Z tą wiarą to różnie bywa. Moja teściowa ostatnio przyznała się (przy piwku na działce), że nie wierzy by coś na nią czekało po śmierci (dodam że to bardzo dobry człowiek). Dla niej to bajki historie o Ewie z żebra Adama, czy jak następuje dalej grzech pierworodny. Mity, bajki. Nigdy nie była głęboka wierząca, raczej umiarkowanie. Ale to co powiedziała mnie powaliło. Dodam, że nie interesuje się religioznawstwem, czasem coś przeczyta - głównie z mojej biblioteczki jak przyjdzie zawsze coś leży na stoliku przy fotelu.
To potwierdza tylko tezę, że w Polsce w większości religia sprowadza się tylko do tradycji, obrzędowości. Głęboka wiara dominuje być może na prowincji, a raczej ostentacyjna dewocja.
A Pan Lucjan w świetnej formie pisarskiej i oby tak dalej. Pozdrawiam serdecznie.
raczej zwykła obrzędowość
Z: Jan Grabiński
2020-09-29 11:38
plus wiara w kościół a nie boga.
Około 15 lat temu stwierdziłem, że wiary w żadnego boga we mnie nie ma. Ja, ochrzczony i wybierzmowany, po ślubie kościelnym itd. stwierdziłem, że to nie dla mnie.
Moja żona próbowała mnie przekonać lub przymusić do uczestnictwa w obrzędach i trwało to długo. Aż do pojawienia się pierwszego filmu braci Sekielskich. Krótko potem kupiłem "Sodomę" Frederica Martela. Nie miałem żadnych planów związanych z tą książką, ale żona z ciekawości wzięła ją i nie oddała mi póki jej nie przeczytała. Od tego momentu żona przestała chodzić do kościoła i przestała narzekać na moje niechodzenie. Tę ciekawą pozycje pożyczałem i przeczytało ją chyba (i nawet doceniło) 8 osób. Wkrótce dostanie ją teściowa. Zobaczymy jaki będzie efekt.
To potwierdza tylko tezę, że w Polsce w większości religia sprowadza się tylko do tradycji, obrzędowości. Głęboka wiara dominuje być może na prowincji, a raczej ostentacyjna dewocja.
A Pan Lucjan w świetnej formie pisarskiej i oby tak dalej. Pozdrawiam serdecznie.
Około 15 lat temu stwierdziłem, że wiary w żadnego boga we mnie nie ma. Ja, ochrzczony i wybierzmowany, po ślubie kościelnym itd. stwierdziłem, że to nie dla mnie.
Moja żona próbowała mnie przekonać lub przymusić do uczestnictwa w obrzędach i trwało to długo. Aż do pojawienia się pierwszego filmu braci Sekielskich. Krótko potem kupiłem "Sodomę" Frederica Martela. Nie miałem żadnych planów związanych z tą książką, ale żona z ciekawości wzięła ją i nie oddała mi póki jej nie przeczytała. Od tego momentu żona przestała chodzić do kościoła i przestała narzekać na moje niechodzenie. Tę ciekawą pozycje pożyczałem i przeczytało ją chyba (i nawet doceniło) 8 osób. Wkrótce dostanie ją teściowa. Zobaczymy jaki będzie efekt.