Źle mój nieznajomy imiennik stawia pytanie. O co by należało pytać, to o przyczyny, dla których do rzeczonego rozwiązania - rzekomo tak pożądanego - strona łaknąca go nie przymierzyła się ani razu. Owszem, po wielekroć to "upragnione" rozwiązanie udaremniała. W taki sposób, aby nikt z obserwujących nie mógł wątpić w jednoznacznie złą wolę tych, którzy się skarżą, że tak im potrzebne to, co ostentacyjnie psują. To już ekstra przyjemność: patrzyć z uciechą na upokorzenie widzów, którzy wiedząc, co widzą, zarazem nawzajem się zmuszają do zapewniania, że "nieprawda, takie zwierzę nie istnieje".