Total 6 comments
Uczeni w Piśmie?
Z: kuba
2019-11-08 10:43
Historia buntu na Bounty doczekała się ekranizacji, ale dalsze losy buntowników można znaleźć w "Rumakach Lizypa" Zenona Kosidowskiego: Na wyspie Pitcairn po "krwawej wojnie" pozostał "tylko Alexander Smith, jedyny mężczyzna spośród grona niewiast i dzieci. Stał się ich dobrotliwym ojcem i patriarchą. Na Biblii (przechowywanej dotąd na wyspie) wyuczył kilka pokoleń wyspiarzy modlić się czytać i pisać(...)(po długich latach pisarz i podróżnik Luis Marden) znalazł tam ciekawe stosunki. Gmina liczyła 155 wyspiarzy mówiących dziwnym językiem angielskim, pełnym archaizmów biblijnych i elementów polinezyjskich. wszyscy należą do "sekty" Adwentystów Dnia Siódmego i dlatego nie jedzą wieprzowiny. Są to pracowici rolnicy, żyjący z uprawy kawy, trzciny (itp) Do dziś dnia są dumni ze swego pochodzenia: na pamiątkę wodza buntu Fletchera 55 mężczyzn i chłopców w czasie wizyty Mardena miało na imię Christian" (str. 310) Okazuje się, że sama Biblia (zwłaszcza NT) nie jest niczym złym, a stosowanie się do jej zasad nie tylko uratowało tą niewielką społeczność, ale przyczyniło się do jej harmonijnego rozwoju. Niektórzy nasi duśpasterze chyba więcej uwagi poświęcają etykietom win mszalnych i innych trunków niż biblijnym tekstom, i dlatego jest jak jest. Ten, który nawet trzciny nadłamanej nie dołamał i knota tlejącego nie dogasił, chłostał obłudników biczem z powrózków w świętym oburzeniu, którzy po pozorem religijności kręcili pod świątynią lody, a grubym słowem chłostał tych uczonych w Piśmie i faryzeuszy - hipokrytów, którzy wykorzystywali długie modły i publiczne obnoszenie się z rytualnymi praktykami do "grabienia domów wdów i sierot". Świetny artykuł jak zwykle, z wieloma smaczkami, ale pozostawia gorycz, że na tych panów nie ma dziś bata, bo przyjęło się wierzyć, że sporadyczna wizyta w kościele czyni chrześcijanina, a znajomość Biblii... - Biblia? - A z czym to się je?! Niestety, nie będzie buntu załogi na "Nawie Piotrowej", dopóki kapitanowie wprawdzie plotą jak potłuczeni, ale jeszcze nie tłuką, tych z których żyją. Tacy z nich ludzcy panowie. Ludzcy... Bo z Bogiem nie mają nic wspólnego.
Odp: Uczeni w piśmie.
Z: Sobieski
2019-11-08 12:59
A więc mieszkańcy wyspy Pitcairn na fundamencie biblii oraz swojej nowej religii adwentyzmu dnia siódmego zbudowali sobie sielankę, można powiedzieć krainę mlekiem i miodem płynącą. Można by z tego wnioskować że problem zepsucia i demoralizacji tkwi nie w biblii czy szeroko pojętej religii a w katolickiej instytucji/doktrynie etc. Czy słyszał Pan o tym, że w 2004 roku około 1/3 męskiej populacji wyspy została skazana za pedofilię? I to wcale nie był ostatni przypadek tego typu na wyspie. Relacje ofiar malują raczej obraz piekła niż sielanki. To również zasługa adwentyzmu dnia siódmego? Może jednak biblii lub religii ogólnie?
Wiedza praktyczna
Z: Marek Eyal
2019-11-08 12:58
W kręgu społeczeństw zachodnich całą użyteczną wiedzę z Biblii można streścić w 7-8 przykazaniach dekalogu (zależy od wersji luterańskiej, katolickiej, żydowskiej czy ewangelickiej).

Nauczyć się łatwo, a te stanowią przecież fundament etyki zachodniej, której praktyczne stosowanie wystarczy na przyzwoite i honorowe życie każdego człowieka.
Nie trzeba na to seminarium duchownego.

Interesujące że w kulturze islamskiej większość przykazań dekalogu jest formalnie negowanych, jak najlepiej znane przykazanie "Nie rób bliźniemu co tobie niemiłe", które jest w Koranie zastąpione niemniej znaną "surą" “Never take unbelievers for friends” (3:28).

Poniżej link do artykułu w dobrym piśmie teologicznym, w którym dyskutowana jest ta fundamentalna sprzeczność między etyką judeo-chrześcijańską i muzułmańską.
https://www.thecatholicthing.org/2016/07/23/islam-and-the-decalogue/
"Władca Much"
Z: kuba
2019-11-08 18:54
Williama Goldinga rozwiewa mit o przyrodzonej ludzkiej dobroci/niewinności. Miejscem akcji jest również wyspa, a bohaterowie, ocaleni z katastrofy lotniczej chłopcy z dobrych brytyjskich domów, na początku zachowują się wzorowo, ale wkrótce zmieniają się w spoganizowanych barbarzyńców mordujących własnych kolegów. Zgaduję, że na początku na Pitcairn też wszystko było O.K. dopóki żył charyzmatyczny przywódca, sam będąc wzorem cnót, nauczycielem i sędzią ludu, jak Mojżesz dla Izraelitów. Po jego śmierci sprawdziła się pewnie mądrość "Złoto próbuje się ogniem, kobietę - złotem, a mężczyznę - kobietą" i ci ostatni próbę oblali. Stary diabelski trick, działający bezbłędnie w dziejach Izraela, gdy jego synowie ulegali urokom pogańskich dziewczyn i dla "świętego spokoju" w domach staczali się w bałwochwalstwo. Nawet Salomon był d..., gdy kobiet było kupa. Przytoczone przez Pana fakty potwierdzają prawdę, że przynależność kościelna nie ma znaczenia, ale "nowonarodzenie" Jan 1,13; 3,3 - zamiana kamiennych ludzkich serc na mięsiste Ez 36,26-27 by Prawo stało się ich immanentną częścią Jer 31,33. By nie przedłużać, odpowiedzi na Pana ostatnie pytania szukałbym we wpisie P. Marka Eyala , który wskazuje na sprawę najważniejszą, czyli FUNDAMENT wiary/nauki Żydów i chrześcijan (wśród nich adwentystów) - Biblię, i muzułmanów - Koran i hadisy. I krańcowe różnice między nimi. Jestem przekonany, że przyzwolenia na rozwiązłość (pedofilię) nie znajdziemy w Biblii, ani w doktrynie adwentystów. Pozdrawiam
Re: Władca Móch
Z: Sobieski
2019-11-10 08:57
Władca much to jedna z moich ulubionych książek, przeczytałem ją pierwszy raz kiedy byłem dzieckiem nie rozumiejąc jeszcze drugiego dna. W moim rozumieniu książka ta przedstawia jak człowiek tworzy boga/religię jako personifikacje i usprawiedliwienie zła które jest w nas. Tytułowy władca much jest uosobieniem jednocześnie religii i tego co w nas najgorsze. Mój komentarz nie miał stanowić krytyki żadnej konkretnej religii, ale krytykę wszystkich. Przedstawiciele różnych wyznań cytując wyrwane z kontekstu urywki z własnej mitologi, lubią siebie przedstawiać jako wzór moralności i inspirację. Pisze Pan z przekonaniem że biblia nie zawiera przyzwolenia dla pedofilii a przecież wie Pan że są tam gorsze rzeczy niż pedofilia. Choćby ludobójstwo. Wracając do tematu Pitcairn. To niezwykle ciekawa historia. Pisze Pan o początkach że wszystko było OK a społeczność kwitłą pod przywództwem charyzmatycznego przywódcy/ wzoru. Znów trudno się bardziej pomylić. Ta społeczność została założona przez buntowników i przestępców ukrywających się przed prawem. Ci ludzie założyli kolonię razem z grupą porwanych polinezyjczyków którzy byli traktowani jak niewolnicy. Porwane przez nich kobiety stanowiły własność buntowników. Ta sielanka to wieloletnia seria mordów i ludzkiej krzywdy.Kiedy po 20 latach odkryto ponownie wyspę, żył już tylko jeden z buntowników. Całą reszta z przywódcą włącznie wymordowała się wzajemnie. Część kobiet próbowała uciec kilka lat po przypłynięciu ale niestety nie zdołały pokonać fali przyboju. Pitcairn to ciekawe studium ludzkiej natury ale z pewnością nie przykład sielanki czy harmonijnej społeczności.
Spostrzeżenie natury ogólnej
Z: kuba
2019-11-10 23:01
Należymy do tej samej kultury, porozumiewamy się tym samym językiem, czytamy podobne lektury, jesteśmy gośćmi na tym samym forum, pewnie jesteśmy w podobnym wieku itp, itd, a jednak mamy problem ze zrozumieniem swych wpisów, które dzieli kilka dni. Ma Pan rację opisując nieco szerzej, to co streściłem w kilku słowach: "Na wyspie Pitcairn po krwawej wojnie pozostał tylko Alexander Smith...", potem krótko "było O.K."gdy zbudował on społeczność na gruncie biblijnych norm (co opisał Z. Kosidowski w "Rumakach Lizypa" - vide pierwszy mój wpis), by wreszcie nastąpiła kolejna fala demoralizacji, czego kulminacją były procesy w 2004 r. Opisujemy to samo, jedynie nasze przekonania sprawiają, że różnie rozkładamy akcenty: Pan, jako krytyk religii w ogóle, zdaje się nie dostrzegać czasu spokoju pod rządami Smitha, bo Biblia to samo zło. Ja z kolei prawie ignoruję dramatyczne wydarzenia na tej rajskiej wyspie, bo uważam, że nie samo (zwłaszcza NT - powtarzam po raz wtóry) skoro jednak udało się na biblijnych zasadach zbudować tam społeczność opisaną z dużą dozą sympatii przez autora "Opowieści Biblijnych". Niepokojące jest jak potrafią zafałszować odbiór rzeczywistości nasze uprzedzenia. Zastanawiam się, na ile utrudniają (a może nawet uniemożliwiają) one rozumienie starożytnego dokumentu sprzed kilkunastu wieków, spisanego przez Hebrajczyków różnych stanów w ciągu 1600 lat w języku i manierze tak nam obcej? "I to by było na tyle...", jakby powiedział prof. Mniemanologii Stosowanej Jan T.Stanisławski (https://www.youtube.com/watch?v=pVAoa3WNmFo) Pozdrawiam
Add comment
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version