Hili, latem się zwykle takie stajenki przytrafiają. Wtedy jest czas, żeby odrobić zaległości przeszłe i nadchodzące. Mniej ambitnie zaplanowałam renowację tego i owego. Jadą już kity i szpachlówki do drewna, narzędzia zebrane w jednym kubełku... słowem, pięknie. Do włączenia odkurzacza - zawył, zachrypiał, zamilkł i definitywnie odmówił kolaboracji. Nic mu w gardzieli nie utknęło, przewód się przepalił. Trzeba wytropić nowy: w miarę spokojny, niewielki i bezworkowy. Można (choć to czynność magiczna) westchnąć, aby raczył do końca tego tygodnia dotrzeć. To i tak lepiej, niż znalezienie potrzebnego od razu w realu. Albowiem, Dostojna Kocia Osobo, trzeba by latać po mieście Rzeszowie. Zajęcie niezbyt sympatyczne (choć ostatnio tu i tam klomby się poprawiły, bo trochę bylin posadzono), a przede wszystkim bezproduktywne. To jest bowiem "stolica innowacji", więc można się tu spodziewać sofizmatów gdzie indziej niespotykanych. W rodzaju: albo odkurzacz cichy, albo bezworkowy. Niech on spokojnie w dwa dni z Wrocławia czy też Gdańska przyjedzie. A zamierzona robota o te dwa dni się omsknie.
Warczę tak, czy owak. Mniej na zwłokę, bardziej na świat krajowej polityki medialnej. W tym świecie papiery wprawdzie już nie fruwają, ale tym dla tego świata gorzej. Łgać już nie można, że jakiś teleks diabeł ogonem nakrył, a kot gdzieś porwał dyskietkę. Wszystko jest na dwa kliknięcia - jeśli więc się informacji nie publikuje, to znaczy, że się nie chce.