Total 5 comments
głęboko niewierzący
Z: Andrzej Koraszewski
2020-09-06 08:17
Zabawne, bo od bardzo wielu lat pół żartem, pół serio mówię o sobie, że jestem głęboko niewierzący. Sprawa poniekąd wiąże sie z powtarzanym przez księdza Tischnera powiedzeniem, że on nie zna ludzi, którzy zostali ateistami, bo ich przekonał marksizm, ale zna bardzo wielu, których do ateizmu popchnęli źli księża. Jest w tym sporo prawdy, ale zła dychotomia. Marksizm to rodzaj świeckiej religii, tymczasem do ateizmu droga może (i powinna) prowadzić przez naukę. Ten ateizm oparty na nauce wynika z faktu, że nauka dostarcza prawdziwych wyjaśnien na temat kosmologii, biologii itp. Głęboko niewierzący to dla mnie człowiek mający mocniejsze podstawy dorzucenia wiary w istoty nadprzyrodzone niż buntownik. Droczyliśmy się kilka razy z Panem Lucjanem, bo twierdzę, że ateizm to tylko i wyłącznie odmowa dawania wiary w istoty nadprzyrodzone. Do tego "tylko" prowadzą różne drogi i to "tylko" może mieć bardzo doniosłe konsekwencje. Odrzucając wiarę możemy wybrać jakąś pseudo religię w rodzaju marksizmu czy new age, możemy wybrać humanizm, który jest znacznie trudniejszy.
Głęboko niewierzący
Z: Stanisław Pisarek
2020-09-06 15:52
Jak zwykle u Pana Lucjana, bardzo ciekawy tekst. Mnie ostatnio jednak coraz częściej dręczy (to może za mocne słowo) problem ludzi, których można by nazwać życiowo mądrymi, a którzy głęboko wierzą. W gronie swoich bliskich znajomych (większość z nich to ludzie niewierzący, w tym niektórzy głęboko) mam kilka takich osób. Zachodzę w głowę jak to możliwe, iż mimo, że mądrzy, to wierzący i religijni?!? Porusza ten temat Jerry Coyne w swojej książce "Wiara vs fakty", ale nie odpowiada na pytanie: "dlaczego mądrzy ludzie wierzą?". Może Pan Lucjan przybliży odpowiedź?
bajanie
Z: Robert
2020-09-06 15:52
Jeśli jest choćby tak jak twierdzi religia, że Bóg stworzył świat i ma te wszystkie atrybuty jak wszechwiedza, wszechmoc itd to tak naprawdę wydaje się, że nic temu Bogu nie możemy ofiarować czego On już by nie miał, a duchowni, którzy nazywają się jego pośrednikami do niczego poza bajaniem nie są potrzebni. Czyżbym się mylił i jednak są potrzebni? Może coś przeoczyłem.

Więc można sobie wierzyć płytko lub głęboko to i tak nic to nie zmienia.
Odpowiedź p.Pisarkowi
Z: Lucjan Ferus
2020-09-06 21:03
Na to pytanie starałem się już odpowiedzieć w 2011 r. w "Mojej drodze do ateizmu", a zacząłem od zacytowania Ludwika Hirszfelda: "Tragizm rodu ludzkiego; na ogół człowiek jest mądry jednostronnie, ale głupi wielostronnie". Może właśnie o to chodzi: ci mądrzy ludzie, zazwyczaj są takimi w jakiejś konkretnej dziedzinie wiedzy, która z religiami ma raczej mało wspólnego. Jest to więc mądrość (jako pewien zasób wiedzy) ale nie o religiach. Nie są natomiast mądrzy z religioznawstwa, co byłoby koniecznym rodzajem wiedzy przy tego rodzaju argumencie. A poza tym "prawdy" religijne wpajane są ludziom we wczesnym dzieciństwie. Dorosły już osobnik nie zastanawia się nawet czy to wszystko, co nabył jako dziecko jest prawdą czy nie. Jego uwarunkowany na te "prawdy" umysł już mu na to nie pozwoli. I w taki własnie sposób, człowiek mądry w innych dziedzinach wiedzy, jest jednocześnie osobą wierzącą religijnie. Tak wtedy (w skrócie) napisałem i dzisiaj prawdę mówiąc uważam podobnie w tej kwestii. Dziękuję za zainteresowanie i pozdrawiam.

<B>
Moje trzy grosze</B>

Ma Pan racje przywołując Hirszfelda, ale sprawa nie jest taka prosta. Znam wierzących, którzy znakomicie znaja historie Kościoła wraz z jej najczarniejszymi stronami, ludzi którzy odmawiaja wiary w cuda, a jednak trzymaja sie religii tworząc zdumiewające racjonalizacje. To przywiązanie nie ma jednego wyjaśnienia, może poza tym, że nasz racjonalizm jest zawsze cząstkowy, a nasze emocje często biorą góre nad rozumem. Człowiek w stu procentach irracjonalny zginąłby najdalej po tygodniu, ale ludzi całkowicie racjonalnych nie ma i być nie może.
A.K.
Wierzący mimo wszystko
Z: Jan
2020-09-07 22:26
Taka obserwacja niekoniecznie w kontekście artykułu, ale nawiązuje do komentarzy.
Ja wyrosłem z wiary naście lat temu, ale teściowie i żona deklarowali się jako wierzący. Któregoś dnia trafiłem na książkę Frederica Martela "Sodoma". Żona się dorwała i przeczytała zanim ja miałem okazję. Od tego czasu nie była w kościele ani raz. Często w trakcie czytania książki łapała za telefon i czytała fragmenty swoim rodzicom. Teściu w pewnym momencie powiedział, że on rozumie te problemy, ale w tym wieku nie będzie zmieniał przyzwyczajeń.
Add comment
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version