Bodaj nie podpisałam ani jednego protestu, nie zamęczywszy doręczycieli mnóstwem pytań o sprawę. Co gorsza, im bliższa mi była dana kwestia, tym dokładniej chciałam wiedzieć, kto i z jakich powodów ją wspiera. Zgodnie z zasadą, że z pierwszymi lepszymi nawet na kawę (zwłaszcza wątpliwej jakości) nie chodzę. Może stąd na stare lata mam luksus, że niezależnie od miejsca, w którym jestem, pewne starania wytrwale popieram od półwiecza, a innych nie dotykam nawet końcem długopisu czy paznokcia. Na mojej liście niedotykalnych jest - łeb w łeb - "sprawa palestyńska" i wzmacnianie ochrony dewocyjnych obrażalskich. Niezależnie od wyznania.