przywódcy
nie mogą zawrzeć pokoju
Bassam Tawil 

<span>Wybitny palestyński polityk Mustafa Barghouti spotkał się z ostrą krytyką ze strony wielu Palestyńczyków po tym, jak sfilmowano go, gdy obejmował byłego izraelskiego ministra spraw zagranicznych podczas niedawnej konferencji we Włoszech. Barghouti jest oskarżany o zdradę Palestyńczyków poprzez „promowanie normalizacji” stosunków z Izraelem. Na zdjęciu: Mustafa Barghouti obejmuje byłego izraelskiego ministra (Zdjęcie: Twitter)</span>

Wybitny palestyński polityk Mustafa Barghouti spotkał się z ostrą krytyką ze strony wielu Palestyńczyków po tym, jak sfilmowano go, gdy obejmował byłego izraelskiego ministra spraw zagranicznych podczas niedawnej konferencji we Włoszech. Barghouti jest oskarżany o zdradę Palestyńczyków poprzez „promowanie normalizacji” stosunków z Izraelem.


Najnowszy „skandal” wybuchł po tym, jak w mediach społecznościowych pojawił się film, na którym Barghouti serdecznie obejmuje byłego ministra spraw zagranicznych Izraela, Szlomo Ben-Amiego, podczas spotkania frakcji parlamentarnych we Włoszech. Ben-Ami, historyk, znany jest ze swojej roli w procesie pokojowym między Izraelem a Palestyńczykami ponad dwie dekady temu. Znany jest również ze swojego poparcia dla ustanowienia państwa palestyńskiego obok Izraela.

Krytycy Barghoutiego nie rozróżniają jednak prawicowego i lewicowego Żyda izraelskiego. Dla nich wszyscy Żydzi izraelscy, w tym ci, którzy popierają rozwiązanie w postaci dwóch państw, są wrogami.

Więcej

Trybunał Świętej Inkwizycji
postanowił
Elder of Ziyon


Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości wydał w piątek 19 lipca 2024 r. orzeczenie doradcze stwierdzające, że Izrael łamie wszystkie istniejące i szereg nieistniejących praw międzynarodowych, nielegalnie okupuje palestyńskie ziemie, ma obowiązek wycofania się z każdego milimetra zajętej ziemi, zlikwidowania osiedli, zburzenia granicznego muru i wypłacenia odszkodowań. Kolegium sędziów przewodniczył wybrany na prezesa MTS w lutym 2024 r. Nawaf Salam,  który przez 11 lat był ambasadorem Libanu przy ONZ (potępiając na forum ONZ Izrael 210 razy). Sędzia Julia Sebutinde z Ugandy wyraziła po raz kolejny sprzeciw wobec wadliwej procedury. 

Więcej

Zamach na życie Trumpa
jest przestrogą dla Izraela
Gadi Taub

Republikański kandydat na prezydenta, Donald Trump, w chwilę po próbie zamachu na jego życie 13 lipca 2024 r. Zdjęcie: Evan Vucci, źródło: Wikipedia: https://en.wikipedia.org/w/index.php?curid=77350262)

Po zamachu na życie Donalda Trumpa i nagłym „odkryciu” podżegania, które do niego doprowadziło, rząd Izraela otrzymał ponure przypomnienie, o ile gorsze jest podżeganie przeciwko premierowi Benjaminowi Netanjahu.


Z doświadczeniem amerykańskim świeżo w pamięci, premier otworzył posiedzenie gabinetu klipem (długości 1:40 min.) o dzikim podżeganiu. Protestujący, politycy, goście studia w telewizji, emerytowany szef służb bezpieczeństwa i inni, rzucali z ekranu szalone obelgi, podczas gdy ministrowie obserwowali to w milczeniu.

Więcej

Dlaczego nie jestem
socjalistą
Andrzej Koraszewski 


Prawdę mówiąc nie bardzo wiem, czy szukać wizji polskiej drogi do socjalizmu u Zandberga, czy u Czarzastego? Przez moment jak meteor rozbłysła Ogórek i spadła pod stopy Kaczyńskiego. To była nadzieja na millerowski socjalizm z młodą kobiecą twarzą, ale bez programu, żeby nikogo nie straszyć. Co u licha kusi ludzi w socjalizmie i dlaczego tak trudno zrozumieć, że jest to nieodmiennie poszukiwanie drogi powrotu do pańszczyzny?

Więcej

Uzależnienie Izraela
od Żelaznej Kopuły
Seth J. Frantzman

System przeciwrakietowy Żelazna Kopuła widziany w mieście Hajfa, Izrael, 30 sierpnia 2013 r.(źródło zdjęcia: GILI YAARI/FLASH90)

Izraelska obrona powietrzna, w szczególności Żelazna Kopuła, w ciągu ostatniej dekady zapewniła Izraelowi czas i ochronę, aby uniknąć poważnej wojny w Gazie. Wszystko zmieniło się 7 października 2023 r., kiedy Hamas najechał Izrael, dokonał masakry ponad 1200 osób, wykorzystując ludzką falę inwazyjną, która z łatwością przebiła się przez zaawansowane technologicznie systemy obronne Izraela.
Dekada polegania na technologii i stopniowa redukcja sił lądowych doprowadziła do skrajnego zaniedbania podstawowych doktryn bezpieczeństwa. Po 7 października Izrael nadal polega na obronie powietrznej, aby chronić się przed ostrzałem rakietowym z Gazy, przez Hezbollah i przez innych wspieranych przez Iran pełnomocników w Jemenie, Syrii i Iraku. W każdej z tych sytuacji decyzja o poleganiu na strategii zakorzenionej w idei prymatu obrony powietrznej zmniejszyła odstraszanie Izraela.
Na przykład, na północy Izrael wolał ewakuować cywilów niż walczyć z Hezbollahem.
Przywódcy Izraela, począwszy od Davida Ben Guriona
, rozumieli, że najlepszym sposobem obrony przed wrogami Izraela jest przejście do ofensywy i szybkie pokonanie wroga.

Więcej

Nowe odkrycia
o denisowianach
Jerry A. Coyne

Zdjęcie Denisowej Jaskini w Rosji, gdzie wszystko się zaczęło. (Zdjęcie: Xenochka, CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons)

Wiemy o denisowianach od około 15 lat, odkąd w 2008 roku znaleziono część palca w rosyjskiej jaskini („Denisowa Jaskinia”), a dwa lata później opublikowane pracę o tym znalezisku. Byli podgatunkiem homoninów, podobnie jak neandertalczycy. Uważam te grupy za podgatunki H. sapiens, ponieważ oba krzyżowały się z H. sapiens i pozostawili płodne potomstwo. Denisowianie żyli w Azji od około 300 tysięcy do 25 tysięcy lat temu. Są uważani za takson siostrzany neandertalczyków, co oznacza, że te dwie grupy miały wspólnego przodka, który już oddzielił się od przodka „współczesnego” H. sapiens.

Więcej

Normalizacja terroryzmu
i nienawiści do Żydów
Robert Williams

<span>Najwyraźniej ani szefom ONZ, ani UE nigdy nie przyszło do głowy, że jeśli organizacja terrorystyczna popełnia zbrodnie wojenne, nie może wybierać, w jaki sposób wojna, którą rozpoczęła, będzie prowadzona przeciwko niej. Jeśli nie chcesz „krwawej łaźni”, nie bierz zakładników, nie ukrywaj ich wśród cywilów, nie próbuj zapobiec akcji ratunkowej, a jeśli zostaną uratowani, nie krzycz o zaszokowaniu skutkami twoich działań. Na zdjęciu: Naama Levy, Izraelka porwana i zabrana do Gazy przez terrorystów z Hamasu 7 października 2023 r., gdy miała 19 lat. Nadal jest przetrzymywana jako zakładniczka przez Hamas. (Źródło zdjęcia: Hamas)</span>

Dziewięć miesięcy po zorganizowanej przez Hamas 7 października masakrze, w której zginęło 1200 cywilów, głównie Izraelczyków, w Strefie Gazy nadal przetrzymywanych jest 116 zakładników, w tym co najmniej 42, którzy według szacunków izraelskich urzędników zostali zamordowani przez Hamas po tym, jak doświadczyli niewyobrażalnego znęcania się psychicznego, fizycznego i seksualnego.


8 czerwca Izrael uwolnił czterech zakładników w bohaterskiej misji, w ramach której izraelskie siły specjalne wkroczyły do prywatnych domów mieszkańców Gazy, gdzie przetrzymywani byli czterej izraelscy zakładnicy – trzej mężczyźni i jedna młoda kobieta – przez „zwykłych” cywilów z Gazy, w tym „dziennikarza” Al-Dżaziry.

Więcej
Blue line

Gdzie jest dziś
Ameryka?
Andrzej Koraszewski

Nowa twarz amerykańskiej rewolucji. Studenci Columbia University domagają się likwidacji Izraela. (Zrzut z ekranu: https://www.youtube.com/watch?v=80PDea9oHz0)

Czy dzisiejsze Stany Zjednoczone zaczynają przypominać schyłkowy okres ZSRR? Taka teza może się wydać cokolwiek absurdalna. Przedstawił ją w dwóch artykułach znany brytyjski historyk, Niall Ferguson, który od wielu lat mieszka w USA. Ferguson jest związany z Instytutem Hoovera przy Stanford University, a niedawno dołączył do zespołu The Free Press, gdzie publikuje również jego żona, Ayaan Hirsi Ali. W artykule z 18 czerwca 24 r. Ferguson prezentuje USA jako kraj z permanentnym deficytem, elitami forsującymi fałszywą ideologię, starzejącymi się przywódcami i spadającą długością życia mieszkańców. To wszystko coraz bardziej przypomina ostatni okres Związku Radzieckiego, którego elity utraciły wszelki kontakt z rzeczywistością, a społeczeństwo wpadało w coraz głębsze odrętwienie alkoholowe. Autor przypomina, że wiele lat termu pisał, iż Chiny zajęły miejsce ZSRR, ale zimna wojna nadal trwa.

Więcej

Czas milczenia
skończył się 
Maria Munoz

Spalone domy w Kfar Aza. Zrzut z ekranu: https://www.youtube.com/watch?v=rUylxd9TcRI

Nigdy nie miałam kraju, w którym czułam się częścią rodziny, dopóki nie znalazłam się w Izraelu – kraju, który odwzajemnił moje uczucie, gdy go przyjęłam. Identyfikuję się jako rdzenna Amerykanka, pochodzę z Kolumbii, ale jestem obywatelką USA, dokąd przybyłam 2001 r., gdy miałam zaledwie jeden rok. Od tego czasu podróżowałam po świecie i chociaż doświadczyłam wspaniałej gościnności w wielu miejscach, Izrael jest jedynym miejscem, które podczas mojej wizyty wydawało mi się, że jest drugim domem. Kiedy pierwszy raz pojechałam do Izraela, w maju 2023 r., dowiedziałam się o napięciach, które trwały przez dziesięciolecia, ale zobaczyłam też silną wspólnotę między Izraelczykami, czego moim zdaniem brakowało w USA. Wydawało się, że nie ma znaczenia, czy jesteś religijnym Żydem, świeckim Żydem, Druzem, Beduinem, Arabem czy obcokrajowcem — jesteś częścią izraelskiego społeczeństwa.

Więcej

Wyobraź sobie Hitlera
z bombami atomowymi
Majid Rafizadeh

<span> Irański reżim pospiesznie dąży do zdobycia broni jądrowej. Temu trzeba zapobiec. Iran już dostarcza rakiety balistyczne grupom terrorystycznym. Dlaczego nie miałby wyposażyć tych grup również w broń jądrową? Na zdjęciu były Sekretarz Stanu USA John Kerry dyskutuje z byłym irańskim ministrem spraw zagranicznych Mohamadem Zarifem o perspektywach rozwoju irańskiej broni atomowej w Wiedniu w 2014 roku. (Źródło zdjęcia:Wikipedia)</span>

Reżim irański pospiesznie dąży do zdobycia broni jądrowej. Temu trzeba zapobiec. Reżim irański stanowi niebezpieczeństwo co najmniej tak samo groźne jak Hitler, gdyby posiadał taką broń. Biorąc pod uwagę ideologiczny ekstremizm irańskiego przywództwa, w połączeniu z jego strategicznymi ambicjami i regionalnymi wpływami, nie można przecenić potencjału regionalnej i globalnej niestabilności, która mogłaby z tego wyniknąć.

Więcej

Liberalni Żydzi łudzili się
w sprawie Palestyny 
Hussein Aboubakr Mansour

Zatrzymani przez policję studenci Columbia University, YouTube: https://www.youtube.com/watch?v=Kk9riHj9NbY

Na początku roku, w styczniu, członkowie radykalnej antyizraelskiej grupy na kampusach, Students for Justice in Palestine (SJP) nakręcili film upamiętniający zakończenie ich  zawieszenia na Rutgers University. Na pierwszy rzut oka wideo wywołuje dysonans: estetyka wizualna nawiązuje do palestyńskich fedainów i porywaczy czytających komunikat po akcji terrorystycznej. Jednak fleksja i kadencja, pomimo wykrywalnego, ale słabego obcego akcentu, były irytująco charakterystyczne dla amerykańskiego pokolenia Z.

Więcej
Dorastać we wszechświecie

Nacjonalizm dla mnie,
ale nie dla ciebie
Alberto M. Fernandez

„Lancet” publikuje
kompletne bzdury
Elder of Ziyon

Baśniowy urok
apokryfów (IV)
Lucjan Ferus

Wielkie kłamstwa
o Izraelu
Robert Williams

Machina mobilizacji do
burzenia starego świata
Andrzej Koraszewski

Dlaczego zachodnie media
ignorują zbrodnie Hamasu?
Bassam Tawil

“GuardIan” rzuca antysemickie
oskarżenia
Adam Levick

„Albo ja, albo on
na tej ziemi”
Nan Jacques Zilberdik

Pierwszy dowód na to,
że owady przekraczają ocean
Jerry A. Coyne

Iran grozi druzgoczącym
atakiem na Izrael
Artykuł redakcyjny JNS

Sztuka namawiania
do zła
Andrzej Koraszewski

Iran chce odstraszyć Izrael
od operacji w Libanie
Seth J. Frantzman

Coś poszło
nie tak
Marcin Kruk

Projekt “ostatecznej bitwy”
przeciwko Zachodowi 
Anna Mahjar-Barducci

Co jest złego w komentarzu
niemieckiej ministry
Sheri Oz

Blue line
Polecane
artykuły

Chłopiec w kefiji


Czerwone skarby


Gdy­by nie Ży­dzi


Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


&#8222;Choroba&#8221; przywrócona przez Putina


&#8222;Przebudzeni&#8221;


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk