Total 1 comments
Podróbki
Z: Romana Kolarzowa
2025-07-22 15:08
Polska publicystyka dostarcza materiałów pierwszorzędnych. Także akademicka, bo nie ma się co czarować, nauki w niej malutko, nieraz znacznie mniej, niż w dobrym reportażu. Jest zasadniczy i znany powód - nazywa się peryferyjność środowiska. Zarówno Akademia, jak i media mają dokładnie te same obawy, co prowincjonalne elegantki: nawet mając wiedzę, co się nosi, nie mają dostatecznych środków, aby doskoczyć tam, gdzie aspirują. Zadowalają się więc czymś z sieciówki, co wygląda "prawie jak Dior" i ma "dobry skład" - tzn. wiskozę zamiast jedwabiu, który jest w oryginale. I cieszą się, że jest marka, specjalizująca się w podróbkach pachnideł, także tzw. niszowych. Specjalistką nie jestem, jednak po kwadransie wiem, czy to była faktycznie EDP Toma Forda, czy ta laboratoryjna podróbka.
Nie mając własnych marek akademickich ani medialnych, kupuje się "formaty" i robi z nich taki sam użytek, jak z tego konfekcyjno - galanteryjnego kopiowania. Zaczyna się od uproszczenia fasonu albo składu. Albowiem nieodmiennie diabeł tkwi w szczegółach: w minimalnych przycięciach, których zszycie wymaga wielkiej wprawy; albo w tej odrobinie galbanum, która całą kompozycję "zakręca", ale sama nie jest wyczuwalna.

Gdy się czyta teksty w rodzaju omawianego, widać od razu, że to sieciówka, a nie żaden Dior czy Ford. Został schemat, skopiowany z któregoś z markowych uniwersytetów, ale nawet w tym uproszczeniu zszyty dość archaicznie. Widać więc zarówno zależność od oryginału, jak i różnice w wykonaniu.
Ta właśnie różnica pozwala zobaczyć właściwy materiał, z którego całość się tworzy. Osnowa nonsensu o "kolonizacji osadniczej" to nie odwołanie do żywego doświadczenia amerykańskiego, źródła dumy, z którego destyluje się molekuły wstydu. To jeszcze miałoby sens. Ale w peryferyjnym uproszczeniu tę osnowę zastępuje odwołanie nie do doświadczenia, ale do wyobrażenia Żyda jako "gościa". "Gościa" uciążliwego i niewdzięcznego, który - co ważne - nigdzie nie ma i mieć nie może własnego miejsca. Dlaczego? No, właśnie - to by wymagało zrobienia paru drobnych, a sprytnych cięć i umiejętnego ich zszycia. Przykładowe drobne cięcie: dlaczego głównym tożsamościowym fantazmatem Węgier może być historia "zajęcia Ojczyzny", a nie może być izraelska "odzyskania Ojczyzny"? Nie zdobycie, nie enigmatyczne "zajęcie", ale odzyskanie tego, co ma poświadczenie równie silne, jak pakiet aktów notarialnych. Tego się jednak nie zrobi bez pewnej wiedzy archeologicznej, lingwistycznej ani bez studiów biblistycznych. A to minimum; jest jeszcze historia starożytna, z Egiptem i ze wszystkimi ludami kanaanejskimi, z Hetytami i Ugarytami oraz z migracjami i inwazjami, tak mniej więcej do pierwszego panowania perskiego (XXVII dynastia).
Ten elementarz nieco by skomplikował, ale też ograniczył wyobraźnię aż nadto skłonną upraszczania i wytwarzania nadmiarowych, a prostych przekazów. O tym, że nie o żadną "sprawę palestyńską" tu chodzi ani nie o "sprawiedliwość społeczną" dowodnie przekonuje nikłość zainteresowania czymkolwiek, co na Bliskim Wschodzie i choćby tylko w Afryce Północnej dzieje się bez związku z Izraelem. Jacyś Druzowie? Istotni dlatego, że żyją także w Izraelu. Kim oni są w Syrii czy w Libanie? Jakoś tak mało wiadomo; a już na pewno nie o tym, jaki jest obraz własny tej społeczności. Dlaczego zostali "rozparcelowani" pomiędzy kilka krajów? Czy taka Syria, dajmy na to, nie jest aby "projektem postkolonialnym", który narzucił arabską dominację innym społecznościom? Itd., itd.
Na koniec uwaga mimochodem: do "sprawy palestyńskiej" angażuje się od czasu do czasu dociekania lingwistyczne - że Filistyni i takie tam. Ale "Filistyni" to nie jest nazwa własna - to nazwa, nadana jednej z grup inwazyjnych przez... Egipcjan, a znacząca niewiele więcej, niż najeźdźcy.

Add comment
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version